Mistrz Gry
Mistrz Gry
Pracownia Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Pon Gru 16 2019, 02:31
Pracownia

Za ladą w pomieszczeniu głównym znajdują się drzwi, niepozornie wkomponowane w naścienny panel pomiędzy gablotami. Nikt więc nie zwraca na nie uwagi, zwłaszcza, że w godzinach otwarcia salonu są zamknięte. Prowadzą one jednak do atelier Herculesa, w którym powstała każda sztuka biżuterii w salonie. To średniej wielkości pomieszczenie. Mimo tego, że ma okno, zazwyczaj pogrążone jest w półmroku – zasłonę rzadko się odsuwa. Znajdują się tu wszystkie potrzebne w jubilerskiej pracowni przedmioty: duży, odporny na ciepło i zaklęcia stół, przy którym pracuje Caravaggio, szuflady, w których przechowuje materiały i nieukończone dzieła, rozwieszone na ścianach szkice projektów, a nawet jednoosobowe łóżko, gdyby rzemieślnik zdecydował się nie opuszczać pracowni na noc. Panuje tu raczej przytulny nieporządek, nieprzeznaczony dla oczu osób trzecich.

Antonina Bukharina
Antonina Bukharina
I wanna be your endgame
Astrachań, Rosja
19 lat
wieszczy
błękitna
bogaty
studentka kursu klątwołamaczy (I rok)
https://magicznarosja.forumpolish.com/t825-antonina-bukharina#2401https://magicznarosja.forumpolish.com/t862-antonia-bukharina#2539https://magicznarosja.forumpolish.com/t863-antonia-bukharina#2540https://magicznarosja.forumpolish.com/t871-korespondencja-panny-antoniny#2606https://magicznarosja.forumpolish.com/f102-posiadlosc-bukharinow

Wto Mar 10 2020, 23:20
Po serii niezwykle przyjemnych listów z panem Caravaggio przyszedł czas na umówioną wizytę. Antonina wcale nie zamierzała lekką ręką wydać majątku rodziny gromadzonego przez całe wieki. Owszem, planowała zakupy, ale może nie aż tak wielką skalę, jaką deklarowała w swojej korespondencji. Chciała jednak namówić jubilera na otwarcie dla niej swoich drzwi po godzinach, bo prawdziwy powód, z jakim tutaj przyszła był niezwykle delikatny. Wiedziała, że znalazła się u właściwego człowieka, bo zarejestrował swój niezwykły dar, a nawet usłyszała o tym od jego siostry. Była tu tylko dlatego, że potrzebowała pomocy kogoś, kto wiedział, jak to jest, jak przyszłość pakuje się przed oczy w najmniej odpowiednim momencie. Chciała wiedzieć, czy umiał do jakoś kontrolować, czy da się doregulować antenkę na tematy bliższe jej własnej osobie. Póki co nie radziła sobie z tym wszystkim. Widziała urywki przeszłości i przeszłości, ale nie umiała odróżnić jednego od drugiego. Wizje dotyczyły zwykle jej rodziny, ale ostatnio rozszerzyły się na znajomych i wrogów. Każda osoba, z którą nawiązała jakąkolwiek więź emocjonalną, teraz prześladowała ją w jej własnych wizjach. Wszystko skrupulatnie zapisywała w swoim dzienniku, ale ciężko było jej połączyć wątki. Wiedziała, że ktoś musiał już to rozpracować. Inaczej każdy wieszczy zamknięty byłby na trzecim piętrze Hotynki. Ona już nie wiedziała, jak może sobie pomóc, dlatego długo nosiła się z zamiarem poszukania pomocy od kogoś z zewnątrz. Dlatego też stała w grudniowe popołudnie pod witryną zakładu jubilerskiego, trzymając dużą czarną torebkę na przedramieniu niczym królowa Anglii, w długim do kolan białym futrze, gustownym berecie i okularach zasłaniających jej pół twarzy. Dla pewności wokół szyi owinięta była także burgundowa apaszka, która dzięki swoim magicznym właściwościom sprawiała, że tylko ktoś, kto bardzo się skupił, mógł ją zauważyć na tyle, by rozpoznać. Nie chciała być rozpoznana.
Równo o czternastej weszła do środka i ściągnęła ciemne okulary. Odpięła kilka guzików swojego futra, a pod spodem miała zwykłą sukienkę w kolorze czarnym. Spojrzeniem omiotła wystawną salę z najpiękniejszą biżuterią świata i uśmiechnęła się mimowolnie, widząc odbite światło od diamentowej kolii, która zdawała się świecić własnym blaskiem, a nie tylko odbitym od słoneczka. No nie, bez niej stąd nie wyjdzie. I bez pasujących kolczyków. I bransoletki. Może nawet pokusi się o diadem z myślą o zbliżającym się balu zimowym. Ale tyle i nic więcej.
- Dzień dobry, panie Carravagio. Dziękuję bardzo, że znalazł pan dla mnie czas - powiedziała grzecznie, kiedy w zasięgu jej wzroku znalazł się śniady czarodziej. Odwinęła się jeszcze z apaszki, chowając ją do kieszeni, ażeby nie miał wątpliwości, z kim rozmawia. Po wymienieniu uprzejmości zaprosił ją do swojej pracowni, a ona jak na najmniej wybredną klientkę świata przystało, weszła potulnie tuż za nim.
- Postaram się zająć panu jak najmniej czasu. Przejdę więc do konkretów. Przyszłam tu po kolię z całym zestawem, najlepiej w kolorze różowego złota - posłała mu kolejny uśmiech, kiedy zamknęły się za nią drzwi. Czy ja wspominałam, że nie chce roztrwonić rodzinnego majątku? Ups, najwyraźniej się pomyliłam.
Hercules Caravaggio
Hercules Caravaggio
teraz mówię sercu, aby sercem było
Syrakuzy, Sycylia
31 lat
wieszczy
błękitna
bogaty
jubiler
https://magicznarosja.forumpolish.com/t602-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t609-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t613-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t612-sliskihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t611-hercules

Pią Mar 13 2020, 14:35
Gdy kilka dni temu nadszedł list do nieznajomej panny Bukhariny i gdy potem Hercules odpisywał na niego w półmroku warsztatu, Hercules pomyślał sobie, że uwielbiał ludzi. To była trywialna myśl, być może trochę głupia, ale wprawiła go w dobry humor. Hercules wiedział, że powinien być wdzięczny za każdą chwilę, gdy potrafił się jeszcze beztrosko śmiać, nie martwiąc się, że zniszczy tym wszystko wokół.
We wtorek więc od samego rana starał się nie myśleć o tym, co dręczyło go tak w Petersburgu. Paradoksalnie, własnie w takich chwilach, gdy jego rzeczywistość zdawała się ustępować pod naciskiem dłoni i pozwalała układać się wedle życzenia, często nachodziło go kilka myśli - może to po prostu było tak, że świat nieustannie pogrążał się w chaosie. Może ludzie po prostu nie potrafili radzić sobie bez tego, co znali, rozsypującego się w proch następnego dnia po tym, jak to otrzymali. Gdziekolwiek by się nie udał, natrafiał na setki małych tragedii, które nie dotyczyły go, ale szybko stawały się kolejnym zmartwieniem. Dlatego czasem wydawało mu się, że ludzie po prostu nie potrafili żyć w spokoju, że nieustannie szukali więcej i więcej, sięgali całymi garściami albo przysięgali, że za nic nie wyciągną dłoni. A może to jedynie Hercules nie pamiętał czasów spokoju, czasów ciszy i ulgi, chociaż wszyscy wokół również zdawali się utrudniać sobie życie tymi niepotrzebnymi sporami, walkami o puste ideały, nienawiścią i uprzedzeniami.
Ale w obliczu takich myśli jedno stawało się wręcz do bólu pewne - nie pamiętał czasów ulgi i spokoju, ale za to doskonale pamiętał takie chwile, może nawet bardziej właśnie dzięki temu, że nigdy nie trwały wiecznie. Było ich mnóstwo z czasów, gdy był dzieckiem. Wszystkie te spotkania z matką w ogrodzie, głupie przepychanki z Tiziano, ich pierwsze wspólne podróże, chwile, gdy pokładali się ze śmiechu niemal bez powodu. I też pierwsza podróż do Hersilii, gdy była już u westalek - wtedy czuł ulgę, chociaż sam nie wiedział dlaczego. Jakby jej wyjazd przestał wydawać mu się wtedy czymś, co miało ich na zawsze rozdzielić i chociaż potem rzeczywiście to się stało, w tej jednej chwili nie czuł ciężaru przyszłych wydarzeń. Co najbardziej zaskakujące jednak, niemal mnóstwo takich chwil znajdował już po tym momencie, gdy się złamał. Czasami, jakby na przekór temu, że sam siebie nieustannie pogrążał w smutku i próbował zmiażdżyć własną nadzieję, zdarzało mu się nagle... poczuć się dobrze. Czerpać z chwili, którą otrzymał, pełnymi garściami, karmić się ulgą, którą czuł. Tak jak teraz.
Najważniejsi klienci pojawili się tego dnia rano, więc około godziny czternastej z czystym sumieniem tymczasowo zamknął salon, żeby móc całą swoją uwagę poświęcić pannie Bukharinie. Gdy w końcu się pojawiła, odniosł wrażenie, że w białym, przepięknym futrze i z okularami przeciwsłonecznymi na nosie łączyła w sobie ostrość Petersburga i trochę elegancji, która przywodziła mu na myśl rodzinne strony. Szczególnie z nieco ciemnejszą karnacją i brązowymi włosami; pomyślał natychmiast, że bardzo chciałby, żeby wyniosła stąd jakąś jego pracę.
- Dzień dobry – rzucił natychmiast, uśmiechając się do niej szeroko. – Hercules Caravaggio, to dla mnie prawdziwa przyjemność gościć panią w moim salonie. Czy mogę zabrać pani płaszcz? Napije się pani czegoś? Mamy świeżo mieloną kawę. – zapewnił ją szybko, a gdy przekazał pracownikom odzienie i poprosił o przygotowanie napojów, zaprosił ją do pracowni. – Już szukam czegoś ciekawego – rzucił lekko.
Chwilę później wrócił z trzema zestawami. Pierwsza kolia, wykonana wedle życzenia z różowego złota, z cienkim łańcuszkiem na karku, który rozszerzał się coraz bardziej, zdobiony siatką niewielkich pereł układających się w misterne wzory, żeby w końcu złączyć się pomiędzy obojczykami w spływającą na dekolt łezkę z różową perłą Akoya. Do tego miał również perłowe kolczyki. Drugą kolię tworzył na okrągłym pasku z różowego złota, od którego w równych odstępach odchodziły prostokątne elementy, każdy z nich zaś w środku utrzymywał niewielki, ciemnoczerwony granat. W komplecie były kolczyki – złożone ze złotych półobręczy, do których kilka milimetrów niżej za pomocą magii dopasował unoszące się w powietrzu okrągłe granaty. Ostatni zestaw w całości tworzyły rubiny, które przymocowane do dwóch biegnących równolegle łańcuszków z różowego złota, łączyły je w taki sposób, jakby budowały między nimi most. Każdy kolejny rubin był odrobinę większy od poprzedniego, dążąc do największego kamienia tuż pod obojczykami.
- Proszę spojrzeć na to. Czy coś z tego panią zadowoli? – zapytał Hercules wesoło.
Antonina Bukharina
Antonina Bukharina
I wanna be your endgame
Astrachań, Rosja
19 lat
wieszczy
błękitna
bogaty
studentka kursu klątwołamaczy (I rok)
https://magicznarosja.forumpolish.com/t825-antonina-bukharina#2401https://magicznarosja.forumpolish.com/t862-antonia-bukharina#2539https://magicznarosja.forumpolish.com/t863-antonia-bukharina#2540https://magicznarosja.forumpolish.com/t871-korespondencja-panny-antoniny#2606https://magicznarosja.forumpolish.com/f102-posiadlosc-bukharinow

Nie Mar 15 2020, 15:22
Słysząc propozycję otrzymania kawy, bez wahania się zgodziła. Uwielbiała kawę. Uwielbiała również gościnność pana Caravaggio, a bazując na korespondencji, którą wymienili, uwielbiała samego pana Caravaggio. Dawno nie wymieniła z nikim tak sympatycznych listów, które przywoływały uśmiech na jej twarzy, gdy tylko na nie patrzyła. Miała wrażenie, że nadają na tych samych falach, że są oboje tak samo pozytywnymi osobami. To w dzisiejszych czasach rzadkość. Antonina miała wrażenie, że świat wypełnili już ludzie nazbyt poważni, by cieszyć się tym, że słońce rano wstało. Czuła jednak, że pan Hercules doceniał to zjawisko równie mocno co ona sama.
W oczekiwaniu na czarodzieja i dzieło jego rąk rozejrzała się wokół z nieskrywaną ciekawością. Duży stół, w kącie przeszklone szuflady, w których skrywały się nieoszlifowane kamienie szlachetne, a na ścianach nie brakowało rysunków z projektami, które prawdopodobnie czekały na fizyczną realizację i wyjście ze świata wyobraźni pana Caravaggio. Nie byłaby sobą gdyby nie podeszła i nie kucnęła przy przeszklonej komodzie, by mieć te piękne minerały na wysokości oczu. Cudowne rubiny nęciły ostrymi krawędziami, nieco niżej szmaragdy, heliodory, a nawet biksbit. Do tego ostatniego wyciągnęła palce gotowa dotknąć choćby szybki, ale usłyszała za sobą kroki właściciela, więc podniosła się szybko, nie chcąc wyjść na ciekawską nastolatkę. Była nią, ale przecież czarodziej nie musiał o tym wiedzieć, prawda?
Podeszła do stołu, na którym wyłożył pudełka wyściełane aksamitem, a na nich ułożoną biżuterię. Ciemnobrązowe tęczówki młodej czarownicy aż się zaświeciły, a pragnienie niewydawania pieniędzy odeszło w zapomnienie. Jak mogłaby nie kupić tego wszystkiego, jak totalnie się widziała w pierwszych dwóch propozycjach, a w ostatniej widziała swoją najukochańszą siostrę? Przygryzła od wewnątrz policzek, by ocucić nieco swój podekscytowany móżdżek. Na niewiele się to jednak zdało.
- Dlaczego mi pan to robi? - jęknęła, ale zaraz wyciągnęła dłoń w kierunku zestawu z perłami. Wiedziała, że perły uwielbiała jej mentorka, najwidoczniej to jakieś rodzinne zamiłowanie. Mało kto w dzisiejszych czasach potrafił oprawić perły w złoto tak umiejętnie, aby podkreślić ich urodę, a nie ją przyćmić czy zagłuszyć. Tak, zdecydowanie ta propozycja będzie dobra na większe wyjścia, a te kolczyki mogłaby nosić na co dzień. Druga propozycja była tym po co tu przyszła. Granatowe oczka idealnie będą komponować się z jej suknią, która właśnie tworzyła się w zakładzie Evy Zakharenko. Trzecia propozycja...  była cudowna, lecz nazbyt poważna by pasowała niepoważnej Antoninie. Pasowała za to komuś, kogo jeden zgon dzielił od przejęcia władzy w rodzinie. Tak, zdecydowanie najstarsza Bukharina zasługiwała na ten komplet. I zdecydowanie biżuteria jest inwestycją. Ponadczasowy design sprawi, że jej pra pra pra wnuczki pozazdroszczą jej jeszcze gustu! Tak, zdecydowanie przyszła to po te trzy komplety.
- Mówiłam, że nie będę zbyt wybredna, panie Caravaggio. Proszę wszystko, ale rubiny prosiłabym spakować na prezent. Będą doskonale pasować mojej starszej siostrze - jej wargi wygięły się w radosnym uśmiechu, kiedy zdała sobie sprawę, że kwestię podarków od Dziadka Mroza miała też już z głowy. Miały to być drobne podarunki? Ach, ach, szczegóły. Ciocia Hersi też nigdy nikomu nie dawała drobnych podarunków i nikt nigdy nie narzekał na jej szczodrość. Tosia zamierzała iść w jej ślady. A tak à propos cioci Hersi...
- Pańska siostra jest moją mentorką w świecie arystokracji, bardzo doceniam wszystko, co dla mnie robi, jest cudowną osobą. Kiedy usłyszała o moim małym problemie, od razu odesłała mnie do pana... Otóż panie Caravaggio, ja... - tu zawiesiła się na moment, bo świeżo palona kawa pojawiła się w pracowni. Odprowadziła wzrokiem pracownika, uśmiechając się przy tym promiennie, podzas gdy na twarzy pojawił się delikatny rumieniec zażenowania:
- ... mam ten sam dar co pan. Widzę przyszłość i przeszłość w nieregularnych wizjach. Nieregularność i chaotyczność tych widzeń sprawia, że zaczynam tracić zmysły. Czy wie pan może, czy da się to ujarzmić? - zapytała cichutko, tak, ażeby tylko on to usłyszał i patrzyła na niego z nieskrywaną nadzieją, że jednak wie. Bardzo chciałaby, żeby wiedział.


Ostatnio zmieniony przez Antonina Bukharina dnia Sob Mar 21 2020, 18:16, w całości zmieniany 1 raz
Hercules Caravaggio
Hercules Caravaggio
teraz mówię sercu, aby sercem było
Syrakuzy, Sycylia
31 lat
wieszczy
błękitna
bogaty
jubiler
https://magicznarosja.forumpolish.com/t602-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t609-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t613-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t612-sliskihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t611-hercules

Czw Mar 19 2020, 21:07
Hercules zaśmiał się głośno, słysząc pytanie panny Bukhariny. Miała w sobie coś, co sprawiało, że natychmiast obdarzył ją sympatią – może pulsującą jak ognisko młodość, może twarz, do której doskonale pasował uśmiech, a może po prostu przypominała mu trochę jego samego. Lubił znajdować  w innych słońce; tacy ludzie wciągali go znowu we wspomnienia sycylijskiego żaru, parności Nowego Rzymu, które umiał jeszcze nazwać kojącymi, gdy w tym wszystkim nie widział Danieli. Może i nie chciał wracać (chociaż przecież powinien), ale lubił wspominać, bo sam miał wrażenie, że to słońce nadal płynęło mu w żyłach i bał się, że mogłoby wyblaknąć w szarym jak świt Petersburgu. Antonina brzmiała własnie jak ktoś taki.
Szczególnie wtedy, gdy w trzech zdaniach decydowała o zakupie wszystkiego, co dla niej przyniósł. Nie zdarzało mu się to aż tak często, żeby nie wywołało w nim prawdziwego, pełnego życzliwości rozbawienia. Niewiele miał takich chwil, podziękował więc dziewczynie szerokim uśmiechem chociaż za sekundę beztroskiej radości. Hercules bowiem potrafił się śmiać, ale rzadko czuł się wtedy szczęśliwy; dawno temu nauczył się, że im bardziej walił się wokół niego świat, tym bardziej rzeczywistość zasługiwała na kilka czerstwych żartów i szerokich uśmiechów. Tylko wtedy był zdolny nie runąć ze wszystkim wokół, tylko wtedy wstawał jeszcze z kolan i podejmował decyzje tak głupie jak ta, jak odwiedziny u siostry, która niewątpliwie go nienawidziła. Wysłał jej nawet list – list tak bezczelny, że być może dobrze, że ten nigdy nie dotarł na czas.
Może był więc też wdzięczny pannie Bukharinie za to, że dała mu powód do pracy. Salon był jednym miejscem, w którym czuł się bezpiecznie, szczególnie w Petersburgu tak obcym i zimnym, rzadko rozbawionym jego żartami, za to chętnym, żeby patrzeć na niego krzywo. Gdy pracował, robił coś, co nie mogło go zdradzić, ośmieszyć albo złamać, bo biżuteria była bliska, była jego i tylko jego. Poza tym, gdy pracował, czasami nawet udawało mu się zapomnieć, że Daniela istniała.
- Dobrze, już proszę, żeby ktoś zapakował to wszystko – oznajmił lekko i przekazał wszystko swoim podwładnym. Gdy zwrócił się z powrotem do Antoniny, ta akurat zaczęła mówić o Hersilii, spiął się więc nieco, jednocześnie słuchając jej z największa uwagą. Ich rozmowę na sekundę przerwało tylko przybycie kawy.
Jej słowa sprawiły, że poczuł, jak odrobina ciepła rozgrzewa go od środka. Hersilia mogła go nienawidzić, ale cieszył się, że miała kogoś, kto nie nienawidził jej. Znał przecież różne plotki, widział, jak niektóre gazety na nią reagowały. Hersilia nie zasługiwała na to, żeby znowu znosić wygnanie i nienawiść. Nie, on zasłużył, bo to on nie okazał się dla niej żadną pomocą, gdy przechodziła to wszystko, on patrzył tylko smutno na matkę, kiedy ta z kieliszkiem wina w dłoni wpatrywała się w kominek, a wszystko w niej wydawało się jakieś kruche i miażdżone bólem tak jak wtedy, gdy ojciec zniknął. Hersilia nie zasługiwała na więcej bólu. Bogowie, a jednak był tutaj teraz i co robił? Co? Sprowadzał na nią tylko kolejne niebezpieczeństwo, prawda? Był błaznem, w dodatku niedojrzałym. Jednak...
Zapomniał o tych myślach natychmiast, gdy dotarły do niego następne słowa Antoniny. Wieszczenie? Była wieszczką? W jego piersi coś się ścisnęło, gdy obserwował jej młodą, śliczną twarz; twarz kogoś, kto przecież nie zasłużył na to brzemię.
Bo to przecież było brzemię. Inni ludzie tego nie rozumieli, ale w przewidywaniu przyszłości najgorsze było to, jak szybko powszechniała. Chociaż on znał swoją przyszłość, chociaż klątwa i tak napisała dla niego tragiczny scenariusz, znał też to rozczarowanie, gdy odpowiedzi nadchodziły za szybko, gdy nie pozwalały przeżyć strachu albo oczekiwania w pełni, zdradzając tajemnicę natychmiast. Hercules nienawidził bycia wieszczem – ale po tylu latach był skłonny przyznać, że zaprzyjaźnił się z tym ciężarem.
- Może usiądźmy – zaproponował z roztargnieniem, podsuwając Antoninie krzesło i swoje ustawiając naprzeciwko niej. – Proszę mi wybaczyć, to chyba nie będzie zbyt zgodne z etykietą i tak dalej, ale bardzo bym chciał pani pomóc. Nie wiem, czy umiem, ale mogę spróbować. – Hercules nie umiał radzić sobie z cudzym bólem. Wolał wierzyć, że tylko on jest nieszczęśliwy i gdyby ktoś dał mu wybór, czy zechce wziąć na plecy wszystkie problemy świata, pewnie by się zgodził. – Mogłaby mi pani opowiedzieć, jak to dokładnie się u pani zaczęło? I jak wyglądają te wizje? Może pani opisać kilka ostatnich, jeśli oczywiście to nie będzie dla pani nieprzyjemne.
Antonina Bukharina
Antonina Bukharina
I wanna be your endgame
Astrachań, Rosja
19 lat
wieszczy
błękitna
bogaty
studentka kursu klątwołamaczy (I rok)
https://magicznarosja.forumpolish.com/t825-antonina-bukharina#2401https://magicznarosja.forumpolish.com/t862-antonia-bukharina#2539https://magicznarosja.forumpolish.com/t863-antonia-bukharina#2540https://magicznarosja.forumpolish.com/t871-korespondencja-panny-antoniny#2606https://magicznarosja.forumpolish.com/f102-posiadlosc-bukharinow

Nie Mar 22 2020, 00:34
Słysząc, że każe komuś zapakować jej nowo nabyte dobra, posłała mu kolejny wesoły uśmiech i sięgnęła do swojej torebki, by wyciągnąć z niej pliczek czeków. Najnowszy wynalazek współczesnej bankowości w Rosji: magiczne czeki. Wpisujesz kwotę, podpisujesz się, a pracownicy banku przenoszą z pieniądze ze skrytki do skrytki, ażeby wszyscy bogacze tego świata nie musieli nosić ze sobą walizki pieniędzy. Czyż to nie genialne? A pewnie, że genialne. Wypisany czek, kiedy transakcja dojdzie do skutku i pieniądze będą we właściwym miejscu, znika, a jeśli wierzyć reklamom pokazującym się na ostatniej stronie Avoski i innych pisemek, to całość tych działań ma trwać krócej niż kwadrans. Przekonajmy się.
- Proszę wpisać kwotę, panie Caravaggio - powiedziała równie nonszalancko, co "wezmę wszystkie". Cudowna jest rzeczywistość, w której pieniądze nie są najmniejszym problemem. Antonina od zawsze to doceniała, ale była jeszcze na tyle przyziemnie wychowana, by wiedzieć, że nie wszyscy mają tak dobrze. Odkąd skończyła siedemnaście lat, zaczęła też dorabiać na swoje zachcianki jako modelka dla wszelakich artystów, bo to podobno miało nauczyć ją oszczędzania, ale do dziś nie wie, jak niby to miało się stać. Dlatego patrzyła, jak czarodziej wpisuje należną kwotę, podpisała się pod nią dość zamaszyście i gdzieś tam ktoś już dbał o wyregulowanie należności. Czyż magia nie jest cudowna?
Obserwowała uważnie twarz czarodzieja, czekając na jego reakcję. Wszakże mógł zareagować na milion różnych sposobów. Mógł jej powiedzieć, żeby poszła w diabły. Mógł powiedzieć, że to w sumie kwestia samoopanowania, więc ogarnij się i nara pa. Mógł też powiedzieć, że to smutne, ale nie może jej pomóc. Liczyła jednak na opcję, w której podzieli się swoją wiedzą na tyle, na ile to możliwe. Ona wtedy zrobi wszystko, żeby tu wracać i skupywać wszystkie jego dzieła wprost do skarbca Bukharinów. Ba! Żeby tylko. Ona zrobi wtedy dla niego absolutnie wszystko, bo tak bardzo chciała mieć pod kontrolą ten niezwykły dar. Chciała też odzyskać odrobinę równowagi psychicznej i normalności. Tylko tyle i aż tyle.
Usiadła posłusznie, założyła nogę na nogę, a torebkę odstawiła na bok. Dłonie położyła na kolanie w grzeczny sposób i uniosła kąciki warg w niepewnym uśmiechu. Antonina niezwykle często się uśmiechała, ale to nie był w żaden sposób wymuszony gest, o nie nie. Była niczym mały promyczek radości i należało się martwić, kiedy tego nie robiła. Wtedy wszystko wskazywało na to, że albo coś ją niebywale zasmuciło, albo kogoś po prostu nienawidzi. Innej opcji nie było. Jego słowa były miodem na jej uszy. Uśmiechnęła się jeszcze bardziej i pokiwała grzecznie głową, żeby później zacząć od najważniejszego:
- Nie dbajmy o etykietę, proszę. Mam na imię Antonina, wszyscy mówią mi Tosia - wyciągnęła dłoń w dość męskim geście w kierunku czarodzieja, aby równie męsko ją uścisnąć. Skoro najważniejsze sprawy mieli za sobą, mogli przejść do konkretów.
- Pierwsze wizje pojawiły się we wczesnym dzieciństwie, ale na początku wszyscy zrzucali to po prostu na wybujałą wyobraźnię. Widziałam wtedy często przeszłość. Ślub rodziców, ślub dziadków, pogrzeb wuja, narodziny starszej siostry... Jedne wizje były wyraźniejsze niż inne, ale te wypełnione smutkiem zdecydowanie były najbardziej ostre. Tak ostre, że jak widziałam zgon prapradziadka, to czułam smród rozkładającego się ciała. W okresie dojrzewania to wszystko się nasiliło, ale bardziej w kierunku przyszłości. Zdążyłam zauważyć, że kiedy ktoś podejmie ostateczną decyzję, to widzę jej konsekwencje. I znów, im smutniej, tym wyraźniej. W lipcu tego roku zaginęła moja siostra. Kiedy Maaka zniknęła zamknięta w czarnym lustrze, w kompletnie innym wymiarze... Widziałam wszystko... - mówiła cicho, spokojnie, a na ostatnie wspomnienie jej czekoladowe tęczówki się zaszkliły. Opuściła wzrok na swoje dłonie ułożone na kolanie i westchnęła ciężko, zanim zdecydowała się kontynuować - ... to zdecydowanie najbardziej nadwyrężyło moje zdrowie. Ona wtedy była w niebycie. Jakbym oglądała rybkę w szklanym akwarium, takim okrągłym. Czułam jej ból, jej strach, jej zdezorientowanie. Słyszałam krzyki. Ostatnie wizje... nie mają dla mnie najmniejszego sensu. Byłam ostatnio przed snem na dwóch pogrzebach, jeden z 69, a drugi 82 roku i nawet nie jestem w stanie powiedzieć, kto był denatem. Wszystko wyraźne. I byłam na swoim ślubie? Czyimś ślubie? Tego już nie wiem. Niewyraźne. Czuję się tak, jakby antena w mojej głowie była... niedostrojona. Nie kontroluję tego ani trochę - przyznała z lekkim wstydem, po czym sięgnęła do swojej torebki, aby wyciągnąć z niej swój dziennik. Brązowa, skórzana okładka z wyraźnym zagięciem na brzegu od ciągłego otwierania i zamykania.
- Spisuję je wszystkie, panie Caravaggio. Od lat. Szukam jakiegoś wzoru, mam wrażenie, że to wszystko jest jedną wielką zagadką, którą muszę rozwikłać. I męczy mnie to. I smuci, a ja nie lubię się smucić, proszę pana - wyciągnęła dłoń z notesem w jego stronę z delikatnym uśmiechem. Może i było to wszystko naiwne, ale ufała mu. Wydawał się być porządnym gościem, podobnym do niej samej. I chciał jej pomóc. To wystarczyło, żeby mu w pełni zaufać.


Ostatnio zmieniony przez Antonina Bukharina dnia Pon Mar 30 2020, 23:15, w całości zmieniany 1 raz
Hercules Caravaggio
Hercules Caravaggio
teraz mówię sercu, aby sercem było
Syrakuzy, Sycylia
31 lat
wieszczy
błękitna
bogaty
jubiler
https://magicznarosja.forumpolish.com/t602-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t609-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t613-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t612-sliskihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t611-hercules

Sro Mar 25 2020, 15:50
Uśmiechnął się do niej uprzejmie, przyjmując plik czeków. Pieniądze zawsze wprawiały Herculesa w pewne skrępowanie, które przez większość swojego życia potrafił sprawnie ukrywać. Matka wypominała mu to, że nie obchodził się z nimi z należytym szacunkiem, ale on nie rozumiał, jak miałby czerpać jakiekolwiek uczucia z posiadanego tytułu szlacheckiego albo fortuny, którą zgromadził ród Caravaggio. To było dla niego maksymalnie drugorzędne, być może nawet nieważne; przypadło mu niestety, że zajmował się naprawdę drogimi kruszcami i kwoty, jakie podawał swoim klientom, często osiągały wiele tysięcy; dlatego moment płatności traktował raczej jako męczącą konieczność, coś, co sprawiało, ze czuł się odrobinę gorzej, bo przecież nie tworzył tej biżuterii po to, by odebrać za nią pieniądze, ale dla ludzi, dla nich, wiec dlaczego mieli mu za to płacić? Miał na szczęście jeszcze resztki zdrowego rozsądku, a może po prostu kilka wspomnień matki, która zawsze dbała, by interesy ich rodziny nie zaprowadziły Caravaggiów na dno – dlatego własnie teraz wpisał szybko kwotę na sztywnej fakturze czeku i odłożył go na biurko, nie zajmując sie tym więcej.
- Skoro tak, proszę mówić mi po imieniu, jestem Hercules – rzucił lekko, widząc jej wyciągniętą dłoń, żeby zaraz ścisnąć ją po męsku, zgodnie z życzeniem. Prawdopodobnie powinien złożyć na niej delikatny, kurtuazyjny pocałunek, ale Hercules nie był zbyt dobrym szlachcicem, a jeszcze słabiej szło mu wymuszanie na kimś swojej woli, zdecydowanie bardziej wolał ulegać czyjejś. – Przepraszam, czy będzie ci przeszkadzało, jeśli zapalę? Mam taki nawyk – zapytał, zastanawiając się, gdzie ostatnim razem odłożył papierośnicę. Nie korzystał z niej często, tylko wtedy, gdy coś znowu przypominało mu o tym, że był wieszczym.
Hercules przełknął ciężko ślinę, słysząc kolejne słowa dziewczyny. Dlaczego coś, co wydawało się tak cenne, co dla innych brzmiało jak dar, tak naprawdę było przekleństwem? Nienawidził tego, że zobaczył śmierć swojej żony kilkanaście miesięcy przed tym, zanim to się stało; nawet mimo klątwy, nawet jeśli wiedział, że coś złego stanie się prędzej czy później, ta nadzieja podtrzymywała go na duchu. Przez wieszczenie jego życie zamieniało się w gorączkowe czekanie, aż przyjdzie zapowiedź końca, przed którym nie dało się w żaden sposób uciec. To żadna pomoc, to żaden dar.
- Kiedy powiedziałem, że nie wiem, czy będę w stanie ci pomóc, chodziło mi przede wszystkim o to, że nam, takim jak my, jest trudno pomóc – zaczął dość pesymistycznie, ale przestraszyły go własne słowa, więc westchnął i kontynuował. – Ale to nie znaczy, że musi być źle. Wydaje mi się, że... To jest w środku ciebie, prawda? To jest część ciebie i musisz nauczyć się, jak z tym żyć. Miałem swoją pierwszą wizję w wieku trzynastu lat i zobaczyłem ciała moich bliskich pod płachtami w kostnicy. Ci, którzy tam byli, teraz już naprawdę nie żyją. Do tej pory wszystkie wizje, które zapowiadają śmierć, niosą ze sobą takie samo zimno. Nauczyłem się je rozpoznawać i można powiedzieć, że jestem na nie gotowy. Na pewno się ich spodziewam. Inne, które mam, są lżejsze, dotyczą właśnie przeszłości albo wydarzeń, które mają przyjść. Wiem, co je wywołuje, na przykład jeśli spotykam kobietę, którą jestem zainteresowany, mogę zobaczyć, jak skończy się nasza znajomość. Czasami widziałem moją siostrę, nie wiem, w jakim momencie jej i swojego życia, ale to też mi się zdarzało, najczęściej wtedy, gdy myślałem o niej intensywnie – zawahał się na chwilę, zastanawiając się nad tym, co dokładnie chciał jej powiedzieć. – Tego trzeba się nauczyć. To tak, jakbyś musiała zorientować się, co dokładnie na ciebie wpływa i w jakich okazjach, a potem tego unikać albo narażać się na to specjalnie. Im stabilniejsze jest twoje życie, tym mniej ich będzie, tak przynajmniej mi się wydaje. Bo widzisz, chodzi tutaj o to, że ludzie tacy jak my nigdy nie doświadczają niepewności tak naprawdę. Jeśli coś się zmienia, my widzimy, w którą stronę; może więc chodzi tutaj o to, żeby tych zmian unikać, tak samo jak niebezpieczeństwa, ale nie wiem, czy to da się zrobić tak naprawdę? – Przerwał znowu, by przyjąć notatnik od Tosi. – Wiem, że to nie jest takie proste. Ale wiem też, że gdy byłem młodszy, było mi trudniej zrozumieć i opanować te wizje. Teraz już przynajmniej wiem, kiedy powinny się pojawić i zazwyczaj rozumiem, skąd się wzięły. Podobno nawet da się zobaczyć szczęśliwe wydarzenia, po prostu mi się one nie trafiają – skoro próbowała to ułożyć od tak dawna, jego czcze słowa na pewno nie mogły pomóc, ale chciał coś zrobić, naprawdę chciał. – Jeśli chcesz, mogę przyjrzeć się temu, co tutaj masz, ale boję się, że mógłbym naruszyć twoją prywatność. Powiedz mi, proszę, czy skoro widziałaś pogrzeby i ślub, miałaś ostatnio z tym jakieś doświadczenia? Myślisz, że to ma jakikolwiek powód, żeby przyjść do ciebie akurat teraz?
Antonina Bukharina
Antonina Bukharina
I wanna be your endgame
Astrachań, Rosja
19 lat
wieszczy
błękitna
bogaty
studentka kursu klątwołamaczy (I rok)
https://magicznarosja.forumpolish.com/t825-antonina-bukharina#2401https://magicznarosja.forumpolish.com/t862-antonia-bukharina#2539https://magicznarosja.forumpolish.com/t863-antonia-bukharina#2540https://magicznarosja.forumpolish.com/t871-korespondencja-panny-antoniny#2606https://magicznarosja.forumpolish.com/f102-posiadlosc-bukharinow

Wto Mar 31 2020, 22:46
Przeszkadzało, że zapali? A czy już nie wspominała o tym, że spędziła niedorzecznie dużo czasu z jego siostrą?
- Oczywiście, że nie - odpowiedziała szybko, bez najmniejszego zastanowienia. Przywykła do bycia w pomieszczeniu wypełnionym tytoniowym dymem. Tak naprawdę nie potrafiłaby z pamięci nakreślić portretu Hersilli Mukhariny bez papierosa i tej mistycznej otoczki, którą zapełniała jej mleczna chmura dymu. Nie przeszkadzało to więc Antonine ani troszeczkę.
Słuchała z uwagą jego słów, próbując przełożyć je na własne życie. Szukała wszelakich podobieństw, analogii i choć widziała tylko kilka, to czuła się tak, jakby znała pana Herculesa Caravaggio całe swoje życie, a nie zaledwie kwadrans. Nie oceniał jej, naprawdę próbował jej pomóc, a to sprawiało, że robiło jej się ciepło na sercu. Miała ochotę się do niego przytulić i tak trwać, bo tak jak i on, widziała mnóstwo smutnych rzeczy. Widziała śmierć swoich ciotek, była na wielu pogrzebach, jakby jej trzecie oko przed snem chciało jej pokazać przeszłość. Może ta przeszłość wpływa właśnie na teraźniejszość, a ona na przyszłość?
Zaraz, zaraz. Zmrużyła oczy, aby zaraz je zamknąć. To wszystko miało sens. Znała go! Widziała go już przecież. Co prawda nie tak dawno, bo tuż po tym jak podjęła decyzję, że warto szukać pomocy u kogoś "obdarzonego" tak samo hojnie przez los. Nie, żeby była aż tak hojnie obdarowana, jak zapewne był obdarowany Herkules, ale jej dary losu też były niczego sobie! Nie zmieniało to jednak faktu, że widziała go.
- Pogrzeb Tizano Esposito, 1982 rok. Byłeś tam, prawda? - wypaliła, przechylając lekko głowę. Oczywiście, że był. Znacznie młodszy niż teraz. I znacznie bardziej smutny. No tak, w końcu to był pogrzeb, a pan Esposito zajmował specjalne miejsce w jego sercu. Widziała to na jego twarzy, na której widać było tylko przeogromną stratę i ból w oczach. Nie patrzy się aż tak przeraźliwie smutno na utratę przypadkowych osób w naszym życiu. Układanka w jej głowie powoli zaczynała układać się w całość. Wbrew pozorom pan Carravaggio pomógł jej znacznie bardziej, niż mu się wydawało.
- Nie da się. Dopóki obcujemy z ludźmi, nic tak naprawdę nie jest stabilne, Herkulesie. A ja lubię ludzi. I chcę być normalna, na tyle na ile, to możliwe. Chciałabym mieć kiedyś męża, dzieci, swoją rodzinę... Sam wiesz, jak jest. I sam najlepiej wiesz, jak bardzo to wszystko... przeszkadza - powiedziała spokojnie, a swoją wypowiedź okrasiła gorzkim uśmiechem. Miała wrażenie, że takimi myślami może podzielić się tylko z nim, bo on wiedział i rozumiał, dokładnie to, co mu mówiła. Nikt, kto nie był tak samo przeklęty, nie wiedział, co to znaczy. Wszyscy widzieli w tym okazję, szansę na oszukanie świata i przeznaczenia. Kto jednak zrozumiał, że nie da się oszukać przeznaczenia, wiedział, że to nic dobrego znać koniec będąc na początku. Rozczarowanie tym światem pojawiało się prędzej czy później i bolało bardziej, niżby się chciało.
- Teraz myślę, że tak. Przeczytaj mój dziennik, proszę. Ostatnie strony z pewnością są o Tobie. Wcześniejsze? Wydaje mi się, że widzę przeszłość, która ma odbicie w przyszłości... Nigdy tak o tym nie myślałam. Dziękuję. Bardzo ci dziękuję... Mam tylko jedną prośbę. Moja przypadłość jest... niezarejestrowana i chciałabym, żeby tak pozostało. Rodzina obawia się, że może to ściągnąć na mnie kłopoty. Martwią się. Sam rozumiesz... - teraz posłała mu uśmiech, pełen niepewności. Liczyła, że także to zrozumie. Wszakże mu ufała. Naiwnie, jak dziecko, ale taka już była. Ufna.
Hercules Caravaggio
Hercules Caravaggio
teraz mówię sercu, aby sercem było
Syrakuzy, Sycylia
31 lat
wieszczy
błękitna
bogaty
jubiler
https://magicznarosja.forumpolish.com/t602-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t609-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t613-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t612-sliskihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t611-hercules

Czw Kwi 02 2020, 22:09
Gdyby Hercules mógł wiedzieć, o czym myślała Tosia, z pewnością by się zaśmiał. Teraz jednak po prostu wyjął papierośnicę (odnajdując ją w końcu w szufladzie biurka) i zanim odpalił od różdżki, wyciągnął ją jeszcze w stronę panny Bukhariny.
- Poczęstujesz się? Bogowie, chyba nie powinienem ci tego proponować, przepraszam! Ale jeśli masz ochotę, nikomu nie powiem – oznajmił, śmiejąc się sam z siebie. Zaraz jednak wrócił na krzesło i znowu zmusił się do skupienia.
Trawiły go wyrzuty sumienia – znane i gorzkie tak jak ten papierosowy dym. Miał wrażenie, że Tosia mogła w którymś momencie się na nim zawieść; nawet jeśli nie przyszła, oczekując, że on będzie mógł ją uleczyć, ale z nadzieją na cokolwiek, on i tak tak bardzo, bardzo chciałby cokolwiek zmienić, chociaż w jej życiu, skoro nie mógł we własnym, że to niemal bolało. Chciał mieć jakikolwiek dowód, że gdyby nie klątwa, byłby szczęśliwy -  bo przecież zamierzał tak żyć, gdzieś daleko, daleko w swojej głowie od zawsze miał wizję życia człowieka, którego nie goni fatum! Chciał być szczęśliwy jako po prostu wieszczy, więc dlaczego Antonina nie mogła?
Zaciągnął się papierosem, oparł wygodniej. Był już w tej rozmowie zupełnie przed nią odsłonięty; mimo to zesztywniał sekundę później, gdy usłyszał kolejne słowa dziewczyny.
Czy tam był? On przecież zabił Tiziano. Widział jego śmierć w wizji, żeby całkowicie to zignorować, jego allegro Hercules, co? Wiecznie zabawny, wiecznie taki uśmiechnięty, niczego nie traktował poważnie, nic się nie liczyło, bo po co? Wiecznie tylko zachęcał Tiziano, żeby ten dołączył do niego w jego durnych pomysłach, a przyjaciel się zgadzał, bo byli przyjaciółmi, a dla przyjaciół robi się wszystko. I został w tym postanowieniu do końca – wtedy, gdy umarł dla Herculesa.
Caravaggio nie wiedział wtedy jeszcze, jak działała klątwa, tak. Był nastolatkiem, owszem. Ale wiedział, że to nie będzie go tłumaczyło. Daniela kazała mu brać odpowiedzialność tylko za swoje zbrodnie i chociaż ona wiedziała wszystko o klątwie i zmusiła go, by ją pokochał, jednocześnie ją zabijając, Tiziano nic nie wiedział. Ta śmierć miała ciążyć na Herculesie już zawsze. Nieznajomość prawa szkodzi, tak? Oto jego wyrok.
Wziął głęboki wdech, odwracając wzrok. To była rana, która pulsowała jak rana za każdym razem, gdy chociaż odważył się zerknąć, czy już się zagoiła. Hercules nie znał lekarstwa – wiedział jednak, co krótkotrwale pomagało. Uśmiechnął się więc szeroko.
- Więc chyba mieliśmy się spotkać, co? – zapytał łagodnie. – Cieszę się, że przynajmniej widziałaś ten pogrzeb. Był śliczny, bo byłem za młody, żeby mieć cos do powiedzenia. Te, które organizowałem, prezentowały się o wiele gorzej. Ten Tiziano musiał być tak specjalny, że bogowie wyraźnie stwierdzili, że nadaje się do pokazów. – Bogowie, czy zabrzmiał cynicznie? Nie chciał brzmieć cynicznie, chciał po prostu się śmiać, śmiać i śmiać, to była jedyna znana mu broń.
Westchnął. Potem zaciągnął się jeszcze raz i ściskający go w środku ból zaczął puszczać.
- Wiem, wiem, naprawdę. Bogowie, chciałbym ci obiecać, że będzie lepiej, że to stanie się łatwiejsze. Ale mogę ci powiedzieć, że kiedyś przynajmniej się przyzwyczaisz. Do wszystkiego się przyzwyczaisz. A kiedy człowiek jest do czegoś przyzwyczajony, to trochę tak, jakby tego nie było prawda? – Uśmiechnął się do niej. – Dobrze, więc wezmę dziennik. Spróbuję coś z tego wyciągnąć – obiecał, ostrożnie odkładając notatnik na biurko, a potem odwrócił się do dziewczyny, słysząc jej słowa. – Będę milczał jak grób, usta zamknięte na kłódkę – stwierdził i uśmiechnął się rozbrajająco. Przynajmniej wciąż wiedział, jak zachować w sobie dziecko.
Antonina Bukharina
Antonina Bukharina
I wanna be your endgame
Astrachań, Rosja
19 lat
wieszczy
błękitna
bogaty
studentka kursu klątwołamaczy (I rok)
https://magicznarosja.forumpolish.com/t825-antonina-bukharina#2401https://magicznarosja.forumpolish.com/t862-antonia-bukharina#2539https://magicznarosja.forumpolish.com/t863-antonia-bukharina#2540https://magicznarosja.forumpolish.com/t871-korespondencja-panny-antoniny#2606https://magicznarosja.forumpolish.com/f102-posiadlosc-bukharinow

Pią Kwi 03 2020, 21:27
Niespodziewana propozycja zapalenia papierosa spotkała się z grzecznym uśmiechem i rozbawionym spojrzeniem małoletniej, aczkolwiek już dorosłej czarownicy. Nie paliła papierosów bez wódki i zakąski, a takich okazji nie miała zbyt wiele. Pochłonięta przez swoje własne ambicje i chęć samorealizacji, zepchnięta przez samą siebie na margines studenckiego życia towarzyskiego nie spotykała się w mało wysublimowanych miejscach z rówieśnikami, by oddawać się prozie chlania i zabawy. Dlatego nie, nie paliła, choć czasami przebywając nadmiernie długo w towarzystwie Hersilli, sprawiała swoją wonią zgoła odmienne wrażenie.
- Nie, dziękuję Herculesie - podziękowała uprzejmie, w głowie odnotowując, jak śmiesznie było być dorosłą i mówić do innych dorosłych po imieniu. Kiedyś wszyscy mieli miano pań i panów, a teraz w kilka minut mogło się to zmienić. W sumie nie było jej głupio od początku zwracać się po imieniu jedynie do Onegina średniego, ale on się nie liczył. On nie był dorosły, a przynajmniej nie zachowywał się jak dorosły.
Widziała, że początkowo jej słowa go dotknęły, a zaraz jego twarz rozpromieniła się w uśmiechu. Nie była do końca pewna czy szczerym, ale nie zamierzała zarzucać mu fałszu. Wspomnienia bywają niekiedy naprawdę bolesne, a nie było jej rolą rozdrapywanie starych ran i posypywanie nań soli. Żeby ukryć swoje zmieszanie, sięgnęła po filiżankę z letnią już kawą i upiła kilka łyków. Gorzki posmak został na języku, ale już sama nie potrafiła ocenić czy to kwestia kawy, czy gorycz wyrzutów sumienia. Czasem lepiej było nie pytać i nie wiedzieć. Szkoda tylko, że nie byłaby sobą gdyby nie powiedziała łagodnie:
- To nic złego, że czujemy ból po stracie najbliższych. To ból czyni nas ludźmi, którymi jesteśmy teraz - tak jakby wiedziała więcej i była mądrzejsza niż w rzeczywistości. Tak naprawdę była jedynie dziewiętnastolatką, która jeszcze godzinę temu gotowa była poświadczyć pisemnie, że jest chora na głowę. Teraz jednak widziała światełko w tunelu, możliwość ogarnięcia chaosu w swojej głowie, a co za tym idzie nadzieję na świetlaną przyszłość. Czyli warto było przyjść tutaj, wydać krocie, porozmawiać z właścicielem i poczuć się jakby zyskało się przyjaciela. Dobra decyzja, Antonino.  Jedna z nielicznych w ostatnim czasie.
- Nie martw się o moją prywatność, tam nie ma nic personalnego. To tylko suche fakty. - dodała jeszcze w temacie dziennika, zanim jej usta wygięły się w szerokim uśmiechu.
- Naprawdę dziękuję bardzo za poświęcony mi czas. Bardzo mi pomogłeś. Bardziej niż Ci się wydaje. I dziękuję za dyskrecję. I za milczenie jak grób - nauczono ją już, żeby za wszystko w życiu dziękować i nie brać za pewnik. Więc dziękowała. Zwłaszcza że miała ku temu powody.
Kiedy pojawili się pracownicy z zapakowaną biżuterią w pięknej torbie z delikatnie tłoczonym logiem Caravaggio, wiedziała, że to już czas się zbierać do domu. Więc się podniosła, wyciągając rękę w jego kierunku, choć tak naprawdę miała ochotę go przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Musiała jednak stwarzać pozory bycia damą.
- Pora na mnie. Dzisiaj będę spać w tym wszystkim, żeby się nacieszyć - przyznała wbrew pozorom całkiem poważnie i puściła mu nawet oczko. A co! Niech sobie myśli, że żartuje, ale jak ktokolwiek dziś przyjdzie do jej pokoju, zastanie ją odzianą w złoto niczym Nefertiti, o ile tamta lubiła obwiesić się złotem. Zbliżają się święta, można więc zostać tym, kim się chce. Bycie choinką nie wydaje się być niczym złym.
- A ten pogrzeb… Faktycznie, jeden z lepszych, na których byłam! - dodała jeszcze, żeby nie było, że nie ma poczucia humoru!
Hercules Caravaggio
Hercules Caravaggio
teraz mówię sercu, aby sercem było
Syrakuzy, Sycylia
31 lat
wieszczy
błękitna
bogaty
jubiler
https://magicznarosja.forumpolish.com/t602-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t609-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t613-hercules-caravaggiohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t612-sliskihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t611-hercules

Czw Kwi 09 2020, 14:01
Dopalając papierosa, Hercules walczył z niepokojem. Sekundę temu był gotów znaleźć coś zabawnego w tym, jak splotły się drogi jego i Antoniny Bukhariny. Teraz się martwił.
Fatum było okrutne – żył już od dawna przyzwyczajony do jego brutalnych zasad, dla których zawsze okazywał się zbyt słaby. Zabijał, gdy kochał, to było proste i zrozumiałe; wypracował sobie więc system uciekania za każdym razem, gdy świat wyciągał do niego rękę. Sytuacja w Petersburgu była inna. Hercules doceniał to miasto, zaczynał dostrzegać jego piękno i chociaż wiedział, że wszystko to działo się tylko dlatego, bo tym razem miał czas i siłę spojrzeć, niepokój nadal spędzał mu sen z powiek. Ale to była klątwa, a nie wieszczenie. Ono przecież mogło dawać szczęście, prawda? Wierzył w to, trzymał się tego jak dziecko dłoni matki. Gdy myślał o pierwszej wizji, pamiętał krótki moment euforii, który teraz wydawał mu się tak śmiesznie nie na miejscu, biorąc pod uwagę to, jak straszne rzeczy malowała przed nim wizja. Constanza jednak się cieszyła - więc i on się cieszył. Gdy ochłonął już z szoku, wydawało mu się nawet, że to może być ciekawe. To może uczynić go kimś, kto będzie się liczył, dać mu coś, czego nie miał nikt inny. Ludzie do niego lgnęli, a on im na to pozwalał. I nie było to doświadczenie, w którym był wykorzystywany, ale za tę przyjemną chwilę zapłacił tym, co miał w sobie teraz - całkowitym brakiem ciekawości i ekscytacji. Decyzje nie miały dla niego wartości, strach i niepewność właściwa ludziom, którzy często myślą o przyszłości, dla niego brzmiały jedynie jak śmieszne opowiastki dzieci. Wiedział. Zawsze wiedział.
Od tego nie można było uciec. Czasem marzył, że mógłby się z tym pogodzić, ale nie, to nie było możliwe. Być może zbyt długo myślał o sobie jak o człowieku, który przegrał przez tę klątwę i ten dar, by móc zmienić podejście. Dlatego teraz był tutaj i nieustannie pogrążał się w myślach, wracał do tych ran, rozdrapywał je. Nie potrafił przestać myśleć o tym, kim był przez ścigające go fatum (chociaż może to on ścigał je, skoro zawsze, gdy nadchodziła wizja, on widział swoje nieszczęście już na miejscu, czekające na niego cierpliwie), bo to było jedyne, co miał w sobie.
Czasami wydawało mu się, że nawet dla Hersilii nie było już miejsca. Nie wiedział o niej nic, ledwo mieścił jej obecność w sobie, a jednak trzymał się jej kurczowo. Ale to ona wydawała się jasną opcją wśród tych wszystkich – nie mógł uciec przed wyrzutami sumienia, przed byciem tym, który krzywdził, ale nie musiał być tym samym mężczyzną zamykającym się w dusznej sypialni. Mógł zrobić coś więcej.
Mógł spróbować pomóc Tosi. Uśmiechnął się do niej.
Nie mówmy o Tiziano – stwierdził łagodnie. – To stara sprawa, niewarta rozdrapywania – oznajmił i zaraz uśmiechnął się jeszcze raz, słuchając słów o dzienniku. – Niech więc tak będzie.
Zgasił papierosa i wstał, żeby uścisnąć jej rękę. Nie miał pojęcia, ile czasu mogło już minąć, ale miał wrażenie, że spędzili w pomieszczeniu całe wieki. Było duszno od dymu, ale oddychało mu się łatwo.
Przyjemność po mojej stronie, Tosiu. Bardzo miło było cię poznać – stwierdził i zaraz zaśmiał się głośno. – Może być trochę niewygodnie.
Uśmiechnął się jeszcze, słysząc jej żart. Gdy jednak patrzył, jak opuszczała pracownię, nie mógł pozbyć się niepokoju – klątwa go goniła nawet teraz, prawda? Mógł tylko modlić się, żeby nie ona była przyczyną tej wizyty; Hercules był teraz słaby i chociaż wciąż pozostawał tak samo płytki w sympatii do Antoniny, bał się, że mógłby zrobić jej krzywdę.
W końcu jednak westchnął i sięgnął po jeszcze jednego papierosa. W salonie było cicho. Hercules wiedział, że to wszystko i tak nie miało znaczenia. Mógł spróbować Tosi; może chociaż to odkupi część krzywd, jakie wyrządził i wyrządzi w najbliższym czasie, zanim wróci z podkulonym ogonem na Sycylię. Może chociaż to.

Hercules i Tosia z tematu.
Sponsored content


Skocz do: