Idź do strony : 1, 2  Next
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Świetlane pola Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Wto Cze 25 2019, 10:51
Świetlane pola

Za dnia to tylko ogromne połacie trawy wrośnięte w środek lasu i zdające się nie mieć końca, w nocy z kolei zmieniają się nie do poznania. Gdy tylko zaczyna zmierzchać, na polach niespodziewanie pojawiają się świetla – przedziwne leśne stworzenia, które noszą się mniej więcej półtora metra nad ziemią, wyglądają jak meduzy i wydzielają fosforyzujące światło. Tworzą jednak niesamowity widok i nie są groźne, w przeciwieństwie do często mylonych z nimi błędnikami ogników. Choć nie lubią, gdy ktoś próbuje zakłócić ich spokój na świetlanych polach, to nigdy nie są agresywne – w przeciwieństwie do nieznośnych dziewiątek, niepozornych owadów chowających się też w zaroślach, które w zwyczaju mają kąsać ludzi.


Andrei Asen
Andrei Asen
Świetlane pola HsLNwfx
Wielkie Tyrnowo, Bułgaria
27 lat
wilkołak
¾
przeciętny
człowiek renesansu, nadworny lowelas, laureat orderu męczydupy miesiąca
https://magicznarosja.forumpolish.com/t607-andrei-asenhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t625-andrei-asen#998https://magicznarosja.forumpolish.com/t626-andrei-asen#999https://magicznarosja.forumpolish.com/t628-peso#1001https://magicznarosja.forumpolish.com/t627-andrei-asen#1000

Pią Lut 14 2020, 19:09
14 XII 1997 r.

Obiecał, że jeszcze się spotkają, a Andrei zawsze przecież dotrzymywał obietnic.
Nie śledził Vaski, nie zniżał się do takiego poziomu. Przez dwa miesiące, jakie dzieliły ich od pierwszego - i aż do dzisiaj ostatniego - spotkania Bułgar nie deptał mężczyźnie po piętach, nie podążał za nim krok w krok i nie stał się jego nieodłącznym cieniem. Nie był taki. Nie był prześladowcą, jakimś dziwakiem niespełna rozumu czy psychopatą. Był wojownikiem. Panem swojego terenu. Ale nie socjopatą. A Vaska nie był jego ofiarą.
Co nie znaczyło, że pozwalał mu się poruszać tak zupełnie swobodnie. Wiedział. Węszył i nasłuchiwał, by za każdym razem mieć świadomość, gdzie jest drugi wilk. Ten, któremu groził.
I ten, którego chciał u swojego boku.
Odczekał długo, wystarczająco długo, jak sądził. Dał mężczyźnie czas, całkiem sporo czasu, by złapał oddech - i pomyślał. Andrei nie wiedział, czy Vaska rzeczywiście to zrobił. Czy w ogóle planował myśleć. O spotkaniu. O rozmowie. O nich - o stadzie. Nie wiedział. Ale to nie miało znaczenia.
Andrei i tak pamiętał, co obiecał.
Spotkamy się jeszcze.
Złapał trop Vaski jeszcze zanim zaczęło się ściemniać i już go nie opuścił. Wypalił papierosa, czekając pod jednym z petersburskich budynków. Potem drugiego, gdy włóczył się w pobliżu wilkołaka po miejskich ulicach. I trzeciego, już poza miastem, gdzie wilcza woń była czystsza, nieskażona smrodem spalin, śmieci, syfu.
Gdy zapadła noc, rozjaśniana bladym, sinym blaskiem pełnego księżyca, zdjął z siebie ubrania i czekał.
Opadł na cztery łapy gotowy. I głodny. Tak cholernie głodny.
To jednak musiało zaczekać.
Biała sierść w półmroku nocy wydawała się być przyszarzała, za to blask złotych oczu - nienaturalnie jasny, oślepiający, przypominający latarnie, dzieła ludzkich rąk. Oczywiście, Andrei nie zdawał sobie z tego sprawy. Nigdy nie widział, jak wygląda w wilczej formie. Nigdy się nie przeglądał.
- No cześć.
Nie krył się, wychodząc naprzeciw Vasce. Nie tłumił gardłowego warkotu, będącego słowami tylko dla nich, dla ich wilczych uszu. Nie walczył z wznoszącą się sierścią, gdy ta jeżyła się instynktownie w kontakcie z rywalem.
Bo tym teraz Vaska był. Rywalem. Konkurentem. Jeśli nie zamierzał się ukorzyć i odsłonić brzucha, jego status będzie trzeba ustalić siłą.
Andrei nie spodziewał się, by mężczyzna tak po prostu odstąpił pola. Teraz, gdy ludzka wrażliwość była zgaszona, zepchnięta gdzieś na tyły, dyplomacja była... Była. Gdzieś. Ale raczej nie tu. Nie dla nich.
Vasily Kozhukhov
Vasily Kozhukhov
Świetlane pola XIUwd20
Kruzhylivka, Ukraina
26 lat
wilkołak
brudna
biedny
pies stróżujący
https://magicznarosja.forumpolish.com/t596-vasily-kozhukhovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t623-vasily-kozhukhov#980https://magicznarosja.forumpolish.com/t622-vasily-kozhukhov#978https://magicznarosja.forumpolish.com/t621-ural#977https://magicznarosja.forumpolish.com/f106-mieszkanie-vasilyego-kozhukova

Nie Lut 16 2020, 10:30
Chociaż od początku grudnia wmawiał sobie i wszystkim dookoła, że żadna data, ustawienie księżyca ani astralne oddziaływania nie miały na niego wpływu, od dawna i z nieukrywaną obawą odliczał dni na wystających knykciach swoich kościstych dłoni. Całe życie z wprawą ukrywał to, kim był, z łatwością wymykał się podejrzliwym spojrzeniom, niewielkie kłamstwa i oszustwa składały się na spójną sylwetkę jego osoby: nijakiego, nazbyt impulsywnego mężczyzny z nieszczególnymi zarobkami i przytłaczającym brakiem perspektyw.
Nocą świetlane pola rumieniły się w blasku księżycowej tarczy, pozostawiając go - jak sądził - samego ze swoim zezwierzęceniem, chorobą, potwornym wynaturzeniem, które od lat próbował z siebie wyszarpać z wilczą zajadłością. Blask wyniesionej nad horyzont pełni rozproszył się w srebrnych łuskach, sprawiając, że niebo było blade i jasne jak w dzień - jedynie odległe konary leśnych drzew czerniały, pozostawiając luki w nienaturalnie rozpromienionym krajobrazie, gdzie, niepostrzeżenie, nad wysokimi trawami, unosiły się świetla, przezroczyste i płynne jak morskie meduzy.
Vasily nie był jednak w stanie podziwiać piękna otaczającej go przyrody, z trudem idąc do przodu i w końcu upadając na ziemię, podparłszy się rękami o mokry mech. Naraz małe rzeczy - świerszcz w trawie, pohukiwanie sowy, świst wiatru - wydobyte z tła, nabrały rażącej ostrości. Kręgosłup wygiął się w koślawy łuk, sprawiając, że ciało przybrało niezgrabne, zwierzęce kształty, pysk wydłużył się, a sierść stanęła na sztorc, wichrząc się na plecach. Na dźwięk tembru ludzkiego głosu, z gardła wydobył się przeraźliwy, na wpół zwierzęcy warkot.
Oczy zmrużyły się groźnie na widok Andreia, błyskając ostrzegawczą zielenią, kiedy Vaska odsunął się do tyłu. Przez chwilę zastanawiał się, na ile właściwie opłaca mu się bronić swojego honoru w nieubłaganej potyczce, jeśli przeciwnik w żadnym razie nie przyznawał mu prawa do honoru jakiegokolwiek, nie zamierzał jednak drugi raz popełnić tego samego błędu, co dwa miesiące temu w szemranej alejce nieopodal Moskiewskiego Prospektu. Uniósł wargi w ostrzegawczym geście, futro zjeżyło się, wiechcie i pędzle pojedynczych włosów, które wystawały z ciała w rozczochranym nieładzie, nastroszyły się w swoich korzonkach.
- Odejdź. - zdobył się na wystarczającą trzeźwość, aby się odezwać, chociaż postawa ciała żadnego z nich nie wskazywała na to, aby któryś miał się poddać, ulegle odchylić łeb, ukazując miękkie, jasne futro podbrzusza. Teraz, kiedy stali naprzeciwko siebie w pełnym zrozumieniu dla wilczej natury, Vaska ani myślał ponownie się wycofać i pomimo, że skancerowana, upodlona aparycja jego osoby, gdzie pomiędzy rzadkim futrem prześwitywały połacie ciemnej skóry, a pysk szpeciła szeroka, niezdrowo zagojona blizna, nie napawała optymizmem, wygiął grzbiet w łuk, stawiając przed Andreiem celne, aż nazbyt jasne wyzwanie.
Andrei Asen
Andrei Asen
Świetlane pola HsLNwfx
Wielkie Tyrnowo, Bułgaria
27 lat
wilkołak
¾
przeciętny
człowiek renesansu, nadworny lowelas, laureat orderu męczydupy miesiąca
https://magicznarosja.forumpolish.com/t607-andrei-asenhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t625-andrei-asen#998https://magicznarosja.forumpolish.com/t626-andrei-asen#999https://magicznarosja.forumpolish.com/t628-peso#1001https://magicznarosja.forumpolish.com/t627-andrei-asen#1000

Nie Lut 23 2020, 09:55
Odejść? Nie, nie mógł odejść. Żaden z nich chyba tak naprawdę już nie mógł.
Chodziło o pewne ustalenia. O określenie hierarchii, przyznanie lub odebranie praw do ścieżek, do ludzi, do terenu Petersburga i okolic. Andrei uważał, że to wszystko jego. Miejskie ulice, cały ten syf i szarość, kanały i sklepy, burdele i restauracje, szpitale i puby - że to wszystko należy do niego.
Andrei mógł się mylić.
Wizja stada nie dawała mu spokoju. Obrazek, w którym stoi na czele podobnych jak on, w którym prowadzi ich swoimi drogami po to, żeby stały się one ich. Współdzielone. Razem strzeżone, razem posiadane. Asen sądził, że Yordance niewiele się w życiu udało, ale zmiana go w wilkołaka i zakorzenienie mu pewnych idei akurat jej wyszło. Może niekoniecznie akurat w takiej skali, w jakiej by sobie życzyła, ale w takiej, którą on sam mógł zaakceptować.
Miał pierdolca. Wataha była jego demonem, czymś, od czego nie mógł się opędzić. Nie wyobrażał sobie, że mogłoby mu się nie powieść. Bułgar nie miał problemu ze znoszeniem porażek, ale akurat w tym przypadku chyba... Chyba by nie podołał.
Przelewałby krew - swoją lub czyjąś - tak długo, aż by mu się udało. Lub aż by padł. Ostatecznie trudno stwierdzić, co byłoby bardziej prawdopodobne.
- Nie mogę - wywarczał więc, choć zupełnie nie widział sensu tej rozmowy. Nie po to tu przyszedł. Czas na rozmawianie był wcześniej, a teraz, pod pełną tarczą księżyca, to już nie... Już nie. Po prostu. - Dobrze wiesz, że nie mogę. I ty też nie możesz.
Krążył wokół Vaski w typowym tańcu drapieżnika. Na czterech stawianych sztywno łapach zataczał kręgi, nie spuszczając z rywala oka. Chciał uderzyć. Musiał uderzyć. Musiał nadać dzisiejszemu spotkaniu tempo, musiał poprowadzić je i...
Musiał coś ustalić. Musieli. Szczególnie teraz, gdy pojawiło się też wyzwanie.
Vaska nie zamierzał odchodzić. I dobrze.
Andrei wyrwał do przodu bez uprzedzenia, bez ostrzegawczego warknięcia i poprzedzającego machnięcia ogonem. Wybił się z ziemi sztywno, bez szczególnej gracji, silnie jednak i zdecydowanie. Asen nie był wirtuozem, nie w tej dziedzinie. Nie popisywał się i nie starał, by wszystko wyglądało pięknie. Miał rzeczy do załatwienia i nic ponad to.
Wyciągniętymi łapami mierzył w podrapany już pysk Vaski, gdzieś w ślepia albo może w nozdrza. Nie chciał rywala zabić, nie chciał go też uczynić kaleką. Zupełnie nie o to mu chodziło.
On chciał po prostu wygrać walkę. Wydrenować z rywala tyle krwi, by ten sam uznał, że starczy.

ATAK: 4 * 30 (siła fiz.) = 120


Ostatnio zmieniony przez Andrei Asen dnia Nie Lut 23 2020, 09:57, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Świetlane pola Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Lut 23 2020, 09:55
The member 'Andrei Asen' has done the following action : Kostki


'k50' : 4
Vasily Kozhukhov
Vasily Kozhukhov
Świetlane pola XIUwd20
Kruzhylivka, Ukraina
26 lat
wilkołak
brudna
biedny
pies stróżujący
https://magicznarosja.forumpolish.com/t596-vasily-kozhukhovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t623-vasily-kozhukhov#980https://magicznarosja.forumpolish.com/t622-vasily-kozhukhov#978https://magicznarosja.forumpolish.com/t621-ural#977https://magicznarosja.forumpolish.com/f106-mieszkanie-vasilyego-kozhukova

Wto Lut 25 2020, 18:52
Vaska posiadał początkową przewagę o tyle, że jego ciało, automatycznie i z przyzwyczajenia, zmuszało do napięcia mięśni w obecności nieznajomych, nastroszenia futra na krzywo wygiętym grzbiecie, uniesienia warg i, w akompaniamencie gardłowego warkotu, przedstawienia wszelkim adwersarzom rzędu ostrych, wilczych kłów. Reagował agresją i przesadną impulsywnością na każdym zakręcie życia, niezdolny dostrzec własnego obrazu na kartach sumienia, zadać sobie pytania, w jakim stopniu sam brał udział i ponosił winę za nieład i złość, jakie panowały w jego głowie. Szczerzył zęby, odczuwał zwierzęcą nienawiść i śmiertelną wrogość do wszystkich ludzi, ich zakłamanych, zwyrodniałych manier i obyczajów, Andrei natomiast - pomimo wspólnej cechy, która łączyła ich w sposób dobitny i nieodwracalny - od czasu ostatniego spotkania, zdążył znaleźć się na podium vasily’owych utrapień.
W porę dostrzegając charakterystyczne wygięcie wilczego ciała, które, odbiwszy się od ziemi, wystrzeliło w jego stronę, błyskając śliną i ciemnym, karbowanym podniebieniem, Vaska uchylił łeb, odskakując na bok zanim ostre kły zdążyły dosięgnąć jego pyska. Adrenalina, jak kubeł zimnej wody, ożywiła zmysły, całkowicie usuwając na bok mdłe sugestie umysłu, które potępiały rzucanie się na toń zbyt głęboką i nieobliczalną by oprzeć się jej nurtom. Powód i sens walki zatraciły wszelkie znaczenie w obliczu wydarcia się spod giętkiej, człowieczej skóry, wprost w ramiona zwierzęcej i na wskroś brutalnej nieobliczalności.  
Pomimo prymitywnej dzikości, jaka rządziła jego instynktami, wszelkie skłonności i odruchy, na które się porywał, nie miały w sobie wystarczająco rozwagi, brakowało im strategii i zdroworozsądkowego pomyślunku, kończyły się fiaskiem, wybrzmiewającym pośród wyrzucanych w przestrzeń bluzg i oskarżeń, śliny i powietrza, którego gwałtowne hausty, odbierały mu dech. Spędził lata w przeświadczeniu, że tragedia, którą przeżył, była tragedią jedyną w dziejach, pochłaniającą dziecięcą jeszcze wówczas naiwność jak pożoga, pozostawiając po sobie jedynie stertę ogorzałych, popielatych żużli - głęboko utwierdzony we własnych przekonaniach, nie chciał niczego ustalać, nie pragnął rad, traktatów ani nowych decyzji, pewien, że niepotrzebne mu towarzystwo drugiego człowieka, z przekorą wyszarpywał z siebie zwierzęcy pierwiastek, negował problemy, które zdawały się spiętrzać i potęgować, pozostawiając go samego wobec własnej świadomości, gardłowego warkotu i przeszywającego blasku okrągłej tarczy zawisłego na firmamencie księżyca.
Korzystając z bliskości, jaką Asen sam im narzucił, Vaska odwrócił się gwałtownie, rozwierając szczęki i sięgając ostrzem wprawionych kłów po nieosłonięty kark przeciwnika, chcąc chwycić go za skórę i szarpnąć w przeciwną stronę, ku ziemi, aby nadać sobie choćby chwilowej i pozornej przewagi.

obrona: 46 x 24 (wytrzymałość) = 1104
atak: 42 x 25 (siła fizyczna) = 1050


Ostatnio zmieniony przez Vasily Kozhukhov dnia Wto Mar 10 2020, 15:36, w całości zmieniany 10 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Świetlane pola Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Wto Lut 25 2020, 18:52
The member 'Vasily Kozhukhov' has done the following action : Kostki


#1 'k50' : 46

--------------------------------

#2 'k50' : 42
Andrei Asen
Andrei Asen
Świetlane pola HsLNwfx
Wielkie Tyrnowo, Bułgaria
27 lat
wilkołak
¾
przeciętny
człowiek renesansu, nadworny lowelas, laureat orderu męczydupy miesiąca
https://magicznarosja.forumpolish.com/t607-andrei-asenhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t625-andrei-asen#998https://magicznarosja.forumpolish.com/t626-andrei-asen#999https://magicznarosja.forumpolish.com/t628-peso#1001https://magicznarosja.forumpolish.com/t627-andrei-asen#1000

Nie Mar 01 2020, 09:36
Nie docenił go. Nie docenił Vaski, zaślepiony przekonaniem o własnej wyższości. To nie był pierwszy raz, co? Jako wilk wychowywany przez Yordankę, szybko przyswoił jej narcyzm i zapatrzenie w siebie. Jej idee do niego nie trafiały - nie w takiej formie, w jakiej je przedstawiała - ale przebywając z nią tak długo, nie mógł zupełnie oprzeć się jej postawie. A ta pełna egocentryczna i arogancka, zadufana i niedopuszczająca myśli, że może być błędna.
Andrei nie był przypadkiem aż tak straconym, jak była Yordanka, popełniał jednak błędy. Tak jak teraz.
Nie pierwszy raz.
Unik Vaski jakby gdzieś mu umknął, nie do końca do niego dotarł. To znaczy, Asen wiedział, był świadom, że jego pazury nie sięgnęły celu, że kły nie zatopiły się w ciele rywala - ale nie wyciągał z tego wniosków. Nie przywiązywał się do konsekwencji. Nie brał pod uwagę, że ze skutecznej obrony może wyjść równie skuteczny atak.
Nie był przygotowany.
Sapnął skonsternowany, gdy zęby przeciwnika zacisnęły się na jego karku i warknął głucho, gdy nagle, zupełnie nieoczekiwanie, okazało się, że grunt usuwa mu się spod nóg. Vaska był silny, oczywiście, że był, jak każdy wilkołak. To, że Bułgar z jakiegoś powodu założył, że będzie inaczej, było jego własnym błędem, za który musiał zapłacić.
Warcząc głucho wyrżnął w ziemię. Orał grunt pazurami z wyraźną frustracją, rozdrażnieniem, dla którego przecież nie przewidywał dziś miejsca. Gdzieś, w pierwotnym założeniu, miało pójść szybko i łatwo. I szło - tylko, na ten moment, nie dla niego.
Myśl, że mógłby się poddać, nie miała mu się jednak pojawić w głowie. Nie mogła. Ani teraz, ani później, ani nigdy.
Musiał zmienić sytuację, musiał znów stanąć na łapy i... Potok myśli urwał się nagle, bez uprzedzenia. Andrei był wściekły. Zdekoncentrowany.
Słaby.
Dudniący warkot jeszcze silniej rozbrzmiał mu w piersi, choć teraz w odpowiedzi raczej na własne myśli niż zaistniałą sytuację.
Młócił łapami bez większego ładu i składu, byle sięgnąć, byle gdziekolwiek przeorać ciało rywala. Gdzieś z tyłu głowy wiedział, że to nie ma większego sensu, że tak prostacki brak finezji zupełnie nie popłaca, ale nie potrafił inaczej. Nie teraz, gdy emocje eksplodowały szalejącym ogniem, którego nie umiał tak od razu opanować. Furia musiała się wypalić, może wtedy odzyska rozsądek.
Na razie go nie miał. Na razie miotał się i jakby sam gnał ku utoczeniu krwi - swojej własnej jednak, nie rywala.

OBRONA: 34 * 10 = 510
ATAK: 10 * 30 = 300


Ostatnio zmieniony przez Andrei Asen dnia Nie Mar 01 2020, 10:20, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Świetlane pola Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Mar 01 2020, 09:36
The member 'Andrei Asen' has done the following action : Kostki


'k50' : 34, 10
Vasily Kozhukhov
Vasily Kozhukhov
Świetlane pola XIUwd20
Kruzhylivka, Ukraina
26 lat
wilkołak
brudna
biedny
pies stróżujący
https://magicznarosja.forumpolish.com/t596-vasily-kozhukhovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t623-vasily-kozhukhov#980https://magicznarosja.forumpolish.com/t622-vasily-kozhukhov#978https://magicznarosja.forumpolish.com/t621-ural#977https://magicznarosja.forumpolish.com/f106-mieszkanie-vasilyego-kozhukova

Nie Mar 08 2020, 09:24
Powodzenie roznieciło w nim silny płomień buty i samozaparcia, wywyższyło przekonanie, o własnej przewadze, sile i szansie na wygraną, która, choć ostatnim razem była ledwie wątłą smugą dymu, teraz, pod zwierzęcą postacią, roziskrzyła się gwałtownie, buchnęła ku górze, podżegając wilczy instynkt, pozbawiony dawnej, ostrożnej niepewności w starciu z przeciwnikiem.
Nagłym, możnym ruchem przewrócił Andreia na ziemię, wykorzystując prymat i siłę szczęk, żeby utrzymać go przy gruncie, rozwścieczonego i wierzgającego się uparcie, jak ryba, którą wyciągnięto z wody na suchy, nagrzany od słońca brzeg. Podbudowany tym, z jaką sprawnością udało mu się nie tylko powalić przeciwnika, ale także uniknąć kolejnych zadrapań, ran od kłów i pazurów, które Bułgar z taką zajadłością kierował w jego stronę, urósł w kuraż. Z otchłani gardła wydobył się niski, chroboczący warkot, wściekłość napędzana konwulsjami wilczego ciała, które próbowało wyrwać się spod napierających na nie łap.
Gdyby był w stanie nad sobą panować, być może wcześniej już, zanim zacisnął kły na karku napastnika, zdobyłby się na moment głupiej refleksji, dostrzegł błahe widmo konsekwencji, które odpłynęły ku tyłom zaaferowanego umysłu. W przeciwieństwie do Asena, nie dostrzegał powodów do dumy w tym, co go dotknęło - każde kolejne, przerażone spojrzenie nasycało go gniewem i niechęcią, skłaniało ku afektom, zbrodni i grzechom, których nie potrafił się pozbyć i które żyły w nim, budząc się, ilekroć spostrzegały ku temu okazję. Nie miał powodów, żeby walczyć, lecz nie zamierzał rezygnować, nie brał pod uwagę kapitulacji ani ucieczki, teraz, kiedy słyszał pulsującą w żyłach krew i był wystarczająco blisko, żeby chwycić zębami za cienką skórę pod białą, nastroszoną sierścią.
Wściekły - na siebie, na Andreia, na instynkty, których nie potrafił kontrolować - rozwarł szczęki, unosząc wyliniały, skancerowany łeb ku bladej poświacie księżyca, łypiąc na srebrny, zawieszony na niebie dysk, źródło wszystkich zmartwień, wypadków i katuszy, które dotąd musiał przeżywać. Odchylił się nieznacznie, dając sobie i, niezamierzanie także jemu, więcej swobody do wykonania kolejnego ruchu. Z uchylonej paszczy prysnęła ślina, a cichy szelest traw znów przerwał groźny, gardłowy warkot, poprzedzający atak wymierzony bezpośrednio w odsłonięty, wilczy kark, miękki w zderzeniu z szeregiem ostrych zębów.

obrona: 47 x 24 = 1128
atak: 25 x 25 = 625


Ostatnio zmieniony przez Vasily Kozhukhov dnia Wto Mar 10 2020, 15:36, w całości zmieniany 4 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Świetlane pola Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Mar 08 2020, 09:24
The member 'Vasily Kozhukhov' has done the following action : Kostki


'k50' : 47, 25
Andrei Asen
Andrei Asen
Świetlane pola HsLNwfx
Wielkie Tyrnowo, Bułgaria
27 lat
wilkołak
¾
przeciętny
człowiek renesansu, nadworny lowelas, laureat orderu męczydupy miesiąca
https://magicznarosja.forumpolish.com/t607-andrei-asenhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t625-andrei-asen#998https://magicznarosja.forumpolish.com/t626-andrei-asen#999https://magicznarosja.forumpolish.com/t628-peso#1001https://magicznarosja.forumpolish.com/t627-andrei-asen#1000

Sob Mar 14 2020, 19:14
Było blisko, naprawdę blisko, by odsunął się wystarczająco, by uchylił się i uniknął kłów Vaski. Nie udało się, ostry ból przeszył raniony kark, jasną sierść splamiła gorąca, wilcza krew. Andrei ryknął głucho, zaskoczony, jakby z niedowierzaniem, a dopiero potem - ze złością.
Umiał przegrywać, ale nie lubił. A teraz zwyczajnie nie chciał przegrać.
Wyrwał do przodu, niesiony złością. To nic, że dodatkowo zadrapał się o kły przeciwnika. To nic, że, szarpiąc się, wcale tak naprawdę sobie nie pomagał. Nie myślał logicznie, nie do końca. Owładnęła nim jedna myśl. Musiał wstać, znowu na łapy, na cztery, znów poczuć się stabilnie. Musiał mieć jakąś inicjatywę, do cholery!
Nie tracił czasu na otrzepanie się, nie zastanawiał się też nad konsekwencjami tego, co robi. To spotkanie wcale nie musiało skończyć się dla niego dobrze. Wcale nie musiał wyjść z tego cało - ale jakby nie zdawał sobie z tego sprawy. To nie miało znaczenia, zupełnie się tym nie przejmował. Wydawało się, jakby pod tym względem zupełnie stracił kontakt z rzeczywistością.
Nie zastanawiał się, jak wróci do domu. Nie myślał o tym, ile jeszcze jest w stanie znieść, by móc wylizać się z ran. Nie liczył, na jak długo starczy mu sił, by stać na łapach - i by w miarę znośnie przejść powrotną transformację.
To wszystko były ludzkie rozważania. A on nie był teraz człowiekiem.
Doskoczył do Vaski niemal na ślepo, warcząc gardłowo, z ogniem szalejącym w spojrzeniu. Biała sierść, w pewnym stopniu pozlepiana już w karmazynowe strąki, śmierdziała złością, Asen śmierdział... Szaleństwem? Brawurą? Nieroztropnością?
Wszystkim po trochu.
Dla równowagi potrzebował krwi Vaski. Musiała wymieszać się, musiała... Andrei nie wiedział, co dokładnie musiała. Po prostu chciał.

OBRONA: 38 * 15 = 570
ATAK: 17 * 30 = 510


Ostatnio zmieniony przez Andrei Asen dnia Sob Mar 14 2020, 19:42, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Świetlane pola Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Sob Mar 14 2020, 19:14
The member 'Andrei Asen' has done the following action : Kostki


'k50' : 38, 17
Vasily Kozhukhov
Vasily Kozhukhov
Świetlane pola XIUwd20
Kruzhylivka, Ukraina
26 lat
wilkołak
brudna
biedny
pies stróżujący
https://magicznarosja.forumpolish.com/t596-vasily-kozhukhovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t623-vasily-kozhukhov#980https://magicznarosja.forumpolish.com/t622-vasily-kozhukhov#978https://magicznarosja.forumpolish.com/t621-ural#977https://magicznarosja.forumpolish.com/f106-mieszkanie-vasilyego-kozhukova

Czw Mar 19 2020, 15:06
Krew trysnęła z rany, rozlewając się po podniebieniu, drażniąc nozdrza ostrym, metalicznym zapachem. Kły przebiły skórę na karku przeciwnika i zaciskały się tym mocniej, im bardziej Andrei szarpał się i wierzgał, próbując uwolnić się z okowów silnych, wilczych szczęk. Vaska nie myślał już dawno - zatracił pierwiastek ludzkiej roztropności, brakowało mu czasu i wytrwałości, by przestać, zatrzymać się i zreflektować nad własnymi działaniami. Raptownie i bez zastanowienia osuwał się z powrotem w dawne nawyki, niepohamowane, zwierzęce odruchy, dziką szamotaninę rozjuszonych emocji.
Targnął się raz jeszcze i, zaślepiony własną przewagą, nie zdążył uchylić się przed kłami Andreia, jątrzącymi się pośród otchłani otwartej paszczy. Wydał z siebie stłumiony, sobaczy skowyt, czując spływającą po pysku krew oraz nieprzyjemne pieczenie świeżej rany. Sukces rywala przywrócił mu chwilową trzeźwość, rozniecił w piersi wątły, acz narastający płomyk gniewnego afektu, pragnienia wygranej, teraz, kiedy był jej tak bliski. Cofnął się do tyłu, dysząc ciężko, pozwalając by posoka spływała mu po brodzie, po łapach, skapywała na ciemną, mokrą od deszczu ziemię. Z gardła wydobył się głośny warkot, sierść zjeżyła się ostrzegawczo, kiedy Asen uniósł się w ślad za nim. Nie miał prawa odbierać mu tego triumfu. Nie miał prawa dyktować mu swoich warunków.
Tym właśnie był - wilkiem, zbłąkanym, dzikim zwierzęciem w obcej, niezrozumiałej rzeczywistości, niezdolnym całkowicie oddać się swojej naturze, a więc uwięzionym pomiędzy dwoma światami, spośród których żaden do niego nie należał. Z impetem poderwał się z ziemi, celując wysoko, bez pomyślunku, zębami prosto w czerep przeciwnika. Całkiem wyzbył się wcześniejszej ostrożności, w obliczu zagrożenia urósł natomiast w siłę i bezczelną arogancję, podżeganą instynktem, którego, w bladym świetle pełni, nie potrafił stłumić, potrzebą, nad którą nie był w stanie zapanować. W obliczu starcia nie zdołał myśleć ani o genezie, ani o skutkach swoich poczynań; umysł, wściekle zafiksowany na teraźniejszości, szarpał się z uporem łańcuchowego kundla. Nie mógł przegrać. Nie tym razem.

obrona: 10 x 24 = 240
atak: 40 x 25 = 1000


Ostatnio zmieniony przez Vasily Kozhukhov dnia Czw Mar 19 2020, 23:13, w całości zmieniany 6 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Świetlane pola Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Czw Mar 19 2020, 15:06
The member 'Vasily Kozhukhov' has done the following action : Kostki


'k50' : 10, 40
Andrei Asen
Andrei Asen
Świetlane pola HsLNwfx
Wielkie Tyrnowo, Bułgaria
27 lat
wilkołak
¾
przeciętny
człowiek renesansu, nadworny lowelas, laureat orderu męczydupy miesiąca
https://magicznarosja.forumpolish.com/t607-andrei-asenhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t625-andrei-asen#998https://magicznarosja.forumpolish.com/t626-andrei-asen#999https://magicznarosja.forumpolish.com/t628-peso#1001https://magicznarosja.forumpolish.com/t627-andrei-asen#1000

Sob Mar 21 2020, 10:40
Utoczenie w końcu krwi przeciwnika, co zaskakujące, raczej Andreia otrzeźwiło niż wpędziło w jeszcze większy pęd ku mordobiciu. Czując na języku juchę swoją i Vaski, Asen wreszcie rozumiał - zaczął rozumieć.
Przegrywał. To oczywiste, że przegrał.
Nie chciał tego do siebie dopuścić. To znaczy, z jednej strony doskonale zdawał sobie z tego sprawę, z drugiej jednak - nie chciał się do tej myśli przywiązać. Nie chciał brać pod uwagę, że jest slabszy - nie w kontekście rozważania uległości wobec kogoś innego. Andrei nie zamierzał być uległy. Nie potrafił.
Mimo to, po kolejnym udanym ataku Vaski - gdy nowa szrama przecięła mu pysk na ukos, gdy nowe strugi karmazynu spłynęły mu po ciele i przesłoniły nieco pole widzenia - Bułgar ryknął głucho i cofnął się. Jeden krok, drugi. Nie miało być kolejnego ataku. Nie był aż tak głupi.
Nie zamierzał jednak przyznawać, że przegrał. Nie wprost. No i nie było mowy o ucieczce z podkulonym ogonem.
- DOSYĆ - zagrzmiał, świdrując przeciwnika uważnym, płonącym spojrzeniem miodowych ślepi. - Dosyć - powtórzył ciszej. Słowo brzmiało od tłumionego warkotu.
Przez kolejną chwilę Asen przyglądał się Vasce tylko, uważnie, starając się przy tym nie dyszeć jak słabe, niedoświadczone szczenię. Zmęczył się, ale nie lubił tego pokazywać. Nie przed kimś, kogo chciał...
Co właściwie?
Wreszcie uśmiechnął się leniwie, beztrosko, odsłaniając kły w wyrazie, dla odmiany, pozbawionym wrogości.
- Jesteś silny - przyznał spokojnie. Chciał wyjść z tego z godnością. Musiał.
Nie mógł być przegranym.
- I sprytny - kontynuował, nie spuszczając oka z Vaski. Biały ogon kołysał się lekko, gdy Andrei z uporem powstrzymywał bardziej ostentacyjne, sztywne machanie raz w lewo, raz w prawo.

OBRONA: 44*15 = 660


Ostatnio zmieniony przez Andrei Asen dnia Sob Mar 21 2020, 11:08, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Świetlane pola Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Sob Mar 21 2020, 10:40
The member 'Andrei Asen' has done the following action : Kostki


'k50' : 44
Vasily Kozhukhov
Vasily Kozhukhov
Świetlane pola XIUwd20
Kruzhylivka, Ukraina
26 lat
wilkołak
brudna
biedny
pies stróżujący
https://magicznarosja.forumpolish.com/t596-vasily-kozhukhovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t623-vasily-kozhukhov#980https://magicznarosja.forumpolish.com/t622-vasily-kozhukhov#978https://magicznarosja.forumpolish.com/t621-ural#977https://magicznarosja.forumpolish.com/f106-mieszkanie-vasilyego-kozhukova

Wto Mar 24 2020, 21:42
Sprzeciw zagrzmiał głośno, uderzył w marne resztki poszarpanych zmysłów z wystarczającą siłą, aby zmusić do chwilowego, choć jałowego w istocie, pomyślunku. Sierść, wciąż zjeżona, zafalowała na karku, unosząc się ostrzegawczo, strosząc w marnych pozorach udawanej wielkości, która - splugawiona krwią, tląca się w wyliniałym, pokrytym bliznami ciele - obnażyła się z, jakże niepasującym do sytuacji, komizmem.
Vasily wydał z siebie gardłowy warkot, wodząc wzrokiem za ruchami Andreia, pomimo jego zapewnień, słów, które choć wybrzmiały w ciszy, trafiały do świadomości z niechętną opieszałością, nijakie i obojętne wilczej umysłowości. Nawet wówczas, nie był pewien swoich czynów, trwał w teraźniejszości pełnej grozy i prymitywnych refleksów, reagował - jak sądził, niezmiennie i od lat - we własnej obronie, rzucając się i warcząc w imię wrodzonych odruchów, podsycanych wspomnieniem pierwszego starcia, przypadkowej, dziecięcej jeszcze wygranej, uważanej niegdyś za niesamowite szczęście i traktowanej dzisiaj jak przekleństwo, anatema, najgorszy z możliwych koszmarów.
Pochylił łeb, poruszając powoli ogonem, po czym zastygł w całkowitym bezruchu, skamieniały pomiędzy wysokimi trawami magicznego pola, spośród których - najwyraźniej ośmielone nagłym spokojem - wynurzać zaczęły się świetla, rzucając bladą, fosforyzującą poświatę na ich nieruchome, choć napięte w oczekiwaniu sylwetki. Rozumiał sytuację, w której się znaleźli - dzisiaj lepiej niż kiedykolwiek, zmysłami wyostrzonymi do granic zwierzęcych możliwości - nie wierzył w nią jednak i, zdławiony tymi podejrzeniami, stał, wciąż niepewny, rozerwany pomiędzy wilkiem, a człowiekiem, świadomym wyborem, a kuszącą prymitywnością zagorzałego troglodyty.
Dopiero po chwili zmrużył oczy, złagodniał; przysłuchując się uległej afirmacji, zmęczony i spragniony wyjaśnień, czekał. Podobnie jak w dniu, kiedy po raz pierwszy szedł ulicami Petersburga, tak również teraz odbierał oniryczną rzeczywistość z wiadomym sobie brakiem zaufania i chłodnym dystansem, dziecięcą niepewnością wobec tego, co przyniesie niedaleka przyszłość.
- Wygrałem. - wycharczał w końcu, sucho, bez zawahania. Uniósł łeb wyżej, obarczając przeciwnika chłodnym spojrzeniem, wyzwaniem, któremu najwyraźniej nie był w stanie podołać.
Andrei Asen
Andrei Asen
Świetlane pola HsLNwfx
Wielkie Tyrnowo, Bułgaria
27 lat
wilkołak
¾
przeciętny
człowiek renesansu, nadworny lowelas, laureat orderu męczydupy miesiąca
https://magicznarosja.forumpolish.com/t607-andrei-asenhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t625-andrei-asen#998https://magicznarosja.forumpolish.com/t626-andrei-asen#999https://magicznarosja.forumpolish.com/t628-peso#1001https://magicznarosja.forumpolish.com/t627-andrei-asen#1000

Czw Mar 26 2020, 10:58
Wiedział, że tak będzie. To znaczy, nie wiedział, że przegra, nie zakładał tego, ale wiedział, że jeśli do tego dojdzie, to Vaska będzie się puszył, bo dokładnie to samo robiłby on, Andrei, w odwrotnej sytuacji. Chełpiłby się zwycięstwem, bo miałby do tego prawo. Wyszarpując sukces pazurami i okupując go krwią, musiał się z nim obnosić. To był instynkt, zbyt silny, by można było nad nim panować. Wiedział więc, że tak będzie. Co nie zmieniało faktu, że go to drażniło.
A jednak nie mógł pozwolić, by to rozdrażnienie doszło do głosu, bo to jednak była gra, mecz, który wcale się nie skończył. Asen nie dopuszczał myśli, że się skończył. To tylko jedna bitwa, powiedziałby ojciec, albo może wuj Nikolai, gdyby - czysto hipotetycznie - Andrei miał okazję i chciał kiedyś podzielić się doświadczeniami i poradzić. Tylko jedna bitwa. Pojedyncze bitwy nie przesądzają o wynikach wojen. Wzniośle i pięknie, tak by mu powiedzieli. Ojciec może piękniej, wujek nieco mniej, ale sens byłby ten sam.
Ale to nie z przekonania o mądrości swej rodziny Bułgar wyprowadzał obecną postawę. Tak naprawdę, świadomość tego, co by mu powiedzieli, była jedynie ulotnym przebłyskiem, do którego się nie przywiązał i nad którym się nie zastanawiał. Nie miało znaczenia, co myśleli ci, których zostawił, zostawił daleko za sobą. Nie. Istotne było to, co myślał on sam. Czego chciał, czego pragnął i jak zamierzał to osiągnąć.
Był butny i choć można było oczekiwać, że porażka trochę go utemperuje, chyba tak nie było. Był przypadkiem straconym a arogancja, zwykle ubierana w kolorowe szaty cwaniackiego uroku, teraz wychodziła w swej prawdziwej, najpaskudniejszej formie. Andrei nie dopuszczał myśli, że coś może pójść nie tak. Nie pozwalał, by coś miało się zepsuć.
Miał plan. I ten plan musiał się powieść. Nie było innej możliwości.
- Wygrałeś - przytaknął więc, choć z trudem przechodziło mu to przez gardło. Słowa zalewała gorycz, której jednak nie pozwolił wybrzmieć. Nie mógł. Musiał dać Vasce to, co ten sobie wywalczył. Musiał pozwolić mu się cieszyć, musiał połechtać jego ego, podkarmić dumę.
Andrei był manipulantem. Dyplomatą, jeśli chcieć nazwać to ładniej. Był Asenem.
- Chciałbym mieć cię obok - rzucił wreszcie, krótko, bezpośrednio. Piękne słówka nie byłyby teraz na miejscu nawet, gdyby potrafił po nie sięgnąć. A nie potrafił, nie teraz. Wilcza postać nie bawiła się w poezję. Wilcza postać była prosta, wręcz, czasami, prostacka. Ale jednocześnie szczera. Obdarta z obłudy typowej dla ludzkiego gatunku.
- Jesteśmy tacy sami, Vaska - kontynuował, wciąż spięty, spoglądając jednak na wilka ze spokojem. - I są też inni. Nie musimy być sami. Ty nie musisz być sam. Ani ja. - Zawahał się. - Samemu jest dużo trudniej - mruknął znacznie ciszej, chrapliwie, wracając myślami do innych czasów i innych wilków. Do stada, którym wzgardził, bo było skrzywione.
Ale jego stado, jego wataha, ono mogło być piękne. Dobre. Bezpieczne i wygodne dla każdego, kto by je tworzył. Andrei naprawdę w to wierzył. Nie widział żadnej rysy w obrazie, który stworzył sobie przed laty.
Vasily Kozhukhov
Vasily Kozhukhov
Świetlane pola XIUwd20
Kruzhylivka, Ukraina
26 lat
wilkołak
brudna
biedny
pies stróżujący
https://magicznarosja.forumpolish.com/t596-vasily-kozhukhovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t623-vasily-kozhukhov#980https://magicznarosja.forumpolish.com/t622-vasily-kozhukhov#978https://magicznarosja.forumpolish.com/t621-ural#977https://magicznarosja.forumpolish.com/f106-mieszkanie-vasilyego-kozhukova

Sro Kwi 01 2020, 01:25
Vasily nigdy nie wybiegał myślami zbyt daleko w przyszłość, nie analizował, nie snuł długoterminowych planów, nie zakładał i nie poddawał się fantazjom, które były przez niego nie tyle znienawidzone, co niemal całkowicie wyparte, obce dotychczasowym nawykom i chorobliwym, pełnym ostrożności rutynom. Pomimo, że przewaga i niezachwiana pewność siebie uderzyły mu do głowy już przy pierwszym ataku, nie przewidział swojej wygranej; stał z zadartym nieznacznie pyskiem, obserwując uważnie Andreia, mając nadzieję, że nie dojdzie do kolejnej konfrontacji i jednocześnie wiedząc, że gdyby tylko przeciwnik wykonał nazbyt gwałtowny ruch, rzuciłby się na niego bez zastanowienia.
Z gardła wydobył się cichy pomruk, niewypowiedziana zgoda, rozejm, który miał pozwolić im na rozmowę, nawet jeśli miałaby to być prymitywna i do cna zwierzęca wymiana zdań. Trwał w miejscu, z sierścią wciąż nastroszoną na karku, ogonem poruszającym się powoli i uszami postawionymi na sztorc, w jawnym wyrazie wciąż kipiącej pod futrem agresji, dominacji, która z wytrwałością przemawiała przez ostrzegawcze błyski w jasnoniebieskich tęczówkach. Gdyby nie pełnia, być może by się przestraszył - powiódł wzrokiem po trawie, ugiętej, wyrwanej z gleby, nabrał powietrza, wdychając dżdżysty, metaliczny zapach krwi, spojrzał na Asena, a potem na siebie samego, odbitego w jego oczach, dwójkę ludzi nieodwracalnie skrzywdzonych przez przeznaczenie.
Pod zwierzęcą postacią dużo ciężej było jednak wypierać niepodważalne podobieństwo pomiędzy sobą, a stojącym naprzeciwko wilkiem, trudniej odeprzeć myśl, że być może Andrei miał rację - być może to, czego tak w sobie nienawidził, co, z niepodobną ludzkiej zajadłością, odrzucał i wyszarpywał, było w istocie prawdziwym, całkowicie surowym obliczem, które należało zaakceptować jako swoje własne. Świadomość, że byli na świecie tacy, jak on, zamiast przynosić ulgę, wprawiały go w niezrozumiałe podenerwowanie, podsycane samotniczą naturą, instynktem, który nakazywał reagować agresją na wszystko co obce, trudne i nieznane.
Tracąc rezon, poruszył się niespokojnie, przekrzywiając czerep i mrużąc szarobłękitne ślepia - zaklęty w wilczej postaci nie potrafił dobrze ukrywać swoich emocji, wyzbywszy się ludzkiego wstydu i zahamowań, pozwolił rysom złagodnieć i chociaż całkowicie nie opuścił fasady charłackiej czujności, w ciemnych źrenicach zdawał się przemknąć cień ulgi i przesyconego zmęczeniem zainteresowania.
Uchylił pysk, nieświadom, że spomiędzy kłów ściekały jeszcze pojedyncze krople szkarłatnej posoki, zastrzygł uszami, wyraźnie zdezorientowany, niepewny, zagubiony. Czy w ogóle mógłby? Stanąć u boku Andreia, zaufać komuś tak, jak nie ufał nawet własnej matce, nareszcie spokojny, zgodny z naturą, pozbawiony napięcia, w którym trwał od lat, zmrożony możliwością folgi i odpoczynku?
- Nie wiem czy potrafię. - odparł zgodnie z prawdą, poruszając z niezadowoleniem ogonem, wyliniałą kitą brązowego futra. - Zawsze dawałem sobie radę sam. - podburzony pierwszym wyznaniem, naraz uniósł łeb wyżej, taksując wilka odważnym spojrzeniem, kolejnym wyzwaniem, z pozoru dzikim i burzliwym, choć w gruncie rzeczy całkiem dziecięcym, pełnym niepewności i skrywanej obawy.
Andrei Asen
Andrei Asen
Świetlane pola HsLNwfx
Wielkie Tyrnowo, Bułgaria
27 lat
wilkołak
¾
przeciętny
człowiek renesansu, nadworny lowelas, laureat orderu męczydupy miesiąca
https://magicznarosja.forumpolish.com/t607-andrei-asenhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t625-andrei-asen#998https://magicznarosja.forumpolish.com/t626-andrei-asen#999https://magicznarosja.forumpolish.com/t628-peso#1001https://magicznarosja.forumpolish.com/t627-andrei-asen#1000

Czw Kwi 02 2020, 14:14
Odetchnął bezgłośnie. Aż do tej chwili nie był pewien, czy Vaska będzie słuchał. Nie miał gwarancji, że - choć sam dosyć stanowczo zamierzał zakończyć to niefortunne starcie i wyjść z niego z twarzą - tamten się temu podporządkuje. Nie byłoby niczym dziwnym, gdyby napojony sukcesem Vaska chciał uczynić swe zwycięstwo jeszcze bardziej imponującym. Nie byłoby zaskakujące, gdyby, napędzany adrenaliną, postanowił utopić je w jeszcze większej ilości krwi.
To, z oczywistych względów, nie byłoby Andreiowi na rękę. Nie ulegało wątpliwości, że w obecnych okolicznościach te oceany, które Vaska mógłby chcieć utoczyć, płynęłyby raczej głównie z jego bułgarskich żył.
Obustronne uznanie walki za zakończonej przyniosło więc Asenowi poczucie ulgi, której nawet szczególnie nie ukrywał. Poświęcając te pierwsze chwile rozejmu na złapanie oddechu, opanowanie totalnie nieprzystojnego dyszenia i doprowadzenie się ponownie do pozy wystarczająco dumnej, by był sam z siebie zadowolony Andrei przyglądał się Vasce i analizował, choć nie były to myśli zbyt skomplikowane. Wreszcie, gdy pozwolił popłynąć słowom, a Vaska zdecydował się na nie odpowiedzieć, Bułgar uśmiechnął się leniwie - choć w obecnej formie przypominało to raczej krzywy, drapieżny grymas niż faktyczny uśmiech.
- Nie szkodzi - odpowiedział spokojnie. Nagła bezradność Vaski kontrastowała z tym, co Bułgar widział podczas starcia i w pewien sposób była właściwie rozczulająca. Oczywiście, tego rozczulenia Andrei nie zamierzał pokazać - nie służyłoby ono ani jemu, ani samemu Vasce - tym niemniej gdzieś w wilczym sercu pojawiła się odrobina ciepła i chęci już nie tylko, by przewodniczyć, ale by prowadzić. By otoczyć opieką, zostać mentorem, a nie tylko rywalem i dominatorem.
To nie były instynkty rodzicielskie, nie była to też jakaś skrzywiona miłość czy fascynacja, ale chyba po prostu... Dobroć. Otwartość na drugiego człowieka. Andrei miał w sobie takie cechy. Miał empatię i opiekuńczość, choć nie afiszował się z tym na prawo i lewo.
- Nie szkodzi - powtórzył i wreszcie, powoli, uczynił krok ku Vasce. Potem czekał. Ponowne zbliżenie się nie było oznaką agresji, już nie, ale Asen musiał założyć, że tak może zostać odebrane. Więc czekał, dawał czas, by Vasily mógł się wycofać, gdyby chciał lub by zabronił mu dalszych kroków, gdyby ich sobie nie życzył. Tym razem Andrei zamierzał uznać jego roszczenia. Tym razem mógł. - Nauczę cię.
Zamierzał na tym skończyć, uznał jednak, że to za mało. Zwykłe zapewnienie, taka propozycja mogła zostać odebrana jako ponowne... wywyższanie się? Korzystanie z wygranej, której przecież nie odniósł? Bułgar nie chciał, by słowa brzmiały źle. Nie chciał, by pojawiły się błędne interpretacje i, wreszcie, nie chciał, by się z Vaską nie dogadali.
On naprawdę wierzył, że mogą iść obok siebie. I że to będzie działało.
- Mnie też kiedyś ktoś uczył - dodał więc spokojnie i, gdyby Vasily mu na to pozwolił, zrobiłby kolejny krok, a potem jeszcze jeden, wreszcie zaś przysiadłby naprzeciwko, gotów rozmawiać. Nie grozić, lecz mówić. Pokazywać drogę, którą mogli podążyć. - I właściwie... Też kiedyś byłem sam. Choć chyba nie do końca tak, jak ty. - Znów ten uśmiech, leniwy, przelotny. Odetchnął cicho. Był sam, bo Yordanka i jej schizy to nie było coś, co mogło mu zagwarantować poczucie bezpieczeństwa i przynależności. Był sam, bo to wymyślone przez nią stado było chore. Ale uczyła go, pokazała mu, jak żyją wilki - i za to musiał być jej wdzięczny. Gdyby nie ona, prawdopodobnie zupełnie by się pogubił.
Wiedział, jak ważne jest przewodnictwo. Wiedział, jak istotne jest posiadanie kogoś, kto... Kto po prostu jest gotów pomóc. Podać łapę. I walczyć za ciebie, gdy inni chcą cię skrzywdzić. Yordanka to dla niego robiła, ale on nie był Yordanką. Sądził, że może być lepszy. Bardziej... ludzki? Tak, chyba tak. Nieskrzywiony do reszty.
- Nie musisz decydować od razu - dodał wreszcie, bo choć najchętniej właśnie to by wziął, decyzję podjętą od ręki, wiedział, że to tak nie działa. A jeśli docelowo chciał mówić o zaufaniu - a chciał, zależało mu na tym - to musiał dać mu czas, by się narodziło. Tyle czasu, ile będzie trzeba. - Mogę zaczekać.
Vasily Kozhukhov
Vasily Kozhukhov
Świetlane pola XIUwd20
Kruzhylivka, Ukraina
26 lat
wilkołak
brudna
biedny
pies stróżujący
https://magicznarosja.forumpolish.com/t596-vasily-kozhukhovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t623-vasily-kozhukhov#980https://magicznarosja.forumpolish.com/t622-vasily-kozhukhov#978https://magicznarosja.forumpolish.com/t621-ural#977https://magicznarosja.forumpolish.com/f106-mieszkanie-vasilyego-kozhukova

Wto Kwi 07 2020, 18:06
Daleko było mu dzisiaj do szlachetności, akceptacji, ludzkiego zrozumienia; był i, jak sądził, na zawsze miał pozostać wilkiem, dzikim zwierzęciem, które zrodziło się dawno w jego sercu, od tamtej pory przybierając na sile, szczerząc kły, łapczywie pożerając wszystko to, co niegdyś zdawało się proste i oczywiste. Odkąd został sam z owym groźnym pierwiastkiem bestialskiej natury, nie próbował nigdy jej zaakceptować - nawet jeśli po wszystkich bolesnych przemianach zyskał coś nieuchwytnego, życie z każdym dniem stawało się jedynie twardsze, cięższe, samotniejsze i bardziej zagrożone. Im silniej zakotwiczała się w nim zwierzęca ostrożność, sobaczy instynkt pierwotnej chęci przetrwania, tym większą nienawiść i wrogość odczuwał względem innych ludzi, ich naiwnych spojrzeń, zakłamanych manier, przewrotnych obyczajów, gestów i słów, których nie rozumiał i które nigdy nie próbowały zrozumieć jego.
Andrei, tak jak on, nie był człowiekiem - tkwił w nim ten sam wilczy element, zalążek nieokiełznanej, dzikiej natury, pragnienia, które co miesiąc wzbierało na sile, uderzało ogromną, spienioną falą w rdzeń człowieczeństwa, który kruszył się i uginał pod naporem ostrych kłów. Andrei mógłby go rozstrzygnąć, a jednak, mimo to, Vasily nie potrafił zmusić się, by mu zaufać, niezdolny wyobrazić sobie życia u czyjegoś boku, nieprzyzwyczajony do towarzystwa, wsparcia i solidarności.
Wyprostował się gwałtownie, kiedy Asen wykonał krok w jego stronę, w przeciągu chwili zatracając wcześniejszą, krótkotrwałą szczerość, uległość, na którą nigdy nie powinien był sobie pozwolić. Wyszczerzył kły, z głębi gardła dobywając głośny warkot, powodując, że sierść na karku na nowo zafalowała, unosząc się w ostrzegawczym geście, teraz już nie tylko złości, lecz także strachu, niepewności, odruchu wiedzionym wewnętrznym rozdarciem, pomiędzy tym co znane, utarte, sprawdzone, a nowością, przynętą, enigmatem. Dostrzegł błysk triumfu w spojrzeniu oponenta, na który porywczo zareagował afektem, niszcząc w gniewie nietrwałą strukturę ich relacji. Jak udomowiony pies, który, od szczeniaka bity i upokarzany, wyrósł na drapieżnika, tak on również, w obronie własnych wyobrażeń gotów był bronić się i szarpać aż do utraty tchu.
Uniósł łeb, z podejrzliwością przyglądając się, jak Andrei przysiada na ziemi, nie rozumiejąc jego nagłej dobroci i poufałości, niegotowy na ów ostateczny gest zwierzęcego rozejmu. Pomimo napiętych mięśni i sztywnej, naprężonej sylwetki, słuchał Asena, wyraźnie - podobnie jak on - zmęczony, gotów odejść, zniknąć pod osłoną nocy, w bladym świetle okrągłego księżyca, migocącego w mroku bezgwiezdnego firmamentu. Nie podobał mu się leniwy, choć w gruncie rzeczy życzliwy uśmiech, nietypowe wygięcie wilczych warg, zaskakujący przejaw sympatii i zrozumienia, nowy, więc postrzegany jako podejrzany, złudny i fałszywy.
- Dlaczego? - wycharczał w końcu, mrużąc szarobłękitne ślepia, pochylając nieznacznie łeb i taksując wilka uważnym spojrzeniem, wyzywającym, groźnie kontrastującym z chwilowym przejawem dziecięcej bezradności. - Dlaczego tak ci zależy? - w gruncie rzeczy nie zastanawiał się nad tym wcześniej i myśl, która wbiła się klinem w umysł silnie i niespodziewanie, rozrosła się nagle do niebotycznej miary, nadrzędnego zarzutu, który dotąd pozostawał jedynie niejasno zarysowany na marginesie świadomości. Vasily znaczną część życia spędził w samotności, wytrwale i bez rozżalenia brnął do przodu, wychodząc naprzeciw upartemu losowi, którego nie był w stanie zmienić, nieważne jak bardzo pragnął zaznać ciepła czyjegoś ciała, życzliwości słów, pozwolić sobie na uśmiech i otrzymać uścisk ciepłej dłoni - jak bardzo chciał stanąć u boku Andreia i brnąć przez odmęty nocy razem z nim.
Andrei Asen
Andrei Asen
Świetlane pola HsLNwfx
Wielkie Tyrnowo, Bułgaria
27 lat
wilkołak
¾
przeciętny
człowiek renesansu, nadworny lowelas, laureat orderu męczydupy miesiąca
https://magicznarosja.forumpolish.com/t607-andrei-asenhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t625-andrei-asen#998https://magicznarosja.forumpolish.com/t626-andrei-asen#999https://magicznarosja.forumpolish.com/t628-peso#1001https://magicznarosja.forumpolish.com/t627-andrei-asen#1000

Czw Kwi 09 2020, 10:52
Nie dziwił się podejrzliwości. Co więcej, był przekonany, że gdyby to on znajdował się w miejscu Vaski, a Vaska - w jego, wszystko wyglądałoby tak samo. Andrei też byłby podejrzliwy. Nieufny. I tak szaleńczo gotów bronić swojej wolności, swoich przekonań, wszystkiego tego, do czego się przyzwyczaił, co zakorzeniło się w nim przez te lata. To całkiem naturalne, nie trzeba było nawet tłumaczyć tego zwierzęcą terytorialnością. Każdy człowiek miał wewnętrzną potrzebę decydowania o samym sobie, pozostawania niezależnym i zdolnym do takiego układania sobie życia, jak mu się podobało. Każdy człowiek - i każdy wilkołak też, ostatecznie likantropia nie czyniła ich tak zupełnie nieludźmi. Asen rozumiał to. Wiedział, skąd brały się opory Vaski i dlaczego tyle trwało to całe... Dotarcie się? Tak chyba można było to nazwać.
Bułgar odetchnął cicho. Nie szło jednak wcale tak najgorzej, nie? Dogadywali się. Jakoś. Powoli. Naprawdę miał podstawy, by być zadowolonym - pomijając porażkę w samej walce, było... Dobrze. Chyba.
Na pytanie Vaski westchnął cicho.
- Bo też byłem sam. Jestem. I nie chcę tak dłużej - odpowiedział prosto, szczerze, spoglądając na wilka uważnie. Andrei nie należał do szczególnie wylewnych jeśli chodzi o uczucia, nie widział powodu, dla którego miałby odkrywać się z tym, co myśli i co mu doskwiera, ale teraz - teraz chyba trochę mógł. I chyba trochę powinien. W ramach inwestycji w późniejsze relacje, powiedzmy. Tak sobie to tłumaczył i było to wyjaśnienie dobre jak każde inne, tak sądził.
- Z ludźmi trudno się porozumieć, oni... - zawahał się. - Nie rozumieją. Nie do końca. Zresztą, zwykle im się nie mówi. - W domyśle pozostało wzruszenie ramionami. I on, i Vaska wiedzieli, jak to jest. Byli ludźmi, ale nie całkiem. Futrzany problem sprawiał, że nagle kontakty z innymi były możliwe, ale jednak - trudniejsze. I że nagle nie miało się z kim rozmawiać o problemach, które ni były problemami ludzkimi, a wilczymi. Bo jak miałoby to wyglądać? Miało się chodzić do przyjaciela i mówić, jak cholernie bolą te pełnie? Iść do dziewczyny i powiedzieć, że głód, ten zajebiście trudny do zniesienia głód pozbawia zmysłów, że zaburza postrzeganie świata i każe rozrywać, szarpać, gryźć każde ciało, które pojawi się w zasięgu?
To nie było możliwe. Tak się zwyczajnie nie dało.
- Możemy sobie pomóc - powiedział wreszcie, uśmiechnął się blado i wstał. - Ja tobie, ty mi. Moglibyśmy być sobą. Może nam być łatwiej. Tak sądzę. - Nie bał się niepewności, która wybrzmiała w ostatnim stwierdzeniu. Nie bał się tego, że wcale nie jest tak w stu procentach przekonany, że się uda, że wciąż czegoś się obawia.
Tak naprawdę obaj dopiero się uczyli, części rzeczy wspólnie, części zaś - każdy na własną rękę.
Zakołysał ogonem leniwie i odetchnął głęboko.
- Zastanów się, Vaska - rzucił krótko, poświęcając mężczyźnie jeszcze jedno spojrzenie. Noc kończyła się, czuł to w kościach. Znów będzie ból, znów będzie ta cholerna przemiana, znów...
Chciał być wtedy daleko. I sam, na razie wciąż jeszcze sam.
- Będę czekał - powtórzył jeszcze, uśmiechnął się po raz ostatni i skinął Vasce łbem. W jego ślepiach błysnęły zawadiackie iskry. - To była dobra walka - rzucił z rozbawieniem, machnął ogonem i już w kolejnym momencie go nie było, już truchtał przez pola, by potem zniknąć w najbliższych zaroślach.
Kolejny miesiąc niósł spokój, tak sądził. Aż do kolejnej pełni. Jak zawsze.

/koniec!
Nadezhda Voronova
Nadezhda Voronova
Świetlane pola 3fc01a447a433f84df6191c6c9b16bc8
Witebsk, Białoruś
29 lat
czysta
zamożny
magizoolog i autorka tekstów naukowych
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1135-nadezhda-voronovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1138-nadezhda-voronovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1139-nadezhda-voronovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1137-whisky-zono-mojahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f118-mieszkanie-nadezhdy-voronovej

Pią Kwi 17 2020, 17:11
07.01.1998

Już, prawie, prawie! Teraz jej oczom ukazały się kolejne badyle. Dobra, Nadzia była fanką natury, ale jak to się tak dalej skończy, to już cholera ją znielubi. Jak wcześniej było zimno i ciemno, tak teraz było aż za jasno. Przestrzeń płaska jak ciało babki z mieszkania wyżej, do tego ten chłód. Kaszel, zawroty głowy i mdłości zostały tylko spotęgowane przez szumiący w uszach wiatr, zaś śnieg sięgał już do kolan, sprawiając, że zaczynała marznąć. Kolejne miejsce, które może i by doceniła, gdyby nie ta cholera teleportacja. Ruszyła w stronę drogi, zdając sobie sprawę, że stojąc w śniegu z pewnością nie mogłaby się skupić na dalszej teleportacji. Ale przedzierając się przez lepki, zimny twór czuła się coraz gorzej. Zawroty głowy zabrały jej dosłownie ziemię spod nóg, kobieta opadła na kolana i zanurzyła dłonie bez rękawiczek w białym puchu, starając się nabrać powietrza. Najgorszym w tym wszystkim było to, że mimo problemów z teleportacją, dojście ze świetlanych pól do jakiegoś rozsądnego miejsca zajęłoby jej dobrą godzinę, szczególnie w takim stanie. Dlatego, Nadziejo, nie powinnaś się teleportować! Miała już przecież takie sytuacje, choć bardziej niż trafianie w złe miejsce, trafiała na to miejsce ledwo żywa. Ojciec nigdy nie zwracał na to uwagi, za każdym razem teleportując się z nią w inne miejsca. Raz była to na tyle trudna sytuacja, że musieli się udać do szpitala.
Ale teraz, gdy powoli zdobywała oddech od nowa musiała zrobić to sama. Nie mogła znów doprowadzić się do stanu, w którym wylądowałaby na dłużej w szpitalu. Musiała się skupić, teraz musiało się udać. Wyszła ze śniegu, wytrzepała się i nim jeszcze skończyło jej się robić niedobrze, po czym ponownie zamknęła oczy i odetchnęła, próbując skupić się na tym pieprzonym uniwersytecie.
Z tematu.
Rodion Morozov
Rodion Morozov
Jak się bawić, to się bawić, drzwi wyjebać, okno wstawić
Priobie na Syberii, Rosja
32 lata
¾
przeciętny
poszukiwacz przygód; rosyjski Indiana Jones; były pracownik ubezpieczycielni
https://magicznarosja.forumpolish.com/t550-rodion-modestovich-morozov#760https://magicznarosja.forumpolish.com/t566-rodion-modestovich-morozov#812https://magicznarosja.forumpolish.com/t559-rodion-m-morozov#786https://magicznarosja.forumpolish.com/t561-rado-orzel-rodiona#793https://magicznarosja.forumpolish.com/t572-rosyjski-indiana-jones#828

Sob Lip 25 2020, 17:50
Rodion wszedł na te wielkie pole trawy, w którym aktualnie nie było nic niezwykłego i starał się unikać skupisk dziewiątek. Nawet mu to wychodziło, bowiem nie były to wcale małe robaczki, a dość spore owady, także miał szansę wypatrzeć je wśród roślin i uniknąć spotkania pierwszego stopnia. Wiedział, jak się kończą ich ugryzienia, wolał więc nie mieć z nimi do czynienia tak długo jak się da.
Nie miał pojęcia jak znaleźć źródełko. Owszem, miał mapę okolicy, ale zarazem też nie wziął jej ze sobą, bo zapomniał jej spakować i musiał kierować się nią z pamięci. Niby jak znajdzie strumyk to wystarczy zrozumieć, w którym kierunku należy iść, by iść pod prąd, ale tu nawet dziecko ogarnęłoby odpowiednią trasę - wystarczyło iść pod prąd.
Na początku nie umiał się odnaleźć, ale gdy wyszedł z polany pod cień drzew zauważył świetle, których macki błyszczały się półtora metra nad ziemią. Zaczęły krążyć wokół niego jak zainteresowane kotki widzące człowieka pierwszy raz na oczy. Morozov patrzył oniemiały na ich piękne światło. Gdy się ocknął zauważył, że chcą mu coś przekazać. Zaczął za nimi iść zastanawiając się o co chodzi. Zorientował się po chwili, gdy idąc ich śladem znalazł drogę do strumyka, a ze swojego miejsca nawet widział jego źródło. Podziękował im po rosyjsku, choć był pewien, że tego nie rozumieją, po czym podszedł do samego serca strumienia, aby nabrać wody do zdobytego naczynia. Nie nalewał nie wiadomo ile uznając, że najwięcej wody pobierze w okolicach leśniczówki, aby za bardzo się nie nadźwigać. W sumie czemu miałby się aż tak poświęcać?

Rodion z tematu do leśniczówki


Ostatnio zmieniony przez Rodion Morozov dnia Nie Lip 26 2020, 00:35, w całości zmieniany 1 raz
Sponsored content


Skocz do: