Mistrz Gry
Mistrz Gry
Salon z aneksem kuchennym Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Maj 24 2020, 21:12
Salon z aneksem kuchennym

Serce całego domostwa, stanowiące sypialnię, jadalnię, sypialnię i kuchnię w jednym. Ściany pokryte jasnym beżem przyprawiają o przyjemne uczucie przytulności, meble w odcieniach naturalnego drewna wpasowują się zaś w oliwkowo-białą część kuchenną. W samym rogu, naprzeciwko jednego z dwóch okien znajduje się podwójne łóżko, tuż obok szafa z małym lustrem na drzwiach. Na środku znajduje się mała kanapa, zaś obok niej stolik imitujący stół kuchenny i trzy krzesła, każde inne i każde w jaskrawym kolorze.



Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Pią Maj 29 2020, 15:44, w całości zmieniany 1 raz
Rozalia Arefyeva
Rozalia Arefyeva
Salon z aneksem kuchennym 505dba3a77c70eae403ec3f0a3ee4f75
Petersburg, Rosja
31 lat
wieszczy
¾
przeciętny
astrolog i wróżbitka
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1161-rozalia-arefyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1188-roza-arefyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1186-roza-arefyevahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1185-mars#5754https://magicznarosja.forumpolish.com/

Pon Maj 25 2020, 01:15
22.01.98
Nogi Rozalii momentalnie wyprostowały się, zaś zaostrzona żuchwa uniosła się z poduszki wraz z ruchem ciała. Kobiece ciało odziane w  satynową koszulkę nocną spoczywało teraz w ramionach siły nieznającej litości, wszechogarniającej ciało i umysł wieszczki. Kościste dłonie zacisnęły pięści na białej pościeli, a z przymkniętych oczu uleciały łzy, które nie znały powodu swojego przyjścia, wykraczając poza ramy znanego sobie ciała, chcąc podświadomie ulżyć zlęknionej duszyczce. Przeraźliwy, najdotkliwszy ból jakiego kiedykolwiek doświadczyła. Za każdym razem taki sam, a jednocześnie za każdym razem inny. Czuła ból ofiar, czuła ich lęk i utożsamiała się z przeraźliwym poczuciem niemocy. Ona też była bezwładna w całej tej chwili, gdy kolejne sceny sprowadzały się na ciało Rozalii, przechodząc pomiędzy kosmykami jej włosów niczym fatum końca żywota, utkanego z tak nikłego materiału jak czarne fale wieszczki. Ofiara pochłaniała jej dech, Ona pochłaniała ofiary los.
Blond włosy spływały po nagim ramieniu, kusząc nikczemne usta. Rozalia niemalże czuła ciepło warg, nerwowy oddech, słyszała te niegodziwe słowa kierowane w kierunku pięknej istoty, a jednak w pewnym momencie odczucia stały się inne. Teraz smakowała gładkiej skóry, lśniącej mleczną bielą w świetle księżyca. Czuła, jak nogi mężczyzny tracą grunt, jakby mógł się unosić w całym tym przedstawieniu nad ziemią mokrą od nocnej rosy. Cierpiał, tkwił bowiem w wirze, którego wystrzegały najstraszniejsze legendy.
Tańczył

Ciało Rozy przeniosło się na środek łóżka, zaś z ust wydał się krótki jęk, oznaka nastającego bólu, który teraz wzbierał się w koniuszkach palców, aby wreszcie przenieść się na całe nogi. Mięśnie kobiety regularnie napinały się i rozluźniały, w pewien dotkliwy sposób dopełniając rosnące w podbrzuszu kłucie. Czuła jak jej krtań zbiera się do krzyku, który tak bardzo mógłby złagodzić cierpienie wieszczki, ale jedyne cóż jej pozostało, to czekać na reakcję. Nie potrafiła się wybudzić, pełniąc z podświadomości obserwatora siebie samej, a jednocześnie była tak nieświadoma tego, co się z nią dzieje. Jakby jej ciało było odpowiedzią widzianych ofiar, jakby ona sama była ofiarę, oglądając wszystko z rąk oprawcy.
Nogi odmawiały mu posłuszeństwa w tym szaleńczym tańcu, coraz bardziej czuł jak siły witalne trafiają w sidła pięknych dam, a jednak, tańczył, tańczył, tańczył. Łapczywie porywał reszki nocnego powiewu, pragnąc tylko uwolnienia swych żądz i ciała, pragnąc zedrzeć ubrania i wreszcie poczuć się wolnym. Nie mógł, tkwiąc w tańcu, tak pięknymi kuszącym a tak głęboko osadzonym katastrofalnie. Łzy nie dawały ukojenia wycieńczonemu ciału, jedynie karmiły wdzięczne uśmiechy kobiet, tak pięknych, tak kuszących, tak bardzo, tańczmy dalej moje miłe.
Oddech, kolejny, głębszy i głębszy. Obojczyki zdawały się wyrywać spod skóry, łopatki łączyły się w cierpieniu z mężczyzną, z pragnieniami kobiet. Była ich epicentrum, wulkanem, lawą, Pompejami. Była wszystkim i niczym w całej pięknej, okraszonej biustem pod białą sukienką zbrodni. Po co żałujesz dzikiej wietrznicy, która cię zwabia w te knieje? W tle pogrywa się scena Świtezia, tak odległa dla cierpiącego ciała, a tak bliska przy wieszczych ramach.
Żyje, choć jest martwym.
Gdzie jest? Dlaczego jego łzy przeradzają się w łzy Rozalii? Dlaczego krzyczy, choć pragnie być cicho? Dlaczego cierpi, gdy ciało zaznało ostatecznego chłodu? Dlaczego kolejną osobę wyżera od środka niemoc bóstw, które pragnął więcej i więcej. Rozalia nie pragnie gdy jej ciało przechodzi kolejny dreszcz, sprawiający bolesne ukłucie bezwładności. Umysł się przebudza, twarz mężczyzny staje się zamazana.
Ciało dalej tkwi w niemocy.
zt.

Skocz do: