wścibskie dzieciaki (L. Abramov & E. Vasilchenko, listopad 1976)
Lev Abramov
Lev Abramov
wścibskie dzieciaki (L. Abramov & E. Vasilchenko, listopad 1976) AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Pią Lip 17 2020, 11:23
Nie przypominał sobie, żeby z podobnym, przyjemnie grasującym napięciem, oczekiwał w ostatnich tygodniach nadejścia nocy. Wiercił się, niespokojnie na swoim łóżku, nieudolnie udając pozostawanie w błogości Morfeuszowych objęć - sen nie nadchodził i nie mógł nadejść, nie miał prawa, w obliczu szczytnego celu. Pościel, pod wpływem gwałtownych ruchów, stawała się pomarszczona niczym twarz starca; dopiero później, nareszcie się uspokoił, znajdując dogodną pozę - leżał na boku, co jakiś czas wyglądając ukradkiem na okno, z nutą pewnego utęsknienia, czekając, aż pierwsze gwiazdy otworzą srebrzyste ślepia. Ciemność gęstniała, wpełzając jak nieproszony gość do pomieszczeń, wreszcie, zawieszona jak gruba, nieprzenikliwa tkanina. Zwodziła jego zmysł wzroku, mimo rozszerzających się źrenic, spragnionych choć anemicznych promieni światła. Jedynym, doznawanym odczuciem, stawał się delikatny dotyk rozgrzanej ciepłem własnego ciała pościeli oraz majaki wypaczonych od cieni kształtów.
Poruszył się, usiłując skrzyżować konspiracyjnie spojrzenia z Emirem, z którym był umówiony na eskapadę w niedozwolonej porze - do podobnie niedozwolonego bez pozwolenia od profesora miejsca.
Drgnął, początkowo - wsłuchany w miarowy, dwutonowy rytm oddechów innych kolegów z roku. Nie zauważył niczego, co było w stanie wykrzesać zeń iskier niepokoju, dlatego równie ostrożnie zsunął się z łóżka oraz zakradł do drzwi, bacząc na każdy, miękko stawiany krok. Był stosunkowo niskim jedenastolatkiem o szczupłej budowie ciała - zapewniał ludzi, że jeszcze wszystkich zaskoczy oraz przerośnie w przeciągu najbliższych lat. Uczennice, zwłaszcza ze starszych roczników, uwielbiały go - nazywały uroczym, w czym wydawały się przypominać żywcem wyjęte ze stereotypów ciotki. Oferowały mu swoją pomoc, bezinteresowną, w zadaniach domowych - Lyov Abramov nie wiedział, czemu zawdzięczał bycie tym-najbardziej-uroczym-wśród-chłopców, aczkolwiek korzystał chętnie z oferowanych mu przysług, z dnia na dzień, stając się coraz bardziej leniwym uczniem. Niewielu rzeczom poświęcał szczerze uwagę - zaciekawiony, ambitny w przypadku sztuki (być może temu zawdzięczał swoją przyjaźń z Emirem, który był znacznie bardziej poukładaną połową ich nawiązanej relacji), uroków oraz wszystkiego, co zakazane, objęte karą, spisaną w regulaminie szkoły. Dział ksiąg zakazanych bez wątpienia był jednym z miejsc, do którego Abramov musiał zwyczajnie zajrzeć.
Nie mogę się dać im złapać. W przyszłym tygodniu mam dwa szlabany – wyszeptał przyjacielowi, szczerząc się w łobuzerskim uśmiechu. Jeden szlaban za spanie na lekcji - drugi za bójkę na korytarzu - przecież to nie on zaczął a nawet jeśli, było to bez znaczenia. Zacisnął rękę na klamce. Za drzwiami rozpościerał się długi, szkolny korytarz - początek ich ryzykownej wędrówki.


Ostatnio zmieniony przez Lev Abramov dnia Nie Lip 19 2020, 11:26, w całości zmieniany 1 raz
Sorin Istrati
Sorin Istrati
wścibskie dzieciaki (L. Abramov & E. Vasilchenko, listopad 1976) OknhdFh
Onekotan, Rosja
32 lata
wieszczy
nieznana
biedny
majsterklepka złota rączka
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1497-sorin-istrati#8964https://magicznarosja.forumpolish.com/t1520-sorin-istrati#9221https://magicznarosja.forumpolish.com/t1519-sorin-istrati#9219https://magicznarosja.forumpolish.com/t1521-zima#9222https://magicznarosja.forumpolish.com/

Sob Lip 18 2020, 15:43
Jako dziesięciolatek był małym durniem. Trudno po dziesięciolatkach spodziewać się wyższej inteligencji, Valischenko nie odbiegał daleko od normy. Leżąc w środku w nocy w łóżku niemal przebierał nogami myśląc o tej eskapadzie jaka go czekała. Czarnymi jak ciemność w kątach pokoju oczami sztyletował podsufitkę szkolnego łóżka z zapamiętałością godną maniaka, mając absolutną pewność, że przecież nie zaśnie i nie wytrzyma w tym spiętym oczekiwaniu na przygodę. Miał to przecież we krwi, tak jak wujek Ionuţ opowiadał, był dzikim wiatrem i synem szerokiego stepu, a im dłużej o tym w swojej małej głowie rozmyślał tym bardziej dusił się w zamkowych czterech ścianach.
Czujny jak sarna nasłuchiwał ciszy snu wślizgującego się niepostrzeżenie pod kołdry kolegów z dormitorium. Kiedy szmer po prawej stronie insynuował gotowość Abramova do wyprawy on już wpatrywał się w ciemność oczekując widoku jego twarzy. Z ich głupiej dwójki, choć był młodszy, uważał sam siebie za tego bystrzejszego, może miał po prostu szczęście? Emir był chytry, myślał szybko i na poczekaniu, kłamał jak nikt inny i nawet nie drgała mu powieka. Chociaż zawsze pakował się w tarapaty jakimś niebywałym cudem udawało mu się z nich wykaraskać, problemy pływały po nim grubymi kroplami jak woda po kaczce - niestety, niekoniecznie zawsze był w stanie wyciągnąć z nich też i swojego kompana. Lew, jak urokliwy nie był, to kłopoty przyciągał jak magnes i najrozsądniejszym było, w przypadkach cztery na pięć, po prostu się ulatniać.
Zwykła, mała, Vasilchenkowa szuja.
- Nie złapią. - zapewnił takim tonem, jakby był władcą świata i skoro on tak powiedział, to tak właśnie było. Kto wie, może nawet sam tak uważał w rzeczywistości?- Poza tym, masz jeden szlaban. Wczoraj powiedziałem woźnemu, że te łajnobomby to Mikhail Popa. - błysnął złowieszczo czarnym okiem w ciemnościach- Pewnie będzie się chciał za to bić, ale nic sie nie boje. - zadarł brodę- Będzie sprzątał sam zbrojownie w lochach, więc możemy zerwać sie do lasu… - zasugerował szeptem, jak zwykle znajdując w moment tysiąc rzeczy, którymi można zagospodarować wolny czas, nawet jeśli to pomysł na ostatnią chwilę.
Wytknął głowę przez drzwi lustrując skąpany w półmroku korytarz i tkwiąc w bezruchu wyczekiwał jakiegokolwiek dźwięku poza szelestem magicznych pochodni w ścianach.
- Idziemy. - kiwnął na Abramova i ruszył przodem.

Rzuć kością:
Parzyste - nic nam nie przeszkadza aż do klatki schodowej.
Nieparzyste - zza zakrętu słychać czyjeś kroki !
Lev Abramov
Lev Abramov
wścibskie dzieciaki (L. Abramov & E. Vasilchenko, listopad 1976) AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Sob Lip 18 2020, 16:11
Wyrzut adrenaliny przyjemnie buzował razem z cyrkulującą krwią; oplatające, niepojęte arabeski naczyń wypełniało gorące pragnienie nierównej potyczki z sunącym cieniem ryzyka. Niebezpieczeństwo - objawiające się w formie przyłapania na gorącym uczynku i później odbycia pełnej uciążliwości kary - zawisło nad ich głowami w momencie, gdy przekroczyli granice szkolnej sypialni. Uwielbiał jednak podobne kaskady odczuć, melodię serca wygrywaną dosadniej niż kiedykolwiek pod kostną kolebką żeber. Uwielbiał - nawet, jeśli przeciwnie do Vasylchenki, nie miał zbyt wiele szczęścia, później szorując ubikacje, z żołądkiem kurczącym się od wiązanki podłych zapachów albo ścierając cierpliwie patynę kurzu z pamiątek - chluby Akademii, która, jak zawsze powtarzał woźny, musiała błyszczeć albo nie wrócą prędko do swoich zajęć.
- Serio? Jesteś wielki - niedowierzanie natychmiast uległo przeobrażeniu w podziw. Wilgoć chłopięcych oczu skrzyła się nieskrywaną radością. - To cienias. Raz go uderzysz i pewnie narobi w gacie - wyszeptał. Każdy kojarzył Mishę, najbardziej mocny był w gębie. - Pasuje - pokiwał głową. Każda, nawet najbardziej absurdalna eskapada, była na wagę złota. Widocznie miał mącicielskie zapędy - nie przeżył, jeśli nie zrobił czegoś niewłaściwego - nie rzucił złośliwie zaklęcia, nie usnął w ostatnim rzędzie, nie udał się w miejsce, gdzie uczniowie mieli surowo wzbroniony wstęp.
Mięśnie napięły się, kiedy usłyszał kroki. Tęczówki powlekły się błonką zaskoczenia - rozczarowania, że równie prędko los może im pokrzyżować plany. Zaalarmowany, odkrył, że znajdują się blisko otwartych drzwi do jednej z rzadko używanych klas - nie rozważał nic więcej, zaciskając dłoń na ramieniu Emira, ciągnąc go w stronę pomieszczenia, gdzie mogli się skryć za biurkiem - czy innym elementem, obecnym w wystroju miejsca.
- Idź sobie, idź sobie - powtarzane jak mantra zdanie zdławiło wkrótce milczenie - Abramov sam zakrył dłonią usta, aby powstrzymać się od niechcianych uwag. Zestresowany, najczęściej gadał zbyt wiele - gadał od rzeczy, zupełnie, jakby nonsensem potoku słów łudził się, że odgoni niesprzyjające jemu okoliczności.

Rzuć k6:

1,2 - słychać odgłos zamykających się drzwi, a kroki więcej nie młócą świadomości. Intuicja podpowiada, że osoba była prawdopodobnie nauczycielem, który poszedł do swojego gabinetu

3,4 - niech to Perun trzaśnie, to woźny! Trzeba mu przyznać, że ma doskonałą zdolność wyczucia łamiących zasady uczniów. Zaczyna się wokół kręcić, mamrocząc, że chyba przed chwilą coś słyszał. Szczęście w nieszczęściu, najpierw zagląda do innego pomieszczenia. Pozostaje pytanie - czy warto skorzystać z okazji czy przeczekać w kryjówce, licząc, że pójdzie dalej?

5,6 - to nie woźny, ani nauczyciel, ale… para zakochanych uczniów ze starszych lat. Idą za rękę, szepcząc do siebie pełne czułości słowa i wchodzą do klasy, w której schronili się Emir i Lev. Subtelne gesty przechodzą w namiętność nastoletnich pocałunków - kto wie, być może dojdzie pomiędzy nimi do czegoś więcej - bez wątpienia nie sądzą, że nie znajdują się tutaj sami


Ostatnio zmieniony przez Lev Abramov dnia Sob Lip 18 2020, 23:45, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
wścibskie dzieciaki (L. Abramov & E. Vasilchenko, listopad 1976) Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Sob Lip 18 2020, 16:11
The member 'Lev Abramov' has done the following action : Kostki


'k6' : 1
Sorin Istrati
Sorin Istrati
wścibskie dzieciaki (L. Abramov & E. Vasilchenko, listopad 1976) OknhdFh
Onekotan, Rosja
32 lata
wieszczy
nieznana
biedny
majsterklepka złota rączka
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1497-sorin-istrati#8964https://magicznarosja.forumpolish.com/t1520-sorin-istrati#9221https://magicznarosja.forumpolish.com/t1519-sorin-istrati#9219https://magicznarosja.forumpolish.com/t1521-zima#9222https://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Lip 19 2020, 17:42
Abramov doskonale wiedział jak zachęcić małego cygańskiego urwisa do najgłupszych akcji. Kiedy tylko wyraził aprobatę odnośnie bijatyki z Popą, mały Emir zaraz poczuł się prawdziwym królem dżunglii i wypiął dumnie swoją chuderlawą pierś.
- A pewnie! - pokiwał głową- Tak go walne, że szok. Musisz to zobaczyć. - zapewnił ściskając ramię przyjaciela z szerokim uśmiechem. Mając dziesięć lat nie miał pojęcia czym wiedzione są jego zachowania, dopiero wiele lat później mógł zrozumieć, że zawsze pragnął dla swoich bliskich wszystkiego co tylko może być dla nich najlepsze. Gotów był skakać w ogień, bić się z Popą, wyciągać ich z tarapatów kłamiąc jak najęty, a teraz? Teraz nawet był chętny biec na woźnego z różdżką choć zaklęć to nie umiał jeszcze praktycznie żadnych.
Ruszyli po miękkim dywanie, rozsądnie i sprytnie, by nie tupać bosymi stopami po gołej podłodze. Ktoś inny jednak zza zakrętu nic sobie wcale nie robił z tego taktycznego sposobu zachowania anonimowej nieobecności. Pociągnięty do klasy za swoim przyjacielem ukucnął za drzwiami nasłuchując przez ich solidną, drewnianą grubość echa odbijających się kroków. Kontrolnie zerknął czy Lwu nie wystaje skrawek gaci gdzieś zza szafki, słysząc jego rozgorączkowany szept i sam rozpłaszczył się przy ścianie niczym wyjątkowo kościsty, przerośnięty gekon.
Przez wąską szczelinę dostrzegł woźnego Fawleya wraz z jego upiorną lewitującą lampką nocną, zaglądającego wścibsko do każdego zakamarka. Jego chłopięcy umysł szybko analizował sytuację. Czy zachowywali się zbyt głośno? To niemożliwe, szli bardzo cichutko po dywanie! Czy ktoś na nich doniósł? To niemożliwe! Dopiero co wyszli z dormitorium, a poza nimi wszyscy spali! Potarł w zamyśleniu podbródek, dokładnie takim samym gestem jaki zaobserwował u swojego ojca pocierającego swoją czarną brodę. Wniosek był tylko jeden - poza nimi na korytarzach musiał być ktoś jeszcze, kogo woźny teraz poszukiwał. To działało na ich korzyść, wciąż mogli pozostawać anonimowi!
- Lion! - syknął koślawą angielszczyzną, którą podsłuchał od starszych kuzynów, a uznał, że "lion" to takie cool słowo, że się świetnie nadaje na pseudonim dla jego najlepszego kumpla- Chodź szybko! Pryskamy! - dodał głośniejszym szeptem, widząc, że woźny skrył się w innej sali szukając kogokolwiek tam szukał.
Chwycił Abramova za dłoń i ile sił w pajęczych nóżkach pociągnął za sobą biegiem w kierunku klatki schodowej. Serce dudniło adrenaliną i zadowoleniem, przez ramię posłał brunetowi szeroki uśmiech prezentując prawie wszystkie zęby. Z klatki schodowej już tylko na trzecie piętro i przejść przez czytelnię i do góry i będą tam, gdzie mieli być! Wypadli z korytarza ślizgając się razem z dywanikiem tylko po to, by znów puścić się biegiem. Woźny zapewne ich nie gonił, ale to przecież dwa razy taka frajda, jak się spodziewasz, że ktoś na ciebie dybie.
Wskoczywszy na ruchome schody chwycił barierki i spojrzał na Lwa dysząc ciężko ze zmęczenia, ale i potężnej ekscytacji.
- Czego będziemy szukać? - zapytał, na co jeden z wiszących na mijanej ścianie obrazów syknął uciszająco.



Ostatnio zmieniony przez Sorin Istrati dnia Nie Lip 19 2020, 18:01, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
wścibskie dzieciaki (L. Abramov & E. Vasilchenko, listopad 1976) Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Lip 19 2020, 17:42
The member 'Sorin Istrati' has done the following action : Kostki


'k6' : 3
Lev Abramov
Lev Abramov
wścibskie dzieciaki (L. Abramov & E. Vasilchenko, listopad 1976) AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Pon Lip 20 2020, 00:29
Ciemność współgrała w duecie z chłodem - który wydawał się przenikliwym oddechem szorstkich, otaczających ich ścian. Zastygnął, skulony niczym karykatura gargulca, strzegąca własnego losu, próbując za wszelką cenę uniknąć należnej kary - osnuty całunem cienia, drobny, usiłujący podtrzymać ciało w bezruchu chłopiec. Jedynie klatka piersiowa - unosiła się, to opadała rytmicznie, tłocząc odżywcze, kolejne hausty powietrza.
Woźny. Pieprzony woźny.
Instynkt wypierał rozkazy racjonalności - nie obracał w głowie sygnału, danego mu przez Emira, tylko natychmiast wystrzelił pędem, zgodnie z przyjacielską sugestią. Korozja zmęczenia powoli zaczęła nadgryzać nadwyrężone kończyny - słodycz osiągniętego sukcesu była jednak wspaniałą, niezrównaną rekompensatą.  
- Ej. Podoba mi się to LajOn - stwierdził, kiedy upewnił się, że są już względnie bezpieczni. Woźny patrolował inną stronę budynku, co napawało przedwczesnym, lecz słusznym triumfem. Ruchome schody wydały kamienny pomruk, przenosząc ich posłusznie na swoim dryfującym w przestrzeni grzbiecie. Biblioteka znajdowała się blisko - podobnie jak ich zwycięstwo.  
Wzruszenie ramion wyłącznie pogłębiało nonszalancję - demaskowało, że nie miał celu, ani pomysłu - liczył się tylko przeszywający dreszcz niebezpieczeństw. Dział Ksiąg Zakazanych był celem samym w sobie, podobnie jak każde, szlachetne sformułowanie szkolnego regulaminu, które próbował podeptać z bliżej niejasnych przyczyn.
- A ja wiem? Nigdy nam nie mówili, co możemy tam znaleźć. - Rozłożył bezradnie ręce. - Przecież to z a k a z a n e - prześmiewczo przeliterowane słowo, przypomnienie, zaszeleściło w powietrzu. Pobliskie, rozwieszone gęsto portrety, prychnęły jednomyślnie z oburzeniem. Pokazał jednemu z nich język.
Zmierzali dalej - wysokie regały, niczym milczący strażnicy, przypatrywały się ich działaniom. Wyciągnął z kieszeni różdżkę, chcąc oświetlić nie tyle drogę przez biblioteczny labirynt, co uwidocznić tytuły woluminów, poukładanych jak zawsze z należytą dbałością.
- Chętnie przejrzałbym chociaż jedną księgę - wyznał, z trudem utrzymując swój głos w kategorii szeptu, przez coraz bardziej nachalną, piętrzącą się ekscytację. - Myślisz, że czarna magia jest rzeczywiście tak zła? - dopytał, zaciekawiony opinią Emira. Czy magia mogła być kiedykolwiek zła? - dopytał wkrótce sam siebie. Czy nie był zły ten, kto niewłaściwie wykorzystywał nawet banalne zaklęcia?


Rzuć k6:

Wynik parzysty - kolejne chwile przyprawiają o odczucie utraty cennego czasu - pokonanie korytarzy regałów okazuje się większym wyzwaniem, przerastającym stanowczo próg oczekiwań. Przejście do działu zakazanego z pewnością znajduje się gdzieś w pobliżu - tylko za którym zakrętem?

Wynik nieparzysty - szczęście okazuje się wiernym towarzyszem - dział ksiąg zakazanych zostaje odnaleziony za pierwszą, podjętą próbą. Cel, przynajmniej w większości, wydaje się osiągnięty
Sorin Istrati
Sorin Istrati
wścibskie dzieciaki (L. Abramov & E. Vasilchenko, listopad 1976) OknhdFh
Onekotan, Rosja
32 lata
wieszczy
nieznana
biedny
majsterklepka złota rączka
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1497-sorin-istrati#8964https://magicznarosja.forumpolish.com/t1520-sorin-istrati#9221https://magicznarosja.forumpolish.com/t1519-sorin-istrati#9219https://magicznarosja.forumpolish.com/t1521-zima#9222https://magicznarosja.forumpolish.com/

Pon Lip 20 2020, 22:03
Usadowił wąski tyłek na jednym ze schodków lewitującego segmentu schodów i obrócił jeden z maleńkich, złotych pierścionków, których kilka dostał od wujków i ciotek na dziesiąte urodziny, a których nie zdejmował wcale - tak strasznie lubił wszystko co się migotało. Ciut nie jak jakaś baba. Wyszczerzył zęby do Abramova.
- To "lew". Tylko po angielsku! - uniósł brwi- Kuzyn mnie nauczył, był na wymianie studenckiej w Wielkiej Brytanii. - powiedział co wiedział i szturchnął przyjaciela w nogę.
Przyglądał się młodemu przyłożnikowi z pewnym oczarowaniem - choć sam często był prowodyrem różnych idiotycznych eskapad to zazwyczaj miał na nie jakiś plan. Lubił sobie wszystko poukładać, przemyśleć, rozważyć możliwe scenariusze i wyniki wypadkowe. Zmrużył powieki zastanawiając się co począć dalej, jednak ten nonszalancki ruch ramion Abramova szybko rozgonił wszelkie chmury wątpliwości w jego głowie. Kiwnął obojętnie głową, chcąc być tak samo pewny siebie co jego najlepszy kumpel i spojrzał na mijane obrazy wtórując Lwu i wystawiając im język. Szlachcic, pomyślałby kto.
- Racja. Mam nadzieje, że coś cool. - podrapał się po czarnej czuprynie. Dział zakazany, tak jak magia zakazana, wydawały się niepotrzebnym ograniczeniem. - Ciotka Matylda mówiła, że nawet biała magia w nieodpowiednich rękach może zrobić krzywdę. - powtórzył po ciotce, której za bardzo nie słuchał, ale teraz przynajmniej miał czym przed przyjacielem błysnąć- Tak samo jak czarna magia może przysłużyć się dobru. Gdyby była taka zła, to przecież nie byłoby na nią miejsca w naturze, a jest, więc jest potrzebna. - pewna prawda o równowadze we wszechświecie była wtłaczana Vasilchenkowym potomkom już od małego i choć może nawet nie był do końca świadomy o czym mówi, to jednak już jakąś opinię miał.
Zanurzyli się po cichu jak dwie myszy pomiędzy regały. Emir zrezygnował z przyświecania sobie drogi różdżką tłumacząc się tym, że ma oczy jak kot i świetnie widzi w nocy. Jak się potknął o wystającą deskę i walnął małym palcem musiał użyć całej swojej woli by nie jęknąć z bólu. I nie jęknął.
- Wiem gdzie iść. - powiedział, choć wcale nie wiedział. Zaczął na oślep skręcać to w lewo to w prawo i po schodach w górę, aż rzeczywiście dotarli przed dział zakazany. Chwała welesowi za półmrok, bo zaskoczenie na Vasilchenkowej twarzy było tak wielkie, że zaraz by się wydało, że wcale nie miał pojęcia dokąd idą.
- Trzeba otworzyć zamek. - znów potarł podbródek.


rzuć k6:
1,4 - nie udało się otworzyć zamka, trzeba wymyślić inny sposób
2,3,5,6 - zamek ustąpił lekko, zakazany dział stoi przed nami otworem


Ostatnio zmieniony przez Sorin Istrati dnia Pon Lip 20 2020, 22:23, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
wścibskie dzieciaki (L. Abramov & E. Vasilchenko, listopad 1976) Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Pon Lip 20 2020, 22:03
The member 'Sorin Istrati' has done the following action : Kostki


'k6' : 3
Lev Abramov
Lev Abramov
wścibskie dzieciaki (L. Abramov & E. Vasilchenko, listopad 1976) AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Pią Lip 24 2020, 21:14
Pokiwał z uznaniem głową. W momencie, kiedy wątpliwość zdołała obwieścić swoje istnienie w powietrzu - wiedział, że nie doświadczy cierpkiego rozczarowania. Emir, przeciwnie do wielu - nie tylko - rówieśników, nie powtarzał bezmyślnie utartych, krzywdzących formuł, w których na próżno szukać jest zrozumienia. Podobnie jak wszyscy Vasylchenkowie, miał w swojej naturze wolność, jej barwne skrzydła pozwalały oderwać się od rumowisk bezmyślnych, szarych schematów powszednich dni.
O, jak niepotrzebny był lęk przed nieznanym.
Jak niewłaściwy.
- Twoja ciotka jest bardzo mądra - powiedział, szczodry w podziwie, który w chłopięcym odczuciu stał się jedynym, właściwym wyjściem, w pełni zasłużoną reakcją. - Moje potrafią gadać same głupoty. Przynajmniej tyle, że zawsze mają cukierki - westchnął, z kroplą żalu, wrzuconą do tafli kolejnych, mówionych zdań. Był miłośnikiem słodkości pod wieloraką postacią - objadał się nimi częściej, niż mogła wskazać sylwetka.
Stąpali w półmroku, powoli, oszczędnie dawkując kroki - zupełnie, jakby nie chcieli urazić ciszy, odnajdującej swój azyl w rozciąganej przed nimi sieci bibliotecznych alejek, gdzie regały podnosiły się dumnie, próbując musnąć fałszywe niebo sufitu. Półmrok lądował niczym kolejna szata, przełamywany przez aureolę promieni, które wydobywały się z końców ich uniesionych różdżek. Wędrowali - nie poddał się żadnym troskom, nie zwątpił, że całkowicie zabłądzą. W jego umyśle cierpliwie powtarzało się przeświadczenie, że wkrótce osiągną cel.
Przystanął obok Emira. Machnął leniwie nadgarstkiem - z różdżki przestało się wydobywać światło. Pewność siebie otaczała go szczelnie, odrzucając zuchwale fakt, że dopiero niedawno rozpoczął naukę zaklęć. Słońce już dawno zaszło - mógł z powodzeniem, zgodnie z przysłowiem, zacząć wychwalać dzień swojego sukcesu.
- Zajmę się tym - wyszeptał. Różdżka została wycelowana w zamek. Rzucone Adkriccio pomknęło strumieniem magii, zmuszając krnąbrny mechanizm do posłuszeństwa - zamek odezwał się metalicznie, skrzydło drzwi zaskrzypiało, poruszyło się.
- Widzisz? Ta stara raszpla nie chce przyznać mi, że mam talent - oznajmił z triumfem. Zaklęcia i uroki, nie licząc zaciekawienia sztuką, były jedynym, co darzył zaciekawieniem - jeszcze nie znając swojej prawdziwej natury, swej odmienności, której zawdzięczał niektóre predyspozycje. Sędziwa nauczycielka zaklęć nienawidziła go, uznając za bezczelnego i leniwego, który nie osiągnie nic w życiu, jeśli nie zmieni swojego rażącego zachowania.
W powietrzu unosiła się woń nieznanego, która wprawiała i tak ożywione serce w jeszcze skoczniejszy, odżywczy taniec duetu przedsionków i komór. Sylwetka z początku drgnęła, dopiero później przełamując się, wkraczając prosto do paszczy zakazanego działu.


Ostatnio zmieniony przez Lev Abramov dnia Sob Wrz 05 2020, 19:39, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
wścibskie dzieciaki (L. Abramov & E. Vasilchenko, listopad 1976) Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Pią Lip 24 2020, 21:14
The member 'Lev Abramov' has done the following action : Kostki


'k6' : 6
Żywia
Żywia
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Sob Wrz 05 2020, 21:23
Dzisiejszy dzień, noc... Nie, w ostatnich czasach wszystko było parszywe. Dni. Tygodnie. Miesiące, a nawet lata! Dzieciaki potrafiły być jakże dokazujące i wścibskie, co woźnego przyprawiało o niemały zawrót głowy, kiedy śledził i przeczesywał korytarze, łudząc się, że kolejne roczniki będą spokojniejsze. Naiwną była ta mrzonka, bowiem każdy z młodocianych przypominał rozbrykanych i niebezpiecznych więźniów - choćby Azkabanu. Nieznośni i egoistyczni, dewastujący pozór spokoju, którego pragnęli wszyscy, nie tylko podstarzały mężczyzny, który pełnił obecnie dyżur.
Wolnym krokiem przemierzał kolejne korytarze, obserwując gołe ściany, na których gdzieniegdzie wisiały obrazy. Światło było przygaszone, a jedynie dudnienie serca przypominało o tym, że w zamku jest żywa dusza, która bada, czy młodzież znajduje się w swych dormitoriach czy jednak postanowiła złamać kolejne sto punktów regulaminu.
Mężczyzna z długą siwą brodą czuł nagły i nawarstwiający się niepokój. Kot o ciemnej sierści szedł wiernie przy swym wieloletnim przyjacielu, co jakiś czas miaucząc i informując o swej obecności. Dopiero przy zakazanych rejonach szkoły zamilkł, by pracownik akademii mógł bez trudu odkryć potencjalnych delikwentów. Słyszał szepty, które zaniepokoiły go, budząc w nim nagły gniew. Biurokracja! Jeszcze tego brakowały, by z dzisiejszego dyżuru musiał spisywać odpowiednią notatkę, dzięki której dyrekcja przeczyta o jego zasługach! Było to wyjątkowe i niebywałe, wszakże liczył na nieznaczną dopłatę do swego wynagrodzenia i trud w narażaniu się na ryzyko zawału, a przecież to nie pisał się, gdy decydował się na pracę w miejscu gorszym od więzienia.
W swej gwałtowności wtargnął do środka i dostrzegł dwóch młodzieńców na widok których wywrócił oczami. Wydawało mu się nawet, że jest to nieśmieszny żart, którego nie potrafili w pełni zrealizować.
- A wy czego tu szukacie?! - zakrzyknął nagle, robiąc ku nim kolejny krok. Wymierzył odważnie palec ku nim, by nim pogrozić, a następnie zawyrokował dość poważnie. - Macie szlaban i to odwołania! Lepiej módlcie się, by nikt nie wydalił was ze szkoły za swoją głupotę, która widocznie jest dla takich gówniarzy charakterystyczna! - był wściekły i bezsilni wobec głupoty młodocianych. - Natychmiast marsz do swoich łóżek i lepiej zacznijcie się modlić o litość nad swymi marnymi losami...
Lev Abramov
Lev Abramov
wścibskie dzieciaki (L. Abramov & E. Vasilchenko, listopad 1976) AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Sob Wrz 05 2020, 21:44
Koktajl zdenerwowania i strachu - chłodna mieszanka instynktów rozprowadzana po korytarzach myśli, przyspieszająca bieg krwi w wiązkach żył i arterii. Chłopięca dłoń instynktownie zwija się w gniewny garb pięści; posmak zwycięstwa zostaje niespodziewanie wydarty z ust, tuż przed łapczywym spijaniem niemal boskiej ambrozji - weszli do środka, zdołali się ledwie rozejrzeć. Wzrok, niesiony entuzjazmem przeskoczył po rysujących się wokół niemrawo tytułach ksiąg. Dział Zakazany. Cel ich wymknięcia, cel podeptania zasad.
Cel jeszcze nieosiągalny. Gorycz porażki, wykręcający język, zdradliwy posmak rzeczywistości. Kroki. Przesłyszał się? Nie. Kroki. Pomrukiwanie kota. Pełen agresji głos starca, cholerny woźny, pieprzony woźny, woźny idiota, woźny-dlaczego-akurat-tutaj.
Nie słuchał jego wywodu; wiedział, co będzie mówić. Ocenił wszystko marnością wzruszenia ramion oraz zmęczeniem przystępującym na młode oblicze ucznia. Spędził już kilka szlabanów - spędzi podobnie kolejny. Usta zacisnęły się w wąską kreskę wymuszonego milczenia - wiedział, że jakiekolwiek, zbędne stwierdzenia mogą wyłącznie zaostrzyć nadaną karę. Wiedział, że opiekunka będzie ponownie wściekła. Wiedział dokładnie wszystko - odkąd pamiętał, był karygodnym uczniem.
Wiedział, że tutaj wróci.
- No i dupa - mruknął, kiedy już było po wszystkim. Noc, znana i jakby wieczna, zdrajczyni, która przywiodła im pracownika szkoły, przykryta gęstym woalem chmur. Nie dostrzegł najmniejszych gwiazd, srebrnych znamion połyskujących na granatowym cielsku. Nie mógł już zasnąć, nie z ekscytacji, ale obecnie z ciężkości rozczarowania, z gniewu, który zaiskrzył się pod ostroją skóry. Siedział na łóżku, zgarbiony, częściowo przykryty kołdrą. Siedział i snuł dalsze plany.
Ponownie zacisnął dłoń w pięść.
- Tak mało… - wysyczał przez zaciśnięte zęby - tak mało nam brakowało! - wyrzucił szeptem. Tak mało - a jednak - zbyt mało.
Nie czuł się jednak zrażony. Tajemnice Działu Zakazanego wymagały poświęceń, których on, Lyov Abramov, nie bał się w żadnym stopniu.

koniec
Sponsored content


Skocz do: