Galeria Sztuki Magicznej
Idź do strony : 1, 2  Next
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Galeria Sztuki Magicznej Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Pon Cze 24 2019, 21:34
Galeria Sztuki Magicznej

Galeria Sztuki Magicznej położone jest praktycznie w samym centrum Petersburga, niedaleko samej Rosyjskiej Biblioteki Narodowej. To jedna z największych galerii sztuki magicznej w całej Europie, posiadająca w swych zbiorach ponad dwieście tysięcy dzieł, które obejmują największe osiągnięcia ludzkiej twórczości – także mugolskiej. Instytucja oferuje nie tylko bogactwo wystaw, ale i programów edukacyjnych dla publiczności we wszystkich przedziałach wiekowych. Warto się tam wybrać, zwłaszcza jeśli ktoś interesuje się szeroko pojętą sztuką, gdyż z pewnością znajdzie tu coś dla siebie.

Rita Rosenzweig
Rita Rosenzweig
Galeria Sztuki Magicznej 48fe9d27ccf320616c64ef5ca39cb3fc--girl-face-a-girl
Archangielsk, Rosja
24 lata
¾
zamożny
malarka i studentka kursu sztuk magicznych (III rok)
https://magicznarosja.forumpolish.com/t582-margarita-rosenzweig-zd-lobachevskayahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t752-rita-rosenzweighttps://magicznarosja.forumpolish.com/t753-margarita-rosenzweighttps://magicznarosja.forumpolish.com/t751-fritzhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t619-rita

Wto Gru 03 2019, 19:40

16.11.1997

Od piątej rano niespokojnie ciskasz się w łóżku. Miękkość pościeli osacza cię, więzi w sennej pieszczocie końca nocy. Wyciągasz rękę przed siebie, obracasz dłoń tuż przed twarzą, by nie popaść w bezruch i nie stracić szansy.
Caravaggio przyjechał do Petersburga.
Wymykasz się z pustego łóżka (gdzie Miszka? Później rozejrzysz się za Miszką), suniesz do garderoby owinięta kołdrą. Trudno ci się rozstać z ciepłem, ale dla Caravaggia – wszystko.
Wkładasz długą suknię, bajeczną jak twój ślubny Theyskens, w intrygującym odcieniu fioletu. Pamiętasz w niej jakiś bal, a może kolację, pamiętasz dużo brzęku szkła – ale jakby przez mgłę. Czyli albo się upiłaś, albo suknię kupiła ci matka, a potem wraz z suknią ciebie zaciągnęła na mało pamiętną imprezę.
Jeśli zechce na ciebie spojrzeć, na pewno mu się spodoba. Przed lustrem czeszesz włosy, nakładasz kolczyki, na stopy wsuwasz czerwone pantofelki. Stukasz obcasami, gotowa, i cyk – przenosisz się przed Galerię. Jest jeszcze ciemno, nikt nawet nie pomyśli, by tu przyjść przez jakieś sześć godzin. Tylko stróż nocny czuwa gdzieś w komórce za tylnymi drzwiami. Idziesz tam, zdeterminowana, obcasy stukają po pustej ulicy, echo się niesie. Uchylasz tylne drzwi i jak gdyby nigdy nic oznajmiasz stróżowi, że przyszłaś zobaczyć Caravaggia. Na twoją korzyść przemawiają ładna twarz, elegancki strój, a przede wszystkim gruba koperta z banknotami. Straszliwie kiepsko mają płacone tacy nocni stróżowie sztuki.
Banknotów wystarczyło, byś mogła zostawić w stróżówce swój płaszcz i jak Kopciuszek przebiec znanymi na pamięć ścieżkami wprost do pokoju dla gościnnych wystaw. A tam, na samym środku, w samotności, a jednak pobłogosławiony idealną satysfakcją – on.
Caravaggio.
Wstrzymujesz oddech na sam widok rozmytych przez odległość rysów jego twarzy. I ostrożnie stawiasz pierwszy krok, cicho, jakby mógł czmychnąć przed tobą.
Nie zauważył, że przyszłaś. Nawet nie zerknął na piękną suknię, stylowe dodatki, twoje ręce świerzbiące, by dotknąć. Na twoje ślepia też nie patrzy, jedno zielone, a drugie niebieskie.
Jesteś już zupełnie blisko, mogłabyś go dotknąć. A Narcyz, młody, piękny, martwy Narcyz, nie mógłby być wobec tego faktu bardziej obojętny. Wpatrzony w swoje odbicie na powierzchni wody, zamknięty w błędnym kole samouwielbienia, obraz niezmąconego szczęścia.
Stoisz tam i wzdychasz do niego; uczysz się. Obserwujesz jak mistrz zapatrzenia w samego siebie zapomina o świecie, występuje z ram życia, własne piękno wynosząc na najwyższy z piedestałów.
Mówią, że to klątwa, że to największa kara. Opowiada się ten mit ku przestrodze, szuka w nim lekcji pokory. Tylko ty, Rita, przychodzisz do niego, bo chcesz tak jak on.
Byłaś u niego w Rzymie kilka lat temu, wtedy się poznaliście, wtedy się zakochałaś. Tyle tylko, że jemu nie zależy, żeby ktoś go kochał, bo ma już tę jedną miłość, której chciał od swojego świata. Niezrażona, przychodzisz znowu, tutaj, bo tu czujesz, że do ciebie specjalnie przyjechał ten piękny młodzieniec, wpada z rewizytą, a ty musisz go podjąć jak królowa.
Jak inaczej uhonorować Narcyza niż zapatrzeniem?
Stoisz godzinami, studiując każdy centymetr płótna. Wschodzi słońce, przychodzą ludzie. Najpierw pracownicy, potem pierwsi goście, niewdzięczne wycieczki i niezgrabne parki wrażliwej młodzieży. Ty pośród wszystkiego, i twoja piękna suknia, stoisz wciąż w niego wpatrzona.
Hercules Caravaggio
Hercules Caravaggio
teraz mówię sercu, aby sercem było
Syrakuzy, Sycylia
31 lat
wieszczy
błękitna
bogaty
jubiler
https://magicznarosja.forumpolish.com/t602-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t609-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t613-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t612-sliskihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t611-hercules

Wto Gru 03 2019, 23:00
Noc nie była dla Herculesa łaskawa. Śnił o Tiziano, fakturze szarej koszuli zalewanej przez fale sycylijskiego zachodu słońca, łagodne pomarańczowo-czerwone światło wsiąkające w materiał i barwiące nici. Uwielbiał te lniane koszule miłością, którą potem obdarzał biżuterię, łagodne doliny obojczyków napotkanych kobiet, wielobarwne witraże, z których kolory spływały na posadzki przed ołtarzami; ale gdy zobaczył je we śnie, nie potrafił uciec od wrażenia, że coś było nie tak, że ta czerwień zdawała się pochłaniać jego przyjaciela, rozlewać się na szyję, wciskać pod podbródek, w zagłębienia oczu i w kąciki ust jak krew. Hercules budził się kilka razy, ściany pomieszczenia otaczały go nienachalnie, jakby nie mogły zapewnić żadnej ochrony.
Nie pamiętał, czy zobaczył Caravaggio w jednej z tych rozmytych, umykających mu wizji, które miewał od przyjazdu do Petersburga, czy może słyszał o nim wcześniej, przechwycił komunikat pozornie nieskierowany do niego, kilka słów wypadających z losowych ust. Ani jedno, ani drugie nie należało do Herculesa, a mimo to podniósł się z posłania, prowadzony świadomością tej nieoczekiwanej wizyty. Zapalił jeszcze papierosa na wypadek, gdyby to jednak był wynik jego wieszczych umiejętności.
Petersburg wciąż jeszcze nie przebudził się do końca, gdy Hercules stawiał kroki w błękitnym poranku. Mężczyzna chłonął całym sobą zimne, ostre powietrze tego miasta, jego wygaszony spokój, którego nie umiał znaleźć w swoich wspomnieniach z domu. Miał wrażenie, że wgryzało mu się w skórę, ale powoli, ostrożnie, żeby nie zauważył bólu i nie zdążył się ewakuować – a jednak, skoro miał tę świadomość, to pewnie już powinien uciekać. Mimo wszystko wiedział, że nie miał też po co zostać, szczególnie teraz, gdy Hersilia słusznie nie chciała go przyjąć, więc może się mylił. Może chciał wierzyć, że coś się zmienia, bo znowu doskwierała mu samotność, to właśnie ona zdawała się przygniatać całą jego postać, gdy zerkał szybo w lustro i nie odkrywał w sobie sycylijskiego żaru; samotność obejmowała go ciasno ramionami w takie noce jak ta, gdy budził się otoczony przez włoski marmur z Carrary i wszystkie rzymskie dekoracje w hotelu Marmur i czuł się tak, jakby nawet tego miejsca nie mógł uznać swoim. Potrzebował ludzi, nie miejsc. Potrzebował Hersilii.
Matka nazywała go kuzynem. Patrzyła na jego obrazy jak na dziedzictwo, które otrzymała wraz z małżeństwem. Nie wiedział, czy naprawdę czuła dumę z powodu możliwego powiązania, czy po prostu ją też dusiła samotność. Hercules długo nie umiał jej zrozumieć, widywał Caravaggio w Rzymie, mijał go jak starego znajomego, poświęcał spojrzenie albo dwa, skinienie głowy, kilka myśli, ale znikał szybko, znowu gubiąc się w dusznym życiu i pustych pomieszczeniach, w których słyszał tylko siebie. Matka też rzadko go odwiedzała; może w końcu i tej znajomości się pozbyła, bo za bardzo przypominała jej męża znikającego w tajemnicach albo poświęconą na ołtarzu Westy córkę.
Ostatni raz widział Narcyza dawno temu, gdy jeszcze żyła Daniela. Oglądali go w Rzymie, a potem pili vergine marsalę i oglądali miasto tak, jakby byli w nim pierwszy raz. Nie miał wtedy czasu dla starego kuzyna, dla chłopaka zapatrzonego we własne odbicie milknące w czerni, dla bolesnej wieczności spędzonej na kochaniu samego siebie. Teraz Hercules nie mógł się doczekać, żeby zobaczyć go jeszcze raz, oddając płaszcz (jeszcze jedno naruszenie jego rzeczywistości, dodatkowa warstwa ubrań, która odgradzała go od słońca, a mimo to nadal pozwalała mu oddychać, nawet lepiej niż w dusznym, ciężkim od pyłu powietrzu Syrakuz) i wspinając się do sali gościnnych wystaw.
Był tam, nadal zapatrzony w siebie, nadal oddany tej jednej miłości. Caravaggio rozumiał tę klątwę, malując chłopaka pochylonego nad taflą, jego ugięte kolano, wbite w ziemię dłonie, twarz zatrzymaną w ciekawości, w oczekiwaniu, jakby coś jeszcze mogło się stać. Może taki był los ich wszystkich – może fatum, wieczność spędzana na takich samych próbach i porażkach była bliska Caravaggiom już od dawna.
A jednak Hercules oddałby wszystko, by być chłopakiem na obrazie. By nie musiał nieustannie męczyć się nową miłością, a potem dławić się gorzkim posmakiem Wieszczych Snów, które uświadamiały mu, że i tym razem przeznaczono mu przegrać. Chciałby kochać i być jednym odpowiedzialnym za to uczucie, być sprawcą i ukaranym, w końcu osądzonym sprawiedliwie za własną, żałosną słabość. Gdyby od zawsze kochał siebie, może Daniela i Tiziano by żyli. Może potrafiłby poczuć prawdziwą namiętność, nie karmić się ochłapami, które połykał łapczywie, by natychmiast wypluć, bo nie miał prawa kochać i być kochanym. Czy Narcyz się bał? Czy przerażało go to, że nie potrafił się ruszyć, oderwać od tego, co widział w ciemności jeziora? A czy Michelangelo bał się tego, co malował, gdy pociągnięciem farby olejnej na desce  tworzył przed tym dzieckiem jego zakazane odbicie?
Czas mijał, w pomieszczeniu przewijali się kolejni ludzie. Hercules dopiero wtedy uświadomił sobie, że nie był sam. Jedna postać pozostawała stała, smukła sylwetka tonąca w fiolecie długiej sukni, kobieta tak samo zapatrzona w obraz. Byli tam dla niego, dla Narcyza; jakie to przykre, że nie mógł unieść głowy i spojrzeć na nich chociaż przez sekundę, chociaż żeby się upewnić, czy nadal trwał w swoim słodkim świecie mitów i czy ktoś jeszcze kochał go poza nim samym. Hercules może skinąłby mu głową na znak, że czas się zmienił, ale Narcyz mógł znowu spojrzeć w lustro jeziora spokojnie – klątwy nadal istniały.
- Jest piękny, prawda? – zapytał cicho, spokojnie, odwracając się w stronę nieznajomej, jakby zdradzając obraz. Piękny, proste, banalne określenie, pewnie niewystarczające, ale dla Herculesa rzeczy mogły być tylko piękne, nie zachwycające, nie wyrywające serce z piersi, bo gdyby je pokochał, natychmiast by je stracił.
Rita Rosenzweig
Rita Rosenzweig
Galeria Sztuki Magicznej 48fe9d27ccf320616c64ef5ca39cb3fc--girl-face-a-girl
Archangielsk, Rosja
24 lata
¾
zamożny
malarka i studentka kursu sztuk magicznych (III rok)
https://magicznarosja.forumpolish.com/t582-margarita-rosenzweig-zd-lobachevskayahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t752-rita-rosenzweighttps://magicznarosja.forumpolish.com/t753-margarita-rosenzweighttps://magicznarosja.forumpolish.com/t751-fritzhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t619-rita

Nie Gru 15 2019, 13:41
Uparcie patrzysz wprost na niego, wodząc spojrzeniem od profilu nakreślonego pewną, ostrą linią do rozmytego odbicia na powierzchni wody. Zazdrośnie strzeżesz swego miejsca tuż przy nim, przywłaszczyłaś je sobie na tyle, że długo nikt prócz ciebie nie waży się podchodzić do Caravaggia. Patrzą na ciebie, na monumentalną prostotę twojej sylwetki, na pyszny królewski fiolet twego stroju i czują się zbyt mali, zbyt nieważni, by stanąć przed nim obok ciebie.
Dokładnie o to ci chodziło. Przyszłaś tu, by im udowodnić, że tylko ty powinnaś być przy nim, bo tylko ty jedna będziesz w stanie go docenić. Inni powinni patrzeć z daleka, patrzeć nieśmiało i odchodzić, wciąż pozbawieni zrozumienia.
I posłusznie zostawiają was samych na długi czas. Czujesz na policzku wpadające przez okno promienie słońca, które wschodzi coraz później, leniwiej, jak ty. Mimowolnie słyszysz, że ludzi wokół ciebie przybywa, a czasami czujesz nawet, gdy ktoś podchodzi niebezpiecznie blisko, zaburzony przez ciała pęd powietrza obija się o ciebie, trącając wierzchnie warstwy sukni, przemykając po obnażonych ramionach.
Słyszysz? Ponad brzęczeniem własnych myśli, dalekim szumem przyciszonych rozmów, nawet ponad iluzją szeptu, jaki desperacko pragniesz usłyszeć z płótna Caravaggia, wybrzmiewa głos. Głęboki, melodyjny, obcy. Tak długo stałaś w ciszy, że zdaje ci się, iż słyszysz go w samym środku głowy, że wdziera ci się w najbardziej prywatne zakątki umysłu i że on, jak ty, rozumie. Dlatego nie przeganiasz go.
- Tak – mówisz, wciąż rozmarzona, nie całkiem świadoma, że struny głosowe zdołały mimo twej wielogodzinnej nieruchomości jednak się rozedrgać. Ich wibracja rozchodzi się słabnącym z każdym centymetrem impulsem, pobudzając do ruchu resztę ciała. Mrugasz powoli, czując przy tym, jak boleśnie wyschły ci oczy, zbyt zachłanne, by ułamkami sekund pogrążonymi w ciemności przerywać sobie przyjemność obcowania z Narcyzem. Przekrzywiasz głowę w jedną, w drugą stronę. I wreszcie obracasz się, z dziwaczną, niemożliwą dla ludzi sztywnością, by spojrzeć na człowieka, który odważył się zrównać z tobą.
To, co widzisz, dech zapiera w piersi. Nie dlatego, że mężczyzna ma na skórze ślady innego słońca, bardziej rozwiązłego niż petersburskie. Nie przez ślady słodyczy dojrzałych pomarańczy pozostawione na jego ustach, nieprzywykłych do zimna i spierzchniętych brzydko. Nawet nie przez smutek i gorycz kryjących się tajemniczo za ciepłą barwą oczu patrzących inaczej niż się tutaj patrzy.
Tchu ci zabrakło, bo to on. Gdyby chłopcu z płótna odebrać jego odbicie, nakazać mu, by dorósł w prawdziwym, pełnym parszywych spraw świecie, to nim stałby się po latach. Obrazem pięknym, lecz zmęczonym, dźwigającym na swych barkach ciężar wielkiego rozczarowania. Znikłby mu z oczu zachwyt, a w jego miejsce przyszła przerażająca tęsknota za utraconym zapatrzeniem.
W ciszy wodzisz spojrzeniem między Narcyzem zawieszonym w złotej ramie a tym, którego oddech czujesz na szyi. Oczy podążają tam i z powrotem, aż wreszcie to nie wystarcza – potrzeba ci więcej dowodów. Wyciągasz dłoń powoli, ukradkiem, świętokradczymi palcami dotykasz wymalowanego przed wiekami gładkiego policzka młodzieńca. A potem, równie ostrożnym gestem, opierasz opuszki palców na obleczonej skórą kości jarzmowej nieznajomego. Chociaż przecież od lat już go znasz, Rita.
Pod palcami ich policzki czuć tak samo.
- To ty, Narciso?
Hercules Caravaggio
Hercules Caravaggio
teraz mówię sercu, aby sercem było
Syrakuzy, Sycylia
31 lat
wieszczy
błękitna
bogaty
jubiler
https://magicznarosja.forumpolish.com/t602-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t609-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t613-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t612-sliskihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t611-hercules

Pon Gru 23 2019, 13:13
Narcyz szybko zaczął milczeć, gdy uniesienie w Herculesie zostało zastąpione przez żal. Patrzył na obraz, chcąc wyciągnąć stamtąd jeszcze resztki drżenia, które wcześniej kazało mu wbijać gorączkowy wzrok w chłopca, ale to zniknęło. Znów stał się pusty, gdy nadeszły dźwięki z zewnątrz, szmer rozmów za jego plecami, pośpieszny wzrok i krzątanina innych odwiedzających. Czekał na odpowiedź nieznajomej, jakby ona mogła go wypełnić, ale słowa wydawały się zbyt krótkie, zbyt odległe, żeby mógł je chwycić. A potem Hercules poczuł dotyk.
Najpierw chciał się odsunąć, nagle przytłoczony zupełnie nowym doświadczeniem, delikatnym dotykiem na skórze, która nie przywykła do takiej delikatności, skórze rzemieślnika i człowieka, który zawsze ucieka. Ale został. Pozwolił sobie zostać chociaż na kilka sekund.
Wyglądała jak wizja, jedna z tych dobrych, pozwalających mu odetchnąć wizji, gdy zamykał oczy i widział matkę, pochyloną nisko nad książką, z filiżanką kawy w dłoni i włosami zebranymi nad karkiem. Klątwa nagradzała go czasem świadomością, że ci, których kochał, są bezpieczni, jeśli go nie ma w pobliżu. Teraz dziewczyna przypomniała mu o jednej z tych chwil – pod zielenią i niebieskim, tak intrygująco różnym, kryło się złoto, złoto słońca i złoto ustępującej mu pod palcami zawieszki do naszyjnika, nad którą spędza kolejne godziny w ciemnej pracowni, chcąc doprowadzić ją do doskonałości; Hercules pomyślał o uldze, o spokoju i o wolności od ciężaru spojrzeń takich jak to, jakie on wbijał jeszcze sekundę temu w Narcyza. I na kilka sekund utonął w fiolecie, i w tym złocie, w barwie nieba i trawy, które przecież były mu tak obce, tak nowe dla niego i tak fascynujące. Utonął tak jak tonie artysta, tak jak Narcyz był gotowy wpatrywać się w siebie już zawsze, para oczu zaklęta, by nauczyły się tonąć, na to był gotowy, tego Hercules chciał przez kilka sekund.
A potem odwrócił wzrok i wbił go znowu w obraz. Gorzki wstyd pojawił się w nim, wciskając na usta krzywy uśmiech, jeden z tych, których Hercules w sobie nienawidził, bo chociaż uśmiech chciał zachować nieskażony bólem. Patrzyła z zachwytem. Pytała cicho, w sposób, który sprawił, że poczuł się odsłonięty. Hercules nie był Narcyzem, oczywiście, że nim nie był; on padł ofiarą fatum o wiele trudniejszego, fatum, które sprawiało, że nie zasługiwał na spojrzenie, które otrzymał. I on nie zasługiwał, żeby patrzeć, na nic w ogóle nie powinien patrzeć, żałosny dzieciak, który wiedział tylko, jak uciekać.
Nie mógł znieść spojrzenia dziewczyny; jej dotyk wydawał się niewłaściwy, był niemal irytujący w tym, jak wiele wyrzutów sumienia mu przyniósł. Poczuł się ciężko, bardzo, bardzo ciężko. Wstyd przypomniał mu, że był inny od Narcyza nie dlatego, bo potrafił kochać tylko innych ludzi, bo nie potrafił siebie obarczyć miłością. Może jeszcze się łudził, ale wiedział, że on zerknąłby jedynie na swoje odbicie w szklanej tafli  i odwróciłby wzrok tak szybko, jak tylko poczułby ciężar prawdziwej miłości. Hercules nie umiał się zatracić, nie umiał zatonąć; taką miłość miałby w sobie  jedynie wtedy, gdy był odwrócony plecami, bo tego się nauczył – kochać poprzez strach i poczucie winy, kochać w rozbłyskach, które szybko pochłaniała ciemność, zerknięciach na kogoś, kogo nie powinien był widzieć w pełni. Gdyby więc był Narcyzem, nie spojrzałby na siebie, może jedynie rzucałby czasem spojrzenie ukradkiem i natychmiast się za nie karcił. Kochałby przez pożegnanie. To Hercules potrafił najlepiej – żegnać się.
I na końcu, szczególnie teraz, gdy nieznajoma przyglądała mu się w taki sposób, Narcyz wciąż pokonywał go w zdolności do obdarzania miłością, której nie obarczono bólem. Może nawet Hercules był kiedyś nim, chłopcem z obrazu, ale dzisiaj to były głupie marzenia, bolesny sen wieszczego, który znał swoje wizje, zanim te zdążyły nadejść.
Hercules nie zasługiwał na zachwyt w jej oczach. To było kłamstwo, to była kradzież. Uśmiechnął się więc jeszcze raz, oferując jej swój uśmiech błazna, trochę sycylijskiego ciepła, resztki krwi Caravaggio w jego żyłach. Szorstką od pracy dłonią przykrył delikatnie palce nieznajomej, dotyk jej zimnej skóry przypominał dotykanie obrazu i spróbował oderwać je od swojej skóry.
- Nie. Chciałbym, ale nie – odezwał się łagodnie, słowa wyślizgnęły się spomiędzy warg powoli i z delikatną chrypą, jakby nawet one nie chciały przyznawać, jaka była prawda. Uśmiechnął się jeszcze raz, ale tym razem nie zdołał już ukryć żalu.
Wolał już się pożegnać – z tym, co widział w jej oczach, z Narcyzem i wspomnieniem Caravaggio w tym obrazie. Na wszelki wypadek, gdyby znowu chciał oszukać siebie.
Rita Rosenzweig
Rita Rosenzweig
Galeria Sztuki Magicznej 48fe9d27ccf320616c64ef5ca39cb3fc--girl-face-a-girl
Archangielsk, Rosja
24 lata
¾
zamożny
malarka i studentka kursu sztuk magicznych (III rok)
https://magicznarosja.forumpolish.com/t582-margarita-rosenzweig-zd-lobachevskayahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t752-rita-rosenzweighttps://magicznarosja.forumpolish.com/t753-margarita-rosenzweighttps://magicznarosja.forumpolish.com/t751-fritzhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t619-rita

Wto Gru 31 2019, 18:14
Przez chwilę cierpliwie patrzyłaś mu w oczy. Narcyz na płótnie nie zauważy, jeśli w chwili słabości zdradzisz jego samouwielbienie, poświęcisz kilka minut żywemu człowiekowi, skoro już tak jest podobny do twej miłości olejnej. Przez chwilę pozwoliłaś tamtemu, by czytał z ciebie, co tylko zechce zobaczyć. Byłaś wszystkimi, za którymi tęsknił, a jednocześnie – pozostałaś tak obca, że gdybyś nie postanowiła go dotknąć, nie wiedziałby do samego końca, czy jesteś prawdziwa.
Wszyscy troje staliście się dla siebie Narcyzami w ciągu tej krótkiej, zbyt krótkiej chwili oczekiwania na odpowiedź.
Zaprzeczył, ale usłyszałaś coś w jego głosie, co mimo sensu słów podpowiadało ci, że masz rację. Nie jest stąd i wciąż blisko mu do Narcyza Caravaggia, choć lata minęły, świat go zmasakrował.
Nie będzie ideałem, który na wieki pokochasz, ale teraz on przynajmniej jest prawdziwy. Jeśli zechcesz dotknąć go znowu, nie rozbrzmią alarmy gotowe pobudzić całe miasto.
- Hm – pomrukujesz bez znaczenia, ot, kolejny z niewielkich wyrazów niezadowolonego rozbawienia, których uczysz się od kotów plączących ci się wokół domu. To twoi jedyni towarzysze, nic dziwnego, że stajecie się do siebie podobni także w tym, że nie akceptujecie rzeczywistości, która nie przypadnie wam do gustu.
Mówi, że nie jest Narcyzem. Nie szkodzi. Wystarczy, że chciałby i przede wszystkim – że ty też byś chciała.
- Dla mnie będziesz. – Skoro już postanowiłaś, cóż świat może mieć ważniejszego do powiedzenia? Męczysz ziemię swym ciężarem już dwadzieścia cztery lata, powinna wiedzieć, że nawet Caravaggio kiedyś przestanie ci wystarczać. To, do czego latami tęskniłaś, co było ucieleśnieniem wszystkich ideałów i spełnieniem marzeń, kiedyś – może znacznie prędzej, niż się spodziewasz – będzie puste, wyblakłe, martwe. Nie będziesz już chciała patrzeć na bezruch, który jest nudny.
Masz więc przy sobie Narcyza namacalnego. Kwestia przypadku znów przypadła na scenę, w której i tobie przyszło występować. W małym odcinku wszechświata, którym to ty niepodzielnie władasz, jego życzenie zostanie spełnione.
Kiedy on ciebie dotyka, parzy, choć rękę ma zimną. Posłusznie opuszczasz dłoń, która znów zwisa bezwładnie, jakby gotowa skamienieć tylko po to, by mogła pamiętać ten dotyk, który mu ukradłaś, sroko podła. Tutaj, przed starymi mistrzami, twoje ręce są zdrętwiałe, nie mają żadnej twórczej siły, która kiedyś zdawała ci się całym sensem życia.
Z oczu przenieść na płótno, a z płótna – z powrotem na ręce, do oczu, do mózgu. Nowe, lepsze, takie, jakiego brakuje ci na tym świecie.
Żyjesz po to, by spełniać swoje zachcianki, miss Rita.
- Zostań jeszcze – mówisz, jak wytrawna alchemiczka mieszając w głosie ton dziewczęcej pokornej prośby z nieugiętym nakazem. Jesteś tu gospodynią. Sama się nią mianowałaś. Równie dobrze możesz na jakiś czas zostać klawiszem więziennym i przypilnować, by nie opuścił cię żaden z Narcyzów póki sama nie zwrócisz im wolności.
Hercules Caravaggio
Hercules Caravaggio
teraz mówię sercu, aby sercem było
Syrakuzy, Sycylia
31 lat
wieszczy
błękitna
bogaty
jubiler
https://magicznarosja.forumpolish.com/t602-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t609-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t613-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t612-sliskihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t611-hercules

Sro Sty 15 2020, 15:33
Gdy się pożegnał, pozwolił sobie na resztkę radości. Nauczył się żyć w ten sposób już wieki temu – kochać krótko, rozpaczliwie, zagarniać, zagarniać i chłonąć, aż natrafi się na barierę, której nie będzie można przejść; aż trafi się na dno kałuży, żałośnie bliskie powierzchni.
Ale na razie stał tam jeszcze, na policzku wciąż czuł ciepło dotyku, z którego zrezygnował świadomie. Coś we wzroku nieznajomej uległo zmianie, ale nie nadeszło zimno, którego się spodziewał – nadal czerpał z tego spojrzenia, czując się dziwnie, czując się niewłaściwie, bo zdecydowanie nie zasługiwał na to, by ktoś był go chociaż ciekawy. Dłoń nieznajomej ustąpiła w końcu pod miękkim naciskiem jego palców i gdy miała już przerwać całkiem kontakt, który Hercules jej ukradł (chociaż nieznajoma nie wiedziała tego jeszcze, nie wiedziała, że był skażony, przeklęty, że takich ludzi jak on nie nalezało dotykać zbyt dlugo), nie puścił jej palców do końca, wciąż łagodnie trzymając dłoń między nimi. Opuszką zataczał krąg na gładkiej fakturze skóry, płótnie i świadectwie wszystkich cienkich ścięgien i kosteczek, które teraz odkrywały swoją tajemnicę pod jego dotykiem.
- Wedle pani życzenia – mruknął, zanim zdołał się powstrzymać, zanim zdecydował, czy się nie wycofać. Patrzył na twarz o szlachetnych rysach, zatrzymaną teraz w wyrazie, którego nie potrafił (jeszcze) ułożyć sobie w głowie; twarz, którą potem zamierzał odmalować w głowie barwami tego wspomnienia, tak jak odmalowywał całe piękno, które przeciekło mu już przez palce. Teraz nie pozostawało mu nic – mógł tylko napatrzeć się do woli.
Coś w nim chciało się poddać nienachalnemu naciskowi jej głosu. Nie miał miejsca na dyskusję – zażyczyła sobie swojego Narcyza, a on zamierzał go jej dać; i tylko coś z tyłu głowy szeptało mu, że to znowu było kłamstwo. Znowu ludzie pragnęli człowieka, którym nie był, Herculesa Caravaggio, Sycylijczyka z sycylijską krwią, jubilera o złotych palcach, chłopca o uśmiechu jak promienie słońca, dziecka i mężczyzny w jednym, inspiracji i tego, który mógłby zainspirować się nimi. To, co przynosił potem, spustoszenie wyrządzone tymi złotymi palcami i promiennym uśmiechem, nigdy nie było w cenie, zawsze wydawało mu się niezasłużone – ale jakże właściwie rzymskim bogom, którzy uwielbiali karać dla zabawy, odbierać i dawać, rzucać mu szczęście jak ochłapy.
Hercules nie wierzył w żadnych bogów, mimo to ewidentnie był rozrywką kilku. Nie chciał, żeby nieznajoma również się nią stała; ale temu nauczył się już zapobiegać. Nie wiedział właściwie, dlaczego w ogóle się wahał – uśmiechnął się teraz ze spokojem, którego się nauczył. Wystarczyło przeciez, że ofiaruje jej cząstkę tego mężczyzny, którego wszyscy chcieli, tego roześmianego artysty o miękkim dotyku. Potem będzie musiał uciec – ale jeszcze nie teraz.
Rita Rosenzweig
Rita Rosenzweig
Galeria Sztuki Magicznej 48fe9d27ccf320616c64ef5ca39cb3fc--girl-face-a-girl
Archangielsk, Rosja
24 lata
¾
zamożny
malarka i studentka kursu sztuk magicznych (III rok)
https://magicznarosja.forumpolish.com/t582-margarita-rosenzweig-zd-lobachevskayahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t752-rita-rosenzweighttps://magicznarosja.forumpolish.com/t753-margarita-rosenzweighttps://magicznarosja.forumpolish.com/t751-fritzhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t619-rita

Pią Sty 17 2020, 20:18
Uśmiechasz się, Rita i widać w tym uśmiechu resztkę senności z poranka, ciepło wyekstrahowane z zimnego petersburskiego słońca, zadowolenie monarchini, która kiwnąwszy ledwie palcem wyszła zwycięsko z decydującej bitwy. Twoja twarz rzadko wygląda tak spokojnie. Emocje przelewają się po niej powoli, granice między nimi zacierają się, tworząc spójny, kojący obraz.
Jesteś coraz bardziej jak dzieła starych mistrzów – niepostrzeżenie dla niego, nabierasz idealnych symetrii: w sylwetce, spojrzeniu, dyskretnie zmieniającym się wyrazie twarzy. Czasami nie ma znaczenia, że postaci na obrazach są nieruchome – i tak potrafią przekazać więcej niż krzyki z wielu zaczarowanych płócien.
Elegancja zawsze była cicha. A ty kiedyś byłaś ucieleśnieniem hałasu. Działo się u ciebie wszystko naraz, powstawał coraz większy chaos.
Gdzie się podział teraz, kiedy potrafisz trwać bez ruchu godzinami, uspokoić każdy mięsień, wyciszyć myśli?
Zamykasz oczy. Narażasz się swym Narcyzom, ale przesyt doznań szkodzi artyście. Pozwalasz sobie na chwilę skupienia na odrobinie dotyku, której twój smutny Caravaggio nie może sobie odmówić. Chyba już zapomniał, że miał być nietykalny dla świata, nieosiągalny, wpatrzony tylko w siebie i tylko sobie bliski.
Że tylko on sam miał być siebie godny.
Wpadłaś przecież w tę samą pułapkę, Rita. Też odrzuciłaś myśl o swej samowystarczalności, chociaż doświadczyłaś mniej życia od niego.
Wystarczy. Delikatnie cofasz dłoń, zrywając nić fizycznego kontaktu. Otwierasz oczy, jedno zielone, a drugie niebieskie i patrzysz na Narcyza. Widzisz w nim ślady zostawione przez czas, znamiona urody, która dojrzała już w pełni. Rzeczy, które chce pamiętać i te, które musi, bo wypaliły się w nim tak wyraźnie, że spod skóry przebijają kształty przykrych chwil z przeszłości.
Odczuwasz cudowne, nie nowe, ale za każdym razem przecież pierwsze niezdecydowanie – nie wiesz jeszcze, dlaczego ma zostać przy tobie. Nie wiesz, co sobie od niego zabierzesz.
Na początku – poprosisz o wszystko. Wszystko, co może dać ci w tej nierealnej chwili, kiedy stoicie oboje przed wiekowym płótnem. Czujesz, że nic w niej nie jest prawdziwe – niedługo Narcyza stąd wywiozą, a mężczyzna stojący przy tobie zniknie bez śladu. Może jest tylko wytworem wyjątkowych okoliczności. Znakiem, który daje ci wszechświat, impulsem i szansą. Carvaggio miał swego Narcyza, a tobie, najbardziej oddanej jego wielbicielce, dawał teraz twą własną jego odsłonę. Wiele razy o nim śniłaś, wyglądał w twoich wyobrażeniach nieco inaczej, był… doskonalszy. Mniej posłuszny twoim życzeniom.
A co jeśli ten tutaj, który przedarł się do wymiaru fizycznego, jednak jest elementem jakiejś baśniowej rzeczywistości i zamierza spełnić ich tylko trzy? Powinnaś być ostrożniejsza.
- Nie bój się. Przyszedłeś tu dla mnie? – pytasz, po raz kolejny przerzucając spojrzenie między Narcyzami. Pytasz, bo ty chyba jesteś tu dla niego.
Przyglądasz się przez chwilę jego oczom, mimowolnie myśląc już, jakiego koloru użyjesz, by uchwycić światło odbijające się w ciepłych tęczówkach.
Hercules Caravaggio
Hercules Caravaggio
teraz mówię sercu, aby sercem było
Syrakuzy, Sycylia
31 lat
wieszczy
błękitna
bogaty
jubiler
https://magicznarosja.forumpolish.com/t602-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t609-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t613-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t612-sliskihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t611-hercules

Sro Lut 26 2020, 18:39
Wystarczy.
Zerwała ścieżkę fizyczności, która biegła przez chwilę przez ich dłonie, zrobiła to niemal łagodnie, w sposób, w który powoli odrywało się plaster, jakby chciała sprawdzić, czy rana pod nim nadal się jątrzy, czy jednak nie będzie trzeba przykleić go znowu i zapomnieć jeszcze na chwilę. Czasem musiało boleć, czasem trzeba było sprawdzać ranę pod opatrunkiem i przyglądać się ciemnej krwi na oliwkowej skórze; oczywiście można by rozwiązać to krótkim zaklęciem, ale Hercules nauczył się już, że magia w końcu przestawała wystarczać, za szybka, zbyt wygodna, pozwalająca uniknąć kary aż do momentu, gdy ta spadała równie pewna i logiczna co sama magia, aż uderzała z pełną siłą.
Nieznajoma miała w spojrzeniu tysiące pytań, na które zdawała się natychmiast odpowiadać sama sobie, jakby ubierała już Herculesa w barwy obrazu ze ściany, jednocześnie rozbierając go do naga. Przez chwilę rzeczywiście czuł się przykuty do ziemi parą dwukolorowych oczu, jedynie badany spokojnie, analizowany jak dzieło sztuki na łasce krytyka. A potem nagle zaczęło mu się zdawać, że wczepiła się w niego niewidzialną dłonią, silniejszą od tej, której dotykał przed chwilą, że tą dłonią złapała go głęboko w środku i teraz trzymała, ściągała go przed siebie na kolana, a może to on po prostu chciał na nie upaść, bo nie miał siły decydować, kim był w tym wszystkim.
Nie chciała Herculesa, prawda? Chciała kolorów jasnych jak złote słońce we Włoszech i głębokich jak najlepsze wino, a może i chciała mroku, który ściągał Narcyza na kolana przed właznym odbiciem, który wciągał go pod powierzchnię jeziora, jednocześnie więżąc go jedynie na brzegu. Ale czego on chciał od niej? Czy chciał czegokolwiek? Kilku spojrzeń, pochłaniającego dotyku, zapomnienia, zapomnienia, ale nie wybaczenia, bo go nie mogłby przyjąć. To nie było wiele, to mógł dostać już teraz. Może powinien nasycić się na zapas.
Tak naprawdę i tak nie mógł dać jej wiele. Złudzenie dotyku, zapełnienie wołania w piersi, kilka pośpieszności i oczekiwań. A potem pustkę. Zawsze w końcu pustkę i kilka brudnych przekleństw na kogoś tak lekkomyślnego i niedojrzałego jak on.
Zamknął oczy, jakby mógł uciec. Może po prostu oszukiwał i siebie, i nieznajomą. Może szukał wytłumaczenia dla kilku egoistycznych pragnień, które zdawały się teraz przytwierdzać go do posadzki w tym pomieszczeniu; próbował je upięknić, nazwać pożądanie zachwytem, wyrzuty sumienia potrzebą ukojenia bólu. Uśmiechnął się, słysząc jej pytanie. Widział wzrok prześlizgujący się między Narcyzem a skromnym Herculesem Caravaggio.
- A pani? Czy pani przyszła tu dla mnie? – odbił piłeczkę. Nie zamierzał dać się złapać, jeszcze nie.
Był w końcu naczelnym błaznem Sycylii. Był błaznem królów, bo ci zawsze próbowali zapomnieć poprzez śmiech. Może był więc też królem błaznów.

Rita Rosenzweig
Rita Rosenzweig
Galeria Sztuki Magicznej 48fe9d27ccf320616c64ef5ca39cb3fc--girl-face-a-girl
Archangielsk, Rosja
24 lata
¾
zamożny
malarka i studentka kursu sztuk magicznych (III rok)
https://magicznarosja.forumpolish.com/t582-margarita-rosenzweig-zd-lobachevskayahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t752-rita-rosenzweighttps://magicznarosja.forumpolish.com/t753-margarita-rosenzweighttps://magicznarosja.forumpolish.com/t751-fritzhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t619-rita

Pon Mar 02 2020, 21:51
Pani. Takie piękne słowo. Twoje w sposób niepodzielny, drogie serduszku ze szkła prawie tak samo, jak Caravaggio. Uwielbiasz je słyszeć, być panią dla obcych, kobiet w sklepach, mężczyzn w pociągach, znajomych Miszki i profesorów na uczelni. Pod panią może schować się ledwie odrośnięte od ziemi dziewczątko, dziewczątka lęki i poczucie obcości. Pani zawsze wie, dokąd i po co zmierza, co dokładnie jest jej potrzebne.
Pani nie wpada w pułapki życia, tylko lawiruje między nimi, wszem i wobec pokazując, że nie daje się życiu stłamsić, bo przyszła na świat, by go zdobyć.
A ty, Rita, myśleć możesz sobie co zechcesz, ale na całą Ziemię rączki masz za małe, skoro nawet już spory grejpfrut z trudem mieści się na twojej dłoni.
- Tak. – Chociaż masz doskonałe warunki do schowania się przed światem, odmawiasz skrywania się, Rita. W całym swoim zagmatwaniu jesteś niemal rozczarowująco prosta, bezpośrednia w sposób niewiele pozostawiający wyobraźni. Jesteś zawsze w centrum, zawsze oświetlona reflektorem niezaspokojonego głodu ludzkiej uwagi. Gołym okiem widać każdy szczegół. Nigdy niczego się nie wstydziłaś. Może właśnie to, brak hamujących cię instynktów, parcie wciąż w kierunku tego, czego zażyczą sobie wygłodniałe oczy i serce opustoszałe od sztuki, zgubi cię jako pierwsze.
Tak to jest z tobą, Rita, że kogo sobie weźmiesz – ten i z ciebie trochę ma na własność. Nie jesteś złodziejem w swoim zachwycie, za wszystko, czego dotkną twe zachłanne rączki płacisz ile się należy. Może nawet więcej niż się należy, masz w końcu zwodnicze przeświadczenie, że nigdy niczego ci nie zabraknie. Czasu, pieniędzy, siebie samej.
Żyj nim, póki możesz, popiołku przecudny, zanim wiatr cię zdmuchnie i będziesz znowu kimś innym.
- Jutro. – Te kilkanaście godzin musisz jeszcze wytrzymać w niezmienionym kształcie, jeszcze kilkanaście godzin, parę tysięcy oddechów, tylko dla Narcyza. Musisz upewnić się, że nie jest fatamorganą, a ty w swoje małe rączki uchwyciłaś, co w twoich czasach zostało z Caravaggia.
Jutro ty pokażesz mu Narcyza, jakim będzie w twoim świecie. Skończy się to zawieszenie przed nieżywym płótnem, sztuka bezpowrotnie wymiesza się z życiem.
A pośrodku wszystkiego ty, Rita. Jedno ślepię zielone, a drugie niebieskie.
Mówisz, patrząc swemu Narciso prosto w oczy. Podajesz mu adres, zaledwie kilka słów, niepozorny sklepik na Niedźwiedzim Ryku. Jutro, zanim zajdzie słońce. To najpiękniejsza ze wszystkich godzina, światło dotknie was z lekkością i czułością pocałunku.
Zostawiasz mu ostatnie spojrzenie, zbierasz w drżących lekko dłoniach burzący się wokół ciała fiolet i odchodzisz, zadowolona, że masz coś nowego.
Hercules Caravaggio
Hercules Caravaggio
teraz mówię sercu, aby sercem było
Syrakuzy, Sycylia
31 lat
wieszczy
błękitna
bogaty
jubiler
https://magicznarosja.forumpolish.com/t602-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t609-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t613-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t612-sliskihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t611-hercules

Czw Mar 12 2020, 19:57
Hercules wiedział, że to już koniec.
Był już przecież przyzwyczajony; w jego życiu rzeczy rzadko się zaczynały, chociaż bez przerwy się kończyły. Może dlatego tak uwielbiał sztukę – ona przecież pozostawała wieczna, a już na pewno bardziej trwała od jakiegoś śmiesznego Caravaggio. Jeśli trzymał w dłoni kilkukaratowy diament, wiedział, że ten musiał przez tysiące lat walczyć z czasem i siłami, które próbowały zmienić go w to, co Hercules umieszczał otoczone białym złotem w zawieszce. Potem, gdy odda to przypadkowej kobiecie o skórze, której barwy nie umiał jeszcze określić, diament też pozostanie niezmieniony i tak będzie trwał długo po Herculesie. Sztuka nie martwiła się zaczynaniem. Nie martwiła się też końcem.
Hercules był jednym wielkim pożegnaniem. To wszystko.
A ta kobieta wydawała się jednym wielkim snem, który musiał się skończyć. Ten koniec właśnie mężczyzna wyczuwał teraz resztkami dotyku; słodki smak całego tego spotkania przeciekał mu przez palce, wciskał się w zgięcia stawów i linie papilarne, kiedy próbował zacisnąć na nim dłoń, ale nic nie mogło go zatrzymać. Wszystko w końcu się kończyło i szkoda, że Hercules nie pozwolił sobie nawet na prawdziwą celebrację początku. A może pozwolił? Może po prostu lubił być taki rozżalony, bo wtedy wiedział, że zabierze ze sobą to napiętnowane smutkiem wspomnienie?
Czekał teraz na jej słowa jak na rozstrzygnięcie. Pozwolił jej zdecydować o losie następnych kilku sekund, które postanowi jej dać. Wiedział przecież, że nie przyszła tam dla niego, nie dla tego starego, zmęczonego rzemieślnika, w którego pozwalał się sobie zamienić jedynie w swoim ciemnym warsztacie, ale to nie miało znaczenia; Hercules czekał, żeby zobaczyć, czy nieznajoma tak jak on chciała zapaść się w miękki sen o kimś, kim nie byli. Czy chciała uciec przed końcem, który przecież nadchodził nieubłaganie; bawić się w z nim w tę grę. Być może o było oszustwo, trudno. Hercules mógł być kimkolwiek tylko zechciała; ale tylko na chwilę.
Coś w nim drgnęło, gdy nie skończyła tego natychmiast. Jej ciche jutro prześlizgnęło się w przestrzeni pomiędzy nimi i Hercules poczuł, jak drażni jego napięte nerwy. Chociaż już się pożegnał, nadal czekał na koniec, a teraz nieznajoma postanowiła sobie z niego zakpić, odmawiając mu tego, przekładając to w czasie do jakiegoś mitycznego jutro. Naprawdę była gotowa czekać na niego tak długo? Była pewna, że gdy wyjdzie z tego pomieszczenia, nie rozwieje się czar tej chwili i nie zniknie nagle postać Narcyza, którą tak usilnie chciała w nim stworzyć? Bał się, a ten strach nawiedzał go rzadko, że gdy pozwoli jej i sobie na takie oczekiwanie, jutro znajdą tylko zmokłą szarość i nic więcej. Ale jakie to miało znaczenie? Tak naprawdę, jakie to miało znaczenie? Był śmieszny. Nie chciał, żeby to się już kończyło, chociaż przecież nie pozwolił się temu zacząć.
- Wedle pani życzenia – powtórzył jeszcze raz miękko, śmiejąc się w duchu z samego siebie.
Trzymał w głowie adres, wzrok wbijając w fiolet jej sukni. Dopiero gdy zniknęła, pozwolił sobie na łagodne westchnięcie. Przynajmniej obraz miał zabrać ich wspomnienie ze sobą w tysiące innych miejsc, w które ktoś go przewiezie. Przynajmniej on miał nigdy się nie skończyć.
Hercules uśmiechnął się do siebie rozbrajająco, nonszalancko skinął głową Narcyzowi i ruszył w końcu do drzwi.

Hercules i Rita z tematu
Esfir Korneyeva
Esfir Korneyeva
Galeria Sztuki Magicznej 5320f2d8c212b885121e3fa8caa77a7de6ab4e45_hq
Perm, Rosja
27 lat
rusałka
czysta
zamożny
urzędniczka w Prikazie Administracji Publicznej w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1234-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1235-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1236-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1237-balerinkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Czw Maj 21 2020, 06:00
31 stycznia 1998

Wielkie na pół ściany płótno wisiało w centralnym punkcie obszernej sali, wyeksponowane zupełnie tak jakby stanowiło największe dzieło sztuki znajdujące się obecnie w całym budynku. Rozmiarem? Bardzo możliwe. Swoją oryginalnością? Już nie tak bardzo. Blondynka stała już przed obrazem przynajmniej dobrych piętnaście minut, na różne sposoby zastanawiając się co autor chciał przekazać swojej widowni. Dwa różne kolory, dwa wielkie kleksy - żółć i czerwień - walczyły ze sobą o miejsce na śnieżnobiałym tle. Nic poza tym.
Esfir nigdy nie uważała się za konesera sztuki, nie znała się na panujących trendach i było jej z tym całkiem dobrze. Ojciec wystarczająco nadrabiał swoją pasją do sztuki za całą rodzinę, zarówno tą codzienną jak i tą którą skrywał za kulisami swojego życia. Jednak ten konkretny obraz przed którym stała, dziwnym trafem nakłaniał ją do myślenia. Był skomplikowany w swej prostocie, niezmiernie intrygujący, ciężko było odwrócić od niego wzrok chociaż sądziła, że przeciętny pięciolatek mógłby stworzyć coś podobnego przez przypadkowe wylanie na kartkę dwóch różnych farb.
W normalnej sytuacji nie rozdrabniałaby się tyle czasu nad czymś co niekoniecznie ją interesowało. Nie zamierzała doszukiwać się w obrazie ukrytych znaczeń i kształtów, wskazówek na to jak powinna iść przez własne życie. Mimo to wielkie płótno stanowiło wspaniałą wymówkę do przystanięcia w jednym miejscu na dłuższą chwilę. Otóż Esfir nie przyszła do muzeum aby doceniać niezrozumiane dla niej malowidła. Według jej ojca, Svetlana miała pojawić się tego dnia w galerii, by obejrzeć nowe dzieła. W końcu była fotografką i potrafiła doceniać takie rzeczy znacznie bardziej niż jej starsza siostra. A skoro o siostrach już mowa...
Urzędniczka zdobyła się w końcu na odwagę, aby przyznać się przed Svetlaną kim naprawdę była. Nawet stojąc w galerii nie była do końca pewna jak zamierzała przekazać jej tą informację, jak zacząć z nią rozmowę i nie wyjść na dziwadło. Zdaje się, że będzie musiała iść na żywioł, a to zaburzało jej spokój. Była perfekcjonistką z planem na każdy scenariusz. Nie lubiła być zaskakiwana, zwłaszcza gdy coś miało iść nie po jej myśli. Nic więc dziwnego, że nerwowo tupała nogą, gdy wyczekiwała pojawienia się Svety. Zerkając na zegarek, westchnęła niecierpliwie.
Dziewczyna powinna być już na miejscu.
Krzyżując ręce na piersi, Esfir raz jeszcze stanęła przodem do obrazu, skupiając na nim całą swoją uwagę. Poczeka tam jeszcze kilka minut i zmieni miejsce. Być może następny obraz będzie bardziej interesujący od tych kleksów.
Tak zagubiona w swych myślach nawet nie zauważyła, że w tym czasie ktoś podszedł bliżej obrazu i wraz z nią zaczął przyglądać się kolorowym plamom.
Svetlana Lebedeva
Svetlana Lebedeva
Galeria Sztuki Magicznej Tumblr_nzesr7jsmd1qkoeepo4_500
Petersburg, Rosja
20 lat
cień
czysta
bogaty
Królowa Avoski; córa ojca, fotografka
https://magicznarosja.forumpolish.com/t676-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1179-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1178-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t717-paili#1498https://magicznarosja.forumpolish.com/

Czw Maj 21 2020, 15:15
Ból rozsadzał czaszkę.
Przenikał do wnętrza. Paraliżował. Dewastował. Poddawał emocjonalnemu dysonansowi, jakoby miało to ułatwić funkcjonowanie w rzeczywistości życia, które wylewało się przez smukłe palce na brukowany chodnik. Pustka przyćmiewała racjonalność, z którą należało się zmierzyć.
Blade poliki odbijały się na tafli zwierciadła, gdy próbowała nabrać intensywniejszego kolorytu. Jasna karnacja uwydatniała niedaskonałości sińców i rozpaczy, która obecnie zalewała młodociany umysł, a nad czym ona nie zamierzała panować. Spoglądała na mieniące się włosy wszystkimi kolorami, czekając na dalsze działania mające uśnieżyć ból. Wspaniałomyślna matka po raz kolejny - tym razem na zlecenie męża - podała córce jedną z tych herbat, które miały przynieść nie tylko ukojenie, ale także otępić zmysły i utrzymać truciznę we krwi. Kobiece tęczówki osiadały na sylwetce córki z nieskrywanym wstrętem, gdy dostrzegała zachodzącą przemianę. Obłudne refleksje pchały ją w chętnie wypowiadane bluźnierstwa, lecz Svetlana tym razem pozostawała niewzruszona. Małomówna jak zawsze, nie podejmująca się walki o iluzję szacunku, byle tylko przetrwać stertę obraźliwych frazesów, jakimi raczyła ją rodzicielka.
Jakie szczęście więc spłynęło na młodziutką dziewczynę, gdy los chronił ją przed ujawnieniem nocnych spotkań owianych nutą enigmy.
Długa, plisowana spódnica wystawała spod ciemnego płaszcza, zaś stukot obcasów odbijał się echem od ścian kamieniczek. Serce uderzało gwałtownie w piersi, oddech nieznacznie spłycał się, bo w każdym z mijanych obrazów załamywała się postać Lva Abramova, który zdewastował jej serce, kalecząc delikatną strukturę duszy. Okrucieństwo słów odbijało się wciąż w ścianie głowy, aż wreszcie nastąpił rozłam; zaprzestała być pogrążoną w smutku istotą, przywdziewając na twarz maskę dystansu, pozornego chłodu, byle nie dostrzegali w niej tlącej się rozpaczy.
Oddała wierzchnie odzienie do szatni, jakby nazwisko Lebedev pozwalało na skorzystanie z dodatkowych dobrodziejstw ów miejsca. Ojciec potrafił zapewnić wszystko; czas, uznanie, a nawet wsparcie dotyczące talentu, który rozwijał się wewnątrz Svetlany, gdy po omacku błądziła w poszukiwaniu najpiękniejszych ujęć. Własne, utrzymane w jednej sekundzie momenty - przenosiła obecnie na płótno, pragnąć dać upust szalejącemu oceanowi uczuć, jaki wypełniał ją całą. Nic nie było jednakże pewne - nie na tyle, by jakkolwiek zdołała pokonać własny wstyd i słabości.
Wolno ruszyła w stronę auli, poprawiając nieznacznie bransoletkę, która spoczywała na lewym nadgarstku, przeczesując następnie włosy i rozglądając po zebranych ludziach. Czuła, że jest to coś więcej, coś wzniosłego, nietypowego, bo czy mogła sądzić, że dzisiejszego popołudnia nadstawić będzie musiała drugi policzek? Prawda bywa bolesna, szczególnie gdy dokonują jej najbliżsi.
Znalazła się wreszcie przy dziele jednego ze swoich ulubionych malarzy, którego dzieło kontrastowało z większością. Uśmiech rozciągnąl różane wargi Svetlany, a gdy wzrok wreszcie przeniósł się na kobietę, nie mogła oprzeć się chęci zadania jej kluczowego pytania; maniakalna chęć zrozumienia - dlaczego tu była, jawiła się jak potrzeba posiadania kontroli nad ewentualną rozmową.
- Docenia, pani, dzieło tego katalońskiego malarza? Jego sztuka jest dość... Nietypowa, ale to charakteryzuje surrealizm, czyż nie? - Salvador Dali; niebywały człowiek.
Gdyby jednak jasnowłosa wiedziała, kto stał się jej obiektem zainteresowania, zapewne nie odważyłaby się odezwać, by wzbudzić choć cień atencji.
Esfir Korneyeva
Esfir Korneyeva
Galeria Sztuki Magicznej 5320f2d8c212b885121e3fa8caa77a7de6ab4e45_hq
Perm, Rosja
27 lat
rusałka
czysta
zamożny
urzędniczka w Prikazie Administracji Publicznej w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1234-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1235-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1236-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1237-balerinkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Czw Maj 21 2020, 23:32
Kątem brązowego oka Esfir dostrzegła drobną sylwetkę kobiety, która przystanęła obok niej, podziwiając wielki obraz. Nie przenosząc na nią pełni swojego spojrzenia, usta rusałki rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu, który skrywał pod sobą niesamowite pokłady wewnętrznego zdenerwowania. Mało co wpływało na nią do takiego stopnia, aby tak bardzo miała się czymś stresować. Mimo to jej skrzyżowane na piersi ręce mocno się na sobie zaciskały, aby powstrzymać ciało od niepożądanego drżenia. Musiała sobie jednak przypomnieć, że sama zdecydowała się na taki krok i nie miała już teraz możliwości odwrotu. Kłamstwo. Przecież w każdej chwili mogła odwrócić się na pięcie i odejść, udając, że była przypadkową osobą, która w tym samym czasie podziwiała akurat to samo dzieło sztuki.
Jednak coś jej podpowiadało, że to był najwyższy czas, aby w końcu ujawnić przed siostrą prawdę. Ukrywanie takich rzeczy nigdy nie było dobrym pomysłem, nawet jeśli intencje były dobre. A ona przecież zwlekała już tyle czasu... Po tym wszystkim musiała również porozmawiać z ojcem. Musiała mu podziękować, że pozwolił jej samej wybrać odpowiedni czas i tym samym dopilnować, że ta tajemnica nie nadszarpnie zaufania Svety do ich ojca. W końcu nie był on niczemu winien. Prawie nie był - bo jakby na to nie spojrzeć to już wiele lat temu mógł przyznać się swojej żonie o pierworodnej córce i uniknąć nieprzyjemnych komplikacji, których widmo wisiało nad nimi wszystkimi.
Blondynka westchnęła ciężko choć radosny uśmiech wciąż tkwił przyklejony do jej warg. W końcu odwróciła się w stronę młodszej blondynki i spojrzała na nią. Powoli przesunęła wzrok po jej twarzy, sylwetce, odnotowała to jak była ubrana i jak się zachowywała. Zajęło jej to więcej niżby chciała i zmartwiła się, że Svetlana pomyśli iż ją ocenia. To nakłoniło ją do przerwania milczenia, choć jej głos zabrzmiał ciszej i bardziej chropowato przez nerwy jakie ściskały jej gardło.
- Uważam, że jego sztuka jest intrygująca. Ciężko oderwać od niej wzrok. - Odparła, stojąc dumnie wyprostowana. Jej spojrzenie zatrzymane było na twarzy blondynki, w której próbowała doszukać się jakichś podobieństw do samej siebie. Były pół siostrami. Nie urodziły się z jednej matki lecz wspólny ojciec powinien obdarować ich kilkoma podobnymi cechami. A może miały być bardziej podobne w charakterze niż w wyglądzie?
Brązowe tęczówki Esfir powróciły do obrazu. Nie mogła tak natarczywie przypatrywać się dziewczynie by jej nie wystraszyć, ani nie wyjść na jakąś dziwaczkę. Młódka mogła jeszcze pomyśleć, że rusałka była szalona; choć nie było takie niewykluczone. Kto wie, jak młoda latorośl Lebedeva miała zareagować na wieści o starszej siostrze.
- Sztuka sama w sobie potrafi być zaskakująca, czyż nie? - spytała, posyłając jej krótkie spojrzenie. - Wydaje nam się, że patrzymy na jedno, a to okazuje się być zupełnie czymś innym. - Dokończyła z nutą  refleksji, nie mogąc pozbyć się myśli w jaki sposób powinna zacząć ich delikatną rozmowę.
Svetlana Lebedeva
Svetlana Lebedeva
Galeria Sztuki Magicznej Tumblr_nzesr7jsmd1qkoeepo4_500
Petersburg, Rosja
20 lat
cień
czysta
bogaty
Królowa Avoski; córa ojca, fotografka
https://magicznarosja.forumpolish.com/t676-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1179-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1178-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t717-paili#1498https://magicznarosja.forumpolish.com/

Pią Maj 22 2020, 11:51
Nie przypuszczała, że obok ma siostrę, o której istnieniu nie wiedziała.
Zawsze otulona troską, poddana ojcowskiej miłości, osadzona w ramionach bezpieczeństwa. Życie pisało dla niej jednak zupełnie inne scenariusze, z którymi mierzyła się każdego dnia, lecz nawet te w ostatnim czasie nie były dla zeń przyjemne. Zawiedziona i pogrążona w emocjonalnej żałobie, odbywała własną pokutę.
Mógł być częścią jej wystawy. Wspaniałego dzieła. Rozpromieniałby swym nieludzkim pięknem, lecz... Jego już nie było; łudziła się, że wszystko jest snem, iluzją niefortunnych zdarzeń, wszak nigdy nie chciała zrujnować kariery Lva Abramova, która rozkwitała pod skrzydłami ojca dziewcząt... Święte przekonanie o byciu samą było jednak wielkie, dlatego nie brała pod uwagę scenariusza, który planował dla niej los.
Mimowolnie uniosła jasne tęczówki na nieznajomą, obdarzając ją uśmiechem, jakoby zachęcić ją do dalszej dyskusji. Sama rzadko kiedy miała okazję przebywać z ludźmi, wszakże matka odczuwała zbyt wielki wstyd, by pozwalać jej obcować w znamienitym towarzystwie.
- Doprawdy? Wielu przeraża... Ludzie nie rozumieją zawartego przekazu, choć interpretacji obrazu jest mnóstwo - wyszeptała ledwie słyszalnie, a serce zakołowało w piersi. Pamiętała, gdy sama mierzyła się ze sztuką mugolskiego malarza, co wywołało w niej ogrom nieoczywistych uczuć. Kąciki ust wygięły się w jeszcze większym uśmiechu, wszakże to właśnie ta konkretna kobieta zdecydowała się na wymianę spostrzeżeń, co dla Svetlany było oderwaniem się od rzeczywistości i problemów, jakie piętrzyły się w jej głowie.
- Wie, pani... Niektórzy poszukują w sztuce odpowiedzi na własne pytania. Ja patrząc na ten obraz dostrzegam przemijanie wspomnień, pamięci, ludzi, relacji, gdzie wszystko zamknięte zostaje w czasie, a czas nie ma żadnej wartości mierzalnej, bo jesteś nieskończonością, której nigdy nie pojmiemy - wypowiedziała ów zdania pewnie, stanowczo, choć nie narzucała w tym swego zdania. Pozostawała otwarta na argumenty, wszakże tego nauczał ją Vasily, by każdemu dać szansę interpretacji, która mogłaby przyczynić się do odpowiedzenia na wiele pytań, które wciąż pozostawały bez odpowiedzi.
- Często tu, pani, bywa? - spytała z ciekawością, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej.
To oni - nieznajomi - inspirowali ją do tworzenia fotografii.
Esfir Korneyeva
Esfir Korneyeva
Galeria Sztuki Magicznej 5320f2d8c212b885121e3fa8caa77a7de6ab4e45_hq
Perm, Rosja
27 lat
rusałka
czysta
zamożny
urzędniczka w Prikazie Administracji Publicznej w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1234-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1235-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1236-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1237-balerinkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Sob Maj 23 2020, 22:01
Im więcej słów ze sobą wymieniały, tym bardziej Esfir zaczęła się wewnętrznie uspokajać. Skupiając się na podtrzymaniu rozmowy, nie myślała tak bardzo o zbliżającym się, nagłym ujawnieniu prawdy, która mogła - choć wcale nie musiała - wywrócić wszystko do góry nogami. Zamiast tego przywiązywała większą uwagę do drobnej blondynki i tego jak ona zachowywała się w trakcie rozmowy. Próbowała uważnie zauważyć jej mimikę, gestykulację czy chociaż zmianę w tonie głosu, gdy ta podejmowała się tematu, który ją pasjonował.
Przyjemnie było widzieć siostrę w tak dobrym nastroju. Nie raz i nie dwa bowiem wracała pamięcią do szkolnych lat, gdy razem przyszło im uczyć się w akademii. Gdy Svetlana nagle opuściła szkołę, jej starsza siostra przez pewien czas odczuwała dość silne wyrzuty sumienia. Żałowała, że nie przyznała się do ich rodzinnych więzów i nie stanęła po stronie słabszej dziewczyny. Jednak wszystko miało swoje dwie strony. Być może Svetlana wcale nie chciała być ratowana, zwłaszcza przez rusałkę, która nigdy nie mogła narzekać na brak zainteresowania i przyjaciół?
Powracając na nowo myślami do trwającej rozmowy oraz swojej rozmówczyni, skupiła na niej swoją uwagę. Delikatny uśmiech wciąż igrał na malinowych wargach rusałki, która to bawiła się swoim wężowym pierścionkiem kręcąc nim wokół palca, na którym się znajdował.
- Chyba właśnie w tym zawarty jest cały sens tworzenia sztuki. Jest uniwersalna. Każdy widzi coś na swój własny sposób i nikt nie może z tym nic zrobić. Jedynie możemy być otwarci na czyjeś sugestię, lecz to od nas zależy czy zechcemy je zauważyć czy raczej uparcie zostaniemy przy swoim. - Odparła z uśmiechem i zwróciła się przodem do blondynki. W tej chwili naszło ją wiele różnych pytań i myśli. Czy będą w stanie się zaprzyjaźnić? Czy mają wspólne zainteresowania? Czy w ogóle jeszcze się kiedyś spotkają? Pytanie za pytaniem gromadziło się w jej głowie, tworząc rosnącą górę. Może wybrała zły dzień? Może były w złym miejscu? Wątpliwości również zaczęły nawiedzać jej myśli, jednak rusałka wciąż stała w miejscu, jakby przyklejona do podłogi.
- To bardzo ciekawa interpretacja - przytaknęła na słowa młodszej siostry.  - Czas jest czymś czego mamy zbyt dużo i jednocześnie czymś czego nie mamy wystarczająco wiele. - Podsumowała brzmiąc dość mądrze, choć tak naprawdę widziała to ostatnio w jakimś przypadkowym tomiku poezji. Tak więc nawet gdyby ktoś docenił jej mądrości i postanowił ją pochwalić, nie mogła sobie niczego przypisać. - Chciałabym powiedzieć, że jestem stałym bywalcem tego miejsca, jednak nie przystoi kłamać. Niestety, sztuka nie pasjonuje mnie aż tak bardzo, choć lubię się nią otaczać. - Wyjaśniła dość obszernie lecz nie wystarczająco. Korciło ją aby powiedzieć, że artystyczny gen ją ominął, ale nie sądziła aby był to odpowiedni komentarz w tej sytuacji, zwłaszcza jeśli później planowała przyznać się do swoich sekretów.
- Pani brzmi tak oficjalnie, czuję się przez to dużo starzej niż w rzeczywistości - zaśmiała się, jednak nie za głośno bo przecież wciąż były w galerii, a ludzie nie chodzili tam żeby głośno rozmawiać i zwijać się ze śmiechu.
- Mów mi Esfir - odparła już poważniej i wyciągnęła do niej dłoń.
Svetlana Lebedeva
Svetlana Lebedeva
Galeria Sztuki Magicznej Tumblr_nzesr7jsmd1qkoeepo4_500
Petersburg, Rosja
20 lat
cień
czysta
bogaty
Królowa Avoski; córa ojca, fotografka
https://magicznarosja.forumpolish.com/t676-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1179-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1178-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t717-paili#1498https://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Maj 24 2020, 21:58
Jasne tęczówki co rusz uciekały w stronę nieznajomej. Spoglądała na nią z ciekawością, wszakże ta była piękna, nietypowa, nierealna wręcz. Serce trzepotało więc w piersi, a oddech spłycał gwałtownie, gdy pojmowała sens ów rozmowy. Zwykłej, bez utartych schematów narzucanych z góry.
Gdyby wiedziała…
Gdyby znała prawdę – wszystko toczyłoby się zupełnie innym rytmem, do którego jeszcze nie dojrzała. Nie była gotowa na otwarcie się, wydukanie wszelkich tajemnic, przez co tonęła w bezkresie niepewności, jaka zalewała jej kruche ciało. Nikt wszakże nie wiedział o niestosownym romansie, który trwał zbyt długimi tygodniami. O nocnych eskapadach z Antoniną, gdy ryzykowała własnym zdrowiem. Jak śmiałaby wydusić spomiędzy spierzchniętych warg smutną prawdę? Nie zdołałaby zranić ojca swą bezmyślnością, która przed laty – jeszcze w szkole – wpędziła ją w niemałe tarapaty.
Nikt bowiem nie rozumiał istoty cienia, którym była.
Porzucona na pastwę prześmiewczych uwag. Pogrążona w rozpaczy, gdy ciosy okazały się zbyt silne.
- Sztuka dla ignorantów jednak będzie zawsze niezrozumiała… Ja uwieczniam emocje, które skrywane są na twarzach moich modeli. Nigdy nie wiem – kto nim będzie, bo zawsze poszukuję tlących się w tęczówkach uczuć, jakie należy uchwycić – wyjaśniła pospiesznie, mimowolnie łapiąc się na tym, że jej dłoń spoczęła na torebce, w której ukryty był aparat od Vasilya. - Często widzę tych ludzi tylko jeden raz – dodała, a smutna nuta zawibrowała w tembrze głosu Lebedevy. Pamiętała wszakże staruszkę w ogrodzie pełnym tulipanów, a także młodego mężczyznę, który ćwiczył przed premierą sztuki. Każdy posiadał imię, lecz dalekie ono było Svetlanie, która nie dociekała – pozwoliła im trwać w niewysłowionej enigmie własnych decyzji, których po wielokroć nie była w stanie pojąć.
- Czas jest względny; mój tata ciągle wyjeżdża i nie daje mi go dostatecznie… Znika na długie miesiące i wraca na kilka tygodni, by potem znów udać się w podróż w najodleglejsze zakątki świata. To jedyna rzecz, której pragnę; zatrzymać wskazówki życia i przez moment cieszyć się niepewnością – czy jutro kiedykolwiek nastanie – uśmiech rozciągnął zaróżowione wargi.
Skąd mogła wiedzieć, ze wypowiada ów frazesy w stronę własnej siostry, która również nie miała atencji Vasilya w dostatecznym stopniu? Sztuka była dla niego całym życiem, a możliwość udania się w delegacje wyrwaniem przed małżonką, której krzyk rozpościerał się w korytarzach domostwa. Wymagała nader dużo, wielokrotnie podkreślając żałość mężczyzny, który nie potrafił oddać żałosnej imitacji dziecka, jakie plamiło honor ich rodziny.
- Och, w takim razie należy ją poznać u fundamentów, by nie stanowiła jedynie krótkiego elementu, jaki wypełnia dzień – zaproponowała wesoło, chociaż umysł skąpany był w pozorności bólu, którego doświadczyła przed trzema dniami. Wspomnienia wciąż zakotwiczone były w podświadomości, z której starała się wyprzeć kłótnię z Lvem, lecz im dłużej trwała w swym azylu bezpieczeństwa – tym bardziej odczuwała skutki tamtego popołudnia.
- Och, nie chciałam, proszę mi wybaczyć – szepnęła zawstydzony, zaś karmazynowy rumieniec oblał jej upstrzoną piegami twarz. Była pozbawiona wszystkiego, co jest przepełnione zuchwałością, a niewinność biła od niej i stawała się namacalna.
Smukłe palce zacisnęły się na dłoni siostry.
- Svetlana – przedstawiła się z delikatnym jąknięciem, by zaraz potem odnieść się do dalszej części rozmowy. - Na pewno nie zakłóciłam spokoju?
Esfir Korneyeva
Esfir Korneyeva
Galeria Sztuki Magicznej 5320f2d8c212b885121e3fa8caa77a7de6ab4e45_hq
Perm, Rosja
27 lat
rusałka
czysta
zamożny
urzędniczka w Prikazie Administracji Publicznej w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1234-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1235-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1236-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1237-balerinkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Pon Maj 25 2020, 02:27
Zarówno młodsza jak i starsza z sióstr, mogły zostać porównane do któregoś z obrazów jakie przyszło im oglądać w galerii. Patrzyły na siebie, obserwowały się wzajemnie, rozmawiały, ba! w pewnym momencie nawet ich dłonie zetknęły się w powitaniu... A mimo to widziały się tylko powierzchownie. Zdawało im się, że widzą i rozumieją wszystko, choć tak naprawdę ich spojrzenie było zalewie małą rysą na głębokim szkle. Bo przecież tyle tajemnic skrywało się pod grubą warstwą skóry jednej i drugiej kobiety.
Esfir starała się być pozytywnej myśli. Nie znaczyło to, że żaden czarny scenariusz nie utworzył się w jej głowie, jednak wierzyła, że pokłady pozytywnej energii potrafiły czynić cuda, a ona takiego cudu potrzebowała. Dzielenie się swoimi sekretami nigdy nie było łatwe, nie potrafiła więc nawet wyobrazić sobie jak dalej mogła potoczyć się ta rozmowa. Z każdą mijającą chwilą, rusałka przeciągała odkładającą się prawdę, która już zaczynała ją uwierać w gardle. Formowanie słów przychodziło z większą trudnością, spoglądanie na Svetlanę graniczyło z cudem, by w akcie skruchy nie odwrócić od niej spojrzenia. Wszystko stawało się co raz trudniejsze, lecz Esfir wciąż brnęła przed siebie. W myślach powtarzała tylko jedną mantrę: nie zrozum mnie źle, nie myśl, że specjalnie cię okłamywałam.
- Wiem, że... - jesteś fotografem; urwała nagle, przełykając drugą część zdania, którą prawie wypowiedziała na głos. Musiała bardziej uważać na słowa wydobywające się spomiędzy jej ust. O mały włos nie ujawniła się w najmniej odpowiednim momencie. Nie mogła przecież dopuścić się takiego błędu. - Wiem, że jesteś artystką - poprawiła się po chwili. - Widać to w twoich oczach i postawie. Doceniasz i rozumiesz sztukę, a tylko ten kto miał z nią styczność potrafi zdobyć się na coś takiego. - Chwaląc Svetlanę, blondynka nie dopuściła się żadnego kłamstwa. Oczywiście musiała jakoś wybrnąć z sytuacji w jaką sama się wpakowała, ale Sveta osobiście jej w tym pomogła. W rzeczy samej łatwo było dojrzeć w delikatnej dziewczynie duszę artystki i nie należało się temu dziwić. Jej rodzice oboje byli artystami, to tylko naturalne aby również ich latorośl miała smykałkę do jakiejś formy artystycznej.
Kolejne słowa jasnookiej blondynki sprawiły, że żołądek Esfir zawiązał się w jeszcze ciaśniejszy supeł. Skarżyła się na ich ojca, na to jak mało czasu jej poświęcał i jak bardzo było jej z tym źle. Smutek i złość mieszały się ze sobą pod skórą rusałki, przyprawiając ją o lekki ból głowy. Gdyby tylko wiedziała... Ona przynajmniej miała tego ojca. Gdy ten wracał do domu mogła się do niego przytulić, wiedziała co to znaczy dorastać z dwojgiem rodziców i jaki by nie był ten ich ojciec, zawsze śmiało mogła o nim opowiadać, nawet jeśli skarżyła się na jego wyjazdy.
Wzdychając głęboko, blondynka raz jeszcze przeniosła swoje spojrzenie na obraz. Patrząc na niego nie musiała odczuwać tego wszystkiego do czego prowokowało ją patrzenie na Svetlanę, chociaż ona nie była niczemu winna. To ich rodzice skazali je obie na taki los i nikt inny nie był temu winien.
- Jestem pewna, ze twojemu ojcu również jest przykro. Mam na myśli ilość czasu jaką ze sobą spędzacie. Gdyby mógł pewnie poświęciłby ci całe dnie bylebyś była zadowolona z jego towarzystwa. - Odparła z uśmiechem na malinowych wargach. - Wszak jaki rodzic zostawiałby swoje dziecko na taki czas i nie czuł żadnych wyrzutów sumienia? - Och ironio, jak nagle zapragnęła aby to wszystko już się skończyło. Kłamstwa, półsłówka i domysły zabijały ją od środka. Jeśli raz jeszcze przyjdzie jej mówić coś takiego, z pewnością tego nie zniesie.
- Niestety obawiam się, że sztuka to nie mój konik. Gdyby było inaczej odziedziczyłabym to po moich rodzicach - zaśmiała się gorzko. Ile razy już to słyszała, że powinna poznać sztukę od podstaw, a wtedy na pewno ją pokocha. Ale czy choć raz ktoś ją zapytał czy chociaż chciała ją pokochać?
- Miło mi cię poznać. Wydaje mi się, że przed nami maluje się owocna znajomość. - Zażartowała i skinieniem głowy wskazała obraz przedstawiający misę owoców. Żart nie był górnolotny ale chociaż śmieszny, a takie było jego zadanie. - Nie przeszkadzasz mi ani trochę, cieszę się, że możemy porozmawiać. Jeśli nie jest to zbyt prywatne pytanie, chciałabym się o tobie więcej dowiedzieć. Powiedz mi, czy masz jakieś rodzeństwo? - spytała, spoglądając z wyraźną ciekawością w oczach.
Svetlana Lebedeva
Svetlana Lebedeva
Galeria Sztuki Magicznej Tumblr_nzesr7jsmd1qkoeepo4_500
Petersburg, Rosja
20 lat
cień
czysta
bogaty
Królowa Avoski; córa ojca, fotografka
https://magicznarosja.forumpolish.com/t676-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1179-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1178-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t717-paili#1498https://magicznarosja.forumpolish.com/

Czw Maj 28 2020, 20:36
Gdyby wiedziała, kim dla niej jest nieznajoma kobieta, zapewne cała struktura spotkania przebiegałaby w zupełnie innej otoczce. Svetlana jednakże nie była świadoma posiadania siostry, a już tym bardziej osoby, która od samego początku mogła być bliższa, aniżeli ktokolwiek zdołałby przypuszczać. Tajemnice charakteryzowały rodzinę Lebedevów, co śmiało można było stwierdzić po ledwie chwili obcowania z nimi, a sama młodociana artystka skrywała ich w okowach swego ciała ogrom, jak gdyby nie chcąc i nie zamierzając ujawniać snów, które przyobleczone były w powłokę iluzorycznej codzienności.
Serce zabiło szybciej, gdy usłyszała pierwsze, na co mimowolnie zmarszczyła brwi. Zmieszanie wydawało się dostatecznie dziwne, by zacząć cokolwiek podejrzewać, a pierwszą myślą wcale nie było spokrewnienie z tą o to jasnowłosą istota, a poczucie, iż mogłaby być kochanką Vasilya.
Nie. Nie. To irracjonalne, głupie, niedorzeczne, ale – czy nie niemożliwe?
Dopiero argumentacja nieznajomej przyczyniła się do tego, że fotografka odpuściła i zaniechała rozmyślań na temat rodziciela oraz układania sobie życia z dala od Anastasyi, która nigdy nie doceniała swego męża. Jakże bliska prawdy więc była, gdy myśli gnały na obszary, na których nigdy nie powinny się znaleźć.
- Nie jestem pewna czy ją rozumiem… Sądzę, że to za mocne słowo, bo przecież nigdy nie zwiążę się z nią na długoludzie mnie nie doceniają, gardzą mną – dodała w myślach, spoglądając na Esfir, której niemalże zawierzyła własne odczucia, które nią targały od tygodni, a może i nawet miesięcy przeradzających się w lata. Skażona przez niepotrzebny gen, chroniła się w bezpiecznym azylu własnego pokoju, gdzie nikt nie miał prawa przekroczyć progu, o ile ona tego nie chciała. Kochała ciszę, spokój, świadomość bezkresnej samotności, bo to ona pozwalała dziewczynie na odcięcie się od marazmu egzystencji, która tliła się różnorakimi kolorami za oknem. Szczególnie, kiedy Vasil wyjeżdżał, pozostawiając swą córkę w objęciach matki, która gardziła dziewczyną ponad miarę, sprawiając jej więcej bólu, aniżeli ofiarowując miłość.
- Może wkrótce wyjadę z nim, wiesz? – powiedziała spokojnie, a uśmiech rozpromienił na moment wargi. - Mówił, że planuje wyjechać do Polski na kilka dni, żeby sprowadzić stamtąd pewnego artystę, którego chciałby promować. Tutaj w Rosji ma ich kilku, lecz stara się dawać szansę też pozostałym – starała się wyjaśniać wszystko w sposób nieskomplikowany, wszak zawód jej ojca był nietypowy. W kręgach szlachty czy nawet wysoko urodzonych czystokrwistych rodów – owszem, lecz poza nimi? Któż orientował się w fachu, jaki dzierżył w dłoniach pan Lebedev? Svetlana była dla niego pełna podziwu, że jest w stanie z każdej osoby wykrzesać pozorność talentu, mimo iż prawdziwych wirtuozów sztuki posiadał przy sobie.
- Myślę, że powinnaś spróbować… Czym się zajmujesz? – już miała kontynuować lawinę niefortunnych pytań, gdy sama podjęła się wspomnienia rodzeństwa. Wargi jasnowłosej wygięły się smutno, bo czy nie to było największym przekleństwem jej matki? Strach przed posiadaniem kolejnego dziecka, które stać się może bezużyteczne jak pierwsze?
- Nie, jestem jedynaczką, a ty? - zagaiła, choć temat był dla niej nader trudny.
Esfir Korneyeva
Esfir Korneyeva
Galeria Sztuki Magicznej 5320f2d8c212b885121e3fa8caa77a7de6ab4e45_hq
Perm, Rosja
27 lat
rusałka
czysta
zamożny
urzędniczka w Prikazie Administracji Publicznej w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1234-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1235-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1236-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1237-balerinkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Maj 31 2020, 07:18
Zaalarmowanie jakie pojawiło się w oczach i na twarzy Svetlany sprawiło, że serce Esfir zabiło szybciej. Temperatura jej ciała natychmiast się podniosła i rusałce zrobiło się nadzwyczaj gorąco chociaż przebywały przecież w klimatyzowanym pomieszczeniu. Na jej twarzy zakwitł sztuczny uśmiech, który miał na celu uspokoić rozbiegane myśli jej rozmówczyni, chociaż starsza kobieta wcale nie miała żadnej pewności, że uda jej się uspokoić siostrę.
Sama Esfir pękała już w szwach. Odkąd tylko ujrzała młodszą blondynkę w galerii chciała jej ujawnić całą prawdę, wykrzyczeć z siebie tajemnice jakie skrywała przez tyle lat, ale to nie był odpowiedni sposób na przekazanie tak delikatnych rewelacji. Trwała więc dalej w tym zawieszeniu między niepewnością i czynem, nie mogąc się zdecydować w którą stronę powinna się przesuwać. Raz jeszcze splotła swoje dłonie i nerwowo zaczęła obracać wężowy pierścionek na palcu. Najchętniej przyjęłaby formę tego stworzenia i prześlizgnęła się przez jakąś szczelinę, byleby z dala tego wszystkiego, gdzieś... gdziekolwiek. Byleby tylko mogła w spokoju nabrać powietrza w płuca i wszystko raz jeszcze przemyśleć.
- Nigdy nie mów nigdy. - Rzuciła do niej oklepanym powiedzeniem, a jej głos zdradził, że była lekko poddenerwowana. - Wierzę, że klucz do sukcesu ukryty jest w naszym nastawieniu. Im bardziej będziesz pewna siebie i swoich poczynań, tym większe dajesz sobie szansę na szczęście. Jako artystka powinnaś wiedzieć, że zawsze będziesz swoim największym krytykiem... ale też największym fanem. - Dodała na pocieszenie, starając się ją przekonać aby nigdy nie traciła wiary w siebie i w to co robiła i co kochała. Ich ojciec niejednokrotnie opowiadał rusałce o młodszej siostrze i jej pasjach, jednak wspominał również o jej zmartwieniach i wahaniach, chociaż nigdy nie zdradził jej prawdy o genetyce Svety i prawdziwych problemach z jakimi się borykała. Ta tajemnica należała tylko do niej i to w jej rękach zawarta była decyzja czy kiedykolwiek zechce się tym podzielić ze swoją przyrodnią siostrą.
Gdy temat Vasilya znów trafił na usta kobiet, w Esfir w końcu coś pękło. Niewidzialna tama puściła, a z jej ust zaczęła rozlewać się powódź niekontrolowanych dłużej słów.
- Vasily jest jedyny w swoim fachu - pochwaliła ojca, nie odwracając spojrzenia od niebieskookiej blondynki. - Jeśli zdecydujesz się z nim jechać na pewno wiele się od niego nauczysz. Podejrzewam też, że musi być z ciebie bardzo dumny nawet jeśli nie mówi o tym na głos. Podobnie jak on masz w sobie duszę artysty, jesteś wrażliwa na piękno sztuki... Jego zawsze ciągnęło do ludzi... kobiet, które potrafiły doceniać sztukę w każdej jej formie. - Głos blondynki zaczął stopniowo cichnąć, wypowiadane słowa nabierały na prędkości i od czasu do czasu, Esfir musiała odchrząknąć, bo na jej gardle zaczynała zaciskać się niewidzialna pięść. Prawda zbliżała się wielkimi krokami. Jak się okazało, nic nie mogło jej przygotować na ten moment.
- Jeszcze kilka lat temu i mnie próbował namówić do podjęcia się jakiegoś artystycznego zajęcia. Moja matka była baletnicą, razem z nią żywił nadzieję, że może i ja przejęłam po niej smykałkę do tańca. Nic z tego. Ale żadne z nich się nie poddawało, przysyłał mi farby i płótna, próbował zapisywać na różne lekcję gry na instrumentach, lekcje śpiewu, wszystko co tylko możliwe... - trzęsąc się niemal na całym ciele, rusałka odwróciła na moment zaszklone oczy i odetchnęła głęboko. Nerwy brały nad nią górę, ale nie mogła się wycofać. Nie teraz, nie w takim momencie. - Być może mnie nie pamiętasz, ale pierwszy raz spotkałyśmy się w Akademii Koldovstoretz. Bardzo się ucieszyłam mogąc cię w końcu poznać. Czekałam na ten moment bardzo długo, ale ty nie miałaś zielonego pojęcia kim jestem - zaśmiała się gorzko, zdając sobie sprawę, że może już wtedy powinna zdradzić jej swój sekret. - Sveta... - spojrzała na nią błagalnym spojrzeniem, w którym czaił się strach i niepewność. - Możesz mi uwierzyć lub nie ale jesteśmy siostrami. Vasily Lebedev jest moim ojcem. Naszym ojcem...
Tajemnica przestała być tajemnicą.
Svetlana Lebedeva
Svetlana Lebedeva
Galeria Sztuki Magicznej Tumblr_nzesr7jsmd1qkoeepo4_500
Petersburg, Rosja
20 lat
cień
czysta
bogaty
Królowa Avoski; córa ojca, fotografka
https://magicznarosja.forumpolish.com/t676-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1179-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1178-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t717-paili#1498https://magicznarosja.forumpolish.com/

Pon Cze 01 2020, 23:44
Obserwowała nowopoznaną kobietę, która wydawała się być niebywale znajoma, a jednocześnie daleka od wszystkiego, co do tej pory zdołała poznać. Z dziwną, niewyjaśnioną skruchą uczyła się na pamięć każdej z krzywizn malującej się na twarzy, jakoby nigdy więcej miały się nie spotkać, a przecież Svetlana rozkochana w pięknie – doceniała niebywałą urodę blondwłosej istoty. Tylko słowa kontrastowały z całą otoczkę, jakoby skrywała pod fasadą doskonałości sekrety, o których córce mecenasa się nawet nie śniło.
- To pięknie co mówisz, lecz niestety… Nie ma zastosowania w moim życiu… – wyznała nader ufnie, nie wiedząc czemu usprawiedliwia się przed obcą czarownicą. Nieudolność Lebedevy polegała na tym, co czyniła po słowach matki – nie na własnym beztalenciu, które jawiło się jako przebrzydły żart. Posiadała bowiem niebywały dar w swych dłoniach, co pokazywała na płótnie i kartkach. Fotografie okraszone były duszą, a dziewczę otwierało się na otaczający świat, byle ukazać go w formie nieokreślonej sztuki.
Wolnym krokiem podeszła bliżej malowidła, chcąc poświęcić się w bezkresie wykreowanemu dziełu. Musiała zaprzestać rozważań dotyczących osoby Esfir, wszak była zbyt zamknięta w sobie, by na nowo otwierać się przed kimś nieznanym, z kim jej ścieżki nie skrzyżują się ponownie.
(Czyżby?
Doprawdy sądzisz, że to niemożliwe?)
Czuła spazmatyczne uderzenia serca, zaś spłycający się oddech osiadał na spierzchniętych wargach. Dłonie zaciskały się na materiale swetra, co tylko wspomagało powstrzymanie się od gwałtowności ruchu. Panowała nad emocjami, byle nie zdradzić się od nawarstwiających uczuć, lecz każde słowo powiązane z Vasilyem sprawiało, że łamała się niczym licha gałązka na wietrze.
- Skąd możesz to wiedzieć? – oschłość tonu przebijała się przez gardło Svetlany, natomiast spojrzenie nawet na moment nie zostało skierowane na twarz kobiety. Nie mogła znać jej ojca; słyszała, być może uwiodła go, ale… Milion myśli rozlewały się po meandrach umysłu jasnowłosej. Mięsień w klatce piersiowej bił coraz donośniej, a ból przy tym wciąż się nasilił, jakby utracić miała dech.
(Razem z matką. Zapisywali na zajęcia. Miała ich opiekę.)
Świat zawirował. Grunt osunął się pod nogami młodszej czarownicy, bo czy nie otrzymywała zbyt wiele ciosów? Przez lata skrywana w murach domostwa, byle nikt nie poznał prawdy o jej nietypowej przypadłości. Ujawniona pod postacią cienia – zesłałaby hańbę na wybitnego mecenasa sztuki. Akceptował strukturę genetyki, choć nie miał wpływu na żonę, która pogardzała nią otwarcie, nie dając szansy na opuszczenie pokoju, gdy mieli gości znamienitych, równie szanowanych co Vasily. Egoizm przemawiał przez Anastasiyę, a płaszcz bezpieczeństwo nie mógł stanowić wiecznego azylu dla Svetlany.
Jesteśmy siostrami.
Nie odezwała się. Nie skomentowała ów słów, tracąc na moment rezon. Czuła jak wspomnienia oraz myśli rozsypują się niczym puzzle, przestają do siebie pasować. Szklana powłoka łez zakryła tęczówki, a sama panienka Lebedeva zwróciła się do Esfir dopiero w chwili, gdy przetarła je, podobnie jak krople spływające po bladych policzkach.
- Dlaczego mi to mówisz? – spytała ledwie słyszalnie, nie pojmując tego. Nie potrafiąc zrozumieć, co nią kierowało i z jakiego powodu dopiero teraz. - Dlaczego nie on?
Esfir Korneyeva
Esfir Korneyeva
Galeria Sztuki Magicznej 5320f2d8c212b885121e3fa8caa77a7de6ab4e45_hq
Perm, Rosja
27 lat
rusałka
czysta
zamożny
urzędniczka w Prikazie Administracji Publicznej w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1234-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1235-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1236-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1237-balerinkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Czw Cze 04 2020, 06:16
Słowa uciekały spomiędzy jej malinowych warg niczym woda przez pękniętą tamę. Raz otwarte usta nie potrafiły już zamilknąć, wylewając z siebie całą prawdę i żal jaki Esfir nosiła w sobie przez ostatnich niemal siedemnaście lat. Z każdą mijającą sekundą jej ciało zaczynało zmieniać swoją reakcję. Jeszcze przed chwilą cała gorąca, niemal oblana potem i trzęsąca się jak liść na wietrze, teraz gwałtownie się ochładzała. Powietrze dobiegające z klimatyzacji zdawało się smagać ją z każdej strony swym lodowatym podmuchem, chociaż przecież żadna z maszyn nie była skierowana w jej stronę i nawet nie znajdowała się w zasięgu jej wzroku. Mimo to rusałka z każdą chwilą czuła się jakby ktoś wysłał ją na Sybir w trakcie jednej z najmroźniejszych nocy w całym roku.
Stojąc nieruchomo, podążała za Svetlaną tylko wzrokiem, rejestrując każdą jej reakcję ze wstrzymanym oddechem. Serce waliło jej jak młotem pragnąc wyrwać się z więzienia żeber, w gardle rosła nerwowa gula, a żołądek wiązał się w tysiące zaplątanych węzłów. Całość zaś tworzyła z niej obraz wielkiego kłębka nerwów, który lada moment mógł rozpaść się na kawałki niczym brutalnie rozbite lustro.
Gdy jasnooka blondynka nie odpowiedziała na słowa Esfir, ta zaczęła się zastanawiać czy na pewno została usłyszana. Stała jednak cierpliwie czekając na jakąkolwiek reakcję. Ciężko było jej nie wzdrygnąć się na widok płaczącej Svetlany, jednak w reakcji jej starszej siostry nie było żadnego śladu obrzydzenia okazywaną słabością. Wręcz przeciwnie, serce pękało jej w piersi i urzędniczka powstrzymywała się ostatkami sił by nie ruszyć do przodu w próbie objęcia drobnego ciała młodej artystki.
- Wiele lat temu... - zaczęła głosem cichym i zachrypniętym przez emocje zaciskające się na jej gardle. - Wiele lat temu poprosiłam go żeby pozwolił mi wyjawić ci prawdę. - Dokończyła głośniej po uprzednim odchrząknięciu.
- Wybacz mi, że zwlekałam z tym tak długo. Nigdy nie pragnęłam żeby właśnie tak się to wszystko potoczyło. - Odparła z wyraźnym żalem słyszalnym w jej słowach. Twarz ciemnookiej dziewczyny również wyrażała niewysłowioną skruchę a cała jej postawa jakby skurczyła się; zmalała w oczach; sflaczała niczym balonik pozbawiony powietrza. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wiele razy chciałam się z tobą skontaktować i powiedzieć ci o wszystkim. Nie byłam jednak gotowa na tą konfrontację. Dziś też wcale nie czuje się pewniej i lepiej... Zdaję sobie sprawę, że sposób w jaki się tym z tobą podzieliłam również pozostawia wiele do życzenia. Tak bardzo mi przykro, Svetlano.
Chowając twarz w dłoniach, Esfir odwróciła się plecami do siostry. Musiała - potrzebowała - momentu na złapanie oddechu. Wykonując kilka kroków spojrzała do góry na biały sufit wysoko ponad ich głowami. Od zawsze uważała ten kolor za brak koloru. Nie lubiła go i rzadko kiedy otaczała się rzeczami o tej barwie. Jednak w tej chwili przynosił on jej wiele ukojenia.
- Wybacz mi, że dowiedziałaś się o tym wszystkim w taki sposób. Wiem jednak, że gdybym tego nie zrobiła, prędko nie znalazłabym w sobie odwagi żeby wyjawić ci ten sekret. - Odrzekła zupełnie szczerze, na nowo podchodząc do dziewczyny. - Obiecuję odpowiedzieć na każde twoje pytanie. Jeśli nie teraz to jutro, pojutrze, za tydzień albo za miesiąc. Kiedy tylko będziesz chciała i będziesz gotowa poznać całą prawdę. Nasze pokrewieństwo jest znacznie bardziej skomplikowane i nie chcę abyś cokolwiek źle zrozumiała. - Zaoferowała, mając szczerą i gorącą nadzieję, że Svetlana nie odwróci się na pięcie i nie ucieknie. A nawet jeśli miałaby uciec może chociaż spotkają się raz jeszcze?
Svetlana Lebedeva
Svetlana Lebedeva
Galeria Sztuki Magicznej Tumblr_nzesr7jsmd1qkoeepo4_500
Petersburg, Rosja
20 lat
cień
czysta
bogaty
Królowa Avoski; córa ojca, fotografka
https://magicznarosja.forumpolish.com/t676-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1179-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1178-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t717-paili#1498https://magicznarosja.forumpolish.com/

Czw Cze 04 2020, 21:37
Jestem twoją siostrą.
Siostra.
Siostry.
Były spokrewniony, co jawiło się jak najmniej śmieszny żart wypowiadany przez dorosłych. Serce dudniło w piersi, oddech spłycał się, a myśli kłębiły się w ścianach czaszki. Uderzały o nie i pozbawiały trzeźwości, która rozlewała się po wnętrzu, przyćmiewając racjonalność działania. Trud jednak utrzymania trzeźwości jawił się jak nieosiągalna mrzonka, bowiem Svetlana Lebedeva nie miała pojęcia – co należy czynić i mówić, by nie wyjść na arogancką dziewuchę, pozbawioną wszelkiego dystansu i zrozumienia dla absurdalności, w którą zostały wepchnięte.
Uniosła załzawione spojrzenie na twarz Esfir, która przodowała w tym spotkaniu. Prowadziła za dłoń jasnowłosą, choć tylko w sposób iluzoryczny. Gęste, jakże wysokie krzewy blokowały każdy z możliwym ruchów, a im dalej podążała w nieznane, tym mocniej odczuwała ból, który zaczynał paraliżować jej drobną sylwetkę.
- Dlaczego nie zrobiłaś tego wcześniej? – wydukała, ledwie słyszalnie, zaś jej oddech spłycił się nieznacznie, osiadając na spierzchniętych wargach. Zacisnęła więc piąstki, które zakleszczały się na materiale sukienki. Próbowała ukoić nerwy nawarstwiające się w kolejnych sekundach, lecz było to niewyobrażalne, wyzbyte z każdej logicznej myśli.
Ojciec oszukiwał nie tylko Svetlanę, ale i matkę, a może… Ona wiedziała? Sama jasnowłosa zdawała sobie sprawę, iż Vasily nie był szczęśliwym mężczyzną u boku Anastasyi, która swą roszczeniowością stawiała kolejne, jakże okrutne warunki dla idealnego męża. Mógł więc odnaleźć ukojenie serca i ciała w ramionach innej, lecz czy to mogło trwać latami? Z pewnością, skoro w tym momencie wszystko uchodziło z postaci starszej kobiety otwarcie, niczym odgrywana rola.
- Może jesteś jedną z nielicznych osób, które okazały się być wobec mnie szczere – dodała bez przekonania, czując jak zalewające ją uczucia nadal gromadzą się w tunelach żył, dewastując pozorny spokój, który charakteryzował Lebedevę. Była zraniona przez rzeczywistość – nie tylko człowieka, któremu ufała ponad miarę. Odnosiła nawet wrażenie, iż wszystko jest jedynie przykrywką dla rzeczywistych działań, którymi powinna się kierować, lecz nie miała odwagi, by podjąć się jakiejkolwiek interakcji z nieznajomą.
- Wybacz mi, ale to nie jest dobry moment, by rozmawiać o czymś, co dla mnie jest tak trudne… – wydukała na jednym wydechu, czując jak serce zaczyna zbyt mocno uderzać. Grunt ostatecznie opadł, zaś jasnowłosa wolnym krokiem ruszyła przed siebie. Towarzyszące uczucie pustki i bezsensu rozlewało się w jej ciele, a im dłużej to trwało, tym bardziej potrzebowała uciec w przestworza, byle nigdy nie dać się znaleźć.
- Możliwe, że jeszcze się spotkamy – rzuciła przez ramię, bez szczególnego wyjawienia jakichkolwiek myśli, które sparaliżowały ją bez reszty.
Zniknęła w eterze.

/zt
Esfir Korneyeva
Esfir Korneyeva
Galeria Sztuki Magicznej 5320f2d8c212b885121e3fa8caa77a7de6ab4e45_hq
Perm, Rosja
27 lat
rusałka
czysta
zamożny
urzędniczka w Prikazie Administracji Publicznej w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1234-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1235-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1236-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1237-balerinkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Cze 14 2020, 23:13
Dlaczego nie zrobiła tego wcześniej?
Sama zadawała sobie to pytanie za każdym razem, gdy myślała o przyrodniej siostrze. Odpowiedź nie była jednak taka prosta na jaką mogła się wydawać. Tak naprawdę nie było na to żadnej poprawnej odpowiedzi. Ani dobrej, ani złej; po prostu nie było żadnego wytłumaczenia. Każde słowo, zdanie brzmiało jak wymówka wymyślona na poczekaniu; nie miało w sobie żadnego sensu, było pustym zapychaczem, który podawało się ludziom na srebrnej tacy by jakkolwiek ich usatysfakcjonować, zaspokoić głód ciekawości i zmienić ich tok myślenia chociaż na krótką chwilę. Tyle wystarczyło żeby przenieść ich uwagę na coś innego, sprawić by zapomnieli o co tak naprawdę przed chwilą pytali. Jaką prawdę chcieli poznać.
Nie wiem. Starałam się. Nie miałam odwagi.
Czy takie słowa satysfakcjonowały Svetlanę? Najwyraźniej nie. Było to widać w jej załzawionych oczach, słychać w oskarżycielskim tonie, czuć po sztywno wyprostowanej sylwetce, naciągniętej niczym struna. Lada moment i zerwie się niczym wystraszony ptak, wzbije się ponad ich głowy i odleci; być może na zawsze, a może tylko na chwilę... Kto to wiedział? Obie siostry tak różne, a jednak do siebie podobne. Obie były niczym dzikie, wystraszone zwierzęta gotowe do ucieczki. Żadna z nich nie wiedziała czego więcej mogły się spodziewać i najwyraźniej obie bały się tej niewiedzy, niepewności jaka wisiała nad nimi niczym siekiera zawieszona w powietrzu. Jeden szybki ruch i... ostrze opadnie.
- Svetlana, pozwól mi wytłumaczyć - tonem ostrożnym i spokojnym próbowała namówić blondynkę aby wysłuchała jej dalej - to bardziej skomplikowane niż myślisz. - Tłumaczyła, mając nadzieję, że uda jej się przekonać niebieskooką dziewczynę, by pozostała jeszcze chwilę. Aby otworzyła się na nią i na prawdę jaką chciała się z nią podzielić. Spodziewała się, nie, wiedziała, że jeśli Sveta jej teraz nie wysłucha to sama zacznie doszukiwać się odpowiedzi i rozwiązań, które najpewniej tylko poprowadzą ją spiralnymi schodami w odmęt niekończących się domysłów i półprawd. Już chciała powiedzieć coś więcej, już wyciągała wolno dłoń w jej stronę zamierzając poprowadzić je przez otwartą przestrzeń galerii...
- Svetlana. - Zawołała za nią licząc, że słowa nie odbiją się echem od odchodzącej dziewczyny. - Będę na ciebie czekać. Vasily zna mój adres, zawsze możesz mnie tam znaleźć. - Dodała pospiesznie gdy zrozumiała, że dziewczyna nie zamierzała z nią dłużej rozmawiać. Nie obchodziło jej to, że ludzie dziwnie na nią spoglądali, że zaczęli między sobą szeptać i wytykać ją palcami. Najważniejsze żeby Svetlana usłyszała ostatnie słowa. Rusałka miała nadzieję, że nie będą one tylko ostatnimi między rodzeństwem.
Wkrótce została sama. Po młodej fotografce nie było śladu, tylko wielki obraz wisiał tam gdzie wcześniej. Niezmiennie, nieporuszenie. Esfir westchnęła głośno, spoglądając na biały sufit galerii. Miała nadzieję, że się zapadnie i runie wprost na nią, zagrzebując ją pod stertą gruzu. To spotkanie mogło potoczyć się zupełnie inaczej, znacznie lepiej, ale jak wszystko na jej drodze coś musiało się w środku spieprzyć. Życie byłoby zbyt łatwe, gdyby wszystko szło zgodnie z planem.
Może taki był właśnie sens jej życia.
Że nic nie szło zgodnie z planem.

Esfir z tematu
Iskra Kuragina
Iskra Kuragina
Galeria Sztuki Magicznej 39e521430011dbf67018472a29e78a64
Archangielsk, Rosja
26 lat
rusałka
błękitna
majętny
Dama salonowa odnajdująca się w ferworze skandali; aktorka filmowa, teatralna; twarz wielu okładek.
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1569-iskra-kuraginahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1579-iskra-kuraginahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1580-iskra-kuraginahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1577-oter

Pon Sie 24 2020, 13:41
05.04.1998

Trwała zawieszona w niebycie, coraz to bardziej pragnąc ponownie uczyć, topiąc się za oceanem myśli i bezkresu wolności. To matka przekazywała jej subtelną iluzję wartości, zaś po nią dłonie wyciągała okraszona samotnością. Drżała bowiem od naporu emocjonalnej brei, a im dalej kosztowała iluzji, tym mocniej łudziła się, że świat będzie istniał w analogicznej, lecz odwróconej perspektywie.
Była zależna od codzienności.
Od ludzi, których łaknęła.
Od sztuki, która napawała ją pozorem szczęścia.
(Kłamstwo powtarzane wielokrotnie staje się w końcu prawdą,
a wdowa po Sorokinie wierzyła we wszystko, co los rozsypywał na jej drodze.)
Obłuda uczuć była jednak przepięknym blagierstwem, do którego zdołała się przyzwyczaić. Karmiona wzniosłymi frazesami - błądziła, uginając ledwie kark, ale po dwóch latach odmieniło się wszystko. Ona w szczególności. Powróciła bardziej żywa niż kiedykolwiek wcześniej; otulona fakturą niewidzialnej siły, która pchała ją niemalże w objęcia grzechu rozpustnego, wypełnionego dewstacją wszelkich norm przyjętych. Odpokutowała po samobójstwie męża, podobnie jak zapomniała o istotności czyjegokolwiek żywota; liczyła się t y l k o ona.
Wolnym krokiem poruszała się po galerii, analizując i taksując twarz niemalże każdego, kto pojawiał się w jej pobliżu. Miała ochotę przekroczyć umowne granice, zerwać okowy i poddać swoistego rodzaju manipulacji, do których przyzwyczaiła się poza granicami Rosji. Czerpała korzyści z tego, podobnie jak udowadniała kobietom, jak mężczyźni potrafią być niewyobrażalnie żenujący.
Podążała w zamyśleniu, kiedy wreszcie wpadła na przeszkodę, której w pierwszej chwili zidentyfikować nie była w stanie. Blond pukle rozsypały się na czarnym materiale sukienki, a jasne lico zroszyło się karmazynem wstydu. Złość zmieszała się z nieprzejednaną żałością i współczuciem człowiekowi, który malował się przed jej obliczem. Zbyt młody..
- Przepraszam, nie zauważyłam pana - powiedziała spokojnie, a melodyjny głos miał prawo wtargnąć do umysłu nieznajomego. Uśmiech rozciągnął blade wargi, a dłonie momentalnie powędrowały ku włosom, by nieco je poprawić, wszakże winna wyglądać nienagannie. Pragnienie pozbycia się złego wrażenie również jawiło się jako silniejsze, toteż aura roztaczana przez Kuraginę wydawała się być większa, niż kiedykolwiek wcześniej.
Sponsored content


Skocz do: