Mistrz Gry
Mistrz Gry
Korytarz Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Sty 05 2020, 21:55
Korytarz

Wąski tunel, na którego ścianach wiszą zmyślne obrazy. Od tych najbardziej grzecznych po te, które nie powinny znaleźć się w pobliżu niewinnych kobiet. Co kilka centymetrów wiszą świeczniki, by oświetlały drogę do pokoi, zaś kwiaty ulepszają zapach. Często można tu spotkać przechadzające się służki, które sprzątają pomieszczenia i zapewniają klientom komfort. Plotka głosi, że właściciel często spaceruje wzdłuż korytarza.

Orpheus Zakharenko
Orpheus Zakharenko
Sewastopol, Ukraina
31 lat
błękitna
zamożny
mecenas sztuki i właściciel domu uciech
https://magicznarosja.forumpolish.com/t904-orpheus-zakharenkohttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1211-orpheus-zakharenko#5966https://magicznarosja.forumpolish.com/t1212-orpheus-zakharenko#5967https://magicznarosja.forumpolish.com/t1094-zeushttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Lip 19 2020, 22:29
20 luty 1998 rok

Trwał w bezkresie, którego nie chciał niczym tłumaczyć. Rozdarcie rozpalało ogień, a umysł zacietrzewiony był w absurdzie kolejnych, wzniośle budowanych myśli.
Potrzebował zapomnienia.
Problemy piętrzyły się, nawarstwiały w następstwach egzystencjalnej brei. On sam zdołał zatracić się w cudacznym, owianym efemeryczną nutą świecie. Wyniośle podążał hedonistyczną ścieżką, zaspokajając się w sposób prymitywny, mimo iż wymagano od niego ustatkowania, na które jeszcze nie był gotowy. Tęsknota wciąż przedzierała się przez meandry duszy, dlatego z taką świadomością poddawał się bezwzględnej destrukcji.
Ostatnie westchnienie. Pocałunek rozdzielający na zawsze. Ana nie mogła pozostać stałością, toteż nie doszukiwała się w tym głębszego znaczenia, poza pasją, która zespoliła ich na kilka chwil. Zbyt młoda kochanka, a jednocześnie przepełniona swoistego rodzaju dojrzałością, w której rozkochał się na dobre. Mógłby powrócić do niej ponownie, lecz pozostawała w objęciach parszywego zawodu, na który on przystał, kiedy prosiła o pomoc. Nie był bowiem empatyczny; nie na tyle, by odciągać ją od ów fachu, w którym odnalazła się lepiej niż starsze kobiety.
Och, jakim głupcem był, bogowie.
Satyna okraszała sylwetkę Orpheusa, który zaszywając się w pozorze bezpieczeństwa, szedł w kierunku gabinetu, gdzie zapragnął odciąć się od świata. Czerwień kontrastowała z czernią, a aromat olejków otępiał do reszty zmysły. Serce uderzało w spokojniejszych rytmach, oddech spłycał się i wszystko przybierało wcześniejszy smak wolności. W ścianach czaszki dudniła potrzeba zaspokojenia prymitywnej chęci upicia się, bo im dłużej rozmyślał, tym bardziej gubił się w labiryncie dnia. Na drodze jednak stanął ktoś kogo Zakharenko wcale się nie spodziewał. Uśmiech rozciągnął wargi mężczyzny, a zapraszający gest sugerował entuzjazm.
Nie musiał pić w pojedynkę.
- Syn marnotrawny zawitał w mych progach - powiedział z rozbawieniem, łudząc się, iż pozna rzeczywisty cel wizyty wieloletniego przyjaciela; jakakolwiek prostytutka z pewnością nim nie była.
Dragan Romanov
Dragan Romanov
Korytarz GdlPReX
Petersburg, Rosja
34 lata
przyłożnik
błękitna
bogaty
sędzia rodzinny
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1295-dragan-romanovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1307-dragan-romanovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1306-dragan-romanov#7245https://magicznarosja.forumpolish.com/t1304-daiquirihttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Pon Lip 27 2020, 17:37
Nie była, chociaż mogłaby być. Prostytutek i papierosów Romanov nie odmawiał. Przynajmniej nie robił tego zazwyczaj, zwłaszcza gdy te były mu otwarcie oferowane. W zamtuzie każda jedna niejako taka była. Dlatego zjawianie się w progach „Extravaganzy” nie było wcale tak trywialną i prostą czynnością. Dostanie się tutaj do Orpheusa, graniczyło wręcz z wyczynem na miarę publicznego wystąpienia przed tysiącami czarodziejów. Zza każdego rogu wychylała się za nim ładna buzia, kręcąca zapraszająco pasującymi do niej biodrami. Skąpo ubrane, bezwstydne, otulone ciężkimi chmurami dymu papierosowego, kadzidła, bądź drażniących w nos substancji nieco mniej pospolitych. Westchnienia, szepty, stuknięcia szklanki o szklankę. Ta melodia była mu bardzo dobrze znana i poniekąd czuł się tutaj jak u siebie w domu. Dragana bardzo trudno było zatrzymać w miejscu, jakie faktycznie powinien domem nazywać. Dla niego domem był zamtuz, bar, nawet przypadkowo napotkana alejka, w której jak spruty nastolatek zbałamucił podpitą dziewczynę. Niewiele było w nim z człowieka, który pasowałby do wizerunku typowego błękitnokrwistego. Może dlatego całkiem nieźle dogadywał się z Zakharenko?
Po tych wszystkich latach, kiedy to z obu stron następowało podtrzymywanie znajomości, ta przerwa w kontakcie zdawała się najdłuższa i najdotkliwsza. Mylne wrażenie. Dorosłość każdego z nich oderwała od cyklicznych, wieczornych spotkań przy butelce wódki, a tę decyzję losu ostatecznie przypieczętowały dwie tragedie, jakie ich spotkały. O ironio, jak gdyby byli na nią umówieni, a następnie, jakby zgadali się w temacie wspólnego przeżywania. Żaden z nich wciąż do końca nie wyzdrowiał, lecz szli dalej naprzód. Może to właśnie świadomość tego, że tak trzeba, powstrzymywała go przed kontaktem? A może to zasługa szaleńczego pędu, w którego ramiona wpychał swoje życie? Jego oczy nie splamiły się nawet krztyną uczucia, które mogłoby to wszystko wyjaśnić. Na twarzy wykwitł lekki uśmiech. Ironiczny, pasujący do powitania Orpheusa. Przemaszerowawszy przez korytarz, nie zatrzymał się. Podszedł do niego i bezpardonowo chwycił go w objęcia. Byli sami, a Dragan dawno go nie widział. Nie bywał jednak szczególnie wylewny, tym bardziej wyjątkowa była to sytuacja.
- Tak witasz syna? Gdzie papierosy? Gdzie piękne dziewczęta i opowieści z dalekich stron świata? - Odpowiedział zupełnie niepoważnie, co kompletnie nie pasowało do sztywnego, milczącego wizerunku Romanova, jaki znali jego współpracownicy. Tutaj nic z tej maski nie miało znaczenia. Zakharenko widział go w wielu stadiach emocjonalnych, zwłaszcza po odejściu Viery. Co gorszego od nieprzebytej rozpaczy mógł skrywać?
- Nie zaprosisz mnie w twe skromne progi? - Wytknął sprytnie tę chwilę zaskoczenia, w której to wypuściwszy się z objęć, stanęli na sekundę, czy dwie naprzeciw siebie.
Sponsored content


Skocz do: