Ogrody Pushkina
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Ogrody Pushkina Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Pon Cze 24 2019, 21:24
Ogrody Pushkina

Ogrody A. Pushkina uznawane są za jedno z najpiękniejszych i najdoskonalszych miejsc w Petersburgu, choć łatwo je przeoczyć ze względu na wysokie mury, które skutecznie skrywają to, co mieści się w środku. Zbudowane zostały na planie gwiazdy w bardzo przemyślany sposób przez jednego z włoskich architektów zainspirowanych miejscowością Palmanova. Na samym środku ogrodów znajduje się niewielkie i płytkie jeziorko z pomnikiem Aleksandra Pushkina, skąd odchodzą pomniejsze alejki, wzdłuż których ustawiono liczne ławeczki. Każdy zakątek zdaje się wyglądać tak samo ze względu na niezwykłą symetrię w sadzeniu drzew i bujnej roślinności. Nocą ogrody są  oświetlane girlandami małych światełek, które pomysłowo przymocowano na gałęziach najwyższych dębów, co czyni je raczej bezpiecznym miejscem o każdej porze.

Ilya Kuragin
Ilya Kuragin
And the ghost of your memory is like thistle in the kiss
Archangielsk, Rosja
29 lat
błękitna
majętny
aktor
https://magicznarosja.forumpolish.com/t570-ilya-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t591-ilya-kuragin#899https://magicznarosja.forumpolish.com/t592-ilya-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t595-korgan#903https://magicznarosja.forumpolish.com/f86-rezydencja-ilyi-kuragina

Sro Paź 23 2019, 20:50

6.10.1997

W głowie mi szumi, chociaż przysięgam, że nie jestem pijany. Być może to łagodny szum nocy, która powoli wschodzi nad Petersburgiem. Być może jednak coś piłem, tylko nie pamiętam.
Ogrody Pushkina są ciche, zimne i ciemne. Jeśli mam być szczery, nie do końca jestem świadomy tego, jak w ogóle się tam znalazłem. Pamiętam drogę, pamiętam palce wciśnięte na dno kieszeni, pamiętam ukradkowe spojrzenia ludzi, których mijałem, pamiętam też trzask drzwi wejściowych, których chyba za sobą nie zamknąłem, i to ktoś ze służby musiał to zrobić. W ciągu ostatniego miesiąca nieustannie zdarza mi się zamrugać, a potem nagle obudzić się gdzieś, sam nie wiem gdzie, w jakimś zupełnie obcym, nieznanym mi miejscu, do którego nie chciałem trafić, a jednak poszedłem tam niemal odruchowo, może dlatego że czułem za sobą pieprzony pościg (nie wiem, czy jakikolwiek istniał, bo jeśli ktokolwiek mnie gonił, to czy nie powinien dopaść mnie teraz, w miejscu otoczonym tak wysokim murem, zupełnie oddalonym, cichym, zimnym i ciemnym, gdzie jestem niemal sam, zdany na pastwę tego, kto weźmie mnie pod ramię?), może dlatego że wydaje się łagodne, cieplejsze od pustych przestrzeni domu.
Tymczasem Ogrody Pushkina są ciche, zimne i ciemne, więc nie wiem, czy uciekłem w ogóle. Nie wiem też, od czego zamierzałem uciekać, może od pełnego alkoholu i magicznych ziół baru w rezydencji, który kusi mnie za każdym razem, gdy podnoszę się z fotela. Może od dziwnych, obcych wspomnień, których nie mam prawa mieć, bo Alexandr od tylu lat nie jest przecież częścią mojego życia. A jednak przychodzą, odwiedzają mnie tak, jakbym sam sobie chciał powiedzieć, że przecież to dało się naprawić. Że wystarczylo, żebym się odsunął, przestał być aktorem, celebrytą albo czymkolwiek, czym opinia publiczna zechce mnie nazwać, znowu stał się Ilyą-cieniem-Alexandra i wszystko byłoby dobrze.
Nie mam w sobie złości, chociaż chciałbym ją mieć. Dzisiaj nie, tylko głuche, drażniące pytanie, na które nie potrafię odpowiedzieć. Nie spałem zbyt dobrze, potem nie byłem też zbyt dobry w byciu trzeźwym, ale teraz badam rzeczywistość umysłem o ostrych krawędziach i nie wiem, czy mi się podoba.  Chociaż jest jeszcze jasno, zapalają się już światełka przymocowane do gałęzi drzew, ogrody rozświetlają się dziwnie, noc nadal szumi mi w uszach. Mam na nosie ciemne okulary przeciwsłoneczne, włosy przykrywa kapelusz i chociaż wiem, że nie powinienem, mam ochotę ściągnąć to wszystko i po prostu usiąśc na jakiejś ławce w ciszy, otoczony tylko przez siebie. Być może wtedy też bym zamrugał i obudził się bez tej dławiącej mnie żółci, bez rozdzierającej, drapiącej w środku rozpaczy, która nie pozwala mi znaleźć sobie miejsca, może obudziłbym się w świecie, w którym znałbym rozwiązanie. Gdzie indziej, jesli nie tutaj?
Miejsca takie jak to, gdy uda ci się zobaczyć je gdzieś na skraju dnia i nocy, sprawiają, że reszta dnia wydaje się snem. Naprawdę otworzyłem dzisiaj oczy i poszedłem gdziekolwiek? Naprawdę otworzyłem je tego dnia, gdy dowiedziałem się, że Alexandra już nie będzie? To wszystko jest tak irracjonalne, tak śmieszne w swojej brutalnej oczywistości, że nie chce mi się wierzyć. I może nie będę. Przez sekundę, zanim znowu wypełni mnie duszące poczucie beznadziei, czuję się tak ironicznie, ciepło rozbawiony myślą, że mógłbym po prostu zostać tu na zawsze, po prostu odmówić wiary w to, co znajduje się gdzieś tam za tymi murami.
Grałem kiedyś postać, Vadima Igorevicha Kosareva, młodego, niezrozumiale zmęczonego człowieka, który gdy do miasta nadchodzi wrogie wojsko, barykaduje się w domu i odmawia ucieczki. Wtedy wydawał mi się dziwnym, głupim dzieciakiem, któremu wpakowano do głowy śmiesznie bezwartościowe bajeczki o honorze. Teraz myślę sobie, że to własciwie miłe, móc mieć jakiś dom, w którym będzie można zostać. Znaleźć miejsce, w którym można umrzeć spokojnie. Gdy widzę budynki lub ogrody tak piękne jak ten, wykonane przecież w całości pracą ludzkich rąk, zastanawiam się, w jakich warunkach przyszło umierać Alexandrowi. Było tam cicho, zimno i ciemno? Było obco, nieprzyjaźnie i surowo? Gdy ja siedzę tutaj, otoczony przez piękno wznoszone przez człowieka, mu przyszło walczyć z prawdziwym żywiołem, z czymś, co może i uważał za swoje, ale co nigdy mu się nie poddało. To naprawdę chujowe, bo gdy myślę o tym, uświadamiam sobie, że i on umarł w jakiś sposób na własnych warunkach. Sukinsyn.
Sukinsyn – powtarzam cicho pod nosem, ale nie ma w tych słowach prawdy, nie ma tej miłej, rozgrzewającej złości, którą znałem jeszcze niedawno. Jest tylko pustka, jakby wołanie o człowieka, którego mógłbym tak nazwać. Alexandr Mitrokhin jest przecież zbyt martwy, żeby skrzywdzić mnie znowu.
Svetlana Lebedeva
Svetlana Lebedeva
Ogrody Pushkina Tumblr_nzesr7jsmd1qkoeepo4_500
Petersburg, Rosja
20 lat
cień
czysta
bogaty
Królowa Avoski; córa ojca, fotografka
https://magicznarosja.forumpolish.com/t676-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1179-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1178-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t717-paili#1498https://magicznarosja.forumpolish.com/

Pon Paź 28 2019, 21:06
Zerwała się z ograniczających ją łańcuchów, dzięki czemu za sprawą dobrego słowa ojca – zdołała wyjść. Jak zawsze samotność spowijała umysł młodego dziewczęcia, ale i sylwetka zdawała się być otulona enigmą, choć przecież przypominała realność – nie zjawę.
Blond loki okalały blade lico, zaś ciemny płaszcz krył drobne ciało przed chłodem. Mijała ludzi, lecz na nich nie spoglądała, lękając się kumulujących w ciele emocji; te bywały niebywale zgubne. Musiała kontrolować siebie, swój parszywy dar (przekleństwo), by nie zostać poddaną karze. Ludzie bywali niejednoznaczni; oceniali, ale nie umieli dostrzegać pod grubą powłoką dystansu prawdy. Jaka jednak jest prawda, gdy codzienność zaczyna przypominać letarg? Wyrywający się ciekawscy – próbowali zrozumieć, nadal obawiając się nieoczywistego, a przecież Svetlana Lebedeva była nastolatką, dzieckiem znanego mecenasa, skrywająca wstrętną tajemnice.
Skaza.
Kroki stawały się coraz wolniejsze, ludzie rozmywali się w tle, natomiast młoda fotografka skupiała się na otaczającej ją florze. Analizowała wszystko, podobnie jak robiła to z relacją z Lvem, który mieszał w jej głowie. Roztaczał bowiem aurę, choć nie była tego pewna. Nigdy nie dopuszczała do siebie chłopców ani mężczyzn, dlatego tak odczuwała obecność pianisty, który za każdym razem dewastował mur zasad i ograniczeń jaki zdążyła przez lata stworzyć.
Efemeryczność i iluzja krótkiej chwili sprawiły, że zagapiła się. Zderzenie z niezidentyfikowanym obiektem. Serce zakołowało w piersi dziewczęcia, dłonie zadrżały, zaś oddech spłycił się. Feeria obcych uczuć zdewastowała podświadomość Svety, a zapanowanie nad wszystkim było nader trudne.
Jasne tęczówki powędrowały na twarz nieznajomego człowieka, na co zareagowała nerwowością. Wstyd zalał policzki blondynki, uwydatniając zażenowanie ze swej nieuwagi.
- Przepraszam – jęknęła cicho, nie mogąc dłużej spoglądać na niego, odczuwając zbyt wielką krępację. Rzadko kiedy doprowadzała do takiej sytuacji, dlatego też stanie na wprost obcego człowieka było irracjonalnie frustrujące. – Zagapiłam się, nie planowałam zakłócać pańskiego spokoju – dodała pospiesznie, ignorując wszelkie konwenanse. Czyż nie powinna go ominąć? Schylić głowę i udać się w swoją stronę? Owszem, należało to uczynić, ale była zbyt zszokowana swoją nierozwagą, by tak łatwo ulegać spontaniczności działań. Więzienie, które było domem – ograniczało ją ponad miarę.
Ilya Kuragin
Ilya Kuragin
And the ghost of your memory is like thistle in the kiss
Archangielsk, Rosja
29 lat
błękitna
majętny
aktor
https://magicznarosja.forumpolish.com/t570-ilya-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t591-ilya-kuragin#899https://magicznarosja.forumpolish.com/t592-ilya-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t595-korgan#903https://magicznarosja.forumpolish.com/f86-rezydencja-ilyi-kuragina

Pon Lis 04 2019, 16:43
Im więcej czasu mija, tym bardziej zapominam, że powinienem wrócić.
Jestem przyzwyczajony do samotności tak bardzo, że to aż dziwne. Boże, naprawdę nie lubię o tym myśleć, bo to otwiera we mnie dalekie, odległe uczucia, przytłaczające w swojej wielkości i tak nieprzyjemne, że nie umiem nawet potraktować ich z lekceważeniem; ale to prawda, nie wiem, czy czegokolwiek w życiu mam więcej niż samotności. Posiadłość Kuraginów zawsze wydawała mi się za duża, mimo że trzech synów i dwoje rodziców, a także całe masy służby powinny wypełniać ją po brzegi. Wyobrażałem sobie, jak wyglądają domy innych dzieciaków, jak wielkie przestrzenie zapełniają się podczas hucznych przyjęć, obiadów rodzinnych i wszystkich tych innych niepotrzebnych, gównianych rzeczy, które nadęci szlachcice uważają za cel swojego życia. Ale wtedy to naprawdę miało dla mnie jakieś znaczenie, myślałem sobie o zgiełku, który wypędza z człowieka strach i poczucie, że nie ma wokół nikogo, myślałem o tym i czułem się dobrze. Gdy opuściłem dom rodzinny było już tylko gorzej – bo nadszedł czas, gdy uświadamiałem sobie, że ojciec nie dopuści do mnie nawet aranżowanego małżeństwa, Alexandr naprawdę mnie zdradził, a moja własna rezydencja pokazała mi, co to znaczy puste wnętrze w rzeczywistości.
Zoryn jest dziwny, gdy o tym myślę, może nawet dziwniejszy z każdym kolejnym rokiem, gdy żyję oddzielnie. Pieprzony złoty ojciec, głowa złotej rodziny, zawsze dla swoich dzieci, zawsze tak konsekwentnie nas broniący – mam wrażenie, że przez to nigdy nie dopuścił do siebie nikogo tak naprawdę, jakby nie tylko nas otaczał jakimś niebotycznie wysokim murem, ale właśnie siebie, jakby to on był skarbnicą, prawdziwą słabością tej rodziny. Zastanawiam się, zawsze w końcu się zastanawiam, czy to sprawiło, że mama nie potrafiła go pokochać; czy mogło chodzić o to, że on po prostu jej nie pozwolił. Takie miejsca jak to, piękne, zatrzymane w czasie, zawsze przywodzą mi na myśl to pytanie.
Kochała w zamian mnie, ale czy to wystarczyło? Boże, to nigdy nie wystarcza, prawda? Nieważne, ile dostaniesz tej zasranej miłości, zawsze jest za mało. Dlatego Alexandr był takim gnojem; on chciał, żeby go kochali, naprawdę tylko o to mu chodziło, o nieograniczoną, nieskończoną miłość tłumów, której nigdy nie wystarczyło. Tak jak i ja nie byłem wystarczający, tak jak jego żona pewnie nie była i jak uwielbienie Rosji. Chcę o nim myśleć w ten sposób, bo wiem, że jeśli stwierdzę, że był po prostu żałosnym, cholernie sprytnym manipulantem, będę mógł go wytłumaczyć, bo stanie się dla mnie tak łagodnie czarno-biały jak każdy czarny charakter z tych tanich filmów, w których grałem na początku. Dopóki wierzę, że byliśmy podobni w tym, czego potrzebowaliśmy, nie umiem mu przebaczyć – i chyba mam wtedy jakieś prawo do żałoby, która mnie pochłania, zatapia głęboko, głęboko w tym chaosie, w którym teraz też trwam i z którego nie mam ochoty się wydostawać.
Może tutaj chodzi o to, żeby być smutnym. Może tylko o to.
Jestem niemal skłonny w to uwierzyć, gdy czuję delikatne uderzenie. Sam nie wiem, co się dzieje, ale mam wrażenie, że znowu się budzę – otwieram oczy i znajduję się w ogrodach otoczony przez łagodne światło. Gdy unoszę głowę, patrzę nagle w twarz młodej, zmieszanej kobiecie.
- Nie szkodzi – mruczę w odpowiedzi, oczyszczając gardło. Kiedy ostatni raz rozmawiałem z kimś obcym? Nie pamiętam, naprawdę nie pamiętam. Może dlatego że zazwyczaj po prostu uciekam i unikam ludzi, którzy mogliby mnie rozpoznać i którzy mogliby zapytać mnie o cokolwiek związanego z aktorstwem albo Alexandrem. Sam nie wiem, które rozwiązanie jest gorsze. – Wszystko w porządku? – pytam odruchowo, zanim zdążę się powstrzymać. Uśmiecham się delikatnie na jej słowa. Nie mam żadnego pieprzonego spokoju, który można zakłócić; a nawet gdybym jakiś miał, nie przeszkadzałoby mi to, że muszę go poświęcić, by z kimś porozmawiać. Boże, zdecydowanie jestem niewystarczająco pijany.
Svetlana Lebedeva
Svetlana Lebedeva
Ogrody Pushkina Tumblr_nzesr7jsmd1qkoeepo4_500
Petersburg, Rosja
20 lat
cień
czysta
bogaty
Królowa Avoski; córa ojca, fotografka
https://magicznarosja.forumpolish.com/t676-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1179-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1178-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t717-paili#1498https://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Lis 10 2019, 14:54
Życie wielokrotnie zdawało się być przytłaczające, rozkosznie trudne i wyzbyte z wszelkich pokus jestestwa. Wydawać się nawet mogło, że zdrowy rozsądek przyćmiewany był przez wypowiadane grzechy, rozpustne myśli i niejednoznaczność będącą ledwie ułudą. Jak wiele bowiem zdołało zrujnować iluzoryczne poglądy względem jestestwa każdego? Osądy, okrutne sentencje wypowiadane w towarzystwie są jakby jedynie elementem codzienności, podczas której ludzie egoistycznie patrzą na innych, nie mogąc znieść żywota lepszego od ich własnego.
Sama Svetlana tonęła w gorzkich rozmyślaniach, które przyczyniłyby się do złamania jej duszy. Była pogrążona w bezkresie emocjonalnym, przez co nie potrafiła złapać oddechu, a myśli… Och, myśli zdawały się zalewać ją z każdej strony, czyniąc zeń niewolnicę pragnień. Fantazja gnała niemal w ramiona tamtego mężczyzny; chciała rozkoszować się wonią jego perfum, efemerycznym dotykiem smukłych palców, choć było to złe, jakże niewłaściwe.
Ojciec bowiem pokładał wiarę w jej niewinności, zaś fantasmagoria pełna perwersji dewastowała wnętrze panienki Lebedevy. Namieszał w głowie dziecku, a tym samym można było odnieść wrażenie, że każdy mierzy się z fałszem swych okrutnych obaw. Strach paraliżował, wchodził głęboko w tunele żylne, wszak blondwłosa istota doskonale wiedziała, że to wszystko nie ma racji bytu, przez wzgląd na zażyłości Vasilyego i Lva, którego przecież był protektorem. Serce rozerwane w pół uderzało nierównomiernie, dlatego też kiedy odważyła się spojrzeć na twarz nieznajomego, zrozumiała, ba!, pojęła jaka żałość wypełnia ją na wskroś.
- Przepraszam raz jeszcze – wypowiedziała te słowa niepewnie, jakże cicho, mimo iż nie uczyła nic złego. Przez swoje gapiostwo zdołała się jednak pogrążyć w zadumie, a następnie zaburzyć spokój człowiekowi, którego nie znała nawet z opowieści czy plotek. Wydawał się być obcy, dojrzalszy niż ona, a dodatkowo skrywał głęboko sekrety, po które ona nie byłaby w stanie sięgnąć – nie pod postacią, którą teraz była; zbyt rozkoszną, aniżeli wyrafinowana dama. Czy to prawdopodobne, by ojciec aż tak bardzo obawiał się samotnych wędrówek? Nie dopuszczała się haniebnych czynów, choć sprawiała wrażenie zagubionej w wielkim świecie. – Tak, prawdopodobnie się zgubiłam, nie znam tej okolicy – przyznała otwarcie, wszak nic złego nie zdoła jej już spotkać. Co mogłoby stanąć na nieoczywistej drodze? Błądziła, chociaż próbowała odnaleźć właściwe tory swego życia. – A czy z panem wszystko w porządku?
Kurtuazja była ledwie elementem, którego nauczył ją ojciec.
Ilya Kuragin
Ilya Kuragin
And the ghost of your memory is like thistle in the kiss
Archangielsk, Rosja
29 lat
błękitna
majętny
aktor
https://magicznarosja.forumpolish.com/t570-ilya-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t591-ilya-kuragin#899https://magicznarosja.forumpolish.com/t592-ilya-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t595-korgan#903https://magicznarosja.forumpolish.com/f86-rezydencja-ilyi-kuragina

Pią Lis 15 2019, 23:40
Mama lubiła mi powtarzać, że cokolwiek by się nie działo, powinienem być przede wszystkim dobrym człowiekiem. Ona była dobra – pamiętam ją jak jasny punkt w tym ciemnym domu, pamiętam jej bladą, zielonkawą skórę i całą tę kruchą sylwetkę, która zdawała się zawsze być czymś przygnieciona. Była za dobra dla nas wszystkich, może dlatego umarła.
Przez lata jej słowa unosiły się gdzieś we mnie w śmiesznie abstrakcyjny sposób. Oczywiście, że nie byłem dobrym człowiekiem – za dużo bałaganu mam w środku, żeby zajmować się bałaganem na zewnątrz. Kiedy wszyscy postrzegali tak Alexandra, ja tylko wzruszałem ramionami, bo co miałem powiedzieć? Nigdy nie potrafiłem zdecydować, wedle jakich kryteriów należało go oceniać. Moja matka wybaczała – to wiem, wiem, że dlatego była dobra, bo potrafiła wybaczać. Może więc ją zawiodłem – bo ja nie potrafię.
Mimo to teraz przypominają mi się jej słowa, bo nadchodzi rzadkie, naprawdę rzadkie uczucie sympatii do kogoś, kto próbuje przeprosić mnie za coś, co jest zupełnie nieważne. To dziwne – naprawdę, naprawdę dziwne, bo nikt od dawna nie przepraszał mnie za nic. Alexandr przestał się tym przejmować jakieś dwa lata po tym, jak skończyliśmy szkołę. Pamiętam, że akurat na to zwróciłem uwagę, gdy żartem wypominałem mu, że miał ostatnio mało czasu dla starego przyjaciela, on tylko odwracał głowę i udawał, że mnie nie usłyszał. Nie przejmowałem się tym wtedy – jakie to zresztą miało znaczenie? Nie potrzebowałem jego przeprosin, nie obchodziło mnie to, czy czuł się winny. Ja czułem się często, naprawdę często, więc w dupie miałem jego skruchę, znowu zajmowałem się wyłącznie sobą.
Ale to jest przyjemne uczucie – możesz być aktorem, ludzie mogą lubić człowieka, którym im się wydajesz, ale i tak dobrze jest wiedzieć, że kogokolwiek obchodzi, czy zakłócił twój spokój. Unoszę więc głowę i staram uśmiechnąć się lekko, naprawdę lekko, bo wydaje mi się, że jeśli naciągnę jeszcze kąciki ust, coś złego się stanie, coś bardzo, bardzo złego, jakby zbrodnią było okazywanie radości. Nieznajoma wygląda młodo, ale ma w sobie coś niezwykłego, a może to po prostu ten wieczór nagle nasiąka magią od rozwieszonych lampek i chłodnego powietrza.
- Naprawdę nic się nie stało – zapewniam jeszcze raz, podnosząc się na nogi. Chwieję się niemal, w ostatniej chwili odzyskując pewność w nogach. Jak długo tu jestem? Mam wrażenie, że jestem już zupełnie trzeźwy, ale może po prostu znowu się obudziłem i za sekundę znowu stracę rozsądek przywoływany teraz z trudem. – Właśnie zbierałem się do wyjścia. Mogę pomóc pani dostać się tam, gdzie chciała pani iść. – Mógłbym powiedzieć to jakoś składniej, jestem pewien. Mógłbym wykazać się uprzejmością i elokwencją – ale nie mam jej w sobie wystarczająco, więc liczę po prostu, że uda mi się z tym, co przyjdzie mi do głowy. – Raczej w porządku, to na pewno nic szczególnego – odpowiadam jeszcze jakoś okrężnie, nie wiedząc, co mógłbym powiedzieć.
Svetlana Lebedeva
Svetlana Lebedeva
Ogrody Pushkina Tumblr_nzesr7jsmd1qkoeepo4_500
Petersburg, Rosja
20 lat
cień
czysta
bogaty
Królowa Avoski; córa ojca, fotografka
https://magicznarosja.forumpolish.com/t676-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1179-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1178-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t717-paili#1498https://magicznarosja.forumpolish.com/

Wto Lis 26 2019, 21:25
Matka, jakże wzniosła instytucja obłudy.
Sama Svetlana nie odczuwała miłości rodzicielskiej, niejednokrotnie karmiąc się jej okrucieństwem. Jedynie ojciec zdawał się być człowiekiem, który ofiarował odrobinę miłości. Dbał o swą córkę – wyczekiwaną, a to tylko dlatego, że jego mama skąpana była w tym samym przekleństwie. Czy zatem była to mania i niemożność uratowania swej stwórczymi, co przelewał na blondwłosą istotę?
Ironia.
Ironią było też życie, które wiodła. Nieznana codzienność, otulająca intensywnością swych zdarzeń, a jednocześnie będąca zlepkiem kilku spojrzeń i wypowiadanych słów. Rzadko kiedy miała kontakt z ludźmi, a prywatne lekcje niczego nie ułatwiały. Wyklęta przez społeczeństwo(?) poznawała swe granice, budowała wysoki mur ograniczeń, niejednokrotnie docierając do wizji okraszonych niepewnością.
Nie powinna bowiem ulegać pragnieniom, tym najbardziej złudnym i grzesznym.
Spotkanie z przypadkowym mężczyzną było zatem odskocznią. Oderwaniem się na moment czy dwa od przyziemności. Obserwowała go, odczuwając frustrację. Zagapienie się zmuszało do interakcji, choć – być może – on wcale tego nie chciał. Podejmowała się słów, rozmów, aż ostatecznie zaakceptowała fakt, że była odpowiedzialna za to nagłe spotkanie, podczas którego wymienili kilka spojrzeń i sentencji. Ciekawość jednak wypalała w niej wnętrzności, przez co zapragnęła w iluzji sekund kontynuować tę dysputę, będącą jedynie oderwaniem od kanonu scenariusza.
- Dopiero poznaję tę okolicę, ale myślę, że spróbuję wrócić dokładnie w ten sam sposób, co tutaj przyszłam – wyjaśniła pospiesznie, uśmiechając na dźwięk ofiarowanej pomocy. Nigdy nikt z taką życzliwością, oprócz Artemiego i ojca nie odważył się mówić w ten sposób. Jak na złość – dla wielu nie było to czymś wyjątkowym, lecz dla niej czy było takie samo?
Serce zakołowało w piersi, tęczówki osiadły na obliczu mężczyzny.
- Lubi pan samotne spacery?Przepraszam, nie powinnam – przemknęło przez myśl dziewczęcia. Owszem, wydawało się to poufałe, ale tak niebywale pragnęła namiastki normalności, że nie potrafiła odmówić sobie tych kilku wypowiadanych słów, kształtujących się w pytanie.
Ilya Kuragin
Ilya Kuragin
And the ghost of your memory is like thistle in the kiss
Archangielsk, Rosja
29 lat
błękitna
majętny
aktor
https://magicznarosja.forumpolish.com/t570-ilya-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t591-ilya-kuragin#899https://magicznarosja.forumpolish.com/t592-ilya-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t595-korgan#903https://magicznarosja.forumpolish.com/f86-rezydencja-ilyi-kuragina

Pon Gru 02 2019, 18:44
Grałem kiedyś postać, Tomasa Vladimirovicha, którego życie można było sprowadzić do jednego nawyku – chodził na spacery przez całe miasto, codziennie o tej samej porze, ale nigdy nie odzywał się do nikogo. To była niezależna produkcja, jedna z pierwszych, w jakich w ogóle miałem okazję się pojawić. Cała ta nieskomplikowana historia trwała może trzydzieści minut i z każdą kolejną sekwencją tych samych ruchów, widz uświadamiał sobie coraz bardziej, że Tomas był jakoś boleśnie przywiązany do rzeczywistości wokół niego. Tej samej, której nie potrafił pozdrowić nawet skinieniem głowy, bo nigdy nie czuł się jej częścią, był tylko biernym odbiorcą, świadkiem jednego momentu w życiu tej samej kwiaciarki, tego samego gwardzisty, tańczącej kobiety na rogu Niedźwiedziego Ryku, mężczyzny z teczką na przedmieściach. A jednak ich kochał i to tak rozpaczliwie, że nie potrafiłem tego znieść.
Nienawidziłem tej roli. Wychodziłem z planu w takim kurewskim humorze, że z trudem potrafiłem doprowadzić się do porządku. Potem po kilku takich produkcjach wybuchło zainteresowanie ich cudownym Ilyą Kuraginem, ale wtedy jeszcze wracałem do domu i wysłałem Szurze wiadomość, czy nie chce gdzieś wyjść, żeby odreagować, jakbyśmy nadal byli dzieciakami. Jak na człowieka tak boleśnie samotnego, nie potrafiłem wychodzić sam i w ogóle tej samotności nie akceptowałem.
A teraz stoję tutaj, przypatruję się obcej dziewczynie i myślę o tym, jak wiele znaczy dla mnie coś tak prostego jak kilka wymienionych z nią słów. Zmieniam się w niego, zmieniam się w znienawidzonego Vladimirovicha, ofiarę tych samotnych spacerów, który przywiązywał się, ale bał się zbliżyć. Ale jak miałbym się zbliżać, skoro świat zdaje się odpychać mnie z powrotem? Nikt nie chce prawdziwego Ilyi Kuragina; oni chcą swojego salonowego lwa, rywala Alexandra Mitrokhina, smutnego kochanka i utalentowanego, ale tragicznego aktora. Chcą historii, które będą opowiadać przez wieki. Samobójstw mugolskimi narzędziami i rozbitych mugolskich samochodów, magicznych prochów i magicznie spektakularnych bójek. Tego chcą ludzie wokół mnie, a nie tej chodzącej, chwiejącej się na nogach kupy gówna, pulsującej, odczłowieczonej nienawiści, którą jestem.
Boże, tak strasznie nie chcę być Tomasem Vladimirovichem.
Właśnie dlatego zmuszam się do uśmiechu, jakby słabej prośby, żeby dziewczyna nie uciekała jeszcze, żeby udowodniła mi, że wciąż potrafię zrobić coś, żeby wyrwać się z mojej samotności.
- Samotne spacery? – powtarzam głupio. – Nie... Raczej nie. – stwierdzam i szybko jeszcze dodaję, zanim wyda się, że nie jestem szczególnie dobry, gdy trzeba rozmawiać. – Przynajmniej, gdy nie mam towarzystwa. A pani?
Svetlana Lebedeva
Svetlana Lebedeva
Ogrody Pushkina Tumblr_nzesr7jsmd1qkoeepo4_500
Petersburg, Rosja
20 lat
cień
czysta
bogaty
Królowa Avoski; córa ojca, fotografka
https://magicznarosja.forumpolish.com/t676-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1179-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1178-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t717-paili#1498https://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Gru 15 2019, 21:06
Ileż to razy obserwowała ludzi, którzy eskalowali swe życie, jakby nic ich nie ograniczało?
Jak często zazdrościła tym, którzy mogli bez zasad błądzić po bezdrożach egzystencji, popełniając błędy i wyciągając wielorakie wnioski?
Nie było tygodnia bez parszywego uczucia bezsilności, dlatego też z taką ochotą (mimo iż ostrożnie) stawiała kolejne kroki, by poznać – czym jest codzienność. Uczyła się na pamięć twarzy, dwojakich emocji, dzięki czemu była w stanie okiełznać swą naturę. Brak kontroli nad przemianami bywał jednak ciążący, szczególnie, gdy nieprzychylna społeczność chciała zaskarbić sobie władzę nad cieniami.
Czy gdyby zatem posiadała potrzebną wiedzę, chciałaby rozkoszować się możliwościami jakie dzierżył w dłoniach nieznajomy? Pragnęła tego, ponad miarę, choć iluzoryczność takich momentów otrzymywała w towarzystwie Abramova, o którym nie powinna myśleć. Jawił się on jak zakazany owoc, który podsuwany codziennie pod nos dziewczęcia, staje się nierozerwalnym elementem gry, którą prowadziła.
Ironio. W ciele każdego zdawały się rozgrywać dramaty, jakie bez trudu przepełniały meandry żył, by ostatecznie nie dać spokoju, a podświadomość? Nadal była daleka od doskonałości, której tak pożądała Svetlana. Pasmo nieszczęść, okrutności i prześmiewczości losu przypominały o nieuchronności zdarzeń, przez co dziewczę z taką precyzję podejmowało się ryzyka, a im głębiej wchodziła – tym mocniej rozkoszowała się smakiem niewiedzy.
- Nuta zawahania rozbrzmiała w twym głosie – odparła z subtelnym uśmiechem, który rozpromienił blade lico. Rumieńce stawały się coraz bardziej widoczne na polikach, zaś serce uderzało donośnie, kiedy to Lebedeva czyniła kolejny krok w przód, chcąc dostrzec każde zawahanie na twarzy mężczyzny. Rzadko kiedy odbywała tego typu dysputy, stąd korzystała z ów momentu, by bez trudu łamać kolejne swoje bariery, jakie utworzyła przez lata zamknięcia.
- Nie są one złe, jeżeli świadomie się ich dopuszczamy, kiedy ktoś nas na nie skazuje, wydaje się to niebywale podłe. – A może wręcz przeciwnie? Ludzie często popełniali wszelakie grzechy, tak jak choćby pani domu, która własnej córce odmawiała wielu swawoli, jakich winna zażyć nastolatka. Łaknęła szaleństwa, spontaniczności, mimo iż ta zdawała się być nieprawidłową na nieskazitelnym obrazie rodziny.
- Postanowiłam zaczerpnąć świeżego powietrza – odparła bez zastanowienia. Nie kłamała, lecz mijała się z prawdą, która nawet jej nie zaspokajała w pełni. Kłótnie z żoną Vasyliya były przepełnione gniewem, który odnajdywał ujście poprzez czyny. – Niebawem nadejdzie zima, przez co spacery nie będą sprawiać aż takiej przyjemności.
A może – ona – po prostu nie chciała kolejnego zamknięcia w czterech ścianach domostwa?
Ilya Kuragin
Ilya Kuragin
And the ghost of your memory is like thistle in the kiss
Archangielsk, Rosja
29 lat
błękitna
majętny
aktor
https://magicznarosja.forumpolish.com/t570-ilya-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t591-ilya-kuragin#899https://magicznarosja.forumpolish.com/t592-ilya-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t595-korgan#903https://magicznarosja.forumpolish.com/f86-rezydencja-ilyi-kuragina

Czw Gru 26 2019, 14:20
Czasem jeszcze wiem, że to chyba moja wina. Rzadko zdarza mi się nawiązywać z ludźmi normalny kontakt – jestem przyzwyczajony do stania z boku, do kiwania głową i milczenia. Zawsze byłem tym, od którego nie wymagało się podawania opinii, ale gdy wchodziliśmy z Szurą do pomieszczenia, w którym odbywała się cała impreza, ludzie krzyczeli moje imię i klepali mnie w plecy, bo byłem przyjemną dekoracją otoczenia. Nauczyłem się wtedy, że nie jestem ważny, tak naprawdę ważny, dla nikogo poza mamą i Szurą. Mama zawsze mówiła mi, że jesteśmy my i oni, duet Rayisa i Ilya przeciwko światu i wydawało mi się, że przed ludźmi muszę się bronić, że muszę im zawsze umykać, bo jeśli ktoś złapie mnie za ramię, to przegram.
I w końcu okazało się, że to przed Szurą powinienem uciekać. On przecież trzymał mnie już mocno. Boże, to tak bardzo mnie przeraża, bo teraz gdy jestem już dorosły od wielu lat, rozumiem, że to nie jest prawda. To nie jest tak, że muszę się bronić przed ludźmi.
Zawsze tak jest – ląduję gdzieś w losowym miejscu, zupełnie pijany, otaczają mnie nagle ręce i słowa, ludzie chcą coś mi powiedzieć, wyszeptać kilka słów pochwał, jakbym swoją żałosną grą aktorską mógł naprawdę zmienić coś w ich życiach, potem dotyk zmienia ton i okazuje się, że teraz nie chcą, bym odpowiadać, teraz chcą zagarnąć mnie dla siebie, spróbować ich ukochanego Ilyi Kuragina, zabrać trochę na pamiątkę. Wtedy jestem wśród ludzi, wtedy ludzie mnie chcą. Ale czasem zdarza mi się, że dostaję od nich listy, słowa otuchy pełne uprzejmej troski, zadawane pytania są grzeczne i pełne współczucia albo zrozumienia, czasem spotykam obce dziewczyny tak jak teraz i one sprawiają, że czuję się spokojny i Boże, to wcale nic nie zmienia. Cokolwiek by się nie stało, zawsze potem wracam do domu, wypraszam służbę i zamykam drzwi tak dobrze, jak tylko mogę. I znowu zostaję sam, nie dlatego bo oni mnie na to skazali – ja siebie na to skazałem. I skażę. Boże, skażę, ale dlaczego?
- O... – stwierdzam głupio, słysząc jej uwagę. Uśmiecham się krzywo, odkrywając, że moja poprzednia wypowiedź chyba nie miała zbyt wiele sensu. – Chyba nie myślę do końca jasno, ale masz rację, sam nie wiem, jak to jest z tymi spacerami – tłumaczę się i zaraz przytakuję ruchem głowy, słysząc następne słowa. – To prawda.
Ja nigdy nie mam towarzystwa. Ale teraz, przygnieciony tym, o czym myślałem chwilę wcześniej, nie wiem, czy powinienem czuć się ofiarą.
- Zimną przynajmniej będzie pięknie w Petersburgu – oznajmiam cicho, nadal uśmiechając się delikatnie i wciskając dłonie do kieszeni. To jeden z niewielu widoków, które lubię; gdy to miasto przykrywa śnieg i gdy niebo wydaje się tak rażąco białe, gdy świat milknie w tym skrzypieniu. Ale zimna to też święta, czyli wymyślanie kolejnych wymówek, jak uciec od świąt z ojcem i braćmi. Dlaczego chcę przed nimi uciekać? Nie wiem. Naprawdę nie wiem.
Svetlana Lebedeva
Svetlana Lebedeva
Ogrody Pushkina Tumblr_nzesr7jsmd1qkoeepo4_500
Petersburg, Rosja
20 lat
cień
czysta
bogaty
Królowa Avoski; córa ojca, fotografka
https://magicznarosja.forumpolish.com/t676-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1179-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1178-svetlana-lebedevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t717-paili#1498https://magicznarosja.forumpolish.com/

Sob Gru 28 2019, 21:56
Czy i ona posiadała równomierne zmartwienia?
Serce biło donośnie, a myśli pędziły. W murach czaszki rozbrzmiewał tętent kopyt, kiedy to kolejne wspomnienia bombardowały dziewczęcy umysł. Pamiętała bowiem kłótnie z matką, która wielokrotnie przechodziła do czynów, uderzając na oślep po delikatnych plecach Svetlany, pozostawiając wyraźne ślady na bladej skórze.
To jednak pozostawało niepamięcią, która odbijała się echem w momentach, gdy najmniej tego pragnęła. Tak jak teraz, kiedy to spoglądała w oczy mężczyzny.
- Ja również, często wymykam się z domu, by choć odrobinę zaczerpnąć świeżego powietrza – przyznała otwarcie, dopiero po chwili rozumiejąc własne faux pas. Uśmiech pojawił się na bladym obliczu dziewczęcia, które przecież nie wydukało liter składających się na jej imię, co w tym momencie nie musiało być już istotne. Owszem, chciała spotkać jeszcze nieznajomego, zamienić z nim kilka słów, które mogłyby przerodzić się w ciekawą konwersację, ale obecnie naglił ją czas, którego miała coraz mniej.
- Ojciec do tej pory zabierał mnie z Petersburga na zimowe okresy, szczególnie te ostre. Chłód nie działa na mnie najlepiej… – Kolejna szczerość, która spoczęła na bladych ustach. Bystrość spojrzenia lustrowała twarz rozmówcy, aż wreszcie wzruszyła lekko ramionami, ignorując dotychczasowe tematy. Lawirowała na pograniczu pomysłów na pożegnanie, lecz tylko jedno istniało rozwiązanie. Ciekawość tłamsiła ją, bo przecież wystarczyło ułożyć słowa w odpowiednie pytania, które nakierują ją na oczywistość odpowiedzi.
- Czy uda mi się, pana, odnaleźć? Chciałabym kontynuować rozmowę, a może zacząć kolejną? Do mnie dotrzeć jest trudno, ale ja potrafię odnajdywać ludzi, o ile rzeczywiście tego chcę – spytała, a ton rozbrzmiał pozorną wesołością. Próbowała odkryć kolejne sekrety, by otrzymać szansę krótkiego spotkania. Od niedawna wychodziła do ludzi. Od niedawna nauczyła się akceptować ich obecność w swoim życiu, toteż łaknęła perspektyw ulotności, w której to  spojrzenia skrzyżują się, a uwagi opuszczą spierzchnięte wargi. Do tej pory była zamknięta w klatce ograniczeń, przez dar – przekleństwo – którym skąpane było jej wnętrze, nie mogące zapanować nad emocjami, przez które przemieniała się nieustannie.
- Jeśli tak, proszę mi tylko podpowiedzieć, ofiarować kilka słów, a spróbuję – przyznała jeszcze, nieco szczelniej zapinając płaszcz, by chłód nie paraliżował i nie wdzierał się pod materiał. Igrała z przeznaczeniem, ale czy ryzyko nie było warte obecnie swej ceny? Dla niej wszystko tak naprawdę miało wartość, toteż oczekiwała na wypowiedzenie kilku sentencji ze strony nieznajomego, by zaraz potem oddalić się uliczkami, którymi winna odnaleźć drogę do domu, do którego wracać nigdy nie pragnęła.

Svetlana z tematu
Ilya Kuragin
Ilya Kuragin
And the ghost of your memory is like thistle in the kiss
Archangielsk, Rosja
29 lat
błękitna
majętny
aktor
https://magicznarosja.forumpolish.com/t570-ilya-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t591-ilya-kuragin#899https://magicznarosja.forumpolish.com/t592-ilya-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t595-korgan#903https://magicznarosja.forumpolish.com/f86-rezydencja-ilyi-kuragina

Sro Sty 08 2020, 18:07
W końcu myślę sobie, że prawdopodobnie oboje jesteśmy samotni. Ta myśl i świadomość sytuacji, w której teraz się znaleźliśmy, przedziera się przez przyjemny szum alkoholu i uświadamiam sobie, że jest już naprawdę późno, jakbym znowu się obudził. Jest zimno, jest ciemno i dzień się kończy. Kolejny dzień, który straciłem, a ja stoję obok nieznajomej, która mnie obudziła.
Boże, oboje musimy być samotni, może nawet dzielimy podobną samotność, skoro spędziliśmy tę chwilę ze sobą, skoro ona się zatrzymała, mimo że wszyscy wokół mnie zawsze tylko się śpieszą i mijają mnie nieuważnie. Zatrzymują się może jedynie po to, żeby zapytać, czy jestem tym Ilyą Kuraginem. Jestem nim, czasami. Ale nie teraz.
Kiwam głową, słysząc jej pierwsze słowa i w jakiś sposób uświadamiam sobie, że jest już późno, może nawet za późno. Wyszedłem dawno temu, gdy w domu była jeszcze służba, którą odprawiam zawsze na noc. Czy oni widzą, że mnie nie ma? Czy zapamiętają to sobie i potem będą mówić o tym swoim ciotkom, matkom i koleżaneczkom, będą potem gorączkowym szeptem omawiać, gdzie mógłbym chodzić? Przeczytam potem o sobie w Avosce, która stwierdzi, że na pewno jestem szalony? Boże, a nie jestem? Zawsze jest tak samo.
Uśmiecham się do nieznajomej delikatnie. To prawdopodobnie jedyny uśmiech, na jaki w ogóle mnie stać, a świadomość tego nieco przegania natrętne myśli. Chociaż ona nie wie, kim jestem albo chociaż jej to nie obchodzi. W tym jesteśmy podobni, bo ja też nadal nie wiem. Wątpię, żebym dowiedział się kiedykolwiek, szczególnie gdy Alexandra już nie ma.
- Tak – stwierdzam od razu, gdy słyszę jej słowa. – To raczej nie będzie trudne. Jestem Ilya Kuragin – dodaję jeszcze głupio, myśląc o tym, jak bardzo wbrew wszystkim konwenansom jest moje zachowanie. Tatuś nie byłby zadowolony. – Cieszę się, że... że mogłem panią spotkać.
Uśmiecham się jeszcze i w końcu decyduję wrócić, patrząc, jak ona odchodzi. Nie wiem sam, kiedy znowu zniknę, kiedy znowu pozwolę, żeby alkohol rozmył mnie na krawędziach i odebrał poczucie czasu, ale przez sekundę czuję się ciut pewniej. Stawiam krok i kolana nie uginają się pode mną, więc idę.

Ilya z tematu
Lavrenty Onegin
Lavrenty Onegin
Ogrody Pushkina Tumblr_ozfle23h281va14p3o2_250
Jekaterynburg, Rosja
33 lata
żywiciel
błękitna
majętny
prokurator
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1623-lavrenty-oneginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1630-lavrenty-oneginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1631-lavrenty-oneginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1632-atenahttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Wto Wrz 22 2020, 00:31
19.04.1998

Nie lubię ludzi.
Owszem, nie lubię, ale to nie oznacza, że całkowicie ich unikam. Może jako nastolatek, skrzywdzony przez większość osób obecnych wówczas w moim życiu, nie byłem chętny na spotkania towarzyskie, ale czasy studiów to zmieniły – rozwód prawie przywrócił poprzedni stan rzeczy, ale dzielnie walczę. Od tamtej pory wiem, jak dobrze jest poczuć się czasem jak szary rosyjski czarodziej, dlatego, choć na co dzień ukrywam się w Jekaterynburgu – kto by się tam zapuszczał, gdy może siedzieć w Petersburgu czy Moskwie – czasem lubię opuścić moją samotnię i pozwolić sobie na trochę normalności. A chęci same się pojawiają, gdy mam zaplanowane spotkanie z kimś takim, jak Rumiana.
Nie mam pojęcia, dlaczego niektórzy ludzie nadal chcą ze mną utrzymywać kontakt, w końcu nie jestem zbyt lekki we współżyciu. Fenomenem jest to, że ona, żona nieszczęsnego Kuragina, siostra mojej byłej, nadal uważa mnie za swojego przyjaciela. Dobrze wie, jaki jestem – zrzędliwy, zamknięty w sobie, nadal beznadziejnie zakochany i, co za tym idzie, nie do zniesienia – a jednak potrafi we mnie dostrzec coś więcej i zawsze się o mnie troszczy. Może sam nie jestem najlepszym przyjacielem, jakiego mogłaby mieć, ale staram się, jak mogę. Wysłuchuję jej opowieści o młodym pokoleniu Kuraginów – kto wie, może geny jednej z sióstr Potockich zrównoważą tradycyjne rodowe zepsucie – pytam o karierę śpiewaczki, a zawsze, gdy potrzebuje pomocy, oferuję swoje usługi. W końcu tak niezwykła kobieta zasługuje nie tylko na to, by się opiekować wszystkimi dookoła, ale również na to, by samej być otoczoną opieką. Chociaż czasem mam wrażenie, że nawet moje tradycyjne biadolenie wystarcza, by utrzymać tę znajomość. Rumiana ma w sobie zbyt wiele z matki i obrończyni, by widząc cierpienie drugiego, skupiać się na sobie. Nie zawsze czuję się z tym komfortowo, w końcu sam też chciałbym się o nią troszczyć, jednak widząc jej zaangażowanie, pozwalam, by to ona kierowała naszą relacją.
Ku mojemu niezadowoleniu, nie widziałem jej już zbyt długo. Praca wciągnęła mnie jak nigdy, nie zawsze miałem czas na sen, a co dopiero na spotkania towarzyskie. Szczęśliwie nie miała mi tego za złe, zgodziła się na moją propozycję spotkania w momencie, gdy sama ma dość napięty grafik. Nawet, o dziwo, wydaje się, że pogoda pozwoli nam na przyjemny spacer po ogrodach. Czyż nie jestem szczęściarzem?
Jestem na miejscu sporo przed czasem, jak zwykle, więc znajduję wzrokiem pustą ławkę, na której mogę usiąść i wypatrywać z niej przyjaciółki. W oczekiwaniu zapalam papierosa i wciągam w płuca gryzący dym. Nigdy nie lubiłem palić i uważałem ten nałóg – zresztą, nadal uważam – za mało elegancki, w końcu po co wydawać ciężko zarobione pieniądze na coś, co zapewnia tylko ciągnący się za tobą odór. Jednak teraz, już rok po rozwodzie – o Welesie, kiedy to zleciało – wyciągam czasem fajkę i wdycham jej zapach. Przypomina mi o  m o j e j  Bistrze. Kupuję nawet tę samą markę, co ona. Nie palę regularnie – nie mam zamiaru dać się porwać czemuś, co może mnie zabić – tylko czasem, gdy czuję wyjątkową pustkę po jej utracie. Być może palenie zaraz przed spotkaniem z Rumą nie jest dobrym pomysłem. Nie dość, że niewątpliwie będę cuchnął, to jeszcze teraz nie potrzebuję dodatkowego odprężenia. Spotkania z nią są dla mnie czymś w rodzaju terapii. Jej opiekuńczość, której nie potrafi opanować, choćby chciała – ale mogę się założyć o moje notatki z prawa karnego, że nie chce – sprawia, że sam mogę na chwilę wyłączyć tego obrońcę, który we mnie siedzi. Przy niej czuję, że mogę na chwilę odpuścić, a ona i tak nie uzna mnie za kogoś słabego. To uczucie jest takie… oczyszczające. I, muszę nieśmiało przyznać, jest zdecydowanie lepsze niż chwilowa euforia po zapaleniu papierosa.
Kiedy widzę jej loki, uśmiecham się szeroko i – co czasem dziwi mnie samego – szczerze. Od dawna nie ucieszyłem się tak bardzo na czyjś widok, choć może twarz Rumy powinna przywodzić na myśl Bistrę. Na szczęście się tak nie dzieje, wtedy spotkania byłyby co najmniej kłopotliwe.
Wbrew pozorom nigdy nie porównywałem sióstr Potockich. To, że są spokrewnione, wcale nie oznacza, że są takie do siebie podobne. Przede wszystkim, na Rumę nigdy nie patrzyłem jak na kogoś, kto mógłby zawładnąć moim sercem. Jej postawa i charakter przywoływały raczej skojarzenie… starszej siostry? Tej, która piecze pyszne ciasta, żebyś na pewno nie zgubił brzucha, który niespodziewanie wyskoczył podczas zimy. Tej, która będzie najlepszą powiernicą i terapeutką, jaką w życiu miałeś. Tej, która opatrzy każde rozbite kolano – szkoda, że w dzieciństwie jej nie znałem, może nie miałbym teraz tak rozoranych kolan.
Bistra była… inna, po prostu. Ale, siedząc wczoraj przed kominkiem ze szklanką whisky, obiecałem sobie, że myśli o byłej żonie nie zepsują mi tego spotkania. Nadszedł czas, by w końcu do mnie dotarło, że już nigdy jej nie odzyskam.
Ku mojemu zdziwieniu, udaje mi się podejść do Rumy niezauważonym. Chwytam jeden z jej loków między palce i zaczynam się bawić. Ukojenie. Tego właśnie potrzebowałem.
- Witaj, piękna nieznajoma – zagajam cicho, stojąc za jej plecami. Nie mogąc się powstrzymać, śmieję się radośnie. Dla niej zawsze staram się być jak najmilszy, żeby nie zmieniła zdania co do tego, że nadal chce się ze mną zadawać. Poza tym już sam jej widok działa na mnie kojąco. Wiem, że zaraz poczuję się jeszcze lepiej i nie mogę się doczekać, by zobaczyć te cudowne, błękitne oczy, pełne czułości, którą Ruma zwykła obdarzać wszystkich swoich bliskich. Stawiam kilka kroków, by znaleźć się na linii jej wzroku. Jak dobrze cię widzieć, siostrzyczko.Czyżbyś szukała towarzystwa? Mogę zaoferować siebie, jeśli nie przeszkadza ci, gdy opowieści twojej randki mogą uśpić nawet najtrwalszych słuchaczy. Ale dla takiej piękności mogę się postarać.
Nawet gdyby nasze spotkanie rzeczywiście miało być nudne, nie przeszkadzałoby mi to. Sama obecność przyjaciółki jest czymś, co wystarcza, by poprawić sobie humor. Jednak wiem, że wcale takie nie będzie. Szczególnie przez to, jak planuję jej pokazać, że będę naprawdę cennym wolontariuszem w sierocińcu.
Sponsored content


Skocz do: