Mistrz Gry
Mistrz Gry
Salon Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Wto Lis 19 2019, 18:58
Salon

Największe pomieszczenie w mieszkaniu, gdzie Abramov przyjmuje gości, których nie dopuszcza do innych sfer swojego prywatnego życia. Okazjonalnie opatrzy tutaj po godzinach nawet jakiegoś pacjentach. Znajdują się tu wygodna kanapa oraz dębowy stół z kompletem krzeseł. Podłogę zdobi drogi dywan, a na ścianach wiszą obrazy oraz rodowe pamiątki.

Mikhail Abramov
Mikhail Abramov
Salon Giphy
Petersburg, Rosja
31 lat
czysta
zamożny
magomedyk ogólny na Oddziale Pierwszej Pomocy
https://magicznarosja.forumpolish.com/t764-mikhail-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Sob Mar 07 2020, 23:29
początek grudnia

Deszcz bębnił o szyby, przemieszany czasem z płatkami śniegu. Mikhail nieobecnie patrzył w okno, czasami wbijając wzrok w drzwi.
Niecierpliwił się.
Matka wyszła przed trzema godzinami, błagając go, by nie mówił nic Lvu dopóki sama go nie uprzedzi.
Więc, jakżeby inaczej, pośpiesznie skreślił do niego list. Był dobrym synem, odczekał godzinę po wyjściu pani Abramov. Ręka mu się trzęsła, pismo wyglądało niepodobnie do jego zwyczajnych, estetycznych, niepodobnych do stereotypowego doktora liter. Na nagłówek nie mógł się zdecydować.
Było mu gorąco. A może zimno?
Wziął kolejny łyk wódki, prosto z butelki. Najpierw nalewał sobie do szklaneczki, ale nie mógł jej znaleźć. Chyba sturlała się gdzieś na dywan.
Dzbanek z żurawinowym sokiem do popitki (był dobry na pęcherz!) sam rzucił w ozdobny gobelin z drzewem rodzinnym. Czerwony sok wsiąkł w materiał spływał po gałęziach, jak krew. Porcelanowy dzbanek roztrzaskał się. I dobrze. Misza nie był chyba wtedy jeszcze pijany, bo nawet próbował go posprzątać, ale skaleczył się w rękę i poddał. Otarł krew w białą koszulę, którą po namyśle rozpiął i rozchełstał. Było naprawdę gorąco, gardło paliło go żywym ogniem. Pod powiekami też go paliło. Miał czerwone oczy i policzki też.
Uchylił okno, wystawiając twarz na powiewy mroźnego wiatru. Kolejny łyk. Co jakiś czas szargały nim napady gniewu i miał ochotę rozbić butelkę, ale nie, jeszcze nie. Na razie była w niej wódka.
W kredensie miał też kolekcję droższych koniaków i whisky od pacjentów. Zalety pracy lekarza. Ha, to w sumie doskonały pomysł!
Wstał, zatoczył się do szafki i z impetem otworzył kredens. Na oślep wybrał koniak, otworzył butelkę i popił nim wódkę. Ha, dobra popitka. Opadł z powrotem na fotel, kładąc na stoliczku kolejną butelkę. Korek potoczył się gdzieś po podłodze.
Długo będzie czekał? Ulokował się na wprost drzwi, rozwalony na fotelu, wlepiając we wrota niecierpliwy wzrok.
Aż w końcu usłyszał kroki.
Od niechcenia podniósł różdżkę i otworzył drzwi przed swoim gościem. Gdy tylko ten wszedł do środka, Misza wymamrotał pod nosem zaklęcie i zaryglował całe pomieszczenie. Drzwi zamknęły się z głuchym trzaskiem, ale nie na zamek, tylko na magiczną barierę.
-Mamy sobie do porozmawiania. - leniwym gestem zachęcił gościa do zajęcia drugiego fotela.
Lev Abramov
Lev Abramov
Salon AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Pon Mar 09 2020, 22:54
05.12.1997

Drżał, zawieszony na sznurkach własnych emocji. Był marionetką, targaną w bezwzględnych ruchach, nie myślał, nie zważał, był ślepy.
Oczywiście. Żałował. Pozwolił się znowu przyćmić. Mishy wina, Mishy nie-wina, to nie jest zresztą istotne; powinien, za wszelką cenę, pozostać zhańbiony w domu. Nie powinien się zjawiać, nie powinien obrzucać wulgaryzmami jak błotem, nie powinien, to nie powinno mieć miejsca. Obecnym razem tak znane mu nie powinien jawiło się, wyjątkowo, pełne surowej, niemal śmiertelnej powagi, niezdolne do wymazania uśmiechem, rzucanym podczas zetknięcia z zarumienioną panną. Kurwa mać. Nie powinien.
Na parapecie piętrzyła się, w dużej mierze, banalna korespondencja - pergaminy, nasiąkłe od aromatu rozpalających miłość i pożądanie mikstur albo zmysłowych perfum. Na zawsze twoja. Jedne, określały się mianem wiernych słuchaczek. Inne, zamglone aurą, zwykły polegać na czystej bezpośredniości. Wiele z nich tkwiło, rozgoryczonych, w złotych więzieniach domów; w małżeństwach podyktowanych rozwagą.
Spojrzenie, wręcz odruchowo osiadło na liście, przysłanym, o zgrozo, przez brata; tak niepodobnym do jego poukładanej (przynajmniej w pozorach) duszy. Intuicja zaczęła wić się, zawodzić, bębniła właśnie na alarm.
Przyszedł. Przerwał ćwiczenia, nałożył zimowy płaszcz, odwołał nawet spotkanie z pewną uroczą artystką.
Wchodząc po schodach, czuł obrzydliwą tremę. Wlewała się jemu w gardło, jak gęsta, kleista masa. To jakiś żart. Lev Abramov, schwytany w sidłach własnego, przenikliwego strachu?
Przełknął ślinę. Drzwi zatrzasnęły się za nim, posłuszne, pod władzą zaklęcia brata. Wnętrzności zamka zostały związane magią. Rozmowa - niczym na przesłuchaniu wśród beznamiętnych gwardzistów.
Zawiesił odzienie wierzchnie. Niepokój zyskał już swoje uzasadnienie w pełni, ostry swąd alkoholu uderzał z impetem w nozdrza.
Misha. Coś ty, na wszystkie bóstwa, narobił.
To niepodobne do ciebie.
Powoli, tłamsząc odczucia pod nieprawdziwie spokojnym wyrazie twarzy, przekroczył progi salonu.
Już przeprosiłem matkę – oznajmił na samym wstępie. Zajął miejsce. – Wiem, w jakim stanie jest ojciec - dodał. O dziwo, modlił się, aby wszystko podyktowane zostało czysto medyczną rozpaczą. Wierzył w to - tak, pragnął wierzyć, wierzyć za wszelką cenę, w drobinach, w ostatkach sekund.


Ostatnio zmieniony przez Lev Abramov dnia Sob Kwi 18 2020, 23:34, w całości zmieniany 2 razy
Mikhail Abramov
Mikhail Abramov
Salon Giphy
Petersburg, Rosja
31 lat
czysta
zamożny
magomedyk ogólny na Oddziale Pierwszej Pomocy
https://magicznarosja.forumpolish.com/t764-mikhail-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Wto Mar 10 2020, 00:30
Spoglądał na Lva błędnym spojrzeniem, śledząc każdy jego ruch. Tak, jakby obawiał się ataku, albo samemu chciał zaatakować. Jak zwierzę w klatce - klatce, którą samemu stworzył, za pomocą magii.
Tej nocy nie stała pomiędzy nimi Maaka, ani żadna inna kobieta Lva, ani przepraszająca matka, ani gniewny ojciec. Byli tylko oni, a Misza miał zamiar zburzyć dzielący ich mur kłamstw. Uśmiechnął się kpiąco, widząc jak Lyov kulturalnie odwiesza płaszcz, jak rozgląda się po pomieszczeniu.
-Nie napijesz się? - pchnął w jego stronę butelkę, która zachybotała się niebezpiecznie na stoliku. Wódka, koniak? Już się gubił. Wszystko paliło, tak jakby ogień alkoholu miał ugasić te drugie płomienie, buchające w głębi jego trzewi. Przy matce zachował pokerową twarz, ale odkąd wyszła, miotał się po mieszkaniu jak wściekły pies. Błękitne oczy spojrzały prosto w źrenice Lva, tak jakby Misza usiłował przeniknąć prosto do jego duszy. Tylko, czy demony mają duszę?
Podniósł drugą z butelek do gardła i wziął spory łyk. Ach, wódka. Czyli Lev ma koniak.
Parsknął ze złością, gdy usłyszał o przeprosinach.
-Ona też mnie przeprosiła, za ciebie. Ona zawsze przeprasza za ciebie. - syknął, zaciskając palce na butelce. Mocno, aż pobielały mu knykcie. Dobrze, że zgubił gdzieś szklaneczkę, bo roztrzaskałaby się pod jego uciskiem. Butelki były odporniejsze.
Nachylił się w stronę brata, pachnącego tak jakby szedł na randkę. Zmył już z siebie trupi zapach, teraz to Misza cuchnął wódką.
-Na nią też działa twój czar? - warknął gardłowo, a gorycz podeszła mu do gardła. No, dalej, Lyov. Przywołaj na twarz grymas zdziwienia, uważaj, że nie wiesz dlaczego zawsze kochała ciebie, tylko ciebie. Dlaczego zawsze odpychała drugiego syna, maskując obojętność grzecznością i uprzejmością. Dlaczego zawsze znajdowała wytłumaczenia, tyle wytłumaczeń, a w ostateczności sięgała po łzy. Dzisiaj też płakała, a Misza szczerze miał dość jej łez. Już wolał udawane zdziwienie na twarzy brata.
Albo w sumie nie. Nie miał na to cierpliwości, dość tej maskarady.
-Była dzisiaj u mnie. Porozmawialiśmy sobie o nas, o naszej rodzinie. - prychnął, odruchowo spoglądając w stronę zrujnowanego gobelinu. Czerwony sok ściemniał, imiona Lva i Mikhaila miały teraz barwę krwi. Zawiesił głos, pokazowo, tak jakby napawał się tą chwilą. Odchylił się w fotelu, spoglądając na Lva w upiornym milczeniu, a potem powoli, powolutku, rozciągnął usta w upiornym, pijackim uśmiechu.
-O wszystkim. - wszystkim, wszystkim, wszystkim. Jej słowa wciąż dudniły mu pod czaszką. Czy naprawdę ojciec musiał być na łożu śmierci, by pani Abramova wreszcie zdecydowała się wtajemniczyć we wszystko młodszego syna?
Zacisnął lewą dłoń w pięść, prawą nadal ściskał butelkę.
-Mojego ojca. Nie udawaj, że on cię obchodzi. - wzdrygnął się, jak oparzony.
Lev Abramov
Lev Abramov
Salon AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Wto Mar 10 2020, 23:33
Mieszkanie jego młodszego, godnego, lekarza-brata cuchnęło jak najpodlejsza melina. Igły zmieszanych trunków, mielących umysł na papkę bezużytecznych synaps, wbijały się z każdym wdechem. Ucisk w żołądku ugniatał go w okolicy nadbrzusza. Chciał zwymiotować. Chciał zniknąć. Chciał obmyć się i zapomnieć. Chciał nigdy się tu nie zjawić.
Był osaczony niczym zwierzyna łowna; czuł, jak spojrzenie Mikhaila wbija się w jego postać. Był dziś atrakcją, był obnażonym kłamstwem. Był przyłożnikiem.
Spasuję – odparł. Utracił chęć na alkohol. – O co ci, do cholery, chodzi? – dopytał go z konsternacją. Jakiego rodzaju czar? Jak śmiał? Co za brednie.
Mikhail wyglądał żałośnie - brzydził się nim - on, któremu powinna przypadać rola obrzydliwego wynaturzenia, on, lubieżny, on, oplatający urokiem niczym pajęczą siecią. Rozchełstana koszula zdawała się ledwie szmatą; z brzegów nierównej rany sączyła się ciemna krew. Lev Abramov nie wiedział, czy bardziej nęka go sytuacja, czy wyjawiona prawda, czy sam stan, w którym nagle pogrążył się młodszy brat.
Biedna, naiwna matka, mówiła mu w dobrej wierze. Liczyła, że może wreszcie zrozumie tę ilość różnic, że może - będzie wyrozumiały (to śmieszne).
Pierwszym, co sam odczuwał, było rozczarowanie. Matka myliła się. Popełniła błąd, wielki, i co najgorsze nieodwracalny. Mikhail powinien żyć w słodkim kłamstwie, im mniej znało prawdę - tym lepiej. Mikhail nie był osobą, która powinna mieć dostęp. To było wręcz niedorzeczne. Nie mógł pogodzić się, że to prawda, to miało miejsce, to żaden wyśniony koszmar.
Nie znałem innego ojca – natychmiast stwierdził. Mikhail nie wiedział nic. Jego rzekoma wiedza była żałosnym utkaniem pojedynczego faktu i doszywanych emocji. Jak myślał, czy mały Lyov urodził się z przekonaniem, kim jest naprawdę? Czy mały Lyov sam zdołał odtrącić Nikifora Abramova? Czy mały Lyov nie marzył, nigdy, aby być taki jak Mikhail? Aby móc zbierać pochwały? Aby nie nosić zakwitających na skórze sińców? Czy mały Lyov przewidział, że w Akademii zacznie przykuwać nienaturalnie liczne spojrzenia dziewcząt? Czy mały Lyov był absolutnie świadomy, że większość szeptanych pokus okaże się być zbyt silna?
Zniszczony, brudny gobelin. Niepotrzebnie - wystarczy tylko przekreślić, zapomnieć o jednym członku, wciśniętym w rodzinne gniazdo niczym kukułczy pisklak.
Tym razem on zmniejszył dystans.
Dam ci radę. Zostaw. W spokoju. Matkę albo nie ręczę za siebie – zniżył ton głosu. Ostrzegał. Cały brud mógł bez przeszkód lądować na jego głowie - zresztą, padał od dawna. Matka była świętością, jedną z niewielu osób, okazujących ciepło.  Chciała, aby rozwijał w opinii ojca bezużyteczne pasje.
Przysięgam, jedynym, co trzyma mnie przy tej farsie jest drobna rekompensata za szpital – dodał, pozostając wciąż nachylonym w kierunku brata. – Masz trzy pytania – obwieścił mu beznamiętnie. Nie zasługiwał na choćby jedno; nie w aktualnym stanie.
Mikhail Abramov
Mikhail Abramov
Salon Giphy
Petersburg, Rosja
31 lat
czysta
zamożny
magomedyk ogólny na Oddziale Pierwszej Pomocy
https://magicznarosja.forumpolish.com/t764-mikhail-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Czw Mar 12 2020, 21:41
-No dalej, nie napijesz się z własnym bratem? - wyszczerzył zęby, ale jego spojrzenie było pozbawione wesołości. Nadal wbijał je w Lva, jakby chciał przebić go niewidzialnymi sztyletami. Zrobić wiwisekcję albo autopsję, znaleźć wśród krwistych wnętrzności te anomalie, które odróżniały Lva od niego. Rozkroić oko, aby przekonać się, czy jakiś dodatkowy nerw pozwala mu na rzucanie skutecznie uwodzicielskich spojrzeń. Grzebać tak głęboko, aż znajdzie duszę i wyczyta w niej, czy ten przyłożnik kiedykolwiek uważał go za brata.
-Doskonale wiesz o co. Wiesz od ponad dekady, prawda? - zacisnął usta. Oczywiście, że matka powiedziała Lvu gdy tylko dorósł, oczywiście, że uznała za stosowne nie mówić Miszy. Nieświadomy, spychany na bok Mikhail. Wątpił, by ktokolwiek uznał za stosowne go wtajemniczyć, gdyby nie nadciągająca śmierć ojca. Zapewne matka była rozdarta rodzinnymi konfliktami (które sama spowodowała!) i kierowała się resztkami lojalności wobec starego Abramova, zabezpieczając mu jedynego dziedzica.
Uparcie pchnął w kierunku Lva butelkę wódki, ale ta zachybotała się niebezpiecznie, brakowało mu koordynacji ruchów. Alkohol rozlał się na stolik, wsiąkł w dywan, butelka sturlała się na podłogę. Misza zaklął pod nosem, spoglądając bezradnie jak znika jego ostatnie pocieszenie.
Posłał mu ostre spojrzenie.
-Nie chciałeś go odwiedzić. - przypomniał, brutalnie, powracając myślami do histerii Lva nad trupim zapachem. Może to dobrze, że wypadł wtedy ze szpitala, skoro jego słaby żołądek nie wytrzymywał nawet głupiutkiego zaklęcia?
Roześmiał się, gdy Lev zaczął pozować na dobrego syna. Wciskał mu kit, że przejmuje się stanem ojca, stawał w obronie honoru matki. Jasne, jasne.
-Łatwo ci mówić, jesteś synkiem mamusi i owocem pożądania, a ja - tchórzostwa. - warknął, alkohol na moment pozwolił mu opuścić gardę, wylać tłumione żale, dziecinne kompleksy oraz nowe wątpliwości. Dlaczego matka wyszła za mąż, dlaczego poświęcała więcej czasu pierworodnemu, dlaczego tyle lat żył w kłamstwie, dlaczego, dlaczego, dlaczego.
(Nie miał w końcu pojęcia, jak wpływają na kobiety przyłożnicy, jak i Lyov i jego ofiary tracą wolną wolę, jak jego demoniczny ojciec omotał panią Abramov, jak pan Abramov bezlitośnie tłukł starszego "syna", nie miał pojęcia).
Zmrużył oczy.
-Nie dyktuj mi warunków w moim domu. - warknął, zaciskając pięść i nie cofając spojrzenia. Trzy pytania, co to ma być, cholerna dziecięca gra?
Tak, jakby kiedykolwiek się razem bawili.
-Czy kiedykolwiek w ogóle byłem ci bratem? - wygiął usta, tracąc na moment rezon, zwieszając głowę.
Lev Abramov
Lev Abramov
Salon AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Nie Mar 15 2020, 21:23
(Wiedział już w Akademii; wyłącznie czekał, spragniony matczynych słów, zdolnych przypieczętować mu ostateczność losu).

Yelizaveta składała się w schemat wielu, niezwykle stęsknionych dziewcząt. Była męcząca - pomyślał, kiedy przeglądał esej, dla niego, tylko dla niego; tak, Lev, oczywiście, cieszę się, mogę pomóc... spotkajmy się, później, przyniosę całe zadanie. Słońce było czerwone, wsiąkało pod horyzontem. W nieużywanej sali, okrytej pustynią kurzu, tężała przez chwilę cisza. Półmrok zaczynał wdzierać się pośród kształty.
– Lev – zwraca się uczennica – Lev – ponawia, bo przecież Lev jej nie słucha – ja zrobię dla ciebie wszystko.
– Wszystko? – podnosi wzrok, jeszcze wcześniej obmywający z zaciekawieniem pergamin. Yelizaveta była wspaniała z zielarstwa. Strzępki sił powstrzymują go od prychnięcia. – A skoczysz z okna?
Nie, błagam, nie, co ty robisz, serce podchodzi do gardła, dusi się, strach go morduje, podcina żyły, tętnice. Rzuca się niczym zwierzę, nie myśli, odciąga siłą stojącą na parapecie postać.
Chce mu się płakać.
Zamyka się w toalecie. Płacze.

Niedługo później utonie w opasłych księgach. Będzie wertować je gorączkowo, rozważać każde ze słów.
Inność przedziera się niczym żrąca trucizna
.

Pierwsze pytanie.
Jesteś idiotą – zawyrokował. Podniósł się z miejsca – i moim bratem. Ale głównie idiotą – dodał, powolną, okrężną trasą zbliżając się do fotelu, na którym zasiadał Mikhail. Ten, który przecież miał wszystko. Jedyny, wspaniały dziedzic, rozsądny, pilny. Ten lepszy, ten odpowiedni Abramov. Zabawne, jak bardzo był ślepy.
Matka kocha cię, Mikhail – kontynuował, spokojnym, pocieszającym głosem. Spłacał dług, zgodnie z zapadłym słowem, złożoną mu obietnicą; ponadto, widok Mikhaila był definicją chaosu. Nigdy nie widział go w równie posępnym stanie. Tak, w jego wnętrzu rozbłysło nawet współczucie. Nie miał powodów zachować się równie skrajnie. – Błagała, abyś był zdrowy. Cieszyła się, gdy znalazłeś dla siebie drogę, gdy chciałeś zostać medykiem – zakończył wywód. Położył dłoń na ramieniu brata; nie przejął się nachalnością gestu. Nie kłamał - matka obdarowała go znacznie większą uwagą, ponieważ nigdy jej nie otrzymał ze strony swego nie-ojca.
Nagle uśmiechnął się z jawną, drażniącą poświatą kpiny.
Co teraz myślisz? – dopytał. Zmieniał się, szarpał, pomiędzy jednym a drugim światem, jednym a drugim stanem; zupełnie jakby istniało dwóch Lvów, przymusem złączonych w jednym, kłamliwie stabilnym ciele. Lev-brat, pełen troski, którego zawsze tak pragnął. Lev-arogancki, wpatrzony w siebie, żywiący się cudzą krzywdą.
Odczuwasz wstręt? Nie wartuję tak drogich trunków – dodał prześmiewczo. Zdaje się, zresztą, że Mikhail znacznie uszczuplił swoje zapasy; dzierżona wcześniej butelka, kolejna, leżała pusta - zawartość łapczywie spił dywan.
Mikhail Abramov
Mikhail Abramov
Salon Giphy
Petersburg, Rosja
31 lat
czysta
zamożny
magomedyk ogólny na Oddziale Pierwszej Pomocy
https://magicznarosja.forumpolish.com/t764-mikhail-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Mar 15 2020, 21:46
Rozparł się w fotelu, nie spuszczając z Lva świdrującego wzroku, usiłującego z chirurgiczną precyzją przeniknąć do mroku jego duszy. Bezskutecznie.
Wiedział, że za jego starszym bratem oglądają się tabuny dziewcząt, a on bezwzględnie z tego korzystał. Kilka godzin temu dowiedział się od matki, że to nie tylko charyzma Lva, charyzma, której Miszy najwyraźniej brakowało. To czar, krew demona, biologia. Czy można rozpatrywać to w kategoriach biologicznych? Czy powinien spytać Ziny Nie wiedział przecież, że Lyov wcale nie chciał tej niezdrowej uwagi, że Lyov płakał, że Lyov w ogóle potrafił płakać. Czasami słyszał to na jego koncertach, namiętna muzyka ściskała mu serce, ale nie umiał odnaleźć w twórczości brata konkretnych emocji, nie potrafił jej zrozumieć.
Nie wiedział, że skórę małego Lva zdobiły sińce. Że nie mógł i nie chciał się z nim bawić, bo kiedyś stłukli razem wazon i starszy chłopiec dostał solidne lanie w akompaniamencie słów to twoja wina i jeszcze jak mogłeś, Misza mógł się skaleczyć.
Nic nie wiedział.
Czy Lyov też widział w nim obcego mężczyznę za fasadą doskonałości, za murem starannie skrywanych emocji? Idealnego syna, rozważnego doktora? Kogoś, kto, hehe, nigdy nie sięgał po alkohol i nie demolował własnego mieszkania?
A nie, skłonności do agresji zdążył zauważyć, gdy pięść Miszy rozkwasiła mu nos.
-To ty jesteś idiotą. - odpyskował jakże dojrzale, bo był w końcu młodszym bratem, no hej. Wzdrygnął się na słowa o matce, spoglądając na Lva z jakimś rozżaleniem. Dlaczego ona wciąż tłumaczyła brata, a on tłumaczył ją? Dlaczego zachowywali się jak pieprzeni pośrednicy, dlaczego nie mogli po prostu porozmawiać?
-Zdrowy? Myślała, że jesteś chory? - przepite oczy rozbłysły nagłą, naukową trzeźwością. Czy można podejść do demonicznej krwi w kategorii choroby? Zamilkł na moment, wyobrażając sobie transfuzję, która uczyniłaby jego brata kimś normalnym. Przygryzł wargę, zastanawiając się ile z paskudnego charakteru Lva jest sprawą wyboru, a ile - biologiczną skazą.
-Zastanawiam się, na ile jesteś sobą, kimś z wolną wolą, a na ile przemawia przez ciebie biologiczny determinizm, instynkt przetrwania. - odpowiedział zgodnie z prawdą, przechylając głowę. W przeciwieństwie do Lva, nie szydził, nie kpił - był zbyt pijany na okrucieństwo. Na trzeźwo, zachowałby swoje myśli dla siebie, ale ta medyczna łamigłówka była doprawy fascynująca...
A potem Lev znów mu dokuczył i wzgardził alkoholem, a Mikhail uświadomił sobie, że jego młodszy brat jest teraz kimś innym, obiektem naukowym. Zamrugał, z nagłą zgrozą, i wyciągnął do Lva ręce, chwytając go za poły koszuli i przyciągając bliżej siebie, bliżej nieopróżnionego jeszcze koniaku.
-Napij się ze mną, bracie... - poprosił, wlepiając w niego szkliste spojrzenie (żałosne, żałosne, jakże będzie rano się wstydził niemęskich łez - a może los ześle na niego łaskawe zapomnienie?), nie umiejąc się go wyrzec, mimo wszystko.
Lev Abramov
Lev Abramov
Salon AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Nie Mar 15 2020, 22:24
Słaby, wrażliwy punkt. Krzywe od deformacji ogniwo. Grząska powierzchnia jego osobowości, sprzeczność kłapiąca wrogo i bezustannie szczękami. Skaza na gładkiej tafli, ciągnie się smugą brudu, rozpada się doskonałość. On stanowił tę skazę; zniszczył gobelin. Nie alkohol, nie naostrzone rozpadem odłamki butelki, nie one. On. Sączył się i przenikał, już od zatrucia swej matki, już od pierwszego, rwącego powietrze krzyku. Kiedyś uważał, że wszystko może się zmienić; łudził się, zagarniając łapczywym, ciekawskim spojrzeniem chłopca piętra regałów, na jakich wznosiły się grzbiety ojcowskich książek. Był naiwny. Był głupi. Wierzył, że przyjdzie czas - tak, przyjdzie czas - i w tym czasie nie będzie już hańbić ojca.
Później zrozumiał jedno, a rozumiejąc jedno, zrozumiał zarazem całość. Miał inną drogę. Drogę, która wyniszczy go w oczach krewnych. Drogę, którą wyznacza mu pulsująca odmienność.
Sądził, że był szczęśliwy, kiedy rozchylał kolejne, rozgrzane uda, kiedy kradł pocałunki, kiedy, bez uprzedzenia, nie zjawiał się w swoim domu. Kiedy udawał, igrając, bawiąc się w miłość, z każdym przypływem rozkoszy rzucając czar zapomnienia, zmazując ciężar związanych z rodziną zmartwień.
Chodzi o ciebie Mikhail. Od zawsze chodzi o ciebie. Myślisz, że czemu nie mamy więcej rodzeństwa? – wyjaśnił. Matka wspomniała niegdyś, jak drżała o los drugiego ze swoich synów. Pragnęła ich złączyć w zgodzie - czyniła to nieudolnie, za każdym razem ponosząc dotkliwą klęskę.
Prychnął. Naukowy bełkot; zupełnie, jakby w odczuciu młodszego brata stawał się podczłowiekiem. Umysł zapierał się, przeczył, gotował się w nagłej złości.
Oczywiście, że jestem sobą. Na tym polega twój problem – nie szczędził drwiny. Lev-brat, Lev wspaniały, Lev nieskalany. Lev, który często, z uśmiechem, osiadałby w jego progach. Lev, który byłby obecny. Takiego Lva chciałeś, bracie? (...jednak Lev znowu cię rozczarował... dlaczego? spytasz, dlatego, że twój Lev od zawsze jest egoistą, on, on, on, tylko on, utopił się samym sobą i nie próbuje zaprzeczać).
Puść mnie – warknął. Dłonie Mikhaila marszczyły jego koszulę. Woń alkoholu gryzła go, rozdrażniała.
Dopiero później, popatrzył mu prosto w oczy.
Niech będzie – dodał i zaraz rzucił pretensjonalne westchnienie. Pochwycił szyjkę butelki. Nalał bursztynowego trunku. – Zadowolony? – dopytał. Zamilknął, zamarł, nie uniósł nawet naczynia, nie zwilżył napojem warg.
Nie chcę, aby cokolwiek uległo zmianie – powiedział nagle, ściszonym, jakby niepewnym głosem.
Pragnął spokoju, powrotu do swego życia.


Ostatnio zmieniony przez Lev Abramov dnia Nie Mar 15 2020, 23:10, w całości zmieniany 1 raz
Mikhail Abramov
Mikhail Abramov
Salon Giphy
Petersburg, Rosja
31 lat
czysta
zamożny
magomedyk ogólny na Oddziale Pierwszej Pomocy
https://magicznarosja.forumpolish.com/t764-mikhail-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Mar 15 2020, 23:04
Od bardzo dawna nie był tak otumaniony alkoholem i emocjami. Uczucia przeskakiwały w jego głowie jak zepsute synapsy, żal mieszał się ze wściekłością, nostalgia z rozczarowaniem. Nie rozumiał, tak wiele nie rozumiał.
Nic nie rozumiał.
Nie znosił nie rozumieć.
Poświęcił całe życie na to, by zrozumieć ludzki organizm, a teraz okazywało się, że jego brat nie był tak do końca człowiekiem. Przecież kilka tygodni temu sam z pogardą podszedł do pacjentki, bredzącej coś o przyłożnikach i przekonywał potem Zinę, że te... stwory są mitami. Dziwolągami, których miejsce jest w syberyjskiej prowincji, a nie w Petersburgu. Tymczasem, wychował się z dzieckiem...demona i... nic nie zauważył. Nic. Zupełnie nic. Lev był dla niego zupełnie normalny, zupełnie zdrowy, a jego chuć i nieodpowiedzialność brał ze skazę charakteru, nie krwi.
-O mnie? - głos mu się lekko załamał, pokręcił z niedowierzaniem głową. Dlaczego martwiła się o... niego? Dlaczego nie mają więcej rodzeństwa? NIE ROZUMIAŁ. Wódka zaczęła szybciej krążyć w żyłach, alkohol podpowiadał możliwe rozwiązania, i nagle zrobiło mu się bardzo zimno.
-S...spała z ...przyłożnikiem też... POTEM? - jęknął, chowając twarz w dłoniach. Nie wiedząc czemu, do głowy przyszła mu Hersilia i pożądanie, z jakim brał ją na biurku w swoim domowym gabinecie, pokój obok. Wzdrygnął się. Musiał się napić, musiał się napić z Lvem. Wmówić sobie, że to wszystko nieprawda.

Nie puszczał go, zawsze był silniejszy i bardziej agresywny - a teraz od wódeczki z bratem zależał jego stan psychiczny. Dopiero, gdy Lev się poświęcił, Misza puścił jego koszulę i pozwolił mu zająć się czynieniem honorów. Wlepił w niego wzrok, zimny, spode łba. Przyzwyczajony do kpin, zmarszczył lekko brwi, gdy głos Lva stał się niepewny.
-Nie chcesz?- przygryzł lekko wargę.
-Myślałem... myślałem, że odsunąłeś się od nas przez ojca i mnie. - przyznał nagle, zawieszając wzrok na nosie brata. Zgrabnym, idealnie złożonym, sam go w końcu rozrabiał. -Ale...skoro odpowiadają ci rozmowy raz na pół roku, skoro z matką budujesz sobie relację poza mną, skoro ojciec umiera to... jak chcesz. - drżącymi dłońmi sięgnął po butelkę, zaciskając usta w wąską kreseczkę, mając płonną nadzieję, że w jego oczach brat (brat???) nie wyczyta żalu.
Lev Abramov
Lev Abramov
Salon AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Pon Mar 16 2020, 00:34
Codziennie, odnosząc sukces, zanurzał się w wodach tłumu: niosących się z odgłosami stukotu falach, oblizujących chodniki jęzorem niepoliczonych podeszew. Scalał się z mozaiką zmuszonych do współistnienia twarzy; tak obojętnych, chociaż zarazem, nachalnie oceniających wzrokiem. Był jednym z nich. Kłamał. Całe, dotychczasowe życie, opierał na fundamencie fałszywych perseweracji. Łgał, aż nie stracił ostatnich zasobów tchu, aż brat nie pochwycił go z prymitywną siłą, aż po powierzchni pleców nie przeszły mu zimne ciarki, łgał, dopóki był w stanie. Za wszelką cenę. Zawsze za wszelką cenę.
Wyzwanie nie należało do trudnych - lub raczej, okazywało się względnie łatwe, w porównaniu do innych osobliwości świata słowiańskiej magii. Wielu, zwyczajnych mężczyzn, błądziło. Wielu z nich prowadziło rozpustne życie, bawiąc się, korzystając z cielesnych uciech. Wielu było przystojnych.
Masz ładną buzię – zaśmiał się, gdy stłamszony pijaństwem umysł Mikhaila, wysunął tę niedorzeczność; był przecież skórą, zdjętą ze swego ojca – ale to nie wystarczy – dodał. Spoważniał. Nie życzył bratu dzielenia swojego losu. Aura, którą roztaczał, niekiedy wręcz natarczywa, tworząca złudzenie perfekcji jego osoby, sprawiała, że z powodzeniem mógł wpływać na innych ludzi. Błogosławieństwo było zarazem przekleństwem, niszczyło i porażało innych, deformowało ich postrzeganie świata. Przewaga, stała się z czasem nużącą i tanią sztuczką. Och, tak, chciał być zwykły, być niestabilnym z własnej niestabilności, lubieżnym z zamiłowania, nie z nękających instynktów. Nie sądził, aby Mikhail narzekał na niedostatek uwagi ze strony kobiet. Niektóre mogły wręcz symulować objawy, aby móc cieszyć się jego lekarską troską, aby pojawić się w gabinecie, spoglądać w bystre, niebieskie oczy mężczyzny. (To nawet rozczulające).

Nie chciał.
Milczał; pozwalał ciszy narosnąć do niebotycznych wielkości, zacisnąć się na ich gardłach. Nie patrzył dłużej na brata, oczy miał przygaszone, ukryte za mętną taflą przeklętych, tak intensywnych obaw. Dziwił się, jak niewielu zdołało wyciągnąć wniosek: on nie potrafił funkcjonować w ten określony przez społeczeństwo sposób. Umocowanie na sznurze zobowiązania, sprawiało mu wielką trudność. Dusił się, płuca więdły, ilekroć odczuwał presję regularności wśród międzyludzkich kontaktów. Mówił odmiennym, niezrozumiałym językiem; wątpił, by kiedykolwiek, zapadła pomiędzy nim a Mikhailem stabilna, wypracowana zgoda.
Tak będzie lepiej – powiedział wreszcie, ponownie lustrując twarz brata. Uniósł kieliszek i prędko, w łapczywych łykach, pozbył się zawartości. Alkohol nie koił zmysłów. (Myślisz, że nie próbował?) Skrzywił się, tylko nieznacznie, czując pieczenie w gardle. Cholera, nawet teraz rozważał, że potrzebuje kobiety. Nie umiał myśleć wyłącznie o swoim bracie; nawet w tej sytuacji.
Odsunął się i wyciągnął różdżkę. Kilka nieśpiesznych ruchów, zaczęło stopniowo przywracać wcześniejszy stan pomieszczenia.
W takich momentach, przydatność zaklęć czyszczących była nieoceniona.
Mikhail Abramov
Mikhail Abramov
Salon Giphy
Petersburg, Rosja
31 lat
czysta
zamożny
magomedyk ogólny na Oddziale Pierwszej Pomocy
https://magicznarosja.forumpolish.com/t764-mikhail-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Pon Mar 23 2020, 06:56
-Bawi cię to? - zmrużył oczy, przypatrując się Lvu natarczywie. -Spałeś kiedyś z Maaką? - dodał, przechylając głowę. -Co wystarczyło? - dociekał, wciąż pielęgnując w sercu swój pierwszy zawód miłosny, swoje pierwsze (i jak na razie jedyne) podniesienie ręki na brata. Targał za włosy Hersilię, wyładowywał przemoc na wszystkich sprzętach domowych, a jednak złamany nos Lva wciąż nieprzyjemnie uwierał jego sumienie. Zneutralizowany teraz alkoholem, pozwolił uczuciom i wyrzutom płynąć spokojnie, zadając pytania, których zadawać nie wypadało; rozdrapując stare rany.
Nienawidził tajemnic, a tajemnicą była relacja Lva z Bukhariną. A jeszcze gorszą tajemnicą była reakcja przyłożnika po dostaniu o to w japę - to przecież wtedy Lev zamknął się w sobie, choć Misza nie uderzył nawet jakoś mocno, choć starszy brat musiał wiedzieć, że zasłużył.
I nie bronił się, nie oddał. Tylko spoglądał na Mikhaila jakoś tak...
...no właśnie, Misza nie wiedział jak. Kolejna tajemnica, kolejny niepasujący element w rodzinnej układance.
-Mówiłeś kiedyś, że nie mam szans ze szlachciankami, a jednak jakaś mnie chciała. - roześmiał się nagle, pobudzony wódką i wspomnieniami. Wzrok odruchowo pomknął w stronę gabinetu, ale Misza nie zamierzał (chyba!) chwalić się dalej i zdradzać przyłożnikowi tożsamości Mitrokhiny. Niech on też pomęczy się z zagadkami.

Prowokacje na nic się jednak nie zdały, Misza odbijał się od muru bolesnego milczenia. Wpijał w brata przenikliwe spojrzenie, oferował mu wódkę, chwilę temu szarpał go za koszulę - i nic.
Tak będzie lepiej.
Wzdrygnął się, jak oparzony. Przed chwilą odstawił na bok swoją niechęć do demonicznych bytów, zdusił gniew i rozczarowanie, zaproponował zawieszenie broni, w imię rodziny i odpowiedzialności...
...nie, jeszcze gorzej. Nie myślał o rodzinie, myślał o sobie. Przyznał się Lvu do tego, że nadal uważa go za brata. On, Misza, a nie on Abramov. Że od dziecka chciał się z nim bawić, że nadal chce polepszyć ich relację, a nawet, że uważał pogorszenie rodzinnych stosunków za swoją winę. Gorycz upokorzenia podchodziła mu do gardła, gdy Lev po prostu przeszedł nad tym do porządku dziennego. Żadnego łzawego rodzinnego pojednania. Parszywemu przyłożnikowi było lepiej w swojej samotnej bańce, a w dodatku uciekł od dalszej konfrontacji i zajął się sprzątaniem, raz jeszcze kłując Miszę w oczy swoją wyższością.
-Jak będzie lepiej, to nie sprzątaj. To nie twój dom. - syknął, chcąc gniewem zamaskować drżenie głosu. Zacisnął pięści.
-Idź już, Lev. - utkwił w bracie przekrwione oczy. Sięgnął po różdżkę i wymamrotał zaklęcie odblokowujące drzwi. Minęły trzy, nieznośne sekundy, a Lva nadal nie było za progiem. Misza zamrugał, gorycz nadal podchodziła mu do gardła, nie może się teraz porzygać, a co gorsza Lev nie może zobaczyć łez w jego oczach...
-WYNOCHA! - wrzasnął, zaciskając powieki.
Lev Abramov
Lev Abramov
Salon AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Wto Mar 24 2020, 19:18
Wbił zimne, ostre spojrzenie jak gwóźdź - z rozmachem w otaczającą przestrzeń, z niemym pragnieniem rozłupania na dobre struktury krtani zbyt ciekawskiego brata. Imię, jej imię, Maaka, sprawiło, że nieco drgnął. Złość była żrąca, była korozją, żuła pospiesznie duszę i wypluwała jej mięso, ogołocone z rozsądku.
- Ładna twarz nie uczyni cię przyłożnikiem - wyjaśnił. To nie wystarczy. Ładny, zadbany wygląd. Zwykła, tak ludzka rozwiązłość, to wszystko było zbyt mało. Nie mógł rozkazać innym, z łatwością, aby tańczyli, zgodnie z melodią głosu. Słuchali treści rozkazów, ukrytych pod zmyślnym kłamstwem. - Nie wiedziałem, że tak obchodzi cię moje życie miłosne - zadrwił, po raz kolejny, z brata. Nie miał zamiaru się przyznać. Powinien sporządzić listę? Wyznać, kogo ugościł, z czułością, w swojej sypialni? W czyich sypialniach bywał?
Romans z arystokratką. Ciekawe, doprawdy ciekawe; Mikhail po raz kolejny opacznie rozumiał słowa. Skrywany związek (Avoska zadrży w posadach, jeśli ich hieny-pismaki dorwą się do tych wieści) albo pospiesznie, wijące się w gabinecie cienie, sylwetki, drżące od wspólnej żądzy. Nie był zdziwiony tym faktem; Mikhail był znanym magomedykiem, ponadto kawalerem, przystojnym, z rodziny czystej krwi czarodziejów. Bardziej zdziwiony był, jak ogromnie go nie rozumiał.
- Chciała wziąć z tobą ślub? - kolejna kpina, w niewielkim odstępie chwili. One nie wezmą ślubu, w drastycznej większości przypadków, one zostaną, w swoich małżeństwach, z rozwagi, opływających w pieniądze, będą matkami dziedziców.

Misha miał rację: ten dom nie należał do niego. To nawet, w dużej mierze, nie była jego rodzina. Nie umiał poczuć się częścią, niegdyś, za wszelką cenę, jako naiwny chłopiec, walcząc o swoje miejsce pośród hierarchii krewnych. Później zrozumiał, jak bardzo to bezcelowe. Nie można zagłuszyć prawdy.
Zamarł, początkowo niepewny; schował różdżkę i patrzył się pytająco na brata, jak nieświadome bliskości myśliwych zwierzę.
Wynoś się; już, uciekaj, jak uciekałeś zawsze. Nic nie powiedział, porwał płaszcz oraz zniknął. Nie miał sił płakać, nie miał sił krzyczeć, nie wiedział, czy ma uczucia. Był pusty. Przerażająco pusty. (Przeklęty?)

Lev i Mikhail z tematu
Sponsored content


Skocz do: