|
|
|
|
|
Sob Kwi 04 2020, 15:29 | | Jadalnia W Sali Balowej ciężko nie zauważyć podwójnych drzwi, misternie złoconych najprawdziwszym 24-karatowym złotem, za którymi znajduje się imponujących rozmiarów jadalnia. Wystarczająco duża, by w normalne dni pomieścić prawie dziesięciometrowy stół, a na specjalne okazje kilkanaście okrągłych stolików. Podobnie jak w Sali Balowej, ma się wrażenie, że ściany i podłogi stworzono z lodu. Tutaj jednak ciężko oderwać wzrok od sufitu, z którego zwisały najprawdziwsze diamenty, oszlifowane i umiejscowione tak, żeby przypominać kwiaty gardenii, którą to podobno uwielbiała Anastasiya Kuragina, żona słynnego założyciela Oneginów. Brylanty wydają się skrzyć same z siebie, dając klimatyczne światło bez względu na porę dnia. Tutaj również postawiono na przeszkloną ścianę z widokiem na okolicę. Z drugiej strony można dostrzec drzwi prowadzące do ogrodu. |
| |
Sewastopol, Ukraina 23 lata błękitna zamożny stażystka, przyszły magomedyk sądowy |
Pon Kwi 13 2020, 15:43 | | podczas balu Ekscytacja, powoli sunie wzdłuż krzywizn jej kręgosłupa; mieszankę spijanych doznań, uznaje jako dziwaczną; czuje się jak aktorka, poddana presji improwizacji w spektaklu. Matka, wywodząca się z rodu Oneginów i nawiązana od lat, pomiędzy rodami przyjaźń - w ten piękny i poetycki sposób ujmuje się zbieżne, łączące ich interesy - stają się obowiązkiem do przyjścia na huczny bal. Drodzy kuzyni, z pewnością ich nieobecność ujęliby w charakterze zniewagi; Ariadne, podobnie jak brat Orpheus, stają przed dokonanym faktem, przy którym ich osobista opinia a także chęci, nie grają najmniejszej roli. Muszą. Przyjść. (Podobnie jak pojawiali się w innych latach, dziecięca igraszka, tradycja zabawy w maski, jest im więc znana od dawna). Ariadne nie czuje, przeciwnie do znacznej, zawartej w stereotypach ilości kobiet - potrzeby lśnienia jak drogocenny klejnot, z dumą opadający w wisiorku na obojczyki, kołyszący się, z każdym krokiem w kolczykach, wreszcie, jak klejnot, którym w całości wydaje się wielka, balowa sala. Mimo tego, sumiennie dokłada starań o powierzchowność - wszystko dla dobra, dla godnej reprezentacji rodu. Jej smukłe ciało opina czerwona suknia, miodowe sprężyny loków spływają poza ramiona; na twarzy, znajduje się prosta, subtelnie zdobiona maska; usta muśnięte ma cynobrowym odcieniem. Płyną, pośród wspaniałych ludzi, oblicz ukrytych za niewiadomą masek; stawiają niespieszne kroki, które, w niewerbalnej zgodności, kierują w stronę jadalni. - Ufam, że wszystko mi wynagrodzisz - mówi, z przekorą Orpheusowi; wcześniej, czysto złowieszczo skłamała, wmawiając bratu, że zwykła rozważać kilka zaproszeń od innych, zabiegających o jej towarzystwo mężczyzn. W rzeczywistości - nie rozważała żadnych, innych partnerów na balu, była świadoma, jak wydarzenie z łatwością płonie od plotek. Gdyby ktoś odkrył jej rzeczywistą tożsamość, nakrył ją w obecności innych, niż bliskich osób, z pewnością zacząłby snuć (niewłaściwe) domysły. Mimo tego, Ariadne postanawia się bawić, igrać z bogactwem emocji brata, jego opieką, zazdrością, której pokłady wzniecają w nim impuls złości - stąd, od przyjazdu udaje rozczarowaną, że zniszczył jej dawne plany na zagadkowy duet.
Ostatnio zmieniony przez Ariadne Zakharenko dnia Pią Cze 19 2020, 22:40, w całości zmieniany 1 raz |
| |
Sewastopol, Ukraina 31 lat błękitna zamożny mecenas sztuki i właściciel domu uciech |
Wto Kwi 14 2020, 22:33 | | Nie wiedział, dlaczego się zgodził. Bale, na Welesa, pieprzone bale dla bubków czy ekstrawertyków skąpanych w onirycznym śnie doskonałości. Każdy kreował się na indywidualność, ale wszyscy zlepieni byli w szarą masę. Nienawidził tych przedsięwzięć, podobnie jak nie celebrował świątecznego okresu, który wydawał się bardziej raniący niż cokolwiek innego. Był rozżalony. Ariadne prowadziła grę, której on nie mógł się oprzeć, dlatego też przytaknął na informację, która splotła ich ścieżki i zagnała w otchłań rozpusty i blichtru, w którym mienić się mieli jak diamenty. Cieszył się jedynie z obecności tych, którzy rzeczywiście zdołał poznać, usilnie wypatrując Evy. Tęczówki nie odnalazły jej sylwetki, dlatego też poprowadził siostrę w głąb sali, w której mogli zaczerpnąć powiewu świeżości, aniżeli kolejnego odoru unoszącego się alkoholu czy muzyki o skrzypiącym brzmieniu. (Gorszy niż baba; wiecznie niezadowolony, zgorzkniały, utkany w feerii emocji fałszywych, wszak w głębi serca… Był kimś zupełnie innym.) - Zanim zdecydowałaś się na moje towarzystwo, brałaś pod uwagę jakiegoś zdesperowanego idiotę, który wbijałby ci kutasa między uda na parkiecie, więc może z dwojga złego… – zawiesił głos, posyłając jej przekorny uśmiech. Cholerny kosmyk włosów opadł na blady policzek Ariadne, a on nie potrafił się oprzeć, by go odgarnąć. - Cieszę się, że wybrałaś mnie – mówił to szczerze, bez złośliwości i nieodpowiednich frazesów. Bał się o nią, wszakże nie chciał, by ktokolwiek plotkował o doskonałym kwiecie rodu Zakharenków; artystów skropionych wonią szaleństwo. Zasługiwała na wiele, lecz nie byle czego, a samych ideałów, po które sięgała już jako mała dziewczynka. - Nie licz jednak, że cokolwiek wynagrodzę – stwierdził w końcu bez zastanowienia. Zapomniał o tamtym wieczoru. Po raz pierwszy próbował zapomnieć o Narcyzie, który niegodny był choćby wspomnienia. |
| |
Sewastopol, Ukraina 23 lata błękitna zamożny stażystka, przyszły magomedyk sądowy |
Czw Kwi 16 2020, 20:33 | | Przymyka oczy, kiedy Orpheus odsuwa niesforny kosmyk; poddaje się jego woli, paradoksalnie, nie chcąc umniejszać swojej niezależności, którą, jak zawsze, prędzej czy później przypuszcza zdradliwie atak. Stoły, iskrzące się najprawdziwszym złotem, krzyczą od tłamszącego przepychu; zresztą, dziś wszystko krzyczy, próbując zbierać uwagę. W myślach, nieuchronnie rozgryza dręczącą ją w danej chwili zagwozdkę - czy może, jej starszy brat, zaznał sugestii od kobiet, pragnących na balu skosztować jego uwagi. Jest, mimo toczących od środka wad, niezmiernie pociągający, przystojny, z pewnością, czerpie garściami zaciekawione spojrzenia, przymglone od nagłych uczuć. Uśmiecha się, idąc pewnie oraz zajmując miejsce. Od zawsze, pragnie za wszelką cenę pogrążać się w samotności; za jej gęstą, nieprzeniknioną kotarą, czuje się pewnie, swobodnie, oddaje się swoim pasjom. Mimo tego, lata obycia na salonowych spotkaniach, przyniosły wspaniałe plony - jest oczywiście świadoma, w jaki sposób powinna się zachowywać godnie. - W twoim odczuciu przykuwam tylko wzrok desperatów? - wydaje się rozbawiona, wydaje się pobłażliwa, równocześnie, z fałszywym zmartwieniem wplatając swe słowa w eter. Nie cierpi na zaniżoną wartość, pomimo swojej przesadnie szczupłej sylwetki, dziewczęcych, ledwie wzniesionych piersi i obojczyków wysuniętych jak noże pod cienką powłoką skóry. Wszystkim, co czuje do samej siebie, jest akceptacja, jest tolerancja, jest obojętność - nie umie się przecież zmienić. Spojrzeniem, połyskującym od rozbawienia, obejmuje twarz brata, częściowo skrytą za niejasnością maski. Dyskretnie, rozgląda się dookoła; bogactwo, niezmiennie roztacza się dookoła swym intensywnym blaskiem, niemal nachalnie podrażnia każdy z jej zmysłów. Zastanawia się, co skosztować, nie mogąc wybrać konkretnej, słusznej decyzji; śledzi, zatem uważnie każdy ruch Orpheusa i każde, zapadłe słowo. Nie ma w zwyczaju jeść dużo; często, nawet udaje się jej zapomnieć o istniejącej potrzebie regularnych posiłków. Dziś jednak - trwa uroczysty bal, a ona, ledwie częściowo jest sobą. |
| |
Sewastopol, Ukraina 31 lat błękitna zamożny mecenas sztuki i właściciel domu uciech |
Czw Kwi 16 2020, 20:51 | | Wiedział, że ich relacja była trudno, owiana dozą niezrozumienia. On bowiem miał już żonę, a przesadna troska zakorzenia była w nim od najmłodszych lat, kiedy to starał się zbliżyć do rodzeństwa – w oczach ojca, nader doskonałego. Trzymany na uboczu, jedynie z dystansu przyglądał się sukcesom Narcyza czy Ariadne, by w ciszy celebrować ich (jej?) szczęście, którym zachwycała każdego. Być może dlatego dotknął niesfornego kosmyka, tak jak robił to, gdy była małą dziewczynką; nuta wspomnień desperacko zatrwożyła męski umysł, a cyniczny uśmiech rozpromienił wargi. Był nieokreśloną sinusoidą, której punkty nie przebiegają w sposób oczywisty. Wystarczyło pomylić się o jeden stopień, by całe równanie stało się bezwartościowym. Nikt poza żoną nie umiał do niego dotrzeć, przedrzeć się przez mur barier kreowanych skrupulatnie latami. To on przynosił wstyd lordowskim tytułom. Nie zasługiwał na nie, tak jak i na nazwisko, które zostało dopisane po imieniu. - W moim odczuciu próbujesz mnie zdenerwować, jakbyś obrała sobie to za punkt honoru – nie umiał odpowiedzieć. Nie wiedział – kto jej się podoba, ani komu ona wpadła w oko. Ostatnim razem wiedział, że przesadził, dlatego też nie zamierzał więcej ingerować w towarzyskie perypetie dziewczęcia otoczone woalem enigmy. Była wolna; niebawem zapewne pozna swego narzeczonego wybranego przez ojca czy nestora (oboje nie mieli żadnego gustu), a potem stanie się małżonką tego, który okaże się dostatecznie godny, by złączyć z nim więzy krwi. - Możesz mi opowiedzieć o swoich amantach – zgodził się wspaniałomyślnie, przegryzając to jedną z oliwek, które odnalazł na stole. Upił łyk alkoholu, by spojrzeć na otaczający ich luksus i kryształowy ton splendoru, gdzie sylwetki gości zdawały się być nader tanie w porównaniu z wystrojem. |
| |
Sewastopol, Ukraina 23 lata błękitna zamożny stażystka, przyszły magomedyk sądowy |
Nie Kwi 19 2020, 17:55 | | Odkąd utknęli, w splendorze uroczystości, szarpie za struny gniewu starszego brata. Być może Orpheus ma rację - dokładnie wnikliwie sprawdza każdą z dostępnych granic; prowokuje go, zwodzi jakby skrywała za swymi plecami romans. W głębi swej duszy rozważa, czy zresztą ktokolwiek, nawet wspaniały i poważany szlachcic byłby w odczuciu jej brata kimś odpowiednim. Wątpi. Nie opowiada mu zatem, nawet o prozaicznym wypadku z oficerem Białej Gwardii, Konstantinem Romanovem; jest doskonale świadoma że mógłby on źle zrozumieć jego, jej (ich) intencje. Tym samym, nic dziwnego, nie opowiada o innych swoich kontaktach; o wiele bardziej wiążących się zażyłością. Od zawsze była zbyt oschła, zbyt cicha, zbyt bardzo zamknięta w sobie. Każdy z jej listów, był oraz jest aż po dziś dzień pisany ze znacznym odstępem czasu, ozięble, nie ukazując szczegółów. Nigdy nie wymieniała zauroczenia, miłości pierwszej szczenięcej, z dumnym trzymaniem za rękę wśród korytarzy szkolnych. Nie - nie potrafi, przenigdy, poruszać kwestii swych uczuć, są zawiłe, niejasne, skrywane pod grubą warstwą niczym warownym murem. - Nie mam co opowiadać. - Wzrusza nieznacznie ramionami i sięga w kierunku kieliszka z winem, czerwonym, wytrawnym, jakie docenia najbardziej. Nie czuje się kusicielką, żadną femme fatale; jedyne nieszczęście w jej losie polega na zaostrzeniach łamiji, atakującej znienacka którą ukrywa przed spojrzeniami krewnych. Przez krótki moment, odczuwa pokusę aby zapytać się Orpheusa o jego kobiety, porzuca ją jednak prędko - świadoma w jak intensywny go wprawi szał. Nigdy nie chce poruszać w jej obecności, co zresztą jest zrozumiałe, kwestii swoich zarobków. Pamięta, jak zawsze z pogardą ojciec wspomina na jego temat, nazywa często niegodnym. Nie jest niegodny - Ariadne zna doskonale ten stan, gnębiona na inny sposób przez ciotki - zwyczajnie-nadzwyczajnie nie umie się dostosować. |
| |
Sewastopol, Ukraina 31 lat błękitna zamożny mecenas sztuki i właściciel domu uciech |
Pon Kwi 20 2020, 21:47 | | Przypatrywał się zgromadzonym ludziom, czując się jak dystyngowana dama, która to głośno może wyrażać sprzeciw lub zachwyt, wszakże – był przepełnionym hedonistyczną manią mecenasem. Pożądał piękna, blichtru, splendoru, rozpusty; szczególnie skupiał się na tej umysłowej, jakoby żadna inna nie dawała mu dostatecznego zaspokojenia. Wzrok powoli wędrował po gościach, na których zawieszał spojrzenie dłużej niż wypadało, a im dłużej to trwało, tym chętniej skupiał się na wirujących sylwetkach, choć jego uwagę przyciągała tylko jedna. Dłoń uniosła się ku górze, zaś opuszki palców odgarnęły niesforne kosmyki z lica Ariadne, które upstrzone piegami, w świetle wydawało się jeszcze bledsze. Obserwował ją. Uczył na pamięć, zdając sobie sprawę, że wolałaby tu jego, tego który był godny uwagi ojca i dziedzictwa Zakharenków. Orpheus był przeciwieństwem Narcyza, dlatego nie szukał atencji – na własny rachunek poszukując swej indywidualnej drogi, z której nigdy nie zostanie rozliczony. - W takim razie otaczasz się ślepcami – stwierdził bez zastanowienia, a wargi wygięły się w przekornym uśmiechu. Troszczył się o nią ponad miarę, martwiąc się lekkością w podejściu do życia i niestosownością decyzji. Uważał, że powinna tkwić zamknięcia w czterech ścianach, byle nie posmakować okrutności śmierci, wszakże… Gdyby i ja zabrała kostucha – starszy dzieci nie widziałby racjonalności we własnym bycie, choć ich relacja nie należała do opatrzonych przez słodkość miłości. - To co? Za twoje sukcesy… – powiedział z pełnią szczerości w głosie, która wybrzmiała nutą wesołości. Kieliszki zderzyły się, a martini przyjemnie wypełniło przełyk. Uwielbiał alkohol, podobnie jak inne, otępiające używki. Nie znał granic. Nie znał zasad. Istniała tylko pasja i droga ku spontaniczności.
Ostatnio zmieniony przez Orpheus Zakharenko dnia Sro Maj 20 2020, 22:59, w całości zmieniany 1 raz |
| |
Sewastopol, Ukraina 23 lata błękitna zamożny stażystka, przyszły magomedyk sądowy |
Wto Maj 19 2020, 21:57 | | Zieleń dziewczęcego spojrzenia z pewnym rozbłyskiem radości wtapia się bezustannie w przestrzeń; w grze ciekawości bez jasnych dosadnych podstaw, wędruje po zasłoniętych enigmą masek obliczach. W zwyczaju ma delektować się każdą chwilą, każdą cząsteczką tworzącą agregat zdarzeń. Wdraża się zatem, obecna i nieobecna na widowni teatru życia i jednocześnie na scenie; zmysł słuchu podrażnia ciągły szum konwersacji, twarze nierozpoznane skrywane płyną na drugim planie, twarze, tak wiele twarzy, wiele kreacji wiele sztuczności i mnóstwo niedopowiedzeń. Odkąd pamięta z uwagą przygląda się ludziom, poznaje i usiłuje rozwikłać niejasne, kłębiące się za murami ich czaszek myśli. Z równą siłą żałuje że i Orpheus, spowity został przez dystans maski - dostrzega ledwie ułamek tego co pragnie obecnie dostrzec. - Jesteś pełen sprzeczności - mówi mu spontanicznie, gdy zwraca uwagę na ślepców. Nastaje niezręczna chwila; znowu, bez przemyślenia jej wargi zdołały przypadkiem upuścić niechciane słowa. Nie rozumie, niemniej mechanizmu myślenia na jakim polega Orpheus - w jednym momencie wspomina o desperatach, którzy jako jedyni lgną do niej jak ćmy do płonącej świecy, w innym z kolei uznaje, że każdy, kto nie docenia, jest tylko ograniczonym ślepcem. Nie rozumie, stąd mówi, wspomina - mówi stanowczo zbyt dużo. Orpheus od dawna wydawał się jej niejasny, niezdolny do uchwycenia w obcęgi racjonalności. Narcyz był namacalny pomimo nieobecności, pochłonięcia profesją oraz rodziną, którą założył z Evą. Orpheus, w przeciwieństwie do niego, był nieuchwytny, zarówno dla niej jak również dla innych krewnych. Zastanawia się czasem, czy ktokolwiek go zdołał poznać. Wątpi. Czy zdołał poznać sam siebie? Unosi nieśmiało smukły kieliszek wina. Uśmiecha się lekko, choć nie uważa aby obecnie miała powody świętować. Droga ambicji która przed nią widniała, jest rozległa i pełna meandrów trudów. W chwili obecnej jest przecież ledwie stażystką. Myśli podobnie, czy Orpheus ma jakiś powód aby samemu świętować. Powstrzymuje się od kolejnych zdań, mogących zapaść jak gdyby fałszywy akord. Ojciec obdarza pogardą dom uciech, którym zarządza jej starszy brat - choć przecież osiąga tym finansowy sukces, czyż nie? |
| |
Sewastopol, Ukraina 31 lat błękitna zamożny mecenas sztuki i właściciel domu uciech |
Czw Maj 21 2020, 18:59 | | Nikt nie potrafił czytać z niego, niczym z otwartej księgi. Istniało prawdopodobieństwo, że to właśnie ona - Ariadne Zakharenko - zdołała poprawnie zinterpretować niektóre cechy brata, jakoby przebywanie w jego towarzystwie było dostateczne. Zawsze otaczał ją płaszczem bezpieczeństwo, lękając się o jej drobną istotę, która w męskim sercu zajęła równie istotną pozycję, co niegdyś ukochana żona. Darzył je obie specyficznym uczuciem, dla samego siebie niezrozumiałym. Dzisiaj jednakże, jak i od wielu miesięcy, pozostał obcy. Daleki na nieme wołanie. Pozbawiony wyrzutów czy żałości nad własnym losem. Niedostateczny w swym konstrukcie dla ojca, a jednocześnie ukazujący się kobietom jako spełnienie cielesne i mentalne, którego na stałe nie potrafił zapewnić żadnej. - Jestem rozkapryszony; wszystko mnie męczy... Nie potrafię się zdecydować na jedno właściwe zdanie - nieustannie popełniając faux pas - wyjaśnił, mimo iż było to owiane zdaniem nielogicznym. Tlące się w jego umyśle obrazy zastępowały teraźniejszość, natomiast bystre tęczówki pozostawiały wlepione w szarawą masę ludzkich skupisk. Musiał mieć pewność, że żaden imbecyl w jego towarzystwie - nie odważy się choćby spojrzeć na Ariadne, która przyćmiewała dziś wszystkie kobiety; to dojrzałe niczym wino i młodziutkie, niczym rozkwitające pąki wiosennych kwiatów. - Przeszkadza ci moja troska? - zapytał, opuszkami palców dotykając delikatnego lica siostry. Powodził palcami po linii policzka, a potem żuchwy, dając sobie iluzję bliskości, która w ostatnich miesiącach była dla nich odległa. Mógłby przysiąc, że przez ten czas wypiękniała. Patrzył nieustępliwie. Taksował młode oblicze jasnowłosej, aż wreszcie uczynił krok w przód, chcąc poczuć ją w pełni. Przy sobie. Egoizm zaczynał przemawiać przez ciało mężczyzny, a im dłużej trwała ta sytuacja, tym mocniej zaczynał zapadać się w sobie. Dusza pękała, a przeszłość stawała się coraz żywsza. Przypominała opadające liście, senne mary nawiedzające go jako dziecko. Nie miał prawa łamać barier; ani jako dziecko ani jako mężczyzna. |
| |
Sewastopol, Ukraina 23 lata błękitna zamożny stażystka, przyszły magomedyk sądowy |
Czw Maj 28 2020, 23:21 | | Coś zmienia się nagle w chwili, coś przełamuje, kruszy się niewidzialna, masywna płyta dystansu. Coś - choć nie umie określić, jej intuicja się wzdryga, nastawia uszy jak zwierzę i błyska czujnie ślepiami, próbując ciąć mrok niewiedzy. Nie czuje się dzisiaj dobrze. Żałuje, że tutaj jest. Żałuje, że nie rozstawia rozsądnie słów, z aptekarską dbałością rozsądku nie wplata oszczędnie głosek, odpowiedniego przekazu. Chce, by mówione przez Orpheusa zdanie, pomogło jej go zrozumieć. Chce, aby było ostoją, wyraźnym, jawiącym się pociągnięciem, kolejną z barw, którą mogłaby wplatać w koloryt jego osoby. Chce, niemniej wszystko ma swoje źródło i kończy się w samych chęciach. Niestabilność, sprawia wrażenie przewodniej pieśni jej brata; nie może wciąż go rozwikłać, nie może przybliżyć, jakby zbierała wciąż skrawki chaosu osobowości, feerii cech absolutnie niezdolnych do egzystencji w ładzie; mnóstwa poglądów, rozchwianych pomiędzy sobą, wtłoczonych w całość umysłu oraz w nieznanym cudzie, w całości funkcjonujących. A zatem - co, jeśli żaden spotkany dotąd Orpheus, nie był tym odpowiednim? Właściwym? Prawdziwym? Drży. Dotyk zaczyna powoli ją irytować, podobnie jak unoszące się między nimi pytanie, tak intensywne jak wdzierający się zapach bliskiego, męskiego ciała; pytanie, na które nie będzie mogła przenigdy mu odpowiedzieć. Odsuwa się. - To nie jest czas ani miejsce - mówi, spuszczając wzrok, znowu błądząc gdzieś, połowicznie obecna, czego w niej nienawidzi - na tego rodzaju rozmowy - przypomina, karmiąc zarazem go złudnym poczuciem szansy, że jeszcze kiedyś odbędą szczerą dyskusję. Nie; szczerość jest zbyt odległa, zbyt zagrzebana w jej wnętrzu, domknięta w jej zakamarkach. Nie umie się dziś otworzyć, ani dziś, ani jutro, przenigdy. Kolejny, drobny krok w tył. Chce zniknąć. Nie może zniknąć. Bogowie, niech bal się wreszcie zakończy. |
| |
Sewastopol, Ukraina 31 lat błękitna zamożny mecenas sztuki i właściciel domu uciech |
Pią Maj 29 2020, 20:31 | | Potrzebuje jej, jakoby miała być dla zeń życiodajną energią. Ona jednak nie potrzebuje jego. Orpheus od lat jest tego świadomy bardziej niż mogłaby sądzić. Zawsze to Narcyz odgrywał górnolotną rolę w teatrze życia, w którym jemu została przypisana drugo - a może - trzecioplanowa rola. Nie był bożyszczem serca ukochanej siostry, choć przecież dokładał wszelkich starań, by zwróciła na niego uwagę w najmniej oczekiwanych chwilach. Był głupcem. Naiwnym. Ułożonym z nieokreślonych puzzli, które nigdy nie miały do siebie pasować. Opuszki wędrowały po dziewczęcym licu. Ofiarował jej dozę czułości, która podsycona była alkoholem, kiedy z każdą kolejną sekundą załamywał pozór dystansu, jakiego nie chciał odczuwać dzisiejszej nocy. Mógł zaklinać się na Bogów strarych, nowych, a nawet tych, którzy nie zostali wykreowani przez dewotów, lecz... Weredyzm zaistniałej sytuacji przewyższał nawet samego, jakże plugawego dziedzica Zakharenków. - Nigdy nie ma czasu ani miejsca, Zoyo - zakpił celowo, kiedy udało jej się wydostać z pozornych objęć bliskości. Łaknął więcej, lecz nie mógł żądać ów zdarzeń, toteż zaprzestal w momencie, kiedy porzucił maskę zuchwalca. Obojętność na nowo dewastowała oblicze mężczyzny, którego miała u swego boku, dlatego też złośliwość wynikająca z użycia drugiego imienia Ariadne, napawała go swoistego rodzaju hedonistyczną satysfakcją. - Odprowadzę cię - zakomunikował nagle, a ton wydawał się nie znosić sprzeciwu. Nienawidził podważania decyzji, wszakże całe życie robił to ojciec, który pogardzał synem ponad miarę, zadając mu ogrom bólu, którego zapewne nikt nie pojmie, bo czy mógl zdjąć fasadę chłodu, którym kierował się niemalże zawsze? Czarujący, rozkoszny, zabawny, pupilek dam, które z tęsknotą wyczekiwały choćby jednego komplementu, jednakże... Ten Orpheus obumierał niczym rośliny, którym poświęca się zbyt mało uwagi. Dopiero pod drzwiami siostry, gdy miał pewność, że dotarła cała do swego azylu - odszedł, a strona zdawać się była bardziej obca niż kiedykolwiek wcześniej. /zt x2 |
| |
| | |
| |
|