Początki i (jeszcze nie) zakończenia; (Bistra Potocka i Lavrenty Onegin, 16.11.1992)
Bistra Potocka
Bistra Potocka
Początki i (jeszcze nie) zakończenia; (Bistra Potocka i Lavrenty Onegin, 16.11.1992) Yqt7qiM
Humań, Ukraina
32 lata
czysta
przeciętny
uczona, magibotanik, wykładowczyni uniwersytecka (zielarstwo)
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1282-bistra-irena-potockahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1451-irka-potockahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1450-bistra-irena-potockahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1449-demeterhttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Wrz 20 2020, 17:34
Może lepiej byłoby, gdyby to już się skończyło.
Powiedziałam o tym matce kilka dni wcześniej i ona patrzyła na mnie tak, jakbym zupełnie już oszalała. Jestem, co prawda, może trochę dziwna, ale ten jeden raz wiem, co czuję. A czuję dużo, może nawet tak dużo, że wiem, że to nie będzie tego warte.
Spędziłam dzisiaj ponad godzinę przed lustrem, wpatrując się po prostu w odbicie, w za długi nos, zbyt blisko położone oczy, w moje dziwnie bezkształtne usta, tak długo, aż przestałam wydawać się sobie w ogóle ludzka i potem zaczęłam nakładać makijaż, zgodnie z zaleceniami mamusi. Wtedy już w ogóle przestałam widzieć siebie, zakładając czarną, elegancką sukienkę i układając włosy. Bo może to nie byłam ja, może Irka, którą znam, nie wyszłaby w ogóle ze skorupy na tyle, żeby już nie zrezygnować. Dziwnie jest nie czuć się sobą tak bardzo, że można uwierzyć, że tym razem ktoś naprawdę cię zaakceptuje. Ale ludzie tacy jak ja od zawsze mają jeden problem — tak bardzo nie przyzwyczajono ich do miłości, że za każdym razem, gdy ją dostają, wydaje im się, że ten będzie ostatni. I w końcu łapią się na tym, że wszystko robią tak, jakby za chwilę miało się skończyć i nigdy nie powtórzyć; zawsze się śpieszą, zawsze się boją i zawsze, ale to zawsze na coś czekają. Ja stałam dzisiaj przed lustrem i zastanawiałam się, kiedy Lavrenty zobaczy, że jestem szaloną, zgryźliwą, żałosną kobietą, a kiedy zobaczy moje oczy, mój nos i moje usta. To przecież tylko kwestia czasu.
Może lepiej byłoby, gdyby on już po pierwszym spotkaniu stwierdził, że to się nie uda. Albo gdybym ja miała w sobie wystarczająco zdecydowania, żeby to zrobić. Matka nie potrafiła zrozumieć, dlaczego tak uważam i co dziwne, ja też nie wiem. Ale gdy patrzyłam dzisiaj w lustro dotarło do mnie, że tak byłoby bezpieczniej, bo to przecież prędzej czy później musi się skończyć — jest za łatwo. W życiu Potockich, a już szczególnie pieprzonej Irki Potockiej, nic nie jest takie i powinnam spodziewać się, że w takim razie wszystko legnie w gruzach prędzej czy później. Nie mogę się przywiązywać, nie mogę czuć się spokojna.
Ale chcę. Cholera, chcę.
Dlaczego przyszłam? Nie wiem. Stoję jeszcze przed restauracją, palę papierosa (okropny, niekobiecy zwyczaj, co mamusiu?) i czuję, jak wszystko we mnie jest niepewne. Cholera, tak bardzo chcę wejść do środka, a jednocześnie ja się po prostu boję. Boję, że kolejna rozmowa odkryje przed nim, że jestem po prostu smutną, nudną kobietą bez żadnych perspektyw. Boję się każdej niedoskonałości w moim ciele i na mojej twarzy, którą zdołałam jeszcze dzisiaj sobie przypomnieć; bo nie jestem Klarą albo Danusią. Bo jestem tylko Irką.
Związki są klaustrofobiczne, a ja dobrze czuję się w ciasnej przestrzeni pomiędzy ramionami i kolanami przyciśniętymi do piersi, nie mam więcej miejsca, już na pewno nie dla kolejnej osoby. Nic nie przeraża mnie tak jak fakt, że z partnerem można albo zerwać, albo skończyć przed ołtarzem; jeśli potrzebujesz przestrzeni albo samotności, dostajesz ją w parze z poczuciem winy i wiecznym wspomnieniem kogoś, kto zgodził się na ciebie poczekać. Nie jestem warta takiej miłości i nie wiem, czy kiedykolwiek na nią zasłużę. I może chcę być kochana, może w każdą kolejną smutną, samotną noc myślę o tym, jak wystarczyłoby, żeby ktoś był teraz obok, ale nie wiem, czy miłość, nawet w swojej ostatecznej formie, odpłaci mi za strach i stres, który do tej pory mi serwowała.
Nie wiem, mamo. Może boję się, bo nie widziałam jeszcze związku, w którym można być w pełni szczęśliwym.
Ale i tak wchodzę do środka. I tak, wyrzucając niedopałek i dogaszając go obcasem, coś we mnie wyrywa się na to spotkanie. Byliśmy już na jednej kolacji i wyniosłam z niej po prostu uczucie zupełnego spokoju i jakiejś dziwnej, łagodnej radości, wszystko to wplątane we wspomnienie złotych włosów i jasnozielonych, inteligentnych oczu. Myślałam o nim dużo od tamtego spotkania i teraz też o nim myślę, szukam go wzrokiem, czując, jak serce bije mi w piersi jak dzieciakowi. Gdy już widzę Lavrentyego, nagle dziwnie oczywiste staje się, że nie mogłabym nie przyjść.
Dzień dobry — rzucam miękko, gdy w końcu się widzimy, mój głos brzmi mi w uszach inaczej.
I chyba dlatego chciałabym, żeby to już się skończyło, bo myśl, że w ogóle mogłoby, boli mnie tak strasznie, że nie mogę jej znieść. Nie mam siły czekać na cios.
Lavrenty Onegin
Lavrenty Onegin
Początki i (jeszcze nie) zakończenia; (Bistra Potocka i Lavrenty Onegin, 16.11.1992) Tumblr_ozfle23h281va14p3o2_250
Jekaterynburg, Rosja
33 lata
żywiciel
błękitna
majętny
prokurator
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1623-lavrenty-oneginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1630-lavrenty-oneginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1631-lavrenty-oneginhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1632-atenahttps://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Wrz 27 2020, 01:07
Nigdy w życiu nie miałem na sobie tak starannie wyprasowanej koszuli. To nic, że zapewne pogniotła się pod marynarką i grubym wełnianym płaszczem, który dopiero co zdjąłem, wchodząc do restauracji, jak zawsze zbyt wcześnie. Przynajmniej się postarałem, gdy szykowałem się w domu. Nawet spiąłem swoje długie włosy, by przez przypadek nie wpadły mi do sosu – to mogłoby być nieco kłopotliwe. Nigdy nie myślałem, że będę przejmował się tym, jak wyglądam – kluczem do sukcesu było „nie rzucać się w oczy”, zarówno zbyt niechlujnym, jak i zbyt eleganckim strojem. Jednak dzisiaj okazja jest tak wyjątkowa, że sam nadal nie wierzę w to, co się dzieje.
Kto by pomyślał, że kiedykolwiek pójdę z kobietą na randkę. Ja nie miewam randek. Nigdy nie byłem w prawdziwym związku. Nie oznacza to, że zachęta do przysyłania mi sprośnych listów została napisana w każdej damskiej toalecie w okolicy, o nie. Miewałem… przygody, jednak nie można mnie uznać za nałogowego podrywacza.
Bycie żywicielem nie należy do najłatwiejszych rzeczy, z którymi człowiek może się zmierzyć. Jeżeli do tego dołożymy obojętność rodziców i wykorzystywanie przez wszystkich sąsiadów, dostajemy zagubionego człowieka, który nigdy w życiu nie zaznał prawdziwej miłości. Nigdy nie kochałem. Nigdy nie byłem kochany. Nigdy nie przestałem  b a ć  się miłości. Dlatego krótkie przygody to było wszystko, na co sobie pozwalałem. Żyłem w przekonaniu, że na zawsze pozostanę samotny, a żadna kobieta u mego boku nie wytrzyma zbyt długo. A kiedy znalazłem się już w kompletnym emocjonalnym dołku, poznałem Bistrę.
Powiedzieć, że od razu wpadła mi w oko, to niedopowiedzenie stulecia. Jest w niej coś magnetycznego, co moja mroczna dusza uznaje za zaproszenie do wspólnej zabawy. Jeszcze nie wiem, czy jest to tak głębokie podobieństwo między nami, czy raczej zupełny kontrast. Mam jednak świadomość, że intensywność tego przyciągania, przynajmniej z mojej strony, zaczyna mnie przerastać. Próbowałem o niej nie myśleć, jednak plan spalił na panewce. Każda chwila bez niej była coraz gorsza, tym bardziej dopóki nie wiedziałem, że chciałaby znów się ze mną zobaczyć. Dobrze, że zgodziła się ponownie spotkać, bo mógłbym skończyć pijany z rozpaczy w jakimś rowie.
Siadam przy stoliku stojącym lekko na uboczu – o, dzięki ci, dobry kelnerze, tu można swobodnie rozmawiać. Oczekiwanie jest nieznośne, jednak moja samotność nie trwa zbyt długo. Gdy Bistra wchodzi do restauracji, czuję, jak moje serce zamiera. Moja piękna. Mógłbym patrzeć w jej zielone oczy, zatopić palce w brązowych puklach i zostać tak na zawsze. Jednak wątpię, by zgodziła się na to na obecnym etapie znajomości. Być może, poza opiekuńczością, która cały czas przeze mnie przemawia, może przydałoby się trochę romantyczności. Może róże w bukiecie byłyby lepszym pomysłem niż kalie? Mam zamówić jakieś dobre wino? A co, jak po dwóch lampkach powiem coś, czego jeszcze nie może się dowiedzieć?
Od razu, gdy do mnie podchodzi, czuję wyraźny zapach papierosów. Sam się dziwię, że mnie nie odrzuca. On po prostu… pasuje do niej. A przynajmniej do tej Bistry, którą próbuje mi ukazać jako prawdziwą siebie. Zbyt dobrze znam się na ludzkich maskach – tym bardziej, że sam jedną bez przerwy noszę – by od razu uwierzyć w to, co ona sobą reprezentuje. Raz sprawia wrażenie bezbronnej i delikatnej, innym razem silnej i niezależnej, cały czas lekko zagubionej. Dlatego, od razu podczas naszej pierwszej wspólnej kolacji, obudził się we mnie wewnętrzny opiekun. W momencie przestałem się interesować sobą – choć spotkanie było niezwykle przyjemne również i dla mnie – i otoczyłem Bistrę opieką. Gdy widziałem, że czuje się niekomfortowo, rzucałem głupi żart – z czego słynę – a gdy milkła, chcąc uciąć temat, szybko zmieniałem wątek, którym akurat się zajmowaliśmy i sam przejmowałem pałeczkę. Przy niej ciągłe gadanie na różne tematy nie było niczym trudnym. Chciałem, by czuła się dobrze. Mam nadzieję, że po ostatnim spotkaniu myśli o mnie dobrze i że po tej randce to się nie zmieni.
- Dzień dobry, Bistro – odpowiadam z najszerszym uśmiechem, na jaki mnie stać. Podchodzę bliżej i wkładam bukiet w jej ręce – Ponowne spotkanie z tobą to najlepsze, co mi się ostatnio przytrafiło – Nie zdziwi nikogo, gdy powiem, że to całkowita prawda. W moim życiu ostatnio nic się nie działo, choć można by się spodziewać, że początkujący prokurator jest załadowany pracą. Nie natrafiłem też na nikogo, kogo uznałbym wartego uleczenia. Dawno się tak nie nudziłem. Potyczki z klientami przynajmniej wywoływały jakieś emocje. Na szczęście, zupełnie inne, niż tyNa co masz ochotę?
Wiem jedno. Nieważne, czy rzeczywiście ukrywa się w jakiejś skorupie. Nieważne, czy naprawdę jest zupełnie inna, niż próbuje mi to pokazać. Tego przyciągania nie mogę oszukać. Musi być moja.
N i e  p r z e ż y j ę  bez niej.

Skocz do: