|
|
|
|
|
|
Pią Gru 13 2019, 15:55 | | First topic message reminder :Tor wyścigowy Tor wyścigowy, który oficjalnie należy do rodziny Goncharovów, jest przystosowany zarówno do wyścigów stworzeń lądowych, takich jak konie czy nosorożce, jak i latających, szczególnie gryfów czy smoków. Ma cztery główne hipodromy, każdy przygotowany pod inny gatunek zwierzęcia. Siedzenia na trybunach są miękkie, choć niektóre są już trochę zużyte i nie siedzi się na nich zbyt wygodnie. Chętni mogą w zakładach bukmacherskich stawiać zakłady, czasami na monstrualne kwoty. Po kupieniu biletu za symboliczną kwotę, tuż przy wejściu na trybuny oznaczone odpowiednią literką, dostaje się ulotkę z najważniejszymi informacjami odnośnie tego, kto startuje, o której godzinie i z jakiego toru. Jest zaczarowana, więc dla zaktualizowania treści wystarczy stuknąć w nią różdżką. |
| |
Archangielsk, Rosja 31 lat cień błękitna majętny magomedyk sądowy w szeregach Białej Gwardii, koroner |
Pon Sty 13 2020, 21:05 | | Coraz mocniej spinam łydkami konia, nie spuszczam wzroku z jego rudawej grzywy, mam wrażenie, że zwierzę podrywa się do coraz szybszego galopu. Tętent uderzających o powierzchnię toru kopyt wybija się pośród innych dźwięków, jakby mój słuch specjalnie starał się wysunąć go na pierwszy plan. Nie słyszę pokrzykiwania tłumu, oklaski wtapiają się harmonijnie w rytmiczne uderzenia kopyt. Kątem oka zauważam, że udało mi się wyprzedzić pędzącą przede mną trójkę dżokejów: Antona, nie znanego mi bliżej mężczyznę, a w końcu nawet i najmłodszą Aristovą. Serce podchodzi mi go gardła, gdy przypominam sobie jakie relacje będą mnie już niedługo łączyć z jej starszą siostrą. Ta myśl uderza we mnie nagle, nieprzygotowany znowu zwalniam tempa, nie pozwalam się jednak wyprzedzić. Po raz trzeci docieram do mety. Koń zwalnia. Galop przechodzi w kłus, potem w step. Zatrzymuję się w końcu. Oddycham głęboko, rumieniec zmęczenia wędruje po całej moje twarzy. Czuję pot, który spływa mi spod chroniącego głowę kasku. Zdzieram go z głowy nieco zbyt gwałtownie, potrząsam czupryną ciemnoblond loków. Uśmiecham się pod nosem. Może nie wygrałem, nie zająłem nawet zaszczytnego trzeciego miejsca, ale przynajmniej znalazłem się mniej więcej pośrodku zgrai niezawodowych dżokejów przebiegającej przez metę. Siła fizyczna: 17 Szczęście: 5 + 1 bransoletka Chorzycy Kostki:49 Wynik: 72
Ostatnio zmieniony przez Artemi Kuragin dnia Pią Sty 17 2020, 10:20, w całości zmieniany 1 raz |
| |
|
Pon Sty 13 2020, 21:05 | | The member ' Artemi Kuragin' has done the following action : Kostki
'k50' : 49 |
| |
|
Nie Sty 26 2020, 16:07 | | To, co stało się w ostatniej rundzie bez wątpienia zszokowało wszystkich widzów, jednak zwyciężczynią tegorocznej Gonitwy okazała się Stanislava Aristova, która już od drugiego okrążenia utrzymywała się na prowadzeniu. Mimo że nie wystartowała jak burza, to z powodzeniem nadrobiła straty i nie dała się już nikomu prześcignąć. Mogłoby się więc wydawać, że sytuacja w rankingu Gonitwy do samego końca będzie stabilna, lecz w ostatnich momentach na prowadzenie po raz kolejny wysunął się Dezső Gárdonyi, a tuż za nim – Enver Mihalache, któremu niewiele brakowało, by znaleźć się na drugim miejscu. Nieco dalej pędziła Antonina Bukharina – mimo że dzielnie walczyła, to ostatecznie znalazła się jako czwarta, która pojawiła się na mecie. Zaraz za nią był Rodion Morozov i Grisha Mitrokhin – choć przedstawiciel smoczego rodu początkowo zapowiadał się na jednego ze zwycięzców, to nieoczekiwanie stracił panowanie nad swoim koniem, jednocześnie zaprzepaszczając swoją szansę na wygraną. Cóż, najwyraźniej o wiele lepiej szło mu ujeżdżanie latających stworzeń. Całe zestawienie z kolei zamykali: Artemi Kuragin, któremu dziwnym cudem udało się odbić od dna, zaraz za nim Boris Onegin niezmiennie utrzymujący się na swojej pozycji przez cały wyścig, a na samym końcu zawodników – Daria Aristova czy Anton Gorodecki, czyli najwięksi przegrani tegorocznej Gonitwy. Kiedy zawody dobiegły już końca, na specjalnej scenie pojawił się Petro Goncharov z Dumą Rosji, gdzie zaproszono także wszystkich zawodników, a w pierwszej kolejności tych, którzy dzisiaj wygrali. - Gonitwa jak co roku dostarczyła nam wiele rozrywki i emocji. Z tego miejsca chciałbym bardzo serdecznie pogratulować wszystkim, którzy zdecydowali się wziąć udział w zawodach. Niemniej jednak z wielką przyjemnością oznajmiam, że tegoroczną zwyciężczynią Gonitwy zostaje Stanislava Aristova. Na drugim miejscu uplasował się Dezső Gárdonyi, a na trzecim – Enver Mihalache – obwieścił z dumą Petro Goncharov, tym samym przyjmując wygranych na podium, by wręczyć im medale, a także nagrody. Zrobiono pamiątkowe zdjęcia, po czym przeprowadzono ze zwycięzcami krótkie wywiady do magicznych mediów. Pozostali z kolei mogli cieszyć się drobnymi upominkami za uczestnictwo w wyścigach. Cieszyć się mogli też ci, którzy dobrze obstawili, a w szczególności Nino Mukhrani, gdyż dzięki swojemu szczęściu wzbogacił się na zakładach bukmacherskich. Po oficjalnej części Gonitwy przyszedł za to czas na świętowanie ostatniego dnia festynu. wszyscy z tematuKońcowy ranking Gonitwy po III rundzie można zobaczyć tutaj. Wszystkie nagrody i punkty za uczestnictwo w Gonitwie pojawią się przy oficjalnym podsumowaniu wydarzenia. |
| |
Petersburg, Rosja 29 lat błękitna majętny klątwołamacz; wykładowca na Petersburskim Uniwersytecie Magicznym |
Nie Lut 09 2020, 23:01 | | Przynajmniej nie był ostatni. Tak sobie powtarzał, choć klęska, jaką poniósł paliła wstydem od palców u stóp, aż po koniuszek głowy. Był wściekły, tym bardziej, że osoba, którą skreślił na samym początku nim jeszcze wystartowali (i nie była nią w tym przypadku Antonina Bukharina), okazała się od Onegina znacznie lepsza. Zaklął cicho pod nosem, gdy zsiadając z konia zaplątał się jeszcze w cugle. Wspaniale było wśród tych wszystkich fotoreporterów prezentować się jak ostatnia łajza. Kątem oka widział deportujacych się z trybun członków jego rodziny i domyślał się też, że podczas wigilijnej kolacji nikt raczej nie będzie wspominał tak nieprzyjemnego incydentu, jakim był ten wyścig. To, że Grisha przegonił go delikatnie nie było żadną ujmą. Tak samo nie zdenerwował go fakt, że gonitwę w ogóle wygrała kobieta. Nie był szowinistą, nie umniejszał talentów słabszej płci. Drzazgą w jego oku była postać Envera, który jakimś cudem znalazł się na podium, a przecież Boris wyobrażał go sobie na szarym końcu. Ba, tak naprawdę to przez chwilę sadził, że nie uda mu się nawet ukończyć pierwszego okrążenia, a tu proszę. Trzecie miejsce. Nie pierwsze, nie drugie, ale to wciąż wygrana. Wygrana, jakiej Boris nie miał okazji doświadczyć. Wytarł spocone dłonie o pachnące koniem spodnie i zacisnął zęby. Onegin nie był w zasadzie mściwym gościem, ale dziś miał wyjątkowo parszywy dzień. Przegrał wszak potrójnie — raz, bo przegrał zakład z tą małą Bukhariną, która była notorycznym powodem jego sinych jajek. Drugi, bo przegrał ten cholerny wyścig i choć nigdy nie starał się go wygrać, twierdząc, że jest tu dla zabawy, to w ciągu ostatniej godziny wszystko diametralnie się zmieniło. No a trzeci, bo nawet się fizjologom nie śniło, że Mihalache dojdzie tak wysoko. Wypuścił powietrze przez nos ze świstem. Gdy tłum składający gratulacje w końcu się przerzedził, nie myśląc wcale nad tym co robi, ruszył przed siebie. Nogi niosły go same, wściekłość i upokorzenie napędzały i burzyły krew w jego żyłach. Podszedł do Envera i z kamiennym wyrazem twarzy wyciągnął dłoń w jego stronę. — Gratuluję trzeciego miejsca — powiedział, po czym zacisnął szczękę, aż zadrgały mięśnie na jego twarzy. — Przyznam szczerze, że absolutnie na ciebie nie stawiałem, dlatego chciałbym skorzystać z okazji i przeprosić, że przez chwilę odważyłem się pomyśleć, że na tej swojej szkapie wyglądasz jak szczur na świni. — Uśmiechnął się perfidnie, mając nadzieję, że swoimi słowami nie wywoła kolejnego skandalu. Przecież nie powiedział nic złego, prawda? |
| |
Gjirokastra, Albania 32 lata półkrwi przeciętny samozwańczy król Albanii, pan świata, podróżnik, kartograf |
Czw Mar 05 2020, 00:02 | | Trybuny wybrzmiały hucznymi okrzykami, emocje i podniosłość wyścigów przysłoniły mu nie tylko ukradkowe (choć nieszczególnie zadowolone) spojrzenia znajomych, ale także wyraz twarzy obserwującego go z ubocza Onegina, który, choć początkowo sprawiał wrażenie obytego z energią rajdu, skończył wyścig jako jeden z ostatnich, plasując się wśród końcowych, nieszczególnie honorowych miejsc. Enver zsiadł z konia, uśmiechając się do błysku fleszu kamery i pochyliwszy lekko głowę, pozwalając by na piersi spoczął brązowy medal z artystycznym, tatarskim grawerem. Pomimo zaaferowania wynikiem tegorocznej gonitwy, przez jakiś czas wypatrywał jeszcze w tłumie Antona i dopiero kiedy zdał sobie sprawę, że gwar wydarzenia pozbawił go resztek obiektywnego wglądu w zaistniałą sytuację, odpuścił, pozwalając sobie na więcej swobody, szersze uśmiechy i bardziej ochocze skinienia głową w odpowiedzi na pytania, których nie usłyszał, a które przemknęły się jedynie obok niego w postaci niezrozumiałego, kakofonicznego szmeru. Nie spodziewał się wygranej. Od dawna nie jeździł konno, a nawet wówczas, pośród nierównych pagórków i wyżyn gorącej Albanii, nie był szczególnie utalentowanym jeźdźcem - brakowało mu cierpliwości i pokory w kontakcie z wierzchowcami, nie miał wyczucia co do trasy i nie raz wbiegał prosto w grząskie błoto podmokłych moczarów bądź kamienisty, ukryty pośród krzewów strumyk. Szok, którego doznał przekraczając metę, był jednak niczym wobec tego, który miał dopiero nadejść; Enver uniósł gwałtownie głowę, kiedy dłoń mężczyzny wysunęła się w jego stronę, dostrzegł charakterystyczne, pełne irytacji drganie mięśni, ale, gotów przyjąć na siebie podobną prowokację, uśmiechnął się tylko i skinął głową w poczciwym geście jakiejś pokracznej próby zrozumienia. - Odważne słowa jak na kogoś, kto skończył na równie spektakularnej pozycji. Wyprzedziłbym pana nawet na ośle. - odparł, pozwalając sobie na element młodzieńczej drwiny. W przeciwieństwie do Onegina, miał w świecie czarodziejów niewiele do stracenia, cokolwiek o nim nie mówiono, gotów był obrócić słowa petersburskich gazet na swoją korzyść, prosperować wśród plotek i dopowiedzeń. Chrząknął, wyprostował się i w sposób nad miarę teatralny odwzajemnił Borysowi krótki, cięty uśmiech, prześmiewczy wyraz sztucznej ogłady i dworskiej manieryczności. - Do zobaczenia. - uciął krótko, po czym, nie dając mężczyźnie szansy na odpowiedź, zniknął w akompaniamencie cichego świstu magicznej teleportacji. oboje z tematu |
| |
| | |
| |
|