Mistrz Gry
Mistrz Gry
Atrium Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Czw Cze 27 2019, 01:32
Atrium

Okazałe pomieszczenie na pierwszym poziomie Ministerstwa Magii. Wzdłuż jednej ze ścian mieszczą się tuziny drzwi do biur zarządców czterech prikazów, a pomiędzy nimi wiszą naturalnej wielkości portrety poprzednich, zasłużonych Ministrów Magii. Wejście dla interesantów to oszklony ogródek w samym centrum atrium, w którym rosną egzotyczne drzewka. Pracownicy przenoszą się doń z ulicy Eufrozyny Wielkiej. Znacznie częściej jednak korzystają z teleportacji lub chronionych zaklęciem niewidzialności puchatych latających dywanów, których równy stos znajduje się w jednym z rogów, tuż przy ogromnym kontuarze recepcji. W atrium są poza tym dwie windy i cztery klatki schodowe, prowadzące w górę budynku do wydziałów. Na uboczu znajduje się kilka kunsztownie zdobionych ławek, gdzie można przysiąść.

Gavril Kuragin
Gavril Kuragin
Atrium 4vgaQac
Archangielsk, Rosja
35 lat
błękitna
majętny
amnezjator i klątwołamacz w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t915-gavril-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t919-gavril-kuragin#3078https://magicznarosja.forumpolish.com/t920-gavril-kuragin#3079https://magicznarosja.forumpolish.com/t922-kleopatra#3082https://magicznarosja.forumpolish.com/f30-dom-gavrila-kuragina

Pią Cze 12 2020, 23:03
08.02.1998, po debacie

Dzień był chłodny i nieprzyjemny, ciągnący się opieszale szarym korowodem wzdłuż ulic Petersurga, choć okraszonych cienkim obrusem śniegu, to wyjątkowo szkaradnych, tonących w szarzyźnie pochmurnego poranka, skłaniając mieszkańców do gromadzenia się, jak na złość, w najbardziej newralgicznych punktach miasta. Atrium na pierwszym piętrze Ministerstwa Magii było więc głośne i zatłoczone, pełne ludzi zaspanych i udręczonych, wśród których Gavrilowi pozostawało jedynie kamuflowanie się w zbiorze setek szumiących mu w uszach rozmów, wyrazów rozmytych, trudnych do wyłapania i zlewających się w pojedynczy, egzaltowany ton, pozbawiony precyzji wyrażenia.
Odkąd na stałe zamieszkał w Petersburgu, zamierzał odciąć się całkowicie od rządzącej dotąd jego życiem polityki, odpocząć w cieniu nieprzychylnych spojrzeń, uwag i palców, wycelowanych ku niemu niby ukradkiem, mimo to świat, życie i rozdrażnione, neurotyczne społeczeństwo miasta wymuszało na nim powrót do dawnych wartości, przekonań i ideałów, uniemożliwiało odnalezienie wymarzonego spokoju, nieuchwytnego nawet teraz, kiedy, zrzucony z piedestału, stał w swoich myślach wciąż ponad nieszczęsnym stadem ludzkich sylwetek, przeświadczonych, że świat zawsze ulegnie ich woli, ugnie kark pod jarzmem wybujałych ambicji, wygórowanego i boleśnie fałszywego poczucia własnej wartości. Szedł niewzruszony, stukając twardymi zelówkami oszlifowanych butów o marmurową podłogę rozległego holu, nie oczekując spotkania nikogo znajomego i, na przekór, ledwie chwilę później dostrzegając sylwetkę starszego kuzyna - odruchowo, choć nie całkiem świadomie, Gavril rozejrzał się wokoło, jakoby oczekiwał spotkać Ovdei’a w towarzystwie Rumianej, dopiero po chwili zdając sobie sprawę jak irracjonalna i, de facto, niedorzeczna była podobna myśl - kobieta odgrywała być może bogatą damę na salonach, przystrojoną w perłową biżuterię i drogie, eleganckie ubrania, ale świat krył przed nią więcej tajemnic i zawiłości, niż sama gotowa była przyznać, polityczna estrada nie przyjmowała natomiast podobnych osób na wyfroterowane panele swojej okazałej sceny.
Przeciąwszy linię spojrzenia, Gavril uśmiechnął się życzliwie, z właściwą sobie, pełną niezachwianej powagi, powściągliwością, z trudem wykruszając mury niemile emanującej świadomości, że w ich przypadku najlepszym remedium na zaistniały ambaras byłoby spłycenie warstwy kontaktu lub nawet - przyzwolenie wobec wyschnięcia jej całkowicie.
- Ovdei. - odparł w końcu, w zaledwie paru krokach zmniejszając odległość, jaka ich dzieliła. - Dobrze cię widzieć. Uczestniczyłeś, jak sądzę, w dzisiejszej debacie? - pytanie, poczęte bodaj z uprzejmości, wybrzmiało na domiar surowo, przebijając się cienkim ostrzem przez szmer i pogwar zajętego rozmowami atrium.
Ovdei Kuragin
Ovdei Kuragin
Archangielsk, Rosja
42 lata
błękitna
majętny
polityk Sabatu, pamiętnikarz-amator
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1126-ovdei-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1129-ovdei-kuragin#5137https://magicznarosja.forumpolish.com/t1131-ovdei-kuragin#5139https://magicznarosja.forumpolish.com/t1128-pheidippideshttps://magicznarosja.forumpolish.com/f151-posiadlosc-ovdeia-i-rumiany-kuraginow

Sob Cze 13 2020, 20:06
Opuściłem salę kongresową, czując się wyczerpany. Nie zabierałem głosu w dyskusji tak często, jak być może powinienem był (chociaż pewnie według popierających Rodinę zabierałem głos aż nazbyt często), ale mimo to nie byłbym sobą, gdybym nie słuchał wszystkich przemówień i nie próbował wyciągnąć z nich sensu. Może to dlatego bolała mnie już głowa i chciałem szybko ulotnić się z Ministerstwa Magii, aby w domu spokojnie przetrwać resztę dnia w towarzystwie Rumy i dzieci. Pocieszało mnie w pewien sposób, że zostały dwa dni do końca tego wyborczego etapu. Oczywiście nie umniejszało mi to pracy, ale coś w tym ostatecznym terminie brzmiało jak wybawienie. Można powiedzieć, że byłem już zmęczony całym tym politycznym klimatem – ale przecież wybrałem sobie taki styl życia, jakkolwiek teraz bym na niego nie patrzył. Owszem, było w nim dużo stresu i napięcia, ale nie mogłem nie odczuwać satysfakcji na rosnące w sondażach poparcie Sabatu. Byle do dziesiątego lutego.
Budynek Ministerstwa Magii był ogromny, a więc nie spodziewałem się zobaczyć żadnych znajomych twarzy poza tymi, oczywiście, które brały udział w debacie – jak na przykład sędzia Aristova, która zniknęła mi z oczu, zanim zdążyłem wymienić z nią choćby uprzejmości. Weles miał dla mnie jednak inne plany, ponieważ przy wyjściu z sali do atrium stał Gavril. Uśmiechał się, co mógłbym odebrać jako sygnał życzliwości z jego strony i znak, że nasza nieunikniona rozmowa nie musiała mieć swojego zwykłego przebiegu – dzisiaj, z uwagi na ból głowy, miałem obniżony próg tolerancji na szydzenie z mojego życia zawodowego i prywatnego. Mimo to nie godziło się, żebym odwrócił się na pięcie i odszedł bez przywitania. Łączyły nas w końcu pewne więzy krwi, a więc zobowiązałem się odwzajemnić uśmiech i przecisnąć się przez tłum, ku kuzynowi.
Dopiero po podjęciu tej decyzji zastanowiło mnie, dlaczego w ogóle Gavril znalazł się tam dzisiaj. Czy to możliwe, że nie zauważyłem go podczas debaty? Nie mogłem tego całkiem wykluczyć, ale gdybym tam był, z pewnością zwróciłby na siebie uwagę moderatora, rzucając jakąś ciętą uwagę na temat przemówienia któregoś z kandydatów. Ciężko było mi wyobrazić sobie, że mógłby w ciszy znosić kolorowe ideały Dostoyevskyego, ambitne plany Kovalchuk albo jakkolwiek określić przemówienie Turganeva. W takim razie najprawdopodobniej nie uczestniczył w debacie – czy więc zwykła ciekawość sprowadziła go do atrium na sam koniec wydarzenia? Czy czekał tu długo, nie chcąc z jakiegoś powodu przegapić wylewającego się z sali tłumu, czy może zupełnie przypadkiem na siebie trafiliśmy? Rozgryzanie tego prostego zbiegu okoliczności nie pomagało na ból głowy. Postanowiłem po prostu przyjąć to jako fakt. Nie na wszystkie pytania można od razu znać odpowiedź. Dzisiejsza debata świeciła przykładem.
Gavril! – zakrzyknąłem na powitanie ponad wrzawą głosów, niemym gestem zapraszając kuzyna, żebyśmy oddalili się trochę od reszty zebranych. – Miło zobaczyć znajomą twarz, jak się miewasz? Szkoda, że nie było cię na tej debacie, myślę, że przydałoby się więcej głosów rozsądku. Ale i tak Karamazov nie zawiódł oczekiwań, czego nie mogę powiedzieć o Dostoyevskym, tak między nami, kuzynami, oczywiście. – Mrugnąłem, starając się przypomnieć sobie swój zabawny ton. Wydawało się, jakbym nie używał go od wieków, ale taki był kolejny efekt uboczny debaty. – Tobie raczej nie muszę mówić, pewnie usłyszysz to jeszcze od wielu ludzi w ministerstwie. Powiedz w takim razie, co u ciebie? Czy zajmuję twoją przerwę w pracy?
Sam właściwie nie wiedziałem, jaką odpowiedź chciałem usłyszeć w tej chwili. Chyba każda miała swoje zalety i wady.
Gavril Kuragin
Gavril Kuragin
Atrium 4vgaQac
Archangielsk, Rosja
35 lat
błękitna
majętny
amnezjator i klątwołamacz w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t915-gavril-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t919-gavril-kuragin#3078https://magicznarosja.forumpolish.com/t920-gavril-kuragin#3079https://magicznarosja.forumpolish.com/t922-kleopatra#3082https://magicznarosja.forumpolish.com/f30-dom-gavrila-kuragina

Nie Cze 21 2020, 21:56
Dzień - jeden z wielu w korowodzie pokalanego nieszczęściem ambarasu, jakim ostatnio stało się jego życie - był nużący i zatrważająco pechowy, nie tylko nie przynoszący mu ani chwili wytchnienia, lecz narażający także na towarzystwo, które zdolne było doprowadzić go jedynie do frustracji i nagłego ataku migreny, ostatnimi czasy będącej nieodłącznym elementem jego życia, poniekąd ściśle związanym z przebywaniem w Ministerstwie Magii. Chociaż wyjazd z Petersburga miał być swoistym remedium dla jego roztargnionych emocji, bierna i opieszała atmosfera miasta, w którym - jak na złość - skupili się wszyscy jego krewni, sprawiała jedynie, że nawet przyszłość, niegdyś postrzegana w złotym nimbie górnolotnych ambicji, wydawała się zbyt nudna, by w ogóle chciało się w nią spoglądać. Bezczynność żgała go od środka skuteczniej niż zajadłe oskarżenia, gniew ojca i nieprzychylna opinia publiczna, i choć jeszcze niedawno o niczym nie marzył tak bardzo, jak o spokoju, szybko zrozumiał, że żadne miasto, choćby oddalone od Archangielska o setki kilometrów, mu go nie zapewni.
Na okrzyk kuzyna, zmarszczył nieznacznie czoło, chwilowo i prawie niezauważalnie wykrzywiając twarz w paroksyzmie zbolałego niezadowolenia. Nigdy do końca nie przyzwyczaił się do temperamentu Ovdei’a i mimo że mężczyzna był od niego sześć lat starszy, Gavril nieustannie miał w jego obecności wrażenie, że rozmawia z nastolatkiem.
- Cóż, wystarczy mi chyba, że rosyjska polityka wciska się w każdą możliwą dziedzinę życia, nie mam potrzeby oglądania tego lichego pokazu sił. - odparł niechętnie, łypiąc ukradkiem w stronę otwartych drzwi sali konferencyjnej. - Zresztą nie da się przewidzieć, co przyniosą nam najbliższe lata. Obawiam się, że nie tak prędko przyjdziemy do spokoju, niezależnie do tego kto zostanie dumą, choć wiadomo, że lepiej by było... gdyby był to ktoś o rozsądnych poglądach. - przytaknął dobitnie opiniom kuzyna, zaraz znów kierując wzrok bezpośrednio na jego lico, zmęczone, acz wyraźnie podsycane jakąś młodzieńczą nutą nagłej wesołości. Choć jeszcze niedawno mógłby stwierdzić, że jego, niegdyś butne, poglądy ostygły, sparciały i pokryły się rdzą bezbrzeżnej pogardy, jaką zdawał się obarczać nie tylko samego siebie, ale przede wszystkim świat wokół, naraz dawne emocje, podżegane być może widmem nadchodzących wyborów, rozbłysły na nowo słabym płomykiem gorzkiej frustracji. Polityczne scena była bowiem, pośród wielu swoich wzlotów i upadków, wyjątkowo nieciekawą satyrą, którą należałoby podsumować zwięźle i bez zbędnego przejęcia: finita la commedia.
- Na to wygląda. - skwitował sceptycznie - Chociaż zdaje się, że atmosfera w Ministerstwie zdążyła rozluźnić się od czasu wypadku w Domu Towarowym. Ludzie są zbyt przejęci wyborami i ciężko im się dziwić. - z łatwością, lecz bez szczególnego entuzjazmu, utrzymywał rozmowę na błahym i powierzchownym poziomie wymiany uprzejmości, jakoby obawiał się, że jakakolwiek koleina w swobodnym toku ich relacji mogłaby zaważyć na wyuczonej i dobrze znanej harmonii owych sporadycznych konwersacji; w gruncie rzeczy, pomimo wszelkich zalet, jakie niechętnie przypisywał starszemu kuzynowi, nieszczególnie pragnął rozdzierać bezproblemową rzeczywistość szczegółami o wyjątkowo nieprzyjemnej genezie.
- Ostatnio niewiele ulega zmianie. - odparł lakonicznie na pytanie dotyczące swojego samopoczucia, ospale i bez przekonania wzruszając ramionami, lecz zachowując wciąż odwieczny wizerunek pełen wyniosłej powagi. - Dawno się nie widzieliśmy. Co u ciebie i Rumianej? Spodziewałbym się, że wyjedziecie na kilka dni za miasto po zakończeniu wyborów? - odparł po chwili milczenia, niejako z kurtuazji, lecz nie bez krzty ukrytej pomiędzy słowami złośliwości - chociaż miał na myśli bardziej skonkretyzowane pytanie, nie zamierzał dać po sobie poznać, że dawno już zapomniał jak nazywa się syn Ovdei’a - postrzegał siebie zbyt wysoko na społecznym piedestale by bawić się w szarady i zgadywanki, będąc jednocześnie nadto zuchwałym, by przyznać się do roztargnienia.
Ovdei Kuragin
Ovdei Kuragin
Archangielsk, Rosja
42 lata
błękitna
majętny
polityk Sabatu, pamiętnikarz-amator
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1126-ovdei-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1129-ovdei-kuragin#5137https://magicznarosja.forumpolish.com/t1131-ovdei-kuragin#5139https://magicznarosja.forumpolish.com/t1128-pheidippideshttps://magicznarosja.forumpolish.com/f151-posiadlosc-ovdeia-i-rumiany-kuraginow

Wto Cze 30 2020, 22:44
Gavril wydawał się… zmęczony, to chyba najbardziej właściwe słowo, które potrafiłbym mu przyporządkować. Ciężko było stwierdzić dlaczego, bo tak wiele mogło być powodów. Praca w Ministerstwie Magii na pewno odciskała na nim swoje piętno, a w ostatnim czasie kłopotów tylko przybywało. Chociaż nie wszystkie złe rzeczy, które rozpoczęły ten rok, dotykały Gavrila bezpośrednio, to sama atmosfera musiała dawać mu odczuć zmęczenie i stres całej reszty urzędników i służb. A może powód tego zmęczonego wyglądu to coś osobistego, co spędzało mu sen z powiek? Jeśli tak było, musiałem się tego dowiedzieć jak najszybciej. Nie znosiłem patrzeć na znajomą twarz, która zamiast świecić (jeśli nie szczęściem, to chociaż powagą) szarzała. Czy wyolbrzymiałem swoje obserwacje? Być może. Być może widziałem swoje zmęczenie debatą w swoim kuzynie. Ale i tak mogłem się tego dowiedzieć tylko od niego samego.
Lichy pokaz sił, cóż, na pewno dzisiaj nie obejrzałbyś nic szczególnie ekscytującego. Przed wyborami przecież gra się jak najbardziej bezpiecznie, prawda? – zapytałem retorycznie, próbując nie brać sobie do serca tej niechęci do świata polityki. Gavril był zajętym człowiekiem, należało uszanować, że nie miał czasu na pokaz sił, jak to określił. Przecież i tak wiedział, na kogo głosować. – Rozumiem całkowicie. – Mrugnąłem porozumiewawczo, gdy kuzyn powiedział o rozsądnych poglądach. Niesamowite było, że mimo swojej odwróconej od świata postawy i twardej skorupy potrafił zdobyć się nie tylko na subtelność, ale i podzielał moje zdanie. Oczywiście, większość arystokratów, których znałem, popierała Karamazova. To jednak nie zmieniało tego miłego uczucia nici niewerbalnego porozumienia.
Ja też obawiam się, kiedy tak naprawdę wrócimy do normalności, wiesz, zanim zdarzyło się… to wszystko. – Doszedłem do wniosku, że na środku atrium nie wypadało ściągać na siebie uwagi, mówiąc otwarcie o ucieczce z Chatangi albo epidemii. To były z pewnością gorące tematy w ministerstwie. – Myślisz, że jak długo może potrwać, zanim zażegnamy przynajmniej część kryzysu? Pół roku? Rok? Wiesz, nie znam zbyt wielu ludzi, którzy tak blisko znaliby temat i chcieliby podzielić się swoimi spostrzeżeniami. Zawsze mogę przypuszczać to i owo, ale twoje zdanie cenię dwa razy bardziej niż swoje.
W pewnych sprawach uważałem, że warto zaufać komuś bardziej kompetentnemu od siebie. Gavril obracał się wśród ludzi bezpośrednio zaangażowanych w obecną sytuację magicznej Rosji i jeśli ktoś miał podać mi wiarygodną prognozę, to był nim Gavril. Oczywiście nie zamierzałem uwierzyć bezsprzecznie w jego przewidywania, ponieważ były one tylko tym – przewidywaniami. Pomijając już kwestię tego, że kuzyn uwielbiał oglądać świat w czarnych barwach (a przysiągłbym, że nie jest daltonistą), to przyszłość skrywała w sobie nieprzewidywalny pierwiastek. Tylko bogowie wiedzieli, co rzeczywiście miało się zdarzyć za dzień, za miesiąc, za rok. Ja i reszta czarodziejów mogliśmy tylko snuć domysły najlepiej jak potrafiliśmy, czyli na podstawie obecnego stanu rzeczy.
Zmiana, właśnie!, pomyślałem, słysząc słowa Gavrila. Może źródłem jego pochmurnego humoru była zwyczajna monotonia? Kryzys, jaki dotykał nas dziś, zdecydowanie nie należał do zwykłych albo monotonnych, ale my nie byliśmy w Domu Towarowym, a nasza rodzina nie leżała w szpitalu chora na nieznaną chorobę. Dlatego nasza codzienność nie uległa zmianie, chociaż może spodziewalibyśmy się tego prędzej czy później. Sam odczuwałem pewną powtarzalność w ostatnich dniach, mimo że ciągle robiłem coś innego. Wybory całkowicie zawładnęły moim życiem i myślami, tak, że jakakolwiek czynność automatycznie się z nimi wiązała. Może mojemu kuzynowi udzieliło się to samo?
To niedobrze, bardzo niedobrze. Czasem dobrze jest się zaskoczyć, zrobić coś innego niż przez ostatni tydzień albo dwa. Utoniesz w pracy, jeśli będziesz oddawał jej cały swój czas. Ostrzegam cię w dobrej wierze. Może wybierzemy się niedługo gdzieś daleko od ministerstwa i polityki? Oczywiście jeśli będziesz miał wolne od pracy, dorosłym ludziom nie wypada już chodzić na wagary. – Zaśmiałem się krótko, chociaż nie wiedziałem, czy Gavril opuścił kiedykolwiek lekcje. Nigdy nie podzielił się ze mną takim wspomnieniem, a ja aż do teraz nie wiedziałem, że chciałbym to o nim wiedzieć.
Dawno nie byłem tak zabiegany, myślę, że dzieci i Ruma odczuwają to najbardziej. Ciężko jednak narzekać, skoro dzieci są zdrowe, a nieszczęścia na razie trzymają się od nas z daleka. Ale wyjazd powinien zrobić nam wszystkim dobrze. Rzuciłem ostatnio luźną propozycję, ale nie wdawałem się w konkrety. Powiedz, myślisz, że Ruma ucieszyłaby się, gdybyśmy pojechali do Polski, w jej rodzinne strony? Każdy w końcu czasem tęskni do swoich korzeni.
Gavril Kuragin
Gavril Kuragin
Atrium 4vgaQac
Archangielsk, Rosja
35 lat
błękitna
majętny
amnezjator i klątwołamacz w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t915-gavril-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t919-gavril-kuragin#3078https://magicznarosja.forumpolish.com/t920-gavril-kuragin#3079https://magicznarosja.forumpolish.com/t922-kleopatra#3082https://magicznarosja.forumpolish.com/f30-dom-gavrila-kuragina

Wto Lip 14 2020, 23:05
Złota klatka, w której dorastał pod surowym patronatem ojcowskiego spojrzenia, obrastając w ambicje i kolorowe piórka, pozostawiła mu w dorosłym życiu niewiele poza rozgoryczeniem i nieuniknionym poczuciem wiecznego niezadowolenia. Wcześnie, choć wówczas jeszcze nie całkiem pojętnie, zrozumiał, że stał od zawsze przed jakąś powinnością, mimo że w dzieciństwie nie wiedział jeszcze przed jaką. Z niechęcią odkrywał, że istniała w tym wszystkim pewna gradacja wartości i pozorne prawo wyboru; nigdy zresztą nie lubił być młody - niedoświadczenie oraz szczeniackie porywy buńczucznej zuchwałości, z którą nie bez cierpkości się obnosił, przyniosły mu w życiu jedynie problemy. Już w Koldovstoretz nie zbywało mu inteligencji, lecz nie starczało cierpliwości; znajdował upodobanie w kwestionowaniu wszystkiego za pomocą dialektycznych gier, zdradzających nie tylko błyskotliwy umysł, ale i zabójczą zapamiętałość, jako dorosły stał się natomiast człowiekiem surowym i apodyktycznym, niepozbawionym tamtej konsekwentnej determinacji.
- Cóż, z pewnością nie widać tego po kandydatach. - odparł, spoglądając raz jeszcze w stronę sali elekcyjnej, po czym przenosząc wzrok z powrotem na Ovdei’a, gdy jeden z urzędników zamknął oba skrzydła wysokich, drewnianych drzwi, odgradzając mu wgląd do wnętrza audytorium. Zbyt wiele konwersacji przeprowadził w ostatnim czasie z ludźmi nie tyle nieobeznanymi w polityce, co nieświadomymi konsekwencji głoszonych przez siebie poglądów i chociaż starszy kuzyn nie był wymarzonym towarzystwem na dzisiejszy ranek, Gavril w pewnym sensie doceniał zaistniałe pomiędzy nimi, niewypowiedziane porozumienie. Zaskakiwało go z jedynie jaką swobodą i infantylną wesołością Ovdei potrafił podchodzić do spraw podobnej wagi, nie zdziwiłby się także, gdyby okazało się, że jego serce biło w rytm jakiejś wesołej przytupajki.
- Ciężko stwierdzić, na chwilę obecną powiedziałbym rok, może dłużej. Ministerstwo nie jest w tych sprawach zbyt optymistyczne, niezależnie od tego co niektórzy przekazują mediom. - wzruszył ramionami, wykrzywiając usta w chwilowym paroksyzmie niezadowolenia. Wydarzenia z ostatnich kilku miesięcy były z pewnością głównymi utrapieniami urzędników, którzy, pomimo że uporczywie przekonywali ludzi o pełnej kontroli nad sytuacją, podobnie jak wszyscy - nie mieli pojęcia co robić, żeby jak najszybciej zażegnać targające Rosją kryzysy, te nie były tymczasem zbyt oszczędne w skutkach. Przeprowadziwszy się do Petersburga Gavril stale obiecywał sobie, że polityka na nowo nie zawładnie jego życiem, że był wobec niej nie tylko niechętny a zwyczajnie obojętny, lecz macki niegdyś tak żywotnej przeszłości zdawały się opleść go już w chwili, w której przekroczył granice miasta, eksplozja Domu Towarowego utwierdziła natomiast w przekonaniu, że niezależnie od tego jak usilnie by próbował, od polityki uciec nie dało się nigdy.
- Nie wiem czy zauważyłeś, Ovdei - odpowiedział przeciągle, przenosząc wzrok bezpośrednio na twarz kuzyna. - Ale od dawna nie jesteśmy już w Koldovstoretz. Niespodzianek miałem w życiu wystarczająco. - dodał zaraz, lecz ponieważ wypowiedź ta, pomimo spokojnego tonu, zabrzmiała nadzwyczaj ponuro i zupełnie nie tak, jak powinna, westchnął cicho i pozwolił by kącik jego ust drgnął w krótkim, wyjątkowo skąpym uśmiechu. - Z obecną ilością pracy nie sądzę zresztą bym w najbliższym czasie wybierał się gdziekolwiek. - niezależnie od bieżących wydarzeń, nie brakowało mu aroganckiej pewności siebie, która pozwalała - uprzejmie i pod płaszczem grzecznego wyjaśnienia - przejawiać podobne złośliwości charakteru, zupełnie jakby, niezależnie od upływu lat, wciąż nie tracił okazji, by dać wszystkim do zrozumienia, jak ważna jest jego praca.
- Tak czy inaczej, myślę, że powinniście jechać, szczególnie póki leży jeszcze śnieg. Rumiana z pewnością ucieszy się z powrotu w rodzinne pielesze. Byłeś już kiedyś w Polsce? - odparł, kiwając nieznacznie głową w chwilowej, choć nieszczególnie głębokiej refleksji. Niewiele pamiętał z wakacji, które spędził niegdyś z braćmi i rodzicami w Krakowie, nawet jeśli wówczas ów krótkie wspomnienie zdawało mu się być piękną idyllą pośród rozgorączkowania i tumultu obowiązków, które w Archangielsku zdawały się być nieodłącznym elementem życia codziennego.
Ovdei Kuragin
Ovdei Kuragin
Archangielsk, Rosja
42 lata
błękitna
majętny
polityk Sabatu, pamiętnikarz-amator
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1126-ovdei-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1129-ovdei-kuragin#5137https://magicznarosja.forumpolish.com/t1131-ovdei-kuragin#5139https://magicznarosja.forumpolish.com/t1128-pheidippideshttps://magicznarosja.forumpolish.com/f151-posiadlosc-ovdeia-i-rumiany-kuraginow

Sob Lip 18 2020, 20:53
Oczywiście, chociaż Gavril pracował w Ministerstwie Magii, raczej nie miał na co dzień do czynienia z polityką (zapewne z własnej inicjatywy unikając tej sfery), więc nie zdziwiło mnie, że postrzegał poglądy kandydatów za niezbyt „bezpieczne” w pełnym znaczeniu tego słowa. Ze swojej strony widziałem to zgoła inaczej. Bezpieczne zagrywki pod koniec kampanii wyborczej nie oznaczały tylko unikania jakichkolwiek kontrowersji, ale także nie wychodzenia poza znajomy obszar własnych postulatów. Dlatego Kovalchuk podkreśliła dobitnie, jak zamierza walczyć z korupcją; dlatego Karamazov odwoływał się do szlacheckiej moralności; dlatego Dostoyevsky starał się otoczyć słowami tolerancji ogół magicznej społeczności – wszystko było stabilnym, zbadanym gruntem. Zebrani właściwie oczekiwali takich wypowiedzi, choć może nie zdawali sobie z tego sprawy. Turganev jak zwykle stanowi tragikomiczny wyjątek od wszystkich reguł.
Nie miałem jednak najmniejszego zamiaru spierać się o to z kuzynem. Kłótnia była ostatnim, czego potrzebowała moja głowa po debacie, a nie polepszyłoby to także nastroju Gavrila, bo choć uwielbiał przytyki, nigdy nie toczyliśmy otwartej walki. Każdy z nas zbierał tylko w bibliotece umysłu kolejne argumenty, ale w czasie pokoju między nami nikt nie chciał być tym, który przechyli szalę. Wynikało to też z szacunku, jaki mieliśmy do siebie nawzajem, mimo że mój kuzyn nie przyznałby się do tego, chyba że pod groźbą śmierci.
Rok rzeczywiście wydaje się rozsądnym oszacowaniem, nie powiedziałbym nawet, że to oszacowanie pesymistyczne. Media podają tak dużo scenariuszy: od paru miesięcy do kilku lat. Ciężko wierzyć któremukolwiek z nich. – odpowiedziałem, patrząc na Gavrila z zamyśleniem.
Wizja przyszłości, w której epidemia nadal zabierała życia czarodziejów, nie wydawała się sprawiać mu przykrości, a przynajmniej nie takiej, jak mnie. Nie obawiałem się o siebie (mimo że zapewne powinienem, ponieważ choroba nie faworyzuje nikogo), tylko o swoje dzieci i rodziców. Wolałem wierzyć, że Gavrilowi także nie był obojętny los jego rodziny, szczególnie jej najbardziej narażonych członków, ale tak uparcie starał się nie dawać dowodów dla mojej wiary, że można by go posądzić o nieczułość. Ta skorupa chłodu, jaką pokazywał światu, była prawie nieprzenikniona także dla mnie. Zastanowiło mnie wtedy, czy kiedykolwiek ktokolwiek zdołał przebić się głębiej, poza wierzchnią warstwę i dotrzeć do pełnego uczuć człowieka. Może łatwiej byłoby mu wtedy widzieć życie w kolorach, a nie czarnych barwach?
Żadna różnica, Koldovstoretz czy Ministerstwo. Jeśli zaczniesz krzyczeć albo biegać po korytarzach, dostaniesz naganę, a za wagary mogą cię nawet wyrzucić. Widzisz? – powiedziałem komicznie przemądrzałym tonem. – Całkiem jak w Koldovstoretz.
Powstrzymałem się przed daniem Gavrilowi przyjacielskiego kuksańca, gdyż mógłby mnie oskarżyć o napaść na urzędnika publicznego. Myślę jednak, że zrozumiał, iż nie mógł tak łatwo wypędzić ze mnie wesołego ducha nawet w obliczu rozmowy o epidemii. Jeżeli miałbym stracić tę część siebie, ciężko byłoby mi ją przywołać z powrotem – i na pewno nie udałoby się to bez pomocy.
Całkowicie cię rozumiem, ostatnio praca także mnie przytłacza. Ale to tym większy powód do wyrwania się od niej. Przemyśl to, nie będę naciskał. – Uniosłem otwarte dłonie w geście kapitulacji. Nikt nie lubi niedźwiedzich przysług.
Zanim zaangażowałem się w życie rodzinne, czyli dopóki nie poznałem Rumy na owym pamiętnym balu, zdarzało mi się podróżować parę razy w roku, choć rzadko na dłuższy okres czasu. W Polsce byłem raz, gdy zaoferowano mi trzymiesięczną praktykę alchemiczną w okolicach Krakowa na ostatnim (a może to był przedostatni?) roku studiów. Nie potrafiłem przypomnieć sobie w tamtej chwili imienia ani nazwiska warzelnika, który przyjął mnie pod swoje skrzydła, ale nadal pamiętałem charakterystyczny zapach żywicy, jaki unosił się w promieniu pięciu metrów wokół pracowni. Według mojego ówczesnego mistrza opary żywicy wypierały ewentualne toksyczne lotne substancje, których zdarzało się nam używać. Nigdy nie sprawdziłem jego teorii, ale nie zdarzyło mi się zatruć, a to chyba o czymś świadczy.
Raz podczas studiów, lata temu. Mnóstwo rzeczy musiało się zmienić od tamtego czasu, zresztą nie miałem za wiele czasu na zwiedzanie. – Wspominałem to doświadczenie całkiem dobrze, jeśli pominąć odór żywicy. – A ty, byłeś kiedyś w Polsce? Może polecisz mi jakieś warte uwagi miejsce?
Pomyślałem przez chwilę, że jeżeli przywołam wspomnienia Gavrila, wtedy może z większą chęcią rozważy moją propozycję wyjazdu z Petersburga. Warto próbować.
Gavril Kuragin
Gavril Kuragin
Atrium 4vgaQac
Archangielsk, Rosja
35 lat
błękitna
majętny
amnezjator i klątwołamacz w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t915-gavril-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t919-gavril-kuragin#3078https://magicznarosja.forumpolish.com/t920-gavril-kuragin#3079https://magicznarosja.forumpolish.com/t922-kleopatra#3082https://magicznarosja.forumpolish.com/f30-dom-gavrila-kuragina

Sob Lip 25 2020, 20:02
Być może Ovdei znał się na polityce lepiej od niego, siedział w niej w końcu od dawna, być może tylko dzięki pogodnemu nastawieniu do wszystkiego, co mógł przysporzyć mu los, zachowywał pozorną cierpliwość względem petersburskich perypetii i szkopułów związanych z życiem politycznym miasta. Wbrew wszelkim przejawom niechęci i zgryźliwości charakteru Gavril nie chciał wchodzić z nim w dyskusje przesadnie naszpikowane światopoglądowym konwenansem, sam wiedział zresztą, że wielkopańskie środowiska rodowej arystokracji wciąż spoglądały na niego nieprzychylnym wzrokiem, pozwalając by pełne żarliwości plotki i dopowiedzenia brały w górę nad zdrowym rozsądkiem.
- Dopóki nie znamy żadnych konkretów, ciężko jest oszacować cokolwiek. Dziwi mnie, że Ministerstwo nie zdecydowało się wstrzymać od podobnych spekulacji, niepotrzebne wzbudzanie w ludziach niepokoju nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. - chociaż widmo tajemniczej choroby niewątpliwie zasiało w sercach Rosjan ziarna głębokiej obawy, a kolejne niepowodzenia lekarzy w Hotynce zapowiadały pesymistyczną i nieciekawą wizję przyszłości, Gavril nie czuł w obliczu zarazy szczególnej trwogi czy nerwowego napięcia, które z taką łatwością odmalowywało się na dychawicznych, bladych twarzach wielu mieszkańców miasta. Nigdy nie miał w zwyczaju martwić się na zapas, co w latach młodzieńczych przekładało się na nieznośne, zuchwałe poczucie nieomylności, stopniowo przeobrażone w mechaniczną opieszałość i dogłębne, próżne znudzenie, dufną wzgardę wobec ludzi, którzy go otaczali. Chociaż w moralnym kompasie jego trosk i niepokojów istniały wyjątki od srogich i surowych reguł zachowania, na dzień dzisiejszy nieznana choroba zdawała się być niczym więcej jak kolejnym, niezażegnanym kryzysem Federacji Rosyjskiej.
Na kolejna słowa kuzyna, zmarszczył czoło w wyrazie przepełnionego oburzeniem zdziwienia, zupełnie jakby wypowiadane przez niego herezje były ostatnim, czego Gavril się dzisiaj spodziewał. Westchnął ciężko, spoglądając na Ovdei’a z uwagą, spod ściągniętych brwi, z pewną pobłażliwą niechęcią przyjmując do świadomości jego kretyniczne porównania.
- Nie mówisz tego, mam nadzieję, poważnie. - odparł w końcu, sprawnie posiłkując się cyniczną retoryką, po chwili dopiero pozwalając by lineatura jego fizjonomii pogrążyła się na ponów w stoickim spokoju, z jakim obserwował go dotychczas. - Moja praca nie jest w żadnym stopniu podobna do sztubackiej krzątaniny. Być może najwyższa pora byś również rozejrzał się za własną dojrzałością, wybryki na szkolnych korytarzach pozostawiając dzieciom. - infantylizacja dorosłego życia była w jego oczach niczym więcej jak tylko blamażem i upokorzeniem, na które nie raz skazywał go ojciec, jednym zdaniem lub groźnym spojrzeniem gotów sprowadzić go do poziomu małego chłopca, posłusznie i z wątłą obawą wpatrzonego w demiurgiczne oblicze rodziciela.
- Nie mogę ot tak wyjechać i porzucić wszystkich swoich obowiązków. - odparł w końcu, wprawdzie z uprzejmym opanowaniem, lecz wystarczająco wymownie, by dać do zrozumienia, że jego profesja i służbowe obciążenie w Ministerstwie Magii wymagają nie tylko znacznie więcej pracy, lecz także niemałych nakładów odpowiedzialności, której kuzyn najwyraźniej nie posiadał, wciąż naiwnie zdziecinniały, idiotycznie nastoletni. - Chociaż doceniam propozycję, myślę, że lepiej będzie jeśli pojedziecie sami. Rumiana z pewnością wolałaby mieć cię na wyłączność. - dodał, unosząc nieznacznie głowę, pozwalając sobie na krótką chwilę zastanowienia, powrót myślami ku Polsce, której rejony kojarzył, lecz która nigdy nie interesowała go zbytnio - był to kraj wprawdzie spory, lecz politycznie nieistotny, ledwie wygrzebany z biedy, trzymający się na swoich nadkruszonych historią fasadach jak cyrkowiec na przydługich, drewnianych szczudłach.
- Miejmy nadzieję, że zmieniły się na lepsze. - odpowiedział szczerze, choć z nieszczególnym przejęciem. - Obawiam się, że moja opinia również okaże się być mało wnikliwa, byłem w Polsce co prawda dwukrotnie, lecz za każdym razem ledwie na dwa dni. Być może krótki wyjazd nad Bałtyk dobrze by wam zrobił, pogoda nie sprzyja co prawda kąpielom, ale zapewnia przynajmniej całkiem puste plaże. - pamiętał, że Klara lubiła morze, lubiła szum fal i nagrzany piasek, który skrzypiał cicho pod gołymi stopami. Byli nad Bałtykiem tylko raz, w zeszłym roku, zaledwie miesiąc przed tym, jak znalazł ją martwą na podłodze własnego gabinetu. Nigdy nie znaleźli między sobą porozumienia, równie mocno co zapewniać ludzi o swojej miłości, potrafili także się nienawidzić, zwłaszcza w drobiazgach, lecz podczas tamtej podróży byli zgodni - mało który krajobraz koił nerwy lepiej, niż białe pobrzeże i falujące w oddali bałwany wzburzonej wody.
Ovdei Kuragin
Ovdei Kuragin
Archangielsk, Rosja
42 lata
błękitna
majętny
polityk Sabatu, pamiętnikarz-amator
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1126-ovdei-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1129-ovdei-kuragin#5137https://magicznarosja.forumpolish.com/t1131-ovdei-kuragin#5139https://magicznarosja.forumpolish.com/t1128-pheidippideshttps://magicznarosja.forumpolish.com/f151-posiadlosc-ovdeia-i-rumiany-kuraginow

Czw Lip 30 2020, 20:06
Przytaknąłem słowom Gavrila. Mnie także wydawało się dziwne, że Ministerstwo Magii, które zwykle starało się utrzymać obywateli w iluzji bezpieczeństwa, nie walczyło z fałszywymi przeciekami (albo jeśli walczyło, to nadzwyczaj nieskutecznie). Oczywiście żadna wiadomość na temat długości trwania epidemii, nie byłaby przyjęta z poklaskiem, niezależnie jak bliska prawdy, ale brak stanowczej postawy stawiał w złym świetle wszystkich walczących z kryzysem – czy tego chcieli, czy nie. Magomedycy nie mieli siły przebicia w mediach, choćby nawet bardzo chcieli sprostować wszystkie plotki, więc siłą rzeczy pokładali nadzieję w urzędnikach i politykach. Gdyby to zależało ode mnie, już dawno do redakcji gazet rozeszłyby się oficjalne listy. Musiałbym tylko znaleźć kogoś, kto pozwoliłby mi zaczerpnąć jak najwięcej informacji u źródła.
Najpierw zdziwiła mnie nagła zmiana wyrazu twarzy Gavrila – wydawał się do głębi czymś poruszony i już zacząłem się zastanawiać, czy nie obraziłem go zanadto, poruszając być może jakieś nieznane mi wspomnienie. Na szczęście okazało się, że kuzyn znów próbował pokazać, że mój szczeniacki (wydaje mi się, że mógł kiedyś użyć tego słowa, ale nie przywiązuję do tego wagi) humor nie odpowiadał tak dorosłym ludziom jak on. Jednak wbrew jego opinii znałem cały wachlarz ludzi podobnych do mnie w tej kwestii. Co złego jest w uśmiechnięciu się raz na jakiś czas albo, broń Welesie, zaśmianiu się nawet? Nie chwaląc się, Gavril mógłby czasem wziąć przykład ze starszego Kuragina.
Oczywiście, że nie mówię poważnie – powiedziałem i zniżyłem głos do konspiracyjnego szeptu. – Nie mów mi, że przeszła jakaś ustawa o żartach w miejscu pracy? To by źle wróżyło mojej reputacji. Nie mówiąc już o biednych cyrkowcach. – Mrugnąłem, dając kuzynowi wyraźny znak, że nie straciłem jeszcze wiary w resztki humoru ukrywające się w jego dorosłej postaci. Znów wróciłem do swojego normalnego tonu. – Sztubak nie sztubak – ty też nim kiedyś byłeś, Gavrilu.
Starałem się zignorować jego ostry ton i spisać niemiłe słowa na karb zmęczenia pracą, o którym zresztą toczyliśmy poniekąd rozmowę przez ten cały czas. Inni zapewne po kilku takich przytykach zakończyliby tę znajomość, ale praktyka czyni mistrza, jak to mówią – w pewnym momencie coraz łatwiej było mi widzieć w zgryźliwych uwagach Gavrila jego własne problemy. Wiele z nich wynikało z pracy w Ministerstwie Magii, która wymagała od niego powagi i oficjalności w kontaktach. Może już wcale zapomniał, jak rozmawia się bez używania formalnego słownictwa i traktowania każdego słowa jak brylantu? Jeśli tak było (a ciężko to ocenić przez chłodną postawę, do jakiej przywykł), starałem się niestrudzenie coś na to zaradzić. Niedźwiedzia przysługa, być może, ale skąd mógłbym wiedzieć na pewno?
Naturalnie, obowiązki – przytaknąłem bez przekąsu. – Może wakacje we dwoje są rzeczywiście najlepszym pomysłem. Na pewno nie będą za długie, jeśli nie zabierzemy dzieci, ale nawet dzień odpoczynku potrafi zdziałać cuda – zakończyłem prawie moralizatorsko, więc dla lepszego efektu dorzuciłem jeszcze uśmiech. Tobie także by się przydał, pomyślałem, ale obiecałem nie przekonywać go dalej. Starczy tego jak na jeden dzień.
Genialny pomysł! – krzyknąłem, może trochę za głośno, ale gdy tylko Gavril zaproponował wyjazd nad Bałtyk, mój umysł już utwierdził się w tej wizji. Wiedziałem, że musieliśmy wybrać się z Rumą właśnie tam, żadnych alternatyw. – Pewnie sporo się zmieniło od twoich ostatnich odwiedzin w Polsce. Zresztą teraz wszystko szybko się zmienia. Mogę wysłać ci pocztówkę z jakimś ładnym zdjęciem, jeśli chcesz – zakończyłem to zdanie trochę jak pytanie, chociaż wcale nie oczekiwałem twierdzącej odpowiedzi. Czy powinienem wysłać pocztówkę mimo to?
Szkoda było mi zostawiać Gavrila (oczywiście nie zrobiłbym tego pierwszy, gdyż po raz pierwszy od jakiegoś tygodnia nie musiałem gonić od jednego miejsca do drugiego), skoro tak rzadko udawało nam się porozmawiać, ale zauważyłem też, że ludzie wokół nas zaczynali zbierać się ze swoich przerw. Z drugiej strony nie powinienem żałować tego, że musieliśmy się rozstać po tak krótkiej rozmowie, ale raczej cieszyć tym, że udało nam się w tak niespodziewany sposób spotkać. Ból głowy minął jak ręką odjął – i nawet nie wiedziałem kiedy. Teraz potrafiłem tylko przetrawiać w głowie wizję wycieczki nad Bałtyk z Rumą, która była poniekąd zasługą Gavrila.
Gavril Kuragin
Gavril Kuragin
Atrium 4vgaQac
Archangielsk, Rosja
35 lat
błękitna
majętny
amnezjator i klątwołamacz w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t915-gavril-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t919-gavril-kuragin#3078https://magicznarosja.forumpolish.com/t920-gavril-kuragin#3079https://magicznarosja.forumpolish.com/t922-kleopatra#3082https://magicznarosja.forumpolish.com/f30-dom-gavrila-kuragina

Nie Sie 09 2020, 22:30
Gavril był poważny jeszcze zanim stał się dorosły. Egida ojcowskiej kontroli, pomimo wielu prób, nie pozwalała na wybryki infantylnej wyobraźni, on natomiast, od zarania wierny wpajanym mu ideałom, rzadko odstępował od surowego, myślowego toru, jakie narzuciło mu życie. Chociaż przed rozpoczęciem edukacji w Koldovstoretz był dzieckiem skrytym i zdystansowanym, które nie potrafiło wypowiedzieć spójnego zdania bez zająknięcia się przynajmniej dwa razy, prędko wyrósł na młodzieńca, a następnie mężczyznę całkowicie pochłoniętego przez własną zuchwałość, oddanego wyrytym na umyśle poglądom, ślepo podążającym za autorytarną wolą Zoryna. Rzadko wspominał swoje sztubackie lata, jednoznacznie niechętny wszelkim przejawom lekkomyślnego braku powagi, żartom, których puenty lądowały tępo i płytko u podstaw dojrzałego zrozumienia.
Na słowa Ovdeia, uśmiechnął się nieznacznie, cynicznie i nieco z przekąsem, jakoby świadom dowcipnego tonu, lecz nieskory pofolgować jego komizmowi. Dzieliło ich wiele, niekiedy skrajnych różnic, mimo to nigdy nie popadli jeszcze w złowrogą konfrontację, która zdołałaby zagrozić ich wyważonej i poniekąd nieuciążliwej znajomości, mającej wprawdzie swoje chwasty niezgodny i chwilowe dysonanse, lecz pozostającej już od dawna relacją do cna przewidywalną.
- Oczywiście. - odparł spokojnie, ostatkiem woli kryjąc swoją ewidentną niechęć do podobnego stwierdzenia. - Osiemnaście lat temu. - skwitował pewnie, choć jego fizjonomia prędko rozluźniła się, rozcieńczając widoczne na niej dotąd rozdrażnienie. Ovdei był od niego starszy i chociaż Gavril często traktował go jak nieroztropnego nastolatka, w gruncie rzeczy wiedział, że jego kuzyn zdolny jest do bycia znacznie mądrzejszym i konstruktywnym niż dawał ludziom do zrozumienia. Nie uważał go za autorytet, lecz darzył szacunkiem, który pozwalał przywołać do porządku rozdygotane nerwy i nawet gdy mężczyzna wyraził głośne poparcie dla jego wcześniejszej propozycji, wstrzymał się od grymasu zniechęcenia ową gromką zmianą tonu. Wbrew przeciwnie - dwie starsze kobiety, z włosami upiętymi w ciasne koki i zapiętymi w talii, znakomicie skrojonymi marynarkami, które przeszły obok, kierując się w stronę drugiego piętra, nie były w stanie odpuścić sobie oceniających spojrzeń, które wymierzyły ostrym puginałem bezpośrednio w ich kierunku.
Gavril westchnął cicho, i, kiwając ostrożnie głową, jakoby w zadowoleniu, że pomysł wyjazdu nad Bałtyk przypadł rozmówcy do gustu, przeniósł wzrok bezpośrednio na lico kuzyna. Pytanie, czy raczej - nie daj Boże - stwierdzenie dotyczące pocztówki puścił mimo uszu, ostatecznie dochodząc do wniosku, że jeżeli Ovdei będzie chciał, to wyśle mu kartkę z tandetnym zdjęciem polskich plaż niezależnie od stopnia w jakim wyraziłby dzisiaj swój entuzjazm względem podobnego prezentu.
- Tak czy inaczej, mam nadzieję, że urlop wam się uda, a Polska nie straciła jeszcze zupełnie swojego uroku. - odparł, tym razem już całkiem szczerze, pozwalając sobie na przyjacielski ton. Po chwili dopiero zerknął na zawieszony w atrium zegar i drgnął nieznacznie, prostując dłońmi materiał przygiętej lekko marynarki. - Muszę cię uprzedzić, że niedługo kończy mi się przerwa. - chociaż brakowało mu pasji do pracy w Ministerstwie Magii, był bez wątpienia oddany swoim powinnościom, traktując obowiązki zawodowe jako sprawy najwyższej wagi, w tej jednej dziedzinie od lat pozostając niezmiennie skrupulatnym, obstając jak zwykle najbardziej uparcie przy rzeczach, o których w głębi duszy nie był do końca przekonany.
- Dokończymy tę rozmowę, jak sądzę, innym razem? Miejmy nadzieję, w bardziej sprzyjających okolicznościach. - nie ulegało bowiem wątpliwości, że gwarne, marmurowe korytarze Ministerstwa nie należały do najlepszych miejsc na spokojną wymianę zdań.
Ovdei Kuragin
Ovdei Kuragin
Archangielsk, Rosja
42 lata
błękitna
majętny
polityk Sabatu, pamiętnikarz-amator
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1126-ovdei-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1129-ovdei-kuragin#5137https://magicznarosja.forumpolish.com/t1131-ovdei-kuragin#5139https://magicznarosja.forumpolish.com/t1128-pheidippideshttps://magicznarosja.forumpolish.com/f151-posiadlosc-ovdeia-i-rumiany-kuraginow

Sob Sie 15 2020, 14:40
Obserwującym naszą rozmowę z zewnątrz mogło by się wydawać, że rozchodziliśmy się w złości, pokłóciwszy się i obraziwszy nawzajem. Nic bardziej mylnego. Ze swojej strony nie widziałem nic złego w prowokowaniu Gavrila do reakcji – być może do śmiechu, być może do rzucenia jakiejś ciętej riposty. Wydawało się, że także nie miał mi tak naprawdę za złe tych niedojrzałych przytyków, starał się jednak (jak chyba od kołyski, choć nie znam go od tak dawna) zachować powagę, jakby w każdej chwili obserwowano jego każdy ruch. W miejscu pracy jeszcze byłem w stanie zrozumieć takie zachowanie, do pewnego stopnia przynajmniej, ale Gavril nosił pokerową minę wszędzie i o każdej porze. Ciekawe, czy tak wygląda także podczas snu?
Zapewne jedyne szczęśliwe chwile, kiedy uśmiechał się jeszcze i potrafił swobodnie żartować, przeżywał z Klarą. Rzadko się wtedy widywaliśmy, pozostały mi więc tylko przypuszczenia. Odejście żony i pomówienia, które je otaczały, zapewne sprawiły, że wrócił do swoich dawnych, bezpiecznych nawyków. Nie życzyłbym najgorszemu wrogowi tego, przez co Gavril musiał przejść po jej śmierci. Sam nigdy nie doświadczyłem takiego cichego wykluczenia, gdzie tylko w szeptach za jego plecami omawiało się okoliczności odejścia Klary, chociaż nikt przecież lepiej od jej męża nie wiedział, co tak naprawdę zaszło tamtego dnia. Liczyłem w głębi duszy, że Gavril wiedział nadal, że nie wierzyłem w ani jedną plotkę i zawsze stałem po jego stronie; że jeśli potrzebowałby wsparcia, nie odmówiłbym mu go.
Słowa kuzyna wydawały się sugerować związek między poczuciem humoru a wiekiem. Ja jednak dawno doszedłem do wniosku, że te dwie rzeczy nie są od siebie zależne w żadnym stopniu. Różnica pomiędzy nami nie wynikała wcale z sześciu lat, jakie nas dzieliły, ale z wydarzeń, jakie spotkały nas na drodze do dnia dzisiejszego. Na to jednak nie potrafiłem nic poradzić – mogłem jedynie mieć nadzieję, że któraś próba przywrócenia Gavrilowi jaśniejszego spojrzenia na świat się powiedzie. Tymczasem pozostało mi uśmiechnąć się na jego odpowiedź.
Osiemnaście lat, mówisz… – zawiesiłem głos, z trudem poskramiając śmiech. – Co powiesz na dwadzieścia cztery? W moim wieku spędziłem więcej życia poza szkołą niż w niej!
Byłaby to zapewne przytłaczająca wiadomość, gdybym nie przestał liczyć sobie lat dawno temu. Nie miały one dla mnie żadnego znaczenia. Od kiedy poznałem Rumę, założyliśmy rodzinę i moja kariera w polityce posunęła się na przód nie pozostał mi ani jeden powód, aby dalej odliczać dni od urodzin do końca. Skończył się dla mnie wyścig z ostatnimi płomykami młodości i, jeśli mam być ze sobą szczery, wygrałem. W takiej sytuacji nie mogłem robić nic innego, niż tylko budować na fundamentach, które już osiągnąłem – być dobrym ojcem i mężem i piąć się po politycznej drabinie (byle nie za wysoko, nie cierpię wysokości). Według mojej miary, Gavril miał zatem co najmniej sześć lat na odzyskanie swojego szczęścia.
Ja też mam taką nadzieję, wszystko zmienia się tak szybko. Być może jest nawet jeszcze piękniejsza – rozważałem na głos. Zapisałem sobie w pamięci, żeby wysłać tę obiecaną pocztówkę. – Wszystko, co dobre, kończy się zdecydowanie zbyt szybko – odparłem zaraz na słowa Gavrila.
Jego oddanie pracy, choćby nieco nadgorliwe i połączone z rezygnacją z przyjemności życia, zasługiwało na uszanowanie albo nawet pochwałę – na pewno nie na przedłużanie naszej rozmowy. Poza tym debata już się zakończyła i Ruma zapewne oczekiwała mnie już w domu. W końcu nie była to jedyna okazja, żeby spotkać się z kuzynem. W ostateczności nadchodzący w kwietniu Bal Wiosenny stanowił doskonałą okazję, żeby wrócić do nieomówionych jeszcze tematów. Przygotowania szły już pełną parą, jak wnioskowałem po wielu latach kultywowania tej rodowej tradycji.
Oczywiście. Do zobaczenia. – Skinąłem głową na pożegnanie. – Nie przepracowuj się – rzuciłem jeszcze na odchodnym.

Ovdei i Gavril z tematu
Sponsored content


Skocz do: