Mistrz Gry
Mistrz Gry
Wierzbowy bór Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Wto Cze 25 2019, 10:55
Wierzbowy bór

Wierzbowy bór wygląda tak, jakby wsadzono go w las zupełnie przypadkiem – nagle, wychodząc z sosnowej kniei oczom ukazują się setki płaczących wierzb, których gałęzie uginają się pod ciężarem liści i przeżytych lat. Gdzieniegdzie pod rozłożystymi drzewami ustawiono skromne ławeczki, nawet niespecjalnie rzeźbione, jakby w ten sposób ktoś chciał nadać surowości temu miejscu. Mimo wszystko, wierzbowy bór to bardzo przyjemne miejsce, zwłaszcza latem, gdy można rozkoszować się naturą.

Marfa Zharkova
Marfa Zharkova
Wierzbowy bór Tumblr_njofmljgiH1u5lrz2o1_400
Moskwa, Rosja
28 lat
czysta
zamożny
oficerka Batalionu Specjalnego w Białej Gwardii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t930-marfa-zharkovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t936-marfa-zharkovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t937-marfa-zharkovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/t938-wolga

Pią Kwi 24 2020, 19:10
20.01.1998

Wróciłam do domu na niecałe trzy godziny. Przebrać się, wypić kawę, na pół godziny zamknąć oczy. Nawet pod powiekami widziałam więzienne podobizny uciekinierów z Chatangi, ale udało mi się zdrzemnąć. Poprzedniego dnia opuszczałam kwaterę Gwardii ciężkim krokiem, powłócząc nogami już na uliczkach Mahala, a przed ósmą rano tym samym krokiem już do niej wracałam. Na piętrze Batalionu Specjalnego panowało poruszenie – krzątało się kilkoro technicznych, Stalin wyglądał jakby miał zaraz znieść jajo. Zaczepił mnie, kiedy tylko pojawiłam się w zasięgu jego wzroku. Stalin ma zasięg wzroku na kilometr.
- Wołga – powiedział mi. – Nad ranem znaleziono w lesie ciało człowieka.
To nigdy nie są dobre wieści. W mig zrozumiałam, dlaczego całe piętro chodziło w panice – moją pierwszą myślą było, że oto skończył się miodowy miesiąc, a uciekinierzy z więzienia zaczynają robić się zuchwali i wracają do akcji. Mogłoby to dla nas oznaczać, że skończy się świat. Sen zastąpią procedury, ciepłe posiłki nie zmieszczą się w żołądkach ściśniętych stalowymi obręczami stresu.
- Na miejscu są już techniczni, medyk też powinien być, posłałem po kogoś. – Stalin nie mówił zbyt wiele ponad konieczne podstawy, ale widziałam w jego twarzy, że wciąż bije się z tą samą obawą, której doświadczyłam ja. Kiwam głową, jeden z technicznych wciska mi do ręki mapkę lasu z zaznaczonym krzyżykiem miejscem odnalezienia zwłok.
Stalin dokończył, co miał do powiedzenia i nie chciał mnie więcej widzieć. Pójdę, wiadomo, skoro taki rozkaz, ale zdziwiło mnie, dlaczego ktoś z Batalionu ma brać sprawę zwykle powierzaną kryminalnym.
Zapięłam kurtkę pod szyję, szybkie spojrzenie na mapę – już wiem, gdzie się przenieść. Zadaję kilka pytań ludziom, którzy są zajęci mniej niż Stalin, ale wiem, że większość odpowiedzi czeka na miejscu zdarzenia. Wiem, że trzeba będzie je z niego wydrzeć, a może się skończyć tak, że dowiemy się tyle, co nic.
- Marfa, zaczekaj! – Stalin woła mnie w ostatniej chwili. – Miej oczy szeroko otwarte, to może być… coś dziwnego.
Świetnie. Nie wiedząc, co z taką rewelacją zrobić, zamykam oczy, okręcam się w miejscu i pyk – nie ma mnie w kwaterze.
Ląduje na obrzeżach lasu, gdzie kręci się niewielki patrol naszych. Znaczy, że oczyścili już teren z nielicznych spacerowiczów, możemy robić swoje. Dowiaduję się od nich, że trupa znaleziono między wierzbami. Przedzieram się tam po dziesięciu minutach marszu i widzę. Pochylone sylwetki funkcjonariuszy wydziału technicznego, mężczyznę skulonego pod kocem na jednej z ławek; pilnował go jeden z gwardzistów. Pewnie to on znalazł ciało.
Jest i gwiazda poranka, dostrzegam wreszcie pod jednym z drzew nieruchomy kształt. Podchodzę bliżej, już po kilku krokach mimo zimna dociera do mnie charakterystyczny zapach. Widzę resztki twarzy umazane w starej krwi, poharatane ciało, powykrzywiane kończyny – to za dużo. Odwracam się na pięcie, by wziąć głęboki oddech. Zamykam oczy. Wracają listy gończe, nad którymi ślęczałam całą noc.
Który z was to zrobił, skurwysyny?
Artemi Kuragin
Artemi Kuragin
Wierzbowy bór Tumblr_osk884fhcC1qal0zgo1_250
Archangielsk, Rosja
31 lat
cień
błękitna
majętny
magomedyk sądowy w szeregach Białej Gwardii, koroner
https://magicznarosja.forumpolish.com/t736-artemi-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t761-artemi-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t737-artemi-kuragin#1837https://magicznarosja.forumpolish.com/t763-baronhttps://magicznarosja.forumpolish.com/f116-mieszkanie-artemiego-kuragina

Pon Maj 04 2020, 17:45
Kark mam zdrętwiały od ciągłego nachylania się nad stołem sekcyjnym. Lubię nocne dyżury, gdy cisza panująca w prosektorium jest jakby głębsza niż zwykle, od gołych ścian odbija się jedynie stukot pobrzękujących o stalowe naczynia narzędzi, gdy powolnym ruchem ściągam z dłoni gumowe rękawiczki po uprzednim jakże pedantycznym wyrównaniu do jednej linii nożyczek, szczypczyków, miarek i innych niezbędnych przedmiotów potrzebnych do przeprowadzenia sekcji. Czekam jedynie na moment, gdy wrócę do mieszkania, przez moment popatrzę przez okno na powolnie wędrujące do góry słońce, odbijające się w spokojnych wodach Zatoki Fińskiej i padnę wyczerpany na łóżko, zasnę snem sprawiedliwego zanim jeszcze moja głowa spocznie na poduszce. Tak jest prawie zawsze.
Prawie. Ale nie dzisiaj.
Dzisiaj przy wyjściu z siedziby Gwardii łapie mnie w drzwiach jeden z żółtodziobów, przypadła mu rola posłańca, na ten moment jedynie tym może się pochwalić. Jednym niewinnym gestem wskazuje mi palcem sufit – wyższe piętro, zapewne Batalion Specjalny. Stary cię wzywa. Dzisiaj nie Stary. Dzisiaj to Stalin. Wleczę się po schodach cały zdrętwiały, niechętnie jak to po kilkunastu godzinach pracy bywa. Jego słowa są jak szklanka zimnej wody. Całkiem ożywcza. Wiem, że to nieszczęście, wiem, że po tym wszystkim znowu będę musiał przynajmniej spróbować nieść pocieszenie żywym, ukoić słowami ich zbolałe dusze. Bo choć wzywają mnie do martwych, szukam odpowiedzi właśnie dla nich – dla żywych. Może na początku mojej drogi pomyślałbym, że to trochę nienormalne, że to zawodowa ciekawość, lekki skok adrenaliny sprawia, że wcześniejsze odrętwienie gdzieś znika, a zastępuje je całkowite przebudzenie. Wiem, że to nie jest zwykła sprawa, bo Stalin, zazwyczaj zachowujący chłodny dystans tak potrzebny w naszym zawodzie, nie mówi, że to, co znaleźli wydaje się na pierwszy rzut oka się podejrzane, mówi: dziwne, niezwykłe.
Przedzieram się przez leśne zaspy, prowadzony światłem tlącym się gdzieś w oddali. Jest noc, światło księżyca odbijają się na śnieżnej bieli, jednak z daleka widok wciąż wydaje się niewyraźny, unosząca się w powietrzu mgła przysłania nocną scenerię charakterystyczną dla marnego filmu grozy. Widzę rysujące się na tle wierzbowego boru sylwetki. Mam ochotę zapalić. Jak zwykle. Nieco przytłumić nieprzyjemny zapach, który dociera do moich nozdrzy, gdy jestem już kilka metrów od miejsca zbrodni. Spoglądam uważnie w stronę gwiazdy dzisiejszego wieczoru. Stąpam lekko, nie chce zacierać śladów, gwardziści stoją w odpowiedniej odległości, bez ruchu. Dobrze wiedzą, że miejsce zbrodni do świętość. Ważny jest nawet najmniejszy szczegół. Odór jest jak zwykle odrzucający, rysy twarzy niemal niewidoczne pod warstwą dawno zaschniętej krwi. Mam wrażenie, że celem zwyrodnialca, który porzucił ciało w tym miejscu, było rozszarpanie tego nieszczęśnika na sprzęty. Powyginane, niemal rozczłonkowane ciało razi w oczy swoją niesamowitą miałkością. Jakby morderca chciał odebrać mu całą jego godność. Biorę głęboki oddech, a ciszę przecina świst powietrza. Mimo przyzwyczajenia odczuwam mdłości, muszę odwrócić wzrok. Jak my wszyscy.
- Marfa, trzymasz się? – To nie jest pytanie podszyte fałszywą troską czy szyderstwem. Wiem, że może widzieliśmy gorsze rzeczy, ale szok jest zawsze taki sam. W głowie się nie mieści, że ktoś mógł postąpić w tak okrutny sposób. Świat pełen jest bezlitosnych szaleńców. – Ktoś cię wprowadził? – pytam najpierw ją, już wiem, że od tego momentu razem będziemy ślęczeć nad tą przeklętą sprawą. Jako koroner przejmę pałeczkę na miejscu zbrodni, pobiorę próbki, sfotografuję ułożenie ciała, ale zawsze lubiłem mieć w Marfie prawdziwego partnera, w końcu to nie pierwsza sprawa, którą razem prowadzimy. I nie ostatnia.
Marfa Zharkova
Marfa Zharkova
Wierzbowy bór Tumblr_njofmljgiH1u5lrz2o1_400
Moskwa, Rosja
28 lat
czysta
zamożny
oficerka Batalionu Specjalnego w Białej Gwardii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t930-marfa-zharkovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t936-marfa-zharkovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t937-marfa-zharkovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/t938-wolga

Pią Maj 22 2020, 21:03
Artemi, chociaż znamy się od lat, to dla mnie wciąż człowiek zagadka. Może błędnie trwam w tym przekonaniu, ale im dłużej pracuję tym dłużej wydaje mi się, że człowiek do szczęścia potrzebuje tylko dobrej rodziny, odrobiny spokoju i akurat tyle bezpieczeństwa, ile Gwardii udaje się zapewnić. A on był już pod czterdziestkę, mądry, życiowy, przystojny facet – i nadal sam, marnujący godziny nocne i zdrowie kręgosłupa na grzebanie w martwych ciałach.
Z jednej strony to ciekawe, imponujące, świadczące o poszanowania godnym przywiązaniu do szukania prawdy drogami nauki, ale z drugiej zwyczajnie dziwaczne.
- Jakoś. – wzdycham, siląc się na słaby uśmiech, który posyłam w stronę Kuragina. – Nie wiem, jak możesz przy tym pracować na co dzień. – owszem, niby i on i ja pracujemy w Gwardii, ale nie da się ukryć, że ja z trupami mam do czynienia rzadziej, albo przynajmniej w innych okolicznościach. Tutaj jest już dla mnie zbyt cicho, dekoncentruję się – paradoksalnie – z dala od centrum wydarzeń. Czekam, aż Artemi to potwierdzi, ale wszystko, co sama wyczytuję z miejsca zbrodni mówi mi, że sprawcy już dawno tu nie ma.
- Jeszcze nie. – nawet nasi chłopcy, ci młodzi, którzy potrzebują się jeszcze wyszumieć, pokorzystać z władzy jaką daje mundur , czekali aż przybędzie Kuragin i powie, co wolno porządnie ruszyć, a co jeszcze mu potrzebne.
Wiem, że zaraz będzie trzeba zmobilizować biedaka, który znalazł ciało, wyciągnąć z niego, co się da. Wiem też, że im szybciej zabiorą stąd ciało, tym lepiej i dla Gwardii i dla cywilów, do których zaraz wypłynie informacja, że znalazł się trup. Tylko tego nam brakowało do kompletu z ucieczki więźniów i nadchodzących wyborów.
Zmuszam się wreszcie, by podejść do ciała i ukucnąć przy nim w miejscu, gdzie nie będę zbytnio zawadzać. Nie jesteśmy razem na oględzinach pierwszy raz, bywało nawet, że pomagałam, kiedy Artemi nie miał już wolnej ręki, ale od ostatniego razu minęło sporo czasu. Zupełnie jakby w Rosji było spokojnie. Ha.
- Cholera, co mu się stało…? – słowa podbarwione zdumieniem wymykają mi się i wiszą nad zmasakrowanymi zwłokami. – Coś go pożarło, czy jak?
Artemi Kuragin
Artemi Kuragin
Wierzbowy bór Tumblr_osk884fhcC1qal0zgo1_250
Archangielsk, Rosja
31 lat
cień
błękitna
majętny
magomedyk sądowy w szeregach Białej Gwardii, koroner
https://magicznarosja.forumpolish.com/t736-artemi-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t761-artemi-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t737-artemi-kuragin#1837https://magicznarosja.forumpolish.com/t763-baronhttps://magicznarosja.forumpolish.com/f116-mieszkanie-artemiego-kuragina

Nie Cze 07 2020, 20:29
Tak naprawdę wcale tego dla siebie nie planowałem. Ani pracy w Białej Gwardii, ani tym bardziej w kostnicy. Choć magiopsychiatria wydawała się odpowiednią ścieżką, wystarczył jeden bodziec, abym nagle zmienił zdanie. Nie pamiętam dokładnych okoliczności, wiem tylko, że Marfa właśnie zaczynała kurs na PUMie, a ja byłem na czwartym czy piątym roku magomedycyny. Zupełnie nie interesowały mnie ciała pozbawione życia, a tym bardziej ofiary zbrodni, aż do tamtego dnia, w którym dzięki posiadanym, skądinąd wiadomym, koneksjom zaprowadziła mnie na miejsce jednej z nich. Aż zachłysnąłem się tamtym widokiem, precyzyjnością działań wykonywanych przez ówczesnego koronera, troska z jaką wykonywał każdy gest, przemyślany, byleby tylko nie dopuścić do zatarcia, czy co gorsza kompletnego zniszczenia dowodów. Chyba właśnie wtedy poczułem do tego prawdziwą smykałkę, stając się w oczach wielu dziwakiem.
- Cóż mogę powiedzieć. Pasja. - Uśmiecham się kącikiem ust, rozkładając ręce w rozbrajającym geście. Nie powiem przecież, że to kwestia przyzwyczajenia – do takich spraw i owszem, może w końcu da przyzwyczaić, ale żeby wykonywać swój zawód z oddaniem potrzeba czegoś więcej. Mierzę wzrokiem teren, który przezorni gwardziści otoczyli odpowiednio taśmą, odgradzając ją od reszty lasu i gapiów, którzy zaczęli pojawiać się na skraju lasu. Jakimś cudem zwęszyli temat, nawet o tak wczesnej porze. Zanim się obejrzymy, a zaroi się tu od spragnionych sensacji pismaków. Musimy się spieszyć.
Podążam za Marfą, stawiając ostrożnie kroki, ale nie dostrzegam na śniegu żadnych śladów butów, czy jakiegoś przedmiotu, niedopałka papierosa, czegoś, co mogłoby należeć do mordercy. W naszym świecie bardzo łatwo usunąć podobne wskazówki, w takich momentach zazdroszczę, że u mugoli nie występują podobne ułatwienia. Podobnie jak Marfa nachylam się nad ciałem, przykładając do dłoni dłoń, jakby miało to cokolwiek dać i zabić gryzący w nos odór rozkładającego się ciała. Jedno machnięcie różdżki, a powietrzu, zaraz nad ziemią zawisa przyniesiony ze mną kuferek, w którym znajdują się wszystkie potrzebne narzędzia, fiołki, plastikowe woreczki, które przydają się na miejscu zbrodni. Część tych przyzwyczajeń wyniosłem z mojego stażu w jednym z mugolskich prosektoriów, w niektórych sprawach niemagiczni naprawdę biją nas na głowę.
- Na to wygląda… - Nachylam się jeszcze bardziej usiłując wyczytać nieco więcej informacji ze zmasakrowanego ciała, jednak wcale nie jest to takie łatwe. Choć przyczynę zgonu określam z pewnością dopiero po przeprowadzeniu sekcji, to tak naprawdę najczęściej już na pierwszy rzut oka można wziąć pod uwagę kilka możliwości. Tutaj sprawa przedstawia się zupełnie inaczej. – Ale nie wygląda na to, aby to leśne zwierzęta doprowadziły ciało do takiego stanu. Wydaje mi się, że te co najmniej część tych obrażeń powstało przed śmiercią… - mówię w zamyśleniu, wyciągając z torby aparat i uwieczniając na zdjęciach pierwotne położenie ciała. – Te ugryzienia to na pierwszy rzut oka chyba najbardziej podejrzana kwestia. Nie masz wrażenia, że wyglądają dokładnie… - Podnoszę wzrok spoglądając na księżyc w pełni, który jeszcze nie zniknął z nieba całkowicie.
Marfa Zharkova
Marfa Zharkova
Wierzbowy bór Tumblr_njofmljgiH1u5lrz2o1_400
Moskwa, Rosja
28 lat
czysta
zamożny
oficerka Batalionu Specjalnego w Białej Gwardii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t930-marfa-zharkovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t936-marfa-zharkovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t937-marfa-zharkovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/t938-wolga

Nie Cze 14 2020, 23:34
- To sobie wybrałeś… – wzdycham, lecz z uśmiechem. Dziwię mu się, ale ostatecznie wiem przecież, że normalny, dobry z niego człowiek. Znamy się długo, cieszę się, że pracujemy teraz razem, chociaż nasze ścieżki przecięły się tylko w kilku miejscach. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że to ja mogłam odpowiadać za to wszystko. Jak każdemu, mówiłam mu tylko szczerze, co myślę, ale wtedy nie sądziłam, że weźmie sobie cokolwiek z moich śmiałych opinii do serca.
Mogę podśmiewać się z niego jak inni, ale kiedy Artemi zaczyna pracować – już nikomu nie jest do śmiechu. To nawet fascynujące, chociaż przed chwilą podawałam w wątpliwość, że to w ogóle możliwe zainteresować się grzebaniem przy trupach. Kiedyś, na samym początku drogi do Białej Gwardii, byłam ciekawa, ale z czasem mi przeszło.
Obserwowałam jego ostrożność i precyzję, niemal z zachwytem patrząc na miejsca, które mi wskazywał. On dojrzał tam coś ważnego, podczas gdy dla mnie były tylko zabrudzoną, obrzydliwą częścią zwłok. Wykonywał znacznie bardziej drobiazgową robotę niż mogło się wydawać.

Ja widziałam tylko grube rzeczy nie do przeoczenia. Nie byłam w stanie odróżnić działania instynktów zwierząt od działania magii, tyle tylko, że w dość uczęszczanym lesie dziwne wydało mi się tak agresywne zachowanie zwierząt. To by znaczyło, że jest ich tu więcej, niż myślałam i że wcale nie boją się ludzi. No, chyba że…
- Nie… niemożliwe. – przemógłszy większą część obrzydzenia, nachylam się nad truchłem. Kiedy Artemi powiedział to na głos, ja nagle dziwnie wzbraniam się przed przyznaniem, że moją pierwszą myślą była napaść wilkołaka. – Czy możliwe?
Nie urodziłam się pesymistką, ale praca w Gwardii zrobiła swoje z moim nastawieniem do życia. Teraz już wierzę, naprawdę wierzę, że nieszczęścia chodzą stadami.
- Jeszcze tego nam brakowało. – nagle zaczyna wydawać mi się, że tak, że przecież na pewno widziałam wczoraj przez okno księżyc w pełni. Mogłabym jednak wmówić sobie, że słyszałam też złowieszcze wycie tuż pod moją kamienicą, a to niczego nie zmieni. Potrzebne są nam badania i niepodważalne fakty, a nie snucie horrorów.
Mamy jeszcze dzień, może dwa na wymyślanie nieco lepiej rokujących scenariuszy, a potem wszystko się rozstrzygnie.
Artemi Kuragin
Artemi Kuragin
Wierzbowy bór Tumblr_osk884fhcC1qal0zgo1_250
Archangielsk, Rosja
31 lat
cień
błękitna
majętny
magomedyk sądowy w szeregach Białej Gwardii, koroner
https://magicznarosja.forumpolish.com/t736-artemi-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t761-artemi-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t737-artemi-kuragin#1837https://magicznarosja.forumpolish.com/t763-baronhttps://magicznarosja.forumpolish.com/f116-mieszkanie-artemiego-kuragina

Sro Cze 17 2020, 16:40
Parskam śmiechem z rozbawieniem kręcąc głowa. Ot, chwila rozluźnienia, ostatni moment, w którym mogę sobie na nią pozwolić, zanim jeszcze przyjmę poważny wyraz twarzy. Wiem, że za chwilę już wcale nie będzie mi do śmiechu.  
Doskonale zdaję sobie sprawy, że dla niektórych postronnych osób pracujących w Gwardii wciąż pozostaję dziwakiem. Człowiekiem wolącym zaszyć się w piwnicach nasze głównej siedziby, w pomieszczeniu oświetlonym kującym w oczy światłem jarzeniówek, spędzając godziny przeprowadzając kolejne sekcje zwłok. Wolę to niż patrole w terenie, przesłuchiwanie świadków i całą tę papierkową robotę, która po tym wszystkim następuje. Mogę pisać zwięzłe raporty z przeprowadzanych autopsji, zwracając uwagę na najważniejsze szczegóły, zafascynowany faktem, że ktoś inny mógłby zupełnie ich nie dostrzec. Wszystkie te postronne osoby akceptują jednak bez mrugnięcia okiem te moje rzekome dziwactwa, które po pewnym czasie wydają się im czymś zupełnie normalnym, a w każdym razie dopuszczalnym. Moja odmienność wydaje się więc w pełni akceptowalna, naiwnie pozwala mi wierzyć, że gdyby poznali inne skrywane przeze mnie tajemnice zareagowaliby dokładnie tak samo – początkowy dystans pomieszany ze zdumieniem, podszyty zapewne pewną dozą pogardy, przekształciłby się w zupełną obojętność. Początkowa naiwność ustępuje jednak miejsca zdrowemu rozsądkowi. Moje tajemnice to jednak zupełnie inna sprawa.
Odkładam na bok aparat, naciągając na dłonie rękawiczki i marszczę brwi. Sam fakt, że na miejscu zbrodni czuję się jak ryba w wodzie, że wreszcie nie towarzyszą mi żadne wątpliwości natury bardziej egzystencjalnej, a każdą kolejną czynność wykonuję w głębokim skupieniu i przekonaniu, że naprawdę wiem, co robię, nie oznacza, że ten profesjonalizm wcale nie pozbawia mnie uczuć. Choć owszem, aspekt emocjonalny jest przeze mnie odsuwany na dalszy plan, to nie potrafię nie myśleć o tym jak straszną śmiercią zginęła ofiara, a raczej to, co z niej pozostało.
- Trudna sprawa – mruczę, uważnie obserwując ułożenie zwłok. I chociaż z łatwością mogę wskazać poszczególne partie denata, od razu wiem, że oszacowanie, a co za tym idzie późniejsze dokładne określenie czasu zgonu może w tym przypadku okazać się prawie niewykonalne. – Zupełnie jakby ktoś specjalnie doprowadził ciało do takiego stanu. Jeśli to naprawdę robota wilkołaka… - Przerywam, w głowie zapala mi się jakaś mała żaróweczka, instynkt podpowiada mi, że to wszystko wcale nie jest takie proste, a sam proces rozwiązania tej zagadki okaże się o wiele bardziej karkołomny i skomplikowany niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. – To naprawdę zadał sobie wiele trudu, żeby zatrzeć ślady i ukryć przed nami nawet tożsamość ofiary. - Próbuję doszukać się na zwłokach jakichkolwiek znamion pozwalających ocenić mi czas czy dokładną przyczynę śmierci. Przebarwień na skórze, czy pośmiertnych plam opadowych, które stanowiłyby dla mnie ułatwienie w późniejszej analizie. Trudno nawet mówić o poziomie rozkładu ciała, bo znajduje się ona w takim zmasakrowanym stanie, że nie potrafi dokładnie stwierdzić jak długo tutaj leży i czy na pewno zbrodni dokonano w tym konkretnym miejscu. Jednym machnięciem różdżki sprawiam, że z torby wylatuje kilka foliowych woreczków, do których wkładam próbki pobrane z ziemi czy z tych członków ciała, z których cokolwiek jeszcze zostało, jak choćby to, co znalazło się pod paznokciami ofiary. Przecież musiała walczyć. Jest na tyle zimno, że liczba owadów zazwyczaj żerujących w takich nie jest zbyt satysfakcjonująca, nie będzie więc stanowić dla mnie istotnej podpowiedzi. Nie posiadam na tej temat szerokiej wiedzy, ale w trakcie nie do końca legalnego stażu w jednym z mugolskich prosektoriów odkryłem, że także ich obecność może mieć istotne znaczenie w dalszym postępowaniu i nieść ze sobą jakieś odpowiedzi. W tym przypadku nie bardzo mogłem na to liczyć. – Na pierwszy rzut oka trudno nawet stwierdzić, czy ofiarą jest mężczyzna czy kobieta, choć po drobnej budowie ciała i resztkach ubrania skłaniałbym się jednak ku tej drugiej opcji… - Kontynuuję, obrysowując ciało w geście, który osobom postronnym mógłby wydawać się zupełnie bez znaczenia, a w rzeczywistości wskazuję Marfie miejsca, w których przypuszczalnie znajdują się poszczególne członki ofiary. – Trudno będzie cokolwiek ustalić, jeśli nie uda nam się dotrzeć do innych świadków. - Podnoszę wzrok, a moje spojrzenie zatrzymuje się na mężczyźnie wciąż skulonym pod kocem, tym, który powiadomił Gwardię o znalezieniu ciała. Nawet z tej odległości dostrzegam, że wciąż znajduje się w głębokim szoku. Nie ma się zresztą czemu dziwić, niecodziennie dokonuje się podobnych odkryć. Większości ludzi udaje się uniknąć w życiu podobnych widoków. A on po prostu nie miał szczęścia.


Ostatnio zmieniony przez Artemi Kuragin dnia Sob Lip 11 2020, 17:45, w całości zmieniany 1 raz
Marfa Zharkova
Marfa Zharkova
Wierzbowy bór Tumblr_njofmljgiH1u5lrz2o1_400
Moskwa, Rosja
28 lat
czysta
zamożny
oficerka Batalionu Specjalnego w Białej Gwardii
https://magicznarosja.forumpolish.com/t930-marfa-zharkovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t936-marfa-zharkovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t937-marfa-zharkovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/t938-wolga

Pon Cze 29 2020, 14:49
Musimy żartować. W takiej pracy jak nasza trzeba szukać humoru wszędzie, żeby nie postradać zmysłów. Gdyby przypadkowy człowiek usłyszał kiedyś, z jakich rzeczy się śmiejemy, bez wątpienia uznałby, że wszyscy gwardziści nadają się nie do patrolowania ulic i pilnowania bezpieczeństwa, ale do psychiatryka, i to pod specjalny rygor.
Może miałby rację. Przecież to wszystko musi zmieniać człowieka. Musi być coś nie tak z kimś, kto potrafi wyciszyć najbardziej podstawowe instynkty i lęki, jakie pojawiają się na sam widok ciała bez życia.
Nie martw się, Kuragin. Jeśli naprawdę jesteśmy popieprzeńcami, to przynajmniej wszyscy równo. To chyba pocieszające?
Może, ale jeśli tak, to wciąż niewiele.
Czekam, aż Artemi powie mi, co widzi. Ja nie mam szans, by zrozumieć cokolwiek z układu zwłok, z obecności i rozmieszczenia odpowiednich śladów. Wszyscy się tego uczyliśmy na kursie do Gwardii – tropienie, maskowanie, prawie jak zajęcia z fauny i flory w Akademii, ale z czasem musimy się wyspecjalizować. Gwardia potrzebuje całej chmary specjalistów, którzy wstaną dla niej w środku nocy i zrobią paskudną robotę za żałośnie małe pieniądze, jakie cudem uda się komendantowi na nich przeznaczyć.
Oni wszyscy naprawdę muszą to robić z pasji, a mnie – im dłużej pracuję w terenie – coraz mniej chce się w to wierzyć. Chociaż muszę przyznać, że obserwowanie Kuragina przy pracy jest fascynujące. To niezwykle satysfakcjonujący pokaz precyzji, drobnych i dokładnych ruchów; cicha, ale staranna i skuteczna praca zmysłów, które zgodnie z ludzkimi odruchami powinny w tej sytuacji wciąż być rozkojarzone.
- Czyli co: to nie wilkołak, tylko człowiek zabił i teraz pozoruje, że to wilkołak? – cholera jasna, nawet nie wiem, co byłoby gorsze. Nie wiem o wilkołakach zbyt wiele. Właściwie wiem tylko, że trzeba je bezwzględnie tępić. Może to i ludzie, tak mówią, tak piali wszyscy złotouści politycy, że wszyscy są równi, ale dla bezpieczeństwa ogółu od zawsze pozbywano się niebezpiecznych jednostek. Oni wpuszczą do miasta cienie, przyłożników, wilkołaki i wupary i kiedy ci zaczną rozrabiać, a na ulicach zrobi się niebezpiecznie – będzie na nas. Kampanie społeczne, zapewnienia o tolerancji i papierki z pieczęcią Ministerstwa muszą przecież wystarczyć do pokojowej koegzystencji. A prawda, jak mi się wydaje, coraz częściej interesuje tylko nas.
- One przecież chyba nie mają na tyle inteligencji, żeby świadomie obchodzić się z trupem po fakcie? – gdybam, oglądając wskazywane przez koronera miejsca. Nigdy przedtem nie widziałam roboty wilkołaka, właściwie słyszałam nawet mało historii, a jeżeli już – to działy się one daleko od terenów miejskich. Będzie trzeba znaleźć jakiegoś speca od likantropii, i to szybko. On też powinien obejrzeć ciało w możliwie zachowanym stanie z miejsca zbrodni.
- Dobra, posłuchaj. – odzywam się nagle, dotąd zasłuchana w to, co mówił Artemi. Wiem, że wszystko będzie w raporcie, który spisze tuż po przybyciu do szpitala, ale starzy oficerowie zawsze powtarzają, że to, co znajdzie się i wymyśli od razu, na pierwszy rzut oka, może mieć kolosalne znaczenie dla śledztwa, a niestety potrafi wymykać się pamięci. – Idę z nim pogadać. – podążywszy wzrokiem tam, gdzie spoglądał Artemi, ja także widzę drżącą i skuloną postać świadka. Wstaję na równe nogi i zostawiam Kuragina z trupem.
- Dzień dobry, oficer Białej Gwardii Marfa Zharkova. – przedstawiam się. Mówię powoli, staram się nieco bardziej niż zwykle, by każde słowo wybrzmiało wyraźnie i dotarło do uszu mężczyzny. Facet patrzy na mnie, kiwa głową, przedstawia się. Jest młodszy niż sądziłam. Świadkowie zdarzeń zawsze wydają mi się starzy i zmęczeni, nie wiem, dlaczego tak jest. Może nie zdaję sobie sprawy z tego, jak mnie zmienia wszystko to, co już musiałam zobaczyć.
Siadam naprzeciwko mężczyzny, zajmując miejsce pilnującego go przedtem funkcjonariusza i zaczynam zadawać pytania.
Artemi Kuragin
Artemi Kuragin
Wierzbowy bór Tumblr_osk884fhcC1qal0zgo1_250
Archangielsk, Rosja
31 lat
cień
błękitna
majętny
magomedyk sądowy w szeregach Białej Gwardii, koroner
https://magicznarosja.forumpolish.com/t736-artemi-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t761-artemi-kuraginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t737-artemi-kuragin#1837https://magicznarosja.forumpolish.com/t763-baronhttps://magicznarosja.forumpolish.com/f116-mieszkanie-artemiego-kuragina

Sob Lip 11 2020, 18:15
Czasem zastanawiam się jaki przepis mają inni na to, aby radzić sobie z naszą pracą. Większość z nas ma życie poza Gwardią, coś czy kogoś kogo musimy pielęgnować, dbać starając się chyba nawet podwójnie. W domu czeka na nas rodzina, czasem jedynie druga połówka, niekiedy małe dzieci, do których musimy wracać bez względu na to, czego doświadczyliśmy w ciągu minionego dnia pracy. Czasem jedyne na co mam ochotę, to krzyczeć. Machinalnie kręcić w niedowierzaniu głową, wbijać paznokcie w delikatną skórę w zagłębienia dłoni, bo tak przeraża mnie ludzkie okrucieństwo, tak trudno jest mi się pogodzić z tym, co niekiedy musimy oglądać. Nie chodzi o obrzydzenie, wstręt, czy atakujące mój przełyk mdłości. To już dawno opanowałem. Zawsze jednak uderza mnie myśl, że czyjeś życie urwało się tak nagle, że może ktoś siedzi gdzieś, czeka, aż ta osoba wróci do domu, niepokoi się jej spóźnieniem, gorączkowo zerka na zegarek wmawiając sobie, że to na pewno tylko jakiś nieprzewidziany incydent, coś jej wypadło. Zaraz skrzypną drzwi, a w progu pojawi się wyczekiwany spóźnialski.
Ofiary takie jak ta dzisiejsza są najgorsze. Gdy nie jesteśmy nawet w stanie stwierdzić jej tożsamości, szybko określić z kim mamy do czynienia, aby jak najprędzej powiadomić rodzinę. Pozwolić jej zatopić się w długiej, ciężkiej żałobie. Zamiast tego tylko pogłębiamy ich rozpacz, wydłużamy czas oczekiwania. Czasem o tygodnie, miesiące, w najgorszym wypadku nawet lata. Nie znoszę tego poczucia bezsilności. Z drugiej strony to właśnie ono prowokuje nagły skok adrenaliny. Wiem, że zrobię wszystko, aby jak najszybciej odkryć tożsamość ofiary, a samo śledztwo pozostawię bardziej doświadczonym. Ja mogę jedynie dostarczyć im istotnych dowodów, zinterpretować niektóre ślady pozostawione na ciele i miejscu zbrodni, reszta leży tak naprawdę po ich stronie. Od lat istnieje ten podział i choć staram się dokładnie śledzić sprawy, w których biorę udział, w pewnym momencie odsuwam się poza główną linię frontu. Pozostawiam sprawę najlepszym. A w każdym razie taką zawsze mam nadzieję. Na Marfę mogę liczyć. Wiem, że zrobi wszystko, co w jej mocy, aby dotrzeć do mordercy.
- Nie chcę wysuwać pochopnych wniosków, ale trochę na to wygląda. Więcej dowiemy się dopiero po sekcji. Ale to wszystko wydaje się naprawdę popieprzone – wzdycham ciężko, podnosząc się z kucek. Wyginam się lekko na wszystkie strony, usiłując rozprostować kości. Sięgam jeszcze raz do torby, z której wyjmuję małą fiolkę. Tę, która pozwala mi pobrać z ciała ofiary jej ostatnie wspomnienia. Obracam ją w dłoni spoglądając w stronę Marfy. - Też mi się tak zawsze wydawało... W końcu z tego, co wiem, to w trakcie przemiany wilkołaki zupełnie tracą nad sobą kontrolę, nie są w stanie świadomie podejmować decyzji... - Chrząkam, wypuszczając z ust mgiełkę. Zaczynam dreptać w miejscu, nagle zdając sobie sprawę jak bardzo jest zimno. Jeszcze raz rzucam okiem na zwłoki. To również wydaje się podejrzane – widoczny stan rozkładu nie przystaje do panującego na zewnątrz chłodu i pory roku. Nawet w lesie ziemia wydawała się zmarznięta, dzikie zwierzęta i owszem niekiedy zapuszczały się w te stronę, ale o lutym miały raczej ograniczone możliwości. - Jasne. Dobry pomysł. Ja tutaj dokończę...
Gdy Marfa się oddala, po raz kolejny nachylam się nad ciałem, próbuję zlokalizować dokładne położenie głowy ofiary i przykładam do niej kryształową fiolkę. Cienka nitka wspomnień pojawia się w powietrzu spływając do szklanej próbówki. Nie wiem, czy to nam cokolwiek pomoże. Upozorować można nie tylko czyjąś śmierć. Wprawny morderca mógł również namieszać swojej ofierze w głowie zupełnie deformując fragmenty jej pamięci, wprowadzając do niej chaos, aby jeszcze bardziej utrudnić nam pracę. Zresztą doskonale zdaję sobie sprawę, że to, co robię nie jest chyba tak do końca legalne. Nie będę mógł wykorzystać pobranych ofierze wspomnień, jeśli jej najbliższa rodzina nie wyrazi na to zgody... A zanim uda się nam ją znaleźć może minąć trochę czasu, a co za tym idzie bardzo opóźnij całe śledztwo i rozwiązanie sprawy.
Przywołuję do siebie jednego z gwardzistów mówiąc mu, że mogą już zająć się transportem ciała, a sam zaczynam chować do moje torby wszystkie zebrane z miejsca zbrodni dowody.
Sponsored content


Skocz do: