Godziny umykały jej niczym woda przez palce. Zapracowana od samego rana nie miała zbytnio czasu aby często spoglądać na zegarek wiszący na gładkiej, białej ścianie, a mimo to, gdy w końcu na niego spojrzała westchnęła ze słyszalnym zmęczeniem w głosie, które jakimś cudem idealnie zgrało się z cichym tykaniem wskazówek niezmęczenie kręcących się w koło i w koło i w koło. Była już prawie piętnasta, a ona miała wrażenie jakby dopiero pojawiła się w Hotynce zaledwie pięć minut temu. Pacjenci przybywali niemalże chmarami wchodząc do jej gabinetu jeden za drugim, a gdy w końcu następowała jakaś krótka przerwa nadchodził czas na obchód wśród zakażonych.
Słysząc pukanie do drzwi wyprostowała się w swoim fotelu i poprawiła biały fartuch, na którego kieszonce widniało logo szpitala i schludnie wyhaftowano jej nazwisko. Było to jeden z powodów, dla których po rozwodzie nie wróciła do panieńskiego nazwiska. Biurokracja z tym związana przyprawiała ją o ból głowy od samego myślenia, a poza tym zdążyła się już przyzwyczaić do bycia Mitrokhiną i nabrała do tego pewnego sentymentu czym w żadnym wypadku nikomu by się nie pochwaliła!
-
Proszę, zapraszam. - Przywitała pacjentkę i wstała zza biurka, by gestem dłoni zaprosić ją aby usiadła na miękkim krześle tuż naprzeciwko niej. Jej lekarskie oko od razu ogarnęło spojrzeniem całą sylwetkę dziewczęcia w poszukiwaniu objawów i wskazówek z czym mogła przychodzić. Jedno było pewne, kobieta była bardzo młoda i Katya od razu zaczęła patrzeć na nią jak na kogoś ze swojego rodzeństwa.
Gdy obie zajęły już swoje miejsca, Katya oddała głos blondynce i w ciszy wysłuchała co ta miała jej do przekazania. Zmorzyca zdecydowanie wyjaśniała bladą cerę, która od razu rzuciła jej się w oczy, gdy tylko dziewczyna przekroczyła próg jej gabinetu.
-
Nazywam się Yekaterina Mitrokhina, ale to pewnie już wiesz. - Odparła z uśmiechem na ustach, złączając swoje dłonie i opierając je na biurku, w którego rogu stało zdjęcie jej syna, Konstantina. -
To prawda, że zajmuję się chorobami genetycznymi i ich leczeniem. Prowadzę również badania, które pewnego dnia być może pomogą nam w całkowitym wyleczeniu niektórych chorób. - Dodała, mówiąc miarowo i spokojnie aby nie przytłoczyć dziewczyny informacjami ani nie przestraszyć jej swoim nader wielkim entuzjazmem. -
Cieszę się, że postanowiłaś skorzystać z mojej pomocy. Ze swojej strony mogę Ci obiecać, że postaram się jak mogę, aby pomóc Ci z twoją chorobą. Powiedz... - zaczęła i przerwała na moment tylko po to, by sięgnąć po długopis i otworzyć swój dziennik. -
Jakie zauważyłaś u siebie objawy, co doskwiera Ci najbardziej? - raz jeszcze przyjrzała się Zlatej na wypadek, gdyby zauważyła coś co wcześniej mogło jej umknąć. -
Czy leczenie doktora Bobokhidze było według Ciebie skuteczne?Zadając nowej pacjentce podstawowe pytania, chciała dowiedzieć się o niej i jej kondycji jak najwięcej by móc trafnie dobrać odpowiednie metody leczenia. Niewątpliwie będą musiały przejść przez kilka prób nim znajdą jakieś złote rozwiązanie, ale w końcu od tego tutaj była.