Restauracja „Turandot”
Idź do strony : 1, 2  Next
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Restauracja „Turandot”  Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Lip 07 2019, 20:37
Restauracja „Turandot”

Restauracja „Turandot” to jedno z najsłynniejszych i najpopularniejszych miejsc wśród szlachty na mapie Moskwy. Jej nazwa nawiązuje do nieukończonej opery w trzech aktach włoskiego kompozytora Giacoma Pucciniego. Całe miejsce przywodzi na myśl Azję, a konkretniej Pekin, w którym rozgrywa się właśnie cała akcja „Turandot”, co przyciąga czarodziejów chętnych poznać nowe kultury i nieznane wcześniej smaki. Restauracja cieszy się niezwykłą renomą, o czym świadczy to, że zawsze jest tutaj pełno ludzi, dlatego stoliki należy rezerwować z minimum tygodniowym wyprzedzeniem – inaczej nie ma szans, by dostać się do środka. Wieczorami cały lokal oświetlony jest czerwonymi lampami, które tworzą niepowtarzalny klimat – któż nie chciałby więc zjeść tam wyśmienitej kolacji w doborowym towarzystwie z malowniczym widokiem na Plac Olega Mądrego?

Aleksander Tyanikov
Aleksander Tyanikov
Restauracja „Turandot”  Ba35be53512999f02ac7c21128fa10eb
Astrachań, Rosja
27 lat
czysta
zamożny
hobbystycznie wytwórca użytkowych artefaktów; na co dzień klątwołamacz
https://magicznarosja.forumpolish.com/t585-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t797-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t796-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t795-scierkoslawahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t794-koci-tata

Nie Mar 15 2020, 14:33
17.12.97

Był prawie pewien, że umrze z nerwów, zanim w ogóle zdąży wyłuszczyć Fanii, po co ściągnął ją do tego przesadnie eleganckiego, ociekającego burżuazją miejsca, na które w normalnych warunkach nawet by nie spojrzał. Mało sobie nie strzelił w łeb, czytając od niej odpowiedź i z uczuciem podobnym do kamienia opadającego na dno gdzieś w dolnej części brzucha zrozumiał, że nie udało mu się zachować odpowiedniej nonszalancji w zaproszeniu, a panna Chekhova przejrzała go bez problemu, wyłapując, że coś było na rzeczy. Że władował się w kłopoty. Cholera, żeby jeszcze zrobił to samodzielnie! Największe bagno w jego życiu i nie zgotował go sobie sam, a zrobili to rodzice, najwyraźniej zachęceni sukcesem jakim finalnie okazywały się zaręczyny Eleny z Miszą. Po kim oni byli tacy popierdoleni, żeby aranżować im małżeństwa na modłę arystokracji – którą, notabene, nie byli - Aleksander nie wiedział. Dziadkowie Tyanikov zachowywali się przecież normalnie. Może to coś w astrachańskim powietrzu?
Tak czy inaczej, Sasza oczywiście mógł uciec i odmówić zrealizowania rodzicielskiego planu, ale nie chciał tracić rodziny – jak bardzo by go czasem nie irytowali i wprawiali w zdumienie swoim podejściem do życia, to jednak ich kochał. Niektórych do tego stopnia, że poszedłby za nimi w ogień, a obawiał się, że odmowa w ich głowach zostanie przyrównana do najgorszej zniewagi. Elena idealnie rozumiała tok myślenia brata, nie proponując mu taniego świstoklika do Egiptu czy Tybetu, a wprawiając w ruch ciąg wydarzeń, który zapewne zaplanowałby i on sam – stanąć im okoniem, po swojemu wybrać narzeczoną, zanim zdążą usadzić go naprzeciw jakiejś śmiertelnie nudnej panny, nie pragnącej wiele od życia, ale za to z dobrym rodowodem. Ha, bo chyba tym właśnie czasem byli w oczach rodzicieli chcących wspinać się po drabince towarzyskiej śmietanki – rozpłodowcami, którzy wprowadzą do drzewa genealogicznego Tyanikovów odpowiednie tytuły. No to się kurwa zdziwią.
Musiał posmarować odpowiednią rękę, żeby dostać w Turandocie stolik z dobrym widokiem szybciej niż za kolejne dwa miesiące, ale uznał, że wyjątkowa sytuacja wymagała wyjątkowych środków. Kiedy miał się wykazywać, jeśli nie teraz?
Pierścionek – elegancki, na obrączce z białego złota, z delikatnymi listkami i brylantem odpowiedniej wielkości – chociaż drobny, ciążył mu w aksamitnym pudełeczku jak worek kamieni, a Aleksander siłą woli powstrzymywać się musiał przed natrętnym obracaniem go w palcach. Cała ta sytuacja była idiotyczna. On był idiotyczny w tej cholernej koszuli i odprasowanych spodniach, idiotyczny był stolik, kelner, złota zastawa, to czerwonawe światło i masywny zegar w rogu odliczający sekundy do jego śmierci.
Jak w ogóle mogło mu przyjść do głowy, że Fania mogłaby się na to wszystko zgodzić? Przyjaźnili się, tak, czuł się w jej towarzystwie swobodnie, mogli rozmawiać, pić, śmiać się, ale cholera jasna, żeby zaraz ślub?
W najgorszym razie go wyśmieje. Nie, wróć, w najgorszym to da mu w mordę, obleje winem i zniknie z jego życia. Myśl, że mogłoby się tak stać, sprawiła, że Aleks poczuł zimno biegnące w dół wzdłuż kręgosłupa i przełknął z trudem ślinę. Zabije rodziców, jeśli to wszystko pójdzie nie tak. To ich winą będzie, jeśli jedna z osób, które tak bardzo sobie cenił, nie będzie chciała się do niego później odzywać.
Usadzony na krześle, z brwiami ściągniętymi ku sobie, w milczeniu obrócił kieliszek z winem, wyraźnie drgając, kiedy zegar zaczął wybijać siódmą. Chyba nigdy wcześniej nie był tak zdenerwowany.
Fania Tyanikova
Fania Tyanikova
not bad
Moskwa, Rosja
27 lat
nieznana
bogaty
szukająca Carów z Moskwy oraz reprezentacji Rosji
https://magicznarosja.forumpolish.com/t968-fania-chekhova#3466https://magicznarosja.forumpolish.com/t975-fania-tyanikova-zd-chekhova#8039https://magicznarosja.forumpolish.com/t974-fania-chekhova#3470https://magicznarosja.forumpolish.com/t976-znicz#3473https://magicznarosja.forumpolish.com/t973-rude-ale-kochane#3469

Nie Mar 15 2020, 16:42
Nie spodziewała się żadnej korespondencji od Tyanikova innej niż: "Będę w Moskwie w grudniu, szykuj żołądek", bo zwykle tak wyglądała ich relacja epistolograficzna. Wymieniali się wzajemnie informacjami o kolejnych spotkaniach, gdzie od kilku lat główną rolę odgrywał alkohol i coraz częściej dobre jedzonko w mało znanych miejscach, które już na starcie były zarezerwowane dla lokalesów. Faniuszka uwielbiała te spotkania. Uwielbiała towarzystwo Aleksandra, bo kojarzyło jej się zawsze z dobrą zabawą i radością, która na co dzień zeszła na dalszy plan. Na co dzień liczyły się wyniki i ciężka praca, cała reszta musiała zaczekać na wolne chwile. W wolnych chwilach spotykała się z rodziną, szukała nowego mieszkania, bo już dość miała swojej łazienki w kolorze majtkowego różu, a także starała się ogarniać swoje życie na poziomie bardziej zaawansowanym, to znaczy, że chodziła i szukała dla siebie nowych ubrań, pamiętała, że ubrania mają być wyprasowane i nawet nabyła prosty zestaw do makijażu. Brakowało jej jedynie samozaparcia, by chociaż spróbować metodą prób i błędów, wykonać tenże makijaż. No cóż, nie można mieć wszystkiego. Generalnie ona sobie żyła spokojnie swoim życiem, dopóty na chwilę nie pojawiał się Sasza. Wtedy zostawiała wszystko, by się spotkać, napić, dobrze zjeść i pośmiać. Dlatego kiedy dostała taką, a nie inną wiadomość poczuła się... dziwnie. To nie brzmiało jak zwykłe zaproszenie do schlania dupy. To brzmiało poważnie. Sam fakt, w jakim lokalu zamierzał się z nią spotkać, już obrazował powagę sytuacji. Zwykle unikali podczas swoich spotkań takich miejsc, które wymagały tego, że trzeba w nich wyglądać i zachowywać się jak człowiek cywilizowany. Nie działo się tak bez przyczyny! Oboje mieli swoje własne dorosłe reputacje, które chcieli zatrzymać, bo ciężko na nie pracowali. Gdyby ktoś znajomy zobaczył ich beztroskie zachowanie podburzone wódką... Straciliby swoje dobre imiona na rzecz mało chwalebnego tytułu alkoholików.
Teraz jednak miało być inaczej. Świadczył o tym fakt, że Fania ubrana była w sukienkę z tafty w kolorze szmaragdowej zieleni, która sięgała aż do ziemi i miała cienkie ramiączka. Na to miała śnieżnobiałą etolę, którą stworzyli gdzieś w fabryce i żadne zwierzę nie zginęło, dla tych krótkich chwil luksusu. Miała też długie rękawiczki, bo jak elegancko to elegancko. I buciki. Eleganckie, a nie takie jak zwykle. Włosy miała rozpuszczone, ale lekko zakręcone, a na twarzy minimum makijażu, ale to tylko dzięki pomocy żony trenera, bo inaczej nic by z tego nie było. Na wszystko narzuciła wełniany płaszcz i kiedy stawiła się na miejscu, od razu zapytała o rezerwację na nazwisko Tyanikov. Starając się ignorować spojrzenia skierowane w jej stronę, ruszyła za konsjerżem, odjebana niczym woźny w dzień nauczyciela.
- Dobry wieczór, Saszka. Powiedz mi, że nikogo nie zabiłeś. Będzie ciężko chować zwłoki w tych strojach - opadła na krzesło naprzeciwko niego i posyłając mu szeroki uśmiech. Jego zdenerwowanie było wręcz namacalne, jednak nie udzielało się Chekhovej. Całe lata spędzone na boisku sprawiały, że nie była podatna na emocje z zewnątrz, bo nie mogła być. To podstawowy krok do zguby.
Aleksander Tyanikov
Aleksander Tyanikov
Restauracja „Turandot”  Ba35be53512999f02ac7c21128fa10eb
Astrachań, Rosja
27 lat
czysta
zamożny
hobbystycznie wytwórca użytkowych artefaktów; na co dzień klątwołamacz
https://magicznarosja.forumpolish.com/t585-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t797-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t796-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t795-scierkoslawahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t794-koci-tata

Sob Mar 21 2020, 11:28
Pierwszy błąd – powinien był zerkać na drzwi wejściowe, by wiedzieć, czy został wystawiony czy nie. Drugi błąd, idący ręka w rękę z tym pierwszym – nie odsunął Fani krzesła, ba! Nawet się nie podniósł, żeby się z nią przywitać, a już zajmowała krzesło naprzeciwko przy tym cholernym, eleganckim stoliczku, który został dla nich zarezerwowany. Powinien był się wykazywać, zwiększać swoje szanse, a nie jak mały chłopiec pogrążać się w spirali rozpaczy, bo rodzice coś mu zaplanowali, a on chciał w tym czasie... Coś. Na pewno coś chciał, ale nie aranżowanego małżeństwa. Z jakąś niewinną niczemu dziewczyną, która nie wiedziała, że pod przykrywką ładnej buźki znajduje się niekoniecznie w pełni poczytalny umysł.
A Faniuszka wiedziała. Nie mogłaby mu później powiedzieć, że nie wiedziała na co się pisze.
Klnąc na siebie w myślach – debilu, ty nieskończony idioto – poderwał wzrok z kieliszka, w który się tak intensywnie wpatrywał, napotykając wzrok panny Chekhovej. Przełamując nieco zdenerwowanie zaśmiał się, kręcąc głową.
- Nie, ale przynajmniej wyglądalibyśmy zajebiście kopiąc jakiś dół – odparł, sięgając po otwartą już butelkę wina i nalewając towarzyszce kulturalną jego ilość. Zupełnie inaczej, niż robili to przy każdym innym spotkaniu, w trakcie którego pojawiał się alkohol. - Ślicznie wyglądasz – dodał, mając szczerą nadzieję, że cicha nuta spłoszenia we własnym głosie tylko mu się przesłyszała. Nie tak się bajerowało kobiety, przecież doskonale o tym wiedział – gdzie ta jego cholerna pewność siebie i język prędki do prawienia słodkich słówek, kiedy ich potrzebował? Mógł powiedzieć coś o tym, jak zieleń wydobywała kolor jej oczu, o tym jak cholernie długie miała rzęsy, kiedy je podkreśliła. Mógł powiedzieć też coś o wąskich ramionach, na których piegi rozlewały się jak konstelacje. O włosach, które uwolnione z wiecznego upięcia wyglądały jak fale rozgrzanej, błyszczącej miedzi. Mógł powiedzieć wiele rzeczy, prawić komplementy jak natchniony poeta, a zamiast tego ledwie wydusił jedną pochwałę wieczornej aparycji panny Chekhovej – był to błąd trzeci. Ledwie się spotkali, a on już zebrał tyle minusów na koncie, że w każdej innej sytuacji uznałby sprawę za niemal przegraną, ale w tych jednych jedynych okolicznościach nie mógł się tak szybko poddać. Za dużo od tego zależało. Tylko całe pozostałe mu życie, licząc od jutrzejszego poranka.
Aleksander odchrząknął cicho, zmuszając się do złożenia przedramion na oparciach krzesła, zanim wylądowały na stoliku.
- Dzięki, że znalazłaś dla mnie chwilę. Zanim odpisałaś zastanawiałem się, czy gdzieś nie wyjechaliście z drużyną trenować przy wodospadach – czemu składanie słów przychodziło mu teraz z takim cholernym trudem? - - Jak kot?
Fania Tyanikova
Fania Tyanikova
not bad
Moskwa, Rosja
27 lat
nieznana
bogaty
szukająca Carów z Moskwy oraz reprezentacji Rosji
https://magicznarosja.forumpolish.com/t968-fania-chekhova#3466https://magicznarosja.forumpolish.com/t975-fania-tyanikova-zd-chekhova#8039https://magicznarosja.forumpolish.com/t974-fania-chekhova#3470https://magicznarosja.forumpolish.com/t976-znicz#3473https://magicznarosja.forumpolish.com/t973-rude-ale-kochane#3469

Sob Mar 21 2020, 17:28
Jego zdenerwowanie było wręcz namacalne, co sprawiało, że Faniuszka czuła się wyjątkowo nieswojo. Już pomijając kwestię ubioru, ten nie poprawiał jej samopoczucia, bo czuła się bardziej przebrana niż ubrana. Jej naturalnym środowiskiem był dres, ewentualnie luźne sukienki, do których mogłaby założyć glany lub trampki, przełamując wszelkie możliwości wzięcia ją za typową damę. Nie była damą. I nigdy nie lubiła udawać, że jest inaczej. Jednakże jej ciężka praca doprowadziła ją do tej pozycji w społeczeństwie, która to wymaga pójścia raz na jakiś czas na jakiś elegancki bankiet i wtedy już mocno nie wypada wyglądać, jak pół dupy zza krzaka. Dlatego też miała w swojej garderobie bardzo wymyślne kreacje, ale zerkała w ich stronę jedynie wtedy kiedy sytuacja tego wymagała. Jak właśnie teraz.
Zerknęła przez okno na szybę, próbując dostrzec przez nią coś więcej niż ciemność. Jej odbicie odbijało się od gładkiej tafli, a piegowaty nosek nieco się zmarszczył. Nie pasowała do tego miejsca. Czuła na sobie ciekawe spojrzenia innych gości lokalu, bo przecież była gwiazdą Quidditcha, ale ona nie czuła tego nigdy aż tak. Nie radziła sobie najlepiej z tym wszystkim poza boiskiem. Dlatego zawsze wybierała mugolskie miejsca. Mugole mieli w czterech literach, to kim jest. Dla nich była piegowatym rudzielcem i jeśli jej się przyglądali to tylko dlatego, że w myślach łączyli kropki na jej twarzy w jakieś chaotyczne wzory. Nie było to spojrzenie wypełnione na wskroś ciekawością i bezpośredniością. Nie lubiła tych spojrzeń. Nie lubiła bycia gwiazdą.
Och, Saszkie, miej dobry powód, dlaczego mnie tutaj sprowadziłeś! - ta myśl przemknęła jej przez głowę, a ona wzięła głęboki wdech i bardzo spokojnie wypuściła powietrze. Atak paniki był tuż za rogiem, brakowało tylko prośby o zdjęcie czy autograf, żeby zamknęła się w sobie, zapominając, jak się oddycha.
Jego żart sprowadził ją na ziemię. Odsunął czarne chmury myśli i sprawił, że uśmiechnęła się szeroko, bo jej nazbyt wybujała wyobraźnia już podsuwała jej jak na tacy tenże obrazek.
- Na pewno uznaliby nas za bardzo ekskluzywny dom pogrzebowy - stwierdziła lekko, ale zaraz też doszła do wniosku, że gdyby ktoś zobaczył ją kopiącą dół, to uznałby, że sama wykończyła delikwenta. W końcu była z Chekhovych, oni tak załatwiali sprawy. Wszelkie niewygodne osoby, niewygodne sytuacje, można było rozwiązać w sposób jakby ostateczny. Wróć. Ostateczny. Nie ma rzeczy jakby ostatecznych.
- Głupio. Jak jakaś dziewczyna... - skrzywiła się z ewidentnym obrzydzeniem i pokręciła przecząco głową. Zaraz też otworzyła buzię w grymasie nieskrywanego obrzydzenia, by na koniec uśmiechnąć się szeroko. Tak, była stuprocentową chłopczycą. Czcze komplementy mógł sobie darować. To nie był ten typ kobiety. Na dobrą sprawę różniła się drastycznie od wszystkich jego kobiet. Chociażby tym, że nie spała z nim. Mimo ponad dekady przyjaźni, ani przez chwilę nie zamierzała grzać mu wyra, a on nigdy nie próbował jej poderwać. I było dobrze, tak jak było. Dlaczego więc teraz miała wrażenie, że jest z nim na randce? Jeśli to prawda, to już rozumiała, dlaczego jego kobiety są chwilowe. To w chuj niezręczna randka, panie Tyanikov.
- Przy wodospadach? Aleks, na litość Welesa, powiedz mi, dlaczego mielibyśmy trenować przy jebanych wodospadach, a nie na boisku? - przechyliła się w jego stronę, a jedna z rudych brwi powędrowała nieco wyżej. Kąciki jej warg zadrgały, powstrzymując śmiech, ale nawet jeśli żartowała, to wciąż czuła się nieswojo. Dlatego, że on był nie swój. Nie był jej Saszą. Był śmiesznym łapiduchem w garniturze, nawet miał ten sam sztywny klimat. Oby nie wszędzie sztywny, w końcu byli w bardzo prestiżowej restauracji!
Kelner pojawił się, zebrał zamówienia, ona wzięła jakieś wegetariańske cholera wie co, on jakieś fancy szmancy mięsko i wrócili do punktu wyjścia, czyli niemrawej pogawędki o niczym.
- Kot wspaniale. Szukamy nowego mieszkania, bo kuweta stoi za blisko wanny. Jak Elena? Kąpie się w diamentach naszego przyjaciela? - nie da się niezręczniej. Już bardziej się nie da. Rozmawiali ze sobą jak obcy. Ona czuła się obco. To bardzo zła sytuacja. Bardzo. Należy więc ją ukrócić:
- Powiedz mi, co się dzieje, Sasza, albo wyjdę przed przystawką - jej ton był stanowczy, a orzechowe oczy kobiety wlepione w jego twarz mówiły, że wcale nie kłamała. No dalej przyjacielu, co Cię trapi?
Aleksander Tyanikov
Aleksander Tyanikov
Restauracja „Turandot”  Ba35be53512999f02ac7c21128fa10eb
Astrachań, Rosja
27 lat
czysta
zamożny
hobbystycznie wytwórca użytkowych artefaktów; na co dzień klątwołamacz
https://magicznarosja.forumpolish.com/t585-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t797-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t796-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t795-scierkoslawahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t794-koci-tata

Sob Mar 21 2020, 19:10
Cały ten pomysł z elegancką oprawą, eleganckim miejscem, eleganckim wszystkim z sekundy na sekundy wydawał się Aleksandrowi najgorszą decyzją, jaką podjął w całym swoim krótkim życiu. Gorszą nawet od niedawnej napaści, po której wylądował w areszcie gwardii. On czuł się niekomfortowo, Fania najwyraźniej też, jeśli miałby sądzić to tylko po napięciu widocznym w jej ramionach, bo póki co świetnie panowała nad mimiką. Ale jaką miał alternatywę? Zapukać nagle do jej drzwi i paść na kolana na wycieraczce z wyciągniętą łapą dzierżącą pierścionek? Tak się tego nie robiło – a przynajmniej tak mu się wydawało po wszystkich opowieściach znajomych, tanich romansidłach czytanych po kryjomu i innych takich wspominkach. Varya Tyanikova z pewnością dostałaby zawału, gdyby tak właśnie zrobił, zamiast zaproszenia Fani do Turandota. Taka elegancka oprawa z pewnością wywołałaby uśmiech aprobaty i oszczędne skinienie głową, gdyby wiedziała, co zaplanował – dlaczego więc z każdą mijającą chwilą czuł się coraz bardziej jak ostatni idiota?
Wrażenie to potęgowały niezrozumiałe dla Saszki reakcje, jak choćby zmarszczenie piegowatego nosa, kiedy powiedział jej komplement. Fakt, może niespecjalnie wyszukany, ale przecież kobiety zwykle lubiły być doceniane. Przecież nie próbował zaciągać jej od razu (czy w ogóle) do łóżka, powiedział to jako przyjaciel doceniający wysiłek, który musiała włożyć w to, by wyglądać tak, jak wyglądała. Z ciekawości przysiadł kiedyś przy jednej z panienek, z którymi wtedy sypiał, obserwując, jak szykowała się rano do pracy – nie wytrzymał nawet połowy, a już na pewno nie rozumiał, po jaką cholerę wcierała we włosy pięć różnych mazideł. To znaczy, owszem, ładnie później pachniały i były cholernie miękkie, ale PO CO?
- A nie zmieniacie czasem miejsca? – spytał, gdy jego uwaga o wodospadach spotkała się z niezrozumieniem - W tych różnych mugolskich filmach, jak wojownicy się szkolą, to zawsze trenują pod wodospadem, wiesz, siadają pod nim, żeby się hartować, wy jako sportowcy też musicie być wytrzymali i w ogóle. Ale w sumie fakt, miotły by wam zamokły, to by było cholernie niepraktyczne.
Ten chwilowy przebłysk nagrodzony cieniem uśmiechu na faniuszkowych ustach okazał się niestety niewystarczający, by zdjął z nich klątwę niezręczności, gęstniejącej do tego stopnia, że Sasza zaczynał się zastanawiać, czy inni goście restauracji zaczynają widzieć ją gołym okiem. Musieli, w promieniu dziesięciu kilometrów nie było chyba pary równie sztywnych osób, a sam Tyanikov czuł się jakby połknął kije od kilku mioteł naraz i siedział teraz ze słomą wystającą mu nosem.
On czuł się źle, siedząca naprzeciw Fania wcale nie wyglądała, jakby radowało ją to spotkanie, no wszystko było kurwa nie tak. Jeden jedyny raz, kiedy próbował być poważny i zabrać się za coś, jak należało, zgodnie z powszechnymi wytycznymi, a nie po swojemu.
Nie opanował sfrustrowanego jęknięcia – choć był to chyba dźwięk bardziej podobny do niezadowolonego, gardłowego warczenia dzikiego zwierza, któremu ktoś śmiał zakłócić odpoczynek – a kilka głów odwróciło się z niesmakiem w ich stronę, ktoś nawet fuknął z oburzeniem. W końcu eleganccy ludzie nie zachowywali się w ten sposób, tylko pospolite bydło. Sasza nachylił się, ukrywając na moment twarz w dłoniach, biorąc najpierw jeden wdech, a potem drugi, by wreszcie opuścić ręce i przysunąć się z krzesłem bliżej.
- Dobra. Dobra – zaczął, opierając przedramiona na stole i odpowiadając na utkwione w nim spojrzenie Fani bez wcześniejszego skrępowania. Jeśli Chekhova miała coś w nich dojrzeć, to byłby to tylko cień zrezygnowania. - Obiecaj mi tylko, że nie wyjdziesz, zanim nie skończę – poprosił, nie kontynuując póki nie zobaczył choćby najdrobniejszego kiwnięcia głową na znak aprobaty. Skoro znaleźli się w tym punkcie, musiał jej wszystko dobrze wyjaśnić, nie pozostawić miejsca na jakąkolwiek nadinterpretację w obawie przed towarzyską katastrofą.
- Dobra, od początku – jedna z dłoni bezwiednie zaczęła postukiwać w biały obrus - Starzy stwierdzili, że sprzedadzą mnie jak tuczną świnię na targu, tak samo jak zrobili to z Elką. Ustawili mi kurwa narzeczoną, czaisz to? Jakąś dziewczynkę, do której raz czy dwa się uśmiechnąłem, już nawet nie pamiętam dlaczego. Za dwa dni miała... Ma być kolacja z ustalaniem tego całego cyrku – poprawił się, bo przecież jeszcze nie wiedział, czy jednak go to nie czeka. - Nie mogę kazać im się pierdolić ani zwiać, bo przestaną się do mnie odzywać. Są na tyle uparci, że może permanentnie – uśmiechnął się krzywo, znów czując twardą łapę napięcia chwytającą go za kark. - Nie chcę tracić rodziny i nie chcę też wykonać ich chujowego planu. Wiem o tym wszystkim tylko dlatego, że Elena ich podsłuchała i dała mi znać, że mam okrągłe siedem dni, żeby znaleźć sobie inną narzeczoną, zanim nie dadzą mi już wyboru. Naprawdę przemyślałem wszystkie opcje, włącznie tą z szybkim rozwodem, ale nie jestem aż takim gnojem, żeby ciągnąć przez ten cyrk jakąś nieznajomą dziewczynę która, znając gusta moich rodziców, marzy tylko o mężu i stadku dzieciaków. Fania, ja nienawidzę dzieci, nawet jakbym na to poszedł, to wszystko będzie nie tak – urwał, szukając na jej piegowatej twarzy oznak tego, co mogła teraz myśleć, ale lata w sporcie i we fleszu reporterskich aparatów najwyraźniej nauczyły ją panować nad mimiką. Czego by teraz nie dał, by dostać choć małą wskazówkę na temat tego, jak miała zareagować po jego następnych słowach.
- Dlatego do ciebie napisałem. Pierwsza przyszłaś mi do głowy, jak zacząłem zastanawiać się, komu nie znudzi się zaraz życie ze mną, z kim cholernie lubię rozmawiać i po prostu być jak człowiek – wstrzymał oddech, wypuszczając go zaraz ze świstem. - Chciałem to zrobić jakoś porządniej, a nie po prostu wbić ci do domu z butelką wódki i pierścionkiem.
Fania Tyanikova
Fania Tyanikova
not bad
Moskwa, Rosja
27 lat
nieznana
bogaty
szukająca Carów z Moskwy oraz reprezentacji Rosji
https://magicznarosja.forumpolish.com/t968-fania-chekhova#3466https://magicznarosja.forumpolish.com/t975-fania-tyanikova-zd-chekhova#8039https://magicznarosja.forumpolish.com/t974-fania-chekhova#3470https://magicznarosja.forumpolish.com/t976-znicz#3473https://magicznarosja.forumpolish.com/t973-rude-ale-kochane#3469

Pon Mar 23 2020, 23:32
To nie jest do końca tak, że Faniuszka nie lubiła komplementów, bo umówmy się... wciąż była kobietą. Lubiła jednak komplementy pokrywające się z jej tokiem rozumowania. W sensie takim, że jak nie czuła się dobrze, słysząc miłe rzeczy, ale nie czując, żeby były prawdziwe. Nie czuła się teraz śliczna. Czuła się absolutnie przebrana i nie na miejscu. Gdyby jej powiedział, że wygląda, jakby połknęła kij od własnej miotły, to wtedy przytaknęłaby mu ochoczo i podziękowała  za te szczere słowa.
Wysłuchała z uśmiechem jego hipotezy dotyczącej szkolenia wojowników i zaśmiała się szczerze, słysząc te zaawansowane przemyślenia. Nie, wbrew pozorom, zawodnicy Quidditcha nie byli w żaden sposób podobni do wojowników z tych wszystkich mugolskich filmów. Wręcz przeciwnie! W większości byli bandą łajz, ale szybkich i zwinnych na tyle, by radzić sobie na boisku. Tylko tyle i aż tyle. Żadni z nich wojownicy, a już tym bardziej tacy, którzy mogliby ćwiczyć koło wodospadu.
- Drewno nie lubi wilgoci - dodała jeszcze w temacie, żeby wiedział, że pobyt w miejscach, gdzie wilgotność powietrza wykraczała poza normę, nie był mile widziany. W tym temacie zawodnicy mieli naprawdę małą obsesję, bo każda miotła była jak najukochańsze dziecię, o które trzeba dbać. Każda. Nawet taka stara, która już swoje wylatała, też zasługiwała na miłość i polerkę.
Mimo jej śmiechu wciąż tkwili w tym nieznośnie niezręcznym nastroju, a zrobiło się jeszcze dziwniej, kiedy Alex zaczął wyrzucać z siebie niekontrolowane dźwięki, których nie powstydziłby się ranny łoś. Znów ruda brew powędrowała wyżej, a w czekoladowych tęczówkach można było dostrzec jedynie iskrzącą się ciekawość. Nigdy nie byli wobec siebie niezręczni, więc chciała rozwikłać jak najszybciej tę zagadkę, rozwiązać jego problemy i przejść dalej, bo posiłek w tym miejscu zapowiadał się niezwykle smakowicie. Na tyle, żeby wybaczyć im, że kelnerzy wyglądają jak pingwiny, a goście mają kije tak głęboko wepchnięte, że aż kiwają się, chodząc.  Oczywiście miała swoje przypuszczenia co do tego spotkania. Obstawiała, że jego liczne wybryki doprowadziły go albo na skraj bankructwa, gdzie pieniądze dla Chekhovej nie były większym problemem, bo i tak nie umiała ich wydawać, albo do bezdomności, gdzie bez wahania zaproponowałaby mu mieszkanie u siebie lub zaoferowałaby pożyczkę z zerową marżą na zakup nowego domu. W ostateczności mógłby ją poprosić o to, żeby ktoś z jej rodziny kropnął jakiegoś jego już-nie-ziomka, albo coś w ten deseń, ale przecież to wszystko było do załatwienia. Nie spodziewała się więc ani trochę, że propozycja, która znajdzie się na stole, będzie aż tak personalna.
- Jak mi powiesz, to nie wyjdę. Sasza, nie graj już w tę grę, tylko wyduś z siebie, o co chodzi! - wycedziła przez zęby, albowiem jej cierpliwość została pod ścianą. Jego zawahanie gdzieś w środku ją bolało. Wszakże mogli powiedzieć sobie absolutnie wszystko, a to, że się wahał, nie świadczyło najlepiej także o niej. Może zrobiła coś, że straciła jego zaufanie? Tego by sobie absolutnie nie wybaczyła.
Obserwowała go z kamienną twarzą, uważnie analizując jego słowa. Była prostą dziewczyną o prostych marzeniach i jeszcze prostszym patrzeniu na świat. W jej świecie nikt nikogo nie zmuszał do ślubu, seksu, prokrastynacji w różnych dziedzinach życia. Nikt nie wybrał jej zawodu, nikt nie zmuszał do ożenku, nikt nie rozliczał z jej prywatnego życia. No, przynajmniej nikt z rodziny. Jej ojciec akceptował jej decyzje, nawet te, które niekoniecznie mu leżały. W mafijnej rodzinie szacunek jest niezwykle ważny. Rodzice szanują swe dzieci, a dzieci za to szanują rodziców. I w ten sposób koło się zamyka. Dlatego słuchała, próbując połączyć wątki. W połowie jego wypowiedzi wciąż nie spodziewała się finału. Liczyła na jakieś pytanie o koleżankę, znajomą, jakąkolwiek desperatkę... Cokolwiek w ten deseń. Nie spodziewała się jednak, że to ona jest tą właśnie desperatką.
Bo była desperatką.
Miała wystarczająco dużo lat, żeby zobaczyć, jak jej rówieśnicy zakładają rodziny, a wolni mężczyźni w stosownym wieku i z jakimikolwiek ambicjami na życie znikali z półek szybciej niż nowe wydanie Avoski. Jej miłość życia, szanowny pan Alec Onegin, zdążył wziąć ślub i rozwód, a ona stała i patrzyła na to z boku. Z bardzo dużej odległości, ale wciąż, z boku. Ojciec chciał mieć zięcia, chciał mieć wnuki. Wszyscy chcieli, żeby znalazła kogoś, kto ją zrozumie i zajmie się nią na stare lata. Propozycja Tyanikova nie uraziła jej kruchego ego, bo chciała być żoną. Chciała być komuś potrzebna, chciała być kochana i chciała, żeby ktoś oprócz niej wynosił żwirek z tej pieprzonej kuwety. Czy to aż tak wiele?
Wypuściła powietrze ze świstem, a na jej policzki wstąpiły rumieńce. Przygryzła dolną wargę i zaczęła spokojnie składać orgiami z serwetki, dając sobie czas na przemyślenie. Kiedy w końcu zebrała wszystkie myśli, odpowiedziała cicho i spokojnie:
- Mam trzy warunki. Po pierwsze: nikt nie może się dowiedzieć, że to jest ustawione i że mnie nie kochasz. Wiesz, jakie to byłoby upokorzenie gdyby świat się o tym dowiedział? Moja rodzina by Ci tego nie wybaczyła, a już tym bardziej mnie, że się na to zgodziłam. Po drugie: nie chcę wiedzieć o kochankach. To wszystko ma wyglądać na szczęśliwy związek normalnych ludzi. I po trzecie: jeśli Ci to pasuje, to proszę paść na kolana i oświadczyć się w sposób humanitarny, a nie "jesteś najmniejszym możliwym złem". To mój pierwszy ślub, daj mi odrobinę radości - wygięła wargi w uśmiechu, podnosząc w końcu na niego wzrok. Należy jej się też trochę zabawy, prawda? Poza tym nie mogła doczekać się nagłówków mówiących o jego śmiałym ruchu, bo niewątpliwie to wszystko zostanie zauważone i doniesione przed oblicze najśmielszych redaktorów. Jeśli nie, to sama osobiście to zaniesie, żeby później mieć odrobinę frajdy z faktu, że ktoś się jej oświadczył i nie umrze sama w towarzystwie miliona kotów i pełnej kuwety, obok wanny w kafelki w kolorze majtkowego różu.
- Przynajmniej skreśli mnie to z listy lesbijek i starych panien - dodała jeszcze, uśmiechając się szeroko, bo w sumie ten fakt ją cieszył. Nie była lesbijką, ale staropanieństwo było tuż za rogiem.
Aleksander Tyanikov
Aleksander Tyanikov
Restauracja „Turandot”  Ba35be53512999f02ac7c21128fa10eb
Astrachań, Rosja
27 lat
czysta
zamożny
hobbystycznie wytwórca użytkowych artefaktów; na co dzień klątwołamacz
https://magicznarosja.forumpolish.com/t585-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t797-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t796-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t795-scierkoslawahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t794-koci-tata

Sro Mar 25 2020, 20:17
To było najgorsze piętnaście minut w jego krótkim, dwudziestosiedmioletnim życiu. Nigdy wcześniej nie czuł żołądka aż tak wykręconego w supeł, głowy dudniącej od nadmiaru pompowanej przez serce krwi, ani drgań w dłoniach, które usilnie ignorował, bo przecież ręce mu KURWA NIE DRŻAŁY. Cały był spokojny jak tybetański mnich, jak kwiat lotosu na tafli jebanego jeziora. Mimo tych pierwszych ryków a'la łowna zwierzyna, gdy szybko został postawiony pod murem w krótkich, niemal żołnierskich słowach, mówił pewnie, nie jąkał się. Może tylko za dużo przeklinał podkreślając emocje, ale tą przypadłością niespecjalnie się kiedykolwiek przejmował. Zresztą, Fanii nigdy nie zdawało się to przeszkadzać, sama też nie stroniła od tych bardziej kolorowych stron w słowniku.
Wyłożył jej wszystko, bez ozdobników i zamydlania oczu. Dokonał na sobie werbalnej wiwisekcji, wyłamał mostek i rozdarł na boki mięśnie, ścięgna i te cholerne żebra, pokazując, gdzie biło serce. Jeśli tylko chciała, mogła mu w ten walący dziko z nerwów organ wbić jeden ze złotych widelców ułożonych gustownie na serwetce, zaśmiać się i wyjść, popukując się w czoło. Takiego chuja, a nie żonę, Tyanikov, za wysokie progi.
Uważał, że dobrze ją znał i dlatego nie miał żadnej nadziei na powodzenie tego wszystkiego – to, że zaprosił Fanię na tę kolację, że wcześniej poszedł do jubilera po pierścionek, to wszystko były działania czysto mechaniczne, podszyte desperacją. Mógł powiedzieć, że przynajmniej próbował.
Wyrzuciwszy z siebie całą opowieść, splótł razem palce obu dłoni w geście podobnym do modlitwy, choć prośby do jakichkolwiek nadnaturalnych sił ani przez myśl mu nie przeszły. W głowie miał absolutną pustkę, napięty stan zawieszenia przypominający raczej jałową pustynię pozbawioną wszystkich oznak życia niż umysł młodego, pełnego życia mężczyzny. Siedział jak posąg, po prostu przyglądając się Fani parą zielonych oczu, śledząc ruchy jej palców, kiedy składała serwetkę w jakiś sobie tylko znany kształt. Ta cisza była torturą.
Aleksander drgnął wyraźnie, kiedy usadzona naprzeciw Chekhova wreszcie zaczęła mówić – mówić cicho, w sposób niepasujący do wcześniejszego wyobrażenia o niej. Nie tego się spodziewał. Zdecydowanie nie tego, tym razem to on potrzebował chwili, by przyswoić sobie dokładne znaczenie wyłożonych mu warunków okraszonych uśmiechem, w którym nie było kpiny.
Nie kazała mu się pierdolić.
Śmiech, nieco przyduszony, jakby wymięty, ale pełen ciężkiej, słodkiej ulgi wydobył się spomiędzy ust Saszy.
- Jasne – wydusił, odchrząkując zaraz i przełykając ślinę. Zaschło mu w gardle.
Odsuwane krzesło szurnęło o podłogę, kiedy z niego wstawał, sięgając do kieszeni, w której spoczywało aksamitne, czarne pudełko – teraz wydawało mu się lekkie jak piórko. Już nie było kajdanem na nodze, ani zwiastunem katastrofy. Choć nie czuł się w pełni poczytalny, ani tym bardziej przytomny, bez niespodziewanych problemów przyklęknął na jedno kolano przed swoją towarzyszką, wyciągając w jej kierunku otwarte pudełeczko z pierścionkiem mieniącym się w świetle jak miliony monet.
- Faniu Chekhova – zaczął, specjalnie podnosząc głos, by zwrócić uwagę pozostałych gości. Chciała trochę radości z tych oświadczyn? Proszę bardzo. Patrzył tylko na nią, z uśmiechem rozciągającym mu usta i rozjaśniającym oczy. - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Fania Tyanikova
Fania Tyanikova
not bad
Moskwa, Rosja
27 lat
nieznana
bogaty
szukająca Carów z Moskwy oraz reprezentacji Rosji
https://magicznarosja.forumpolish.com/t968-fania-chekhova#3466https://magicznarosja.forumpolish.com/t975-fania-tyanikova-zd-chekhova#8039https://magicznarosja.forumpolish.com/t974-fania-chekhova#3470https://magicznarosja.forumpolish.com/t976-znicz#3473https://magicznarosja.forumpolish.com/t973-rude-ale-kochane#3469

Sro Mar 25 2020, 21:56
Odnotowała te drżące dłonie, ten strach i niepewność. Kiedy więc wyłożyła jasno jak na tacy swoje własne warunki, które wbrew pozorom bardzo dobrze przemyślała! Dała sobie przecież na to kilka minut. W międzyczasie na stole zdążyła pojawić się przystawka, ale zarówno Tyanikov jak i przyszła pani Tyanikov mieli to całkowicie w nosie. Mierzyli się wciąż wzrokiem, analizując wszelkie plusy i minusy sytuacji. Faniuszka dokonała naprawdę dogłębnej analizy i gdzieś tam głęboko w serduszku była przekonana, że to bardzo słuszna decyzja. Wiedziała, że Sasza za nią nadąża. Był jej najlepszym przyjacielem od lat! Jeśli nie uda się tego przerodzić w zdrowy związek, nawet nieplatoniczny, to Fania już nie wiedziała, co innego mogłaby przekłuć w taki związek. Była za stara na poznawanie nowych osób, a jednocześnie za młoda, żeby przygarnąć wszystkie koty świata i zrobić z domu koci azyl. Nie wyobrażała sobie siebie u boku nowo poznanego mężczyzny, bo już była zbyt dużą dziewczynką, żeby wiedzieć, jak smakuje gorycz rozczarowania. Nie lubiła też zbytnio ludzi wbrew pozorom i ciężko byłoby się jej pogodzić z nawykami nowo poznanego samca. Była świadoma nawyków Alexa. Znała jego wady. Widziała też plusy, bo prezentował je jej od lat. I te plusy przykrywały całą resztę, bo był naprawdę dobrym człowiekiem. Popełniał codziennie całą masę błędów, ale na koniec dnia jego serduszko było czyste. I to najbardziej przekonało Faniuszę, żeby się zgodzić. Na swoich staranie przemyślanych warunkach, oczywiście. Teraz czekała na jego ruch, poganiając go w myślach. On jednak wydawał się dokonywać teraz tych wszystkich dogłębnych analiz.
Szurnięcie krzesła przerwało rozmowy przy stoliku obok, za to przyciągnęło ciekawskie spojrzenia gapiów. Cofnęło też kelnera, który niósł resztę dupereli, które zamówili z czystej fanaberii. Kątem oka widziała jak mężczyzna odziany w pingwini strój, zawraca w stronę kuchni w chwili, w której rosły Alexander Tyanikov padł na jedno kolano. Nie potrafiła kontrolować głupiego uśmiechu, na swojej własnej twarzy, ani tej fali ekscytacji na widok pierścionka, który był dokładnie taki, jak być powinien. Wszystko wskazywało więc na to, że panna Chekhova polubi swojego pierwszego męża.
- Tak - powiedziała w akompaniamencie oklasków ze stolików zewsząd i wstała nawet, żeby objąć go swoimi piegowatymi ramionami. Przytuliła policzek do jego policzka, szepcząc radośnie:
- Liczyłam na jakąś linijkę o podziwie i miłości, Saszka - ale zrobiła to głównie dlatego, żeby wyglądało to w miarę normalnie. I wyglądało. Tak jakby właśnie pocałowała go w policzek, bo przecież w eleganckiej restauracji nie będą lecieć w ślinę, prawda? No właśnie. Pozwoliła, by wsunął jej pierścionek na palec, przytuliła go raz jeszcze i opadła na krzesło przyglądając się swojej dłoni, która nagle zaczęła być wartościowa. Nieważne, że przecież tą właśnie dłonią zarabiała milion rubli rocznie, dopiero teraz ta dłoń zaczęła mieć wartość!
- Tylko nie mów mi, że mamy to zalegalizować to w dwa dni, bo mam zgrupowanie kadry - dodała, jak gdyby nigdy nic sięgając po widelec, by zacząć spokojnie wpieprzać swoją sałateczkę, która była preludium do naprawdę wielkiej wyżerki, dla której zdecydowała się tu w ogóle przyjść.
- Twoi rodzice się wściekną, wiesz? - zauważyła jeszcze i uśmiechnęła się lekko, prezentując sałatę między jedynkami. Jej nastrój zdecydowanie się poprawił, ale ciężko było ją o to winić. W końcu właśnie się ZARĘCZYŁA!


Ostatnio zmieniony przez Fania Chekhova dnia Czw Mar 26 2020, 21:09, w całości zmieniany 1 raz
Aleksander Tyanikov
Aleksander Tyanikov
Restauracja „Turandot”  Ba35be53512999f02ac7c21128fa10eb
Astrachań, Rosja
27 lat
czysta
zamożny
hobbystycznie wytwórca użytkowych artefaktów; na co dzień klątwołamacz
https://magicznarosja.forumpolish.com/t585-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t797-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t796-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t795-scierkoslawahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t794-koci-tata

Czw Mar 26 2020, 19:09
Gdyby wiedział, że to wszystko będzie koniec końców takie proste, już na wejściu padłby przed Fanią na jedno kolano i z uśmiechem godnym okładki magazynu z poradami dla czarownic zaprezentował pierścionek, piejąc przy tym peany na temat jej perfekcyjności i własnej gorzejącej jak stos miłości do niej. Mógł tak zrobić, w teorii nic go nie powstrzymywało, tyle że byłaby to farsa, najgorszy jej rodzaj, a on sam czułby się jak ostatni klaun. Upokorzyłby ją, tak to przynajmniej odbierał, ale nie zaprzeczał sam przed sobą, że było coś miłego w tym wyświechtanym geście, kiedy miał pewność, że wszystko zostało odpowiednio zrozumiane, a zgoda dana świadomie. Miły był widok twarzy Faniuszki promieniejącej radością, miłe były oklaski, miło było zostać przytulonym po całej tej dzikiej jeździe pełnej nerwów ostrych jak szpilki. Wzdychając cicho mógłby tak zapaść w piegowate ramiona i po prostu w nich zostać, ale musieli się zachowywać. On musiał się zachowywać i w stosownym momencie cofnąć ręce, którymi odruchowo objął narzeczoną w pasie.
- Nic straconego, przygotuję się na wizyty u rodzin – odparł cicho, gdy z dziwnym, trochę łaskoczącym poczuciem dumy wsuwał jej na palec pierścionek, który całe szczęście nie był za mały. Niespecjalnie znał się na biżuterii, ale skromnym zdaniem Saszki wyglądał świetnie na bladej dłoni z całym swoim znaczeniem i obietnicą, jaką niósł.
Oddychając z ulgą, dosunął krzesło, na które opadła Fania, dopiero potem wracając na swoje miejsce. No, to teraz, kiedy żołądek zaczął mu się rozsupływać mógł zacząć doceniać wszystko, co mogło im zaoferować to burżujskie miejsce. Czy oni serio zamówili ślimaki, czy ten talerz ze skorupkami tak tylko wyglądał?
- Nie no, co ty – zaśmiał się krótko, w międzyczasie debatując ze sobą, czy chce spróbować ślimaka – Teraz już wszystko możemy ustalić, jak chcemy, jak tylko wygramy boje z rodziną o niewchrzanianie się nam.
Nam. Chyba wciąż nie docierało do niego, co to do końca znaczyło. Z uśmiechem, który teraz w różnym natężeniu nie znikał mu z ust wysłuchał uwagi o swoich rodzicach i tylko pokręcił lekko głową.
- Sami są sobie winni. Trzeba było nie bawić się w swatkę – jednak odważył się na tego ślimaka. Żując doszedł do wniosku, że nie był nawet taki zły – masło czosnkowe działało cuda. - Ale teraz to pies ich trącał, wkurwią się, a potem będą cię uwielbiać. Już ja tego dopilnuję - sięgnął po kieliszek z winem, sugestywnie unosząc go w stronę Fanii. - Za nas, słońce mojego życia.
Fania Tyanikova
Fania Tyanikova
not bad
Moskwa, Rosja
27 lat
nieznana
bogaty
szukająca Carów z Moskwy oraz reprezentacji Rosji
https://magicznarosja.forumpolish.com/t968-fania-chekhova#3466https://magicznarosja.forumpolish.com/t975-fania-tyanikova-zd-chekhova#8039https://magicznarosja.forumpolish.com/t974-fania-chekhova#3470https://magicznarosja.forumpolish.com/t976-znicz#3473https://magicznarosja.forumpolish.com/t973-rude-ale-kochane#3469

Czw Mar 26 2020, 21:33
Wizyty u rodzin.
W momencie, w którym padły te słowa, zdała sobie sprawę z tego, w co tak naprawdę się wpakowała. Rodziny. To mocno wychodziło poza przyjacielską przysługę. Będzie musiała zabrać go do rodzinnego domu, pokazać swoich dziadków, wujków, ciotki, całą resztę wesołego klanu. Będzie musiała głośno przyznać, że są z rodziny mafijnej. Będzie musiała też wyjaśnić tę dziwną rodzinną przypadłość do zajmowania lokali z tanim linoleum na podłodze. Nie wstydziła się ich i swojego położenia, bardziej była skrępowana tym, że może nagle przestać spełniać jego oczekiwania. Czyż to nie ironiczne? Jeszcze pół godziny temu nawet nie wiedziała, że spełnia kryteria w jego ankiecie na współmałżonkę. Nawet nie przypuszczałaby, że spełnia kryteria w czyjejkolwiek ankiecie na współmałżonkę, już nie wspominając o jego ankiecie. Nie była taką dziewczyną, której zwykle poświęciłby swój czas i uwagę. Gdyby ktoś ją wcześniej zapytał o zdanie, na pewno powiedziałaby, że znajdzie sobie jakąś całkiem sprytną błękitną cizię, która chętnie zaspokoi jego potrzeby fizyczne. O cholera. Potrzeby fizyczne. Tego też nie uwzględniła w swoich arcydogłębnych przemyśleniach. Przecież nie mogą żyć wiecznie jak mnisi. Jak długo potrwa to małżeństwo? Musi trochę potrwać. W końcu rodziny nie mogą się zorientować, że to wszystko jest jedną wielką farsą. Nie wyobrażała sobie seksu z Saszą. Kochała go już, ale bardziej jak brata, niż jak potencjalnego kochanka. Wiadomo, są różne rodziny, nie zamierzała tego krytykować, ale ona ze swoim bratem nie sypiała.
- Myślisz, że się uda? - zapytała już mniej pewnie i radośnie niż wcześniej, ale jego twarz świadczyła idealnie o tym, że sobie poradzą. Dlaczego nie mieliby? Wiedzieli o sobie wszystko, więc test wiedzy był do zdania. Brak nadmiernych czułości też był łatwy do wytłumaczenia, wszakże tak nie wypada. Nie wypada być nadmiernie wylewnym, bo to strasznie nieeleganckie, a o co jak o co, ale o nieelegancję to tych dwoje nie można było posądzić! Bardziej martwiło ją jednak to, że ktoś przejrzy to wszystko. Że któregoś dnia pójdzie odwiedzić ojca i zamiast gorącej herbaty na stole, będzie na nią czekał Alex przywiązany do krzesła z rewolwerem przy policzku. Jej krewni byli niebezpieczni, a ona zbyt często ten fakt bagatelizowała, bo przecież jej nic złego nie zrobią. Co innego z kimś z zewnątrz. Co jeśli będą musieli się rozwieść? Czy wtedy flaki pana Tyanikova nie przyozdobią kilku ulic Moskwy niczym łańcuchy choinkowe w okresie świątecznym? Wolała tego nie wiedzieć.
- Już to widzę, jak mnie uwielbią - przewróciła oczętami, bo była świadoma, że nie jest wymarzoną synową. Owszem, zarabiała krocie, ale nie tego oczekuje się od kobiet. No i nie planowała dzieci. Sasza z tego co mówił też nie. Więc nie będzie gromady rudych bąbli. Rodzice ją szczerze znienawidzą. I jeszcze jej pochodzenie! Nieznany rodowód, to dla aspirującej do miana szlachty rodziny skaza nie do przyjęcia. Ewidentnie chciał się odegrać na swoich żywicielach.
- Za nas - także uniosła kieliszek, puściła mu oczko i wypiła wszystko niemalże jednym haustem. To się nie uda. Czuła to w kościach.
Mimo nowo nabytych wątpliwości dokończyli kolację w dość pogodnej atmosferze, a ona nawet słowem się nie zająknęła o swojej niepewności. Postanowiła zaufać mu, że wiedział, co robi, prosząc ją o taką, a nie inną przysługę i rozkoszować się chwilą, że nie zdechnie staropanieńsko. Wieczór zakończyli dość grzecznie, biorąc pod uwagę ich możliwości w piciu alkoholu i pożegnawszy się, rozeszli do swoich domów.

hop, hop, koniec psot- oboje zt
Lev Abramov
Lev Abramov
Restauracja „Turandot”  AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Nie Maj 03 2020, 23:51
19.01.1998

Każdy, spośród stawianych kroków, zapadał wspólnie z żelazną dłonią kontroli; omal nie parsknął śmiechem - boże to jest zabawne, jakże zabawne, śmiech nęcił, przechadzał się jeszcze bezgłośnym zaczątkiem we wnętrzu struktury krtani. Rozbawieniu, w którym pławiła się całkowicie świadomość, pozwalał umknąć jedynie w oszczędnej formie uśmiechu; linie warg utworzyły łagodny, pogodny łuk do którego natychmiast zwykły się garnąć ciekawskie spojrzenia kobiet. Błąkały się jak owady prędko chwytane w lepkie, pajęcze sieci, urok rozpromieniony wśród okolicznej przestrzeni przebijał się i rozbudzał wcześniej nieznany zachwyt. Znał ich reakcje, wyuczył się, z biegiem lat rozpoznawać każdy błysk w oku o rozpieranych od ekscytacji źrenicach, patrzył się, jak lodowe płyty obojętności topnieją, kruszą się, odmieniają ekspresję na płótnach łagodnych twarzy. Tak było zawsze, niemal zawsze - niemal - pozór doskonałości szpeciły stygmaty rys, wątłe, niemniej obecne. Kobieta, z którą miał spędzić czas na spotkaniu w renomowanej, moskiewskiej restauracji, nie była podatna na żadne mknące sugestie. Nie uchwycił drastycznych, burzących opanowanie zmian, pomimo wdrażanych prób na zwiększenie śmiałości, mącąc, jak zawsze, płaszczyznę platonicznej sympatii. Nieporuszona, trzymała się własnej wizji której nie umiał zgnieść i zakrzywić zgodnie z żądaniem kaprysu. Zaprzestał prób owładnięcia jej swym urokiem, pomimo tego, nie zaprzestając - wręcz dążąc do rozwijania relacji. Ciekawość paliła od środka; nie umiał zaznać spokoju.
(Rusałka. Czyżby napotkał rusałkę?)
Bawiło go, tak, bawiło to ironiczne zrządzenie, spisany przez los scenariusz; przyjazna relacja z istotą, która, w ujęciu stereotypów, powinna chcieć go rozszarpać, zgodnie z odwiecznym konfliktem pomiędzy ich gatunkami. Nie wiedział, z kolei, czy ona podobnie snuje domysły - ich nieuchronna i ryzykowna gra trwała dalej, skrywając się w niejasnościach.  
- Dobrze cię widzieć - powitał kobietę z pogodnym wyrazem twarzy. Dołożył niezbędnych starań; ubrany był z odpowiednią, choć nieprzesadną elegancją i zadbał wcześniej o rezerwację stolika. - Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci drobna odmiana od Petersburga - powiedział. Teleportacja a także inne metody, oferowane przez magię, czyniły podróż banalnie prostą, a jednak, pierwszy raz spotykali się w innym mieście niż Petersburg - z którym oboje, najwyraźniej, byli najsilniej związani.


Ostatnio zmieniony przez Lev Abramov dnia Pią Maj 29 2020, 00:44, w całości zmieniany 1 raz
Esfir Korneyeva
Esfir Korneyeva
Restauracja „Turandot”  5320f2d8c212b885121e3fa8caa77a7de6ab4e45_hq
Perm, Rosja
27 lat
rusałka
czysta
zamożny
urzędniczka w Prikazie Administracji Publicznej w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1234-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1235-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1236-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1237-balerinkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Pon Maj 04 2020, 06:16
Mężczyzna, z którym umówiła się na spotkanie w restauracji był intrygujący. Tak, intrygujący to było chyba najbardziej adekwatne określenie, ponieważ nie mogła wymyślić nic innego co mogłoby oddać jej odczucia wobec niego. Z jednej strony zachowywał się tak jak każdy inny przedstawiciel płci przeciwnej w zetknięciu z jej wrodzonym rusałkowym urokiem, a jednocześnie było w nim coś co gryzło ją niczym uwierająca w szyję metka. Mimo wszystko nie było to uczucie na tyle alarmujące, aby miała nie przyjąć jego zaproszenia bądź kategorycznie i całkowicie zakończyć ich znajomość. Była również ciekawska, och jak bardzo ciekawska. Matka nie raz i nie dwa powtarzała jej, że ta ciekawość zaprowadzi ją pod same wrota piekieł. Esfir jednak nie potrafiła - i nie chciała - sprzeciwiać się swojej ciekawskiej naturze i będąc na rozdrożu zgłębienia tajemnicy i pozostawieniu jej w wiecznym spokoju, wybór był dość prosty.
Nic więc dziwnego, że dość ochoczo przystanęła na propozycję spotkania, nawet jeśli oznaczało to podróż do Moskwy. Po cichu cieszyła się z tego spotkania, bowiem za każdym razem miała wrażenie jakby zbliżała się sedna jakiejś trudnej zagadki i niemal niemożliwym było teraz pozostawienie tego wszystkiego bez rozstrzygnięcia.
Mając swoje własne podejrzenia z kim przyszło jej się mierzyć, udała się do restauracji pełna oczekiwań. Bez względu na to czego miała się dowiedzieć tym razem, nie sądziła aby było to rozczarowujące. Jednakże należało pamiętać, że Esfir potrafiła być ślepa na niektóre rzeczy jeśli tylko nie chciała ich zauważyć lub się do czegoś przyznać.
- Ciebie również. Naprawdę się ucieszyłam, gdy zaproponowałeś to spotkanie. - Odparła zgodnie z prawdą, nie mając najmniejszego powodu aby kłamać. Starając się zmniejszyć działanie swojego uroku do minimum, spojrzała mu prosto w oczy i posłała czarujący uśmiech.
- Ależ skąd! - ponagliła z odpowiedzią - Miło jest dla odmiany spotkać się gdzieś indziej, gdy na co dzień widzimy te same ulice. I ta restauracja... - rozejrzała się będąc wyraźnie pod wrażeniem. - To bardzo miłe z twojej strony, że podjąłeś się trudu i zarezerwowałeś stolik w tak ciężko dostępnym miejscu. - W tym właśnie momencie, młoda urzędniczka ucieszyła się, że włożyła w swój wygląd nieco więcej wysiłku niż miała to w zwyczaju. Długie blond włosy upięte były z jednej strony srebrną, prostą spinką. Takie upięcie tylko podkreślało jej smukłą szyję, której nie zasłaniał żaden wysoki golf pomimo mroźnej pogody. Brązowe oczy podkreśliła jedynie maskarą bo to usta zwracały na siebie uwagę poprzez soczysty, malinowy kolor. Cała sylwetka odziana zaś była w bordową sukienkę z welwetu sięgająca do połowy łydki, na którą narzucony był zimowy płaszcz.
Lev Abramov
Lev Abramov
Restauracja „Turandot”  AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Wto Maj 05 2020, 00:17
Zjawiła się.
Doskonale.
Myśli, splatane w ciąg scenariusza, zaczęły formować możliwie największe głupstwa, które miał zamiar trzeźwo - nietrzeźwo wygłaszać w jej obecności; urządzić drobny, samotny popis zamglenia rusałczą aurą. Udział w podobnej roli, układzie, jaki pchnięty zachcianką zrzucał na własne barki, był równie wprost idiotyczny co zajmujący. Abramov - uwielbiał igrać wśród wielu niedorzeczności; absurd tworzący bezmiar zachwytu, był zresztą jedynym obronnym wyjściem z roztaczającej się sytuacji. Gdyby poznała prawdę i rzeczywiście, zgodnie z podejrzeniami, nie była zwykłą kobietą, relacja pękłaby w gniewie. Rozpadłaby się w ich oczach.
Obserwował swą rozmówczynię z intensywną szczelnie zaciskającą się na sylwetce uwagą, zupełnie, jakby chciał dojrzeć najmniejsze drgnięcie jej mięśni mimicznych. Uśmiechnęła się - to musi być odpowiedni moment.
- Dla ciebie wszystko - wyznał, opływając ją rozmarzonym spojrzeniem. Bogowie, jak wyśmienicie się bawił. Jak wyśmienitym miał być kretynem! cudowne jest życie głupca pozbawionego zmartwień.
- Wybacz - (fałszywie) opamiętał się, gdy już oboje zasiedli przy określonym stoliku. - Zazwyczaj… zazwyczaj nie postępuję w ten sposób. Chciałem tylko powiedzieć, że bardzo cenię naszą znajomość - przyznał, zmieszany, nie szczędząc jej przy tym skruchy. Improwizował, odgrywał inną osobę, nie, to nie był on, to na pewno nie mógł być on - zagubiony, o czystych, pięknych intencjach, poddany w pełni jej magii. Przez chwilę milczał, lustrując tylko spis potraw, szukając tej najwłaściwszej.
- Zadbanie o takie sprawy nie było żadnym wyczynem. Zawsze, kiedy odwiedzam miasto, szukam ciekawych miejsc, w tym lokali, do których warto jest wracać - oznajmił niedługo później, lekko, serdecznie, zupełnie jakby próbował oddalić zaznaną wcześniej niezręczność. - A ty? Często uciekasz w podróże? - dopytał, szczerze zaciekawiony jej trybem życia. Sam, miał szczątkowe poczucie przynależności; oddalenie się od rodzinnego Petersburga, nie sprawiało mu dyskomfortu, mimo że zawsze, prędzej czy później wracał - nie wiedział, czy z obowiązku czy z własnych, nawołujących chęci.
Esfir Korneyeva
Esfir Korneyeva
Restauracja „Turandot”  5320f2d8c212b885121e3fa8caa77a7de6ab4e45_hq
Perm, Rosja
27 lat
rusałka
czysta
zamożny
urzędniczka w Prikazie Administracji Publicznej w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1234-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1235-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1236-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1237-balerinkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Pon Maj 11 2020, 03:59
Spotkania z Lvem przynosiły jej dużo szczerej radości. Nie sposób było spędzać z nim czas i nie uśmiechnąć się przynajmniej raz, bez względu na to co dokładnie wywołało ten uśmiech. Mógł być to sposób w jaki się wypowiadał, lub dobrze dobrany temat o jakim właśnie rozprawiali, albo zwyczajnie - jego zachowanie, które Esfir analizowała swoim uważnym okiem; coraz bardziej i bliżej z każdym kolejnym spotkaniem.
Jakby na to nie spojrzeć, lubowała się również w atencji jaką jej poświęcał. Czy było to złe, czy dobre, ona zbytnio nie zaprzątała tym sobie głowy. Nauczyła się żyć ze swoim urokiem i wiedziała, że w mniejszym lub większym stopniu już zawsze będzie przyciągała męskie spojrzenia i prawione w jej kierunku komplementy. Nie widziała więc niczego złego w okazjonalnym łaskotaniu swojego ego, nawet wtedy gdy miała świadomość, że nie miało to nic wspólnego z jej prawdziwym - ja.
Gdy jej rozmówca odparł, że był gotów zrobić dla niej wszystko - blondynka lekko zdziwiona uniosła perfekcyjną brew i posłała mu spojrzenie pełne... no właśnie czego? Nie był to zachwyt ani całkowite zaskoczenie. Jeśli już, mogła to być mieszanka kilku emocji, ciężko jednak było jednoznacznie stwierdzić ich pochodzenie.
- Doprawdy, schlebiasz mi niesamowicie. - Uśmiechnęła się raz jeszcze, tym razem nie ukazując białych zębów a raczej unosząc nieśmiało kąciki malinowych warg. Jej spojrzenie nie osiadło ani na jego twarzy, ani na sylwetce, uciekając zupełnie gdzieś indziej jakby jeszcze jeden komplement miał wywołać u niej rumieniec.
- Och, nie przejmuj się. Nasza znajomość jest dla mnie równie ważna co dla ciebie. Bardzo mnie cieszy świadomość, że tak bardzo ją sobie cenisz - odparła, zasiadając przy wyznaczonym dla nich stoliku. Sięgając po kartę skupiła na niej swoje spojrzenie, ale nie raz i nie dwa spoglądała ukradkiem ponad krawędź i zerkała na siedzącego naprzeciw mężczyznę. Czy chciała podłapać jego spojrzenie? Tak, nie, może? W końcu była tam aby zaspokoić swoją ciekawość i przy okazji nieco się rozerwać. Odrobina flirtu, kokieterii i prowokacji jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
- Cóż, to miejsce wygląda obiecująco. Mam nadzieję, że dorówna swojej reputacji i sprosta naszym oczekiwaniom - zaśmiała się cicho i przez krótką chwilę kontemplowała czy nie puścić do niego zalotnego oczka. Czy było na to jeszcze za wcześnie? Pal licho. Jeśli tylko nawiązał z nią kontakt wzrokowy na pewno spotkał się z taką reakcją z jej strony, po czym szybko wróciła spojrzeniem do karty jakby nic takiego nie miało miejsca.
- Z racji na moją pracę nie mam możliwości do częstego podróżowania w ramach własnej przyjemności - przyznała zupełnie szczerze, wciąż wertując kartę w poszukiwaniu czegoś godnego uwagi - Niemniej, jak może wiesz nie pochodzę z Petersburga. Przebywanie tam samo w sobie jest dla mnie swego rodzaju ucieczką, nie mogę jednak powiedzieć, że nie lubię odwiedzać nowych miejsc i zgłębiać ich tajemnice. - Z tymi słowami zamknęła kartę i odłożyła ją na stolik. Nie była jeszcze pewna swojego zamówienia, decydując się iść na żywioł. Dokładnie tak jak z całym przedstawieniem jakie miało rozegrać się przy ich stoliku.
- Powiedz mi Lvie... - zaczęła, nachylając się nieco ku niemu - jakie jest twoje ulubione miejsce?
Lev Abramov
Lev Abramov
Restauracja „Turandot”  AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Pon Maj 11 2020, 23:34
Czerwień i złoto - przewodziły otaczającym ich barwom; przez zwiewny, nienatarczywy półmrok przeświecały lampiony, muskając odcieniem ciepła wzory na ścianach sali. Tlący się gwar rozgniatała prędko uwaga, jaką poświęcał kobiecie - całym sobą, wdrażał się w ustaloną rolę. Przez większość chwil ukrywał prawdziwe wnętrze; ujawniał się w charakterze idioty, płytkiego lecz budzącego sympatię. Ludzie nie dostrzegali w nim wiele, był jednym spośród artystów którzy bezmyślnie kroczyli przez ścieżkę swojego życia, piękni, pięknie niepasujący. Tego dnia, mimo prostoty głupca, musiał wykazać się również znaczną uwagą; każda, przejawiająca się poufałość wymagała stosownej, dopasowanej reakcji, reakcji przesadnej, związanej z nagłym zamgleniem rusałczą magią. Miał przednią teraz rozrywkę - musiał przed sobą przyznać, z goryczą również stwierdzając, że będzie mu brakowało tych wspólnie spędzonych chwil. Wiedział, że wszystko chwieje się nad krawędzią przepaści - jeśli oboje poznają, już ostatecznie prawdę, utracą na zawsze łączącą ich dwoje więź. Obecna myśl, nieprzyjemnie ciążyła mu z tyłu głowy, wgniatała się nieprzerwanie jak opuchlizna; nie umiał jej nienawidzić, świadomy, że prędzej ona gardziła podobnymi do niego.
Pragnął korzystać z chwili, czerpać garściami, póki jeszcze nie zatrzymała się w ich pobliżu obsługa, pytając o zamówienie. Podobnie, z przyjemnym, wykwitłym na twarzy uśmiechem nachylił się w stronę kobiety. (Zwiedziony, stracony, w pełni oddany jej władzy).
- Zależy od towarzystwa - przyznał jej szczerze; nie miał takiego miejsca, dobór determinował przez wzgląd na konkretnych ludzi; uwielbiał zarówno swoją obecność na scenie gdy opływały go światła, uwielbiał tonąć wśród fali tłumu, gdy zlewał się z dziesiątkami twarzy (czyżby?) i wreszcie, uwielbiał gnieżdżący się w bibliotekach spokój oraz piękno natury, widzianej podczas przechadzek. - Myślę, że z tobą to nie odgrywa roli - dodał nieznacznie ciszej, nadal próbując nakreślać zauroczenie, swoje przyćmienie w aurze zachwytu zmysłów. Chciał jej ukazać że mógłby iść za nią wszędzie, niczym nieszczęsny śmiałek którego żywot, brutalnie skrócony, stanowił przestrogę wpisaną do treści legend - zwiedziony śpiewem niezwykłych, kuszących istot.
- Masz piękny głos - wygłosił, niby bezmyślnie, w rzeczywistości chcąc ująć ją swym podstępem; wpatrywał się, oczekując na jej reakcję.
Esfir Korneyeva
Esfir Korneyeva
Restauracja „Turandot”  5320f2d8c212b885121e3fa8caa77a7de6ab4e45_hq
Perm, Rosja
27 lat
rusałka
czysta
zamożny
urzędniczka w Prikazie Administracji Publicznej w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1234-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1235-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1236-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1237-balerinkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Sro Maj 13 2020, 06:35
Esfir wyraźnie promieniała od środka. Co było tego przyczyną było sprawą zupełnie drugorzędną. Jedno łączyło się z drugim tworząc razem piękną całość, która pozwalała jej cieszyć się i napawać trwającą chwilą. Śmiałaby nawet pokusić się o stwierdzenie, że mało co mogło zepsuć jej obecny humor, jednak wolała nie wypowiadać tego na głos, tak na wszelki wypadek aby zwyczajnie nie kusić Losu. W końcu nie od dziś wiadomo było, że złośliwości były niespodziewane, a nieszczęścia najczęściej chodziły parami. I któż to wie. Może oni sami tworzyli taką piękną parę nieszczęść, na którą ktoś musiał się tylko natknąć.
Widząc jak mężczyzna nachyla się w jej stronę, blondynka uśmiechnęła się zalotnie i omiotła jego twarz przelotnym spojrzeniem, nieco dłużej zatrzymując się na ustach, które raczyły ją słodkimi słowami i półprawdami jakie pragnęła usłyszeć każda kobieta. Wspierając delikatnie podbródek na splecionych ze sobą dłoniach, kobieta również ściszyła głos przemieniając go w miękki niczym aksamit półszept.
- Chcesz powiedzieć, że nie miałbyś nic przeciwko aby udać się ze mną w siną dal? Na drugi koniec świata? - jej pytaniu towarzyszył wesoły śmiech, a czekoladowe tęczówki błyszczały się radośnie w przyćmionych światłach restauracji. Atmosfera stawała się coraz bardziej kameralna, a nawet i romantyczna, czego nie zauważyła tak od razu choć spędzili tam już trochę czasu. Tym lepiej, pomyślała sobie krzyżując pod stołem nogi. Ich spotkanie zapowiadało się naprawdę szampańsko.
- W takim razie może kiedyś mi coś zagrasz, a ja chętnie wtedy zaśpiewam? Urządzimy sobie mały, prywatny koncert. - Zaproponowała, bardzo ciekawa jego odpowiedzi. W końcu tym razem to ona przejęła inicjatywę i wyszła z propozycją ich kolejnego spotkania. Nie wiedząc na jakiej stopie rozejdą się tego wieczora, było to dość ryzykowne, ale kto nie ryzykował ten nie pił szampana.
Lev Abramov
Lev Abramov
Restauracja „Turandot”  AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Czw Maj 14 2020, 23:04
Karmił jej nastrój, każde ze słów tkając z najwyższym oddaniem (godnym największych głupców - nie lękał się dodać w myślach, głupców, którzy owiani aurą, stępiali do cna rozsądek, których jedno spojrzenie łamało, tak jak silniejszy zryw wiatru łamie wrażliwy pęd). Uśmiech przylegał mu nienagannie do twarzy - nie miałby nic przeciwko.
W swoim oszustwie, swojej grze, zabrnął już zbyt daleko, zanurzył się - aż po łydki, po szyję, doszczętnie pogrążył w teatrze jednego aktora (dwóch aktorów? czy była świadoma z kim mogła mieć do czynienia?). Odrodzony, na nowo w oszustwie, w falsyfikacie osobowości, przepełniając się egzaltacją mógł tylko - aż - trwać, zmierzać dalej. Nie mógł się już wycofać, nawet, jeśli jej propozycja zdawała się obarczona ryzykiem odkrycia prawdy. Żaden, zwyczajny mężczyzna, nie mógł się oprzeć rusałce.
Było zbyt późno.  
- Wspaniały pomysł - ocenił z entuzjastycznym refleksem osiadłym na jego oczach. - Wstydzę się, że sam dotąd o tym nie pomyślałem - dodał kolejną szczyptę wiarygodności do całokształtu postawy. Nie musiał zresztą dokładać przy tym szczególnych, kłamliwych starań; odczuwał do niej niewymuszoną sympatię, którą zdołała zaskarbić sobie podczas niewinnych gier słownych, toczonych na planszach licznych, nawiązywanych dialogów.
- Jestem ciekawy - postanowił zapytać, zanim narośnie, ponownie, rozpięta pomiędzy ich sylwetkami odległość - czy rozważałaś kiedyś karierę artystki? - Wiedział, że wszystkie rusałki mogą poszczycić się swoim talentem do śpiewu - dawniej, kiedy poznawał ciążący stygmat inności wypalony mu na istnieniu, tonął w rozlicznych księgach, tyczących się genetycznych osobliwości w magicznym, słowiańskim świecie. Co więcej, matka Esfir jako baletnica zdobyła uznanie wśród koneserów sztuki. Liczył, że wkrótce odkryje choć cząstkę prawdy. Wiele spraw na jej temat skrywało się w niewiadomej - zaś czas, przeznaczony na ich znajomość oraz wzajemne drążenie tych niejasności, został drastycznie skrócony.
Wszystko, jak zawsze - stawało się jego winą.
Esfir Korneyeva
Esfir Korneyeva
Restauracja „Turandot”  5320f2d8c212b885121e3fa8caa77a7de6ab4e45_hq
Perm, Rosja
27 lat
rusałka
czysta
zamożny
urzędniczka w Prikazie Administracji Publicznej w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1234-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1235-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1236-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1237-balerinkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Sob Maj 16 2020, 04:43
Skąpana w głębokich falach niekończącej się atencji, pływała w nich niczym olimpijska mistrzyni starająca się o złoty medal i miejsce na podium. Gra, którą oboje rozpoczęli wraz z wejściem do restauracji pochłonęła ją doszczętnie, całkowicie. To on miał ogrywać głupca, który wodzony jej wdziękiem i nieodpartym urokiem zapomniał zdrowego rozsądku. Tymczasem ona sama tak bardzo skupiała się na swojej roli, że niemal zapomniała iż wszystko to było jedyne ułudą, która lada chwila miała ustąpić miejsca na rzecz szarej rzeczywistości. Oddawała się tej grze w całości, śmiejąc się i radując tak przekonująco, że sama mogłaby rzec, że naprawdę ekscytowała ją myśl o kolejnym spotkaniu i nadchodzącej kolacji.
- A więc jesteśmy umówieni! - Uradowała się, gdy ten przytaknął na jej propozycję. W rzeczy samej nie miał innej opcji jeśli chciał wypaść wiarygodnie. Gdyby tylko zaczął kręcić, rusałka z pewnością zauważyłaby blef. Sama musiała zachować jednak podobne pozory; w końcu i ona miała być omotana przez jego aurę, która rzucała kobiety do jego stóp. I choć pragnęła poznać prawdę, nie miała zielonego pojęcia co z nią zrobić. To czy był przyłożnikiem czy nie, nie było wcale jej interesem. Szantażowanie go bądź ujawnienie tej informacji nie przynosiło jej żadnych korzyści, więc czemu tak uparcie brnęła do sedna?
- Czy to nie zabawne, że dopiero się zobaczyliśmy i już planujemy kolejne spotkanie? To chyba jakiś znak. - Zachichotała niczym nastolatka i chwilowo opuściła wzrok. Układając przed sobą dłonie, wygładziła delikatnie śnieżnobiały obrus i ponownie przeniosła spojrzenie na twarz mężczyzny. Wciąż pochylony w jej stronę zadał jej pytanie, które sprowokowało kolejną falę chichotu i błysk rozbawienia w czekoladowych tęczówkach.
- Ani przez moment - odpowiedziała bez chwili zawahania. - Sztuka to konik moich rodziców i tak już pewnie pozostanie. Gdybym powiedziała słowo zapewne oboje stanęliby na rzęsach by mi pomóc, ale nieszczęśliwie dla nich miałam inne zainteresowania. Zdecydowanie bardziej wolę oglądać niż być oglądana. - Psotny uśmiech pojawił się na jej ustach wraz z wypowiedzeniem ostatnich słów. - Dlaczego pytasz? - spytała szczerze zainteresowana. Czyżby przejrzał jej grę i chciał zaproponować karierę aktorki?
Lev Abramov
Lev Abramov
Restauracja „Turandot”  AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Nie Maj 17 2020, 19:18
O nagłym zerwaniu maski – myślał z nienaturalną wręcz fascynacją, doznaniem, zdeformowanym przez chorobowe piętno, godnym szaleńczej, skrajnej niestabilności. Wiedział, że był skazany na ujawnienie sekretu; nawet ucieczka, w obecnej chwili, mogła wskazywać na posiadaną naturę, tak nieodzownie wpisaną w ciąg egzystencji. Najczęściej – starannie ukrywał obecny sekret, prawdę o pochodzeniu, niechlubnym, niegodnym i pogardzanym przez społeczeństwo. Ona miała zaś więcej szczęścia; rusałki, ze względu na powiązanie z Kuraginami, darzono nawet szacunkiem. Pomimo jej fascynacji, nadal uparcie wierzył, że rozmówczyni nie jest zwyczajną, kruchą, podatną kobietą, powtarzał ten fakt jak obsesję; był w stanie dowieść obecnej, uznanej przez siebie prawdy, choćby za cenę prawdy o samym sobie. Co zrobi? Zacznie nim gardzić? Rzuci się do ucieczki? Będzie próbować obwieścić przed resztą świata, osnuwający go, gęsty woal tajemnic? Zuchwałość go zaślepiała, próbując osiągnąć zenit. Nie miał w zwyczaju rozważać, choćby bolesnych następstw swych nierozważnych czynów. Zagłuszał mowę rozsądku. Liczyła się tylko prawda, choćby najbardziej bolesna, której poznanie napędzał doszczętny kaprys.
- Chciałbym cię lepiej poznać – wyjaśnił, w chwili obecnej stosownie wyprostowany, z nienadłamanym dystansem. Nie szczędził jej swoich spojrzeń, wręcz przeciwnie, krąg swego zaciekawienia zawężał ściśle do jej ujmującej postaci, słuchając uważnie każdego z choćby najprostszych słów, przyglądając się grze refleksów na ciemnych, kryjących mnogość niedopowiedzeń oczach.
- Z mojej strony, mam jeszcze czas w tym miesiącu – pragnął zaznaczyć, jak silnie pochłania go nieustanna myśl o spotkaniu, spontanicznym lecz obiecanym za obopólną zgodą. Jak szybko musiał nastąpić ich ostateczny koniec? Był gotów znaleźć się przy niej nawet w obecnym tygodniu, wszystko, byle dopełnić kolaż przekonującej wizji, wszystko, byle rozczarowanie stało się jak największe – wszystko, byle dowiedzieć się, byle odnaleźć odpowiedź na najgłośniejsze z pytań.
Esfir Korneyeva
Esfir Korneyeva
Restauracja „Turandot”  5320f2d8c212b885121e3fa8caa77a7de6ab4e45_hq
Perm, Rosja
27 lat
rusałka
czysta
zamożny
urzędniczka w Prikazie Administracji Publicznej w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1234-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1235-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1236-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1237-balerinkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Sro Maj 20 2020, 04:45
Fascynujące. Ta jedna myśl zadawała się nie opuszczać jej umysłu ani na krótką chwilę. Każdy nowy gest, kolejne słowo czy rzucone w jej kierunku spojrzenie napędzało w niej już rozpędzony pociąg ciekawości. Choć tak od siebie różni, byli naprawdę podobni. Pchani do przodu przez własną głupotę i niezaspokojoną ciekawość, nie zważali na konsekwencję czynów jakich się podejmowali. Brnęli przed siebie niczym łamacz lodu przez zamarznięte wody oceanu, zamknięci we własnej bańce wzajemnych oczekiwań.
- Och Lvie... - mruknęła niby zawstydzona jego śmiałością, przywołując na własne lico malinowy rumieniec. - Jeśli dalej będziesz mnie tak komplementował obawiam się, że mogę się poważnie uzależnić. Wtedy na pewno prędko się mnie nie pozbędziesz. - Zachichotała dziewczęco i wyprostowała swą sylwetkę, gdy kelnerka podeszła do ich stolika by poprosić o zamówienie. Blondynka uważnie przyglądała się kobiecie, która patrzyła na jej towarzysza stęsknionym wzrokiem. Była zupełnie oszołomiona jego aurą, czego Esfir w zupełności nie potrafiła pojąć. Ona nie czuła niczego podobnego. Jego spojrzenie nie przywoływało u niej motyli w brzuchu, słowa nie podnosiły temperatury ciała, a dotyk nie przyprawiał o dreszcze. Co więcej, przez krótką chwilę miała nawet wrażenie jakby to z nią było coś nie tak. Z tego wszystkiego zapomniała o swoim chwilowym akcie i jej brwi ściągnęły się w grymasie. Dopiero gdy odprowadziła kobietę wzrokiem zorientowała się, że będzie musiała wymyślić jakąś wymówkę. Odchrząknęła cicho i przywdziała na usta delikatny uśmiech.
- Jeśli tak mówisz, to bardzo chętnie. Poza pracą nie mam żadnych planów na resztę tego miesiąca. - Mówiąc to uciekła gdzieś wzrokiem jakby jego osoba nie była dłużej tak interesująca jak do tej pory, a na jej twarzy pojawiło się lekkie zasmucenie, którego starała się nie złamać na rzecz rozbawienia jakie targało nią od wewnątrz.
- Jednak... - zaczęła niepewnie - Nie wolałbyś raczej spotkać się z kimś innym? - spytała, posyłając mu niewinne spojrzenie, a dodatkowo zaczęła bawić się niespokojnie dłońmi jakby naprawdę przejmowała się tym co miała właśnie powiedzieć. - Ta kobieta była naprawdę piękna i była tobą bardzo zainteresowana. Tylko ślepy by tego nie zauważył. Może to ją powinieneś poprosić o spotkanie? Na pewno by się zgodziła. Tyle pięknych kobiet musi pragnąć twojej uwagi, a ty marnujesz swój czas na spotkania z nudną urzędniczką. - Odparła, lekko wzdychając i uciekła wzrokiem od jego twarzy. Zastanowiła się czy nie warto zmusić się do uronienia kilku łez, ale to byłoby chyba lekką przesadą. Nie była również tak pewna swoich umiejętności aktorskich aby improwizować coś takiego. Jej dotychczasowe akcje musiały wystarczyć, a ponieważ zdawały się działać, to nie mogła szczególnie narzekać na bycie mało przekonującą.
Lev Abramov
Lev Abramov
Restauracja „Turandot”  AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Sro Maj 20 2020, 20:23
Kokon udzielającej się egzaltacji okrywał szczelnie ich dwoje, w bezgłośnej, plączącej się w szmerze rozmów intrydze; sekwencje słów oraz gestów były falsyfikatem - niemniej, należało potwierdzić, falsyfikatem wprawnym, stworzonym wiernie, świadomie i ujmująco. Skoro udawał miłość, udawał przez całe życie, mógł równie zręcznie udawać oddziałujący zachwyt. Zabawne - dwie, osobliwe jednostki, siedzące naprzeciw siebie, dwie, naznaczone stygmatem aury postaci, które powinny obdarzać się nienawiścią, jeszcze niepewne, nieskore do pochopnego zsyłania swoich osądów. Wzrok zgromadzonych gości błąkał się niczym rój ledwie co wybudzonych insektów, przylegał do nich, barwnych sylwetek, nie mogąc znaleźć przyczyny - dlaczego oni, akurat oni, dlaczego. Mężczyźni, karceni za nieuwagę, wracali prędko do rozmów, bojąc się przyznać swej momentalnej słabości. Kobiety - cóż - kelnerka, stanęła przy nich kelnerka, zatrzymana, z wprawnym i wyuczonym uśmiechem, z wystudiowaną gracją i z rozmarzeniem coraz dosadniej burzącym trzeźwość rozsądku.
Nie widział. Skrywając się za kotarą pozorów, nie zauważał; pochłonięty dalej osobą swej towarzyszki, złożył ich zamówienie i jak najszybciej ponownie przeniósł uwagę, w stronę znajomej, tak pięknej twarzy rusałki (?). Zryw konsternacji natychmiast zdołał rozgościć się na obliczu, niczym na twarzy oskarżonego, który trwa, przekonany o niewinności, krzyczący o niej, aż siłą nie będzie zabrany z sali.
- Słucham? Nawet jej nie dostrzegłem - przyznał, wręcz porażony jej nagłym natarciem słów. - Nie widzę żadnej, innej kobiety, z którą chcę spędzać czas - dodał, pragnąc, możliwie najautentyczniej przedstawić swoje uczucia, swe przywiązanie, łańcuch uroku który przytwierdzał go niczym wiernego psa, wiedzionego na smyczy jej melodyjnych stwierdzeń.
- Jeśli odmówisz… - dodał, lecz głos się zapadł, nie, nie, nie mógł, nie. - Nie. Nie mogę tego zakładać - wdrażał dramatyzm, licząc, że wreszcie zdoła ubłagać i rozwiać jej wątpliwości.


Ostatnio zmieniony przez Lev Abramov dnia Nie Sie 23 2020, 22:30, w całości zmieniany 1 raz
Esfir Korneyeva
Esfir Korneyeva
Restauracja „Turandot”  5320f2d8c212b885121e3fa8caa77a7de6ab4e45_hq
Perm, Rosja
27 lat
rusałka
czysta
zamożny
urzędniczka w Prikazie Administracji Publicznej w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1234-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1235-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1236-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1237-balerinkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Czw Maj 21 2020, 00:05
Promienny uśmiech niemal od razu rozjaśnił twarz blondynki, która w mgnieniu oka przestała się smucić. Zapowiedź łez, które jeszcze przed momentem mogły skradać się pod jej powiekami, uciekła bez zawahania pozostawiając jej oczy krystalicznie czyste i bez jednej skazy. Wielce zawstydzona swoim pokazem niepewności, zarumieniła się raz jeszcze i zatrzepotała nieśmiało wachlarzem ciemnych rzęs.
- Wybacz. Po prostu ta kobieta była tak piękna, że odniosłam wrażenie jakby spojrzenia wszystkich mężczyzn na moment zatrzymały się przy naszym stoliku. - Dodała, siląc się na nutę niepewności w swoim głosie. Oczywistym było, że raczyła swojego towarzysza kłamstewkami, bo przecież kobieta choć rzeczywiście mogła być urodziwa dla oka, koniec końców nie mogła konkurować z urokiem rusałki jaki roztaczała wokół siebie Esfir. Ta natomiast starała się pozostawać zupełnie ślepa na ukradkowe spojrzenia innych gości restauracji.
- Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby i ciebie oczarowała jej uroda. Muszę jednak przyznać, że byłabym wtedy nieco zazdrosna. - Rzekła nieco ściszając głos i wyginając wargi w kokieteryjnym uśmiechu. - Z każdym naszym spotkaniem przekonuję się, że jeszcze nigdy nie spotkałam takiego mężczyzny jak ty. Jest w tobie coś wyjątkowego. - Racząc go słowami o podwójnym znaczeniu, sięgnęła po wodę i upiła łyk. Pozostawiając ślad szminki na szkle, odstawiła naczynie na biały obrus i prędko spojrzała wielkimi oczyma na Lva.
- Ależ skąd! - Ponagliła z odpowiedzią i w przypływie chwili nawet pozwoliła sobie złapać go za rękę jeśli tylko miała taką możliwość. - Nie mam najmniejszego zamiaru odwoływać naszego spotkania. - Zapewniła go z delikatnym uśmiechem, po czym powoli puściła jego dłoń. Chyba musiała zacząć uważać na dobór własnych słów i gestów. O mały włos, a prawie pozbawiłaby się kolejnej możliwości spotkania z pianistą. Co prawda nie byłby to koniec świata, ale czuła, że jest już tak blisko rozwikłania zagadki, że aż szkoda byłoby się teraz wycofać.
Och, czego by ona nie zrobiła byleby zaspokoić swoją ciekawość.
Lev Abramov
Lev Abramov
Restauracja „Turandot”  AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Czw Maj 21 2020, 12:42
Snuł czarne wizje na temat nieuchronności oczekującej ich w bramie kolejnych dni. Na ich relację zapadał niejawny wyrok a egzekucja miała być synonimem spotkania na które sami zwykli pokrętnie nalegać. To koniec, należy przyznać - to koniec który już wkrótce wedrze się między ich dusze. Nie pozostało nic więcej, pozostał zaledwie koniec.
Oczekiwanie na wyrok.
Ciężko jest uznać skromność za jedną z zalet – ocenił jej porównanie się do osoby kelnerki. Obsługująca kobieta miała przyjemną, ładną urodę i może gdyby był sam, może wtedy uraczyłby ją czymś więcej niż ledwie ulotnym wzrokiem oraz zwięzłością podanych potraw i trunków. Wszystkie kobiety gasły gdy pojawiła się pośród nich czarownica nosząca w sobie choć nutę rusałczej krwi. Mógł tylko tkać nieprzerwanie domysły aby przybliżyć reakcje pobliskich mężczyzn. Bez wątpienia ich wzrok nie osadzał się na kelnerce. Musiał niemniej przyznać Esfir że próbowała lecz powtarzalny, uparty szept intuicji skutecznie zmazał cień zwątpień.
Był wyjątkowy. Twarz pogodniała w uśmiechu który, z wystudiowaną wprawą rozchodził się po obliczu, wydłużał krawędzie warg pod naporem zakłamanego zaszczytu. Nie popełniła błędu - owszem, był wyjątkowy, odkąd pamiętał zaczynał dostrzegać inność. Żaden jego rówieśnik, mimo przystojnej i ujmującej twarzy mimo wspaniałej osobowości nie umiał przyciągnąć tylu kobiecych spojrzeń. Zwodził je instynktownie, zwyczajną swą obecnością i roztaczaniem aury; nie miał potrzeby przenigdy dokładać starań aby pozyskać sobie oddanie płci pięknej. Wyjątkiem były osoby które podobnie jak on nosiły nieludzką cząstkę.
Wspaniale. Zatem szczegóły zdołamy omówić w listach – podsumował zanim oddali się dalej swojej rozmowie, zanim zmienili temat w pozornie przyjemnym i pozbawionym głębszych domysłów spotkaniu. Wiedział że będzie myśleć o niej zbyt dużo że będzie czekać, na wszystko co miało wkrótce nastąpić. Na jej nienawiść. Pogardę.
Na gorycz rozczarowania.

Lev i Esfir z tematu
Ilya Kuragin
Ilya Kuragin
And the ghost of your memory is like thistle in the kiss
Archangielsk, Rosja
29 lat
błękitna
majętny
aktor
https://magicznarosja.forumpolish.com/t570-ilya-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t591-ilya-kuragin#899https://magicznarosja.forumpolish.com/t592-ilya-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t595-korgan#903https://magicznarosja.forumpolish.com/f86-rezydencja-ilyi-kuragina

Nie Cze 07 2020, 23:56
10.02.1998

Dni mijają mi na piciu i niepokoju, ale ten jeden jest jakiś spokojny.
Fakt, że jestem w stanie podnieść się, umyć, ubrać, potem zjeść śniadanie, mówi mi, że być może pastwię się nad sobą bardziej, niż powinienem. Mam w końcu jakąś, jakąkolwiek, władzę nad samym sobą, wystarczającą, żeby zrobić to wszystko; nie jestem ofiarą zmartwień, które ostatnio bez przerwy ścigają mnie pod ścianę, wlewają mi alkohol w gardło i każą szlajać się po wszystkich barach w mieście. W końcu tysiące już ludzi było w sytuacji podobnej do mojej — jestem pewien, że wielu mężczyzn przede mną kochało Hersilię Mitrokhinę, podczas gdy ona zostawała jedynie widmem gdzieś daleko przed nimi, wielu rozpaczało po śmierci człowieka, który zdradził ich, szantażował  i robił wszystko, by nie mogli podnieść się po jego śmierci. Nie jestem wyjątkiem.
Jestem za to zmęczony — ale gdy tego dnia wychodzę z domu, odkrywam, że być może jestem zmęczony samym sobą i potrzebuję chociaż chwili oderwania. Rozmowy. Tak, porozmawiałbym z kimś, nawet jeśli to właśnie rozmowy wprawiają mnie zazwyczaj w panikę.
Svetlana Lebedeva jest jakimś dziwnym snem — nigdy nie byłem do końca pewien, czy tamtego dnia spotkałem ją tak naprawdę, czy może tylko mi się wydawało. Wszystko wtedy w ogóle takie było, dni takie same, ciągle tylko te same myśli, te same wspomnienia, te same pytania. Boże, to takie głupie. Teraz przecież nie jest lepiej — jest po prostu inaczej i wszystko wydaje się jakieś mniej ostateczne.
Dziwne, Szury nie da się zapomnieć, sukinsyn o to zadbał. Mimo to im więcej czasu mija, tym bardziej tracę pewność, co we mnie jest jego, a co jednak jest moje (śmieszne, jakbym w ogóle miał prawo coś takim nazwać). Ostatnie miesiące w ogóle wydają mi się takie, są trudne, ale są też rozmyte, są niepewne i mijają szybko. Pod skórą pulsuje mi napięcie, wiem, że coś w końcu musi się wydarzyć, mimo to mam też wrażenie, że życie minie mi niedługo na tych rozmytych, nudnych godzinach.
Może więc dobrze, że wychodzę z domu, chociaż boję się, że nie jestem gotowy, że okażę się tylko jednym wielkim rozczarowaniem dla ludzi, których spotkam. Wybrałem restaurację, w której pojawiałem się kilka razy i martwię się, że nie będzie w porządku, ale tego ranka odkryłem, że stres też jest męczący, tak męczący, że nie mam siły przejmować się w pełni.
Dlatego po prostu przyszedłem. Jest jeszcze dość wcześnie, cicho i spokojnie. Wpatruję się w przestrzeń przed sobą, czekając na Svetlanę Lebedevę, która potwierdzi swoją obecnością, że tamto spotkanie naprawdę mi się nie przyśniło
Sponsored content


Skocz do: