Cmentarz Tichwiński
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Cmentarz Tichwiński Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Pon Cze 24 2019, 21:43
Cmentarz Tichwiański

Cmentarz Tichwiański to jeden z tych cmentarzy, który ulokowany jest w centrum miasta. Mieści się tuż obok Ławry Aleksandra Newskiego i jest stosunkowo starym miejscem na mapie Petersburga, gdyż mówi się, że najprawdopodobniej powstał w 1700 roku. Aktualnie cmentarz podzielony jest na dwie części – niemagiczną i magiczną, gdzie spoczywają najczęściej wszyscy ci, którzy zapisali się na kartach historii jednego z tych światów. Mowa w tym przypadku o wybitnych pisarzach, artystach czy politykach; nie brakuje jednak i tych, których udało się wykupić miejsce na cmentarzu.

Rada Mironova
Rada Mironova
Szczęście to przyjemność, której się nie żałuje
Petersburg, Rosja
20 lat
tęsknica
nieznana
przeciętny
florystka w Edenie, aktorka dramatyczna w Dziwnym Teatrze, morderczyni szukająca szczęścia
https://magicznarosja.forumpolish.com/t798-rada-mironova#2304https://magicznarosja.forumpolish.com/t842-rada-igorevna-mironova#2465https://magicznarosja.forumpolish.com/t820-rada-i-mironova#2392https://magicznarosja.forumpolish.com/t834-szczesciarz#2433https://magicznarosja.forumpolish.com/t840-twoj-koszmar-senny#2457

Pon Mar 16 2020, 23:05

23.12.1997

Nie planowała go odwiedzać nigdy, uznając, że zmarli powinni być paleni i rozsiewani po świecie. Zwyczaj przejęty od prawosławnych mugoli w ogóle jej nie wzruszał. Wzięła ją jednak jakaś nostalgia, może też jakaś złość, że skończył tak, jak skończył. Osobiście marzyło się jej być panią życia i śmierci Jurija. Zdecydować gdzie i jak zginie. Zobaczyć, jak gasną wszelkie chęci, marzenia i pojawia się obojętność w jego oczach. Czasami rozważała czy fakt, że umarł ze smutku, po cichu, gdzieś poza jej widzeniem oznaczał, że była mu w pewien sposób najbliższa? Chyba gdyby miał kogoś innego, tak ważnego we własnym życiu jak ona albo ważniejszego to taka osoba zauważyłaby, że coś jest z nim nie tak? Bo fakt, że mógł umrzeć poza jej wzrokiem był zrozumiały - zakładała, że nie chciał jej się pokazać w stanie, w jakim był przed agonią. Zwykłe zwierzę też odchodzi gdzieś na bok, by umierać samotnie.
Przyszła z kwiatami. Białe lilie najbardziej kojarzyły jej się z pogrzebami. Z czasem stawały się tak martwe, jak dana osoba, bo kiedyś były żywe. Znicze nigdy takie nie były, do tego można je wskrzeszać, wymieniając wkład. Zdawały się optymistycznym symbolem w porównaniu do żywego, lecz usychającego bukietu. A choć Rada uznawała, że bogowie raczej istnieją, to wątpiła, by po śmierci całą ludzkość oczekiwało coś więcej niż zwykła, najprostsza pustka, o której ludzie nie myślą lub myśleć nie chcą.
Postała chwilę, zadumana, nad jego grobem, rozważając różne niewyjaśnione kwestie związane z jego śmiercią. Kiedy już miała się teleportować, zauważyła sylwetkę zmierzającą w jej kierunku. A może w kierunku grobu? Najlogiczniej było wycofać się w tym momencie licząc, że osobnik nie zauważy jej twarzy, ale to z góry wzbudziłoby podejrzenia. Już lepiej było opowiedzieć, że zmarłego ledwo, ledwiutko kojarzyła i jakoś jej się smutno zrobiło, że tak młodo umarł.
A przynajmniej tak myślała w tym momencie.


Ostatnio zmieniony przez Rada Mironova dnia Czw Kwi 09 2020, 17:04, w całości zmieniany 1 raz
Artemi Kuragin
Artemi Kuragin
Cmentarz Tichwiński Tumblr_osk884fhcC1qal0zgo1_250
Archangielsk, Rosja
31 lat
cień
błękitna
majętny
magomedyk sądowy w szeregach Białej Gwardii, koroner
https://magicznarosja.forumpolish.com/t736-artemi-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t761-artemi-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t737-artemi-kuragin#1837https://magicznarosja.forumpolish.com/t763-baronhttps://magicznarosja.forumpolish.com/f116-mieszkanie-artemiego-kuragina

Sob Mar 21 2020, 18:33
Kochałeś kwiaty, Juriju. A zwłaszcza białe lilie. Może to ze względu na ich bałkańskie pochodzenie? Nie wiem. Tak często powtarzałeś, że brakuje ci domu, że niekiedy naprawdę byłem w stanie w to uwierzyć. Czasem miałem wrażenie, że to kłamstwo. Bo przecież całe twoje życie skupiało się w granicach magicznego Petersburgu, o tym także nie pozwalałeś mi zapomnieć. Tak dawno opuściłeś rodzinne strony, jednak myślami wydawałeś się tak często do nich wracać. Ja rzadko myślę o Archangielsku, raczej próbuję zapomnieć.
Coraz rzadziej tu przychodzę, obserwując oszronioną powierzchnię kamienia zdobiącego twój grób. Jurij Žeravica, imię i nazwisko wyryte w jego gładkiej powierzchni, tkane jakby złotawą nicią wyraźnie odcina się na na tle marmurowego błękitu. Nawet ten odcień wybrałem tamtego dnia specjalnie dla ciebie. Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie, jakbyś docenił fakt, że twoje ciało pozbawione najmniejszych oznak życia spocznie właśnie pod takim nagrobkiem. Tak naprawdę nigdy nie rozmawialiśmy o śmierci. Nie rozmawialiśmy o tym, czy się jej boisz. W końcu nie obawiałeś się niczego. To także uwielbiałeś mi powtarzać, emanowała od ciebie przesadna pewność siebie, artystyczna dusza kazała ci wierzyć, że jesteś panem tego świata. Nie byłeś, Jurij. Wcale nim nie byłeś. Gdybyś był, to wcale byś z niego nie odszedł. Uwielbiałeś białe lilie i błękit nieba. Błękit jezior, w którym odbijało się twoje marzycielskie spojrzenie, gdy czasem wybieraliśmy się za miasto, w okolice Ładogi, choć nawet tam skrywałem moją twarz pod maską fałszywych rys. W gładkiej tafli nigdy nie odbijał się ten prawdziwy ja, nawet tam obawiałem się, że ktoś przypadkiem na nas wpadnie. Nie pamiętam, kiedy pojechaliśmy tam po raz ostatni? Chyba nawet nie w te wakacje, może przed rokiem? Z każdym dniem dociera do mnie jak bardzo się od siebie oddaliliśmy. Nie wiem tylko, czy nastąpiło to w ostatnich dniach, tygodniach, czy może miesiącach? Nie wiem, jak wiele miałeś przede mną tajemnic, tylko dlatego, że nie było mnie obok. Niewystarczająco. A ja po prostu ci ufałem, pozostawiając należyty dystans, w końcu każdy zasługuje na swój własny kawałek świata. Chociaż podskórnie wyczuwałem, że coś było nie w porządku. Odsuwałem jednak te natrętne myśli na dalszy plan.
Coraz rzadziej tu przychodzę i to przyprawia mnie o straszne wyrzuty sumienia, jakby moje serce łamało się ponownie. Jeszcze do niedawna tak bardzo doceniałem naszą samotnię. Ani żywego dusza, cisza przerywana powiewami wiatru i śpiewem ptaków skrytych między gałęziami drzew, we wrześniu zazielenionych, a w listopadzie niemal już całkiem gołych, pozbawionych liści. Zupełnie jakby każdy opadający liść symbolizował kolejny dzień, w którym nie ma mnie przy tobie. Czuję jakbym cię zdradzał, jakby fakt, że mimo wszystko chciałabym na nowo poukładać sobie życie, tak względnie, znowu: w ukryciu, był zbrodnią przeciwko naszemu my, przeciwko naszemu uczuciu.
Drżę z zimna przekraczając bramę cmentarza, mógłbym dotrzeć do twojego grobu z zamkniętymi oczami. Cmentarna pustka zamiast budzić obawy uspokaja bicie serca, oddycham nieco swobodniej. Powolne kroki niosą mnie ku tobie. Nagle zatrzymuję się, dostrzegając w oddali nieznaną postać, nachylającą się dokładnie nad twoim grobem. Gdy w końcu decyduję się podejść nieco bliżej rozpoznaję sylwetkę kobiety, która przed kilkoma tygodniami minęła mnie w drzwiach prosektorium Rafaela. Serce podchodzi mi do gardła, jeszcze bardziej wzmagając wyrzuty sumienia, które od tamtego dnia gnębią mnie jeszcze bardziej. Choć przecież nie chcę zapomnieć.
- Pani tutaj? – pytam nieco zbyt obcesowo, zdaję sobie z tego sprawę i wciągam w płuca powietrze z głośnym świstem. Czy to jakaś dodatkowa usługa? Kwiaty regularnie składane na grobie? Zagryzam wargi, spoglądając na nią spod oka. Nie wiem, czy mnie pamięta, czy moje obecność tutaj robi na niej jakiekolwiek wrażenie. Najchętniej odwróciłbym się na pięcie i odszedł, jakby nigdy mnie tu nie było. Ale przecież nie mogę. Dziwna siła trzyma mnie w miejscu, w sercu narasta podejrzenie. Jak wiele rzeczy przede mną ukrywałeś, Juriju?
Rada Mironova
Rada Mironova
Szczęście to przyjemność, której się nie żałuje
Petersburg, Rosja
20 lat
tęsknica
nieznana
przeciętny
florystka w Edenie, aktorka dramatyczna w Dziwnym Teatrze, morderczyni szukająca szczęścia
https://magicznarosja.forumpolish.com/t798-rada-mironova#2304https://magicznarosja.forumpolish.com/t842-rada-igorevna-mironova#2465https://magicznarosja.forumpolish.com/t820-rada-i-mironova#2392https://magicznarosja.forumpolish.com/t834-szczesciarz#2433https://magicznarosja.forumpolish.com/t840-twoj-koszmar-senny#2457

Wto Kwi 07 2020, 17:16
Rada nie znała Jurija za dobrze mimo wszystko. Był dla niej jak każdy - jednym z etapów mających pozwolić jej poczuć szczęście. Mniej lub bardziej ciekawym człowiekiem, z którym Dola ją zetknęła. Nieważne, czy miał kogoś poza nią, ile miał pasji, liczyło się tylko to, że przez zaszczepione wyrzuty sumienia wracał do niej regularnie, jakby się bał, że jak się nie postara będzie winny stania się czegoś wielkiego i groźnego.
Ciekawe, czy myślał o niej, gdy umierał. I czy była jedyną w jego myślach czy jedną z wielu osób, czy tylko mu przemknęły wspomnienia o niej czy też długo je rozważał w tej krótkiej chwili agonii. Ona przecież, mimo wszystko, poświęciła mu myśl i ruble na biały bukiet, który zaraz zwiędnie i zostanie zapomniany.
Nieznajomy nie był taki nieznajomy, jak z odległości mogło jej się wydawać. Miała wrażenie, że kojarzy go nie tylko z pogrzebu i edenowej piwnicy, ale jeszcze skądś, ale skąd? Nie miała pomysłu. To równie dobrze mogło być déjà vu. Spojrzała na niego nic nie wyrażającą twarzą, zastanawiając się na szybko, kim on jest w tej całej układance. Wyglądało na to, że przyjacielem albo krewnym. I ta pozorna oczywistość sprawiła, że Mironova skupiła się na swoich myślach na tym, jakim cudem Jurija było stać na pochówek tutaj. Z tego, co wiedziała, to akurat nie był aż tak bogaty, by po śmierci jego majątek mógł zostać przeznaczony nie tylko na tak specyficzny nagrobek, ale w ogóle na miejsce na tym cmentarzu.
- Jak widać - odpowiedziała głosem podszytym smutkiem. Choć los tego mężczyzny z Bałkan mało ją interesował, to w pewnym momencie naszło ją jednak na nostalgię. - Pogrzeb był oprawiony białymi liliami, które przygotowałam, więc pomyślałam, że to będzie odpowiedni znak pamięci. Ale nie wiem, może to był zły pomysł? Nie znałam go na tyle długo, by wiedzieć, czy wolałby coś innego. - Po tych słowach Rada wbiła na chwilę wzrok w przyniesiony bukiet. Myślała, jaki kolejny krok wykonać, by czegoś się więcej dowiedzieć o tajemniczym znajomym Žeravicy. Zastanawiała się, czy mógłby go zastąpić w jej planach czy też lepiej zrobić wszystko, by zniknął z jej życia, szczególnie jeśli węszył. Myśl, że ktoś może kiedyś domyślić się prawdy o niej była chyba najmniej przyjemną z jej wpadających do głowy. - A pan? - spytała po chwili, będąc pewną, że mężczyzna domyśli się, o co pyta.
Artemi Kuragin
Artemi Kuragin
Cmentarz Tichwiński Tumblr_osk884fhcC1qal0zgo1_250
Archangielsk, Rosja
31 lat
cień
błękitna
majętny
magomedyk sądowy w szeregach Białej Gwardii, koroner
https://magicznarosja.forumpolish.com/t736-artemi-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t761-artemi-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t737-artemi-kuragin#1837https://magicznarosja.forumpolish.com/t763-baronhttps://magicznarosja.forumpolish.com/f116-mieszkanie-artemiego-kuragina

Nie Kwi 19 2020, 09:32
Z każdym dniem coraz bardziej przekonuję się, że wcale go nie znałem. Jurij do końca pozostał dla mnie tajemnicą, choć przecież wydawało mi się, że znam go na wylot. A może to jedynie wymówka, pozwalająca mi wierzyć, że jego obraz wcale nie zamazuje się w mojej pamięci i że moje uczucia, które ostatnio zupełnie wymykają mi się spod kontroli mają zupełnie normalny charakter. Choć w głębi duszy jakiś cichy głos nieustannie powtarza, że podobne emocje nie powinny mieć miejsca. Jakbym skazany był na wieczne nieszczęście i na zawsze złamane serce. Nagle dopuszczam do siebie myśl, która już od jakiegoś czasu kołacze mi w głowie. Za wcześnie się poddałem. Prawda była taka, że dawno powinienem zacząć drążyć. Śmierć Jurija była zupełnie zaskakująca, nieprzewidziana. Nie dostrzegłem żadnych niepokojących symptomów, które zapowiadałyby taki, ani inny obrót sytuacji. Nieświadomie pozwoliłem mu powoli gasnąć. Tak naprawdę do dzisiaj nie zweryfikowałem na co tak naprawdę umarł, co doprowadziło o tego, że stoję dzisiaj na jego grobem i mam te pieprzone wyrzuty sumienia, które niekiedy uniemożliwiają mi normalne oddychanie.
Ocieram twarz dłonią, choć z moich oczu wcale nie płyną łzy. Nie wiem, czy to jakaś reakcja obronna na pojawienie się niemal kompletnie nieznajomej mi kobiety, czy może po prostu usiłuję udawać? Co tak właściwie chciałbym przed nią ukryć? Albo wręcz przeciwnie – co chciałbym jej pokazać? Nie wiem, co się ze mną dzieję, czuję nagle dziwny smutek. Jest inny od tego, który odczuwałem w dniu pogrzebu. Nie wiem dlaczego, ale kojarzy mi się z Ziną. Ale przy Zinie nie czuję się tak nieswojo, nie wpycham do kieszeni zmarzniętych dłoni, odwracając wzrok i nie mam problemu, aby spojrzeć jej w oczy. A ta kobieta wzbudza we mnie właśnie taką reakcję, paraliżuje mnie nagłe uczucie zagubienia i tęsknoty. Wciąż nie podnoszę wzroku, nawet gdy słyszę jej odpowiedź i posłane w moją stronę pytanie.
- Tak, pogrzeb był piękny – wyrzucam z siebie te pusto brzmiące słowa, mimo że naprawdę tak właśnie go wspominam. Choć tak naprawdę niewiele pamiętam. Stałem nad grobem w transie, wpatrując się w wyzierającą w ziemi dziurę, jakbym wierzył, że Jurij zaraz podniesie się z trumny i stanie przede mną cały i zdrowy. Żywy. W końcu podnoszę wzrok i przyglądam się kobiecie nieco uważniej. Nie wiem dlaczego, ale coś podpowiada mi, że nie powinienem jej ufać, choć przecież to jedna z najbliższych pracownic Rafaela. Czy to dlatego, że tamtego dnia minąłem się w drzwiach właśnie z nią? Czy bałem się, że pozna prawdę? – Jaa… Tak. Przyjaźniliśmy się – kłamię, ale głos nieco mi drży, zdradzając, że moje słowa są podszyte fałszem. – Byliśmy dosyć blisko. Chyba nigdy mi o pani nie wspominał. Jak… jak się poznaliście? – pytam nieco obcesowo. Jak mógł mi nie mówić? Czy nie obiecaliśmy sobie, że będziemy dzielić się absolutnie wszystkim?
Rada Mironova
Rada Mironova
Szczęście to przyjemność, której się nie żałuje
Petersburg, Rosja
20 lat
tęsknica
nieznana
przeciętny
florystka w Edenie, aktorka dramatyczna w Dziwnym Teatrze, morderczyni szukająca szczęścia
https://magicznarosja.forumpolish.com/t798-rada-mironova#2304https://magicznarosja.forumpolish.com/t842-rada-igorevna-mironova#2465https://magicznarosja.forumpolish.com/t820-rada-i-mironova#2392https://magicznarosja.forumpolish.com/t834-szczesciarz#2433https://magicznarosja.forumpolish.com/t840-twoj-koszmar-senny#2457

Wto Kwi 28 2020, 21:13
Patrząc po jego reakcjach spodziewała się, że emocje w nim mieszają się, buzują, przeszkadzają. Na wypadek, w pocieszycielskim geście położyła mu rękę na ramieniu. W zakładzie pogrzebowym zauważyła, że w niektórych przypadkach było to mile widziane, choć nie znosiła momentów, gdy ktoś uznał to za przyzwolenie na rzucenie się w ramiona, co na szczęście zdarzało się rzadko. Tulić to mogły ich matki, nie ona.
W międzyczasie kołatały jej się po głowie myśli co on tak naprawdę wiedział. Czy Jurij mu cokolwiek o niej opowiedział i naszło go na łzy, gdy zobaczył tą złą kobietę, przez którą być może nie żyje? Zaraz jednak ją odrzuciła uznając, że w tym momencie również wykonałby też jakiś inny gest. Widząc, że się chyba uspokoił, a może jednak spojrzał nieprzychylnie na jej dłoń na jego barku - w każdym razie jakkolwiek by nie zareagował zabrała ją po chwili, nie chcąc za bardzo naruszać przestrzeni osobistej.
Trochę nie wiedziała, co odpowiedzieć na jego stwierdzenie o pogrzebie. Z drugiej strony mężczyzna niemal na pewno przeżywał jakąś żałobę, więc mógł trochę się nie kontrolować. Mironova widziała ludzi śmiejących się na pogrzebach, a to wcale nie dlatego, że zrobiło im się tak wesoło. Mało co by ją dziwiło w kwestii zachowania się w trakcie tego okresu, którzy przeżywają bliscy dla zmarłego ludzie jakiś dłuższy z reguły czas po jego śmierci. A on tak naprawdę tylko pochwalił ceremonię, więc uznała, że delikatnie mu przytaknie.
Gdyby nie wyuczone w teatrze zachowania, Rada właśnie podniosłaby brwi. Wyczuła fałsz w jego głosie, ale nie była pewna co się za nim kryło. Kłamał w kwestii tego, że byli ze sobą blisko czy może wprost przeciwnie? Miała cichą nadzieję na to drugie. Inaczej mogło się okazać, że sprawa Jurija nie jest jeszcze dla niej skończona. - W sumie się nie dziwię, nie znaliśmy się zbyt dobrze - spojrzała na chwilę na swoje stopy, nim na powrót podniosła podbródek, patrząc jednak gdzieś smętnie w bok. Musiała dalej udawać melancholijny nastrój, co w jej przypadku nie było trudne. - Pewnie pan nie wie, ale gram również mniejsze role w Dziwnym Teatrze. Nie spędzam tam wiele czasu, jednak moim głównym zajęciem jest florystyka pogrzebowa, ale zdążyliśmy nawiązać z Jurijem jakąś więź. Chyba często się mijaliśmy, mam wrażenie, że moi koledzy po fachu spotykali go częściej, w każdym razie... - spojrzała na Kuragina dość nieśmiało, dalej pozornie błądząc we wspomnieniach i westchnęła lekko. - Jakoś dzisiaj mnie naszło, by jakkolwiek uczcić w jego pamięć. W sumie nie czułam się odpowiednią osobą, by go odwiedzać, ale dziś jakoś nie umiałam się powstrzymać. To był czarujący człowiek - rzuciła z lekkim, nieśmiałym uśmiechem, jakby sobie coś przypominając. Liczyła na reakcję mężczyzny, która zdradzi jej coś więcej.
Artemi Kuragin
Artemi Kuragin
Cmentarz Tichwiński Tumblr_osk884fhcC1qal0zgo1_250
Archangielsk, Rosja
31 lat
cień
błękitna
majętny
magomedyk sądowy w szeregach Białej Gwardii, koroner
https://magicznarosja.forumpolish.com/t736-artemi-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t761-artemi-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t737-artemi-kuragin#1837https://magicznarosja.forumpolish.com/t763-baronhttps://magicznarosja.forumpolish.com/f116-mieszkanie-artemiego-kuragina

Sob Maj 09 2020, 20:12
Jej dotyk jest dla mnie zaskoczeniem, drgam lekko. Nigdy nie zdobyłbym się na to, aby odtrącić czyjąś dłoń gwałtownym ruchem, za bardzo przejmuję się tym, co kryje się w takim geście – w tym przypadku zapewne współczucie. Skąd wie, że na nie zasługuję? Nigdy nie byłem bezduszny, dlatego wbrew własnej woli pozwalam jej na tę poufałość. W tym niewinnym dotyku wyczuwam jednak coś o wiele więcej. Myślałem, że przychodząc tutaj poczuję się choć trochę lepiej, że wyrzuty sumienia choć na chwilę miną, pozwalając mi swobodnie oddychać. Jakże się myliłem. Czuję się jeszcze gorzej – teraz towarzyszy mi już nie tylko beznadziejne uczucie skręcające mi żołądek i wywracające wnętrzności na wszystkie strony, ale także jakieś dziwna zazdrość podszyta strachem, niedowierzanie pomieszane z poczuciem oszustwa. Znowu, znowu okazuje się, że Jurij coś przede mną ukrywał. Jakże ja go chwilami nienawidzę. Czy on naprawdę mnie kochał, czy przez te lata, gdy byliśmy razem był ze mną zawsze szczery? Czy był uczciwy? Przecież znał mnie na wylot, a czy ja jego? Coraz bardziej w to wątpię. Mimo to niemal w tej samej chwili wyrzucam sobie tę irracjonalność. Skąd w ogóle w mojej głowie biorą się takie myśli? Czy Jurij kiedykolwiek dał mi powód do tego, aby wątpić w jego słowa?
Dał. Ale tę myśl jak zwykle zamiatam pod dywan. Zawsze starałem się o tym nie myśleć. A dzisiaj pozostaje mi po prostu zapomnieć. Ale nie mogę, nie jestem w stanie. Mam wrażenie, że to ten nagły dotyk mi na to nie pozwala. Nie opuszcza mnie wrażenie, że tak kobieta jest po prostu szalenie… dziwna. Jest w niej coś niepokojącego. To nieprzyjemne uczucie mija, gdy nieznajoma cofa swoją dłoń. Wciąż jednak czuję się nieco niepewnie, jakby mój instynkt podpowiadał mi, że nie powinienem jej ufać. Jestem głupi. Przerzucam na innych własne wyrzuty sumienia, wmawiając sobie, że to z nimi, a nie ze mną jest coś nie w porządku. A to przecież moja wina.
- Aha, rozumiem. No tak. Jurij czuł się tam jak ryba w wodzie. Spędzał tam niemal całe dnie, często także i noce. Ja sam rzadko tam bywałem… Może dlatego nigdy się nie spotkaliśmy – mówię. To w gruncie rzeczy kolejne kłamstwo. Bywałem tam dosyć często, ale nigdy pod własną postacią. I tak naprawdę w ostatnich paru miesiącach poprzedzających jego śmierć byłem tam niezwykle rzadkim gościem. Skupiłem się na pracy, odsuwając na boczny tor wszystkie nasze wspólne aktywności. Kto wie, może nasza relacja zaczęła się rozpadać o wiele wcześniej? Rozpadać się? Jak dotąd bałem się o tym myśleć. Przecież miało być idealnie. Zawsze. Właśnie to sobie obiecywaliśmy. – To miło z pani strony, że się pani tutaj pojawiła. Jurij na pewno by to docenił… – Jakkolwiek by to nie brzmiało, choć to ostatnie zdanie akurat było prawdą. Jurij uwielbiał wzbudzać zainteresowanie, znajdować się w centrum wydarzeń i ludzkich spojrzeń. Zawsze starał się otrzymać rangę gwoździa programu. Przemykałem w jego w pobliżu jak cień – aż uśmiecham się pod nosem na to paradoksalne porównanie. Nawet on by się uśmiał. – Jurij był dla mnie bardzo ważny. Ogromnie mi go brakuje – nagle przychodzi mi ochota na wynurzenia, spoglądam na kobietę w równie nieśmiały sposób, przygryzając wargę. Nachylam się nad grobem, poprawiając gałązkę spoczywających na kamieniu lilii. To wcale nie było potrzebne, to był tylko pretekst, aby wziąć nieco głębszy oddech. Wciąż muszę udawać. – Artemi Kuragin – przedstawiam się, niepewny, czy kobieta w ogóle kojarzy moje nazwisko. Ściągam rękawiczkę i wyciągam w jej stronę dłoń, która niemal natychmiast czerwieni się od panującego na cmentarzu mrozu.
Rada Mironova
Rada Mironova
Szczęście to przyjemność, której się nie żałuje
Petersburg, Rosja
20 lat
tęsknica
nieznana
przeciętny
florystka w Edenie, aktorka dramatyczna w Dziwnym Teatrze, morderczyni szukająca szczęścia
https://magicznarosja.forumpolish.com/t798-rada-mironova#2304https://magicznarosja.forumpolish.com/t842-rada-igorevna-mironova#2465https://magicznarosja.forumpolish.com/t820-rada-i-mironova#2392https://magicznarosja.forumpolish.com/t834-szczesciarz#2433https://magicznarosja.forumpolish.com/t840-twoj-koszmar-senny#2457

Czw Maj 21 2020, 17:15
To nigdy nie powinno się zdarzyć. Nigdy nie powinni się spotkać, bo wtedy istniała szansa, że żyliby nie zastanawiając się co może ukrywać to drugie albo rozmyślać nad tym, czy powinni się sobą jakoś przejąć. Bogowie mieli jednak dziwne poczucie humoru, nic więc dziwnego, że do tego dopuścili. Mężczyzna wydawał się Radzie nadzwyczaj przejęty. Może znali się od dziecka? Sporo przyjaźni aż po grób podobno zaczynało się wtedy. A jeśli się myliła to cóż, pomysły jej się kończyły i zostawały te mniej prawdopodobne. Mironova jednak nie miała w zwyczaju zakładać czegoś z góry, choć zdarzało jej się głupio ryzykować.
Kobieta wzruszyła smutnie ramionami. - Możliwe. Chciałam grać tam częściej, ale nie mam takiej możliwości - zdecydowanie pewniejszą pensję miała u Rafaela Castello. A mimo pasji, jaką było dla niej granie nawet w sytuacjach życia codziennego wolała jednak mieć co włożyć do garnka.
Pamiętała, jak ciężko było uwieść Jurija. Rzeczywiście był zawsze w centrum uwagi, a ona stała z boku. Ludzie, co oczywiste, nie lubią źle się czuć, nic więc dziwnego, że w każdym miejscu ciężko jej zdobyć znajomości. Ale było warto. Wszystko, co ciężej zdobyć smakuje lepiej. I kiedy już przychodziła do teatru i widziała, jak ten do tej pory wesoły mężczyzna gasł od razu czuła się lepiej.
- Mam nadzieję. Trochę gadaliśmy, ale nie nazwałabym tego szczególnie bliską relacją - rzuciła, udając, że stara się przybrać na twarz lekki, choć smutny uśmiech. - Jak pan zauważył on bywał tam często, a ja jednak niekoniecznie - brzmiało to jak przekonujący argument, że mało z nim miała kontaktu, czyż nie? Miała taką nadzieję. - Przykro mi. Moje kondolencje - powiedziała smutno słysząc jego słowa i widząc okazję na potwierdzenie lub wykreślenie jednej z teorii. - Długo się pan z nim znał?
Widząc, że chce przekroczyć barierę znajomości z pani na ty postanowiła zaryzykować. Również zdjęła rękawiczkę i niepewnie podała dłoń. - Rada Mironova.
Nie było co kłamać, nie wiedziała czy jeśli Kuragin spotka się z Castello to ono nie wyszłoby na jaw.
Artemi Kuragin
Artemi Kuragin
Cmentarz Tichwiński Tumblr_osk884fhcC1qal0zgo1_250
Archangielsk, Rosja
31 lat
cień
błękitna
majętny
magomedyk sądowy w szeregach Białej Gwardii, koroner
https://magicznarosja.forumpolish.com/t736-artemi-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t761-artemi-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t737-artemi-kuragin#1837https://magicznarosja.forumpolish.com/t763-baronhttps://magicznarosja.forumpolish.com/f116-mieszkanie-artemiego-kuragina

Pon Maj 25 2020, 19:39
Mogłem po prostu udać, że jej nie dostrzegam, wycofać się zanim jeszcze podszedłem do grobu Jurija, pospacerować przez chwilę po opuszczonym cmentarzu, który zimową porą dla przeciętnego obserwatora wydawał się jeszcze bardziej ponury niż zwykle. Ja zawsze przepadałem za tą atmosferą niewypowiedzianego majestatu pomieszaną z melancholijnym smutkiem, a jego nieuchwytne dostojeństwo jak dotąd zawsze napawało mnie upragnionym spokojem. Jednak dzisiaj wizyta na cmentarzu Tichwińskim sprawia, że staję się jeszcze bardziej nerwowy. Mogłem się wycofać, a jednak tego nie zrobiłem, jakby jakieś dziwne przyciąganie zmusiło mnie do tego, aby jednak nawiązać z tą kobietą rozmowę. Już sam nie wiem, gubię się w burzy kotłujących się we mnie emocji, czy zrobiłem to z ciekawości pomieszanej z dziwną zazdrością, po prostu musiałem dowiedzieć się skąd znała Jurija, czy może dlatego, że zależało mi na Rafaelu, a ona była w końcu ogniwem, które łączyło nas ze sobą.
- Tak, słyszałem, że większość osób występujących w Dziwnym Teatrze traktuje to zajęcie raczej jako hobby niż coś, co zapewni im godny zarobek. Liczy się pasja, prawda? – mówię, lekko wzruszając ramionami i na powrót zwracając wzrok w stronę grobowca. Skinieniem głowy dziękuję jej za słowa szacunku, utarty zwrot, który ma nieść choć odrobinę ukojenia tym, którzy stracili bliską im osobę. – Dość długo. Na tyle długo, żeby dotkliwie odczuć jego nieobecność. – Trochę się powtarzam, sam nie wiem, dlaczego tak bardzo naciskam, dlaczego zależy mi na tym, żeby t o zrozumiało. Jurij był dla mnie kimś niezwykłym. Upycham do kieszeni zmarznięte dłonie, które po naszym przelotnym dotyku wydają się jeszcze bardziej skostniałe niż wcześniej. – Miło mi panią poznać. Od dawna pracuje Pani dla Rafaela… Pana Castello? – Mam nadzieję, że kobieta nie potraktuje mojego pytania jako przejawu wścibskości. Chciałabym po prostu wiedzieć… Sam nie wiem. Mam wrażenie, że nie jest to tylko kurtuazyjna rozmowa, którą prowadziłbym z wyuczonym przez lata przyzwyczajeniem. W mojej ciekawości kryje się coś więcej, jakieś podejrzenie, podszept drzemiącego we mnie instynktu? Uśmiecham się uprzejmie, jakbym w ten sposób chciał podkreślić, że w moim pytaniu nie ma żadnego drugiego dna.


Ostatnio zmieniony przez Artemi Kuragin dnia Sob Lip 11 2020, 18:36, w całości zmieniany 1 raz
Rada Mironova
Rada Mironova
Szczęście to przyjemność, której się nie żałuje
Petersburg, Rosja
20 lat
tęsknica
nieznana
przeciętny
florystka w Edenie, aktorka dramatyczna w Dziwnym Teatrze, morderczyni szukająca szczęścia
https://magicznarosja.forumpolish.com/t798-rada-mironova#2304https://magicznarosja.forumpolish.com/t842-rada-igorevna-mironova#2465https://magicznarosja.forumpolish.com/t820-rada-i-mironova#2392https://magicznarosja.forumpolish.com/t834-szczesciarz#2433https://magicznarosja.forumpolish.com/t840-twoj-koszmar-senny#2457

Pią Lip 03 2020, 21:34
Wyglądało na to, że podobnie podchodzili do tego spotkania. To jednak zdecydowanie nie miało szans spowodować, iż się dogadają na dłuższą metę, a co dopiero zaprzyjaźnią. Nie, szczególnie jeśli uwzględnić jakie relacje mieli ze zmarłym, nad którego kolorowym nagrobkiem stali już trochę czasu, wspominali i poznawali się. Ciekawe co se teraz myślał, jeśli patrzył na nich z Nawii. Śmiał się z absurdu ich spotkania czy raczej martwił o przyjaciela?
- Owszem - posłała mu delikatny uśmiech. Lubiła grać, znała ludzi z podobnym podejściem do gry w teatrze do niej, że chcieliby, ale nie są w stanie się utrzymać, albo pasjonatów, którzy jakoś się wybili i dają sobie radę. Ale mimo wszystko ciężko było mówić, że praca w teatrze sprawiała jej radość. Owszem, nadzwyczajny smutek, jaki odczuwała na scenie wydawał się mniejszy, ale nie aż tak, by był wart poświęcenia się. Co innego jej małe polowania. Gdyby się dowiedziała, że w innym miejscu byłoby jej prościej nie czułaby zawahania, aby się tam przenieść.
- Rozumiem - stwierdziła uznając, że nic więcej tu nie potrzeba. Oczywiście nie rozumiała - matkę znała całe swoje życie i choć rzeczywiście trochę jej Radzie brakowało to jednak ciężko to było nazwać typową relacją matka-córka. Nigdy nie miała nikogo, kogo mogła by nazwać przyjacielem, ale z drugiej strony jej aura odstraszała ludzi i nie zachęcała do zawierania znajomości. Mironova to rozumiała, ale z drugiej jeśli ludzie byli egoistami dążąc do własnego szczęścia to czemu ona nie miałaby robić tego samego?
Zastanowiła się chwilę. - Niedługo będą dwa lata - wydobyła z pamięci miejsce rozmowy kwalifikacyjnej na osi czasu. - Jakoś od połowy tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego szóstego - i w sumie nie narzekała. Nigdy nie miała szczególnych ambicji zawodowych.
Wiedząc, że zdobyte informacje przyda się przetrawić w spokoju postanowiła się ewakuować. - Przepraszam, ale będę się zbierać. Muszę jeszcze załatwić parę spraw - zerknęła jeszcze tylko na niego, czy będzie coś od niej chciał.
Artemi Kuragin
Artemi Kuragin
Cmentarz Tichwiński Tumblr_osk884fhcC1qal0zgo1_250
Archangielsk, Rosja
31 lat
cień
błękitna
majętny
magomedyk sądowy w szeregach Białej Gwardii, koroner
https://magicznarosja.forumpolish.com/t736-artemi-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t761-artemi-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t737-artemi-kuragin#1837https://magicznarosja.forumpolish.com/t763-baronhttps://magicznarosja.forumpolish.com/f116-mieszkanie-artemiego-kuragina

Sob Lip 11 2020, 18:54
Nie wiem, czego dokładnie mogłem oczekiwać od naszej rozmowy. Mimo wszystko towarzyszyło jej jakieś osobliwe napięcie - zarówno naszej konwersacji, jak i samej kobiecie. Było w niej coś, co nie pozwalało mi jej rozgryźć. Nosiła sobie jakąś tajemnicę, głęboko skrywany sekret, to nie ulegało wątpliwości. Ale czy każdy nie ma czegoś do ukrycia? Zadaję sobie pytanie, czy i w jakim stopniu powinienem zawracać sobie tym wszystkim głowę. Może naprawdę była dla Jurija jedynie znajomą, kimś, kogo spotykamy w pracy, witamy delikatnym skinieniem głowy, z kim zamieniamy tylko parę słów, zazwyczaj ograniczających się do panującej na zewnątrz pogody, czy tak jak mogło być w ich przypadku, sztuki, w której przyszło im razem grać.
Odwzajemniam jej uśmiech. Sam nigdy nie występowałem na deskach teatru, choć przecież w samym moim życiu było wiele z teatralnej gry. Przybierając na twarz inne, całkowicie cielesne maski przestawałem być sobą, odgrywałem rolę przystojnego blondyna, modulowałem nieco swój niski głos, przybierałem miny, które wcale nie były odzwierciedleniem mojej duszy. Godziłem się jednak wtedy z przydzieloną mi rolą, w końcu jeśli naprawdę chciałem gdziekolwiek pokazywać się z Jurijem publicznie, to nie mogłem robić tego jako prawdziwy ja.
- To dosyć długo. Zna więc go pani zdecydowanie lepiej ode mnie. - Kto wie, może tego również jej zazdrościłem. Co za kretynizm, czysta bezmyślność. Tak jak chwilę wcześniej odczułem dziwne skręcanie w żołądku, gdy dostrzegłem ją nad grobem Jurija, tak teraz zasępiłem się lekko jakby fakt, że ta przedziwna dziewczyna spędzała sporo czasu w towarzystwie Rafaela miało naprawdę jakiekolwiek znaczenie. Jakbym czuł z jej strony jakieś zagrożenie. Tak bardzo przesadzam, nie wiem, skąd nagle bierze się we mnie ta zaborczość. Mam nadzieję, że nie dostrzegła tego zaciętego wyrazu, który na moment pojawił się na mojej twarzy. Ciekawe, czy byłaby na tyle złośliwa, aby nagadać Rafaelowi jakieś półprawdy wyssane z palca, że spotkała mnie na cmentarzu (musi kojarzyć, że ostatnio dosyć często bywałem w Edenie, gdy Rafael odsłaniał przede mną kolejne tajniki swojej pracy) nad grobem mężczyzny, którego pochowali w sierpniu. Czy to miałoby jakikolwiek sens i znowu - znaczenie?
- Oczywiście, rozumiem. Miło mi było panią poznać. Zapewne jeszcze nie raz się spotkamy - mówię, gryząc się od razu w język. Nie wiem, po co to mówię. Choć przecież nie ma wątpliwości, że jeszcze nie raz będziemy na siebie wpadać.

Artemi i Rada z tematu
Rumiana Kuragina
Rumiana Kuragina
and here is to the girls who play wife
Humań, Ukraina
35 lat
czysta
majętny
była śpiewaczka operowa, działaczka charytatywna, dama na salonach, matka, żona polityka
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1285-rumiana-wislawa-kuragina-zd-potockahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1461-rumiana-wislawa-kuragina-zd-potocka#8669https://magicznarosja.forumpolish.com/t1462-rumiana-wislawa-kuragina#8672https://magicznarosja.forumpolish.com/t1463-rossini#8673https://magicznarosja.forumpolish.com/f151-posiadlosc-ovdeia-i-rumiany-kuraginow

Czw Sie 27 2020, 21:00
02.04.1998

Dziwne, jak wiele znajduje się w sobie słów, gdy drugiej osoby już nie ma.
Czasami obecność jest jak korek. Emocje są, są rzeczy, które chciałoby się powiedzieć, ale się nie mówi – wszystko zostaje zatkane w środku, bo druga osoba może je naprawdę usłyszeć i naprawdę odpowiedzieć, i mogłaby tego wszystkiego naprawdę nie zrozumieć albo zrozumieć źle. I co wtedy? Świat mógłby się zawalić. Więc się milczy. Nie wie się, jak to powiedzieć. Odwraca wzrok, macha ręką, przekłada spotkania.
A potem obecności już nie ma. Uczucia, jak woda, chcą wylać się na zewnątrz, ale po co? Do czego? Co tam jest teraz, kiedy zniknęłaś? Pustka? Nie ma pustki. Jest wiele rzeczy, tylko nie ma już kto z nich korzystać. Jest krzesło przy stole. Są chabry, które zawsze wysyłałam ci na urodziny. W menu naszej ulubionej lodziarni (to była tylko nasza lodziarnia, nigdy nie zabrałyśmy tam Irki ani Jagody; raz chyba tylko Bruno, bardzo się ubrudził i obie byłyśmy zirytowane, że musimy go pilnować) wciąż są twoje lody pistacjowe. W operze wciąż grają Gianniego Schicchiego. Wszystkie miejsca, w które chodziłyśmy, muzyka, której razem słuchałyśmy, książki, którymi się wymieniałyśmy – to wszystko wciąż istnieje.
Jest bluzka, którą od ciebie pożyczyłam, a której nigdy ci nie oddałam. Ta niebieska z kokardą, pamiętasz ją? Zgubiłam ją i wkurzyłaś się na mnie strasznie. Dopiero ostatnio ją znalazłam. Siedziałam na podłodze garderoby z nią w rękach i nie wiedziałam, co z nią zrobić. Jest moja? Ukradłam ją, ale już nie mogę jej nosić.
Nie wiem, co zrobić. Z bluzką. Ze sobą. I z tym, co chciałabym, żebyś wiedziała. Przychodzę tutaj.  
Tak naprawdę nic się nie zmieniło, Klarcia. Myślę – i myślami z tobą koresponduję. Kładę wiarę w to, że może jakimś cudem słyszysz mnie teraz. Wydaje mi się, że w ten sposób możesz mnie jakoś zrozumieć. Boże, chciałabym, żeby tak było.
Siedzę tutaj, na ławce przed twoim grobem, kiedy mi cię brakuje najbardziej. Ale zawsze mi ciebie brakuje.
Siedzę tutaj. Myślę. Nic nie mówię. Nic się nie zmieniło, Klarcia.
Żałosne.
Biorę głęboki oddech, prostuję nogi; rozciągam ręce. Przenoszę spojrzenie ze zniczy na nagrobku na błękitny jedwab upchnięty w mojej torebce. Sięgam po nią, porzuconą na brukowej kostce, i ostrożnie wyjmuję delikatne zawiniątko. Jest miękkie w dotyku. Gdy porównać je z moimi dłońmi, te wydają się dziwnie blade i kruche, przezroczyste. Może to tylko światło.
Co mam zrobić z tą bluzką, Klara?
Boże, jestem beznadziejna.
Bistra Potocka
Bistra Potocka
Cmentarz Tichwiński Yqt7qiM
Humań, Ukraina
32 lata
czysta
przeciętny
uczona, magibotanik, wykładowczyni uniwersytecka (zielarstwo)
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1282-bistra-irena-potockahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1451-irka-potockahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1450-bistra-irena-potockahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1449-demeterhttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Pią Sie 28 2020, 12:41
Najbardziej boli wieczorami.
W pracy zawsze jest tak samo: mówię, słucham, irytuję się, potem znowu mówię i znowu słucham, aż trafi się jakaś jałowa przerwa na posiłek. Potem, gdy kończę zajęcia, często też przedzieram się przez stosy papierów, własnych nerwowych notatek (jakbym zawsze, nieważne, co robię, coś musiała rozwikłać, coś rozwiązać, nawet własne pieprzone koślawe pismo), przez publikacje i przyszłe publikacje. I wtedy, tak naprawdę, czuję się dobrze; wtedy nie ma we mnie tych uczuć.
Ale potem przychodzi zmierzch, pakuję torbę zawsze tym samym ruchem i czuję, że ta chwiejna kładka skupienia i powtarzalności, na której stoję, zapada się pode mną, że lecę jak dziecko w jakąś otchłań. To różnica jednego spojrzenia w okno, ale ono wystarcza, żeby do mnie też wlała się cała ta ciemność i żebym wracała potem pustym chodnikiem, zawsze pieszo, żebym razem ze śniegiem wniosła ze sobą do mieszkania ciężar.
Klara jest ciężarem, ale nie takim, który powinnam nieść, nie takim, na niesienie którego zasłużyłam. Nie mam żadnego prawa, żeby rozpaczać; nie, gdy zmarnowałam wszystkie te wspólne lata na bezsensowne kłótnie, na odpcyhanie jej i przepraszanie, na gryzącą mnie od środka, gorącą wściekłość na nią, że nie to ja nie mogłam być inna. Ta śmierć nie zabrała mi przecież siostry, z którą spędzałam godziny i której mówiłam o wszystkim; ale coś mi zabrała i nie potrafię, do cholery, rozpracować, co dokładnie.
Nic mi nie zostawiła. Nic mi nie powiedziała. Nie wiem nic, naprawdę nic. I nienawidzę takich momentów: jedyne, w czym byłam chociaż odrobinę lepsza niż przeciętna, odkąd pamiętam, to wiedza.
Myślałam sobie, że może jeśli przyjdę tutaj, pierwszy raz od listopada, coś w końcu się wyjaśni. Ale cmentarze są żałośnie ciche i zawierają żałośnie niewiele informacji. Wiem przecież, że Klara umarła, wiem kiedy, o której godzinie, wiem, jak wyglądało jej ciało, jaka byla przyczyna, ale nie wiem dlaczego. I boję się, że tego już nigdy się nie dowiem. Że jestem niewystarczająco dobrą siostrą, żeby w ogóle mieć szansę poznać tę tajemnicę.
Idę więc i palę papierosa. Chciałam, żeby to trwało krótko, ale teraz, gdy jestem na miejscu, boję się wyjść i boję się trafić na miejsce. Chcialabym, żeby śmierć była dla mnie szarym, smutnym rytuałem, który wtapia się w codzienność; chciałabym przychodzić na grób Klary raz w tygodniu, żeby sprawdzić, czy wygląda dobrze, żeby pomodlić się i powiedzieć kilka słów. Ale nie umiem; w mojej rzeczywistości nie ma bogów, nie jestem Zlatą, nie jestem matką. Tam, w ziemi, w trumnie, jest moja siostra. I to jest ostatnie, co mam. Cholera, jej już po prostu nie ma.
Ale jest Wisia, na ławce, jakaś dziwnie krucha i zmiażdżona. Zatrzymuję się na ścieżce, gdzie ona mnie jeszcze nie widzi. Staję i robię krok w tył, żeby uciec; nie mam prawa przerywać takiego spotkania. Spotkania prawdziwych sióstr, prawdziwych Potockich, które przez całe swoje życie były czymś więcej niż tylko drażniącym problemem. Dopiero po chwili zmuszam się i zbliżam się niepewnie, zapalając kolejnego papierosa.
Przecież Klary już nie ma, Irka. Nie ma jej.
Przeszkadzam?
Jesteśmy ja i ty, Wisia, chociaż ja wciąż tylko zastanawiam się, czy wszystkie razem z matką wolałbyście, żebym to była ja, a nie Klara.
Rumiana Kuragina
Rumiana Kuragina
and here is to the girls who play wife
Humań, Ukraina
35 lat
czysta
majętny
była śpiewaczka operowa, działaczka charytatywna, dama na salonach, matka, żona polityka
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1285-rumiana-wislawa-kuragina-zd-potockahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1461-rumiana-wislawa-kuragina-zd-potocka#8669https://magicznarosja.forumpolish.com/t1462-rumiana-wislawa-kuragina#8672https://magicznarosja.forumpolish.com/t1463-rossini#8673https://magicznarosja.forumpolish.com/f151-posiadlosc-ovdeia-i-rumiany-kuraginow

Pon Sie 31 2020, 15:25
Jest mnóstwo klasycznych kompozycji o żałobie.
Szukałam w Brahmsie. Nie wiem, dlaczego. Po prostu pomyślałam, że mógłby mnie zrozumieć. Na początku próbowałam z Niemieckim requiem. Pamiętam, jak czarnym wieczorem – dzieci spały, Ovdei był na kolacji biznesowej i miał wrócić późno, miałam nie czekać – wzięłam do białych rąk czarny winyl ludzkiego requiem, jak nazywał je Brahms. Ale to nie brzmiało odpowiednio. Żałoba nie może zacząć się od słów szczęśliwi zasmuceni, gdyż oni doznają pociechy. Szczęście to teraz brudne słowo.
Ktoś mi powiedział – czy to nie mama? – że Klara chciałaby, żebym była szczęśliwa, nawet jeżeli jej już nie ma. Że zmarli wcale nie chcą, żebyśmy się nimi smucili – życie toczy się dalej, oni zostają w tyle (w dole). Żywi muszą żyć nadal. Ale mama, mam wrażenie, nie rozumie, że Klara nie zostawiła po sobie pustki. Nie, pustkę – to można wypełnić. Klara zostawiła po sobie przejmującą, odczuwalną nieobecność.
Nic nie zniknęło. Nie zniknęła bluzka, nie zniknęły lody pistacjowe, Gianni Schicchi, krzesło przy stole. W ogrodach Potockich w Puławach wciąż, wśród wysokiej trawy, jest huśtawka, na której obie się huśtałyśmy. W lustrze wciąż są te same oczy, ten sam kolor włosów, podobne usta i nosy – jak świadectwo, że miałam siostrę, miałam siostrę i wyglądałyśmy tak podobnie, że gdy byłyśmy małe, ludzie myśleli, że jesteśmy bliźniaczkami. A teraz jestem tylko ja i noszę wspomnienie jej oczu we własnych oczach. I tylko ja o tym wiem.
Kiedy dzieci śpią, a ja spać nie mogę, choć przecież jestem zmęczona, siadam przy mojej toaletce i w ciszy patrzę na siebie i na nią, na nią, na siebie, na nią, na nią, na nią – patrzę tak długo i uparcie, że już zapominam, jak wygląda moja twarz. Sztuczka cieni i księżycowego światła wyłania z tej niewyraźnej zbitki rysów postać Klary, a ja, kimkolwiek jestem, znikam. Czasami patrzę na tę osobę w lustrze i sama nie wierzę, że Danusia istnieje. Jest tylko ona.
Czuję się jak złodziej, Klara. Ukradłam ci bluzkę, ale myślę, że ukradłam ci całe życie. Szanowna pani Kuragina, perfekcyjna pani domu, żona przystojnego polityka Starszyzny, matka ślicznych dzieci; dworek pod Petersburgiem z cudownym ogrodem, bale, przyjęcia, wiece, kolacje, na których trzeba błyszczeć i zabawiać wszystkich rozmową, posiedzenia charytatywnych organizacji, herbatki z damami pachnącymi słodyczą i złotem. To wszystko to jest twoje życie, Klara, to są twoje marzenia. To ty jesteś idealna.
Pamiętam, jak leżałyśmy na podłodze w twoim pokoju i opowiadałaś mi z pasją o tym, jaki będzie twój przyszły mąż, jak będzie wyglądać twój ślub (mnóstwo kwiatów i długa, lejąca się suknia, i wykończony koronką welon – dokładnie tak to się stało, tak, jak sobie wymarzyłaś), jak będziesz błyszczeć na balach i wszyscy będą cię podziwiać. Dzieci – chciałaś, chłopca i dziewczynkę. Chłopiec starszy, ale nie za dużo. Może trzecie dziecko po jakimś czasie, ale nie jesteś pewna, w ciąży się bardzo tyje. Potrafiłaś mi o tym mówić godzinami, o kwiatach, sukniach, welonach, kryształach i diamentach. To takie życie, jakiego chcieli dla nas mama i tata. Perfekcyjne życie. Sukces.
Ja… ja nie pamiętam, co mówiłam ci wtedy.
Ale mam to wszystko, Klara. Kwiaty, suknie, welony, kryształy, diamenty. Dzieci, chłopca i dziewczynkę. Chłopiec starszy, ale nie za dużo. Może trzecie dziecko w przyszłości, ale nie jestem pewna. Mam to wszystko – a po tobie została tylko bluzka. Ukradłam ci ją. Zdenerwowałaś się na mnie za tę bluzkę, ale nigdy nie zdenerwowałaś się za życie i za twarz. Dlaczego nie zdenerwowałaś się na mnie za to, że ukradłam ci życie, Klara?
Którzy we łzach sieją, żąć będą w radości – tak płynie dalej Niemieckie requiem. Nie. Nie ma dla mnie radości. Nie zasłużyłam sobie.
Musiałam wyłączyć, jeszcze zanim dotarłam do końca części Selig sind, die da Leid tragen. I siedziałam tam w czarnej, czarnej ciszy.
Czasami zastanawiam się, czy w ogóle zasługuję jeszcze na muzykę, czy już zawsze powinnam trwać w tym szarym, milczącym dniu bez słońca.
Nagle słyszę czyjeś ciche kroki na ścieżce. Na cmentarzu zawsze wszystko odbywa się w tym dziwnym przyciszeniu, jakby ludzie nawet zaczynali chodzić i oddychać delikatniej, gdy przekraczają jego bramy, a mimo to powietrze jest tutaj gęstsze. Czy to nie dziwne?
Nie odwracam głowy, dopóki nie słyszę znajomego głosu. Och.
Nie — mówię cicho, dyskretnie wsuwając bluzkę z powrotem do torby. Liczę, że Irka nie zwróci na nią uwagi. Nie umiałabym wyjaśnić.
Mogłabym powiedzieć, że Irena jest jak intruz: wdziera się w ciszę, w której rozmawiam z Klarą. Ale przecież nawet nie mówię z nią naprawdę. Tylko myślę i milczę, przełykam wszystkie słowa, które chciałabym powiedzieć i modlę się, żeby w tym przemilczeniu ktoś mnie usłyszał i zrozumiał.
Nie ma więc znaczenia, czy Irka tutaj będzie, czy jej nie będzie. Ja nadal będę cicho.
W tej kwestii nic się nie zmieniło. Zaczynam myśleć, że nic się nigdy nie zmieni.


Ostatnio zmieniony przez Rumiana Kuragina dnia Nie Wrz 20 2020, 14:26, w całości zmieniany 1 raz
Bistra Potocka
Bistra Potocka
Cmentarz Tichwiński Yqt7qiM
Humań, Ukraina
32 lata
czysta
przeciętny
uczona, magibotanik, wykładowczyni uniwersytecka (zielarstwo)
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1282-bistra-irena-potockahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1451-irka-potockahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1450-bistra-irena-potockahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1449-demeterhttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Pon Wrz 14 2020, 18:41
Nie przyniosłam Klarze kwiatów.
Kwiaty są kruche i martwe, gdy wsadzasz je w jałową przestrzeń wazonu; to okrutna, naprawdę obrzydliwa pamiątka dla kogoś, kto całe życie zdawał się tylko kwitnąć. Może to zresztą się stało, może ktoś ją zerwał, zanim zdążyła zwiędnąć, może nie daliśmy jej po prostu przestać kwitnąć, a może to ona nie dała sobie tej szansy. Ludzie często się wypalają i często tego wypalenia, zbierania suchych szczątek, boją się bardziej niż śmierci, wiem. I wiem, że Klara zawsze zdawała się lśnić, jakby nigdy nie przestawała pracować z największą możliwą dla niej intensywnością. Nie dam jej kwiatów; nie mogę, gdy jedyne, o czym mi przypominają, więdnąc potem w wazonie, to o uczuciu, jakie miałam, gdy dowiedziałam się, co się jej stało.
Śmierć nadgryzła mi wspomnienie o niej jak choroba. Nadgryzła mi wszystkie jasne, pulsujące kolorem doświadczenia, jakie mam z pięknymi roślinami, nie wiem nawet dlaczego. Widziałam ją zawsze na własnym ramieniu, ale łatwo jest być brzydkim i smutnym w świecie, w którym otacza cię szczęście i piękno. Nie chcę, żeby śmierć brudziła mi to doświadczenie. Nie chcę, żeby Klara była tak naprawdę taka jak ja. Boję się tego, cholera, Wisia, tak się tego boję.
Moja siostra się zabiła — próbuję tych słów, ale smakują jak gówno, jeszcze gorzej niż papieros na języku. Moja siostra się nie zabiła, ale została zamrodowana — one są nawet gorsze, gorzkie, wgryzają mi się w policzki. Nie chcę o tym myśleć, cholera, tak strasznie chciałabym sobie po prostu już odpuścić.
Ale nie umiem. Jeśli coś przez te lata trzymało mnie przy życiu, to tylko to, że jestem uparta. Bo ja trochę tej śmierci śmieję się w twarz i chciałabym móc to komuś powiedzieć — ale teraz, ironicznie, gdy wydaje mi się, że wszyscy doświadczamy jej od nowa, jakoś bardziej boleśnie i realnie, nie mam już słów, żeby się do tego przyznać.
Spóźniłam się, wiecie? Zawsze się spóźniam; tłumię w sobie coś tak strasznie długo, aż to po prostu samo obumiera. Rozmowa jest jak woda, a we mnie wszystkie rośliny usychają, rozpadają się w proch i ja mogę już tylko patrzeć, sprzątać bałagan i myśleć sobie, jak zmarnowałam wszystkie okazje.
Tęsknię za tobą, Wisia. Za wami w ogóle. I za Klarą, cholera, tak strasznie za nią tęsknię. Ale nie ma już sensu o tym wspominać.
To dobrze — rzucam nonszalancko. Wyciągam papierosy i kieruję paczkę w twoją stronę z krzywym uśmieszkiem. — Chcesz? — Arogancka suka.
Siedzimy obok siebie, ale nie jesteśmy tutaj ze sobą. O tym też wiem. O tym też nie umiem rozmawiać. My, Potockie, zawsze trochę jesteśmy razem, a trochę nigdy nie potrafimy być nawet obok siebie. Może to sprawa ogromnego podobieństwa — ja nie mogłabym wytrzymać z drugą sobą. Ale gdybym była Wisią, to może nie byłoby aż tak źle, gdyby ktoś w domu na mnie czekał i potrafił spojrzeć na mnie z miłością albo gdybym była taka śliczna. Tak, wtedy to może byłoby prostsze.
Ciekawe, co myślała Klara. Ciekawe, czy gdybym chociaż raz zapytała, nie siedziałybyśmy tutaj tak smutne.
Czasami nawet ja wolałabym, żebym to była ja.
Sponsored content


Skocz do: