Mistrz Gry
Mistrz Gry
Salon Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Sro Kwi 29 2020, 01:41
Salon

Z salonu pełnego wysokich okien rozciąga się widok na rozległe tereny kampusu uniwersyteckiego PUMu. Przestronny, utrzymany w neutralnych odcieniach zachęca do zapadnięcia się w wygodną kanapę i pozostania w nim na dłużej – ktoś niegrzeczny mógłby wyciągnąć nogi na szklany stolik do kawy. Podobnie jak i w innych pokojach, tak i tu na podłodze leży gruby, miękki dywan. Na ścianie obok kanapy wisi rama, w której przyczepiony jest istny miszmasz zdjęć oraz wycinków z gazet, wraz z półkami zastawionymi szpargałami, tworząc interesujący kolaż. W kątach salonu wyraźnie widać bytność kotów – legowiska i częściowo zmasakrowane już zabawki.

Fania Tyanikova
Fania Tyanikova
not bad
Moskwa, Rosja
27 lat
nieznana
bogaty
szukająca Carów z Moskwy oraz reprezentacji Rosji
https://magicznarosja.forumpolish.com/t968-fania-chekhova#3466https://magicznarosja.forumpolish.com/t975-fania-tyanikova-zd-chekhova#8039https://magicznarosja.forumpolish.com/t974-fania-chekhova#3470https://magicznarosja.forumpolish.com/t976-znicz#3473https://magicznarosja.forumpolish.com/t973-rude-ale-kochane#3469

Pon Cze 01 2020, 00:22
1 lutego 1998,
wieczór

Co ja tutaj robię?
To pytanie pojawiało się w jej głowie każdego dnia, kiedy budziła się w nie swoim łóżku, w nie swoim mieszkaniu i w nie swoim mieście. Co prawda od przeprowadzki minęło już trochę czasu, jednak wciąż jej mózg nie przyswajał do końca, tego co się dzieje. Aleksander był cudowny, próbując sprawić, żeby to miejsce było też jej, ale mimo jego starań ona wciąż czuła, że nie jest u siebie. Ostrożnie stawiała każdy krok, a jeszcze ostrożniej wyciągała cokolwiek ze swojego kufra stojącego w sypialni. Kufra, w którym udało się jej zmieścić dzięki magii swój cały dobytek, choć to zbyt szumne określenie. Nie miała dużo rzeczy. Jako współczesna nomadka gotowa na zmianę miasta wraz ze zmianą klubu, nie mogła cierpieć na zbieractwo. Jedyne co zbierała to złapane znicze, ale one nie zajmowały zbyt wiele przestrzeni. Może właśnie dlatego je zbierała. Nie posiadała zbyt wielkiej garderoby, ani żadnych gabarytowych przedmiotów. Miała kota, tylko i wyłącznie dzięki Saszy, i to był najbardziej zajmujący element dotychczasowego życia, który to element dość szybko doszedł do porozumienia z tutejszym rezydentem. Zarówno Rasputin, jak i Puszkin żyli w zaskakującej zgodzie i harmonii, którą obrazowali każdego dnia. Dzielili zgodnie kuwetę, niszczyli wspólnie pluszowe myszy wypełnione kocimiętką, a nawet wylizywali sobie futerko za uchem, aby później w zgodzie dzielić legowisko. Zdecydowanie jej kot się odnalazł tutaj bardziej, niż w poprzednim mieszkaniu, w którym grzyb powoli zaczął pojawiać się w łazience, a linoleum zmieniało odcień na jeszcze bardziej majtkowy róż. Zdrajca.
Fania nie była fanką niedziel. Dni, które z zasady były wypełnione nic-nie-robieniem były dla niej bezsensowne. Wszyscy jednak byli zgodni co do tego, że te dni były potrzebne. Przede wszystkim ciału, które miało szansę spokojniej regeneracji po wszystkich upadkach zaliczonych w ostatnim tygodniu. To był ten czas na wsmarowywanie w siebie maści ze smoczych siuśków, czy z czego tam ci cholerni Vankeevowie robią swoje mazidła. Później trzeba było leżeć i nic nie robić, aby dać szansę smoczym siuśkom na czynienie cudów. I ta część była dla Fani absolutnie najgorsza na świecie. Zwłaszcza że nie robiła tego całego rytuału u siebie.
Na szczęście była sama. Aleksander znikł gdzieś by załatwić swoje sprawy, a ona nawet nie spytała kiedy planuje wrócić. Dlatego też w szlafroku, z bielizną pod spodem, siedziała na parapecie, z wysmarowanymi żółtą maścią żebrami i nogami. Patrzyła na światła Petersburga, a z jej oczu po raz pierwszy od lat popłynęły łzy.
Nie powinnam tutaj być.
Aleksander Tyanikov
Aleksander Tyanikov
Salon Ba35be53512999f02ac7c21128fa10eb
Astrachań, Rosja
27 lat
czysta
zamożny
hobbystycznie wytwórca użytkowych artefaktów; na co dzień klątwołamacz
https://magicznarosja.forumpolish.com/t585-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t797-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t796-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t795-scierkoslawahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t794-koci-tata

Pon Cze 01 2020, 19:26
Przez ostatni miesiąc jego życie stanowiło niekończące się pasmo kolejnych zadań do wykonania – ustal, przynieś, zaklnij nam więzienie na gryfa, rozbrój klątwę, wyślij zamówienie na kwiaty, upewnij się, że jest żwirek dla kotów, spotkaj się z matką... Normalne rzeczy, które w każdych innych okolicznościach nie stanowiłyby najmniejszego problemu, spakowane razem, upchnięte w bliskich przedziałach czasowych jak sardynki w puszce, wysysały z Aleksandra duszę, kawałek po kawałeczku. No dobrze, może nie duszę, ale na pewno chęć i siłę do życia. Siłę, którą wciąż udawał, że miał, uśmiechając się mimo piasku pod oczami, na prośby i polecenia reagując potwierdzającym kiwnięciem głową, że tak, oczywiście, wszystko załatwi, można na nim polegać. Bo można było, zawsze i wszędzie – mógł nie wiedzieć, w co włożyć ręce, ale nigdy nie odmówił pomocy. Godzina snu mniej jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a należało przecież wspierać tych, na którym nam zależało, prawda?
Dwukrotnie już oddawał zamówione na ślub zaproszenia do poprawki – za pierwszym razem zrobiono literówkę w nazwisku Fani, za drugim wpisano datę przyszłoroczną i Sasza naprawdę miał nadzieję, że na tym się skończy. Gdyby słuchał durnych podszeptów, być może w jego głowie pojawiłaby się myśl, że to wszystko było jakimś złym omenem, znakiem z samych niebios, że nie takie mieli dla nich plany, że powinni być gdzie indziej, z kompletnie innymi ludźmi. Gdyby słuchał i gdyby tak pomyślał, Aleksander zapewne zatrzymałby się też raptownie na ulicy, spojrzał w niebo i ostentacyjnie pokazał mu środkowy palec, konfundując pobliskich przechodniów.
Sasza nie wierzył w przeznaczenie. Nie odczytywał złych znaków, ani ukrytej woli sił wyższych.
Wierzył tylko w rzeczywistość kreowaną przez ludzi, ich emocje i pragnienia.
Oglądając w drukarni trzecie podejście do ich zaproszeń, przyglądał się każdemu detalowi, szukał literówek, kropek atramentu w niewłaściwych miejscach, złotych zawijasków krzywo przecinających niewielkie arkusiki, jednak po kwadransie oględzin pełnych napięcia mógł wreszcie oznajmić, że wszystko było w najlepszym porządku. Kobieta, która go obsługiwała, odetchnęła z wyraźną ulgą, wręczając resztę pakietów ukrytych w eleganckiej teczce, a jej mina sugerowała, że gdyby mogła, wypchnęłaby Tyanikova ze swojego niewielkiego gabinetu, byleby tylko nie zawracał jej więcej głowy. Fakt, w sumie rozmawiał z nią już któryś raz, ale czy naprawdę zachowywał się aż tak upierdliwie? Ponownie owijając szalikiem szyję, Sasza wyszedł na przyprószoną śniegiem ulicę, wzdrygając się lekko, gdy zimno uszczypnęło go w policzki – co jeszcze miał do zrobienia? Bo coś na pewno zrobić miał, tylko... Zakupy. No oczywiście, lodówka zaczynała już świecić pustkami.
Do mieszkania wrócił, gdy na zewnątrz zapadł wczesny, zimowy zmrok, a jedynym źródłem światła były już tylko uliczne lampy i blask sączący się miękko zza firanek rozwieszonych w oknach. Dziwnie było wracać, wiedząc, że ktoś w nim czekał – niby mieszkał wcześniej z Eleną, ale siostra chodziła swoimi ścieżkami, często nie pojawiała się na noc, a jeśli już to robiła, zwykle pojawiała się w progu w godzinach, w których Sasza już spał. Rozwalała trochę ubrań, czasem nakarmiła psa, czy ubrudziła kubek herbatą, ale poza tym... Poza tym prawie jej nie było, Fania natomiast była i tylko ślepiec by tego nie zauważył. Była, kiedy budził się rano, a na drugiej połowie łóżka wciąż leżał rudy kokon zawinięty w kołdrę, była też przy śniadaniu, była kiedy należało podzielić się sprzątaniem, była wieczorami, kiedy czytał książkę na kanapie. Nawet wychodząc na treningi, Chekhova była w tym mieszkaniu bardziej, niż Elena przez kilka lat dzielenia tej samej przestrzeni.
Aleksander przystosowywał się do tego lepiej niż sądził i był nawet... Szczęśliwy? Ośmieliłby się tak powiedzieć? Zzuł buty, nieelegancko nadeptując na ich pięty, płaszcz wilgotny od śniegu rzucił na wieszak i tylko siatkę z zakupami delikatnie postawił na blacie w kuchni, nie chcąc porozbijać jajek.
- Wróciłem – rzucił w przestrzeń, choć wcześniejszy odgłos klucza w zamku powinien był go zapowiedzieć wystarczająco wyraźnie. Odruchowo schylił się pogłaskać koty zwabione nowymi dźwiękami, po czym wziął teczkę pełną tych pieruńskich zaproszeń, chcąc pokazać Fani, że tym razem wszystko się o dziwo udało i koniec końców będą mieli gości na weselu. Spodziewał się, że będzie siedziała na dywanie z kocią wędką w ręku, albo dla zabawy podrzucała jeden z tych zniczy pieczałowicie trzymanych w kufrze, z którym się wprowadziła. To, czego się nie spodziewał, to zastać pannę Chekhovą siedzącą na szerokim parapecie z zaczerwienioną twarzą i śladami łez nieudolnie wytartymi z piegowatych policzków.
Zatrzymał się odruchowo, w pół kroku, w ogóle o tym nie myśląc, z napięciem chwytając za kark wielką, pazurzastą łapą, wyjącą na alarm, SPIERDOLIŁEŚ TO SASZA. Nie wiesz jeszcze jak, ale spierdoliłeś. Teczka z niewypisanymi zaproszeniami została rzucona gdzieś na kanapę, między poduszki, a sam Aleksander pokonał dzielący ich dystans, zamierzając... Co właściwie?
Dłoń, którą uniósł, by w pierwszym odruchu przytulić Fanię, zamarła na moment w powietrzu, palce drgnęły, by wreszcie opaść na jej okryte puchatym szlafrokiem ramię.
- Hej – rzucił, próbując odzyskać swój wcześniejszy animusz. - Co się stało?
To nie było złe pytanie, prawda? Cokolwiek się nie zadziało, cokolwiek doprowadziło zwykle silną jak stal Fanię, musiało to być coś naprawdę dużego. Coś poważnego.
- Komu mam urwać łeb?
Fania Tyanikova
Fania Tyanikova
not bad
Moskwa, Rosja
27 lat
nieznana
bogaty
szukająca Carów z Moskwy oraz reprezentacji Rosji
https://magicznarosja.forumpolish.com/t968-fania-chekhova#3466https://magicznarosja.forumpolish.com/t975-fania-tyanikova-zd-chekhova#8039https://magicznarosja.forumpolish.com/t974-fania-chekhova#3470https://magicznarosja.forumpolish.com/t976-znicz#3473https://magicznarosja.forumpolish.com/t973-rude-ale-kochane#3469

Pon Cze 01 2020, 22:58
Krokodyle łzy płynęły powoli, lecz konsekwentnie po piegowatych (nawet zimą) policzkach Chekhovej. Zwykle nie płakała, bo przecież nie miała powodu do łez. Była zdrowa, całkiem dochodowa, a z pewnością nie zaliczała się do grona osób nieszczęśliwych. Była też twarda, niczym skała. A przynajmniej starała się sprawiać takie wrażenie, starannie ogrodzona swoim sarkazmem i złośliwością. Skąd więc nagła zmiana? Bo, o ile nie mogła zaliczyć się do grona osób nieszczęśliwych, to niestety jej członkostwo w klubie szczęśliwych obywateli Rosji zostało zawieszone. Mniej więcej kilka lat temu, ale ona właśnie teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo jej brakuje tego członkostwa. Zbliżająca się wizja zamążpójścia przestała już być ekscytująca, a zaczęła być odrobinę uwierająca. Niczym kamyk w bucie uwierająca. To jedno z tych bardziej irytujących uczuć, z jakim przychodzi się człowiekowi zmierzyć.
Szczęk kluczy w zamku sprawił, że wytarła naprędce policzki i zawinęła się szczelniej w szlafrok, czekając, aż Sasza głośno powie, że przyszedł. Zawsze to robił. Może to nawyk, który pozostał mu po mieszkaniu z młodszą siostrą? W każdym razie była w jego zachowaniu pewna stałość, która sprawiała, że uśmiechała się mimowolnie, bo w sumie było w tym coś uroczego. Nie mieszkała nigdy z drugim człowiekiem, więc nie wiedziała, czy to normalne, jednak bawiło ją to anonsowanie w swoim własnym domu. Bo to był jego dom. Znów to ukłucie w okolicach serca sprawiło, że kolejna łza wydostała się na blade lico Fani, a ona sama wytarła je pospiesznie o sekundę za późno, albowiem właśnie została przyłapana.
Opuściła nogi na podłogę i oparła plecami o szybę, siląc się przy tym na uśmiech. Zamiast tego jej niezbyt krągłe wargi wykrzywiły się w grymasie pełnym smutku, którego panicz Tyanikov nie miał okazji widzieć u Rudej... no cóż... nigdy.
- Hormony - sapnęła, owijając się jeszcze ciaśniej różowym pluszem. Czyż to nie idealna zmiana tematu? No niezbyt. Wystarczyło spojrzeć na twarz Saszy, żeby wiedzieć, iż on tego kitu nie kupił. Nie na darmo nosił ten zaszczytny tytuł bycia jej najlepszym przyjacielem, żeby teraz ten kit od niej kupić. A ona sama nie wiedziała, czy chce mu powiedzieć o bolączkach swojego sumienia, czy też pozwolić mu na życie w niewiedzy.
Komu mam urwać łeb?
Oto typowy Aleksander. Dobroduszny Aleksander. Jej przyszły mąż. Mogła trafić sporo gorzej na miliony innych sposobów, jednak ciężko było się nie czuć jak karton soku z wyprzedaży, który wziął do domu tylko dlatego, że mu drobnych nie starczyło na ten świeżo wyciskany.
- Dlaczego nikt mnie nie chciał, Sasza? Czego mi brakuje? Urody, inteligencji, wrażliwości? Dlaczego nikogo nie znalazłam przez te wszystkie lata? Co zrobiłam źle? - zapytała, absolutnie poważnie wlepiając w niego czekoladowe spojrzenie, które wciąż szkliło się od przepłakanych łez i głosem świadczącym o tym, że jest w stanie wypłakać ich jeszcze całe mnóstwo.
Aleksander Tyanikov
Aleksander Tyanikov
Salon Ba35be53512999f02ac7c21128fa10eb
Astrachań, Rosja
27 lat
czysta
zamożny
hobbystycznie wytwórca użytkowych artefaktów; na co dzień klątwołamacz
https://magicznarosja.forumpolish.com/t585-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t797-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t796-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t795-scierkoslawahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t794-koci-tata

Sro Cze 03 2020, 18:33
Miękkość różowego pluszu była tak samo obca, jak ślady łez wyżłobione na piegowatych policzkach, jak głos łamiący się gdzieś wraz z ostatnimi dźwiękami wypowiadanych zdań i jak oczy błyszczące wilgocią. Sasza nie widział tych fizycznych manifestacji uczuć u kobiety po raz pierwszy, nie raz i nie dwa mając do czynienia ze zbyt emocjonalnymi kochankami, którym w jakiś w miarę delikatny sposób musiał tłumaczyć, że on i ona, to nie wyjdzie, nie ma takiej opcji. Z Fanią nie mógł postąpić wedle znanych sobie schematów, bo do cholery, Fania była człowiekiem na którym zbyt bardzo mu zależało. Nie mógł prychnąć, obrócić tego wszystkiego w żart, ani powiedzieć jej protekcjonalnie, by wzięła się w garść i przestała mazgaić – czułby się podle, gdyby choć spróbował, ba! Zapewne nie wybaczyłby sobie aż do śmierci.
Fania była ważna, jeszcze zanim przyjęła oferowany jej pierścionek, była stałą w życiu Saszy, kompanem wariackich eskapad, podobnie myślącą głową, przytakującą, gdy roztaczał przed nią swoje ostatnie teorie. Rozumiała te części Aleksandra, których nie rozumiał nawet Misza i choć mogła czasem wzdychać nad jego dziecinnością, to jednak nie dawała mu odczuć, że powinien zachowywać się inaczej, by zachować jej przyjaźń.
Widzieć ją płaczącą było... Było nie do zniesienia. Było jak uporczywe swędzenie tuż pod powierzchnią skóry, którego nie dawało się podrapać bez rozdzierania okrywających go mięśni i zdzierania przy tym paznokci.
Pytanie, które wypowiedziała, na moment zwarło w jego mózgu wszystkie styki, rozszerzając nieco zielone oczy. Nie wiedział. Nie miał zielonego pojęcia, dlaczego nikt jej wcześniej nie chciał. Była przecież świetna – zabawna, zwariowana, zadziorna. Czego można było chcieć więcej?
- Nie mam pojęcia, Faniuszka – odpowiedział zgodnie z prawdą, nieświadomie mocniej zaciskając palce obejmujące jej ukryte pod szlafrokiem ramię. - Ale myślę, że wszyscy ci faceci, których spotykałaś, byli po prostu zjebani. Albo się bali nie wiadomo czego. Ja pierdolę, przecież ty jesteś strasznie fajną babką.
Nie mówił może zbyt składnie, ale nie wiedział też, jak dokładnie ubrać w słowa to, co czuł, poruszony jej rozbitym stanem bardziej, niż chciałby to przyznać. Niepodobnie do siebie nie próbował się śmiać, ani opowiadać kawałów, byleby poprawić nastrój rudej, czując, że byłby ku temu najgorszy możliwy moment. Własne ręce ciążyły mu spięte, rwąc się do naturalnego uścisku, który świadomie powstrzymywał, bojąc się w ten sam sposób, w który zapewne bali się wszyscy ci mężczyźni, na jakich jeszcze przed momentem psioczył. Sam nie był lepszy. Ile to dziewcząt i kobiet pozbawił złudzeń uśmiechając się w odpowiednim momencie, czy znikając nad ranem z ciemnej sypialni?
Dużo. Zbyt dużo.
Odetchnął, wciągając głęboko powietrze. To nie była żadna przypadkowa pannica o ładnym uśmiechu i kuszącym dekolcie – to była Fania, znajoma Fania, której nie życzył nic złego.
Cofnął dłoń z jej ramienia tylko na moment potrzebny by zająć miejsce obok, na szerokim parapecie, z plecami stykającymi się z wyziębioną szybą. Wzdrygnął się lekko, czując chłodny dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa, przez moment błądząc spojrzeniem w przypadkowych kierunkach, po wszystkich tych bibelotach ustawionych bezmyślnie na półkach, zanim skierował je z powrotem na twarz Chekhovej i na jej ciemne, błyszczące oczy.
- Chujowo ci odpowiedziałem, co? – rzucił, nie oczekując odpowiedzi innej niż „tak, cały jesteś chujowy”, ale mimo gafy, jaką zdawało się być całe jego życie, uniósł zapraszająco rękę, bezgłośnie oferując Fanii, by przytuliła się i skorzystała z niego jako poduszki do wypłakania się. Mógł zrobić chociaż tyle.
Fania Tyanikova
Fania Tyanikova
not bad
Moskwa, Rosja
27 lat
nieznana
bogaty
szukająca Carów z Moskwy oraz reprezentacji Rosji
https://magicznarosja.forumpolish.com/t968-fania-chekhova#3466https://magicznarosja.forumpolish.com/t975-fania-tyanikova-zd-chekhova#8039https://magicznarosja.forumpolish.com/t974-fania-chekhova#3470https://magicznarosja.forumpolish.com/t976-znicz#3473https://magicznarosja.forumpolish.com/t973-rude-ale-kochane#3469

Czw Cze 04 2020, 00:48
Czuła jak jego palce zaciskają się mocniej na jej ramieniu, wbijając się w skórę może nieco zbyt mocno. Nie zamierzała się jednak na to skarżyć. Patrzyła mu za to prosto w oczy, jakby rzucając rękawicę. Chciała od niego usłyszeć... Prawdę? Pocieszenie? W sumie to sama nie była do końca pewna. Niby skąd Tyanikov mógłby wiedzieć, dlaczego jej życie emocjonalne od zawsze skazane było na porażkę? Przecież on nie był odpowiedzialny za te porażki. Był ich tylko świadkiem. I to w dodatku takim wybiórczym świadkiem, bo było przecież wiele rzeczy, o których nie wiedział, bo nie dzielili się ze sobą swoim życiem uczuciowym. On pewnie nie chciał słuchać o jej podbojach łóżkowo-życiowych równie mocno, co ona nie chciała słuchać o jego. To nie był temat, który ich łączył. Łączyły ich wszystkie inne tematy i poczucie humoru. Oboje lubili się śmiać i pić wódkę- to ich łączyło. Niezaprzeczalnie jednak oczekiwała odpowiedzi. Irracjonalne, a jednak. On najwidoczniej widząc jej powagę, też zdecydował się być poważny. Dobrze. Powinni raz do roku być poważni. Szkoda, że wykorzystają ten dzień tak, a nie pokażą się poważni ludziom. No cóż.
Szanowała jego próbę szczerości, a jednocześnie gardziła tą pochwałą. Skoro była "strasznie fajną babką" to dlaczego, na litość Welesa, pchała się w układ, który nie miał racji bytu? Oboje przemyśleli tylko początek. Nikt nie dał daty końcowej. Będą małżeństwem na papierze przez rok, dwa, pięć czy osiem? Co jeśli po drodze pojawi się ktoś, kto będzie mógł uszczęśliwić jego. Albo ją. Co wtedy? Cichy rozwód nie wchodził w grę przy jej nazwisku i przy jego pozycji społecznej. Było jednak zbyt późno na wycofanie się. Obie rodziny były postawione w stanie gotowości, a pierdyliard decyzji dotyczących samej ceremonii i następującego po niej przyjęcia, zostało już podjętych. Fania czuła się w tym wszystkim zagubiona. Była w końcu tylko prostą dziewczyną, która jedyne co potrafiła w życiu robić to uganiać się za piłką.
Kiedy zajmował miejsce obok niej na parapecie, przesunęła się nieco, by zrobić mu więcej miejsca i wyznaczyć bezpieczny dystans.
Chujowo ci odpowiedziałem, co?
- Przynajmniej próbowałeś wybrnąć - uśmiechnęła się do niego mimowolnie, wyraźnie rozbawiona ich własną nieporadnością. Nie mogła jednak nie skorzystać z tej wyciągniętej ręki, by wtulić się w niego niczym dziecko koala w mamę koalę. Nozdrza wypełnił jej zapach Aleksandra, tak doskonale znany, a jednocześnie tak obcy. Miała wrażenie, że drapie ją w gardle, bo nie może się nim w pełni zaciągnąć. Była przecież tylko pionkiem w grze o niezależność pana Tyanikova.
- Powoli zaczynają przerastać mnie kłamstwa, chociaż na dobre nie zaczęliśmy się bawić w tę grę. Boję się Sasza... Boję się, że to wszystko wyjdzie na jaw. Boję się, że się w Tobie zakocham. Boję się, że nigdy nie będę szczęśliwa - mówiła cicho, aczkolwiek spokojnie. Jej głos wypełniony był po brzegi smutkiem, a łzy na nowo zaczęły wypływać z jej oczu. Przedślubny stresik, tyle w temacie.
Aleksander Tyanikov
Aleksander Tyanikov
Salon Ba35be53512999f02ac7c21128fa10eb
Astrachań, Rosja
27 lat
czysta
zamożny
hobbystycznie wytwórca użytkowych artefaktów; na co dzień klątwołamacz
https://magicznarosja.forumpolish.com/t585-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t797-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t796-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t795-scierkoslawahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t794-koci-tata

Pon Cze 08 2020, 16:54
Sasza nie należał do tego typu ludzi, którzy lubili i potrafili rozmawiać o uczuciach. Własne emocje wywoływały w nim dodatkowe napięcie, gdy nie potrafił przypiąć im stosownych łatek, nie rozumiejąc ich w ten sam sposób, w jaki zapewne nie rozumiałby fizyki kwantowej, gdyby ktoś pokusiłby się o próbę jej wyłuszczenia przed nim. Nie potrafił rozgryzać niuansów, gdy przychodziło do wyższych uczuć, zawsze i wszędzie polegając na instynkcie, na podszeptach niewidzialnego człowieczka, dyktującego jakie zachowanie było w danej sytuacji najwłaściwsze i chyba nie wychodził na tym wszystkim tak źle.
Spontaniczy, tak o nim mówili, a prawda była taka, że miał po prostu braki. I nie przemyślał niczego, co mogło zadziać się później, skupiony na tym, co tu i teraz. Był najgorszą możliwą osobą do rozmowy, biorąc pod uwagę, jaki temat wyciskał z oczu Fani łzy.
Odetchnął cicho, z wyraźną nutą ulgi, kiedy ruda skorzystała z zaproszenia, bez wahania wtulając się w jego bok i objął ramieniem jej drobną sylwetkę ukrytą pod miękkim, różowym pluszem. Dla zewnętrznego obserwatora wyglądaliby jak modelowy przykład zdrowo funkcjonującej pary, dlaczego w praktyce nie mogło być tak samo? Dlaczego musiały się w tym wszystkim pojawiać jakieś wątpliwości, rozterki a co by było gdyby? Teraz było im dobrze, prawda? Czy tylko jemu się tak wydawało?
Lekko oparł brodę na czubku pochylonej, rudej główki, słuchając słów, które zdawały się być słowami kogoś zupełnie innego niż Fania – Chekhova w jego wspomnieniach się nie smuciła, tylko parła do przodu mimo przeciwności i stawała w gardle okoniem każdemu, kto próbował jej czegoś zabronić. Marszcząc lekko brwi, panicz Tyanikov doznawał olśnienia, chyba po raz pierwszy naprawdę dostrzegając, że Fania była kobietą. Inną niż te, z którymi zwykle się prowadzał, ale wciąż kobietą. Taką z pragnieniami, o których nie miał pojęcia, obawami i sercem kruchszym, niż chciałaby się do tego przyznać. Chciała być szczęśliwa, z kimś dla kogo nie byłaby kłamstwem, kimś dla kogo byłaby jedyna – a on to wszystko zniszczył, myśląc tylko o tym, by ratować własną skórę i bezmyślnie wyciągając pierścionek.
Miał wrażenie, że całe ciało pali go ze wstydu, a dłonie i oddech Fani wdzierają się w miękką tkankę. Był pewien, że gdyby tylko chciała, mogłaby połamać mu żebra i wydrzeć bijące jeszcze serce.
- Czy to byłoby takie straszne? Gdybyś się zakochała? Jakbyśmy oboje...? – zaczął mówić w pewnym momencie, gwałtownie gryząc się w język, gdy zdał sobie sprawę, jak chciał dokończyć tę myśl. Lekko uniósł głowę, czując kosmyki włosów łaskoczące brodę, urywanie, niemal panicznie goniąc jedno rozwiązanie za drugim, przerzucając w głowie pomysły, próbując w krótkim czasie wymyślić najlepsze wyjście z tej sytuacji. Problem w tym, że nie wiedział, co powinien zrobić, skoro insynuował już coś tak ostatecznego i przerażającego jak miłość, jak odwrócić kota ogonem, jak...
Odetchnął, z tąpnięciem odchylając głowę do tyłu i pozwalając jej zderzyć się z szybą.
- Ja chyba też się boję – wyznał nagle, spoglądając gdzieś w górę, goniąc spojrzeniem cienkie linie pęknięć na suficie. Niezdarnie i niepewnie, z głęboką zmarszczką skupienia między brwiami zdecydował się podjąć temat, który jak dotąd stanowił nieznane, unikane terytorium – mógłby uciekać i zbywać, ale nie chciał tego zrobić. - I nie chcę, żebyś była nieszczęśliwa, to jest... To jest dokładnie odwrotność tego, co chciałem ci tutaj dać.
Fania Tyanikova
Fania Tyanikova
not bad
Moskwa, Rosja
27 lat
nieznana
bogaty
szukająca Carów z Moskwy oraz reprezentacji Rosji
https://magicznarosja.forumpolish.com/t968-fania-chekhova#3466https://magicznarosja.forumpolish.com/t975-fania-tyanikova-zd-chekhova#8039https://magicznarosja.forumpolish.com/t974-fania-chekhova#3470https://magicznarosja.forumpolish.com/t976-znicz#3473https://magicznarosja.forumpolish.com/t973-rude-ale-kochane#3469

Wto Cze 09 2020, 13:12
Panna Chekhova nie nawykła płakać. Na dobrą sprawę nie robiła tego od lat i ta czynność była dla niej absolutnie obca. Nic więc dziwnego, że zdziwił ją zatkany nos, to jak skóra szczypie od niewytartych łez i to ile potrafi ich wyprodukować. Ostatnio płakała parę lat wcześniej, ale tylko dlatego, że tłuczek wbił się jej niefortunnie w żebro, przy okazji przebijając płuco. Człowiek wtedy roni łzy mimowolnie, tak samo jak mimowolnie się moczy. Na szczęście wtedy tylko się popłakała. Teraz zaś nie mogła się uspokoić, chociaż bardzo chciała. Czuła przede wszystkim zażenowanie, że została nakryta na tych gorzkich żalach.
Czy to byłoby takie straszne? Gdybyś się zakochała? Jakbyśmy oboje...?
Nie wierzyła, w to co słyszy. Jakby ktoś mówił głosem Aleksandra, ale mówił rzeczy, których Tyanikov by nie powiedział. Nie oczekiwała od niego miłości. Nie mogłaby. Znała go niemalże od zawsze, przynajmniej od swojego zawsze, bo jej ilość dobrych wspomnień bez jego udziału była zdecydowanie niższa niż ta ilość z jego udziałem. Ciężko jej było już wygrzebać wspomnienie bez Saszkowego wesołego śmiechu w tle. Byli niczym rodzeństwo. Nie mogłaby zakochać się w swoim rodzeństwie, prawda? To zniszczyłoby rodzinę, a on był rodziną.
- Jeśli coś pójdzie nie tak to, to zniszczy naszą przyjaźń, a to ostatnia rzecz, jakiej bym chciała - od razu z siebie wyrzuciła, bo doskonale wiedziała, jak to by się skończyło. Bólem. Przeraźliwym bólem, przy którym przebite płuco wydaje się być bułką z masłem. Znała to uczucie. Wiedziała, że ból psychiczny jest po stokroć gorszy od tego fizycznego. Nie była nazbyt romantyczną duszą, a i tak ostatnią miłość leczyła w sobie latami. Trochę bezskutecznie jak spojrzy się na efekty, ale niezaprzeczalnie było już lepiej i aż tak nie bolało. Mogła już teraz swobodnie nienawidzić swój ostatni obiekt westchnień, a kiedyś była na to zbyt miękką pipką.
- To nie tak, że jestem tu nieszczęśliwa. Widzę, jak się starasz, Sasza i naprawdę to doceniam, tylko... - tutaj zawiesiła głos i odkleiła się od niego, by usiąść na drugiej stronie parapetu.
- Nie zrozum mnie teraz źle, ale... nie tak miało być. Nie tak sobie wyobrażałam przyszłość - powiedziała ostrożnie, przenosząc spojrzenie na swoje palce, które zaczęła nerwowo wyginać w każdą stronę.
- Jak byłam na Białorusi, zakochałam się w koledze z drużyny. Tak bardzo. Wszystko było tak, jak powinno być. Byłam wtedy szczęśliwa. Bardzo szczęśliwa. Zaczęłam mieć sporo lepsze wyniki na boisku. Na tyle dobre, żeby móc wrócić do Rosji, co też było dobre, bo ucinało plotki, które zaczęły być tam. Wtedy wszystko zaczęło się psuć. Na odległość nie było już tak fantastycznie. Rozstaliśmy się, ale byłam pewna, że to po prostu chwilowa przerwa, że... wrócimy do siebie, dlatego byłam spokojna i robiłam swoje. Liczyłam, że moje sukcesy go ściągną za mną do Petersburga. O Welesie... jaka ja byłam głupia! On się ożenił z inną i to by było na tyle z mojego szczęścia prywatnego. Chciałabym być kiedyś znów tak szczęśliwa, Sasza. Tak szczęśliwa jak wtedy. Teraz nie jest mi źle, tylko... to nie to samo. Wiesz, o co mi chodzi, prawda? - sama nie była pewna do końca, dlaczego mu to opowiada, ale gdzieś tam w środku czuła, że on powinien o tym wszystkim wiedzieć. Tego przez te wszystkie lata mu nie powiedziała, bo poważne tematy nie były nigdy ich domeną. Powinien wiedzieć o takich rzeczach tuż przed ślubem, prawda?
Aleksander Tyanikov
Aleksander Tyanikov
Salon Ba35be53512999f02ac7c21128fa10eb
Astrachań, Rosja
27 lat
czysta
zamożny
hobbystycznie wytwórca użytkowych artefaktów; na co dzień klątwołamacz
https://magicznarosja.forumpolish.com/t585-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t797-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t796-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t795-scierkoslawahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t794-koci-tata

Nie Cze 14 2020, 14:31
Sasza żałował swoich słów i niepodobnych mu sugestii wraz z momentem, w którym opuściły już jego usta. Podobne przemyślenia nigdy nie były jego domeną, wywoływały dysonans i poczucie rozerwania na dwie niedogadujące się połowy – jedną był stary, znany Aleksander, a drugą? Czuł się, jakby zagnieżdżała się w nim powoli jakaś obca materia chcąca podpiąć się do układu nerwowego, by przejąć kontrolę i powoli, jak pasożyt pożreć wszystkie jego siły.
Powinien był wyjechać do tego Egiptu w ramach buntu przed rodzicielskimi machlojkami, a nie wplątywać się w tę całą intrygę, skonstruowaną tylko po to, by zagrać Varyi i Igorowi na nosie. Jedynymi osobami, w które to wszystko godziło z siłą kowalskiego młota, był on sam i nieszczęsna Fania.
- No tak, masz rację – przytaknął Chekhovej, potulnie wycofując się ze swoich słów, choć najchętniej permanentnie wymazałby je ze świadomości jako jakiś wielki kosmiczny błąd. Błąd w kalkulacji. Błąd debilny i niepotrzebny. Jak zwał, tak zwał.
Zresztą, w tym co mówiła Fania, było dużo racji – przyjaźnili się od dawna, od dawna też utrzymywali określony balans, wiedzieli, gdzie leżały granice, czego należało unikać, a co zostanie przywitane ze śmiechem. Próbować zmienić ich relację oznaczałoby zburzenie dotychczasowego porządku, reorganizację która mogła odbywać się tak burzliwie, że obojgu obrzydziłaby towarzystwo drugiego. Bezpieczniej było pozostać w znanych ramach – Sasza rozumiał to i respektował. Tak przynajmniej sądził.
Mimowolnie zmarszczył lekko brwi, gdy ruda wysunęła się z uścisku, pozostawiając na jego boku fantomowy odcisk topniejącego szybko ciepła. Opuścił niepotrzebną już rękę na udo, ściskając i rozluźniając palce, by czymś ją zająć. Z początku wraz z dalszymi słowami Fani nie patrzył na nią, bardziej zainteresowany przypadkowym punktem w przestrzeni, przenosząc na nią zainteresowane, uważne spojrzenie, kiedy bezwiednie ściszając głos zaczęła opowiadać o starej miłości. Słyszał o nim wcześniej, ale nigdy nie w ten sposób. Nie tak szczerze, nie z odsłoniętym, dziewczęcym sercem na dłoni, które zdawało się kulić przed możliwymi konsekwencjami wypowiadanych słów.
Coś zakuło go w piersi.
- Ja nikogo tak nigdy nie kochałem – przyznał, kiedy jej opowieść dobiegła końca, a w powietrzu zawisło ciężkie pytanie. Pytanie, na które nie potrafił do końca odpowiedzieć. - Ale chyba rozumiem. Potrzebujesz kogoś, kto będzie cię kochał, a nie przyjaciela, który tylko finguje, że ta miejscówka jest już zajęta – przygryzł na moment dolną wargę, po czym zerknął w kierunku kanapy, na której niewinnie leżała teczka pełna zaproszeń gotowych do wypełniania. - Jeszcze możemy wszystko odwołać. Nie chcę, żebyś była nieszczęśliwa.
Fania Tyanikova
Fania Tyanikova
not bad
Moskwa, Rosja
27 lat
nieznana
bogaty
szukająca Carów z Moskwy oraz reprezentacji Rosji
https://magicznarosja.forumpolish.com/t968-fania-chekhova#3466https://magicznarosja.forumpolish.com/t975-fania-tyanikova-zd-chekhova#8039https://magicznarosja.forumpolish.com/t974-fania-chekhova#3470https://magicznarosja.forumpolish.com/t976-znicz#3473https://magicznarosja.forumpolish.com/t973-rude-ale-kochane#3469

Pią Cze 19 2020, 01:07
No tak, masz rację.
Pewnie, że ma rację. Żony mają zawsze rację. Prawie żony prawie zawsze. Teraz jednak niezaprzeczalnie przemawiał przez nią zdrowy rozsądek, który w jej przypadku dość rzadko dochodził do głosu. W tym momencie jednak czuła, że powinna być z nim absolutnie szczera, bo jeśli nie teraz to kiedy? Nie będzie lepszego momentu niż kilka tygodni przed ślubem. Musi być z nim uczciwa, bo tak naprawdę wyjątkowo mocno jej na nim zależało. Jako przyjacielu. Był przy niej, odkąd zaczęła naukę w Akademii i możliwe, że dzięki jego pomocy go ukończyła, bo dla niej zawsze ważniejsze od esejów było uganianie się za piłką. Był jak rodzina. Nie sypia się ze swoją rodziną. Nawet jeśli okazuje się, że mają miotłę Gleba Glebowa!
Pokiwała głową kilka razy, jeszcze dla potwierdzenia swojej racji i wytarła mokrą od łez twarz. Dlaczego jak się płacze, a potem ma się mokrą skórę na buzi, to ona szczypie tak dziwnie? Fania nawet nie pamiętała, że to się później tak robi. Teraz przede wszystkim było jej głupio i czuła zażenowanie swoją nadmierną emocjonalnością i dawką szczerości, która chyba nie była absolutne konieczna. No ale stało się i już. Dobiła wszystkie gwoździe do trumny ich przyjaźni i już na zawsze zostaną w środku.
- Nie - od razu zaoponowała, bo odwołanie ślubu nie wchodziło w grę. To ostatnia rzecz, na którą w obecnej sytuacji mogła sobie pozwolić. Odwołanie ślubu rodziło miliony pytań, a w większości ich nadawcami byłaby jej rodzina. Warto tutaj podkreślić, że ta urocza familia liczy jakieś trzy miliony członków, więc zanim odpisałaby wszystkim, dlaczego odwołała swoją jedyną realną szansę na zamążpójście, to już byłaby na emeryturze. Wolała razem z nim wypełnić zaproszenia. Dzięki temu miała do uzupełnienia jedynie półtora miliona kwitów, zamiast trzech. Uroki życia w parze- w końcu zaczęła je dostrzegać.
- Wolę mieć przyjaciela przy sobie niż zostać całkowicie sama - rzuciła i przeniosła spojrzenie na widok za oknem. PUM. Nigdy tam nie była, bo nigdy nie studiowała. Nawet nie miała pomysłu, co mogłaby studiować. Lubiła zaklęcia, ale bez przesady.
- Wiem, że go to nie zaboli, ale nie zaszkodzi spróbować - uśmiechnęła się złośliwie, bo taką właśnie była złośliwą małpą, kiedy ktoś nadepnął jej na odcisk. A Alec Onegin nie dość, że nadepnął, to jeszcze wskoczył i zaczął tańczyć na tym odcisku kankana. Teraz więc pokaże mu swoją spóźnioną ripostę.
- Zróbmy to możliwie jak najskromniej, a wyłączność na artykuły zostawmy moim kuzynkom. To i tak wypłynie, ale niech przynajmniej pieniądze zostaną w rodzinie - nie ma dalszego mazgajenia się. Trzeba przejść do konkretów. Jedynych konkretów, jakie wiedziała i znała oprócz daty. Przysunęła się jeszcze raz do kiego i wtuliła bezczelnie, żeby powiedzieć cicho:
- Kocham Cię, Sasza... Tylko po prostu nie w ten sposób - bo jak już miała być emocjonalna i poważna, to jeszcze to powinien wiedzieć.
Aleksander Tyanikov
Aleksander Tyanikov
Salon Ba35be53512999f02ac7c21128fa10eb
Astrachań, Rosja
27 lat
czysta
zamożny
hobbystycznie wytwórca użytkowych artefaktów; na co dzień klątwołamacz
https://magicznarosja.forumpolish.com/t585-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t797-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t796-aleksander-tyanikovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t795-scierkoslawahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t794-koci-tata

Nie Cze 28 2020, 15:02
Już wiedział, dlaczego nigdy wcześniej nie próbował zbyt mocno wgłębiać się we wszystko, co związane z emocjami – rozmowa o nich była zwyczajnie męcząca. Spinała, rozluźniała, wykręcała jak mokrą ścierę i skutecznie wyduszała siły, których Aleksander wcale nie chciał jej poświęcić. Uczucia. Uczucia były i jego zdaniem wcale nie wymagały tylu rozmów, ile próbowano mu wmawiać. A już na pewno nie powinien o nich mówić on, samiec, od małego przyzwyczajany, że zamiast paplać, powinien działać. Czyny, nie słowa, koniec końców to one okazywały się najważniejsze.
Dlatego właśnie w pierwszym odruchu zaproponował odwołanie ślubu, jeśli dalsze utrzymywanie w sekrecie prawdziwej natury ich relacji miałoby być dla Fani cierniem w boku – wydawało mu się to najrozsądniejszym posunięciem, a on sam jakoś poradziłby sobie z konsekwencjami. Zawsze jakoś dawał radę, co miał nie dawać? Zdarłby kolana, zmienił nazwisko... Skandal? Phi, jego rodzice nie spaliby tak spokojnie, gdyby znali choć połowę dziwactw i wariactw, jakich dopuścił się w swoim krótkim życiu. Odmowa ożenku z podsuniętą mu panną byłaby najmniejszym z nich.
Czemu wcześniej o tym nie pomyślał?
Parsknął krótko, kiedy przy temacie jej byłego w oczach Fani na nowo pojawiły się złośliwe iskierki, sygnalizujące że moment słabości sprzed kilku uderzeń serca już przeminął. Powinien odczuwać ulgę, bo wracali w końcu na znane terytorium, ale Sasza nie mógł się pozbyć tego dziwnego wrażenia pustki gdzieś głęboko w klatce piersiowej, które w ciszy kręciło na niego głową, zwiastując potencjalne kłopoty.
- Jak chcesz, to mogę zakląć coś dla niego w prezencie, żeby mu nigdy więcej nie stanął – podsunął, choć doskonale zdawał sobie sprawę z dziecinności podobnych gróźb. Dziecinne jednak czy nie, gdyby Ruda wyraziła zainteresowanie jego pomysłem, zrobiłby wszystko, by wynaleźć odpowiednią kombinację zaklęć i skazać brata samca na życie w wymuszonym celibacie. Solidarność płci kończyła się tam, gdzie jakiś dziad z Białorusi krzywdził jego przyjaciółkę. Przytaknął tylko w kontekście artykułów, organizację tego pozostawiając całkowicie w rękach narzeczonej – dla niego ewentualne informacje w mediach nie liczyły się w ogóle, ale dla niej stanowiły część kariery, którą nieodpowiednio skonstruowana informacja mogła irracjonalnie pozbawić... Czego właściwie? Prestiżu? Szansy na społeczny awans? Sasza nie wiedział, co Fania mogłaby jeszcze osiągnąć w quidditchu, będąc już członkiem narodowej kadry, ale nawet nieuświadomiony kibicowałby jej tak samo zawzięcie.
Obdarzony nagle jeszcze jednym uściskiem i słowami zaprojektowanymi tak, by docierać prosto do serduszka, panicz Tyanikov sapnął cicho, usilnie ignorując nadtapianie tegoż i z pomrukiem, który można by zakwalifikować tylko jako marudny, złożył szybki pocałunek na czubku rudej głowy.
- Przyniosłem zaproszenia – rzucił, powstrzymując się, by nie oprzeć policzka na pachnącej szamponem czuprynie. - W końcu wydrukowane jak trzeba. Jak chcemy mieć jakichś gości, to trzeba je wypełnić, najlepiej od razu. Miałaś jakieś plany?
Nie miała. Chwała Bogu, bo jeszcze chwila, a w głowie Aleksandera zaczęłyby pojawiać się kolejne głupie pomysły i jeszcze głupsze pytania.

[z/t x2]
Sponsored content


Skocz do: