|
|
|
|
|
|
Czw Lis 28 2019, 16:30 | | First topic message reminder :Sypialnia Sypialnia jest przeciwieństwem salonu, przygaszona, dosyć przeciętnej wielkości. Nie licząc oczywistego w tym pomieszczeniu łóżka, uwagę przykuwa ściana z parą regałów, zapełnionych kolekcją książek, które właściciel chroni przed osiadaniem kurzu. Mimo ogólnie panującego porządku, pościel zazwyczaj jest porzucona niedbale, w licznej dysharmonii fałdów. Przy parapecie znajduje się biurko, na jakim starannie złożone są pergaminy. Mniejsza staranność dotyczy niezwykle licznej korespondencji; Abramov otrzymuje niedorzeczną wręcz ilość listów, nadsyłanych przez wielbicielki trwające w ułudzie wyjątkowego miejsca zajmowanego w sercu pianisty. |
| |
Petersburg, Rosja 20 lat cień czysta bogaty Królowa Avoski; córa ojca, fotografka |
Nie Sie 16 2020, 23:06 | | - Spoiler:
Drżała od nawarstwiających się pod fakturą skóry emocji. Tęsknota mieszała się z uzależnieniem od tego, co ofiarował jej wielokrotnie, a jednocześnie uciekając od hedonistycznych grzechów. Dopuszczała się blagierstwa, byle tylko przekonać się o słuszności swych decyzji, a te podejmowała raz po raz, by serce na nowo uderzyło w podobnej melodii uniesienia. Pełnej zrozumienia i niestabilności. Doprowadzał ją na skraj, podobnie jak mamił słodkością słów i obecności, od której jawiła się jako uzależniona. Uczucia nieokreślone, nieco sprzeczne z normami przyjętymi przez społeczeństwo w kindersztubach. Czyniła według reguł dalekich, dlatego też przybyła do mieszkania Lva Abramova, by zakosztować wolności, którą miała u jego boku, poznając siebie i własne pragnienia, które uwydatniała w kolejnych pocałunkach. Opuszki palców podążały w jednym rytmie wzdłuż linii męskiej sylwetki, a oddech osiadał na wargach w pozornie krótkich przerwach między kolejnymi muśnięciami. Była spragniona, czego nie ukrywała; łgarstwo wiązało się z nieszczerością, a ta przecież ujawniała siebie. Odzierała się z onirycznych szat, by chwilę później przedstawić wszelkie pragnienia, którymi kierowała się przez ostatnie minuty, gdy szła tutaj pod kurtyną mroku. Oksana istniała. Żyła w niej i pozwalała na dopuszczenie się wszelkich nieprzyzwoitości; w ferworze bliskości, zapomniała odczynić czar, dzięki któremu przyjęła formę znajomej kobiety zbyt znajomej dla niego. Poczęła rozpinać koszulę pianisty, by wreszcie odrzeć go z resztek przyzwoitości, samej ulegając, gdy materiał puścił, a ten odwrócił ją ku tafli zwierciadła. Patrzyła więc na nich, na załamania światła, które rysowało dwie postaci w swym odbiciu, ukazując bezwstyd następstw ów postępowania. Podążała w bezkresie somnambulicznych dywagacji, by ostatecznie ująć dłonie mężczyzny, którymi powodziła wzdłuż krzywizn swego ciała. Nie dbała o konwenanse, błagając w niemy sposób o litość i kolejną iluzję dotyku, przenikającego na wskroś, by raz jeszcze poczuć, że jest jego i w pełni do zeń należy. Podświadomość rozniecała więc obrazy, które kreowały podniecenia, a ucisk w podbrzuszu sugerował jawność reakcji. Czekała cierpliwie, by ponownie zagłębił się w nieprzyzwoitości, która nakazałaby pogrążenie się w pozostałościach grzechu. Nic nie stało na przeszkodzie, by zapomnieli na świecie, który pędził za okiennicami, jak gdyby czas obejmujący ich w mieszkaniu całkowicie się zatrzymał w irytującym oczekiwaniu.
|
| |
Petersburg, Rosja 32 lata przyłożnik półkrwi zamożny pianista |
Pon Sie 17 2020, 13:36 | | - Spoiler:
Zasłona cienia, majaki bliskości snów - wąski, zdradliwy pomost pomiędzy rzeczywistością a fantazyjnym światem. Trudna do uchwycenia, nierówna linia, rozdzielająca pragnienia i namacalność czynów. Pożądanie, rozgrzane w chwili obecnej jak krew, wijąca się w wężowisku naczyń, cyrkulująca zagładą. Pożądanie, wkrótce doprowadzone do wrzenia. Lepki ocean mroku, w którego głębinach przyszło mu się odnaleźć, widmo ciemności szerzącej się niemal wszędzie - wtłaczanej przez rozszerzone, źreniczne wrota, opadającej na wargi, noszące echo ciepłoty przeciwległego ciała, otępiającej bieg myśli, wszystko oddając porywczym dłoniom instynktu. Ogłada jest niepozorną, podtrzymującą nicią, tlącym się agonalnie ogarkiem, szczyptą zachowawczego pyłu. Świat nie chciał, by się spotkali; niechętnie, nieironicznie przyglądał się ich oszustwom. Nie powinni się kiedykolwiek spotkać w ten sposób - mieli zadanie pozostać wiernie w okowach swych zobowiązań, w surowych, bezwzględnych łańcuchach wiążących ich konwenansów. Kłamca, podobny jak on, nie miał prawa nadkruszyć jej moralności, zastawiać, na swojej drodze licznych pułapek sugestii, w które naiwnie wplątała się, pełna wiary w ulotność gry czułych słów i wiążącej ich namiętności. Rozpięta, bawełniana koszula, zsunęła się prędko z ramion ze skromnym wydaniem szmeru, zastygła jak nieistotna plama. Odsłonięte fragmenty skóry wzgardzały powiewem chłodu, przejęte od intensywnych, kłębiących się w ciele uczuć. Przewodził temu spotkaniu. Władza miała ten sam, słodki smak, rozpływający się od koniuszka języka aż po kres świadomości. Wyczuwał władzę pod opuszkami palców, napięte, gotowe mięśnie, krawędzie kości, całość ukrytą za pośrednictwem gładkich, zewnętrznych powłok. Dotyk zatrzymał się na jej plecach; czuł łaskoczące grzbiet dłoni włosy; dotyk, pierwszy po okrucieństwie momentu wyczekiwania. Minął kolejny moment, zanim podążył w stronę zapięcia sukienki, zanim kobieca sylwetka uwolniła się od uścisku jej materiału. Zbliżył się do Oksany, rękę osuwając na lędźwie, przechodząc wymyślną ścieżką na jej pośladki, zachęcająco drażniąc wewnętrzny skrawek jej uda. Musnął, jakby od niechcenia paznokciem materiał dolnej bielizny. Nachylił się, z początku tknąwszy wargami kobiecy kark. Pocałował z oddaniem fragment jej skóry, dokładnie z chwilą, gdy jego dłoń przedostała się pod subtelną tkaninę - dotknął jej kobiecości - nie poprzestał, zbyt śmiały i równocześnie żałośnie niedostateczny. Palce wsunęły się, pogłębiając przyjemność; spojrzenie powędrowało na lustro, szukało, nachalnie w cieniach barwy reakcji.
|
| |
Petersburg, Rosja 20 lat cień czysta bogaty Królowa Avoski; córa ojca, fotografka |
Wto Sie 18 2020, 21:35 | | - Spoiler:
Rozpadała się na kawałeczki. Drobne, ledwie widoczne, rozsypane na panelach, wpadając w szczeliny. Wydawała się być nieobecna, pogrążona w iluzji bliskości, od której zdawała się być bezwzględnie zależna. Serce bijące donośnie, utwierdzać mogło, że wciąż pozostawała obok niego, trwając w ulotnym zespoleniu dusz. Wypuściła powietrze ze świstem, spoglądając na taflę zwierciadła, w którym odbijały się ich cienie, niczym ukształtowane w emocjach postaci. Oddechy mieszały się w jedno, przez co Svetlana niemalże desperacko zaciskała smukłe palce na nadgarstkach Lva, póki ten wodził opuszkami wzdłuż krzywizn jej drobnego ciała. Rozsądek krzyczał, by zaprzestała dalszego tańca zmysłów, a serce błagało, by nigdy więcej nie godziła się na rozłąkę. W oniryczności spotkania pozostali odlegli, a wymiernie trwali w ulotności. Wypuściła powietrze ze świstem, zaś sukienka opadła na podłogę. Pozwalała mu na siebie spoglądać, zaraz potem rozpoczynając taniec zmysłowości. Ciemny materiał pończoch opinał uda, podobnie jak bielizna w odcieniu głębokiej czerni kontrastowała z bladością skóry. Powłoka sylwetki drżała; czy od chłodu czy za sprawą Abramova - nieistotne. Wędrówka przepełniona feerią złośliwości i irytacji rozniecała w niej pożogę, a ogarki trzeźwości dogasały, podobnie jak przyzwoitość, którą z niej zdarł, tak jak i materiał sukna. Jęknęła cicho, gdy wreszcie poczuła wypełniająca przyjemność, zaraz potem odchylając głowę w tył. Lękała się następstw, równocześnie wołając o więcej. W niekontrolowanym ruchu cofnęła biodra, wspierając głowę na obojczyku artysty. Łamała się, podobnie do gałązek na wietrze. Krzyczała, a jednocześnie łkała w niemej przyjemności rozrywającej połacie duszy. Strudzona niewolą - wzlatywała do nieba, tak jak Ikar, którego skrzydła spłonęły w bezkresie zdarzeń. Podniecenie zalewało meandry żył. Każdy z tuneli wypełniał się toksyną sensualności. Erotyka na równi z hedonizmem zdzierała pozostałości niewinnej aury roztaczanej wokół jasnowłosego dziewczęcia. Uległa mu bezsprzecznie, starając się rozpiąć zamek spodni, choć miała go za sobą. Potrzebowała więcej i intensywniej, niż kiedykolwiek wcześniej. Nie baczyła więc na konwenanse, reputację, a nawet to - co o niej pomyśli, bo myśli gnać mogły w grzesznym kierunku; pełnym wyuzdania i frywolności, od której Lebedeva stroniła, gdy to kurtyna splendoru otulała jej wątłe ciało. Dzisiaj żyła blagierstwem, którego świat nie zdoła dostrzec. Nie była wszakże sobą.
|
| |
Petersburg, Rosja 32 lata przyłożnik półkrwi zamożny pianista |
Sro Sie 19 2020, 22:53 | | - Spoiler:
W sieci domysłów nie było miejsca na słowa - przez gęsty aksamit milczenia przenikał subtelny odgłos upadających ubrań, splecione wiązki głębokich, chciwych oddechów, przyspieszających cykl, westchnienia, przystające wpierw na krawędzi gardła, unosząc się chwilę później w otaczającej przestrzeni. Płynne działania rąk, zaznaczały się, niespokojnie wędrując w odcieniach pyłu szarości, w napięciu pierwotnej formy wszystkiego, co początkowo nieznane. Ciepło - uciskało, mrowiło, gniotło się pod osłoną zewnętrznych powłok. Ciepło, podniecenie uderzające donośnie tak jak dzwon serca, gorąc, kolejny uścisk przeszywający ciało; wargi wysychające od niedostatku rozwarte gotowe spojrzenia wbijane jak noże, krojąc czujnością plączący się woal cieni. Potrzebował jej, potrzebował więcej, uśmiech otwiera się - kolejne ostrze, wyblakła czerwień zarysowana na twarzy, niemal zwierzęca czujność tańcząca w parze z obłędem, rozsypane na nagim torsie kosmyki kobiecych włosów, ciało odchylone w rozkoszny, nęcący łuk, głowa, oparta o pień obojczyka. Członek nieznośnie ocierający się o tkaninę, nabrzmiały od jaskrawości bodźców, od banalnego pragnienia, od pasji obdarzającej ich każde cielesne zetknięcie. Chwilowa, trwająca krótko namiastka, pieszczota bezwstydnie poruszającej się między udami dłoni. Dostrzegał trapiący Oksanę niedostatek, jej czyny, ograniczone przez nieprzychylne ułożenie jej ciała. Nie chciała czekać, musiała podobnie jak on zyskać więcej więcej, przejść przez kolejne zawiłe ścieżki, czuć w sobie tętniący bieg sekund, świat potłuczony na setki drobin szaleństwa. Wiedział, że nie chce czekać. Wystarczy. Absolutnie wystarczy. Wątła zapowiedź - uniesiona dłoń dopadająca niczym drapieżnik obrany przez siebie łup, prędko rozpinająca zapięcie jej biustonosza. Uwolnione, jasne wzniesienia piersi zarysowane łagodnie, zamglone wpływem impresji na powtórzeniu lustra. Prędki, nieznośny moment, w którym zsuwa irytujące go coraz silniej spodnie oraz bokserki. Nie pytał - nadal - nie mówił nic, wiedział, intuicyjnie, to wystarczało, to było znacznie ważniejsze niż wszystko inne, mogące zakłócić przebieg. Wiedział - nie potrzebował nic więcej. Wszedł w nią, odnalazł dotykiem rąk miękkie piersi, z biegiem chwil zaciskając silniej stworzoną pułapkę palców. Kilka poruszeń bioder, pozbawionych pośpiechu, znanych i niegasnących w bogactwie niesionych doznań - dopiero później, zaburzył wypracowany rytm, przyspieszając, zatracając się, uderzając pokrywającą się rosą potu skórą o drugie ciało, bliższe niż kiedykolwiek.
|
| |
Petersburg, Rosja 20 lat cień czysta bogaty Królowa Avoski; córa ojca, fotografka |
Pią Sie 21 2020, 22:56 | | - Spoiler:
Rozkosz otępiała umysł, który poddał się destrukcji, kiedy znaleźli się niemalże w swoim otoczeniu. Traciła rezon, pozorność zasad i niewinność, w którą przyobleczona była na co dzień. Oddech wielokrotnie spłycał się, a spojrzenie krzyżujące się z Abramovem sugerowało w sposób jasny: jestem twoja, tak jak nigdy wcześniej. Och, cóż za ironią musiały być zatem ubrania, którymi przyobleczone były ciała, stanowiące ledwie mankament granicy, która w niedługim czasie została bezsprzecznie zdarta. Jedynie serce wciąż przypominało, iż żyje i jest tutaj, bowiem oddech spłycał się w pełni, a każde kolejne zaczerpnięcie haustu powietrza było wysiłkiem. Marzyła tylko o jednym, czymś odległym od myśli skażonych przyzwoitością, od której ta odbiegała z a w s z e, gdy pojawiała się w pobliżu mężczyzny. Sekundy uciekały. Smukłe palce zaciskały się na nadgarstkach artysty, by to na jej ciele wygrywał obecnie melodię. Stawała się dla zeń instrumentem, a jednocześnie czymś na kształt nieokreślonej mary, zamkniętej pod postacią Oksany; dokładnie tej samej, którą była na wiecu i w desperacji poszukiwała wsparcia w osobie Lva. Ciche westchnienie wydarło się spomiędzy warg jasnowłosej, gdy materiał bielizny opadł na posadzkę, a oni odbijali się w krzywiznach cieni na tafli zwierciadła. Pozwoliła mu zatem badać fakturę swej skóry, wyginając się w łuku, nadal wspierając głowę o kość obojczyka. Kotara powiek opadła, przekorna linia uśmiechu pojawiła się na bladym licu, zaś jej dłonie powoli osiadły na grzebieniach biodrowych Abramova, na których zacisnęła swój wątły dotyk. Każdy kolejny ruch potęgował w niej odczuwanie, a zmiana intensywności sprawiła, że nie mogła powstrzymać się przed zbyt głośnym jęknięciem. Oddawała mu siebie z całością inwentarza, zaś myślom pozwalała rozpalać w sobie pożogę, która rozlała się na meandry żył. Nie łaknęła mocniej, choć serce błagało o kolejną feerię nieokreślonych emocji. Była w stanie zagarnąć wszystko, toteż z przyjemnością jawną, namalowaną w lustrze - zaskarbiała sobie niemalże całą chwilę, która obejmowała swymi ramionami zespolone sylwetki. Nigdy wcześniej nie odczuwała tak bardzo, jak obecnie. Eskalowała to, podążała za spontanicznością decyzji - nie oczekując nic więcej ponad to, co już zdołał jej ofiarować. |
| |
Petersburg, Rosja 32 lata przyłożnik półkrwi zamożny pianista |
Sob Sie 22 2020, 23:34 | | - Spoiler:
Porwana na bezład strzępów przytomność - pojęcie odległe i bliskie, świadomość, która wymyka się za horyzont westchnień i eksploduje pod skórą kolejnym ładunkiem wrażeń. Taniec sprzeczności, niemożliwość, zespolona w kaskadzie momentów oraz rozbłyśnięć rozkoszy; taniec sprzeczności, bezwstydna, porywista cielesność wirująca w obłędzie z nieuchwytnością duszy, z głębią emocji, z przywiązaniem - łańcuchem, skorodowanym piętnem nadanym przy narodzinach. Została ukryta w słodkiej, nieszczęśliwej niewiedzy, zgęstniałej mgle, która z bezwzględną wędrówką czasu musiała nareszcie opaść - jeszcze nie teraz - później - nieunikniona, bezwzględna. Nie wiedziała, z kim rzeczywiście przyszło skrzyżować jej wstęgę własnego losu, jak tonie, od pierwszych dni w kłamstwie, kiedy naiwnie dostrzega w nim tylko dobro. Dobro - marny ostatek, niewielka, krucha drobina w bagnie zwodniczych cech. Odsłaniała się, oddawała pieczołowicie mu każdy fragment niedostępnej dla innych duszy, ukazywała niedoścignione dotąd sekrety myśli. Wynurzyła na zewnątrz prawdę, liczne wariacje cierpienia na temat swojej natury, genetycznej zdolności, obarczonej powszechną - i niezasadną pogardą. Była piękna - on jej nie umiał docenić. Instynkt wziął górę nad chęcią jej ocalenia. Zmysły, przytłoczone od doznań, przystanki synaps przeładowane impulsem. Przyjemne, zabite myśli opadające na samo dno jego czaszki, ustępujące pod presją wielorakiego czucia. Barwna tkanina życia, przepychu bodźców, umysł, ogorzały od podniecenia, które na podobieństwo słońca unosi się, patronuje chwili. Czuć, czuć, czuć krzyk unoszący się w każdym zakątku sylwetki, na każdej ścieżce sygnałów, w mięśniach, niepoddających się szarej presji zmęczenia. Za dużo i jednocześnie za mało, mozolna droga do osiągnięcia ostatecznego szczytu, rozmazane jak w gorączkowych majakach spojrzenie, półmrok opinający szczelnie kompozycję postaci. Czuć. Tylko czuć. Poruszenia bioder stały się dobitniejsze niż wcześniej, zagłębiał się w nią, czuł jak przyjmuje go całą sobą, jak jej ciało pochłania każdy pierwiastek chwili. Był tylko spiętrzeniem odczuć namalowanych pod skórą, był każdym przyjemnym zrywem, uciskiem ciepła nadanym przez dynamikę zdarzeń. Oddech stawał się głośny, słyszalność tonów wdech-wydech uchodzących spomiędzy rozchylających się warg. Przybliżył się, przygryzając i chwilę później składając pocałunek na płatku jej ucha. Trwał.
|
| |
Petersburg, Rosja 20 lat cień czysta bogaty Królowa Avoski; córa ojca, fotografka |
Nie Sie 23 2020, 13:13 | | - Spoiler:
Ostatkiem sił powstrzymywała chęć wykrzyczenia jego imienia; mężczyzny skąpanego w szacie bóstwa, dla którego traciła przyzwoitość. Spychał ją w otchłań dwuznacznego świata, okraszonego fałszem wzniosłych frazesów, gdzie ludzie tracili swe rzeczywiste maski, stając się na wzór blagierskich artystów wyzwolonego świata. Ona stawała się ledwie częścią tego, nie w pełni gotowa, by zedrzeć z siebie połacie resztek niewinności, jaka paraliżowała drobne ciało w nieprzejednanych chwilach dotyku. Serce zatrzepotało w piersi gwałtownie, uderzając o pierścienie żebrowe, odbierając resztki unormowanego oddechu. Drżała, rozpadając się na elementarne kawałki rozsypane pod jego stopami. Feeria emocjonalnych barw dudniła w meandrach żył; ekstaza mieszała się z bezsilnością wobec grzechu, który przyjemnie drażnił resztkę trzeźwych zmysłów. Jedynie dłonie zaciskające się na nadgarstkach Lva wciąż utwierdzały, że pozostaje żywa, wypełniona iluzją spotkania. Tęczówki ponownie osiadły na tafli lustra, a uśmiech rozciągnął spierzchnięte wargi. Jęk zgniótł cisze, kilkukrotnie powtarzane imię mężczyzny wibrowało między nimi, zaś katharsis ociekające na zespolone sylwetki otępiało do granic możliwości. Potrzebowała jednakże pogrążyć się w orgazmie. Zatopić opuszki palców w bezkresie wolności, a jednocześnie pragnąc zaskoczyć go w pożądaniu wygrywającym melodię uniesień. Bez pytań, z przyspieszonym oddechem, zmusiła Abramova, by zsunął rękę do miejsca wrażliwego, reagując na zewnętrzne bodźce intensywniej niż kiedykolwiek wcześniej. Palce pienisty zetknęły się z kobiecością Lebedevy więc, bowiem musiał wiedzieć - jak tego łaknie; kolejnych pieszczot niesprecyzowanych, dalekich od iluzorycznego świata, w którym żyli r a z e m, spoglądając innym w twarz. Obecnie to ona patrzyła na niego, kiedy ich krzywizny ciał łamały się pod światłocieniem, zaś on był w stanie wyczytać zeń - jak daleko dotarła w swobodzie dotyku. (Nie przerywaj. Nie możesz.) Gwałtowność każdego ruchu pozwalała na to, by zatracała się w bezkresie. Odczuwała go intensywnie, nie mogąc powstrzymać się od donośniejszych pojękiwań, które odbijały się echem od ścian. Na nowo powtórzyła jego imię, łamiąc się niczym gałązka, kiedy ich pasja zdołała szczelnie wypełnić każdy z tunelów żylnych, odbierając resztki świadomości.
|
| |
Petersburg, Rosja 32 lata przyłożnik półkrwi zamożny pianista |
Nie Sie 23 2020, 16:51 | | - Spoiler:
Powłoka cieni miotała się bezszelestnie naśladowała, z oddaniem, każdą zależność poruszeń wzbierała sztormem przywdzianym w srebrzyste wstążki anemicznego światła. Powtarzała. Powtarzała. Uczyła się ich cierpliwie, oddając widmowy taniec - szarość lawirowała pomiędzy ich sylwetkami, osadzając się na pobliskich skorupach ścian. Ostatnie bastiony światła mrugały rozleniwionym refleksem na prostokącie lustra. Półmrok. Wyłączne, skąpe okrycie dla rozpalonych ciał, rysujących w akcie, w szeptanej namiętnością podłej litanii bluźnierstwa, w rytmicznych, rozchodzących się z echem rozkoszy pchnięciach. Faluje, wzbiera, unosi się wraz z gorączką, trawiącą szeregi zmysłów. Przystań dotyku jest równocześnie zgubą. Przejaskrawienie uniesień jest równocześnie nielitościwą czernią. Pod drobnym oszustwem Oksany oddała mu całą siebie - czuł się jej częścią, otwierała się przed nim, pozwalała, by wiódł ją po wyboistym szlaku, wędrował po stromym stoku straconej rzeczywistości. Ruch lędźwi, nacierający i władczy, kobiece, obejmujące ciepło, skóra przylegająca ulotnie do wrażliwego ciała. Atmosfera napięta na podobieństwo struny, gotowej, aby obwieścić właściwy, nadany szarpnięciem dźwięk. Niknął. Stawał się mniej istotny - pod presją szarpiących nim bez wytchnienia uniesień. Rozsądek pobladł, wszystko zaczęło tętnić od pożądania, od przyjemności zbyt silnej, by nadać jej formę słów. Rozkosz sięgała niemal obezwładnienia; przestawał słyszeć, jak wypowiada imię, powtarzane jak mantrę (Lev, Lev... wspólną cząsteczkę wszystkich, wzmożonych uczuć). Jedna z rąk, posłusznie, zgodnie z sugestią zsunęła się między uda, odnajdując opuszkami palców wrażliwy punkt kobiecości. Druga, objęła wyniosłość piersi, zacisnęła się przedramieniem i dłonią. Jęknął, oślepiony orgazmem, który wstrząsnął swą zawiłością nie tylko jego sylwetką. Zastygnął później, oddychając głęboko, tłocząc tlen w zrozpaczone, nienasycone płuca. Trzeźwość zbliżała się - bez zbędności pośpiechu, mgiełka zmęczenia przystępowała na pola mięśni, rozprowadzała się szczelnie po każdym calu szkarłatnych, napiętych włókien. Pozostał, bez przełamania zmian - dopiero później drgnął, odsuwając się, tworząc wyrwę dystansu, przez którą mógł obserwować jej niewyraźny kontur. Oszalał. Przynosił hańbę. A co najgorsze - umysł zaśmiał się, schorowany, żałosny - nie umiał nawet żałować. - Svetlana - wyłonił nagle jej imię, szorstkim, lekko zachrypłym półszeptem. Jej rzeczywiste imię. Wolał ją pod kotarą półmroku - podobnie, jak ona wcześniej nawoływała jego. |
| |
Petersburg, Rosja 20 lat cień czysta bogaty Królowa Avoski; córa ojca, fotografka |
Czw Sie 27 2020, 13:48 | | - Spoiler:
Niejednokrotnie odnosiła wrażenie, w którym to traciła grunt pod stopami. Rozpadała się na miliony maleńkich elementów, by ostatecznie runąć w przepaść i ulec pierwotnym instynktom. Drzewa szumiały. Wiatr przyjemnie odbijał się od szklanych okiennic, zaś serce uderzało z łomotem w klatce piersiowej, jakby chciało wyskoczyć z żebrowego więzienia. Była zgubiona, tak jak i on. Poddała się magii, która roztaczana dookoła, pchała ich oboje w kierunku hedonistycznej zguby. Było to jedyne wyjście, by uratować poddaną korozji duszę, rozdzieraną i wyzutą z wszelkich zasad moralności. Nie byli bowiem m o r a l n i; stronili od tego, gdy drzwi pomieszczenia zamykały się przed światem i parami oczu wścibskich. Pogrążeni w bezkresie emocji, tak skrupulatnie zalewających meandry żył, aż wreszcie łamali się pod naporem enigmy. Svetlana przyszła, by do reszty ukazać mu swoje oblicze. Lev nie mógł przewidzieć, że tym razem pod inną postacią zapragnie mu się oddać. Orgazm rozlewał się więc w drobnym ciele jasnowłosej, które dudniło od napompowanych uniesieniem uczuć. Wielbiła go pod niebiosa, imię powtarzała jak mantrę przyjmując zeń z dobrodziejstwem inwentarza. (Szaleni, jakże oni byli szaleni.) Oddech powoli zaczynał się normować. Ciało wciąż drżało, a ona z trudem odzyskiwała trzeźwość racjonalności. Spoglądała przed siebie, na taflę lustra, na którym unosiło się wspomnienie splatającego się powietrza. Zdążyła spojrzeć jeszcze na dłonie, nim całkowicie poddała się iluzji zguby. Nikły cień uśmiechu rozciągnął karminowe wargi, zaś ona uległa czemuś więcej, aniżeli tylko obecności mężczyzny. - Lvie... - odpowiedziała na jego pozorną zaczepność. Nie bała się patrzeć; obdarta ze wstydu, którym niegdyś kierowała smukłe palce, by czasem nie zauważył krzywizn sylwetki. Teraz uwydatniała mu swą linie postaci, by docenił, by pojął, że pozostaje jedynym, któremu dała prawo zaskarbiać siebie. Czy było to wiele? Świat bywa bluźnierczym, zaś ona tańcowała w rytm wygrywanych melodii - niekoniecznie dobrze sobie znanych. Niedługo później, gdy serce zwolniło tempa, a Lebedeva odzyskała część swej naturalnej pozy, ujęła rękę Abramova. Pragnęła znaleźć się z nim w oceanie łoża, zakryta kotarą mroku.
/zt x2 |
| |
| | |
| |
|