Szaleństwo rozbrzmiewa w umyśle
Prześmiewcze głosy dudnią swym echem
A on patrzy,
patrzy i obserwuje, jakby chcąc zrozumieć wszelkie sekrety.
Chłopiec był ciekawy.
Już od pierwszych dni, kiedy pojawił się na świecie, wyciągał dłonie ku matce i ojcu, który nieczęsto zaglądał do pokoju dziecka, by utwierdzić się w przekonaniu, że jest zdrowy. To rodzicielka przykładała wagę do najdrobniejszych spraw, jakie równorzędnie spędzały jej sen z powiek, gdy niejednokrotnie starała się dać drugiemu z synów tyle iluzji uczuć, ile tylko rozpościerało się w zawiłościach tuneli żylnych.
Posiadał iluzję potencjału? A może kobieta pragnęła zaszczepić w nim pasję do sztuki?, od której ona była wręcz zależna – bardziej, aniżeli od ukochanego męża, który podzielał intensywne zachwyty. Pojmował i respektował upodobania małżonki, lecz chciał je jeszcze silniej wyperswadować dziecku. Skupiał się na nieoczywistych dziełach, dzięki którym stanie się jednym z najbardziej enigmatycznych ludzi w Rosji.
Mrzonki. Naiwny głupiec, sądzący że jest w stanie zaleczyć głębokie wyrwy na duszy.
Nieposkromiony charakter oraz niebywała, przekorna natura świadczyły o zakorzenionych w podświadomości potrzebach. Pod pieczą matki wielokrotnie czytał księgi, ucząc się najbardziej podstawowych inkantacji, byle przynieść chlubę rodzinie. Wydawać się więc mogło, że głowa domostwa nie przykładała do tego szczególnej uwagi, zawierzając się kobiecie, która nigdy nie zdołała zawieść jego zaufania.
Nie był uległy, wielokrotnie buntując się, sprzeciwiając słowom, jakie padały spomiędzy warg Oneginy. Obserwował ją wtedy bystrym spojrzeniem, chcąc wymusić na niej swe racje, lecz błękitnokrwista czarownica wcale nie uginała się za sprawą chłopięcego uroku.
W ten czas, Orpheus odczuwał jeszcze większą frustrację.
Zrozumiał z biegiem czasu, że posłuszeństwo wobec słów rodziców daje mu więcej przywilejów, wszak to dzięki temu zyskiwał ich uznanie. Trwało to długie miesiące, dlatego gdy przyszedł czas rozłąki i swą obecnością winien zaszczycić Koldovstoretz, utracił perspektywy łask, w które popadał jak dziecko.
Był rozkoszny, gdy wargi wyginały się w subtelnym uśmiechu. Nieco beztroski, ale silnie stąpający po ziemi i pomimo wszelkich przeciwności losu – zaskarbił sobie serca kadry i młodocianych dziewcząt.Ukochał sobie szczególnie zamiłowanie do alchemii, z którą pragnął związać swą przyszłość. Widział ją w dwojakich ścieżkach, dlatego by tworzyć doskonałe eliksiry, zgłębiał wiedzę w dziedzinach (w jego odczuciu) nader intrygujących. Transfiguracja. Inkantacje. Magia zakazana, którą nigdy nie powinien zacząć się interesować, jak gdyby wiedząc, że może to mieć efekt zwierciadła, które odbija się w nienaruszonej tafli szkła.
Miesiące przemieniające się w lata kształtowały w nim zachłanność. Wiedział jakie pogłoski zasłyszało wielu odnośnie rodu, z którego się wywodził. Związki kazirodcze nie były niczym nadzwyczajnym, podobnie jak dla niego, co budziło powszechny sprzeciw, lecz Zakharenkowie nie uchodzili za normalnych, mijając się z ów słowem, czyniąc je niebywale obcym. To jednak nie przeszkadzało Orpheusowi w poznawaniu codzienności, gdy to bielmo błędów mogło odcisnąć się wkrótce na nieposzlakowanej opinii wśród panien. Uwielbiał bowiem ich towarzystwo, równie silnie co magię, którą zgłębiał każdego dnia. Nie rozkochiwał w sobie wielu, jednak upatrzył sobie jedną, konkretną, będącą doskonałością w żywym ciele. Obserwował jej ruchu, napawając swe oczy onirycznością piękna. Jakże to zgubne dla niego się okazało, wszak miłość powoli lokował w postaci swej kuzynki, która odtrącała go ponad miarę. Chełpiła się w swej silne, gdyż to właśnie – Orpheus Zakharenko – biegał za nią niczym mały piesek, chcąc zdobyć ją, ale do tego potrzeba było cierpliwości, której nie posiadał.
Wystawiła go na uczuciową próbę, a po tygodniach podchodów, to on rozkoszował się zwycięstwem, kiedy to zaplatała wokół jego bioder smukłe nogi.
Wieść o ślubie rozniosła się równie szybko, co informacja o byciu ojcem. Radość wypełniała cztery kąty, niebawem po pojawieniu się potomka, zlewając ze świadomością śmierci, która echem odbijała się pod sklepieniem czaszki.
Najwierniejszy druh, przyjaciel i brat opuścili ziemski padół, a arystokrata po raz pierwszy odczuł ból, który kumulował się pod powłoką skóry. Widział próby siostry, która jawiła się jako największy skarb rodziny, na punkcie której żywił obsesję, nie godząc się na jakiekolwiek ustępstwa. Była tak krucha; cóż uczyniłby, gdyby to ją zabrała kostucha?
Szaleństwo rozprzestrzeniało się w umyśle mężczyzny.
Pan piekieł uderzył ponownie, kiedy to odebrał Gaję, a z syna uczynił sierotę.
Orpheus zamknął się w swej samotni, a wszelkie sprawy związane z koligacjami wokół nazwiska przestały go obchodzić. Nic bowiem nie miało żadnej wartości, liczyła się tylko chęć poddania okrucieństwu nieznanej codzienności.
Zoya zdawała się utrzymywać go na powierzchni, podobnie jak chłopiec o spojrzeniu matki i uśmiechu, w którym ukryta była niepewność i niejasność wydarzeń, które zatrzęsły ich światem.
Rozpacz decydowała o wszystkim, nawet o tym, że z cierpienia uległ fascynacji dewiacjami, otwierając tym samym burdel dla klasy wyższej. Pragnienie rozsławienia Extravaganzy odcisnęło się piętnem na relacji z ojcem, który zawsze wielbił brata, traktując Orpheusa jak nieudany eksperyment, by posiadać drugiego dziecko.
Jak wiele masek jesteś w stanie nosić, póki nie odkryjesz, że postradałeś do reszty zmysły?