Galeria Fabergé
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Galeria Fabergé Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Lip 07 2019, 20:34
Galeria Fabergé

Szklane gablotki stoją pod obdrapanymi z farby ścianami, ale ich niemal luksusowo wyglądająca zawartość nie pasuje do tego brudnego, ciemnego miejsca, oświetlonego zaledwie kilkoma łojowymi świecami, z zasłoniętymi szczelnie oknami. Różnorodność asortymentu poraża – subtelne, delikatne wisiorki, diamentowe kolie, ogromne sygnety czy kolczyki, błyszczące szpilki do krawatów, złote spinki, wysadzane rubinami grzebienie. Do koloru, do wyboru – wszystko piękne, cenne i niebezpieczne. Ta biżuteria rzadko jest nasączona śmiertelną trucizną, najczęściej za zadanie ma powoli zniszczyć obdarowywanego, odbierając mu zdrowie i zmysły. Wystarczy tylko założyć, by poddać się działaniu czarnej, nieznanej magii. To jedyny taki sklep z zaklętymi przedmiotami w pobliżu, który nieoficjalnie od lat przyciąga liczną klientelę.

Gavril Kuragin
Gavril Kuragin
Galeria Fabergé 4vgaQac
Archangielsk, Rosja
35 lat
błękitna
majętny
amnezjator i klątwołamacz w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t915-gavril-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t919-gavril-kuragin#3078https://magicznarosja.forumpolish.com/t920-gavril-kuragin#3079https://magicznarosja.forumpolish.com/t922-kleopatra#3082https://magicznarosja.forumpolish.com/f30-dom-gavrila-kuragina

Sob Cze 13 2020, 17:15
14.02.1998

Późnym popołudniem rynek moskiewski był cichy i przerzedzony, zaskakująco ubogi nie tylko w głośne, pełne ferworu okrzyki turystów, lecz także w podniosłe głosy rosyjskich gawędziarzy, spędzających każdy wieczór u podnóża schodkowych cokołów, oddając niemą cześć pomnikom wielkich wodzów, pisarzy i polityków. Rozproszona biel zimy, mżąca skrzącym blaskiem pośród mlecznych przestworzy przecinana była gdzieniegdzie szrafirunkami ciemnego chodnika, prześwitującego spod wydeptanych ścieżek, ciągnących się leniwie wzdłuż ozdobnego szpaleru drzew, gdzie, na chropowatych konarach, wisiały plakaty wyborcze Rodiny, rażące hasłami, które, choć chwytliwe, mogłyby uwieść jedynie kogoś, kto nigdy nie zderzył się z rosyjską rzeczywistością i dopiero niedawno wyszedł z analfabetyzmu.
Mimo że Gavril przekroczył zardzewiałą bramę magicznej dzielnicy Moskwy, okolica zdawała się wciąż nad wyraz opustoszała, flankowana dymem płonących w oddali ognisk, błyszcząca lodowatym blaskiem, jakie ostatnie promienie chylącego się ku zachodowi słońca pozostawiały na barwnych kopułach cerkwi. Wraz z wkroczeniem na brukowany chodnik Alei Zwycięstwa, panującą dotychczas ciszę podjudził jednak żargon kupców i kontrahentów, sprzedawców, ekspedientów i geszefciarzy, nawołujących wspólnym chórem do swoich lokali, podświetlonych barwnymi neonami u kresu zapadającego powoli zmroku, gasnącego, chłodnego wieczoru. Pośród licznych odnóży głównej, szerokiej ulicy magicznej Moskwy, znajdowały się liczne sklepy, a wśród nich - galeria Fabergé, skutecznie ukryta przed wzrokiem tych, którzy poszukiwali jej nazbyt gorliwie, oświetlona ledwie żółtym poblaskiem łojowych świec. Gavril przystanął pod światłem jednej z latarni, przyglądając się z uwagą zakurzonej witrynie owego nieprzeciętnego panoptikum, którego drzwi uległy z lekkim oporem, gdy zaczerwieniona od mrozu dłoń nacisnęła na zardzewiałą klamkę.
Wnętrze lokalu, choć pozornie opuszczonego, przypominającego zatłoczoną suterenę jakiegoś zapomnianego przez świat czarnoksiężnika, zaskakiwało bogactwem przedmiotów - sygnety, broszki i manele, wszystkie piękne, błyszczące, sprawiające, że sklep jawił się początkowo ledwie jako ekscentryczny salon jubilerski, wyrobione latami przeczucie oraz nadwyrężone pracą zmysły prędko utwierdziły go tymczasem w przekonaniu, że żadna z lśniących za szklanymi witrynami ozdób nie była przeznaczona do dopełnienia eleganckiej kreacji. Nim Gavril zdążył jednak pokonać wąskie, ciasne alejki, pośród ciemnego pomieszczenia, które małodusznie uznał za puste, rzuciły mu się w oczy złote blond włosy, nienaturalnie kontrastujące z sepią odcieni panujących wewnątrz galerii.
- Przyznam szczerze, że ze wszystkich miejsc w Moskwie, nie spodziewałem się spotkać pani akurat tutaj. - odparł, naraz przecinając ciszę; przyozdabiając lico uprzejmym, acz nieco enigmatycznym uśmiechem, który, niczym cień rzucony przez jedną z falujących spokojnie, rozpalonych świec, przemknął pośpiesznie po jego twarzy. - Nie wybiera pani, mam nadzieję, dla siebie biżuterii. - pozwalając sobie na subtelną zgryźliwość, pokonał odległość, jaka ich dzieliła, przystając obok kobiety i spoglądając z uwagą na stojącą przed nią, szklaną gablotkę, za której grubą taflą, w miękkiej satynie ozdobnego pudełka, leżał wykładany klejnotami naszyjnik.
Esfir Korneyeva
Esfir Korneyeva
Galeria Fabergé 5320f2d8c212b885121e3fa8caa77a7de6ab4e45_hq
Perm, Rosja
27 lat
rusałka
czysta
zamożny
urzędniczka w Prikazie Administracji Publicznej w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1234-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1235-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1236-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1237-balerinkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Sro Cze 17 2020, 01:16
Uciekała cały dzień. Od samego rana. Czym dalej, czym prędzej.
Wędrując samotnie przez Moskwę, przemykała bocznymi alejkami i mniej zatłoczonymi uliczkami, zupełnie niczym złodziej unikając ludzi i ich ciekawskich spojrzeń, które na co dzień nie sprawiały jej takich problemów jak tego konkretnego dnia. Prawie na każdym zakręcie i przy każdym przejściu przeklinała pod nosem dzień Walentego, który tak jak śnieg i mroźne powietrze wracał do nich każdej zimy, niezmiennie i nieprzerwanie od kilku lat, gdy wraz z zachodnią modą wiatry przywiały zza granic przeklęte święto miłości.
Niektórzy mówili, że była zwyczajnie zgorzkniała, zbyt samotna, nie podążająca z biegiem czasu i tym samym zacofana. Dziwili się, że jako młoda kobieta i na dodatek samozwańcza romantyczka nie celebrowała tak wielkiego - choć nigdzie nie oficjalnego - święta zakochanych. Jednak prawdziwy problem zaczynał się wtedy, gdy Esfir chciała świętować ten głupi dzień i zaczerpnąć z niego chociaż trochę radości tak jak każdy jej to radził. Niestety otaczająca ją rusałcza aura, której nie sposób było się w żaden sposób pozbyć skutecznie jej to uniemożliwiała. Wystarczyło wybrać się do kwiaciarni, by zwrócić na siebie uwagę wszystkich zebranych tam mężczyzn; zajrzeć do kawiarni, by kobiety od razu zgromiły ją wzrokiem za przyciąganie spojrzeń ich partnerów; przejść się parkiem, by zostać otoczoną przez wianuszek adoratorów wyznających jej nieprzemijającą miłość, chociaż nigdy wcześniej nie widzieli jej na oczy. Nawet noszenie chustki-niewidki nie przynosiło żadnych rezultatów, gdyż działanie magicznego materiału nie trwało nigdy dłużej niż dziesięć minut, a zbyt długie jej noszenie przyprawiało ją o ból głowy.
Walentynki robiły wodę z mózgu, ot co.
Ucząc się na błędach i wyciągając wnioski z własnych doświadczeń, w każde kolejne święto rusałka opatulała się szczelnie czarnym płaszczem i przysłaniała głowę obszernym kapturem zakrywającym znaczną część jej twarzy. Dopiero tak zamaskowana czuła się wystarczająco pewnie, by wyjść z domu i nie narazić się na powtórkę z rozrywki. Nie patrząc nawet gdzie idzie, przemierzała nieznajome uliczki miasta dopóki kątem oka nie dostrzegła witryny jednego ze sklepów. Schowany w szczelinie między większymi budynkami, wyglądał jakby sam ukrywał się przed resztą świata i to nakłoniło ją do wejścia do środka. Jej oczy otworzyły się szerzej na widok cudownej biżuterii jaka wypełniała każdy kąt niepozornego sklepiku. Ciężkie zasłony i stłumione światło olejowych lamp tylko dodawało uroku całemu miejscu, nakłaniając odwiedzającego do dalszego zgłębiania gablotek pełnych biżuterii.
Prędko przekonała się jednak, że nie był to zwyczajny sklep sprzedający drogie błyskotki. Wszystko było nasączone czarną magią! Och, podekscytowanie wezbrało w niej podwójnie na samą myśl do czego zdolne były te kolorowe kamienie. Z oczami błyszczącymi równie mocno co szlachetnie kamienie, oglądała delikatne kolczyki, drogie bransolety i ciężkie kolie, którymi nie pogardziłaby nawet najbardziej wybredna arystokratka.
- Panie Kuragin, co za niespodzianka. Gdybym nie wiedziała lepiej, jeszcze bym się ośmieliła stwierdzić, że mnie pan śledzi. - Przywitała go żartobliwie i odwróciła się do niego z szerokim uśmiechem, który rozświetlił jej całą twarz. - Jak pan sądzi, wyglądałabym lepiej w rubinach? - wskazała skinieniem głowy na naszyjnik. - A może powinnam wybrać cytryn lub szmaragd? Szafir idealnie komplementowałby moją bladą cerę, czyż nie? - zasypała go pytaniami chociaż nie czekała na żadną odpowiedź. Udawała jedynie, że jego zgryźliwy komentarz odebrała całkiem poważnie i żaden z jego późniejszych argumentów nie odwiedzie jej od kupna biżuterii. - Proszę się nie martwić, przyszłam tylko nacieszyć oczy. Dobrze pan wie, że nie potrzebuję świecidełek żeby zwrócić na siebie czyjąś uwagę. - Dodała specjalnie nachylając się bliżej niego i ściszając głos do konspiracyjnego szeptu. Oczywiście mógł się domyśleć, że mówiła o swojej niecodziennej genetyce, której zagorzałym fanem najwyraźniej nie był, a z którą miał przecież do czynienia we własnej rodzinie.
Gavril Kuragin
Gavril Kuragin
Galeria Fabergé 4vgaQac
Archangielsk, Rosja
35 lat
błękitna
majętny
amnezjator i klątwołamacz w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t915-gavril-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t919-gavril-kuragin#3078https://magicznarosja.forumpolish.com/t920-gavril-kuragin#3079https://magicznarosja.forumpolish.com/t922-kleopatra#3082https://magicznarosja.forumpolish.com/f30-dom-gavrila-kuragina

Czw Lip 02 2020, 20:38
Chłodne i srogie dni zimowe mijały mu powoli i z zaskakującą monotonią, powtarzając każdy kolejny, szary miesiąc da capo al fine, dopóki świadomości nie przeżarło męczące i zdrętwiałe poczucie narastającego znużenia, które coraz częściej, chociaż w sposób, jak sądził, odpowiednio taktowny, przerywał gorzkim smakiem alkoholu, chwilowym i zupełnie fałszywym znieczuleniem, jakie, w zderzeniu z rzeczywistością petersburskiej ambiwalencji, okazywało się być swoistym remedium na wszelkie, szarpiące umysłem problemy - zarówno te prawdziwe, jak i wyimaginowane, istniejące tylko pośród meandrów jego nadwyrężonej mentalności.
Chociaż nie kochał nigdy żadnej z kobiet, z którymi się spotykał, Dzień Świętego Walentego rozbudzał w nim iskry stłumionego dawno żalu, nostalgii za życiem, które sunęło gładkim torem wprost ku wielkim ambicjom, celom i pragnieniom, z rzadka podsycanym tylko fumą i niezdrową zuchwałością, arogancją godną rozkapryszonego dziecka, któremu obiecano zbyt wiele zbyt wcześnie. Do wszelkich przejawów zachodnich skłonności podchodził więc z cyniczną niechęcią, postrzegając owe banalne frazesy i umysłowe mielizny jako kolejne kroki ku całkowitemu spłyceniu, dowód ludzkiej niezdolności aby pochwycić życie takim, jakim było naprawdę: bolesnym i rażącym.
Na słowa Esfir uniósł kącik ust w podirytowanym uśmiechu. Nauczył się tolerować czy nawet akceptować jej odmienność, mimo to zawsze zachowywał w jej obecności pewną oschłą, dobrze wyuczoną ostrożność, jakby podskórnie, być może nawet całkiem instynktownie, obawiał się umiejętności, które bezwstydnie i z premedytacją bagatelizował na co dzień. Był w swoim odczuciu zdolny do całkowitej obojętności względem jej uroku, obojętności przemijającej co prawda i w dużym stopniu bezwolnej, ale takiej, z której nie potrafiłaby go wyrwać jakimkolwiek szepniętym słowem czy szczególnym, intymnym uśmiechem. Zdarzały się jednak chwile podobne tej dzisiejszej, gdy Esfir nachylała się zbyt blisko, unosząc ku niemu okrągłe tarcze hebanowego spojrzenia, a on zdawał się lawirować na krawędzi dzielącej ich dychotomii; był tego świadom, lecz nigdy nie przyznałby się do podobnej słabości nawet przed sobą samym.
- Pani, zdaje się, wystarczy podobnych afektów i bez mojej pomocy. - odparł spokojnie, ani na moment nie odrywając wzroku od wykładanego rubinami naszyjnika, połyskującego delikatnie w słabym blasku świec. Chociaż asortyment galerii Fabergé oscylował w rozległym zakresie jego nietuzinkowych zainteresowań, widok znajomej twarzy w miejscu, gdzie prawdopodobieństwo podobnego spotkania chyliło się stromą asymptotą ku wartości zerowej, był nie tyle niefortunny, co rozczarowujący.
- Mimo to, nie ukrywam, że niepokoi mnie sama pani obecność w podobnym lokalu. Nie śmiałbym oczywiście sugerować, jakoby kobietom nie wypadało mieć tego rodzaju zainteresowań, wszak wyniki ostatnich wyborów stanowią naoczny dowód na to, że idziemy naprzód, chociaż niestety wcale nie oznacza to, że w dobrym kierunku. - odparł, wykrzywiając twarz w paroksyzmie doraźnego niezadowolenia, cierpkiego i nieprzyjemnego zniesmaczenia, po czym, odzyskawszy wcześniejszą równowagę, uniósł błękitne spojrzenie bezpośrednio na oliwkowe lico towarzyszki, zestawiając własną, surową powagę z jej swobodą i niecodzienną, kokietliwą filuternością, której źródło - o zgrozo - było mu aż nadto dobrze znane.
Westchnął cicho, przez chwilę spoglądając bezpośrednio w ciemny brąz kobiecych tęczówek, lecz zaraz odwracając głowę, ostrożnie, z wyuczoną precyzją omiatając wzrokiem jedną ze szklanych gablotek, gdzie, za grubym szkłem witryny znajdowały się najróżniejsze eksponaty osobliwej biżuterii. Na krótki moment, który trwał zaledwie kilka sekund, w jego głowie rozciągniętych do nieskończoności, zatrzymał wzrok na jednym z pierścieni - grubej, złotej obrączce, z wysoko osadzonym, owalnym jadeitem o gładkiej, szlifowanej powierzchni, mieniącej się intensywnym odcieniem zieleni, sygnecie zatrważająco podobnym do tego, który niespełna rok temu nieopatrznie znalazł się w dłoniach Varvary i okazał się być pierwszym klockiem domino w korowodzie jego życiowych błędów i niepowodzeń.
Esfir Korneyeva
Esfir Korneyeva
Galeria Fabergé 5320f2d8c212b885121e3fa8caa77a7de6ab4e45_hq
Perm, Rosja
27 lat
rusałka
czysta
zamożny
urzędniczka w Prikazie Administracji Publicznej w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1234-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1235-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1236-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1237-balerinkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Sro Lip 08 2020, 04:15
Obecność Gavrila poprawiła jej humor niesamowicie, jednakże rusałka nie zamierzała podzielić się z nim tym faktem. Nie uważała bowiem, aby mężczyzna odebrał to za jakikolwiek komplement z jej strony, co było prawdopodobnie prawdziwym stwierdzeniem. Esfir miała jednak zamiar wykorzystać to spotkanie do poprawienia własnego nastroju, który tego dnia nie wznosił się na codzienne wyżyny z bardzo jasnych przyczyn.
Małymi kroczkami w jej myślach formował się już plan jak mogła delikatnie uprzykrzyć Gavrilowi ten wieczór. Nie zamierzała podejmować się żadnych kontrowersyjnych czy też szkodliwych dla ogółu działań, ale subtelna gra na jego nerwach i naciskanie na co wrażliwsze guziczki było tak kuszące, że wręcz niemożliwe do powstrzymania się przed drobną psotą. A skoro już teraz była na wygranej pozycji przez swoją genetykę, nie pozostało nic innego jak przejść do rzeczy.
- Mógłby pan wykrzesać z siebie choć odrobinę wymuszonego entuzjazmu i zabawić mnie swoją opinią. - Unosząc dłonie do płaszcza, który do tej pory miała zapięty aż pod samą szyję, zaczęła wolno rozpinać jego guziki. Wkrótce poły ciężkiego, czarnego materiału rozeszły się na boki, a wraz z nimi w jej najbliższym otoczeniu rozniosła się woń lekkich, owocowych perfum, które nosiła tak często, że równie dobrze mogły uchodzić za jej naturalny zapach.
- Chyba nie sądzisz Gavrilu... Mogę się zwracać po imieniu, prawda? W końcu razem pracujemy i widujemy się niemal codziennie. Jesteśmy prawie jak przyjaciele. - Odparła z zawadiackim uśmiechem i zamilkła na moment tylko po to, aby stanąć do niego przodem choć on sam wpatrywał się jak zaczarowany w gablotę, która mieściła w sobie rubinowy naszyjnik. Wtem na nowo podjęła się tematu. - Chyba nie sądzisz, że tak łatwo dam się sprowokować i zacznę z tobą rozmawiać o polityce? Tym razem to ja mogłabym cię zabawić swoim komentarzem, być może bardzo feministycznym i nowoczesnym, ale nie sądzę abyśmy chcieli o tym rozmawiać - więc idąc twoim śladem, powstrzymam się. Mamy znacznie lepsze tematy do rozmów. - Kolejny uśmiech został skierowany w jego stronę zupełnie jakby chciała zaczarować go swoim łagodnym i wesołym podejściem bez względu na to o czym on prawił. Czas miał pokazać czy jakikolwiek z jej wysiłków miał zdać egzamin. Jednakże wciąż miała asa w rękawie, lub może raczej rusałkę. Ale była niemal przekonana, że użycie na Gavrilu swojego uroku mogło skończyć się różnorako, a ona chciałaby jeszcze trochę pożyć.
- Cóż takiego przykuło twoje spojrzenie? - spytała zainteresowana i podeszła bliżej niego. Ich ramiona prawie się ze sobą stykały, chociaż Esfir nie była tak wysoka jak jej rozmówca. Być może naruszyła jego przestrzeń osobistą z premedytacją, być może był to tylko przypadek?
Gavril Kuragin
Gavril Kuragin
Galeria Fabergé 4vgaQac
Archangielsk, Rosja
35 lat
błękitna
majętny
amnezjator i klątwołamacz w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t915-gavril-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t919-gavril-kuragin#3078https://magicznarosja.forumpolish.com/t920-gavril-kuragin#3079https://magicznarosja.forumpolish.com/t922-kleopatra#3082https://magicznarosja.forumpolish.com/f30-dom-gavrila-kuragina

Sro Lip 15 2020, 19:31
Nie przepadał za towarzystwem Esfir i chociaż z wprawą oplatał wszystko w cienką otoczkę uprzejmości i układności dobrego wychowania, nieszczególną trudnością było wyłapanie w jego gestach i wypowiedziach oznak poirytowania i niechęci, które ostatnimi czasy przejawiał, zdaje się, w pewnym stopniu do każdego, pośród całego społeczeństwa Petersburga jedynie siebie postrzegając jako człowieka pozbawionego wszelkich, nieznośnych kwiatków charakteru.
- Nie znam się na biżuterii. - odparł zgryźliwie, ledwie zdążył jednak dokończyć zdanie, gdy kobieta znalazła się u jego boku, spod złotych, abstrakcyjnie splątanych pukli rzucając mu powłóczyste spojrzenie leśnej sarenki, dając jednocześnie znak oraz naoczny dowód na triumf jaki odniosła swoją retoryką, nie szczędząc sobie zadowolenia i haniebnej satysfakcji z ukrócenia jego nad wyraz kurtuazyjnych wybujałości, uchylając się perfidnie od pedantycznie wykreowanego afrontu. Mimo to, Gavril uśmiechnął się - krzywo i nieprzyjemnie, dając tym samym dowód swojej kapitulacji w sferze spraw politycznych, gier wystosowanych w doraźnym przejawie swarliwości.
- Daleko nam do przyjaźni, wiesz o tym dobrze. Skoro jednak pragniesz prowadzić ze mną rozmowy o banałach, nie śmiałbym odmówić i pozwolić by w naszą wymianę zdań wkradł się jakiś lapsus, poruszający przypadkiem sprawy zbyt dużej wagi. - przeniósł wzrok bezpośrednio na śniade lico Koronyevy, przyglądając jej się uważnie, nie bez błysku satysfakcji na dnie błękitnych tęczówek. - Być może cytryn pasowałby najlepiej. - odparł zaraz, powracając ku wcześniejszej materii rozmowy, przez chwilę podtrzymując jeszcze kontakt wzrokowy z Esfir, po czym zbaczając spojrzeniem ku wspomnianym uprzednio naszyjnikom, wciąż leżącym posłusznie pod grubą witryną szklanej lady. - Raczysz go przymierzyć? - spytał nagle z pełną powagą, unosząc nieznacznie brwi i śmiejąc się w myślach z tego wybornego żartu.
Starał się nie przyglądać zbyt długo pierścieniowi, który z niepokojącą łatwością wpadł mu w oko, gdy tylko przystanął przed sklepowym blatem, kobieca spostrzegawczość przekroczyła jednak jego oczekiwania, prędko wyłapując ów chwilowe zamyślenie, krótki, lecz widoczny moment utraty pełnej uwagi, jaką dotychczas, pomimo panujących pomiędzy nimi różnic, jednakowoż jej oddawał. Naraz ich ramiona nienachalnie, acz - jak śmiał sądzić - rozmyślnie zetknęły się ze sobą, na co drgnął, lecz nie odsunął się, trwając sztywno i z uporem w swoim miejscu, obracając jedynie głowę, by spojrzeć wprost w brązowe tęczówki rozmówczyni, w których, mimo półmroku panującego wewnątrz lokalu, tliły się blado podrygujące płomyki rozpalonych wokół świec.
- Nic takiego. - na końcu języka miał wiele słów, które mogłyby skutecznie zaspokoić kobiecą ciekawość, powiedział jednak oczywiście co innego, coś dużo bardziej stosownego, choć dyskusyjne było, czy fałsz mógłby brzmieć stosownie. - Moja żona zwykła nosić podobny. - ruchem głowy wskazał na rubinowy sygnet, słowa wypowiedziane chłodno i bez zawahania wybrzmiały natomiast niezamierzanym sentymentem, który Gavril prędko skorygował surowym wyrazem twarzy i sztywną postawą, sprawiającą, że mimo iż nie dzieliła ich nazbyt rażąca różnica wzrostu, w jednej chwili zdawał się być od niej znacznie wyższy.
Esfir Korneyeva
Esfir Korneyeva
Galeria Fabergé 5320f2d8c212b885121e3fa8caa77a7de6ab4e45_hq
Perm, Rosja
27 lat
rusałka
czysta
zamożny
urzędniczka w Prikazie Administracji Publicznej w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1234-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1235-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1236-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1237-balerinkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Czw Lip 23 2020, 07:52
Mimo, że Esfir była rusałką i w dodatku blondynką, nie brakowało jej spostrzegawczości i rozumu. Na co dzień z łatwością potrafiła zauważyć kto pałał do niej niechęcią, a kto wręcz przeciwnie łaknął na swój własny pokręcony sposób jej atencji. Choćby nie wiem jak bardzo chciała to zmienić, Gavril w stu jeden procentach zaliczał się do grupy osób, które najchętniej unikałyby jej za wszelką cenę, gdy tylko pojawiał się taki wybór. Jeśli miała być kompletnie szczera to poniekąd rozumiała jego nastawienie i z reguły usuwała się z jego drogi, nie krzyżując z nim ścieżek ani w pracy, a tym bardziej w życiu prywatnym. Zdawało się, że darzyła go pewnego rodzaju szacunkiem i tak jak on tolerował jej istnienie wśród magicznej społeczności Rosji, tak ona tolerowała jego poglądy, a przynajmniej w pewnym stopniu bo jednak nie ze wszystkim mogłaby się pewnie zgodzić.
Sama nie wiedziała co tchnęło ją tego wieczora, aby dobrowolnie i świadomie wdać się w dyskusje z kolegą po fachu, który od samego początku dawał jej delikatnie do zrozumienia, że wolałby aby zostawiła go w spokoju. To tylko nakręcało ją do dalszego działania, a ponieważ nie miała już tego dnia nic lepszego do roboty równie dobrze mogła spędzić trochę czasu z Kuraginem uprzykrzając mu wieczór, a sobie poprawiając nieco humor. Psotne iskierki błyszczały się w jej oczach pod postacią tańczących płomieni świec, a jej twarz wykrzywiona była w beztroskim uśmiechu, który zdawał się nie znikać z jej ust bez względu na komentarze jakimi raczył ją mężczyzna.
- Nieistotny szczegół - machnęła ręką na jego uwagę odnoszącą się do ich relacji. -  Zawsze chętnie zabawię cię ciekawą rozmową, nie musimy jednak rozmawiać o polityce. Możemy wybrać jakiś poważniejszy temat, kto wie może akurat potrzebujesz jakiejś miłosnej porady? Nie mogłeś trafić lepiej, jestem ekspertem w tej dziedzinie! - Zażartowała, chociaż starała się brzmieć całkiem poważnie jakby właśnie reklamowała jakieś wysokiego jakości dodatkowe usługi, których świadczeniem zajmowała się po oficjalnych godzinach pracy w Ministerstwie Magii.
- Jestem niemal stuprocentowo pewna, że dałbyś wiele aby zobaczyć na mnie ten naszyjnik. - Odpowiedziała na jego żart w tak pokrętny sposób, że jej słowa można było równie dobrze odebrać na więcej niż jeden sposób. Sama rusałka nie dopowiedziała do tego nic więcej, nie tłumacząc ani nie wskazując dokładniej o co mogło jej chodzić, chociaż przecież cały czas mówili tylko o niebezpiecznej biżuterii i o tym jak pięknie się prezentowała za grubym szkłem gablot małego sklepiku.
Gdy oczy Esfir przeniosły się na atłasowe poduszki i sztuczne dłonie wypełnione pięknymi kamieniami, dostrzegła w końcu ten pierścień, o którym wspomniał Gavril. Czerwony kamień siedzący dumnie na złotej obrączce mógł wprawić w zachwyt nawet najbardziej wybrednego klienta, którym rusałka zdecydowanie nie była. Uwielbiała wszystko co piękne i błyszczące, nawet jeśli nie świadczyło to o niej najlepiej. Zaskoczenie jakie objawiło się poprzez słyszalne wciągnięcie powietrza, rozniosło się wokół kobiety, która od razu przeniosła swój wzrok na stojącego obok klątwołamacza. Jej pierwsza reakcja mogła być zbyt przesadzona, ale chwilę później twarz kobiety spoważniała. To co powiedział jej Kuragin nie brzmiało jak rzecz, z której należało stroić sobie żarty jeśli sprawa rozwinęła się tak jak przypuszczała to Esfir.
- Nie sądzisz chyba jednak, że te pierścionki mają ze sobą coś wspólnego? - spytała, kątem oka próbując dostrzec czy na palcu Gavrila wciąż widniała obrączka. W końcu powiedział, że jego żona zwykła nosić podobny pierścień, a oboje dobrze wiedzieli jak kończyli ludzie noszący biżuterię podobnego pochodzenia.
Gavril Kuragin
Gavril Kuragin
Galeria Fabergé 4vgaQac
Archangielsk, Rosja
35 lat
błękitna
majętny
amnezjator i klątwołamacz w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t915-gavril-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t919-gavril-kuragin#3078https://magicznarosja.forumpolish.com/t920-gavril-kuragin#3079https://magicznarosja.forumpolish.com/t922-kleopatra#3082https://magicznarosja.forumpolish.com/f30-dom-gavrila-kuragina

Wto Lip 28 2020, 22:59
Jakoby na przekór swojemu wybrednemu gustowi towarzyskiemu, Gavril miał w posiadaniu zaskakująco duże pokłady cierpliwości, niekiedy przeplatane wprawdzie cynizmem czy surową dezaprobatą, lecz w ostatecznym rozrachunku powstrzymujące go od wszelkich gwałtownych reakcji, burzliwych afektów i prymitywnych porywów, z których to, zdaje się, Ilya korzystał za nich obojga.
Z Esfir koegzystowali niejako obok siebie, w niewypowiedzianym, acz oczywistym porozumieniu, kompromisie, który powstrzymywał ich od wszelkich sporów, pozwalał odłożyć osobiste przekonania na bok, spojrzeć na siebie jedynie jak na kolejnego pracownika, osobę mijaną codziennie w szerokim, marmurowym atrium, lecz z którą rozmowa ograniczała się zazwyczaj do krótkich uprzejmości i porozumiewawczego skinienia głową. Dzisiejsze spotkanie zdawało się jednak zaburzyć dotychczas istniejącą pomiędzy nimi dynamikę, przedrzeć się przez mur ukrywanych dotąd uprzedzeń, zupełnie jakby poza ścianami Ministerstwa Magii wszelkie konwenanse całkowicie przestawały ich dotyczyć.
- Miłosne porady to ostatnie czego potrzebuję, choć wiesz oczywiście, że nie śmiałbym wątpić w twój nadludzki talent w sprawach sercowych. - odparł z przekąsem, uważnie dobierając słowa i spoglądając przy tym bezpośrednio w ciemne, kasztanowe oczy rozmówczyni, w których, niezależnie od tonu jej wypowiedzi, nieustannie mieniły się jasne płomyki filuternego rozbawienia, których genezę uporczywie starał się zrozumieć. Światy w których żyli i ideały, którym folgowali różniły się od siebie na tyle, że niezdolni byli dotrzeć do szczerego konsensusu, niekraszonego warstwą fałszywej etykiety i persyflażem uprzejmej życzliwości. Zdawałoby się, Gavril stał się na przestrzeni minionego roku zbyt ponury i cyniczny, bez wiary w moralne reformy i nadziei na ich egzekucję. Jego osąd w dużej mierze ulegał wpływom karygodnego egoizmu, przeświadczeniu o własnej wyższości i niższym statusie ludzi pozbawionych rodowego nazwiska.
- Jestem pewien, że nie jeden mężczyzna chciałby cię w nim zobaczyć. - odpowiedział, poniekąd z powagą, lecz w gruncie rzeczy wciąż kontynuując ich osobistą farsę, poddając się figlarnej retoryce paradnych wypowiedzi. Sam sklep, obojętny na ich groteskową wymianę zdań, pozostał jednak niewzruszony, wciąż roztaczając wokół tę samą, zagadkową specyfikę, która, poza oczywistą tajemniczością wielu ze znajdujących się za szklanymi witrynami precjozów, pachniała ciężką wonią kadzideł, stęchlizny i palonego wosku. Dopiero gdy zauważył nagłą zmianę w fizjonomii towarzyszki, Gavril pozwolił sobie na łagodny, pobłażliwy uśmiech, będący quasi-dowodem na to, że temat, na który nierozmyślnie zeszła ich rozmowa, pomimo chmurnej i frasobliwej aury jaka go otaczała, nie był dla niego powodem do gniewu czy nagłego spochmurnienia. Śmierć Varvary, co najmniej tragiczna i nieoczekiwana, obrosła w nużącą oczywistość i chociaż sam Gavril przyłapywał się niekiedy na błądzeniu myślami po możliwych rozwiązaniach, które winien był wprowadzić w życie nim Klara przekroczyła próg jego gabinetu i nałożyła na smukły palec lewej dłoni zaklęty sygnet, na co dzień rzadko pozwalał by rządziły nim podobne refleksje.
- Oczywiście, że nie. - odparł, przenosząc wzrok z mieniącego się czerwonym refleksem rubinu, bezpośrednio na skonsternowane lico stojącej u jego boku kobiety. - Tamten był jedyny w swoim rodzaju.
Esfir Korneyeva
Esfir Korneyeva
Galeria Fabergé 5320f2d8c212b885121e3fa8caa77a7de6ab4e45_hq
Perm, Rosja
27 lat
rusałka
czysta
zamożny
urzędniczka w Prikazie Administracji Publicznej w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1234-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1235-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1236-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1237-balerinkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Pon Sie 03 2020, 04:30
Cierpliwość była cnotą, którą nie każdy mógł się pochwalić. Esfir będąc tego idealnym przykładem, nie mogła sobie odmówić tej niepowtarzalnej sposobności, aby nie wystawić kogoś na próbę i dobrodusznie(!) nie pomóc mu w rozwijaniu tej jakże ważnej dla wszystkich cechy. Pech chciał, że akurat natrafiło na Gavrila, jednak rusałka wychodziła z tego założenia, że jeszcze kiedyś w chwili słabości mężczyzna wspomni to spotkanie i w głębi duszy podziękuje jej za tą nieocenioną pomoc w budowaniu jego tolerancji. Gdyby powiedziała mu to teraz na głos pewnie nazwałby ją wariatką i parsknął rozbawiony prosto w jej twarz. Ona być może zaśmiałaby się razem z nimi i nawet przytaknęła. Ostatnimi czasy czuła się jakby brakowało jej piątej klepki i dziwna pustka jaką czasami odczuwała wcale nie pomagała jej w odnalezieniu brakującego elementu. Może było to tylko przejściowe, a może naprawdę traciła rozum? Jednakże jeszcze nie śmiała się jak głupi do sera, choć może było to tylko kwestią czasu.
- Och, jaka szkoda. - Westchnęła z udawanym rozczarowaniem, chociaż naprawdę było jej odrobinę przykro, że jednak Gavril odmówił jej pomocy. To nie było wcale tak, że interesowało ją jego życie prywatne a tym bardziej romantyczne, wbrew zadawanym pytaniom i sugerowanym tematom. Widziała po prostu jego posępny wyraz twarzy i liczyła, że może na chwilę uda jej się go zmienić i szczerze go czymś rozbawić. Zachodzenie w pamięć również nie przyniosło oczekiwanych efektów, gdy próbowała sobie przypomnieć dzień kiedy widziała go szczerze śmiejącego się przy innych ludziach. A może taka już była po prostu natura Kuraginów? - Tak czy inaczej wiesz gdzie mnie znaleźć jeśli zajdzie potrzeba. Mój mały gabinet w Ministerstwie może nie być pokaźnych rozmiarów, ale zawsze zajdę dla ciebie chwilę czasu. - Zaśmiała się i szturchnęła go lekko łokciem w bok. Z każdym kolejnym takim wyskokiem liczyła się z tym, że coraz bardziej nadstawia karku i gilotyna może w końcu opaść ucinając jej głowę, ale nie było zabawy bez ryzyka. Być może chociaż to doceni w niej jej rozmówca i nie będzie na nią patrzył zza czubka własnego nosa.
- Och, lepiej uważaj, - Zaczęła dość poważnym tonem, posyłając mu spojrzenie z kąta oka. - Gdybym cię nie znała lepiej jeszcze mogłabym pomyśleć, ze ze mną flirtujesz. - Zażartowała i zaśmiała się cicho ze swojego własnego żartu. Jakimś trafem wciąż trzymał się jej dobry humor, który do tej pory brodził po dnie wszystkich innych mętnych niczym brudna woda emocji jakie prawdopodobnie mogła przeżywać tego dnia aż do obecnej chwili. Dziwne, że to ona obrała sobie za cel bycie tą zabawną spomiędzy ich dwojga, a to właśnie Gavril działał na nią rozweselająco.
Przykładając swoją dłoń niemalże do samej szybki w gablocie rozłożyła szeroko palce i przymknęła jedno oko jakby to miało jej pomóc wyobrażenie sobie jakby pierścionek z rubinem wyglądał na jej własnej dłoni. Musiała przyznać, że był piękny a kolor jakim mienił się w delikatnym świetle świec dodawał mu tylko jeszcze więcej uroku, nawet jeśli śmiertelnego. Gdy już napatrzyła się wystarczająco na świecidełko, cofnęła dłoń i schowała ją do kieszeni płaszcza, którego poły luźno wisiały po jej bokach.
- Zdajesz się być tego całkiem pewny. To dobrze. - Odpowiedziała krótko i przytaknęła mu głową, czując na dnie głębokiej kieszeni jakiś przedmiot. Wyciągnęła go wolno i nie całkowicie jakby tylko jednym rzutem oka chciała się upewnić co takiego nosiła ze sobą przez cały dzień nawet o tym nie pamiętając i zauważyła... pojedynczy rulonik sera. Pewna myśl od razu przemknęła przez jej głowę i kobieta uśmiechnęła się do sera półgębkiem. Z cichym odchrząknięciem podniosła ponownie wzrok wciąż mając uśmiech na twarzy.
- Wiesz, to mi przypomina, że niektórzy myślą, że ludzie są jak cebula bo mają warstwy. - Powiedziała i zamilkła na chwilę żeby nie udławić się tłumionym śmiechem. - Ja uważam, że są bardziej jak ser. Jest dużo różnych serów. Ostre i łagodne, z dziurami i bez, z pleśnią lub bez pleśni, okrągłe lub kwadratowe. Jakie tylko chcesz! Ser również można podzielić na warstwy, a nawet zetrzeć i lubi go znacznie więcej ludzi niż cebulę, chociaż obie te rzeczy są śmierdzące i nie pozostawiają zbyt przyjemnego oddechu. - Zmarszczyła nos wraz z tym stwierdzeniem i spojrzała na niego, by odczytać jego reakcję na jej zupełnie bezsensowny słowotok jakiego oboje słuchali. - Gdybyś miał wybrać między cebulą i serem na co byś się zdecydował? - spytała zupełnie poważnie i wyciągając z kieszeni pasek sera, wyciągnęła go w stronę Gavrila z szerokim uśmiechem na ustach.
Zaraz wyślą ją na oddział zamknięty w Hotynce.
Gavril Kuragin
Gavril Kuragin
Galeria Fabergé 4vgaQac
Archangielsk, Rosja
35 lat
błękitna
majętny
amnezjator i klątwołamacz w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t915-gavril-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t919-gavril-kuragin#3078https://magicznarosja.forumpolish.com/t920-gavril-kuragin#3079https://magicznarosja.forumpolish.com/t922-kleopatra#3082https://magicznarosja.forumpolish.com/f30-dom-gavrila-kuragina

Sro Sie 12 2020, 12:23
Wiedział kim była i z tego też powodu zachowywał w jej obecności szczególną ostrożność, wymuszając na sobie spokój i surową powagę, jakoby obawiał się, że ramy jego trzeźwej świadomości, której całe życie tak kurczowo się trzymał, ulegną nagłemu rozluźnieniu. Nigdy nie zajmowały go sprawy sercowe - nawet wówczas, lata temu, gdy po raz pierwszy trzymali się z Varvarą za ręce, czuł, że ich związek wynikał jedynie z powinności i dobrego wychowania, nieważne jak usilnie próbowaliby przekonać siebie nawzajem, że łączy ich cokolwiek więcej, jak tylko przyjaźń, choć i od tej zdawali się być niekiedy zatrważająco daleko. Uważał się za człowieka zbyt newralgicznego by ulegać infantylnym porywom serca, młodość natomiast za obelżywie niepociągającą, będącą niczym więcej, jak czasem zmarnowanym na złudzenia.
- W istocie. - odparł oschle, przyglądając się teatralnemu rozczarowaniu, które rozrysowało się na twarzy kobiety, po czym krzywiąc się nieznacznie gdy ta wymierzyła mu łokciem kuksańca w bok. Chrząknął cicho, prostując się i spoglądając na Esfir spod uniesionych brwi, szczędząc jednak komentarza dotyczącego jej szczeniackiego, jak sądził, zachowania. - Zapamiętam. - mruknął tylko, choć dosyć ponuro, to pozwalając by kącik jego ust drgnął nieznacznie w wyrazie krótkotrwałego, acz szczerego rozbawienia jej pewnością siebie. Oboje dobrze wiedzieli, że dzieliła ich przepaść moralnych poglądów, że znajomość, którą tak lekkomyślnie podtrzymywali, była niczym więcej jak filigranowym tworem, gotowym rozpaść się pod naporem co nazbyt złośliwego komentarza czy minoderyjnego spojrzenia skierowanego ku niemu w sposób zbyt bezpośredni i na okres pozwalający wyciągnąć pierwsze, złowrogie podejrzenia. Utrzymywali fasady swojej udawanej przyjaźni w imię porządku i pokojowej równowagi, w gruncie rzeczy istniało jednak zbyt wiele rzeczy zdolnych zatrząść fundamentami wyznawanych przez nich ideałów.
- Obawiam się, że nie jesteś w moim typie. - zaskakiwało go z jaką bezmyślną wesołością Esfir wciąż potrafiła pozostać w dobrym humorze, jakoby niezniechęcona przez jego chłodną i kostyczną retorykę. To, co dotąd wydarzyło się pomiędzy nimi było jednak, jak Gavril niedługo miał się przekonać, ledwie wybrykiem w obliczu tego, z czym kobieta miała się dopiero ku niemu zwrócić.
Z zaskakującą, choć podszytą niepokojem, uwagą, mężczyzna wysłuchał całej wypowiedzi towarzyszki, lecz w gruncie rzeczy bardzo niewiele z niej rozumiał i o drugie tyle obawiał się, że Korneyeva prezentuje właśnie jakiś wyjątkowo zawikłany i chaotyczny żart, którego puentą miał być pasek żółtego sera wystawiony przed nim na otwartej dłoni, jak przed zwierzęciem, przed którym to człowiek obawia się, że mogłyby przypadkowo pochwycić zębami za któryś z palców. Przez kilka przeciągłych, niezręcznych sekund Gavril przyglądał się blondynce w niemej konsternacji, niepewien jak powinien zareagować i zastanawiając się, czy powinien w ogóle mówić cokolwiek. Ostatecznie przeniósł swoje srogie, oceniające spojrzenie na zaoferowany mu kawałek nabiału, bóg wie jak długo przesiadujący w kieszeni kobiecego płaszcza.
- Przepraszam cię Esfir, ale nie rozumiem dlaczego mi o tym mówisz. Nie jesteś chyba chora? W takim przypadku nie mógłbym uczynić nic innego, jak tylko teleportować nas na trzecie piętro Hotynki i liczyć, że medycy prędko przywrócą cię do pełni zdolności intelektualnych. - odparł w końcu i chociaż treść wypowiedzi zdawała się być podszyta zgryźliwym komizmem, surowy ton wprawiał w konfuzję względem jego intencji. Pozostawiając pytanie rusałki bez odpowiedzi, uznając je bowiem za nie tyle retoryczne, co zbyt absurdalne, by w ogóle wchodzić w powiązaną z nim dyskusję, poprawił odgięte poły wełnianego płaszcza i westchnął cicho, z wiadomą sobie, znużoną rezygnacją.
- Schowaj to. - pouczył ją i chociaż na jego twarzy przez krótką chwilę wciąż malowała się niepewność w obliczu sytuacji, w jakiej się znaleźli, prędko odzyskał dawny rezon i spojrzał na Esfir z wyważonym spokojem. - Być może lepiej będzie, jeśli trochę się przewietrzysz. - odparł w tonie co prawda uprzejmym, lecz wystarczająco sugestywnie, by dać kobicie do zrozumienia, że zarówno ich spotkanie jak i prowadzona dotąd rozmowa powoli dobiegają końca.
Esfir Korneyeva
Esfir Korneyeva
Galeria Fabergé 5320f2d8c212b885121e3fa8caa77a7de6ab4e45_hq
Perm, Rosja
27 lat
rusałka
czysta
zamożny
urzędniczka w Prikazie Administracji Publicznej w Ministerstwie Magii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1234-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1235-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1236-esfir-korneyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1237-balerinkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Sro Sie 26 2020, 06:23
Rusałka sama nie miała zielonego pojęcia co takiego nagle w nią wstąpiło. Czyżby była to wina atmosfery panującej w tym pomieszczeniu, a może w ten sposób odreagowywała na stres, który ostatnio zdawał się nadgryzać jej nerwy? Przyczyna była jej nieznana i gdzieś z tyłu głowy było jej nawet szkoda biednego Gavrila, który zupełnym przypadkiem natrafił na nią w Moskwie i stał się jej ofiarą. Póki co musiała mu przyznać, że radził sobie całkiem dobrze i nie dawał się tak łatwo sprowokować jej słowom ani towarzyszącemu zachowaniu. Między jednym i drugim komentarzem blondynka zastanawiała się czy miał on chociaż minimalne poczucie humoru, czy raczej ten kamienny wyraz twarzy objawiał się na jego licu tak długo i często, że został tam już permanentnie. Nieliczne uniesienia kącików ust były jakimś tam drobnym triumfem, ale pełen uśmiech Kuragina musiał być przynajmniej na wagę złota. Ciekawe czy chociaż członkowie jego rodziny widywali go uśmiechniętego albo chociaż pogodnego, bez tego grymasu niezadowolenia i obojętności jaki okazywał względem niej.
Im dłużej przebiegało ich spotkanie tym lepiej Esfir radziła sobie z wymuszaniem z niego reakcji. Co prawda te wciąż były bardzo skąpe i często chłodne i zgryźliwe, ale nawet najtwardszy kamień będzie się kruszyć od ciągłego kapania wody. Ona była tą wodą, która teraz nie zmęczenie zalewała go od góry aż po czubki butów.
Przebiegły uśmiech rozciągnął pełne usta rusałki, gdy mężczyzna stanowczo odpowiedział jej, że nie była w jego typie. Ziemia do Gavrila, rusałka była w typie każdego, czy tego chcieli czy też nie.
- Wiesz... zawsze możemy to zmienić. Wystarczy twoje jedno słowo. - Powiedziała uśmiechając się tak szeroko, że niemalże mogła mu pokazać wszystkie białe zęby. Była bardzo dumna z tego konkretnego komentarza, bo wiedziała, że wspominanie o swoim uroku było jak nadepnięcie mu na odcisk i wystarczyło zrobić to trochę mocniej aby jego prawdziwy charakter uciekł spod pokrywki stoickiego spokoju. - Gotowy? Spójrz na moment w moje oczy. - Drażniła się z nim dalej, łapiąc go delikatnie za łokieć jakby tym chciała zmusić go do spojrzenia na jej twarz, która teraz wdzięcznie wyginała się ku jego własnej. Rzecz jasna, Esfir nie była aż tak szalona żeby faktycznie używać na nim swojego uroku i innych umiejętności, ale on przecież nie mógł być tego całkowicie pewien, prawda?
- Trzecie piętro... - powiedziała machając lekko kawałkiem sera zupełnie jakby to miało jej pomóc w bliższym rozeznaniu się jak rozbudowana była Hotynka. - Nie wiem co jest na trzecim piętrze, ale nie martw się. - Zapewniła go szybko. - Nie ma potrzeby żebyś miał nas gdziekolwiek zabierać.
- Ale jak to? - spytała, zmuszając się na przybranie zszokowanej miny. - To mój prezent dla Ciebie. Z okazji walentynek, nie cieszysz się? - dodała pokładając się niemal ze śmiechu. Nie mogła dłużej udawać, że była tym wszystkim tak samo niewzruszona jak Gavril. Jej śmiech roznosił się echem po małym pomieszczeniu i odbijał się od szklanych gablot. Niewątpliwie zaskarbiła sobie niepochlebne spojrzenie od właściciela przybytku, ale nie przejmowała się tym specjalnie.
- Masz rację, powietrze dobrze mi zrobi ale tylko jeśli będziesz mi towarzyszył. - Odparła i powstrzymała się przed złapaniem go pod ramię. Wystarczyło już tych zabaw i przekomarzania się, najwyższa pora żeby dać mu święty spokój, a przynajmniej do ich następnego spotkania.
Sponsored content


Skocz do: