|
|
|
|
|
Wto Cze 25 2019, 01:11 | | Sala nr 15 W sali znajduje się szereg łóżek zasłoniętych jasnymi kotarami oraz nocnych szafek z lampką. Wyraźnie widać starania pielęgniarek, które starają się dbać, by w pomieszczeniu panowała przytulna i przyjazna atmosfera. Na kafelkowanych ścianach znajdują się pojedyncze obrazy przedstawiające głównie krajobrazy oraz martwą naturę. Pokój jest utrzymany w białej kolorystyce, w powietrzu zaś unosi się delikatny zapach lekarstw. |
| |
|
Nie Mar 08 2020, 22:05 | | 31.12.1997 Vadim Dolohov obawiał się najgorszego. W jego karierze magomedycznej nie było jeszcze tak niepokojącego przypadku jak ten dzisiejszy, który ostatecznie zmusił go do wezwania do Hotynki specjalistów z niemal wszystkich dziedzin. Owszem, udało mu się przykładowo opanować epidemię smoczej ospy jeszcze przed narodzinami swoich dzieci, zdarzyło mu się też niejednokrotnie trafić na objawy nieznanych chorób, ale z czymś takim ordynator Dolohov nie miał wcześniej do czynienia. Całe szczęście, że do tej pory zarażonych nie było zbyt wielu; niemniej jednak nie mieli pewności, czy przypadkiem sytuacja się nie pogorszy i czy będą w stanie ją długo kontrolować. Dlatego czekał, aż wszyscy wezwani zbiorą się we wskazanym miejscu, cierpliwie stojąc w pobliżu swojego zastępcy, z którym w międzyczasie zamienił kilka słów. Kiedy magomedycy wreszcie stanęli przed jedną z zapełnionych sal, w której leżeli czarodzieje z podobnymi objawami, był to znak, by oficjalnie rozpocząć spotkanie. W końcu nie chciał się ani powtarzać, ani przerywać swojej wypowiedzi z powodu spóźnialskich pracowników. Dolohov odchrząknął znacząco, by uspokoić zgromadzonych tu ludzi i rozpocząć swoją wypowiedź. Nie miał dla nich dobrych wieści, co mogli wywnioskować z jego wiadomości. - Jak wiecie, sytuacja już teraz jest napięta. Mamy sporo pacjentów, umieszczonych w salach wedle intensywności objawów, które są niepokojące i mogą świadczyć o raczkującej epidemii. Dlatego trzeba ją zwalczyć w zarodku. Zaraz podzielę was w grupy i wyznaczę do poszczególnych pacjentów. Macie trzy zadania, jakimi jest spisanie objawów, próba ich zmniejszenia lub nawet zniwelowania, a także przeprowadzenie wywiadu z pacjentem. Musimy wiedzieć, co ich łączy: czy pracowali w konkretnym zawodzie, czy byli w tym samym miejscu, z czym potencjalnie niebezpiecznym mogli mieć styczność. W skrócie wszystko, co może nam wskazać przyczynę tego kryzysu. – Po tych słowach Dolohov zamilkł na moment, jakby chciał się upewnić, że wszyscy go słuchają, a w sali panuje bezwzględna cisza wskazująca na skupienie. – Alchemicy pójdą ze mną do laboratorium tworzyć niezbędne na dany moment lekarstwa. Najmłodsi stażyści za to zostaną oddelegowani do roli posłańców, ułatwiając komunikację między salami i przekazując utworzone medykamenty. – Zaraz po tym wyjął listę, by odczytać nazwiska lekarzy tworzących zespoły, które miały ze sobą współpracować przez następnych parę godzin. - Anton Gorodecki, Mikhail Abramov, Jullian Vankeev, sala nr 25, interesuje was pacjent Vyesniy Ivanovich Novgrodsky. Artemi Kuragin, Ariadne Zakharenko, zajmiecie się pacjentem Vladimerem Zurabiani, sala nr 15. Zina Petrova i Sarnai Barga, wasza pacjentka to Tsvetelina Varfolomeievna Pozharska w sali nr 20. – Vadim Dolohov jeszcze przez dłuższą chwilę dzielił zgromadzonych magomedyków na grupy i wysyłał ich do różnych sal, ale ci najbardziej zainteresowani już tego nie słyszeli, w mig rozchodząc się w wyznaczonych przez niego wcześniej kierunkach. Na końcu, gdy zostali sami alchemicy, zgarnął ich szybko do laboratorium, aby osobiście nadzorować ich pracę. Artemi Kuragin i Ariadne Zakharenko: sala nr 15Zina Petrova i Sarnai Barga: sala nr 20Anton Gorodecki, Mikhail Abramov i Jullian Vankeev: sala nr 25Marisha Dolohova i Vadim Dolohov: laboratoriumWszystkich uczestników misji bardzo proszę o odpis do 11 marca do 22:00.
Ostatnio zmieniony przez Weles dnia Czw Mar 12 2020, 23:57, w całości zmieniany 1 raz |
| |
Archangielsk, Rosja 31 lat cień błękitna majętny magomedyk sądowy w szeregach Białej Gwardii, koroner |
Sro Mar 11 2020, 10:40 | | Już zdążyłem przyzwyczaić się do otrzymywania nagłych wezwań. Mój sen stał się lekki, jakbym podświadomie akceptował fakt, że nagła wiadomość może dotrzeć do mnie o każdej porze dnia i nocy. Jednak od dawna żadna z nich nie dotyczyła Hotynki. Wzywano mnie do nagłych zgonów, sekcji zlecanych w ramach postępowania przy podejrzeniu popełnienia przestępstwa, nierzadko pojawiałem się na miejscu prawdopodobnej zbrodni dokonując oględzin zwłok, pobierając pierwsze próbki, oceniając położenie ciała i przygotowując dowody, które wykorzystywałem na kolejnych etapach przeprowadzanej sekcji i samego śledztwa. Były to czynności, które już od dawna weszły mi w krew. Pojawienie się przy oknie jednej z sów należących do Gwardii sprawiało, że automatycznie sięgałem po płaszcz. Od lat nie miałem bezpośredniego kontaktu z Vadimem Dolohovem. I owszem, niekiedy pojawiałem się na oddziałach Hotynki, wspomagając w pracy innych magomedyków, jednak jak dotąd nigdy nie otrzymałem od niego listu. Pamiętam, że bardzo niechętnie przyjął informację, że postanowiłem nadać swojej życiowej drodzy zupełnie inny kierunek niż to dotychczas planowałem i zamiast kariery magicznego psychiatry wybrałem dla siebie pracę w Białej Gwardii, aby w jej szeregach pełnić rolę magomedyka sądowego. Pragnąłem badać okaleczone ciała, nie umysły. Jego reakcja była chyba czymś więcej niż tylko rozczarowanie, Dolohov był najzwyczajniej w świecie zawiedziony. Właśnie dlatego wiem, że skoro postanowił także i mnie powiadomić o niespodziewanej sytuacji w Hotynce, to sprawa musiała być naprawdę poważna. Nie zamierzałem się wykręcać, kręcić nosem, czy poddawać całą sytuację własnemu osądowi. Stawiłem się w szpitalu o wskazanej porze, a moja wysoka sylwetka wyrastała ponad zgromadzonych w korytarzu lekarzy, praktykantów, stażystów i jak się okazało także alchemików. Rozglądam się wokół po wyczytaniu mojego nazwiska, szukając w tłumie postaci Ariadne. Najwyraźniej nawet i w murach Hotynki mieliśmy połączyć siły i razem ocenić stan przydzielonego nam pacjenta. - Widzisz, nawet tutaj jesteśmy na siebie skazani – mówię, skinąwszy jej głową na powitanie i uśmiechając się lekko. Ruszam posłusznie w stronę sali numer piętnaście, zgarniając po drodze kilku stażystów. Zanim sięgam po tabliczkę zawieszoną u wezgłowia łóżka chcąc zapoznać się z informacjami o pacjencie, nakładam na twarz jedną z maseczek znajdujących się przy wejściu do sali. W końcu sami nie chcemy ryzykować, a skoro pacjent wykazuje objawy zarażenia nieznanym wirusem, to lepiej się zabezpieczyć. Zerkam w jego stronę, starając się dostrzec na jego twarzy i ciele jakieś oznaki choroby. Jednak na pierwszy rzut oka mężczyzna wydaje się całkowicie zdrowy. - Mam przyjemność z pan Vladimirem Zurabianim, jak mniemam? Nazywam się Artemi Kuragin. Wraz z moją koleżanką, Ariadne Zakharenko zajmiemy się dzisiaj pańskim przypadkiem - mówię, wciąż studiując kartę pacjenta. Po krótkiej chwili wyciągam ją w stronę Ariadny. Poranna wiadomość od Dolohova wydawała się naprawdę niepokojąca. Jeśli rzeczywiście podejrzewał, że z całej sytuacji mogła wyniknąć epidemia, należało skrupulatnie przyłożyć się nie tylko do przeprowadzenia wywiadu, ale i postarać się wyciągnąć na jego podstawie odpowiednie wnioski. Tak dawno nie miałem do czynienia z żywymi pacjentami, że z ulgą przyjąłbym obecność jeszcze jednego, bardziej doświadczonego magomedyka. Nie mogę jednak zacząć narzekać. |
| |
Sewastopol, Ukraina 23 lata błękitna zamożny stażystka, przyszły magomedyk sądowy |
Czw Mar 12 2020, 20:31 | | Wargi stłamszone ma w cienką linię; warownię swego milczenia. W myślach przemierza, ponownie przez szereg treści otrzymanego listu. Nadawca, podobnie jak przekaz, wzbudziły w niej zaskoczenie, pierwotne, pospiesznie rzucone nonsens, później ostygłe w spokój oraz przyznanie racji. Nie jest szczęśliwa; z drugiej strony rozumie, jak silny, miażdżący musiał nastąpić kryzys, skoro wpływ Dolohova dociera do Białej Gwardii, do specjalności dość osobliwej, o jakiej lepiej nie mówić przy obecności pacjentów. Zbliża się do szpitala, nadal nie otrzepała z murów placówki niechęci. Wszyscy, jednogłośnie wmawiali, że tutaj powinna zostać: przemiłą, młodą lekarką, roztaczającą opiekę nad przypadkami lekkimi, nad dziećmi, nieobciążona zanadto szpetotą kąsanych silną chorobą ciał. Ilekroć gościła w tym miejscu, krążyła wśród korytarzy, pachnących od różnych mikstur, słyszała rozczarowanie, dźwięczące w głosach jej bliskich, raniące, irytujące jak kakofonia. Nie nadajesz się. Magomedyk sądowy? Twoje miejsce powinno być tutaj. Jeszcze możesz zawrócić - jesteś tylko stażystką, prawda? Zawróć. Zmień zdanie. Zawróć. Przybywa na zgromadzenie i zatrzymuje ścieżkę swojego wzroku na znanej jej doskonale twarzy; zresztą niezwykle łatwej do dostrzeżenia. Kuragin. Doktor Kuragin. Odpowiada mu: uśmiech w zamian za uśmiech, nieznaczny, jakby konspiracyjny. Dolohov zaczyna mówić, rozdziela swe polecenia, nakreśla (chociaż niejasno) im sytuację. Z drugiej strony, Zakharenko ocenia, to lepiej. Nie mogą, nade wszystko, przedwcześnie się sugerować. W milczeniu, podąża posłusznie do wyznaczonej sali. Razem z Kuraginem, na samym wstępie, dokonują czynności zapobiegawczych. Nie mogą ryzykować zarażeniem, ani, co za tym idzie, rozprzestrzenianiem wirusa. Nie mogą również pogorszyć stanu chorego. Maseczki są niewygodne, ale zarazem konieczne. Spogląda na kartę pacjenta, podobnie jak przełożony, który swą funkcję - najwyraźniej - zachował poza rutyną, doświadczaną w sądowo-medycznych sprawach. Obserwuje mężczyznę. Pierwsze wrażenie może być cenną wskazówką. - Kiedy zaczęły się u pana objawy? - zadaje pacjentowi pytanie, ogólne, dziesiątki-setki razy powtarzane na studiach. Od czegoś należy zacząć. Chaos nie był ich sprzymierzeńcem, wyszczerzał w ironii zęby.
Ostatnio zmieniony przez Ariadne Zakharenko dnia Pią Cze 19 2020, 22:37, w całości zmieniany 1 raz |
| |
|
Czw Mar 12 2020, 23:31 | | Vladimer Zurabiani był młodym, dwudziestokilkuletnim Gruzinem, do tego całkiem przystojnym i w dobrej formie. Smagła twarz, ciemne włosy i brązowe oczy były bardzo charakterystyczne dla rejonu jego pochodzenia, ale młodzieniec od kilku miesięcy mieszkał w Rosji. Kiedy do niego weszliście to dalibyście głowę, że wszystko jest z nim w najlepszym porządku. Na wasz widok uśmiechnął się do was nieśmiało, choć bardziej jakby chciał dodać otuchy sobie niż wam. Ten uśmiech trwał jednak podejrzanie krótko, jakby coś działo się z jego mięśniami mimicznymi. - Vladimer - poprawił cię, Artemi, z udawaną wesołością. Na co dzień chłopak był lekkoduchem i sam przed sobą nie chciał przyznać, że ta cała sytuacja coraz bardziej go przerażała. Nie spodziewał się, że spotka go coś takiego. Za to nad twoim pytaniem, Ariadne, chwilę się zastanowił. - Coś się zaczęło chyba koło dwóch tygodni temu, tak mi się wydaje. Myślałem, że to minie, ale zacząłem gorzej widzieć, nie wiem czemu. A potem wzięli mnie na obserwację - Vladimer wydawał się dość gadatliwy, ale czy wam to pomoże? A może wręcz zbije z tropu, bo skieruje wasze umysły na niewłaściwe tory? - Czy coś jest nie tak? Złapałem coś bardzo złego? - koniec końców dał się opanować niepokojowi, który w nim siedział od dłuższego czasu. Widać było, że jest naprawdę przejęty, choć długi moment z tym walczył. - Mama się o mnie martwi, nie pozwolili mi wysłać do niej listu. Pewnie bardzo się martwi - spojrzał błagalnie. Może to wasze maseczki go wystraszyły? Mimo całej sytuacji patrzył na was z nadzieją, wyczekując dobrych wieści. Proszę o odpis do niedzieli, 15 marca do 22:00. |
| |
Archangielsk, Rosja 31 lat cień błękitna majętny magomedyk sądowy w szeregach Białej Gwardii, koroner |
Nie Mar 15 2020, 08:44 | | Układam usta w przepraszający uśmiech, kiedy pacjent poprawia mnie, gdy nieco przekręcam jego imię. Zdarza się, myślę. Przyglądam się mężczyźnie uważnie, w pierwszej chwili nie dostrzegając żadnych zewnętrznych oznak choroby. Dopiero jego uśmiech, nieco wykrzywiony, jakby zastygły w połowie wykonywanego gestu, na dłużej przyciąga mój wzrok. - Od dawna ma pan takie zaburzenia? - Wskazuję dłonią na własną twarz w okolicy ust. - Mimiki? - pytam, zbliżając się w jego stronę. Przypuszczam, że nagłe drgania mięśni i ich znaczne osłabienie charakterystyczne dla tego rodzaju zaburzeń, także mogło ostatnimi czasy wzbudzić jego niepokój. Uważnie wysłuchuję wszystkich informacji, których udziela Ariadnie. Gadatliwość pacjentów może być bardzo pomocna, jednak dobrze zdaję sobie sprawę, że nie we wszystko należy pacjentom wierzyć. Niektórzy z nich mają skłonność do podkoloryzowania swoich objawów, inni przemilczają niektóre fakty, które albo wydają im się zbyt wstydliwe, albo po prostu nieistotne. Może właśnie dlatego wolę współpracować z martwymi, nie żywymi. Nie muszę nikogo ciągnąć za język, pracuję we własnym, ściśle określonym rytmie, metodycznie badając każdą partię ciała w poszukiwaniu nieprawidłowości. - Na razie proszę nie wpadać w panikę, na ten moment powinien pan zachować spokój. Oczywiście zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby jak najszybciej postawić panu diagnozę. Jak długo utrzymywały się problemy ze wzrokiem? - Przerywam na moment, sięgając po różdżkę schowaną w kieszeni szpitalnego kitla. - Pobierzemy teraz panu próbkę krwi, dobrze? Któryś ze stażystów od razu zaniesie ją do naszych alchemików, to pozwoli nam wykluczyć niektóre choroby. - Sięgam po fiolkę znajdującą się na tacy na metalowym stoliku stojącym nieopodal łóżka. - Krvispla.
Ostatnio zmieniony przez Artemi Kuragin dnia Nie Mar 15 2020, 09:01, w całości zmieniany 6 razy |
| |
|
Nie Mar 15 2020, 08:44 | | The member ' Artemi Kuragin' has done the following action : Kostki
'k50' : 19 |
| |
Sewastopol, Ukraina 23 lata błękitna zamożny stażystka, przyszły magomedyk sądowy |
Nie Mar 15 2020, 20:23 | | Mają szczęście w nieszczęściu, ocenia w myślach Ariadne, kiedy przygląda się i sporządza nieznaczne szkice spostrzeżeń. Nie zgromadziła ich wiele: pacjent jest w stanie dobrym, w kontakcie, mają sposobność prześledzić całość dokładnie, względnie też bez pośpiechu. Inne zespoły mogły natrafić na pełen rozkwit objawów. Młodzieniec zdaje się współpracować, co również, Zakharenko odbiera za dobry znak. Zarówno jej, jak samemu Kuraginowi (z całym szacunkiem) brakuje większych doświadczeń w czysto klinicznych kwestiach. Nie jest to jednak chwila, by załamywać ręce, rzucić niemal bezczelne to przecież nie moja sprawa i udać się w swoją stronę. Muszą przedzierać się przez labirynt niewiedzy. Spokój, czujność i co istotne skupienie, jasność umysłu, mogą ich uratować. – Czy oprócz gorszego widzenia, miał pan inne dolegliwości? Zmęczenie? Bóle? – dopytuje ponadto, w stosownej chwili; nie chce przerywać przełożonemu, pozwalając mu zadać każdą, nurtującą wątpliwość. Zbieranie wywiadu z pacjentem to etap równie kluczowy co uciążliwy i wbrew pozorom też trudny - należy błądzić, należy szukać, należy łudzić się, że odpowiedź okaże się zgodna z prawdą. Jeszcze pamięta wszystko, dokładnie, jakby wciąż znajdowała się pośród grupy studentów. Jakby nadal krążyła, rozczarowując wszystkich swoją niezmienną decyzją. Podaje krew na badania przychodzącemu stażyście. W jednym, na samym wstępie są zgodni - widzieli pewną nieprawidłowość w uśmiechu swego pacjenta. Ariadne odczuwa cierpki smak tymczasowej klęski, że nie przyjrzała się młodzieńcowi dokładniej - w tej określonej chwili. Ma problem jeszcze ocenić, co konkretnie zdołało wzbudzić w niej podejrzenia. Zamierza naprawić błąd. – Proszę zmarszczyć czoło, zamknąć oczy, uśmiechnąć się do nas i wyszczerzyć zęby – wydaje pacjentowi polecenia. Skoro oboje odczuli pewien niepokój, związany z twarzą chorego, może banalne w pierwszym wrażeniu badanie zdoła ich naprowadzić. |
| |
|
Pon Mar 16 2020, 17:19 | | Vladimer nie był zły za przekręcenie imienia. Był przyzwyczajony, że dla Rosjan może ono brzmieć inaczej. O wiele bardziej go martwiły choćby maski na twarzach badających go osób, jakby złapał coś bardzo zaraźliwego. Słysząc pytanie westchnął przeciągle, przypominając sobie fakty. - Od pięciu dni chyba. A potem się tu zgłosiłem, dostałem jakieś lekarstwa i wzrok mi się pogorszył, podobno jakoś od nich, ale jakoś nie czuję się bardzo chory - przyznał, patrząc niespokojnie na magicznie przywołaną igłę, która pobierała mu krew. - Co pan i pani myślicie, mam jakąś niebezpieczną chorobę? - był młodym chłopakiem, pełnym życia i werwy. Nie chciał umierać, przynajmniej nie przed zabraniem swojej dziewczyny do Meksyku. Wyjazd tam był od dawna ich marzeniem. - W sumie to często mrowią mnie palce i policzki. I czasami nóg nie czuję, jakbym długo na nich leżał i krew nie dopływała. Muszę wtedy czekać, by jakikolwiek ruch nimi wykonać. Dobrze, że nie złapałem grypy żołądkowej z tej okazji, bo bym musiał mieć pod ręką kaczkę i wiadro - zaśmiał się nerwowo. W międzyczasie posłaniec odebrał od was próbkę krwi i przekazał ją do laboratorium, które miało zbadać wszystko, co na tę chwilę było możliwe. Nie wiecie jednak jak szybko pojawią się wyniki. W międzyczasie wasz pacjent z Gruzji podniósł rękę ze słowami: - O, teraz też mnie mrowią i ciężej mi się je zgina - wyciągnął ją w waszym kierunku za nic mając bezpieczną odległość konieczną, by nie zarażać innych. Albo o niej nie wiedział. Świadomość społeczeństwa raczej za duża nie była. Słysząc polecenie Zurabiani problemów nie robił, a przynajmniej na ile mógł, tak je wykonywał. Widząc jego marny wysiłek wiedzieliście już, że chłopak przed wami ma zniesienie mimiki, a jakby tego było mało, zrobił mu się chwilowy zez, który utrzymał się dłuższą chwilę po próbie wyszczerzenia się. Kolejny objaw, przypadek, a może coś, co trwa dłuższą chwilę? Proszę o odpis do czwartku, 19 marca do 22:00. |
| |
Archangielsk, Rosja 31 lat cień błękitna majętny magomedyk sądowy w szeregach Białej Gwardii, koroner |
Czw Mar 19 2020, 19:54 | | Na moment zapominam, że mam na twarzy maseczkę i dopiero dostrzegając strach w jego oczach, zdaję sobie sprawę, że może wyglądać nieco przerażająco, a młodzieniec nawet nie dostrzegł mojego wcześniejszego uśmiechu. Mam nadzieję, że przynajmniej w okolicach oczu pojawiły się lekkie zmarszczki świadczące o tym, że i kąciki moich ust lekko uniosły się ku górze. Choć czy w podobnym stanie, zwróciłby on uwagę na coś tak nieistotnego? O jego zdenerwowaniu świadczy nie tylko błądzące między mną a Ariadną spojrzenie, ale i wyraźna gadatliwość i ukryty w jego wypowiedziach niepokój. - Na razie nie proszę się przede wszystkim za bardzo nie denerwować, choć zapewne powie pan, że łatwo mi mówić. Po badaniach poproszę jednego ze stażystów, aby wysłał list do pańskiej matki. Powiadomimy ją, że znajduje się pan na obserwacji. Chciałby pan coś jeszcze jej przekazać? - pytam, notując w pamięci tę obietnicę. Skoro tak naprawdę sami nie wiemy z jaką chorobą mamy do czynienia, a objawy na ten moment nie przywodzą na myśl żadnej znanej nam choroby, to lepiej zawiadomić rodzinę choćby o samym fakcie pobytu Vladimera w szpitalu. Ja sam wolałbym wiedzieć, gdyby któryś z moich bliskich szukał pomocy w Hotynce. - Czy może robił pan ostatnio coś, co nie przystaje do normalnego trybu życia, który pan prowadzi? Zjadł pan coś nowego, odwiedził jakieś nowe miejsca? A może pojawiły się u pana jeszcze jakieś inne dolegliwości? Czy coś przychodzi panu do głowy? – pytam, starając się natrafić na jakiś trop, doskonale wiem, że tak naprawdę to trochę jak szukanie igły w stogu siana. Coś, co dla nas może być bardzo istotne, dla pacjenta może stanowić błahostkę, o której zupełnie nie warto wspominać. Na myśl przychodzi mi także zaklęcie Vadesta lokalizujące uszkodzony organ, może to ono dostarczy nam jakieś wskazówki, zasugeruje z czym możemy mieć do czynienia? – Vadesta – wypowiadam twardo. |
| |
|
Czw Mar 19 2020, 19:54 | | The member ' Artemi Kuragin' has done the following action : Kostki
'k50' : 14 |
| |
Sewastopol, Ukraina 23 lata błękitna zamożny stażystka, przyszły magomedyk sądowy |
Pią Mar 20 2020, 21:13 | | Wyjmuje zbłąkaną kartkę, którą, złożoną na cztery części wcisnęła zapobiegawczo do jednej z kieszeni fartucha. Spisuje, pospiesznie, niezbyt zadbanym pismem ulotność myśli i streszcza słowa pacjenta. Podczas wykonywanych sekcji, zawsze, skrupulatnie notują każde ze swoich odkryć, każde, choćby nieznaczne odstępstwo, budzące ich podejrzenia. Zebrany chaos może się wkrótce przydać. Jej przełożony dokłada starań, by uspokoić pacjenta, co Zakharenko wysłuchuje pełna uznania. Empatia oraz pielęgnowanie relacji z chorym, są fundamentem współpracy - i w jej przypadku, zarazem wielką bolączką. Jest przecież zbyt bezpośrednia oraz praktyczna, co zwykle przechodzi również na zawodową sferę. A jednak - wspomina inne objawy. Większość pacjentów, tak długo, jak zdoła sięgać pamięcią, nie opowiada o wszystkim przy pierwszym z zadanych pytań. Cień nieznacznego uśmiechu (nie) ujawnia się na jej twarzy; dzięki włożonej maseczce może pozwolić sobie na drobną skazę na chłodnym, profesjonalnym podejściu. – W takim razie – decyduje się drążyć – chcąc podsumować, ma pan problemy z wykonywaniem ruchów... które pojawiają się nagle i ustępują później na jakiś czas? – Pragnie uniknąć błędów w interpretacji; niedbałość to karygodny błąd w sztuce. W chwili, gdy Gruzin oznajmia napad drętwienia, w spojrzeniu Zakharenko iskrzy się nietłumiona ciekawość. Zakłada rękawiczki oraz podchodzi bliżej - w chwili obecnej było miejsca na dystans. Doktor Kuragin, z całą pewnością zna doskonale ten odruch; jeśli coś ją zajmuje, zmierza natychmiast, rzuca się jak drapieżnik na daną sprawę. – Przyjrzę się pana ręce – zapowiada. – Druga pana też mrowi? – dopytuje; symetria lub brak symetrii może być cenną poszlaką. Ogląda samą kończynę, ocenia i porównuje ją z drugą stroną. Sprawdza napięcie mięśni; bada ruchomość, zarówno bierną, jak tą z udziałem pacjenta. Objawy, które reprezentuje, wydają się jej związane z układem nerwowym. Wcześniejsza nieprawidłowość wśród mięśni ocznych, podsyca jej podejrzenia. Na razie jednak, kolejne pytania, zadane przez doktora Kuragina, mogą przybliżyć ich do sukcesu; podobnie jak wymówione zaklęcie. |
| |
|
Sob Mar 21 2020, 13:34 | | Młodzieniec chwilę myślał nad odpowiedzią. Co jeszcze mógł przekazać swojej rodzicielce? - Tak. Proszę przekazać, że czuję się dobrze, że z moją dziewczyną nic nie jest i że ją odwiedzę jak tylko z tego wyjdę. A, i niech pamięta brać leki na pamięć. - Wyglądał, jakby jeszcze chciał coś dodać, ale zrezygnował. To i tak było raczej dużo informacji, a on nie chciał nadużywać waszej uprzejmości. Uważał, że i tak niepotrzebnie tu siedzi, bo pewnie teraz w pracy nie będą chcieli mu zapłacić, skoro siedział bezczynnie w Hotynce. - Nie, wcale. Jak zawsze pracowałem w stajniach w Kazaniu, bo wie pan, pani w sumie też, chciałem kiedyś zostać dżokejem, ale skończyło się na sprzątaniu stajni i zajmowaniu końmi, bo skoro nie mogę jeździć to chciałem chociaż zajmować się tymi najlepszymi. I nagle, tak bez powodu zaczęły się u mnie problemy. Może to przez panią Tsvetelinę Varfolomeievną, słyszałem, że też tu jest. Wysłali ją na badania przede mną, bo gorzej się czuła i może mnie czymś zaraziła, ale nie wiem - wzruszył ramionami. Mieliście wrażenie, że jakby go dobrze zagadać, to opowiedziałby wam całe swoje życie. Twoje zaklęcie, Artemi, niestety niczego nie wykryło. A może właśnie na szczęście. Gdyby coś wykazało, to z chłopakiem zapewne byłoby bardzo źle. Za to na twoje pytanie, Ariadne, odpowiedział bez zawahania: - W sumie jak pani tak to powiedziała to stwierdzam, że nie ująłbym tego lepiej. To jest strasznie irytujące. Czy to możliwe by czasami mi krwi brakowało i mi nie dopływała? - Chłopak był chyba mocno zaintrygowany tą kwestią i wyraźnie czekał na wyjaśnienie. - Szczerze mówiąc nie. Druga jest w normalnym stanie, bo tak się mówi, co nie? - Zaczynacie mieć powoli dość waszego pacjenta, czy jednak doceniacie, że nie musicie go ciągnąć za język? Proszę o odpis do poniedziałku, 21 marca do 22:00. |
| |
Archangielsk, Rosja 31 lat cień błękitna majętny magomedyk sądowy w szeregach Białej Gwardii, koroner |
Pon Mar 23 2020, 18:03 | | Marszczę lekko brwi, zastanawiając się nad dalszymi działaniami, które należałoby podjąć. Potrząsam głową, może z ulgą, może lekko zaintrygowany, gdy rzucone przeze mnie zaklęcie nie wykazuje żadnych gwałtownych zmian wewnątrz organizmu pacjenta. Również wciągam na dłonie rękawiczki i przystępuję do chłopaka od drugiej strony łóżka, uważnie obserwując jego reakcje na wykonywane przez Ariadnę gesty. Obserwuję jej ruchy, skupienie malujące się na twarzy. Rozpoznaję ten wyraz, rysy wyostrzają się, zaangażowania znajdującego swoje odzwierciedlenie w lekko zmarszczonych brwiach i nagle napiętej skórze na czole. Ariadna wpadła na jakiś trop. - Czyli inne osoby z pańskiego otoczenia miały podobne objawy? Także mieli problemy ze wzrokiem, czuli mrowienie? – Czy to możliwe, żeby zaraził się od któregoś z nich? Znowu oddalam się od łóżka, ponownie przebiegając wzrokiem wszystkie informacje, które zostały wpisane do karty, odtwarzam w głowię listę wszystkich przytoczonych przez pacjenta objawów. Młodzieniec jest gadatliwy, udzielił nam wielu mniej lub bardziej przydatnych informacji, zastanawiam się więc, czy naprawdę będziemy w stanie dowiedzieć się od niego jeszcze czegoś więcej, czy nie posiadamy już wystarczającej wiedzy, aby oddalić się w stronę innych lekarzy, aby zdać im raport z przeprowadzonego wywiadu. Chłopak nie wygląda, jakby za chwilę miały pojawić się u niego jakieś gwałtowniejsze symptomy, wiem jednak, że pozorom nie należy ufać. Podchodzę do pacjenta po raz kolejny, wykonując podstawowe badania, te, które i tak ktoś zapewne wykonał mu, gdy trafił na Oddział Pierwszej Pomocy. Sprawdzam węzły chłonne, zaglądam do gardła, wykonuję wszystkie podstawowe czynności. Nie dostrzegam niepokojących zmian. |
| |
Sewastopol, Ukraina 23 lata błękitna zamożny stażystka, przyszły magomedyk sądowy |
Pon Mar 23 2020, 19:56 | | Kiwa głową, notując, kiedy zyskuje sposobność do wzbogacenia spostrzeżeń, osiadających na bladym licu papieru. Konie. Stajnia. Inna, obecna w szpitalu, zarażona osoba, z którą pacjent miał kontakt. Wszystko, w chwili obecnej, wydaje się wyodrębniać, wyostrzać, układać w jakby-logiczną-całość. Czyżby drobnoustroje, odpowiedzialne za dolegliwość, mogły pochodzić od zwierząt? Czy konie, przebywające w stajni, zostały zbadane przez magiweterynarzy? Czy… Cholera. Jedna z powstałych myśli przeszywa świadomość Zakhareko jak nagła zmarszczka błyskawic. Cholera. Przypomina sobie, że przecież doktor Kuragin brał udział w wielkiej Gonitwie. Czuje, jak nadchodzący niepokój owiewa ją swoim tchnieniem, dotyka, oślizgły i natarczywy. Nie tylko doktor Kuragin brał przecież udział w Gonitwie. Brali też udział inni - głównie przedstawiciele szlachty. - Odczuwa pan tylko mrowienie? Ręka pana nie boli? - kontynuuje temat, chcąc zyskać zupełną pewność. Cieszy ją, wbrew pozorom, gadatliwość jaką odznacza się pacjent. Podaje im ważne fakty, wystarczy tylko go naprowadzić, zachęcić. Odsuwa się, aby doktor Kuragin miał pełną swobodę w przeprowadzeniu badań. Pozbywa się rękawiczek, którymi dotknęła pacjenta. Notuje dalej. Odnosi teraz wrażenie, że powoli, zaczynają się zbliżać do zakończenia. Odnosi również wrażenie, że musi porozmawiać z doktorem Kuraginem, możliwie na osobności. Aparat mowy ją drażni, jednak podobnych kwestii nie będzie poruszać przy świadkach, zwłaszcza chorych, mających już dostatecznie zmartwień. - Proszę jeszcze powiedzieć - zwraca się po raz kolejny do młodego Gruzina - najpierw zaczęły się drętwienia kończyn i dopiero później miał pan problemy z uśmiechaniem się i widzeniem? Czy może jedno i drugie wystąpiło w tym samym czasie? - stwierdza, że warto napisać samą progresję choroby. Wiele spraw, w pierwszym odczuciu błahych, może okazać się nieco późnej podstawą przy wystawianiu diagnozy. |
| |
|
Wto Mar 24 2020, 11:38 | | Vladimer wzruszył ramionami na tyle, na ile mógł, gdy badaliście jego ręce. - Nie mam pojęcia. Podczas pracy nie mamy za bardzo czasu gadać. Podobno ktoś umarł. Nagle zasłabł i jak nie pierdol... Przepraszał, jak nie walnął głową w belkę i umarł na miejscu. Straszne rzeczy ostatnio się działy. Raz ktoś dostał drgawek i usłyszeliśmy od gościa, którego ojciec był mugolem, a matka mugolaczką, że to pewnie... On to chyba nazwał elipepsja, i że byle mugolski lekarz wiedziałby co z tym zrobić. Ale nie wydaje mi się, żeby czarodziej mógł zachorować na coś o takiej nazwie. - Lekko, mało widocznie zmarszczył brwi, jakby rozważając tę kwestię. Nie zauważyłeś, Artemi, ani w gardle, ani na więzłach chłonnych żadnych zmian. Pacjent w sumie też nie kaszlał, ale skąd pewność, że nie zacznie? Sporo chorób w końcu przenosiło się drogą kropelkową. - Absolutnie nie. Ale momentami czuję się jakbym nie miał nogi, a zarazem jakby wydawało mi się, że ją mam. Rozumiecie? Bo nie umiem tego lepiej powiedzieć, no po prostu jak długo drętwieje to prawie jej nie czuję. - Spróbował pozginać palce u zdrętwiałej dłoni, ale musiał pomagać sobie drugą, by dać radę normalnie nimi poruszać. Poruszył się niespokojnie słysząc kolejne pytanie. Nie zwracał nigdy za bardzo uwagi na objawy chorobowe, bo też nigdy na nic poważnego nie chorował, a więc wcześniej nie dowiedział się, że takie działanie może ułatwić sprawę. - Eeeee... Yyy... - zaczął. - Chyba najpierw to pierwsze, a potem to drugie. Ale w sumie nie zwracałem na to uwagi, myślałem że prędzej się podziębiłem i bardziej odczuwam efekty przemęczenia pracą - Podrapał się po karku aktualnie sprawną dłonią. Może czas załatwić mu jakieś lekarstwo? Proszę o odpis do czwartku, 26 marca do 22:00. |
| |
Archangielsk, Rosja 31 lat cień błękitna majętny magomedyk sądowy w szeregach Białej Gwardii, koroner |
Czw Mar 26 2020, 19:51 | | Odsuwam się od pacjenta po raz kolejny, dopisuję do karty jeszcze kilka informacji, notuję brak zmian w węzłach chłonnych i w gardle. Opieram dłonie o stelaż łóżka. Na ten moment nie mam do pacjenta więcej pytań. Przyglądam się jeszcze z oddali jego młodzieńczej sylwetce, marszcząc brwi. Jego objawy nie stanowią dla nas dużej wskazówki, mam jednak nadzieję, że gdy zaraz zbierzemy się z innymi magomedykami i każda z grup złoży innym krótki raport, to w naszych umysłach zacznie nakreślać się jakiś plan, podejrzenia, znajdziemy punkty wspólne, może komuś udało się uzyskać jeszcze bardziej szczegółowe informacje? Ufam, że działając razem uda nam się prędko znaleźć nie tylko źródło szybko rozprzestrzeniającej się choroby, ale i lekarstwo, aby owej chorobie przeciwdziałać. Pochlebia mi, że dyrektor wezwał mnie na oddział, zdaję sobie jednak sprawę, że zrobiłem co mogłem, resztę musimy zostawić specjalistom. Choć mam za sobą pełen kurs magomedycyny, to od tak dawna nie prowadziłem rozmów z pacjentami, nie badałem ich objawów, nie szukałem rozwiązań mających przynieść im ulgę, że doskonale zdaję sobie sprawę, że moje miejsce jest tak naprawdę zupełnie gdzie indziej. Nie śmiałbym jednak zignorować wezwania dawnego przełożonego. - Podamy jeszcze panu lekarstwa na to mrowienie, jakiś łagodny eliksir, aby zmniejszyć pański dyskomfort. - Wykonuję gest w stronę jednego ze stażystów, dając mu znać ruchem głowy, że chciałbym, aby to on zajął się przyniesieniem odpowiedniego eliksiru. - Na razie pana zostawimy, proszę się nie przejmować na pewno ktoś niedługo znowu do pana zaglądnie. |
| |
Sewastopol, Ukraina 23 lata błękitna zamożny stażystka, przyszły magomedyk sądowy |
Pią Mar 27 2020, 22:55 | | Niewiedza, przez cały czas poświęcony choremu, otacza ich mętną masą - chociaż nie martwi to Zakharenko. Każdy z domysłów, z rozmytych kształtów spostrzeżeń, wymaga oczekiwania, zanim przemieni się w pełnoprawny osąd. Jest to proces nie tyle zwyczajny, utarty w wielu schematach, co naturalnie niezbędny; próby pośpiechu, kiedy na szali waży się ludzkie zdrowie lub nawet życie, mogą obrastać w cierniste, dotkliwe skutki. Z tego powodu Ariadne odsuwa swoje zmartwienia, uznając je w danej chwili za zbędne. Nie wiedzą, dokładnie, nie wiedzą, z czym będą się wkrótce mierzyć. Potrzebna będzie cierpliwość. Medycyna, nigdy nie była jasna ani przewidywalna. Olbrzymia część przypadłości czekała na ich odkrycie, nie została nazwana, ani wytłumaczona; mnóstwo przypadków nie doczekało się swych opisów ani skutecznej terapii. Dzisiejsze spotkanie jedynie zdoła potwierdzić to stanowisko. Sztuka leczenia jest sztuką pełną szarości. W chwili obecnej, powstają głównie pytania - brakuje zaś odpowiedzi. Nie czuje, zarazem, silnego związania ze sprawą (nawet, jeśli z pewnością klinicznie jest zajmująca) - o wiele bardziej przydatni są w Białej Gwardii, wśród podejrzenia zbrodni, niż podejrzenia choroby nadgryzającej ciało. Jest przekonana, że doktor Kuragin będzie podzielać jej zdanie. Zobowiązanie jest jednak zobowiązaniem, dlatego, po usłyszeniu wyjaśnień, sumiennie sporządza status. Koniec. Wszystko zwiastuje koniec. Ich pracę można już uznać za zakończoną. - Do widzenia - mówi na pożegnanie Gruzinowi; nie sądzi, aby ujrzała go po raz drugi. Świat jednak, w swojej ironii potrafi się nagle zmniejszać, przybliżać do siebie zgoła odrębne ścieżki. Tak czy inaczej, w głębi swych myśli, życzy ich pacjentowi pełnego powrotu do zdrowia i opuszczenia szpitala najszybciej, jak to możliwe. Nie ma już do dodania nic więcej, wszystko, co najważniejsze, padło ze strony przełożonego. |
| |
|
Sob Mar 28 2020, 13:59 | | Mimo zdrętwiałej ręki zdawało wam się, że Vladimer mimo wszystko jest w dobrej kondycji i nic specjalnego mu się nie dzieje. Gdyby jednak tak było to chyba jednak nie mielibyście takich problemów w Hotynce, a was samych nie wezwano by do pomocy, prawda? Na wieść o lekarstwie i braku kolejnych badań młodzieniec odruchowo klasnął w dłonie z zadowolenia, choć z wiadomych przyczyn słabo mu to wyszło. - Cudownie. Ono zadziała od razu czy niekoniecznie? Bo wiecie, to jest irytujące, już od paru minut trwa - odpowiedź przyjął spokojnie, nie wyglądając na zawiedzionego brakiem ulgi od razu po wypiciu eliksiru, jednakże teraz z jego mimiki ciężko było coś wyczytać. - Mam nadzieję, że pana jeszcze zobaczę. I panią oczywiście. Choć może już bez masek, wyglądacie w nich strasznie - zaśmiał się nerwowo. Ta sytuacja go przerastała, tak jak chyba cały szpital. Po pożegnaniu mieliście okazję upewnić się, że Zurabiani dostał lekarstwo, gdyż widzieliście jednego stażystę, który mu je przyniósł i drugiego, który wysłał list do jego matki. A przynajmniej tak się domyślaliście. Zostało więc wam w laboratorium złożyć notatki z wnioskami Vadimovi Dolohovowi, w którego gestii zostało podjęcie dalszych działań. Zdaliście mu również szybki raport z objawów, a po nim mężczyzna pozwolił wam wrócić do domów - zrobiliście swoje. Ostrzegł was jednak, byście wyczekiwali listów, bo jeśli sytuacja dalej będzie ciężka mogą was potrzebować. Bez względu jednak jak spędzicie resztę dnia mugolskiego nowego roku ten dzień na pewno był dla was męczący. Musieliście w końcu przypomnieć sobie jak to jest obcować z żywym pacjentem i znosić towarzystwo gaduły. Ale wątpliwe, że jeszcze go spotkacie, prawda? Artemi i Ariadne z tematu. Podsumowanie eventu będzie wkrótce. |
| |
| | |
| |
|