Cmentarz
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Cmentarz - Page 5 Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Lip 07 2019, 21:14
First topic message reminder :

Cmentarz

Stary cmentarz w Tatarskoye nie jest szczególnie duży, bo i wieś do sporych nie należy. Składa się nań kilkadziesiąt alejek, z których spora część, znajdująca się najdalej od bramy wejściowej, jest mocno zaniedbana: rośliny zaczęły się już rozrastać, zasłaniając płyty nagrobne, poustawiane gdzieniegdzie ławeczki ani trochę nie zachęcają do spoczęcia na nich, w obawie przed przedwczesnym wybraniem się na drugi świat, a pomniki aniołów, których czas pozbawił twarzy, straszą miast dodawać otuchy.

Vasily Kozhukhov
Vasily Kozhukhov
Cmentarz - Page 5 XIUwd20
Kruzhylivka, Ukraina
26 lat
wilkołak
brudna
biedny
pies stróżujący
https://magicznarosja.forumpolish.com/t596-vasily-kozhukhovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t623-vasily-kozhukhov#980https://magicznarosja.forumpolish.com/t622-vasily-kozhukhov#978https://magicznarosja.forumpolish.com/t621-ural#977https://magicznarosja.forumpolish.com/f106-mieszkanie-vasilyego-kozhukova

Pią Lis 15 2019, 23:26
Vasily cofnął się gwałtownie, kiedy duch zapikował w jego stronę, lecz los mu nie sprzyjał (czy też brak większego doświadczenia i obycia wśród ludzi); musiał stanąć twarzą w twarz z konsekwencjami swojego werbalnego potknięcia. Nie przewidział reakcji ze strony Ivana, znów się zachwiał, muskając połą cienkiego płaszcza tańczące płomienie buchającego ku górze ogniska. Chciał walczyć do końca, licząc, że w razie potrzeby zdoła się jeszcze wyratować - nie sądził, że własnym, oschłym lakonizmem zamknie sobie przypadkiem dostęp do polubownego rozwiązania.
Rozgrzane wcześniej przy ogniu ciało na nowo przeszył chłód, lecz było to zimno całkiem inne od tego, którego doświadczył na wyżynach Kaukazu czy wśród zimnych wiatrów nad Morzem Karskim. Powietrze boleśnie weszło i wyszło z dychawicznych płuc, Vaska zamrugał nerwowo, wpadł na Sergeia i zaraz rzucił się do przodu, jakby chciał uciec, lecz w złą stronę, na ślepo, nie panując nad sobą i poruszając się chwiejnie krokiem lunatyka, targanego najdziwniejszymi z sennych mar.
Świat ucichł, spuchł, rzeczywistość urosła do niebotycznych rozmiarów i prysnęła jak mydlana bańka wraz z głośnym chlupotem wody, która wlała mu się do nosa i uszu, po czym prysnęła w powietrze. Vaska parsknął, wynurzył głowę w bani, mokry, śmierdzący ogniskiem i ziołami. Co się stało? przemknęło mu przez głowę z prędkością pojedynczej iskierki, sunącej szlakiem elektrycznego przewodu. Zazgrzytał zębami, rozglądając się dookoła, wściekłym spojrzeniem próbując zidentyfikować ducha, ten zniknął mu jednak z zasięgu wzroku, jak nieposłuszne dziecko, z chichotem uciekające za róg korytarza, chcąc uchronić się przed konsekwencjami nieudolnej psoty.
Brunet wydostał się na zewnątrz, ociekający wodą, pozornie drżąc i dygocąc, lecz w środku paląc się od narastającej frustracji. Stanął z boku, niezauważony, marszcząc czoło w gniewnym paroksyzmie, lustrując tłum, biegnąc spojrzeniem pomiędzy ludźmi, a duchami, szukając widma o rozszarpanym gardle i pustych, iskrzących się oczach. Nie był przesądny, ale dostrzegał znaczenie tego, co właśnie się wydarzyło - przerażający, mroźny klin, wbity w zakrzywienie wilczego kręgosłupa. Niedługo już nic go nie zasłoni, zwierzęca natura będzie jątrzyła się jak czerwony księżyc dopóki nie przesiąknie go całego, aż po ostatni, uparty neuron w skancerowanym losem umyśle.


Ostatnio zmieniony przez Vasily Kozhukhov dnia Wto Lis 19 2019, 20:31, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Cmentarz - Page 5 Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Pią Lis 15 2019, 23:26
The member 'Vasily Kozhukhov' has done the following action : Kostki


'k50' : 35
Rafael Castello
Rafael Castello
Cmentarz - Page 5 Giphy
Alicante, Hiszpania
27 lat
półkrwi
zamożny
właściciel zakładu pogrzebowego Eden
https://magicznarosja.forumpolish.com/t610-rafael-castellohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t643-rafael-castellohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t640-rafael-castellohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t642-josehttps://magicznarosja.forumpolish.com/t732-mieszkanie

Sob Lis 16 2019, 13:47
Powinien był się spodziewać, że jeśli coś mogło pójść nie tak, to zapewne tak właśnie będzie – i było, bo sokolego oka Gruzinki nie stępiła nawet śmierć. Nie stępiła również języka i zapewne kilku innych rzeczy, jeśli sądzić po sposobie, w jaki zaczęła krytykować swoich byłych uczniów – nie żeby Rafael znał czy pamiętał którekolwiek z nich ze szkoły, ale sam fakt bezsensownego wytykania ludziom ich wad prawdziwych czy wyimaginowanych zawsze go irytował. Cholernie irytował.
Gryząc się w język, żeby nie odpyskować Rusudan, że w istocie wciąż nie potrafi do końca poprawnie wymówić jej beznadziejnie skomplikowanego nazwiska, całkowicie zignorował skierowany w swoją stronę przytyk, kontynuując poszukiwania Maaki. Zabawne, że ich znajomość zaczęła się od tego, że zupełnie przypadkiem znalazł ją w salonie luster, a teraz szukał, bo gdzieś mu przepadła przez potrzebę tańca jednego z duchów. Na szczęście samo miejsce obrzędu nie stanowiło labiryntu nie do przebycia, nawet jeśli dodało się do tego zgromadzonych tam ludzi, ale i tak dobrą chwilę zajęło Rafaelowi dostrzeżenie ciemnej głowy przy balii. To, że wcześniej wpadł na dwie inne kobiety o ciemnych włosach w ogóle się nie liczyło!
- Dobrze się bawisz? – rzucił, upewniając się, że tym razem faktycznie odzywał się do odpowiedniej osoby. - Bo nie wiem jak ty, ale jestem wniebowzięty mogąc znowu usłyszeć anielski głos pani profesor. To co? Pójdziemy rzucić w nią bukietem jak w gwiazdę na scenie? – zapytał, ściszając nieco głos.
Lev Abramov
Lev Abramov
Cmentarz - Page 5 AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Sob Lis 16 2019, 13:53
Przeszłość, jedynie przeszłość - odległa i nieistotna. Głos starej, oschłej nauczycielki nie wzbudzał iskier emocji, równej młodzieńczym zrywom. Wręcz przeciwnie, dystans lat okrywał ton jak patyna izolującą warstwą, ochraniał przed uderzeniem w najbardziej wrażliwe punkty. Hańbiące zdania powinny kąsać teraz jak węże, wściekłe żmije błyszczące łuskami głosek. Mężczyzna ledwie uśmiechnął się w odpowiedzi, lekko i bez przejęcia; tak jak uśmiechał się zawsze.
(W szkole czy w dyrektorce?)
Bezczelna, zgryźliwa odpowiedź szeptała mu teraz w myślach. Nie pozwolił jej, aby uszła spomiędzy warg i pognała w eter. Dawny Lev nieprzerwanie ulegał wszelkim, szalejącym impulsom, obecny, dorosły Lev wiedział - o zgrozo - kiedy powinien przestać. Dlatego przestał. Dlatego nie odpowiadał. Nie kłócił się tak jak dawniej, kiedy wydłużał szlaban.
- Nie miałem aż tak złych ocen - wymamrotał jedynie, zupełnie jakby chciał się oczyścić przed Lebedevą. Był owszem, przeciętnym uczniem, przede wszystkim leniwym - chociaż przejawiał talent w dziedzinie uroków. Ujęty złożoną sztuką niechętnie sięgał do podręczników transmutacji, ani tym bardziej eliksirów czy broń Welesie zielarstwa.
Oczywiście. Klasyczna, ciągnąca się niczym ogon za jego postacią opinia. W oczach większości uchodził za bawidamka, co zresztą nie było kłamstwem - nie wiedział, czy on ma większą słabość do płci przeciwnej, czy może, same kobiety zdecydowanie bardziej żywią tę słabość do niego. Svetlana niestety widziała skłębienia przejętych fanek, otaczających go, ilekroć tylko zdołał ukończyć występ. (Widziała również, że przede wszystkim zwracał uwagę na nią).
Zgodnie z żądaniem dawnej nauczycielki, ruszył w kierunku poszukiwania kwiatów.
- Potowarzyszy mi pani? - zapytał swej towarzyszki, wcześniej pragnącej zresztą pomagać duchom. Jak widać, nie wszystkie były przyjazne, ani przychylne za życia. Skoro jego obecność była dla Sologashvili czymś nietypowym, tym większą ironią losu okaże się wypełnienie prośby, pozwalającej odejść kobiecie dalej.
Eva Zakharenko
Eva Zakharenko
Bogatym przybywa złota, a biednym - dzieci
Petersburg, Rosja
27 lat
czysta
bogaty
za dnia właścicielka domu mody, w nocy zaś okultystka
https://magicznarosja.forumpolish.com/t697-eva-zakharenko#1392https://magicznarosja.forumpolish.com/t721-eva-sviatoslavovna-zakharenko#1554https://magicznarosja.forumpolish.com/t718-eva-s-zakharenko#1538https://magicznarosja.forumpolish.com/t719-hera-aka-lilith#1545https://magicznarosja.forumpolish.com/t720-w-dzien-projektantka-mody-w-nocy-zas-plugawa#1552

Sob Lis 16 2019, 14:08
Maaka nie wyglądała za dobrze. Eva nie była jednak pewna czy nie chce się chwalić swoim stanem z jakiegoś względu czy po to, by nie martwić jej lub dzieci. Kobieta zawsze wydawała się jej silna, więc może dziś będąc w słabszym stanie zwyczajnie zdawała jej się słaba, choć taka nie była. - By było całkiem nieźle, gdyby nie ten duch, Igor chyba. Musiałam dziewczynkom zasłonić oczy, ale jak widać jest już lepiej - zerknęła dyskretnie jak się układała sytuacja. Cóż, nie wyglądało na to, że się polepszy, gdyż najbardziej póki co problematyczny duch postanowił sobie opętać młodzieńca, którego oskarżał o swoją śmierć i zaczął się kierować w jego ciele do sauny. Zakharenko odsunęła dzieci na bok, tak na wypadek, żeby nie oskarżył ich o wchodzenie mu w drogę.
Spojrzała zszokowana, z otwartymi ustami na ducha Rusudan. Jak tak mogła! Przecież zawsze się starała dostać dobrą ocenę, a ta co? Powinna się wstydzić! Blondynkę tak zatkało, że nic jej nie odpyskowała. - Słyszałaś ją? - spytała za to po chwili kuzynkę.
Nagle podszedł do nich Rafael. Eva nie skojarzyła jegomościa, on jej tym bardziej, gdyż całkowicie ją zignorował. Kobieta poczuła się urażona, mógł się chociaż przywitać czy coś. - Dziś nie powinno się ignorować nawet żywych - prychnęła, po czym spojrzała w stronę Bukhariny. - To twój znajomy? - spytała, a jej wzrok pokazywał jej niezadowolenie z braku jego wychowania. Obiecała sobie w duchu, że go zapamięta. Można było jej nie lubić, ale na szacunek zasługiwała.
Słysząc żądania zmarłej nauczycielki pokręciła głową, ale wysłała swoje córki, by poszukały kwiatków w okolicy. Miała nadzieję, że coś znajdą, to jakoś się Gruzince wciśnie zwiędłe od zimna badyle i wreszcie da żywym spokój.
Ilya Kuragin
Ilya Kuragin
And the ghost of your memory is like thistle in the kiss
Archangielsk, Rosja
29 lat
błękitna
majętny
aktor
https://magicznarosja.forumpolish.com/t570-ilya-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t591-ilya-kuragin#899https://magicznarosja.forumpolish.com/t592-ilya-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t595-korgan#903https://magicznarosja.forumpolish.com/f86-rezydencja-ilyi-kuragina

Sob Lis 16 2019, 19:03
Przez sekundę to naprawdę wydaje się przyjemne – usłyszeć szorstki komentarz nauczycielki, jakbym wciąż był tamtym dzieciakiem, jakbym miał wszystko, co miałem wtedy, chociaż wtedy wydawało mi się, że nic nie miałem. To noc powrotu wspomnień – nie uświadamiałem sobie tego, ale teraz to nagle do mnie dociera. Kto tak naprawdę przychodzi tutaj dla kogo? A może nie chodzi wcale o to, żeby próbować się oszukać, może to coś zupełnie innego niż próba ucieczki od surowości śmierci. Może to wcale nie jest święto naszej hybris, żaden triumf ironii tragicznej, bo nie przychodzimy tu przecież dla zmarłych. Ja nie przychodzę – być może to po prostu moja kolejna egoistyczna zagrywka, mały spektakl, który zagram sam sobie, by utrzymać się przy zmysłach. Sekundę temu chciałem wierzyć, że jestem tutaj również dla Hersilii, ale teraz tego nie czuję. Stanąłem obok tylko dlatego bo jestem tchórzem, bo potrzebuję czegoś, czego mogę się przytrzymać i nie obchodzi mnie, czy przy okazji powalę to na ziemię ciężarem moich zmartwień. Mimo to stoimy ramię w ramię, wpatrzeni w ciemność – czy czekamy na to samo?
Jesteśmy tu dla siebie, prawda? Ja jestem tu dla siebie. Trzęsę się, zimno gra mi na skórze tak swobodnie, że przez chwilę mam wrażenie, że na dłoni czuję widmowy dotyk. Gdy chowam je w kieszeni, głęboko, głęboko, jakbym chciał schować się w niej cały, oddycham jeszcze głębiej, może mając nadzieję, że tym razem powietrze będzie czyste, wolne od napięcia, którym zdaje się nasiąkać. Nie zerkam już na Hersilię, boję się to zrobić, może tak naprawdę nawet się nią brzydzę, bo uświadomiła mi, jaki jestem słaby, może wolałbym, żeby jednak go kochała i przyszła tutaj, nie dlatego by się z niego wyleczyć , ale z miłości. Może wtedy byłoby prościej – spojrzałbym mu w twarz i czułbym się tak, jakby nic się nie zmieniło. Ale czy chcę, żeby nic się nie zmieniało? Czy naprawdę chcę?
Jestem tutaj dla siebie, nie dla Alexandra – powtarzam to sobie do momentu, w którym to w końcu się dzieje. Gdy duszące powietrze formuje w końcu jego twarz, ohydnie spaloną i niemal nie do rozpoznania, ja wciąż to powtarzam – jak mantrę, bo to jedyne, co jeszcze we mnie zostało, słowa ja, Alexandr, ja, Alexandr, ja, Alexandr. Chciałbym tym się obronić, chciałbym z tym walczyć, ale nie mogę, naprawdę nie mogę.
Jest tyle rzeczy, które mógłbym mu powiedzieć, gdy tak stoi i patrzy, gdy po prostu mi się przygląda, jakby miał prawo mnie oceniać. Że był gnojem, cholernym, pierdolonym kłamcą, że sprawiał, że nie rozumiałem już, dlaczego miałbym dalej żyć, że traktował mnie jak wiernego psa, któremu smycz mógłby skracać wedle życzenia,oczekując radosnego poszczekiwania. Teraz, gdy patrzę Alexandrowi w twarz ostatni raz, myślę o tym, że mógłbym również mu powiedzieć, że zanim wszystko zniszczył, tworzył połowę przyjemnych chwil, których kiedykolwiek doświadczałem. Że tęsknię za przesiadywaniem w ogrodzie, za nocnymi wędrówkami, za przemierzaniem korytarzy szkolnych w taki sposób, jakby nic nam nie groziło. Że nigdy nie rozumiałem, dlaczego to odrzucił, kto był winny, kto odpowiadał za krzywdy, które mi wyrządził i czy byłem złym przyjacielem , skoro tak mi się odpłacił. I chyba chciałbym zapytać, chociaż pytałem już wiele razy. Chciałbym zapytać dlaczego.
Milczę.
Może to nie jest czas Alexandra Mitrokhina, może jego czas już minął, teraz muszę posprzątać – rozumiem przecież doskonale, że cokolwiek się teraz stanie, ja i tak zabiorę go ze sobą gdzieś głęboko, wyniosę z tego cmentarza i usiądę z nim przy kominku, żeby jeszcze raz zajrzeć w twarz komuś, kto nienawidził mnie bez powodu. Moja nienawiść do niego utrzyma mnie przy życiu, rozgrzeje od środka, żebym miał jeszcze wrażenie, że wszystko we mnie pracuje. Jak miałbym z nią walczyć? Jak miałbym odrzucić tę nienawiść, wyrzucić ją z siebie i chcieć o niej zapomnieć , skoro budował mnie z niej konsekwentnie od co najmniej siedmiu lat, skoro ulepił Ilyę Kuragina z tej nienawiści i naszych wspólnych łez jak Prometeusz ulepił swojego człowieka. Bez tego się rozpadnę – bez tego mnie nie będzie.
Hersilia Mitrokhina
Hersilia Mitrokhina
o bella ciao, bella ciao
Syrakuzy, Sycylia
31 lat
medium
błękitna
bogaty
celebrytka, skandalistka, klątwołamacz, astrolog, mecenas sztuki
https://magicznarosja.forumpolish.com/t546-hersilia-mitrokhina#752https://magicznarosja.forumpolish.com/t644-hersilia-l-mitrokhina#1057https://magicznarosja.forumpolish.com/t645-hersilia-lavinia-mitrokhinahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t568-caesar#818https://magicznarosja.forumpolish.com/f83-willa-hersilii-mitrokhiny

Sob Lis 16 2019, 19:48
Kuragin chowa rękę do kieszeni. Wypuszczam ciężko powietrze: jestem głupia. Choć stoimy tak blisko, przypominam sobie, że dzielą nas światy doświadczeń i przestrzenie uczuć – i niemal słyszę, jak powietrze między nami obojgiem pęka, jak trzeszczy i pogłębia się rysa między żywym a żywym – martwym a martwym? – żywym a martwym? A może to po prostu moje własne serce, które za każdym, kurwa, pierdolonym razem łamię sobie sama nadzieją: że tym razem ktoś, chociaż na sekundę, na oddech, mnie rozumie i widzi – które łamię sobie dłońmi mężczyzn, w które je oddaję razem z koronkowymi stringami – które łamię sobie zawsze, codziennie, w ich łóżkach, okłamując się, że to ja w szponach trzymam ich uczucia, a przecież w dłoniach mam tylko diamenty, tylko je, zimne i cenne, tylko to mogą mi dać, kiedy już potraktują mnie jak szmatę, anegdotkę dla napalonych kolegów, odskocznię, drogą dziwkę.
On nie jest Alexandrem i nie wygląda jak on, ale uderza tak samo mocno i tak samo pozwalam mu dzisiaj, żeby sprawił, że czuję się pusta, głupia, mała i samotna, jestem tak samotna, że dzisiaj mogłabym pozwolić Szurze bić mnie, aż nie rozpoznam siebie w lustrze, bo wszystko, najpiękniejszy nos i najpiękniejsze usta, najpiękniejsze brwi i najpiękniejsze oczy, wszystko będzie jedną, żółto-siną miazgą z estetycznym akcentem krwi. On nigdy nie bił po twarzy, ale chciałabym, żeby dzisiaj to zrobił. Tęsknię za nim.
Dociera do mnie: po prostu za nim tęsknię. Zawsze.
Tęsknię za spokojnymi wieczorami, gdy wszystko było dobrze: gdy obejmował mnie w pasie, a ja słuchałam jego rytmicznego oddechu. Było ciepło, cicho i bezpiecznie. Czasami przeczesywał palcami moje włosy i szeptał mi, że mnie kocha. I wiedziałam, że tak było. Inne były dla niego szmatami, anegdotkami, odskoczniami, dziwkami – ale to ja byłam jego żoną. To do mnie wracał, nie do niej, nie do Mariangel i ich słodkiej Alejandry. Ja przy nim byłam, chociaż wiedziałam, że to głupie. Podejmowałam tę decyzję każdego ranka pomiędzy rogalikiem z dżemem a gorzką kawą: zostać czy odejść.
Wiedziałam, że tego roku jedno z nas musi umrzeć. Nie spodziewałam się, że bogowie podejmą tę decyzję za nas.
Mróz muska kosmyk moich włosów. Drżę od tego dotyku: znam go dobrze. Zmarli mnie zaczepiają. Przymykam powieki, by utrzymać emocje na wodzy. Nie płaczę, ja nie płaczę publicznie, dlatego chcę się ostudzić. Mam w tym wprawę. Westalkom surowo zakazywano płaczu. Gdy westalki płaczą, cały naród płacze.
Wiem, że tej chwilowej słabości już po mnie nie widać, więc otwieram oczy – i gdy to robię, Alexandr znów jest tutaj.


Ostatnio zmieniony przez Hersilia Mitrokhina dnia Sob Lis 16 2019, 21:30, w całości zmieniany 2 razy
Svetlana Lebedeva
Svetlana Lebedeva
Cmentarz - Page 5 Tumblr_nzesr7jsmd1qkoeepo4_500
Petersburg, Rosja
20 lat
cień
czysta
bogaty
Królowa Avoski; córa ojca, fotografka
https://magicznarosja.forumpolish.com/t676-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1179-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1178-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t717-paili#1498https://magicznarosja.forumpolish.com/

Sob Lis 16 2019, 20:24
Poziom zażenowania wzrastał wraz z kolejnymi słowami ducha. Cmentarz - okrutne miejsce przepełnione nicością, a mimo to - duchy w ten jakże wyjątkowy dzień, czyniły w s z y s t k o, by wyróżnić jakieś jednostki. Sunęła zaciekawiona tęczówkami po zgromadzonych, czując jak wewnętrzny śmiech niemal ją dusi; doprawdy? A czym była pogarda dla tych, którzy z trudem prześlizgiwali się na ocenach? Skąd wzięła się litościwość w głosie nauczycielki względem wyjątkowych?
Całe szczęście,
Svetlana Lebedeva nigdy nie uczestniczyła w cyrku tworzonym przez wykładowczynię.
- Myślę, że to nie ma takiego znaczenia, skoro ów kobieta miała swoich ulubieńców - co było wręcz uderzające, gdy się jej słuchało, lecz tych słów nie wypowiedziała na głos. Irytacja wzbierała w blondwłosej istocie, dlatego też chciała zaprzestać uczestniczenia w zabawie. Zmęczenia wraz ze znużeniem było niewłaściwą mieszanką, a chociaż to nie Abramov ją nudził, wolała oddalić się do świata swoich kreacji, gdzie zmarli nie mają dostępu.
Bałamucił panny; czyżby? Doskonale wiedziała o tym, stąd dystans jaki wstąpił w jej drobne ciało był wręcz namacalny. Nie chciała mieć u swego boku mężczyzny, który wykorzystałby niewinne uczucie,
zatem jakie było zdziwienie, gdy nagle oprzytomniała, pojmując jak wiele błędów zdołała dziś popełnić?
Nikt nie jest jednak idealny. Perfekcja bowiem nie istnieje.
- Mogę pomóc - w głębi pragnąc zniknąć. Winna wyjechać jutro za ojcem, pogrążyć w słodkiej melancholii, co coraz częściej planowała z premedytacją - nikomu nie zdradzając mrocznych sekretów podświadomości. Moskwa czy Petersburg nie były dla niej odpowiednimi miejscami, wszak nigdzie nie dusiła się bardziej.
- Co roku obrzędy wyglądają tak samo? Jest to niebywale intrygujące, ale prawdopodobnie nie powrócę już do tej tradycji - introwertyczna sfera odbijała się echem w pierścieniach żeber. Zbyt wielkie skupiska ludzi miażdżyły ją, tym samym stając się niepewną każdego kolejnego kroku.
W drobnych dłoniach powoli pojawiały się kolejne, kolorowe liście, subtelnie przyozdabiając bladą skórę.


Ostatnio zmieniony przez Svetlana Lebedeva dnia Nie Lis 17 2019, 15:58, w całości zmieniany 1 raz
Grisha Mitrokhin
Grisha Mitrokhin
Cmentarz - Page 5 L8NoPcA
Kisłowodzk, Rosja
29 lat
błękitna
bogaty
rzeczoznawca majątkowy, polityk
https://magicznarosja.forumpolish.com/t553-grigory-mitrokhinhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t560-grisha-mitrokhin#792https://magicznarosja.forumpolish.com/t564-grisha-mitrokhin#810https://magicznarosja.forumpolish.com/t569-elbrushttps://magicznarosja.forumpolish.com/t557-grisha-mitrokhin

Sob Lis 16 2019, 21:48
Grisha jeszcze tego dnia rozmyślał, dlaczego nikt nie przybył tu wraz z nim. Ojciec milczał jak zaklęty, matka tłumaczyła się płaczliwie swą rodzicielską rozpaczą, zbyt przytłaczającą, by mogła wyjść do ludzi. Lisa zamknęła się z najmłodszymi podopiecznymi rezerwatu, gdzie mało kto poza nią mógł wejść bez narażenia życia. Nikita pił, dużo, ale przynajmniej szczerze.
Tylko ten, który nie zatęsknił ani przez chwilę przyszedł pożegnać Alexandra.
Dusze kłębiły się na cmentarzu, Grisha poznawał ich coraz więcej. Nauczycielka z czasów Akademii, dalecy krewni, starzy współpracownicy. W końcu zobaczył także jego, sylwetka Szury przyciągała jego wzrok, gdy przemykała wśród żywych.
Grisha patrzył w twarz brata z nieludzkim spokojem. Piękny, wyrzeźbiony jak w marmurze Alexandr Mitrokhin nie miał już swej czarującej urody, był obcy wszystkim, którzy jeszcze niedawno mogliby przysiąc, że znają na pamięć rysy jego twarzy.
Grisha widział go jako jeden z nielicznych, nim ojciec nakazał zamknąć trumnę. Widział bezkształtną zwęgloną bryłę, w której ziały otwory goszczące przedtem gładkie słowa i ujmujące spojrzenia. Czuł resztę paskudnego swądu palonego ciała, jaki bezcześcił smoka z Kisłowodzka. Nie miał prawa spłonąć, on ostatni na świecie miał ucierpieć od ognia, a poległ od niego w ciągu minut. Płomienie nie uszanowały go ani na krztę.
Może żywioł chciał mu nieudolnie okazać, jak bardzo pokochał dziedzica Wiecznej Wieży, niechcący krzywdząc go śmiertelnie. Nie byłoby to takie dziwne - Mitrokhinowie, jeśli udało im się nauczyć miłości, także kochają jak ogień.
Widmo Alexandra znikło znowu, a Grisha wypatrzył w tłumie Hersilię. Z pewnością także go widziała. Mógł tylko liczyć, że duchy nie wyssały jeszcze całego ciepła z jej temperamentnych oczu i będzie mogła popatrzeć na męża tak jak zmarły tego zechce. Kilkakrotnie zrywał się niespokojnie, by dobiec do niej, wesprzeć ramieniem, ochronić przed gniewem Alexandra. W końcu mógłby się na to zdobyć, gdy już wyrosła między nimi granica śmierci. Ale tkwił w miejscu, przykuty obowiązkiem do łaźni.
Zaczerpnął powietrza rozpaczliwie i odwrócił wzrok od wdowy po bracie, by zobaczyć, że duch znów zwraca się do niego.
Uśmiechnął się małym, kpiącym uśmiechem, który tak często pokazywał Alexandrowi, gdy ten żył.
- Witaj, Szura. - szepnął zaledwie, lecz nie wątpił, że jego głos dotrze do ducha szukającego pociechy.
Maaka Bukharina
Maaka Bukharina
Cmentarz - Page 5 694aa596c2420e1e02ba684017dcf141
Astrachań, Rosja
32 lata
żywiciel
błękitna
bogaty
panna od luster
https://magicznarosja.forumpolish.com/t590-maaka-bukharinahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t657-maaka-bukharinahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t648-maaka-bukharinahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t647-kroplahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f102-posiadlosc-bukharinow

Nie Lis 17 2019, 12:48
Z trudem skrywa uśmiech, lekko rozbawiona rozbuchaną reakcją Evy, może dlatego, że była nauczycielka w jej stronę nie posłała żadnych nieprzyjemnych słów, jakby wyczuwając jej gorszy nastrój i zdając się w ogóle jej nie zauważyć. - Jak widać nawet po śmierci potrafi być niezwykle upierdliwa - skwitowała tylko, śledząc wzrokiem mężczyznę, w którego ciało najwyraźniej wstąpił jeden z duchów i teraz kierował swoje kroki w stronę znajdujących się nieopodal bań. Odsunęła się również, nieznacznie, robiąc dla niego miejsce. Ona także nie chciała stanąć mu na drodze.
Z ulgą rejestruje powrót Rafaela, dociera do niej, że fakt, że mężczyzna wie, co przeżywa - może nie do dokładnie to, co czuje, ale jest świadomy tego, co dzieje się w jej głowie - sprawia, że czuję się przy nim automatycznie o wiele lepiej. Wcześniejsze zagubienie i przestrach zanikają, wciąż jednak czając się w trzewiach i wcale nie opuszczając jej już na zawsze.
- Wyśmienicie - wyrzuca z siebie nieco z przekąsem. - Wcale za nią nie tęskniłam. Jej obecność przyprawia mnie o kolejne ciarki na plecach. - Śmieje się, reagując w ten sposób na jego propozycję. - Uważaj, jeszcze nas źle zrozumie i zupełnie zmieni taktykę. Myślisz, że ktoś kiedykolwiek podarował jej jakiś bukiet? Jeszcze weźmie to za dobrą kartę i spróbuje przeciągnąć cię na drugą stronę... A zapewniam, nie jest tam zbyt przyjemnie.
Spięła się lekko słysząc oburzony ton Evy, posyłając jej lekko poirytowane spojrzenie.
- W takim tłumie trudno rozróżnić własną rękę i nie pomylić jej z dłonią osoby stojącej obok, a co dopiero zwracać na każdego uwagę - odpowiada pół żartem, pół serio, ale reflektuje się niemal w tej samej chwili. - Tak, to mój drogi znajomy, Rafael Castello - przedstawia mężczyznę, przesadnie akcentując słowo drogi, jakby chcąc podkreślić istotne znaczenie jego osoby i utemperować szlachecką pretensjonalność, którą w pewnym stopniu rozumie, sama została do niej wychowana, ale na przestrzeni ostatnich lat zupełnie oduczyła się tego, jej zdaniem, przykrego nawyku. Nie jest zdecydowanie wzorową przedstawicielką rodu Bukharin, zważywszy na fakt, że ostatnimi czasy obracała się zdecydowanie w mniej szlacheckich kręgach. Co zaczęto jej wypominać, wypatrując na horyzoncie odpowiedniej partii na przyszłego męża. Posyła jej mimo to pogodny uśmiech - Eva Zakharenko, żona mojego zmarłego kuzyna. - Decyduje się pominąć formę wdowa, wybierając bardziej neutralne pojęcie.
Lena Wrońska
avatar
Cmentarz - Page 5 Giphy
Kaliningrad, Rosja
34 lata
poświst
błękitna
bogaty
urzędniczka-badaczka, Prikaz ds. Magicznej Fauny i Flory
https://magicznarosja.forumpolish.com/t548-lena-wronska#755https://magicznarosja.forumpolish.com/t577-lena-wronska#845https://magicznarosja.forumpolish.com/t578-lena-wronska#847https://magicznarosja.forumpolish.com/t581-poczta-wronskiej#852https://magicznarosja.forumpolish.com/f120-mieszkanie-leny-wronskiej

Nie Lis 17 2019, 16:43
Prawda, tak powinno być — przytaknęła. — Inaczej zmuszona byłabym do tego, aby się przekonać, że to z mojego powodu uciekłeś i niezbyt chcesz utrzymywać kontakt. I od razu poleciałbyś do Jekateriny, aby powiedzieć, że nic z tego — uśmiechnęła się do Piotra. Podobała jej się ta odpowiedzialność u mężczyzny. Bądź co bądź, miał rację. Jeśli przyszli razem, to powinni pójść razem. Jednym była kwestia wychowania i kultury, drugim zaś - pewna troska. Helena zapewne martwiłaby się, gdyby Piotr poszedł szybciej, a jeszcze coś by mu się stało. I była niemalże przekonana, że podobne podejście i myśli pojawiłyby się u Romanova.
Och, na pewno miałeś do czynienia z cięższymi w swoim gabinecie — mruknęła na pocieszenie, coraz bardziej przesuwając się wraz z jej towarzyszem ku ogniska, przy którym była jeszcze Anfisa i Sambor. Poświęciła wystarczająco uwagi profesorce, do której jedynie skinęła głową. Bynajmniej nie spieszyło jej się do tego, by zbierać kwiaty, aby udobruchać kobietę. Po tylu latach nie miałoby to nawet sensu.
Zapewne nie, więc przynajmniej się nie oddalaj — poprosiła, zerkając na Romanova. Zaczęli mijać groby, aby wrócić do ogniska, które Wrońska miała pilnować. — Jak tylko będzie okazja by czmychnąć to zrobimy to tak szybko jak na kolacji — zachęciła, przypominając sobie ich spotkanie wraz z rodzicami, z którego uciekli.
Helena upewniła się wolną ręką, że różdżka nadal spoczywa tam, gdzie powinna.
Droga nie była długa, więc zaraz ciepłe płomienie i światło objęły obie sylwetki przyszłego małżeństwa. Jeśli do tego dojdzie.
Piotr, to jest Anfisa, moja przyjaciółka i mój brat, Sambor — w nieco banalnym stylu przedstawiła Romanovowi swoich bliskich. Wskazała, choć domyślała się, że tego nie musiała robić. Zaraz odwróciła formułę. — Anfi, Sambor, a to Piotr — uśmiechnęła się Lena, zdając sobie sprawę jak drętwo to wyszło.
Widziałam, że mieliście towarzystwo!
Piotr Romanov
avatar
Cmentarz - Page 5 Tumblr_pr0yf9rptc1yo6zemo2_100
Petersburg, Rosja
33 lata
błękitna
bogaty
magomedyk, psychiatra i terapeuta
https://magicznarosja.forumpolish.com/t558-piotr-romanov-b#782https://magicznarosja.forumpolish.com/t587-romanov-piotr#892https://magicznarosja.forumpolish.com/t588-piotr-romanov#893https://magicznarosja.forumpolish.com/t608-pchelka-romanova#936https://magicznarosja.forumpolish.com/f119-mieszkanie-piotra-romanova

Nie Lis 17 2019, 19:05
Dogadywanie się z Heleną uznawał za szczególne szczęście i znaczny plus. Dobra wróżba na wspólną przyszłość!
Świadomie bądź nie, robili rzeczy, które miały zapewnić im uznanie w oczach drugiego.
— Owszem, ale to nie temat na takie spotkanie — przyznał skromnie, poprawiając kołnierzyk płaszcza. W brzuchu zaburczało, nie na tyle głośno, aby powiadomić wszystkich dookoła o trawiącym go głodzie. Rozejrzał się za jedzeniem, niestety na razie musiały mu wystarczyć dropsy.
— Dobrze — zgodził się z uśmiechem. Uwaga o nieoddalaniu się w jakiś sposób go rozbawiła. Z dziecięcej przekory korciło go, aby się oddalić. Za blisko było jednak do ogniska.
Spojrzał po raz ostatni w stronę ducha profesor wokół którego skakali ci, którzy mieli u niej na pieńku. Przeganiali się w poszukiwaniu najładniejszych kwiatów. Może powinni zająć się tym w pierwszej kolejności? Przypatrywał się Anfisie i Samborowi w drodze. Po Wrońskim wiedział czego się spodziewać, po przyjaciółce Heleny niewiele. Przystanął obok niej, uśmiechnął się i zlustrował otoczenie. Wcześniej mignęło mu jak towarzystwo raczyło się ambrozją z piersiówki.
— Miło mi was poznać — zadeklarował szczerze, ściskając im dłonie jeśli takowe wyciągnęli. Stało się więc. Pierwsze oficjalne przedstawienie znajomych i karuzela ruszyła. Potem z pewnością Wrońska się nasłucha opinii.
Vera Karamazova
Vera Karamazova
Cmentarz - Page 5 Giphy
Samara, Rosja
22 lata
błękitna
majętny
studentka kursu prawniczo-administracyjnego (IV rok)
https://magicznarosja.forumpolish.com/t656-vera-karamazova#1098https://magicznarosja.forumpolish.com/t660-vera-karamazova#1149https://magicznarosja.forumpolish.com/t659-vera-karamazova#1148https://magicznarosja.forumpolish.com/t663-eris#1159https://magicznarosja.forumpolish.com/t662-vera-karamazova#1158

Nie Lis 17 2019, 20:35
Wyglądało na to, że charakter nauczycielki nie został stłumiony nawet wraz z jej odejściem z tego świata. Bez skrupułów kontynuowała dzieło swojego życia, a więc stawianie do pionu kolejnych swych dawnych podopiecznych. Wszyscy mogli być już dorosłymi ludźmi, ale nie przeszkadzało jej to, by na głos wyrażać własne oburzenie ich postawą, ubiorem czy zachowaniem. Tylko kilka osób mogło odetchnąć z ulgą, otrzymując nieco łagodniejsze traktowanie i Vera szczęśliwie znalazła się w tym zaszczytnym gronie. Oczywiście, że “wyszła na ludzi”, wszak żaden Karazamov nie mógł sobie pozwolić na poniesienie porażki na tym gruncie (przykład swego brata Vera skłonna była póki co wyprzeć z pamięci). Niewątpliwie, gdyby nestor rodu był tego świadkiem, to właśnie sobie przypisałby zasługę za tak pozytywną opinię córki wśród kadry pedagogicznej Akademii, tak jak miało to miejsce w przypadku znacznej większości jej osiągnięć. Szczęśliwie nie znajdował się on tu z nimi i blondynka mogła przez chwilę wyobrazić sobie, jakoby samodzielnie zapracowała na względnie dobre relację z panią profesor. W innych okolicznościach mogłyby jej zaskarbić przydomek "pupilka", ale nikt z rówieśników raczej nie kwapił się do nadawania jej nieprzyjemnych przezwisk. Wystarczył szkarłat jej nazwiska i prezentowane od wielu lat nastawienie, że każdy kto nie był jednoznacznie jej stronnikiem okazywał się wrogiem. Nikt z odrobiną zdrowego rozsądku nie pragnął dołączyć do drugiej grupy.
Komentarz zjawy zdołał wyciągnąć na jej twarz delikatny uśmiech, nim ze skinieniem głowy nie przystąpiła do realizowania wydanego polecenia. Wciąż trzymając misę pozostało jej przyjrzeć się zawartości stołu, w poszukiwaniach kwiatów. Trwało to chwilę, nim udało jej się zlokalizować swój cel, wciśnięty między dwa półmiski z jedzeniem jakby stanowił jedynie nic nieznaczącą ozdobę. Zaciskając palce na związanych sznurkiem łodygach zgarnęła bukiet, wracając ku Sologashvili ze swą zdobyczną. Osobiście nie zależało jej na “przepędzeniu” zjawy i zagwarantowaniu sobie spokoju w czasie przyszłych Dziadów - szczerze pragnęła zapewnić odrobinę spokoju starszej kobiecie, względem której nie żywiła przecież animozji.
Weles
Weles
Cmentarz - Page 5 3qhn7GC
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Lis 17 2019, 23:43
Lev wraz ze Svetlaną bardzo szybko wypatrzyli kilka sztuk jaskrów rosnących blisko siebie za jednym z opuszczonych nagrobków. Żółte, różowe i białe, choć słabo widoczne w ciemnościach, to i tak zachwycały swym pięknem. Czy na pewno więc chcieli je oddawać Sologashvili? Było w nich coś dziwnie przyciągającego i magicznego zarazem, jakby same prosiły się o zerwanie. Za to Evie córki posłusznie przyniosły dwie gałązki kwiatów akacji. Choć nie były tak wyjątkowe jak jaskry, gdyż płatki miały już lekko przemarznięte, to raczej nie powinny zdenerwować ducha nauczycielki z Koldovstoretz, która w międzyczasie nie stroniła od licznych uwag skierowanych do swoich dawnych uczniów. Z kolei Grisha, Hersilia i Ilya mogli poczuć nieprzyjemny zapach spalonej skóry. Ten przystojny za życia mężczyzna, który teraz objawił się w postaci zjawy mogącej przestraszyć nawet najodważniejszego człowieka, patrzył na nich niespokojnie, jakby ze smutkiem i nostalgią w spojrzeniu, czymś tak niepodobnym do Alexandra. Częściowo odsłonięte zęby z lewego profilu wyglądały naprawdę przerażająco, a z dawnego stroju typowego do pracy w rezerwacie ostały się tylko osmalone, podarte spodnie.
- Witaj… Bracie. Żono. Ilyo – mówił powoli, jakby ograniczenia cielesne dotyczyły go także po śmierci. Powiedzieć, że nie wyglądał dobrze, to w tym przypadku mało powiedziane. Z pewnością jego bliscy nie chcieli, by tak to wyglądało. – Błagam, pomóżcie mi – rzekł wręcz zrozpaczonym głosem, spoglądając z pokorą w oczach na każdego ze swoich bliskich. – Proszę, dajcie mi… Dajcie coś do jedzenia. Zaprowadźcie z dala… Od ognia. Nie chcę dłużej być w tym miejscu. Może chodźmy wspólnie do sauny. Ale na początku… Wybaczcie mi. Szczerze. – Choć Alexandr bez wątpienia nie był idealnym człowiekiem i jak każdy miał swoje wady i zalety, to dopiero po tragicznej śmierci zrozumiał krzywdy, które wyrządził innym ludziom. – Dziś wiem, że was dotkliwie skrzywdziłem, dlatego teraz… Teraz zostanie mi was błagać co roku o wybaczenie. Nim się to jednak stanie, musicie mi coś obiecać. – Czego chcesz, Alexandrze? Spójrz tylko na nich. Czy nie wycierpieli się przez ciebie już wystarczająco? W końcu to, co się stało, nie było dla nikogo z was łatwe. – Hersilio, moja najmilsza, moja najukochańsza żono… Proszę cię, byś przyszła do rezerwatu w kolejną miesięcznicę mojej… Mojej śmierci. Ciebie, Ilyo, proszę z kolei, byś za rok, w Dziady, spalił wieniec z ostrokrzewu. A ty, Grisho… Zakop w najbliższych dniach na terenie naszej rodzinnej posiadłości coś, co ci o mnie przypomina… I wypij teraz ze mną jeszcze butelkę wódki. Połowa niech pójdzie do ziemi, a połowa… Do twojego gardła. Wtedy właśnie będę mógł już zaznać spokoju – zakończył niemal błagalnie swą wypowiedź, oczekując przy tym jakiejkolwiek reakcji z ich strony.
- Proszę, uważaj na siebie, dziecko – powiedziała z niepodobną do siebie troską Rusudan, spoglądając ze szczerym uśmiechem na ofiarowane przez Verę kwiaty. Z kolei Maaka i Rafael przy odrobinie szczęścia mogli w okolicy sauny zauważyć kilka dziko rosnących różowych goździków – choć wciąż było ich zdecydowanie za mało, by obsypać ducha kwiatami zgodnie z jego ostatnią wolą. Zaledwie chwilę później, tuż po tym jak Rusudan otrzymała podarek od swojej uczennicy, niektórzy mogli spostrzec jak ciemne chmury nieoczekiwanie przysłoniły księżyc i gwiazdy. Czy ktoś ze zgromadzonych kojarzy, z czym wiąże się wrzos? – Powinienem był się domyślić, jak to się skończy – mruknął sam do siebie Tanasevich, ale jeszcze nic z tym nie robił. Najpierw trzeba było zadbać o te duchy, które przyszły. Jeden, zwykły robotnik za życia, pojawił się przy Anfisie, Piotrze, Samborze i Lenie, prosząc o talerz zupy, kawałek pieczeni, kieliszek wódki oraz podprowadzenie do sauny.

Odpisujemy do 19.11 do godziny 22

Anton, Vasily, Kosta, Metaxa proszeni są o jak najszybsze uzupełnienie postów.

Jeśli jeszcze ktoś chce znaleźć dziko rosnące kwiat i podarować je duchowi nauczycielki może to zrobić - ma na to ostatnią okazję.
Anfisa Tabeau
Anfisa Tabeau
Cmentarz - Page 5 Tumblr_nwa1annP6R1srxi9mo4_250
Kraków, Polska
33 lata
błękitna
zamożny
rzemieślniczka i malarka
https://magicznarosja.forumpolish.com/t669-anfisa-tabeauhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t686-anfisa-tabeau#1282https://magicznarosja.forumpolish.com/t689-anfisa-tabeau#1355https://magicznarosja.forumpolish.com/t695-zawieja#1376https://magicznarosja.forumpolish.com/t690-anfisa-tabeau#1356

Pon Lis 18 2019, 22:01
Anfisa uśmiechnęła się w odpowiedzi na pytanie kuzyna. Na pewno nie szukała, związki i relacje miały cały urok w tym, że były ulotne, nietrwałe, bez wyroku.
- Nie wiem, kto byłby bardziej wybrakowany - zaśmiała się całkiem nieskrępowana, takie życie nie było dla niej.
- Sambor, podnosisz na duchu moje zbolałe serce staropanieńskie. - Już się Anfisa rozgląda, w którym to miejscu na stole jakaś flaszka z boku stoi całkiem opuszczona, zapomniana. Namierzyła już ofiarę odpowiednią wydanie limitowane wódka, nic kolorowego, kac lżejszy.
Rusudan nie zna, bo całkiem w innej lokalizacji edukację odbierała, ale czuje znajome wibracje takie w stylu panny de Salvieux, która uczyła historii i trzymała pieczę nad pracownią malarską. Malarstwo bardzo klasyczne, bardzo nudne i zachowawcze.
- Lufy już ci nie wstawi - tyka Sambora w ramię.
- Ona tak zawsze taka pamiętliwa czy po śmierci wszystkich sobie przypomniała - skrzyżowała ręce. Kiedy to stare pudło znalazła czas na wykłady i męczenie uczniów.
- Do dopełnienia formalności, to ja jestem Anfisa, a Samborek, choć gładki, to mężna Wrona - dodaje wymieniając uścisk dłoni z Piotrem.
- Tak, dusza niezbyt uciążliwa i gadatliwa.
Anfisa już chciała zapytać narzeczonego kuzynki czy dyżur minął mu spokojnie, bo Hotynka tutaj była reprezentowana zawodowo, ale kolejny duch zbolały i głodny. Przewraca oczami, nawet ciekawego krewnego nie trafili, może lepiej od innej rodzinnej dramy żołądek jej się wywraca.
- Wiecie co, biorę to na siebie, mieliście dość wrażeń.
Anfisa postanowiła podprowadzić ducha do stołu, przy którym nie omieszkała zwinąć butelkę prosto do jednej z wielu kieszeni płaszcza, po czym podprowadziła widmo do bani. Podniosła wzrok na niebo, wrzos na deszcz, zapewne nie skończą przed ulewą, tym bardziej wódka się przyda.
Sambor Wroński
Sambor Wroński
Cmentarz - Page 5 Tumblr_inline_msgttfZRMa1qz4rgp
Kaliningrad, Rosja
27 lat
błękitna
bogaty
różdżkarz
https://magicznarosja.forumpolish.com/t586-sambor-wronskihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t630-sambor-wronski#1004https://magicznarosja.forumpolish.com/t629-sambor-wronski#1003https://magicznarosja.forumpolish.com/t632-pimpek#1007https://magicznarosja.forumpolish.com/t631-pan-wronski#1006

Wto Lis 19 2019, 00:03
- Zawsze do usług, kuzyneczko - kłaniam się lekko, a że już się bliżej ziemi znajduję, to dorzucam przy okazji do ognia. Starej Torbie, co się tutaj kręciła między wszystkimi i wygłaszała swoje uszczypliwe uwagi nie zmierzam rzucić nawet jebanego łebka stokrotki, ja tam jej szczerzę życzę, żeby nigdy w swoim marnym niebycie nie zaznała spokoju, tak jak i myśmy nie mogli kiedy patrolowała korytarze Akademii.
- ZAWSZE, masz szczęście, że jej nie poznałaś za życia - rzucam szeptem do Anfi, bo to z pewnością byłaby bardzo nieprzyjemna znajomość - pani psorka nie wchodziła w inne. Później wywracam oczami na słowa kuzynki.
- Zadbany, okej? - bo nie lubiłem jak mi jedzenie w zaroście zostawało; no i tak po prawdzie to zawsze mi rósł jakiś dziewiczy wąsik, więc czymże on był w porównaniu do gęstego owłosienia moich szlacheckich przodków? No niczym właśnie, więc wstyd się w ogóle afiszować - Witam pana Piotra - mówię totalnie poważnym, oficjalnym tonem i ściskam lekko jego dłoń, mrużę delikatnie oczy, przyglądając mu się przez chwilę, a później wypuszczam z uścisku piotrową rękę i uśmiecham się lekko - Ta, każdy potrzebuje się dzisiaj napić - wzruszam lekko ramionami. Witam się z przybyłym duchem, kłaniając mu lekko, zaś kiedy Anfisa stwierdza, że ona się tym zajmie, kiwam głową - Kochana jesteś, kuzyneczko - bo była! Odprowadzam ją wzrokiem, a zaraz powracam spojrzeniem do Piotra.
- Teraz staropolskim zwyczajem powinniśmy walnąć brudzia, na dobry początek znajomości, ale niestety tamta bardzo spragniona dusza wyzerowała piersiówkę - śmieję się.
Eva Zakharenko
Eva Zakharenko
Bogatym przybywa złota, a biednym - dzieci
Petersburg, Rosja
27 lat
czysta
bogaty
za dnia właścicielka domu mody, w nocy zaś okultystka
https://magicznarosja.forumpolish.com/t697-eva-zakharenko#1392https://magicznarosja.forumpolish.com/t721-eva-sviatoslavovna-zakharenko#1554https://magicznarosja.forumpolish.com/t718-eva-s-zakharenko#1538https://magicznarosja.forumpolish.com/t719-hera-aka-lilith#1545https://magicznarosja.forumpolish.com/t720-w-dzien-projektantka-mody-w-nocy-zas-plugawa#1552

Wto Lis 19 2019, 15:21
Sologashvili powinna była grzecznie zniknąć po śmierci zamiast jeszcze się błąkać. Ciekawe, co ją zatrzymało tu po śmierci? Chęć zobaczenia uczniów ten ostatni raz czy możliwość zgnojenia ludzi, których miała okazję poznać lub wychowywać? Zresztą co za różnica, obiecała, że zniknie jeśli dostanie kwiatki. Może za mało osób je rzuciło na trumnę czy ognisko, w którym spłonęła. W sumie Eva nie była pewna, jaką wiarę kobieta wyznawała, więc nie miała pojęcia jaki pogrzeb miała urządzony. Zakładała, że jakiś był skoro nie kazała znaleźć ciała i zakopać własnych kości w godnym miejscu.
- Aż mną wstrząsa jak sobie przypomnę zajęcia z nią. Mam nadzieję, że to nie są obiecanki cacanki, że zniknie za kwiatki - kobieta nieświadomie zrymowała. Za to słysząc słowa Maaki aż otworzyła oczy ze zdumienia. - Skąd wiesz? - spytała zdziwiona. Z tego co wiedziała Bukharina medium nie była, stała przy niej żywa, chyba że planowała na koniec wyskoczyć z żądaniami jak reszta zjaw, ale o to kuzynki nie podejrzewała. Potem, po przedstawieniu podała mężczyźnie rękę, zwyczajnie, nie do ucałowania, nie zauważając spojrzenia Maaki. Zakharenko potrafiła być upierdliwa, to fakt, ale chyba po prostu część cech przejęła po po mężu, po spędzeniu przesadnej ilości czasu z nim i po zakosztowaniu luksusu. Ale jakby ktoś powiedział, że od tego zwyczajnie odbiła jej szajba też mógłby mieć rację, tym bardziej, że uprawiała też rytuały, a one potrafiły negatywnie wpłynąć na psychikę. W szczególności te źle przeprowadzone.
Kiedy Fojbe i Hilajra przyniosły jej kwiaty akacji spojrzała na nie zdziwiona. Jak one sięgnęły po te gałązki? Zresztą nieważne, chciała się przyłożyć do pozbycia się nauczycielki, nawet jeśli to tę starą flądrę miało uszczęśliwić. - Jak chcecie możecie do mnie dołączyć. Idę dać te badyle - powiedziała i podeszła do ducha staruszki. Pozwoliła dziewczynkom oddać je duchowi, a kiedy sprawa była załatwiona odsunęła się z dziećmi. Widząc czarne chmury wolała je mieć na oku, by w razie czego szybko z nimi stąd pójść i nie marnować czasu na szukanie. Dopiero stojąc przy stole zauważyła z czym się mierzy Hersilia, bożyszcze ekranu i chyba jakiś spowinowacony z jej przyjaciółką facet, z tej odległości pewna być nie mogła. Aż uległa dzieciom i podkradła ciasto ze stołu dla nich, byle nie chciały patrzeć na te dusze, które zmarły śmiercią okrutną.
W końcu Alexandr nawet od tyłu wyglądał okropnie.
Hersilia Mitrokhina
Hersilia Mitrokhina
o bella ciao, bella ciao
Syrakuzy, Sycylia
31 lat
medium
błękitna
bogaty
celebrytka, skandalistka, klątwołamacz, astrolog, mecenas sztuki
https://magicznarosja.forumpolish.com/t546-hersilia-mitrokhina#752https://magicznarosja.forumpolish.com/t644-hersilia-l-mitrokhina#1057https://magicznarosja.forumpolish.com/t645-hersilia-lavinia-mitrokhinahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t568-caesar#818https://magicznarosja.forumpolish.com/f83-willa-hersilii-mitrokhiny

Wto Lis 19 2019, 16:54
Moja. Najmilsza. Najukochańsza. Żono.
Słodkie słowa są jak uderzenie w twarz: znajome, bolesne i, tak jak za pierwszym razem, przychodzą niespodziewanie. Nie płakałam na jego oczach – nie dałam mu satysfakcji, odmawiałam bycia zaryczaną ofiarą, głupią kurą domową, która przyjmuje pięść, wytrzymuje romanse, siedzi cicho i zalewa się łzami. Jestem arystokratką: mnie nawet rani się inaczej.
On też przepraszał mnie jak arystokratkę, gdy mój wzrok jak wyrzut sumienia stawał się nie do zniesienia. Diamenty, jedwabie, perfumy, futra – im więcej zer na rachunku, tym większe przewinienie. I chwila, dzień, trzy, tydzień miodu małżeńskiego życia: czułych gestów, czułych słów, czułych spojrzeń. Jest przewidywalny.
Jest żałosny.
Wiem, co myślę, gdy na niego patrzę: nie tak pięknego jak kiedyś, odartego z całego blichtru, pozbawionego drogich zegarków, miękkich garniturów, białego uśmiechu, najpiękniejszej żony na ramieniu, przestraszonego i ze strachu błagającego o wybaczenie. Jest żałosny. W ogniu zostawił godność, o ile można o niej mówić w przypadku największego aktora Rosji.
Nigdy mu nie wierzyłam. Nie wierzę mu też teraz.
Ale przecież możemy udawać. Robiliśmy to całe życie.
Przecież chciałam mu wierzyć: i to, że tego chciałam, to, że tego chcę, tylko to się liczy. Nie dlatego, że to mądre. To jedna z najgłupszych decyzji, jakie podejmuję codziennie, uparcie odmawiając nauki na błędach (i może to mnie upodabnia do kur domowych, choć nie chcę się do tego przyznać).
Dlatego, że stoję obok twojego brata i twojego byłego przyjaciela, i żaden z nich mnie nie zna jak ty – i żaden nigdy nie przytulił mnie, gdy myślałam, że się rozpadnę, żaden nie trzymał mnie za rękę, gdy się bałam, żaden nie uratował mi życia.
Żaden nie kochał mnie tak jak ty. Myślę czasami, że już żaden mnie nie pokocha.
Uśmiecham się. Powoli, gorzko, ironicznie, tak jak zawsze, gdy mnie przepraszasz, z wyższością arystokratki, której wyższość to jedyne, co jej pozostało.
Nie mówię nic.


Ostatnio zmieniony przez Hersilia Mitrokhina dnia Wto Lis 19 2019, 17:29, w całości zmieniany 2 razy
Ilya Kuragin
Ilya Kuragin
And the ghost of your memory is like thistle in the kiss
Archangielsk, Rosja
29 lat
błękitna
majętny
aktor
https://magicznarosja.forumpolish.com/t570-ilya-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t591-ilya-kuragin#899https://magicznarosja.forumpolish.com/t592-ilya-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t595-korgan#903https://magicznarosja.forumpolish.com/f86-rezydencja-ilyi-kuragina

Wto Lis 19 2019, 17:16
Znam cię, Alexandr, możne nawet lepiej niż siebie. Odkąd tylko cię poznałem – jakby na ironię – uczyłem się ciebie, będąc tak zaabsorbowanym sobą. Uczyłem się tego, co sprawiało, że nagle znikałeś, rozpływałeś się w sobie jak w kłębach dymu, i odsłaniałeś mi migoczący środek, ostre, pulsujące rany, których się w tobie bałem, ale zawsze starałem się ich uczyć. Ja byłem prostszy – chociaż cierpiałem, to było łatwiejsze, jakieś bardziej otwarte. Ty takim objawiałeś się przede mną tylko czasami – wystarczająco jednak, żebym nauczył się, jak tamtego ciebie nie ściągać znowu. I uczyłem się, jak cię rozśmieszać – śmiałem się z żartów tylko dlatego bo i ty się śmiałeś, sam nie wiem, czy kiedykolwiek miałem jakieś poczucie humoru. Wiedziałem też, co cię denerwuje, wiedziałem, kogo lubisz, kogo nie znosisz, jakie kobiety cię pociągają (dlatego moim typem zawsze były te, którymi ty byś się nie zainteresował; przynajmniej dopóki nie okazało się, że to kobiety, które kocham są w twoim typie).
Robiłem to tak długo i tak uparcie, że chyba mogę powiedzieć – znam cię na pamięć. I to jest prawda, bo potrafię przywołać cię w środku sypialnianego mroku, potrafię przypomnieć sobie ton twojego głosu, czerwień twarzy i bladość dłoni z papierosem, który właśnie wkładałeś sobie do ust, gdy nazywałeś mnie idiotą, a Yelizaveta patrzyła na mnie w ten dziwny sposób, jakby sama nie mogła zdecydować, czy jest zadowolona, czy jej mnie żal; czasem, gdy jestem otoczony przez tłumy, powraca do mnie to twoje smutne, rozczarowane spojrzenie, jakim obdarzałeś mnie rzadko, tylko wtedy, gdy ufałeś mi na całkowicie; i czasem jeszcze umiem przypomnieć sobie, jakie to było uczucie, kiedy śmialiśmy się wspólnie, tak ciepło, beztrosko i lekko, jakby cały świat można było takim śmiechem odepchnąć. Trzymałem się ciebie jak pasożytnicze zwierzę, zawsze przerażony tą mityczną, odległą samotnością, którą zdawałem się muskać dłonią, ale jeszcze w nią nie wkraczać; bo co by się stało, gdybyś mnie zostawił? Kim bym był bez ciebie?
Naprawdę znam cię na pamięć i rozumiem cię tak, jakbyś był mną.
Mimo to nie umiem już ocenić, jakim byłeś przyjacielem. I może nigdy nie powinienem – bo do kogo miałbym cię porównywać? Potrafiłeś trzymać mnie przy sobie tak długo, żebym nie nauczył się już nigdy, jak powinienem zbliżać się do ludzi. Miałem tylko mamę i tylko ciebie, tylko was, pokoje i sale pełne ludzi, a ja naprawdę miałem tylko was. Sam już nie wiem, czego teraz bym od ciebie chciał, teraz, gdy patrzę na zwęglone, zatrzymane w cierpieniu ciało i wydajesz mi się tak żałośnie słaby, taki kruchy i odległy. To nie jest nienawiść, chociaż i ona wróci. Może to już czysty żal, może to on mnie teraz pożera od środka, zaciska mi gardło i utrudnia oddychanie.
Myślałem, że zdołam się uwolnić, jeśli to usłyszę. Że gdy w końcu poprosisz mnie o pomoc, poprosisz mnie o wybaczenie, będę mógł zapomnieć. Ale skoro znam cię na pamięć, skoro uczyłem się ciebie tak długo, wiem, że to się nie stanie. Może właśnie powinieneś się męczyć, może powinieneś zostać zatrzymany na zawsze w ciemności, zimnie i bólu, bo przecież to jest to, co zesłałeś na mnie, to właśnie i za to cię tak nienawidzę i to mnie tak właśnie teraz pali, bo śmiesz prosić mnie o pomoc, śmiesz mnie o nią prosić! Teraz stoisz przede mną taki żałosny, tak słaby i obolały i myślę sobie, jak okrutna musiała być twoja śmierć, twoja ohydna śmierć, którą wyobrażam sobie po nocach, zastanawiając się, czy powinienem się cieszyć, czy drżeć ze strachu i dopiero teraz, gdy to oczywiste, że już przegrałeś, śmiesz błagać mnie o wybaczenie, błagać mnie o pomoc.
- Nie wierzę ci – wyrywa mi się, mój własny głos brzmi jakoś dziwnie, jest ochrypły od żalu i frustracji, której nie umiem uwolnić. Dlaczego moje zwycięstwo nie smakuje dobrze? Dlaczego musiałeś sprawić, że nawet nim nie będę potrafił się cieszyć? Boże, co z ciebie za skurwiel.
Zawsze brałeś, co tylko ci się marzyło. Kupowałeś sobie ludzi, płaciłeś im uśmiechem zwyciężającym plebiscyty, czarującymi słowami, czasem nawet prawdziwymi pieniędzmi (zastanawiam się tylko, czy im, czy jej to przeszkadzało?). Jakbyśmy byli towarami, jebanymi towarami; ale gdy już nas miałeś, wciąż byliśmy dla ciebie ludźmi, a może tylko konturami człowieka, konturami, które przypominały ci, jak wielkim byłeś chujem, żebyś mógł być jeszcze gorszy, co, Szura? Żebyś mógł przepraszać mnie, płakać i spoglądać spod przetłuszczonych kosmyków na czole oczami tak pełnymi żalu, że wahałem się, czy ci nie wybaczyć mimo wszystko. Ten obraz zachowałem z dnia, gdy szantażowałeś mnie informacjami o mojej matce. Ale pamiętam też, że mimo wszystko napawałeś się tym wtedy, twoją przewagą nade mną, tak jak napawałeś się własną dłonią na biodrach Yelizavety, jak napawałeś się piękną, egzotyczną żoną, którą sobie zdobyłeś w odległych Włoszech.
Chciałbym czuć się dobrze z tym, że to w końcu ja patrzę na ciebie z góry. A jednak fakt, że masz czelność mnie przepraszać, a ja chciałbym ci wybaczyć, dowodzi jedynie, że wcale nie wygrałem. Ty też nie. Gdy patrzę na ciebie mocno i znowu budzi się we mnie agresja, myślę sobie, że po prostu przegraliśmy obaj.
Po prostu przegraliśmy obaj.
Anton Gorodecki
Anton Gorodecki
Cmentarz - Page 5 C7EpUIM
Soczi, Rosja
31 lat
czysta
zamożny
magomedyk ogólny na Oddziale Pierwszej Pomocy i niespełniony pisarz
https://magicznarosja.forumpolish.com/t543-anton-gorodeckihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t551-anton-gorodeckihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t552-anton-gorodecki]https://magicznarosja.forumpolish.com/t555-machaczkalahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f98-mieszkanie-antona-i-grushy-gorodeckich

Wto Lis 19 2019, 17:51
Wzrok Rusudan był nieprzyjemny i przeszywający, zupełnie tak, jak za dawnych lat w Koldovostoretz; jakbyś wrócił do szkolnej ławki na jej zajęcia z białej magii słowiańskiej. Nigdy nie potrafiłeś tak naprawdę zrozumieć, dlaczego zachowywała się w taki a nie inny sposób; co ostatecznie doprowadziło ją do takiego stanu zgorzknienia, że nie potrafiła spojrzeć na drugiego człowieka z czystą, niewymuszoną sympatią. Zdarzało ci się czasem wracać do niej myślami, ale nie dlatego, że była regularnie powracającym koszmarem z lat młodości, lecz dlatego, że w Hotynce nie raz i nie dwa zdarzało ci się napotykać na osoby, które były do niej niezwykle podobne z zachowania. Z pozoru nieprawdopodobnie oschłe, surowe, traktujące ludzi z chorobliwą wyższością, a wewnętrznie – skrzywdzone i nieszczęśliwie. Zazwyczaj łagodniały i pokorniały dopiero na łożu śmierci, z bólem wyznając swoje wszelkie winy w przerwie między ostatnimi oddechami. Zastanawiasz się więc, czy tak akurat było w przypadku Rusudan, która jakiś czas temu zmarła w Hotynce z powodu niezwykle poważnej choroby. Czy żałowała tego, jak akurat wyglądało jej życie, czy może nawet z lekcji śmierci nie była w stanie wyciągnąć żadnych wniosków? Patrzysz na nią z niebywałą uwagą i masz dziwne wrażenie, że nic się nie zmieniło. A może po prostu człowiek na starość nie jest w stanie już nic zrozumieć?
Choć wspomnienia z nią w roli głównej były dla ciebie zwyczajnie niemiłe, to jednak jesteś w stanie odpuścić jej wszystko to, co zrobiła – poczynając od ostrych jak brzytwa słów bezpośrednio skierowanych pod twoim adresem czy nieudolnych prób zatrzymania cię w ciasnych murach Koldovstoretz. Mimo że minęło sporo czasu, odkąd po raz ostatni raz miałeś szansę ją widzieć, to tak naprawdę nie chcesz żywić do niej żadnej urazy. Aż chciałoby się rzec, że to było dawno temu i nieprawda, a urazy odeszły w niepamięć. Nadeszła więc pora, by w spokoju odeszła z tego świata, dlatego gdy tylko udaje ci się dostrzec kilka kwiatków niedbale leżących na drewnianym stole, sięgasz po nie i zanosisz je Rusudan, nie odpowiadając tym samym na żadną z infantylnych zaczepek wyartykułowanych w twoją stronę. Kiedyś o wiele łatwiej było cię wyprowadzić z równowagi, ale nie jesteś już nastolatkiem, lecz dorosłym mężczyzną. Nie umyka twojej uwadze jednak to, że niespodziewanie księżyc i gwiazdy stały się niemal niewidoczne, a niebo zrobiło się jakby o wiele ciemniejsze niż było, co wzbudziło twoje podejrzenia. Czy coś się przed chwilą stało, o czym nikt z was jeszcze nie wiedział? A może jesteś po prostu przewrażliwiony? Szukasz wzrokiem guślarza w tłumie ludzi, ale nie potrafisz go dostrzec. Wzdychasz więc cicho pod nosem i czekasz na dalszy ciąg wydarzeń.
Rafael Castello
Rafael Castello
Cmentarz - Page 5 Giphy
Alicante, Hiszpania
27 lat
półkrwi
zamożny
właściciel zakładu pogrzebowego Eden
https://magicznarosja.forumpolish.com/t610-rafael-castellohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t643-rafael-castellohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t640-rafael-castellohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t642-josehttps://magicznarosja.forumpolish.com/t732-mieszkanie

Wto Lis 19 2019, 18:10
Czym dłużej przebywał wśród tych ludzi, tym wolniej czas zdawał się płynąć – nie wiedział, czy było to spowodowane specyficzną atmosferą cmentarzy, nieustającym szumem tła pełnego głosów,czy obecnością duchów, których na co dzień się nie widywało nie posiadając odpowiednich zdolności. Faktem pozostawało, że każdy kolejny moment zdawał się w oczach Rafaela przepływać zbyt leniwie, jak strużka żywicy wyciekająca ze świeżego nacięcia na korze drzewa. Złota, gęsta i sunąca w dół tak powoli, że niemal nie dało się dojrzeć ruchu.
Introwertyczna bateria pana Castello domagała się wycofania i chwili spędzonej w absolutnej ciszy. Najlepiej takiej niezmąconej niczym, nawet szelestem czy stąpaniem miękkich łapek niezaadoptowanego nigdy zwierzaka.
Utrzymywał jednak na twarzy względnie neutralny wyraz, z przyzwyczajenia nie chcąc dać nikomu powodów, by wytykali mu brak zaangażowania czy zainteresowania, a kiedy okazało się, że Maaka rozmawia z jakąś nieznajomą mu kobietą, westchnął tylko wewnętrznie.
- Pani wybaczy, miło mi – uprzejmie przywitał się z z przedstawioną Evą uściskując wyciągniętą rękę, mimo pozorów, jakie właśnie mógł stworzyć, nie był ostatnim bucem. Ot chwilowa ślepota, którą później będzie sobie wyrzucał przez kolejne kilka dni, za każdym razem czując się jak idiota. Dlatego właśnie nie wychodził zbyt często, kontakty z ludźmi inne niż profesjonalne zwyczajnie mu nie wychodziły, ale mimo tych ułomności nie umknął mu fakt, że Maaka wyraźnie zaakcentowała słowo drogi, przedstawiając go. Miał to być jakiś rodzaj przytyku względem stojącej obok Zakharenko, czy może zdążyła się upić, kiedy nie było go przez te kilka chwil? Bo opcja, że faktycznie mógł stać się w jakiś sposób dla niej ważny zwyczajnie nie przechodziła mu przez myśl.
Dla bezpieczeństwa założył, że Maaka faktycznie wlała w siebie jakieś procenty, a skoro nie odpowiedziała na pytanie, czy chciała brać udział w obdarowywaniu upiornej nauczycielki kwiatami, których pragnęła, postanowił podjąć tę decyzję za nią – zawsze mogła zaprotestować, jeśli bardzo nie chciała tego zrobić.
- My też powinniśmy coś zebrać – powiedział, rozglądając się za czymś, co o tej porze roku mogło się jeszcze uchować na cmentarzu i nie wyglądać jak dekoracja domu strachów, a bardziej jak bukiet. Osłonięte przez saunę kilka sztuk delikatnych, różowych goździków nie było wiechciem, na jakie zapewne liczył duch nauczycielki, ale trochę roślin zebrane tu, trochę tam i mogła się z tego uzbierać sterta. Ostatni wieniec, tym razem bez wstęgi ze starannie wpisanymi literami ostatniego pożegnania.
Maaka Bukharina
Maaka Bukharina
Cmentarz - Page 5 694aa596c2420e1e02ba684017dcf141
Astrachań, Rosja
32 lata
żywiciel
błękitna
bogaty
panna od luster
https://magicznarosja.forumpolish.com/t590-maaka-bukharinahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t657-maaka-bukharinahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t648-maaka-bukharinahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t647-kroplahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f102-posiadlosc-bukharinow

Wto Lis 19 2019, 19:37
Sama czuje się tym wszystkim przytłoczona, ma już aż nadto emocji, widok materializujących się duchów przyprawia ją o kolejne zawroty głowy, gdy podświadomość usiłuje przekonać ją, że głosy słyszane w głowie może właśnie nabierają prawdziwych kształtów. Mimo coraz głębiej przeszywającego ją zimna – nie tyle chłodnej nocy, ale kłębiących się wokół duchów – Maaka niekiedy spogląda uważnie w puste oczodoły przepływających koło niej bladych postaci, jakby starając się w nich dostrzec coś, co pozwoli jej uwierzyć, że właśnie ma do czynienia z jedną z tych osób znanych jej z lustrzanych zaświatów. Ale czy naprawdę chciałaby mieć z nimi do czynienia, stanąć z nimi twarzą w twarz, aby pozwolić, aby tym razem one spojrzały jej głęboko w oczy, przeszywając nie tylko jej ciało, ale i umysł? Otrząsa się z tego zamyślenia, może to za sprawą tego ostatniego zdaje się nie dostrzegać, że introwertyczna strona charakteru Rafaela, z której istnienia mogła przecież zdać sobie sprawę w przeciągu paru ostatnich tygodni, bierze nad nim górę, mimo że zachowuje on zupełnie neutralny wyraz twarzy.
- Ach, tak tylko żartowałam – odpowiada prędko, oblewając się szkarłatnym rumieńcem, co na szczęście powinno ujść uwadze podejrzliwej kuzynce, zważywszy na panujący wokół półmrok. Nawet jeśli dostrzeże na jej twarzy dziwny cień powinna przypisać to raczej skaczącym po wszystkich twarzach odbiciach ognistych płomieni, które zdawały się wykonywać również szalone obroty i taneczne kołowrotki jak niewinni gapie dosłownie chwilę temu zaproszeni do korowodu.
Tak, istotnie, drogi. Rafael w ostatnich tygodniach stał się jej o wiele bliższy niż sam zainteresowany mógłby przypuszczać, jakby fakt, że to właśnie on pomógł jej wydostać się z tamtego świata czynił go odtąd nieodłącznym elementem tej nowej rzeczywistości. Dopiero teraz łączy w głowie wszystkie fakty i dociera do niej, że uwaga o bukiecie, która tak ją rozbawiła, była podyktowana bardziej rozkazem samej Rusudan, a nie chęcią mężczyzny do rozładowania całej tej sytuacji, w której najwyraźniej żadne z nich nie potrafiło się odnaleźć, nie żałując chyba jednak, że stali się jej częścią. Ale może właśnie było tak, jak przypuszczała? Może kobieta za życia naprawdę nie została obdarowana żadnym pięknym bukietem i dzisiejsza noc była jedyną okazją, aby spełnić jej prośbę?
- Tak, tak, masz rację. – Również pochyla się ku ziemi w poszukiwaniu jakiegoś względnie świeżo wyglądającego zielska, także dostrzegając zaskakująco dobrze zachowanych jak na tę porę roku różowe goździki. Gdy udaje im się wspólnie ułożyć z nich coś na kształt drobnego wieńca, posłusznie ruszają za Evą w stronę nawet po śmierci naburmuszonej staruszki.
Vera Karamazova
Vera Karamazova
Cmentarz - Page 5 Giphy
Samara, Rosja
22 lata
błękitna
majętny
studentka kursu prawniczo-administracyjnego (IV rok)
https://magicznarosja.forumpolish.com/t656-vera-karamazova#1098https://magicznarosja.forumpolish.com/t660-vera-karamazova#1149https://magicznarosja.forumpolish.com/t659-vera-karamazova#1148https://magicznarosja.forumpolish.com/t663-eris#1159https://magicznarosja.forumpolish.com/t662-vera-karamazova#1158

Wto Lis 19 2019, 20:18
Uważać na siebie? Jakaś część jej osoby miała ochotę roześmiać się w głos w odpowiedzi na tę radę. Oczywiście nie była ona wcale aż taka trudna do wykorzystania w praktyce. Wystarczyłoby, że Vera postanowiła zdać się na rodzinną mądrość, oddała władzę nad swym losem starszemu pokoleniu rodu Karamazow. Z pasją zabraliby się za planowanie dla niej kolejnych miesięcy, lat, dekad. Nałożyliby na palec obrączkę, wcisnęli między wiecznie uśmiechnięty tłum żon i matek. Zatrzasnęliby drzwiczki złotej klatki, urządzając jej wnętrze według najnowszych trendów, by nic nie mogło pozornie wywołać niezadowolenia z takiego trybu życia.
Ryzyko było konieczne do podjęcia, a ci obawiający się go mogli liczyć ze strony Very jedynie na współczucie. Być może nigdy nie doświadczali oni większych rozczarowań, nie cierpieli niczym osoby z całych sił podążające za nieuchwytnymi marzeniami. Kiedy jednak pewnego dnia spojrzą w przyszłość, a w końcu taki moment nadchodzi w życiu każdego śmiertelnika, dostrzegą jedynie zmarnowany potencjał i niewykorzystane szanse. Zamiast wykorzystać własne zdolności i talenty zagrzebali je, ukrywając przed światem, jakby sami się ich wstydzili. Ona nie zamierzała popełniać tego błędu. Błyszczała w towarzystwie całą swoją osobą, rozwijała podarowane przez los talenty, sięgała chciwie ku wszystkiemu, co oferował jej świat. A gdy pewnego dnia spojrzy za siebie, jeśli w pędzie życia w ogóle znajdzie na to chwile, to dostrzeże jedynie schody po których wspięła się na szczyt.
- Zrobię co w mojej mocy, Pani Profesor - odpowiedziała jedynie nauczycielce, nieco wymijająco.
W następnej chwili wzrok blondynki oderwał się od postaci pedagog, by powędrować ku niebu. Deszcz? Nieszczęście? Niektórzy mogliby doszukiwać się powodów dla takiego rozwoju spraw w bukiecie, który jeszcze przed chwilą trzymała w dłoniach. W zależności kogo by zapytać wrzos mógł znaczyć coś zupełnie innego - powszechnie panowało przekonanie o jego właściwościach przyciągania nieszczęść, a nawet śmierci. Z drugiej strony byli i tacy, którzy kojarzyli go z umiejętnością zachowania równowagi duchowej, ostrzeżeniem przed zatraceniem się w emocjach. W końcu tajemnice. Wszystko to mogło dotyczyć jej osoby, niezależnie czyją interpretacją by się nie kierowała. Słowa Tanasevicha doleciały do niej już dość przytłumione, ale wystarczyły, by ponownie postawić ją w stan gotowości. Co prawda duża część nocy była już za nimi, ale pozostało jeszcze nieco czasu do zakończenia obrzędów.
Grisha Mitrokhin
Grisha Mitrokhin
Cmentarz - Page 5 L8NoPcA
Kisłowodzk, Rosja
29 lat
błękitna
bogaty
rzeczoznawca majątkowy, polityk
https://magicznarosja.forumpolish.com/t553-grigory-mitrokhinhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t560-grisha-mitrokhin#792https://magicznarosja.forumpolish.com/t564-grisha-mitrokhin#810https://magicznarosja.forumpolish.com/t569-elbrushttps://magicznarosja.forumpolish.com/t557-grisha-mitrokhin

Wto Lis 19 2019, 20:45
Matka nie wierzyła, że Szura umarł. Powtarzała tylko „nie” i „nie”, odwracała się i odchodziła, gdy zaczynali mówić o pogrzebie. Lisa płakała, nie rozumiejąc chyba do końca ostateczności odejścia brata. Obie powinny stać teraz na cmentarzu, z Grishą albo zamiast niego i patrzeć w twarz Alexandra, który należał już do innego świata. Chyba nie był lepszy niż ten ziemski, skoro zaledwie miesiąc tam skłonił dumnego jak nikt Mitrokhina do przeprosin i niezawoalowanych śmiechem próśb o wybaczenie.
Grisha nie był pewien, czy widział go kiedyś tak zrozpaczonego.
- A co ja ci mam do wybaczania. – odrzekł chłodno, nie pytając nawet, która wina największym ciężarem zalega Alexandrowi na sercu. Zamiast słów, oczy przekazały to, co miał na myśli. Spojrzenie Grishy osiadło na Hersilii, nieugiętej przed widokiem resztek swego męża, przed pamięcią o trudnym życiu z nim.
Zawsze widział ją z daleka, nawet kiedy stała tuż obok, jej prawdziwe rysy się zamazywały, a na ich miejsce przychodziły złudzenia. Podobnie, Alexandr był równie daleko od niego, i to całymi latami powiększał dzielący ich dystans. Gorzkie są wojny pośród braci, ale każda z nich prędzej czy później musi skończyć się rozejmem. Grisha przestał wojować pierwszy, rywalizacja z Szurą nigdy nie miała wielkiego sensu. Najmłodszy Mitrokhin nie mógł poza tym znieść choćby myśli o marnowaniu swej cennej energii na toczenie bitwy z góry przegranej.
Latami, gdy porównywano go do ojca i starszych braci, przywykał do porażki. I choć to oni wciąż go zwyciężali, Grisha nadal był coś winien każdemu, nawet śmierć nie anuluje niektórych długów.
- Wypiję. – takie prośby mógł spełniać zawsze. Choćby kłócili się z sobą zażarcie całymi tygodniami, do butelki – gdy było trzeba – umieli usiąść bez szemrania i w prawdziwie braterskiej komitywie ją opróżnić. Nic dziwnego, że akurat za tym Szura tęsknił; najmłodszy brat nie spędził z nim wielu szczęśliwych chwil. Wypełni polecenie Alexandra, ale na przebaczenie cień następcy nestora będzie musiał jeszcze poczekać. Jeszcze nie całkiem żal Grishy przeistoczył się w obojętność. Nie przeszkadzało mu, by brat przychodził w następne Dziady i kolejne po nich – i tak się jeszcze wszyscy spotkają, równie dobrze mogą w międzyczasie zobaczyć się co jakiś czas.
Lev Abramov
Lev Abramov
Cmentarz - Page 5 AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Wto Lis 19 2019, 20:51
Niechętnie rozwarstwiał przeszłość; niszczył jej zasklepioną warstwę, przykrytą strupem pozorów obojętności. Widmo Sologashvili, niestety, wydobywało na zewnątrz echo odległych zdarzeń. Gorycz niezrozumienia, odcięcie się od rodziny oraz stopniowe kroki korytarzem sekretów - wolał nie przywoływać dawnego siebie. Obecnie czuł błogą wolność albo przynajmniej wspaniałe, złudne jej przeświadczenie. Nie wracał, równie często, do rodzinnego domu, murów gdzie czekał jego fałszywy ojciec. Nie musiał znosić rozczarowania brata, ani spojrzenia matki, która milczała, troskliwa choć przeraźliwie bierna. Nie znosił analizować życia, zagłębiać się w morze przeklętych lat, których wyrywki zaczęły natrętnie dryfować mu w głowie. Na całe szczęście, większość ludzi splatała jedynie słodka niewiedza. W oczach zdecydowanej większości był tylko charyzmatycznym pianistą i nikim więcej. Na zewnątrz, mógł w zupełności swobodnie odgrywać rolę, pokazać stronę możliwie najlepszą, urzekającą. Wywierać dobre wrażenie.
- Wszystkie są wyjątkowe - odpowiedział Svetlanie. Ile dusz, tyle też wcieleń Dziadów. Żaden z przeprowadzanych obrządków nie zlewał się w powtarzalność - nie, tutaj schemat był zbyt odległy, niemal nieosiągalny. Niepokój, trudność przewidywania, nierozjaśniony cień zwątpień kłębiły się na cmentarzu. Domyślał się, jednak, że uroczystość nie jest wpisana w jej powściągliwą naturę, skłonną uciekać jak nimfa; sam, z wielkim trudem, przedzierał się przez kolejne z jej grubych barier. Wkrótce ruszył, razem z kobietą w kierunku poszukiwania kwiatów. Zanurzył się w gąszcz alejek, na moment odłączając się wzrokiem i myślą od zgromadzonych - poruszonych przybyciem kolejnych, paradoksalnie wręcz materialnych duchów. Oboje, w przypływie instynktu zatrzymali się tuż przy barwnych, niezwykle kuszących kwiatach.
- Ładne - skomentował, przez dłuższy moment lustrując ich kompozycję; schronienie które znalazły blisko zapomnianego nagrobka. - Zbyt ładne? - dopytał. Zawahał się, nie chcąc, aby decyzja o ich zerwaniu była wyłącznie jego prędkim odruchem. Swoje spojrzenie zatrzymał na twarzy Svetlany, zupełnie, jakby już z niej - bez słów - chciał odczytać odpowiedź.
(Chmury zakryły niebo.
Przeczucie dźgnęło ponownie).
Sponsored content


Skocz do: