|
|
|
Mieszkanie Katarzyny Sosnówki |
|
Wto Sie 18 2020, 11:34 | | Mieszkanie Katarzyny Sosnówki Mieszkanie w jednej z kamienic, zamieszkiwanej tylko przez mniejszość polską i umieszczonej w jednej z bocznych uliczek Petersburskiego centrum. Dość przestrzenne, urządzone w taki sposób, by móc jasno stwierdzić, że Sosnówka co robić z pieniędzmi nie ma. Uśmiechające się ze ścian obrazy sprawiają, że określenie odcieniu farby jest znacznie utrudnione, a secesyjne mebelki i dywan w odcieniu przytulnej czerwieni, przysłaniają większą część wykonanego z twardego drewna parkietu. Całe pomieszczenie wypełnione jest dymem papierosowym, a ilość kanap w saloniku sugeruje, że dziewczyna raczej należy do tych gościnnych. W pobliżu przejścia do sypialni kobiety, znajduje się barek z winami, wódkami i koniakami, a może jeszcze z czymś więcej, co jednak jest zasłaniane przez wcześniej wymienione butelki. Dom wydaje się być domem otwartym, ze względu na to, że sąsiedzi po prostu po zapukaniu, wchodzą do pomieszczeń w nim zawartych. |
| |
Petersburg, Rosja 33 lata błękitna bogaty Aktor operetkowy w Teatrze Bolszoj i współwłaściciel lokalu „Bezdelushka” |
Wto Sie 18 2020, 14:52 | | 22.03.1998 Zanim Fiodor wyszedł z mieszkania, w połowie ruchu zatrzymała go sama matka. Irytującym głosem zapytała gdzie się wybiera i czemu znowu nie zje kolacji ze schorowaną matką, która oddałby mu całe swoje serce, gdyby tylko mogła. Jako, że matka była w życiu aktora osobą dość istotną, żeby nawet nie powiedzieć – kluczową, niestety – miękkie serce artysty i tym razem ugięło się pod ciężarem tych emocjonalnych zagrywek, jakie mu zaserwowała. Także – w pełni swojej krasy, w ubraniu nieco wyjściowym, ale dość młodzieżowym, żeby nawet nie powiedzieć (obrzydliwe?) - mugolskim – zasiadł przy długim stole z Dagną. Wskazówki zegara o wielkiej tarczy wskazywały już godzinę 16:44, a Fiodor słodko świadomy tego, że niebawem już do drzwi ich zadzwoni umówiony z nim kawaler... Aż drętwiał. Widelec utkwiony w jego dłoni drżał delikatnie przy każdym, wykonywanym przez cygana ruchu, co umykało nieuważnym oczom matki, widocznie ślepej na zachowania syna tak długo, jak ten wciąż siedzi przy jednym stole i dotrzymuje jej towarzystwa. - Jestem umówiony – powiedział, jakby chcąc się wytłumaczyć, a matka tylko kiwnęła głową i wskazując na niego widelcem, przyjrzał mu się jakby oceniająco. - W takim stroju? – mlasnęła językiem na zwieńczenie pytania. - Kryzys wieku średniego?- Nie jestem nawet w wieku średnim – uśmiechnął się, a mówiąc to kontynuował beznamiętne spożywanie posiłku. Popijał go naparem z rumianku, który zdaniem Fiodora – absolutnie nie posiadał smaku. No, może gdyby zrobić herbatkę z całego autobusu, jak to mawia się w więziennym slangu – zmieniłby zdanie. Tym razem jednak ucieszył się z dzwonka do drzwi, który to jakby wyzwolił go spod ciężaru wyrzutów sumienia o zostawianiu matki samej ze służbą i pozwolił poderwać się od stołu. Policzek Dagny został ucałowany, a po chwili, z pomocą lokaja – Vasilchenko ubrał się w swoje odzienie wierzchnie i dołączył do Lva, którego służba zaprosiła do przestronnego korytarza raptem na moment. - Dziękuję, że przyszedłeś wcześniej – powiedział z namaszczeniem Fiodor, uścisnąwszy dłoń znajomego i pochwalającym spojrzeniem skwitował jego wizerunek. - Piękny jak zawsze.Nie byłby sobą, gdyby tego nie powiedział. Po tym, jak zgarnęli Vadima z papieroska, którego palił pod bramą, a i pokonali kilka przecznic – dotarli do polskiej kamienicy. Kamienicy, w której mieszkanie posiadała pani Sosnówka – aktorka teatralna z kilkunastoletnim stażem. W wieku bliskim zarówno Lvu, jak i Fiodorowi. Z czego znana była pani Sosnówka? A chociażby z tego, że nie będąc nawet Rosjanką, poruszyła Rosyjską sceną. Swego czasu było o niej głośno z powodu rzekomego nieobyczajnego zachowania wobec jej byłego męża, również aktora, chociaż wybitnie... Miernego. Podobno właśnie dlatego dzieci zostały z nim, a nie z nią. W przeciwieństwie do znacznej części majątku, który w sądzie zagarnęła ona, ba – to ona płaciła swojemu byłemu mężowi alimenty. Pod kamienicą miał na nich czekać gość, o którym... - A, zapomniałem wspomnieć! Wpadłem swego czasu na znajomego z Koldovstoretz i również zaproponowałem mu pojawienie się tutaj. Trzech kawalerów to jak... Trzech muszkieterów. Mam nadzieję, że zrobią z tego kiedyś też musical... – sprytnie zmienił temat Vasilchenko. - Rodya!A kiedy mężczyzna odwrócił się już do ich dwójki, Fiodor wskazał na wejście do kamienicy, do której prowadziły trzy schodki. Po pokonaniu parteru i pierwszego piętra, na piętrze drugim – zapukali do drzwi. Do drzwi Pani Sosnówki, jak każdy mógł się domyślić, po wielkim transparencie nad nimi wiszącym, a głosił on: „34 urodziny Kasi Sosnówki” Wypisane krzykliwą farbą na białym tle, ozdobionym też drobnymi kwiatuszkami, motylkami i innymi tandetnymi motywami. Fiodor do drzwi nawet nie pukał, po prostu nacisnął klamkę. A gdy to się stało i gdy wrota wreszcie się otwarły – uderzyć w nich mógł (nie tylko!) papierosowy dym. Gdy Fiodor spojrzał na zegarek, zastanowił się, ile właściwie się spóźnili? Pół godziny? Przecież pierwsze pół godziny każdej imprezy to tylko podpieranie ścian! - Musieli zacząć z pompą – zawyrokował do kolegów, podtrzymując im drzwi. Przemieścili się wzdłuż korytarza do pokoju, będącego źródłem dymu. A w pokoju tym znajdowało się 8 kobiet i jeden mężczyzna. Dużo młodszy od nich mężczyzna, może trochę ponad dwudziestoletni, gdzie średnia wieku niewiast sięgała pewnie wiekowi samej jubilatki. W pomieszczeniu było dość cicho, pomijając płynące z gramofonu dźwięki rosyjskiej muzyki dance. Kobiety usadzone niemalże jedna na drugiej czytały coś, co położone zostało na ławie jako stertę kartek. Gdy zobaczyły one, że w progu pojawiają się trzej mężczyźni (pomijając Vadima, on jest po prostu częścią Fiodora) – większość pisnęła, tak niepasująco do ich dojrzałego już wieku. - Są chłopcy! Będzie kogo obsadzić! – powiedziała zadowolona blondynka o pulchnej figurze, widocznie przyjaciółka sosnówki. Fiodor wydawał się skonfundowany. - Zapalicie z nami? - zapytała gospodarz. |
| |
Priobie na Syberii, Rosja 32 lata ¾ przeciętny poszukiwacz przygód; rosyjski Indiana Jones; były pracownik ubezpieczycielni |
Sro Sie 19 2020, 01:00 | | Rodion nie wiedział czego się spodziewać po zaproszeniu od Fiodora, dlatego ubrał się w miarę elegancko, na ile szafa starego rozwodnika nie lubiącego zakupów mu pozwalała, a potem zabrał się pod wskazany adres. Lubił wychodzić ze starymi znajomymi, choćby w samą paszczę lwa. W końcu lubił czuć dreszczyk emocji i zew przygody. Gdy minęła pora, którą sobie wyznaczył na wyjście, bo za późno zaczął jeść to nagle rzucił wszystko i cudem pamiętając o zamknięciu drzwi ruszył do wyjścia i na zewnątrz chruszczowki, spod której to teleportował się we wskazane przez Vasilchenko miejsce. Nie spodziewał się, że znajomych twarzy zobaczy aż dwie. - Fiodor! Lev! Dobrze was widzieć! - przywitał się uściskiem dłoni oddychając w duchu z ulgą, że wyrobił się idealnie, dzięki czemu się zgrali czasowo. Nikt nie musiał na nikogo czekać. Szedł z tyłu za nimi, nie będąc do końca pewnym dokąd i z jakiej okazji się kierują. Wspięli się po schodkach parę pięter w górę, nim śladem kolegi weszli bez pukania. Tam też mu się okazja rozjaśniła, bowiem baner w syntetycznej formie wyjaśniał wszystko. I wyglądało to jak zaproszenie dla każdego. Szlachetnie, choć on by się bał. Nie spodziewał się, że wśród chyba ich równolatek stał jakiś młodzian, ale cóż, jego sprawa. Może woli starsze? - Obsadzić? - zdziwił się na głos spoglądając zaskoczony na kolegę, który ich przyprowadził, ale papierosa przyjął z wdzięcznym skinieniem głowy. Sam czuł się skonfundowany. Wziął buch, po czym wypuścił go jak wszyscy w powietrze próbując zrozumieć na co się załapali. - Macie coś mocniejszego? - zmienił taktownie temat. A raczej nietaktownie. |
| |
Petersburg, Rosja 32 lata przyłożnik półkrwi zamożny pianista |
Sro Sie 19 2020, 20:33 | | Umysł był głodny wrażeń - cierpliwie, pełen oddania czekał - wyschnięty, spękany grunt, który domagał się zbawiennego deszczu (dreszczu) emocji, ulotnych strug przechodzących pomiędzy grudy znużenia. Snop ekscytacji rozbłysnął jaskrawą łuną w zamknięciu ciała, nie przełamując choćby grymasem twarzy - uśmiech miał wyznaczony, właściwy dla siebie moment. Wystarczy spojrzeć na malowaną, zadbaną fasadę budynku, stworzoną, z architektonicznym poczuciem dobrego smaku kamienicę, opatrzoną numerem zawartym na papierowym obliczu listu, podanym przez przyjaciela. Wystarczy dojrzeć w przechodniach znajomą twarz. Znajome twarze. Fiodor i nieodłączny ochroniarz. Uświadomienie - pojawiło się wewnątrz niego w bliżej nieznanej chwili. Uświadomienie - jak bardzo, znów potrzebuje zapomnieć, zagłuszyć tę minorową tonację spowolnionego życia, smutną i niemal żałobną. Musiał zapomnieć. Boże. Zostać śmieciem, tym-Lvem-Abramovem, Lvem-Abramovem-o-słodkim-uśmiechu, wyraźnym, sympatycznym przebłyskiem w opalizującej bańce hermetycznego, artystycznego półświatka. Lvem-Abramovem-który- jeśli był dostatecznie zuchwały, jeśli-miał-tylko-ochotę, mógł ubić w bezmyślną miazgę te wszystkie, kobiece mózgi. Blagier, o wyrwanym już dawno kręgosłupie moralnym, stającym się giętką, rozchybotaną w zrywach kaprysu masą. Na całe szczęście, obecność Fiodora działała dzisiaj trzeźwiąco, tłumiła większość zapędów - należało być ślepym, głuchym i jednocześnie idiotą, by nie domyślić się, kim jest gdyby w istocie, zdecydował się stępić na urodzinach każdy, pobliski kobiecy rozum. Mógł być przystojny, lecz wielu było przystojnych, a żaden nie umiał wywrzeć podobnie skrajnego wpływu. Marne argumenty zostałyby roztrzaskane w pył, dlatego, dzięki obecności Fiodora - musiał zapomnieć, jednak w granicach rozsądku, bawić się wyśmienicie, dzięki przyjaźni, nawiązanej jeszcze w murach Koldovstoretz. Znajdzie dziś sobie jedną. Tylko jedną - żywił nadzieję, że nikt nie będzie zazdrosny. Nie? Całe szczęście. - Mam swój niedościgniony wzór - zażartował, zarazem nie wstydząc się przyznać przed Vasilchenkiem prawdy. Ubrał się, zgodnie z jego sugestią. Pokiwał głową przy wzmiance o Morozovie, ich wspólnym znajomym z Akademii. - Proszę, proszę! Punktualność na medal - pochwalił nowo przybyłego. Nie miał, rzecz jasna, nic przeciwko kolejnej osobie w ich towarzystwie - zwłaszcza osobie, którą podobnie jak Fiodor darzył sympatią, z którą odsiedział też słuszną ilość szlabanów. Bez ociągania się, podążył wkrótce do środka. Napis zapraszał wszystkich - towarzyska dusza, myśl momentalnie zabłysła i wkrótce znikła pod presją innych spostrzeżeń. Gryzące tumany dymu zachłannie obdarły przestrzeń ze śladów innych zapachów, dusiły wszelką woń perfum, którymi skropiona wcześniej została skóra. Uśmiechnął się na wspomnienie o papierosie. Powiedział, że nie odmawia i przyjął z zadbanych, kobiecych rąk niepozorny prezent. Obiecał sobie zapomnieć - tytoń, ewentualnie spleciony z dodatkiem innych składników, stanowił olbrzymią pomoc. - Brzmi jak zapowiedź spektaklu - nie omieszkał się odnieść do słów gospodyni przyjęcia, wypuszczając spomiędzy warg szarą mgiełkę. Linia ust rozciągnęła się w szerszym, urzekającym uśmiechu. Rzuć k6, aby poznać efekt papierosa 1,6 - nic się nie dzieje - cóż, wygląda na to, że otrzymałeś zwyczajny tytoń... niemniej doskonałej jakości, co zdołasz wkrótce wychwycić z rozmowy dwóch, znajdujących się nieopodal gości 2 - po kilku zaciągnięciach się, zaczynasz gwałtownie mrugać. Nie wierzysz temu, co widzisz - przed oczami pojawiają ci się przeróżne, wymyślne halucynacje, twarze zniekształcają się, pojawiają się nowe, zakrawające na surrealizm postaci. Chaos przytłacza cię, sprawia, że ciężko jest ci się skupić oraz odróżnić świat rzeczywisty od wizji. Efekt utrzymuje się przez przynajmniej 2 posty 3 - jeden wdech zmienia wszystko - odkrywasz w sobie nieznane wcześniej emocje. Jesteś silnie zauroczony osobą solenizantki, odczuwasz wyraźną trudność, aby nie wlepiać w nią wzrok z uwielbieniem i nie łudzić się, że będziecie już wkrótce na osobności. Czy to pułapka? Czy Sosnówka celowo zaczarowała papierosy, aby nakarmić próżność? 4 - niech to! Czyżbyś się... skurczył? Zaczynasz wyglądać młodziej, jesteś znów nastolatkiem, przy którym zauważony wcześniej młodzieniec, wydaje się poważniejszy niż dotąd. Efekt utrzymuje się przez przynajmniej 2 posty. Uważaj, to przyjęcie nie dla nieletnich - prawda? 5 - zaczynasz się czuć nieswojo. Jedna z kobiet, natychmiast zwraca uwagę, że wyrósł ci kolorowy ogon, jak u rajskiego ptaka! Będziesz z pewnością sensacją tego wieczoru. Efekt utrzymuje się przez przynajmniej trzy posty
Ostatnio zmieniony przez Lev Abramov dnia Sob Wrz 05 2020, 23:21, w całości zmieniany 1 raz |
| |
|
Sro Sie 19 2020, 20:33 | | The member ' Lev Abramov' has done the following action : Kostki
'k6' : 3 |
| |
Petersburg, Rosja 33 lata błękitna bogaty Aktor operetkowy w Teatrze Bolszoj i współwłaściciel lokalu „Bezdelushka” |
Sro Sie 19 2020, 21:25 | | Zapewne żaden z nich nie spodziewał się, że papierosy mogły być czymś nasączone. ANI NA MOMENT nie przyszło Fiodorowi na myśl, że może powinien sobie odmówić, by na pewno zachować w dalszej części wieczoru chociaż odrobinę godności, jakiej mogło brakować ludziom ich pokroju – kawalerom po 30 (dobra, Rodion jako rozwodnik chyba też mógł się już tak nazwać, nie?). - Z dziką chęcią... – a mówiąc to, już podniósł leżącego w pobliżu scenariusza papierosa. Skręt tytoniowy został wyjęty mu spomiędzy palców, trafił do ust Pani Sosnówki, która rozpaliwszy go magią bezróżdżkową, na moment stała się centrum uwagi wszystkich gości. W końcu nie każdy tak potrafił – taki na przykład Fiodor był nawet chwilę gotowy zaklaskać na swoistą sztuczkę, ale złapawszy się na tym, że właściwie (jak przystało na tego któremu klaszczą, a nie na tego, który klaszcze) to nie wie kiedy powinien zacząć. Przyjął już rozpalonego skręta i wsadziwszy go do ust, posłyszał dopiero czułe słowa, jakie wystosowała do niego znajoma: - Coś specjalnie dla ciebie – a gdy zatrzepotała rzęsami po raz kolejny, przeniosła wzrok na Lva, widocznie chcąc zawiesić na nim na krótką chwilę toporne i pełne pewności siebie spojrzenie. - To wystarczająco mocne, mój kochany. Mam nadzieję, że wyczułam każdego z was, moja ciotka od strony babki była wieszczką, może to mi pomoże...Zaśmiała się, bo nie była głupia – dobrze wiedziała, że o ile Fiodora znała wręcz znakomicie, tak Abramov i Morozov pozostawali dla niej chwilową zagadką. A to, że wcisnęła przyłożnikowi taką, a nie inną mieszankę, na pewno wpłynie dobrze na poznanie go bliżej. - Fiodor mówił mi o was, podobno znacie się ze szkoły – mówiła kobieta. - Ten tutaj niedawno skończył waszą szkołę. A jaki zdolny, proszę ja państwa!A mówiąc to, już poklepała młodego chłopaka po ramieniu, jakby próbując zmusić go do mówienia. Tylko, że ten wydawał się chyba zbyt onieśmielony taką ilością kobiet wokół. - No, Piotrusiu najdroższy, przecież umiesz po rosyjsku, połknąłeś język? – wyrzekła blondynka, która siedziała po jego lewicy i przeglądała scenariusz. - Nie połknąłem, po prostu myślałem, że pokaże go samej Kasi... – wyrzekł wyjątkowo poważnym, chociaż nieco zmęczonym głosem Piotrek. Widocznie nie spodziewał się wpaść w sam środek pobojowiska umysłowego, jakim były podchmielone i pod wpływem skrętów „dziewczęta”. - Język pokażesz, Piotrusiu? – zaśmiała się Sosnówka, widocznie dobrze odnajdując się w ciągu słownym, jaki tu zaprezentowano. - Kasiu... – zganił ją spojrzeniem. - Moja sztuka, którą napisałem z pomocą Kasi, to „Koniec rozumu”. To trochę satyra na temat obecnej sytuacji politycznej w Magicznej Rosji, ukryta pod postacią nieistniejącego państw...Przerwano mu. A zrobiła to jakaś ciemnowłosa piękność, która jakby zaczarowana, wzrokiem jakby ślepym, zaczęła podążać po suficie. Dłonie uniosła do góry, jakby miała dotknąć gwiazd, a na jej szczupłych nadgarstkach zabrzęczało złoto. Dotychczas nie rzucała się w oczy aż tak, bowiem głowę miała ułożoną na udach innej przyjaciółki. - Uniosłam się do gwiazd... – a mówiąc to, opuściła gołe stopy na miękki dywan i zaczęła podążać w kierunku wyjścia do korytarza. Zaćpana, na pewno. Ale i nikt się za nią nie ruszył. - Dawaj nam tą sztukę, Piotruś – powiedział Vasilchenko, nie wyjmując papierosa spomiędzy warg. Nie zauważył w tym wszystkim tego, że po krótkiej chwili, gdy to w powietrzu zawisł jakby magiczny pył – przy jego tyłku pojawiło się coś nienaturalnie lekkiego, ale majestatycznego. Rajski ogon, chciałoby się rzec. Rajski gon rajskiego ptaka. Piotruś nie podał sztuki, ogon zrobił za wielkie wrażenie.
Ostatnio zmieniony przez Fiodor Vasilchenko dnia Pon Sie 24 2020, 16:35, w całości zmieniany 2 razy |
| |
|
Sro Sie 19 2020, 21:25 | | The member ' Fiodor Vasilchenko' has done the following action : Kostki
'k6' : 5 |
| |
Priobie na Syberii, Rosja 32 lata ¾ przeciętny poszukiwacz przygód; rosyjski Indiana Jones; były pracownik ubezpieczycielni |
Pią Sie 28 2020, 22:50 | | I weszli weseli we trzech, jak wspomniani muszkieterowie i ochroniarz na doczepkę. Morozov aż zaczął się zastanawiać, czy Vasilchenko brał go też tam, gdzie nawet cesarz chadza piechotą, skoro na logikę w takim miejscu i w takiej chwili był najbardziej bezbronny. Głupio mu było jednak spytać na trzeźwo, dlatego czekał na lepszą okazję, kiedy wszyscy się upiją, naćpają albo będą w nastroju do zadawania głupich pytań. Głupich, bo dla niego głupie nie były. Wziął bucha, a spomiędzy jego warg (i w sumie nie tylko jego) wydobył się dym. Widział chyba tylko jedną niepalącą osobę, ale nie był pewien, bo może mu się zdało? Jeszcze nie wiedział, że szlug z magicznym dodatkiem zaczyna działać i zaraz zacznie baczyć na tylko jedną, jedyną osobę... Z nietypową dla niego uwagą przyglądał się palcom Sosnówki, gdy ta podpalała palcami papieros Fiodora i aż żałował, że sam swojego zdążył w międzyczasie podpalić. Chętnie by go podał licząc na styknięcie się przypadkowe dłoni. - Na pewno - pokiwał nader żywo głową na słowa solenizantki. Widząc, że Fiodor ostatecznie nie odebrał od Piotrusia scenariusza (na ogon mało zwrócił uwagę, bacząc bardziej na reakcję Katarzyny na tenże widok), czując potrzebę popisania się i poudawania artysty, którym nie był, a który chyba bardziej zainteresowałby kobietę podchodząc do młodzieńca rzucił: - Pokaż to młody! - po czym sprytnie wyrywając skrypt zaczął go przeglądać modląc się, by wyhaczył, co pisała ona, z wyglądu wręcz bogini, a co pisał on, chłystek. Przy okazji zerkał, czy robi wrażenie na gospodyni. Widząc wreszcie, zdawało mu się, odpowiedni fragment, wskazał go palcem Piotrowi ze słowami: - Tu, wydaje mi się, dialog jest dość mało naturalny, czyż nie? Może warto by go przemyśleć? Masz doskonałą okazję, możemy go czytać na zmianę i przekonać się czy brzmi - słyszał, że tak właśnie się robi, aby się przekonać czy scenariusz nie potrzebuje poprawek. Potem wcisnął kartki do ich głównego autora i uśmiechnął się do Sosnówki. Wykazał się? Wykazał?
Ostatnio zmieniony przez Rodion Morozov dnia Nie Sie 30 2020, 17:21, w całości zmieniany 1 raz |
| |
|
Pią Sie 28 2020, 22:50 | | The member ' Rodion Morozov' has done the following action : Kostki
'k6' : 3 |
| |
Petersburg, Rosja 32 lata przyłożnik półkrwi zamożny pianista |
Sro Wrz 02 2020, 18:48 | | Siwy obłoczek dymu, wypuszczony spomiędzy linii rozchylających się warg, wmieszał się w mglistą patynę, spowijającą całe wnętrze mieszkania. Dym - wydawał się być niemal wszędzie, dryfując, kąsając i drapiąc. Raczenie się papierosem, w którym mogła znajdować się krnąbrna domieszka, niszcząca wszelkie bastiony racjonalności - nie było najfortunniejszą decyzją. Rozsądek, niemniej, nie wpisywał się w kanon cech Abramova, który żył lekkim, uciekającym wiecznie przed konsekwencją życiem. Chwiejność emocji i wypełnianie pokus, brak rozrachunków oraz dziecinne wzruszenia ramion, definiowały większość łańcuchów działań. Nie wdrażał wielu czynności, w sposób przemyślany choćby w pobieżnym stopniu, nie znał przyczyny większości swoich kaprysów i, co najgorsze, nie usiłował ich zgłębiać. Trzydzieści dwa lata, niedostrzegalne wyraźnie na jego twarzy, dzięki wyjątkowo oszczędnej obróbce czasu. Trzydzieści dwa lata - etap, na którym powinien już dawno się ustatkować. Coś się zmieniło. Pękło, złamało obraz rzeczywistości. Instynkt, stawał się wyjątkowo donośny - nie do zniesienia, nadmiar plączących się wizji zbrylał się w wielkie supły oraz porażał świadomość. Nie umiał się dłużej skupić. Część próbowała uzyskać od scenarzysty dzieło. Nie mógł się skupić. Nie obchodziło go. Boże. Jego spojrzenie zatrzymało się na gospodyni. Nagłe - pożądanie i uwielbienie, okrywające splendorem kobiecą postać, było niezrozumiałym zjawiskiem. Myślał wyłącznie o niej - w tle rozgrywało się wszystko inne, mieszanka twarzy i bełkot wykorzenionych z podłoża znaczenia słów. Barwna przemiana Fiodora, zdołała szczęśliwie poskładać zlepki skupienia - nim otoczyło go grono przejętych kobiet, sam przyjrzał się barwnym piórom, tworzącym wymyślny, ptasi ogon, poniekąd dopasowany do równie kolorystycznej, zaskarbiającej sympatię osobowości przyjaciela. - Jak myślisz, wyrosną ci jeszcze skrzydła? - dopytał półżartobliwie. Nie wiedział, czy powinien mu tego życzyć - nie sądził jednak, że efekt będzie szkodliwy. Wkrótce powinien zniknąć. W Rodionie z kolei obudził się duch artysty, czego Abramov nie przyznał otwarcie na głos; nie chcąc zapeszyć kolegi; nigdy dotąd nie widział, aby Morozov był równie żarliwie zajęty sprawami sztuki. - Potrzebujecie muzyki do planowanej próby? - zapytał, skoro nie miał dostępu do scenariusza, o który zatroszczył się - którego wyrwał z rąk niejakiego Piotrusia - Morozov. Akompaniament, podszyty improwizacją, bywał ciekawym dodatkiem. - Jeśli znajduje się gdzieś pianino, możemy spróbować je przenieść - oświadczył. We wszystko wpisany był głębszy plan, uznany przez podniszczony używką umysł za nagły przebłysk geniuszu (stał się idiotą - narzędziem - będzie tego żałował). Wpatrzony konspiracyjnie w Sosnówkę, powiedział kolejne słowa: - Jak widać, nasza solenizantka jest obeznana w zaklęciach. - Magia bezróżdżkowa była niezwykle rzadką i prestiżową zdolnością. Chciał, by Sosnówka udała się z nim do pokoju - nieważne, czy nawet będzie tam jakikolwiek instrument, towarzystwo jest tak otępione, że nie domyślą się, kiedy dokładnie wrócili - po minucie czy po upływie kwadransa, z pianinem czy też bez niego, czy sięgnęli w swoim osamotnieniu po więcej, czy nie łączyło ich nic. Wybaczcie, pomyślał, gdy wspomniał Fiodora i Rodię; w tej grze nie istniało miejsce na koleżeństwo. |
| |
Petersburg, Rosja 33 lata błękitna bogaty Aktor operetkowy w Teatrze Bolszoj i współwłaściciel lokalu „Bezdelushka” |
Czw Wrz 03 2020, 12:57 | | Sosnówka osiągnęła swój cel znakomicie. Skupiony na sobie, nieco narcystyczny Vasilchenko z ogonem rajskiego ptaka. Z uwagą całkowicie odciągniętą od tego co dzieje się obecnie z jego przyjaciółmi, których to sprowadził na dosłowny żer. A że wyżerka Katarzyny nie miała zakończyć się na samym kupieniu sobie uwagi Abramova i Morozova – po wszystkim chłopcy będą mogli się czuć odrobinę… Skrzywdzeni? Oszukani? To trochę jak użycie na Lva jego własnych sztuczek, jedynie w postaci wysuszonych ziół? Jednak po kolei – gdy Fiodor zajmował się obracaniem wokół własnej osi, by tylko obejrzeć to co mu urosło z większą pieczołowitością (i autentycznym podziwem – w końcu ogon ten był piękny), Morozov wyrwał z dłoni Piotrka jego scenariusz. Widać było, że uśmieszek Sosnówki w tym momencie poszerzył się znacznie. Obserwowała jak Rodion z uwagą wczytuje się w tekst i próbuje wyciągnąć z niego cokolwiek, co by zrozumiał. W końcu Morozov nie był artystą. Bo nie był? - Też lubisz pisać sztuki, panie Rodion? – zapytała Sosnówka, jakby za punkt honoru czyniąc sobie poznanie prawdy. A prawdą tą było nie usłyszenie odpowiedzi jakiejkolwiek, a konkretnej, przez nią spodziewanej – takiej, która utwierdzi ją w przekonaniu, że Morozov padł już ofiarą jej sztuczki. – Czytasz mi w myślach! Właśnie tak chcieliśmy zrobić, tylko wystawiając to przed, może nieco drobną ale wciąż, widownią, przekonamy się o jej odbiorze!Dziewczęta zaśmiały się. Były wyjątkowo naćpaną widownią, ale już mniejsza o to. Najważniejsze, że solenizantka bawiła się doskonale – jako jedyna paląc po prostu ten śmierdzący tytoń. Fiodor pokiwał tylko głową z namaszczeniem – w końcu i jemu ten pomysł bardzo podpasował. W dni wolne od aktorstwa… Miał być aktorem-amatorem. No niesamowite, co za odpoczynek. Nie miało dla niego znaczenia jaką rolę dla niego przydzieli pani gospodarz - w obecnym stanie ubawienia i ekscytacji - zagrać mógł nawet Matkę Teresę. I liczył, że Pan Piotrek zagra samą Faustynę Kowalską. Gdy jednak odezwał się Abramov i zaproponował w swojej zuchwałości p r z e n o s z e n i e p i a n i n a - Vasilchenko wybuchł śmiechem. To żart, prawda? – Udane masz żarty, Lev! - ale tylko on i jakaś kobitka się śmiali. Sosnówka wstała od ławy kawowej i prostując swoją sukienkę, wyminęła nogi swoich koleżanek, by przystanąć między Morozovem a Vasilchenko na kilka chwil. Oprzeć swoje dłonie na ich plecach i pogłaskać je z czułością. – Pan Lev ma rację, przyda nam się akompaniament. Pianina tu nie uświadczymy, ale mam akordeon i altówkę. Piotrusiu skarbie, porozdzielaj rolę między chłopcami i dziewczętami, a ja z panem Lvem naszykujemy odpowiedni akompaniament… - widocznie Abramov i Sosnówka myśleli jednako. Przynajmniej teraz kiedy kobieta wskazała mu przejście do pokoju obok. Sypialnia zawalona była bibelotami i prawda była taka, że kobieta nie kłamała w sprawie posiadanych instrumentów. - W prawo i do garderoby, tam trzymam akordeon…Oj tak, na pewno… – Chciałbym panie Vasilchenko, by wcielił się pan w woźnego - to główna postać. Trochę jak Stańczyk Matejki - mówił Piotruś. – Ach ta wasza polska kultura… - powiedział tak, że ktoś mógłby przysiąc, że faktycznie się nią zachwyca. - Te symboliczne postacie, wieczna walka o niepodległość…– Pan panie Rodionie - wcieli się w Marszałka. Pani Karolina w senatorkę Stanisławę Krasicką, Ania w żonę marszałka, Sabinę… - rozdzielał coraz dalej i dalej... |
| |
| | |
| |
|