|
|
|
|
|
|
Pon Cze 24 2019, 22:40 | | Dostoyevsky Restaurant Ta modna restauracja została ulokowana w odrestaurowanym domu petersburskiego kupca z końca XVIII wieku. Sama sala jest wysoka na kilka metrów i oświetlona rzędem złotych żyrandoli, a wykończono ją dębowymi zdobieniami, do których dodano efektowne, nowoczesne elementy. Lokal w bardzo kreatywny i niekonwencjonalny sposób łączy kuchnię rosyjskiej i francuską, zyskując tym samym silną pozycję wśród konkurencji w branży gastronomicznej. Na jednej ze ścian znajduje się ogromna, kunsztownie zdobiona szafa ze szklanymi drzwiczkami, w której leżą najsłynniejsze dzieła literatury rosyjskiej i światowej – w każdej chwili można tam podejść i wybrać interesującą pozycję. W końcu nie bez powodu lokal nazywa się Dostoyevsky. |
| |
Kaliningrad, Rosja 34 lata poświst błękitna bogaty urzędniczka-badaczka, Prikaz ds. Magicznej Fauny i Flory |
Nie Paź 06 2019, 21:57 | | 04.10.1997 Jeśli doszło do tego, że Helena miała wybrać miejsce kolacji, to zdecydowała się na lokal, do którego lubiła od czasu do czasu przychodzić. Głównie ze względu na literaturę, bo wystrój czasem był przytłaczający. Na swoje (nie)szczęście zdążyła do tego przywyknąć i nie zwracać na to wszystko uwagi. Inaczej zdążyłaby oszaleć. Rodzice już wcześniej zostali poinformowani o miejscu spotkania, jak i do nich należała powinność w związku z przesłaniem listu do Romanovów. W końcu Siemowit i Jolana wyszli z taką propozycją, a ukłon w stronę dziecka zapewne był w ramach złagodzenia jej niezadowolenia. Może i nie zachowała się zbyt dojrzale, wyrażając swoje oburzenie i niezrozumienie, ale zarazem nieszczególnie zaczęła się buntować przed tym wszystkim. Zbyt dociekliwa, zdążyła dowiedzieć się co nieco, choć nadal pozostawała niepewna. Tym razem nie robiła nadgodzin, więc na spokojnie mogła się przygotować, odliczając czas do zerowej godziny. Zdążyła pojawić się także, wraz z mijającymi minutami, nerwowość, która za nic nie chciała ustąpić. Nie mogła robić nic więcej jak to przeczekać i łudzić się, że gdy już będzie na miejscu, to nie będzie widać po niej zdenerwowania. Za piętnaście siódma czekała już przed wejściem do restauracji. Spojrzała na zegarek, licząc na to, że jej rodzice zaraz znajdą się w okolicy, żeby nie musiała samotnie siedzieć przy sześcioosobowym stole. Może i nie wystroiła się na przyjęcie, jednak nie można było jej zarzucić niedbalstwa. Mimo że nie była zbyt zadowolona z tego, o czym przyszło jej się dowiedzieć, to nie miała zamiaru okazać tego poprzez przeciętny ubiór. Zdawała sobie sprawę, że to też jest jakaś wizytówka i na to, mimo wszystko, każdy spojrzy. Z mniejszą czy większą uwagą. Prosta suknia, skromnie zaczesane włosy, delikatny makijaż. Nic nadzwyczajnego i z pewnością nie było to czymś, w co lubili stroić się inni z różnych dynastii. Wrońskich łatwo było usłyszeć. Tradycyjne przywitanie, wymiana uśmiechów czy krótka pogawędka, zanim weszli do środka. Przewróciła oczami na komplement ze strony matki, że się postarała. Po przedstawieniu nazwiska, zaprowadzono ich do zarezerwowanego stołu. Mogli spocząć i zająć się pogawędką, aby choć trochę rozluźnić atmosferę. Lena nie miała pojęcia, kto bardziej się denerwuje. Ona, jej rodzice czy może goście, którzy mieli lada moment się pojawić? |
| |
Petersburg, Rosja 33 lata błękitna bogaty magomedyk, psychiatra i terapeuta |
Pon Paź 07 2019, 01:14 | | Na spotkanie w Dostoyevsky Restaurant państwo Romanov szykowało się od kilku dni. Jekaterina zawsze przykładała uwagę do ubioru i manier, dlatego zadbała o to, aby dotrzeć na miejsce o czasie. Brązowe włosy z pierwszą oznaką siwych pasemek upięła w elegancki kok, aby uwypuklić długą szyję i zaczepione na uszach kolczyki z diamentami. Suknia nie należała do przesadnie ozdobnych, w barwach dojrzałej śliwki. Na ramionach nosiła szal z soboli. Mężczyźni mieli na sobie ciemne garnitury, wyróżniające się u Piotra prążkowaną kamizelką, która wyglądała zza połów ciemnogranatowej szaty. Państwo Romanov było o wiele bardziej poruszone spotkaniem niż ich syn. Dla Jekateriny dbanie o rodzinę i relacje między towarzyskie stanowiły bardzo ważny element. Iwan z kolei miał nadzieję, że obejdzie się bez scen ze strony młodej Wrońskiej. Miał na oku inną rodzinę, uważając, że Wrońscy nie przynoszą szczęścia. W końcu tyle ile było hucznych wesel to tak tyle głośnych rozwodów. Poniekąd przerażała go gwałtowność u co poniektórych przedstawicielach tego rodu, sam był spokojnym człowiekiem i nigdy nie podnosił głosu. Odziedziczył to po nim Piotr, który przystał na propozycję rodziców bez większych emocji. Te dopadły go dopiero, gdy wrócił do swojego mieszkania. Wpadł w panikę charakterystyczną dla kogoś, kto nie wie co ma nagle robić. Zabawne, zważywszy na zawód jaki wykonywał. W przeciwieństwie do ojca, nie miał uprzedzeń wobec Wrońskich. Helena Wrońska. Kojarzył ją ze szkoły i kilku przyjęć podczas których wymienili się grzecznościowymi formułkami. Zawsze uciekał w towarzystwo swoich przyjaciół lub tam, gdzie dyskutowano o bieżących sprawach w rosyjskiej polityce. Jekaterina głośno powitała Jolanę, którą od tej pory uważała za największą przyjaciółkę skoro miały związać ze sobą swoje dzieci. Iwan uścisnął Siemowita z miną mającą wytłumaczyć to wszystko widzimisię kobiet. W końcu oni załatwiliby to jak ludzie, przy kominku z kielonkiem wódki w ręku. Piotr przywitał się z obojgiem Wrońskich, zostawiając sobie Helenę na koniec. Uśmiechnął się do niej, składając pocałunek na dłoni. Wyczuć mogła od niego przyjemny zapach perfum w których dominowała włoska bergamotka. Po uzyskaniu od kelnera kart, cała szóstka zamilkła aby przestudiować menu. Romanov zerkał znad swojej na ukrytą twarz Wrońskiej. |
| |
Kaliningrad, Rosja 34 lata poświst błękitna bogaty urzędniczka-badaczka, Prikaz ds. Magicznej Fauny i Flory |
Pon Paź 07 2019, 01:51 | | Jolana od czasu do czasu, gdy tylko do jej uszu doszedł dźwięk otwieranych drzwi. Można było się dziwić, że posiadała dobry słuch po tylu latach przebywania w Kaliningradzie. Być może znalazła jakiś sposób, aby tego nie narażać. Starała się jednak mieć to pod kontrolą - obserwowała i nasłuchiwała, aby móc w odpowiednim momencie zareagować czy dać znać, że przyszli ci wyczekiwani. Starała się jednak uczestniczyć w rozmowie, w której Lena opowiadała Siemowitowi o ostatnich badaniach i planach na kolejną wyprawę, która miała mieć miejsce na dniach. Niespecjalnie podobało się to jej matce, gdyż ta uważała, że mimo iż jest to czymś, co młoda Wrońska lubiła robić, to byłaby spokojniejsza, gdyby na te wyjazdy wybierała się rzadziej. Kto wie, co takiego może się wydarzyć lub co ze sobą córka przywiezie. Niemalże od razu dała znać. Złapała za przedramię męża, który podniósł spojrzenie nad ramię córki. I Helena zerknęła w stronę wejścia. Nietrudno było wyłapać młodszą twarz. Dość szybko była w stanie sobie przypomnieć osobę Piotra, z którym kiedyś widywała się w szkole na zajęciach, natomiast później - to głównie na przyjęciach, które organizowały rody. Krótka rozmowa, wyuczony gest i podzielenie się opiniami na temat zabawy. Następnie każde kierowało się w swoją stronę. Jolana może nie podniosła swojego głosu, ale z pewnością przywitała ciepło Jekaterinę. Siemowit podłapał spojrzenie Iwana i pewnie uścisnął dłoń mężczyzny. Potem także powitał jego małżonkę i syna. Przyjrzał się jak Helena odpowiada na powitania, mając nadzieję, że choć córka miała temperamentny charakter to nie przyniesie wstydu. Tak jak raz zrobił to syn, którego wówczas miał ochotę przez kark klepnąć. Raz, ale za to porządnie, żeby zapamiętał. Lena uśmiechnęła się do Piotra. Pocieszało ją, że w restauracji mimo wszystko był hałas. Ciche przywitanie z pewnością mógł usłyszeć, zanim wszyscy zajęli miejsca przy zarezerwowanym wcześniej stole. Chętnie przejęła od kelnera kartę, którą równie pilnie co raporty zaczęła studiować. Wyprostowana i wczytana. Dość poważna i w jakimś stopniu onieśmielona całą sytuacją. Wyczuwała, że ktoś ją obserwuje, więc podniosła spojrzenie znad karty, aby lekko uśmiechnąć się do młodszego Romanova. Gdy już każde z nich zdecydowało się na zamówienie, te przyjął kelner. Zaoferował alkohol do picia, jako że woda już znajdowała się na stole. Siemowit zaraz zaczął zagadywać Ivana o ostatnie niuanse, jakie obu mężczyzn mogły zainteresować. Jolana z kolei postanowiła podzielić się z Romanovą plotkami ze świata mody. W międzyczasie pracownik restauracji dostarczył napoje w zdobionych, kryształowych kielichach o złocistych brzegach. |
| |
Petersburg, Rosja 33 lata błękitna bogaty magomedyk, psychiatra i terapeuta |
Pon Paź 07 2019, 20:35 | | Nie pytał rodziców dlaczego wybrali spośród wielu kandydatek właśnie Helenę. Na pierwszy rzut oka niepozorną i niczym się nie wyróżniającą. Podejrzewał co prawda czym mogli się motywować, ale w tej chwili wolał o tym nie myśleć. Opuścił wzrok, spłoszony przyłapaniem przez Lenę. Teraz mogła podziwiać czuprynę jego ciemnych włosów, które zaczesywał do tyłu. Idealny efekt został osiągnięty przez Jekaterinę, stającą na głowie aby przedstawić syna jak najlepiej. Ubiór i jego zachowanie musiało być n i e n a g a n n e. Nie zdzierżyłaby, gdyby Jolana i Siemowit mieliby potem szeptać między sobie o niechlujnym wyglądzie Romanova. Kobieta poprawiła włosy, zerkając ukradkowo na swojego syna i Helenę. Uśmiechnęła się widząc iż młodzi załapali ze sobą kontakt wzrokowy. Krótki, bo krótki ale od małych rzeczy przechodzono do tych wielkich, prawda? Poskarżyła się na coraz to trudniej dostępne sobole i brak wyczucia u młodego pokolenia. Oczywiście nie miała nic do zarzucenia Helenie, Jolana w końcu nie pozwoliłaby córce na krzykliwe i wulgarne odzienie. W rewanżu zagadnęła o wspólną znajomą, sięgając po kieliszek z winem. Zamówiła delikatną jagnięcinę w sosie śmietankowym, nie zamierzała jednak zjadać wszystkiego. Iwan swobodnie toczył rozmowę z Siemowitem, co jakiś czas pomrukując aprobatę. Piotr czuł się w tym towarzystwie jak zbędne koło, mógł się domyślać - po ukradkowo wymienianych spojrzeniach z Leną - że nie tylko on się tak czuł. — Dawno nie rozmawialiśmy — zagadnął i mógłby przysiąc, że dorośli wymienili między sobą szybkie spojrzenia i ucichli. Niezrażony kontynuował. — Ciekawy wybór restauracji. Lubisz Dostojewskiego? Rodzice powrócili do rozmów, choć wiadomym było iż mają wszystko na oku. Obdarzył Lenę bystrym spojrzeniem niebieskich oczu.
Ostatnio zmieniony przez Piotr Romanov dnia Wto Paź 08 2019, 23:47, w całości zmieniany 2 razy |
| |
Kaliningrad, Rosja 34 lata poświst błękitna bogaty urzędniczka-badaczka, Prikaz ds. Magicznej Fauny i Flory |
Pon Paź 07 2019, 21:26 | | Helena z kolei bardzo szybko rzuciła pytanie, kogo jeszcze rozważali. Czym innym był fakt, że rodzice jej na to nie odpowiedzieli. Matka stwierdziła, że mogą o tym później porozmawiać i niech najpierw im da szansę, a potem się dowie. Ojciec za to uznał, z urazą i buntem w głosie, że przecież wybrali dobrze. Wobec takich argumentów i postaw, nie miała co się wykłócać. Nie widziała potrzeby wabić reszty członków rodziny. Spłoszenie u Piotra przyczyniło się do rozbawienia, które można było spostrzec na twarzy Wrońskiej. Młoda kobieta uśmiechnęła się i z takim rozbawieniem wróciła do czytania dań. W ostateczności zdecydowała się na potrawkę z cielęciny, usilnie starając się nie spojrzeć w stronę ich matek, które pilnie obserwowały. Ojcowie zaś całkiem swobodnie porozmawiali, jakby mimo głównego powodu tego spotkania uznali, że mają szansę na to, aby nadrobić wszelkie wiadomości ze świata. Siemowit był tym bardziej rozgadany, ale - jak się okazało - i Iwan potrafił go dogonić. Być może był zadowolony z faktu, że ani Wrońskie, ani Wroński jeszcze nie podnieśli głosu, co niekiedy potrafiło być tak typowe dla nich. Jolana z kolei nachyliła się bardziej w stronę Romanovej. Zapytana o wspólną znajomą, zaczęła opowiadać o tym, że doczekali się i wnuka, a jeszcze zapragnęli z partnerem wyjechać na wczasy. Mimo wszystko, również potrafiła i lubiła plotkować, choć starała się nie wygadywać wszystkiemu. Ale odrobina informacji, wymiany opinii jeszcze nikomu przecież nie zaszkodziła, prawda? Lena westchnęła i wyprostowała się. Zagadnięta przez Piotra, od razu zwróciła na niego uwagę. Próbowała nie patrzeć na zachowanie ich rodziców, którzy właściwie tylko wyczekiwali jakiegoś ruchu. — Zdecydowanie. Sądzę, że to będzie ponad rok? Może dwa? — zamyśliła się, usiłując sobie przypomnieć dokładniejszą datę. Gdyby nie obserwacja, przez którą czuła się jak złapane, niezbadane zwierzę, z pewnością rozsiadłaby się wygodniej. — Łatwo zgadnąć — rzuciła żartobliwie. — Ach, jakoś zawsze darzyłam sympatią, a skoro można w wolnym czasie tu przysiąść i poczytać, to jestem jak najbardziej za takimi miejscami — przyznała, nachylając się lekko nad stołem. — Wolisz Dostojewskiego czy może jednak Bułhakow? |
| |
Petersburg, Rosja 33 lata błękitna bogaty magomedyk, psychiatra i terapeuta |
Wto Paź 08 2019, 19:48 | | Zanosi się więc na to iż to Helena będzie chciała najwięcej po swojemu, o ile oczywiście nie zaprze się w swoim postanowieniu pozostanie stanu wolnego. Dla Piotra byłby to stan jednodniowego bądź kilkudniowego smutku połączonego z rozmyślaniami. W czasach, gdy koledzy uganiali się za spódniczkami rówieśnic w Koldovstoretz, on nie uważał ich za obiekt zainteresowania. Miał koleżanki, nie był mizoginem. W odbiorze późniejszych młodych dam jawił się jako dżentelmen, który zawsze miał coś interesującego do powiedzenia. Nieważne o co zostawał zagadnięty, jeśli czegoś nie wiedział to umiejętnie to maskował. — Ponad pół roku — naprostował z delikatnym uśmieszkiem, jakby bawiło go poprawianie rozmówcy. Za przykładem Heleny, nie spoglądał na rodziców, którzy z różnym skutkiem udawali, że interesuje ich zawartość własnych talerzy. — Przyjęcie zaręczynowe młodej Kuraginówny. Wskazałem ci drogę do sali balowej po tym jak zgubiłaś się w oranżerii. — Och, to wspaniale! Na pewno macie miłe wspomnienia z Koldovstoretz — wtrąciła się Jekaterina, która słowa syna uznała najwidoczniej za znak boski i przekonanie, że młodzi są sobie pisani. Piotr odchrząknął zakłopotany, patrząc na Helenę przepraszająco. Zdecydowanie wdał się w Romanovów, a przebojowość Oneginów drzemała w nim uśpiona jak niedźwiadek w środku zimy. — Katerino, przypomnij mi... — Iwan ruszył z ratunkiem synowi i przyszłej synowej. — Tołstoj i Akunin — sprostował Piotr, powracając do tematu autorów. Zmienił pozycję, aby nachylić się w stronę Leny. — Wstyd przyznać przy tylu świadkach, ale nie przepadam za rosyjską literaturą. Ze względu na pracę czytuję więcej w języku angielskim. W prawdzie nie tylko z powodu pracy, jak i historycznego zamiłowania do tego co znajdowało się daleko na Zachód. Starał się nie obnosić ze swoim kosmopolityzmem ponieważ różnie było to odbierane wśród kręgu znajomych wśród których się obracał. |
| |
Kaliningrad, Rosja 34 lata poświst błękitna bogaty urzędniczka-badaczka, Prikaz ds. Magicznej Fauny i Flory |
Wto Paź 08 2019, 21:35 | | Helena z kolei miała niemalże ciągle te same wytłumaczenie: najzwyklejszy w świecie (i jednym, i drugim) brak czasu, który uniemożliwiał ustatkowanie się. Oczywiście, było to w kontekście związku czy założenia rodziny, bo poza tym jej sytuacja była dość ustabilizowana. Mogła zaspokoić swoje potrzeby, miała swoje mieszkanie i stałą pracę, którą lubiła i pokrywała się z jej zainteresowaniami. Rodzicom najwidoczniej to nie wystarczyło i żeby dopełnić obrazek spełnionej latorośli - postanowili dodać element w postaci partnera, w oczekiwaniu także na powiększenie rodziny. Mimo że już u co poniektórych familii, które nie kierowały się aż tak tradycją, odchodziło to w niepamięć, to jednak dynastie wciąż praktykowały odnajdywanie dzieciom partnerów, aby było w jak najlepszym porządku. — Naprawdę? Byłam przekonana, że dłużej. Szybko ten czas mija... — zareagowała z lekkim zdziwieniem. Czyżby aż tak poświęcała się pracy, że kalendarz i zegar zeszły już dawno temu na drugi plan? Potrafiła stracić poczucie wspomnianego czasu, gdy się czymś zajmowała i się w to angażowała. — Ach, faktycznie! Rozmawiałeś chyba wtedy z Aristovem? Czy Sorokinem? — podpowiedziana przez Romanova sceneria od razu odkopała odpowiedni moment w pamięci Wrońskiej. Rozpromieniła się przy tym, zadowolona z tego, że jednak coś pamiętała. Uśmiechnęła się na wtrącenie przyszłej teściowej. Było to może peszące, jednak Piotr mógł się przekonać, że Helena nie była tym urażona czy przytłoczona. Jeszcze nie. — Nadal nie dokończyłam Wojny Tołstoja — przyznała się Lena, jakby oczekując rozgrzeszenia w tej sprawie. Wbrew pozorom, rozmawiało jej się całkiem przyjemnie, choć zdawała sobie sprawę, jak i wyczuwała, że nie tylko dla niej było to niezręczne. Jolana i Siemowit, w milczeniu, obserwowali rozmowę między Piotrem a ich córką. Wówczas Iwan postanowił zwrócić na siebie uwagę swojej małżonki, która z niemałym zadowoleniem zerkała na swojego syna. — A ktoś konkretny przypadł ci do gustu z angielskiej literatury?Lena odchyliła się od stołu, jako że pierwsza zauważyła nadchodzącego z posiłkami kelnera. Mężczyzna, działając wedle odpowiednich zasad, wystawiał talerze z zamówionymi potrawami. Obie matki i Iwan otrzymali swoje dania. Kelner poinformował pozostałych o tym, że zaraz również dostaną swoje zamówienia. Wycofał się czym prędzej, o ile nie został poproszony o doniesienie czegoś jeszcze. — A zatem... Angielska literatura, może poezja? |
| |
Petersburg, Rosja 33 lata błękitna bogaty magomedyk, psychiatra i terapeuta |
Wto Paź 08 2019, 23:46 | | Poza stabilizacją ważna była inna cecha, a mianowicie dojrzałość. Czy oboje się nią wykazywali? Poważne podejście do obowiązków zarówno natury zawodowej jak i tradycji czego właściwie dowodem jest to spotkanie? Co takiego stało na przeszkodzie, aby odmówić rodzicom? Nie żyli w średniowieczu, gdzie kobieta i młodzik nie mieli prawa do podjęcia tak ważnej pod względem przyszłości decyzji. Wystarczyło jedno słowo, a siedzieli tu oboje naprzeciw siebie i próbowali nawiązać swobodną rozmowę. Może podświadomie czuli, że jest to ich ostatnia szansa na spełnienie powinności i niechęć ku tkwieniu w życiu samotnie. Żadne zwierzę nie zastąpi drugiego człowieka. Zrobiło mu się milej, gdy Lena przypomniała sobie ich ostatnie spotkanie. Była autentyczna w swoim zachowaniu, czy tak świetnie grała? Nie jedno się o Wrońskich słyszało! Odwzajemnił jej uśmiech. — To był akurat Fyodor Onegin — poprawił ją; z Fyodorem poza znajomością łączyło go zaskakujące podobieństwo. Dawno temu hulała nawet plotka, że to nie przypadek. Sięgnął po szklankę wody, żeby zwilżyć gardło. — Iris Murdoch. Mało znana i niedoceniana. Poezja jest dla mnie ciężkostrawna i nigdy nie potrafiłem odnaleźć się wśród metafor i ukrytych znaczeń — odpowiedział, przez krótką chwilę patrząc jak kelner serwuje zamówione wcześniej dania. Zapadła cisza. Nie miał nic więcej do dania, a przynajmniej nie potrafił wpaść na nic błyskotliwego. Iwan mruknął pochwałę rosyjskiej kuchni, a Jekaterina wyraziła udawaną obawę o ilość tłuszczu w swoim chudym mięsie. Romanov przeklinał się w myślach za tę niemą zgodę na spotkanie, które tak naprawdę powinno odbyć się w prywatnej atmosferze. Domyślał się, że wtedy każde z nich zachowywałoby się inaczej nie musząc się obawiać spojrzeń rodziców i ich komentarzy. Planowany związek ekscytował ich bardziej niż samych zainteresowanych. Piotr uśmiechnął się do Leny po raz ostatni i zabrał się za posiłek. Miał nadzieję na późniejszy spacer, gdzie porozmawiają sensowniej i dyskretniej. Chciał wiedzieć ile w tym było szczerych chęci, ciekawości, a ile przymuszenia. |
| |
Kaliningrad, Rosja 34 lata poświst błękitna bogaty urzędniczka-badaczka, Prikaz ds. Magicznej Fauny i Flory |
Sro Paź 09 2019, 00:13 | | — Fyodor? — zagadnęła. Natomiast Jolana, usłyszawszy jakże znajome jej osobie nazwisko, spojrzała z zaciekawieniem na rozmówców. Przez chwilę przyglądała im się w ciszy, jakby rozważała wtrącenie się, ale w ostateczności z tego zrezygnowała. — Ach, nie wiem, może pomyliłam. Wiesz, jak to się mówi... Mam pamięć dobrą, ale krótką — w tej chwili nie mógłby uznać rozbawienia za grę aktorską u Heleny. Czasem lubiła korzystać z banalnych i prostych tekstów, które mogły poprawić humor lub polepszyć atmosferę. Aktualnie była ona dość gęsta i nerwowa. Pokiwała głową. — Sama niespecjalnie przepadam za poezją. Znajdą się pojedyncze twory, które by mi się spodobały, ale nie uważam, aby było to moim hobby... Być może pożyczę od ciebie jakąś książkę tej Murdoch? — zagadnęła polubownie, nie myśląc o tym, że chcąc nie chcąc za jakiś czas to będzie w pewnym rozumowaniu i jej książka. Wszelakie rozmówki ustały. Nawet między najmłodszymi. Każde wymieniało się jakąś uwagą dotyczącą potrawy, którą spożywał. Wrońska nie narzekała na jakość tutejszych dań. Nie spróbowała wszystkiego, zazwyczaj wybierając już znane i oklepane porcje. Nie jadła łapczywie, ba, można by uznać, że najpierw wszystko skubała niespiesznie, niepewnie i nieufnie. Nie była wielce wygłodzona ani też pasibrzuchem, który byłby w stanie i talerz wciągnąć. Nie zapowiadało się jednak na to, aby to był koniec kolacji. Iwan i Siemowit dość szybko wrócili do rozmowy. Parę razy zagadnęli Piotrka o jakąś kwestię. Z kolei dopiero po chwili pan Romanov wyszedł z inicjatywą i zaczepił Helenę, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej o jej pracy. Zaczął niezobowiązująco: słyszałem, Heleno, że pracujesz w Ministerstwie...Zanim jednak Wrońska odpowiedziała, choć już twierdząco kiwnęła głową, poprawiła się na krześle. Omyłkowo kopnęła swojego rówieśnika w piszczel. — Przepraszam — rzuciła od razu ze współczuciem. Najwidoczniej zdawała sobie sprawę, że mogło to zaboleć. I zaskoczyć. Jeśli Piotr zapewnił, że wszystko w porządku, Lena posłała mu uśmiech i zaczęła mówić o swojej pracy. Starając się nie popadać w dygresje i nadmiar szczegółów, które pewnie nikogo z obecnych i tak by nie zainteresowały. |
| |
Petersburg, Rosja 33 lata błękitna bogaty magomedyk, psychiatra i terapeuta |
Sro Paź 09 2019, 20:52 | | Jaki los ich czekał? Staną się kalką swoich rodziców? Oboje mieli energiczne matki, które gdyby chciały to mogłyby zupełnie przyćmić swoich mężów. Taka rola przypadnie Helenie? Będzie dumnie nosiła nazwisko męża, wspierając się w troskach codziennego życia? Wiele razy słuchał opowieści matki o tym jak poznała ojca. Arina uwielbiała wszelkie opowiastki i często nalegała, a Piotr był często tego świadkiem. Jekaterina bezpardonowo przyznała, że nie była zakochana. Miłość przyszła z czasem i dlatego jest trwalsza. Obserwując rodziców nie pamiętał czy kiedykolwiek się poważnie pokłócili. Iwan nie chciał uchodzić za stereotypowego pantoflarza, lecz często polegał na opinii żony lubiąc jej dogadzać. Tak jak w przypadku wybrania Wrońskiej, uległ jej namowom. Skoro uważała, że Helena nadaje się na towarzyszkę Piotra to tak najwyraźniej być musiało. — Polecam. Książki spod jej pióra są naprawdę świetne — zachwalił, również nie zdając sobie sprawy, że wkrótce będą ze sobą dzielić tak prozaiczne rzeczy jak łóżko czy regał na książki. Oby dotyczyło to również zainteresowań i poglądów na życie. Nadszedł czas kontemplacji w ciszy i z nosem w talerzu. Kiedy padnie decydujące zdanie na temat ich losu? Zgoda? Odmowa w cztery oczy? A może będzie musiał odegrać scenkę przy wszystkich, na wystawnym przyjęciu? Obie rodziny nie odpuściłyby sobie przyjęcia zaręczynowego i oficjalnych zapowiedzi. Słuchał jak Lena opowiada o swojej pracy, będąc ciekawym czy wie o jego profesji i co o tym sądzi. Ludzie różnie reagowali na medyka od głowy. Drgnął przy kopnięciu, zaraz zapewniając, że nic się nie stało. — No, ale na szczęście po ślubie nie będziesz musiała pracować. Piotr utrzyma rodzinę — palnął starszy Romanov, niekoniecznie mając źle na myśli. Jekaterina przez i po ślubie nie pracowała, wychowując dzieci. Tego też najwyraźniej spodziewał się po Wrońskiej. Spojrzenie Piotra skrzyżowało się ze spojrzeniem Leny. |
| |
Kaliningrad, Rosja 34 lata poświst błękitna bogaty urzędniczka-badaczka, Prikaz ds. Magicznej Fauny i Flory |
Sro Paź 09 2019, 21:37 | | Z jednej strony te całe spotkanie zdawało się coraz bardziej przypominać szopkę. Wszyscy zebrani doskonale wiedzieli, w jakiej sprawie odbywa się ta kolacja, jakie ma być jej zakończenie i czego ma dotyczyć. Rozmówki, wymiana uwag było niczym opóźnianie nieuniknionego. Grzecznościowa wymiana opinii, mniej zobowiązujące dyskusje. Przynajmniej tak wyobrażała sobie to Helena, która bez zawahania opowiadała o swojej pracy. Nie wiedziała czy Iwan był szczerze zainteresowany, czy wyuczona mimika sprawiała jedynie takie wrażenie. Zdawała sobie jednak sprawę, że nie tylko starszy Romanov wsłuchiwał się w dyskusję, ale także jej ojciec czy Piotr. Matki, mimo że co jakiś czas o coś zagadnęły, to bardziej na boku wolały sobie kontemplować i wymieniać się uwagami. Teraz chyba nawet przeszło na Dolohov i jej drugiego męża. Nie wnikała. Niemniej, z drugiej strony spotkanie było... Miłe. Podobało jej się, czuła się całkiem dobrze, nie myśląc uparcie o tym, do czego to prowadzi. Spodziewała się jedynie, że Jekaterina, która była ekstrawertyczna, bardzo chętnie zacznie oboje naprowadzać na odpowiednie tory, aby osiągnąć to, co postanowiła. Przypominała jej matkę, o której kiedyś opowiadał Siemowit: o uparciu swojej partnerki, że gdy coś zechciała zrobić - to znalazła na to i czas, i sposób, i sprzyjającą okoliczność. Nieco skołowana uśmiechnęła się do pana Romanova. Z wolna przytaknęła. — Tak, zapewne tak będzie — mruknęła. Sięgnęła po alkohol, którego jeszcze się nie napiła. — Niemniej, jeszcze przecież jest szansa na odkrycie czegoś nowego! — dodała już weselszym tonem i pozwoliła sobie na napicie się. Zerknęła ku kobietom, potem na Piotra, który się jej przypatrywał. Aż w końcu uwagę poświęciła talerzowi; część potrawy została już zjedzona, ale nie spieszyło jej się do tego, by całkowicie opróżnić naczynie. Iwan wraz z Siemowitem postanowili na chwilę opuścić restaurację. Być może za potrzebą odetchnięcia na świeżym powietrzu, a być może dlatego, że któryś z nich zechciał zapalić. Przeprosili towarzystwo. Wrońska opadła na oparcie krzesła i westchnęła bezgłośnie. Przysłuchiwała się matce i przyszłej teściowej, które całkiem swobodnie rozmawiały ze sobą. Jakby przyjaźniły się już długie lata. |
| |
Petersburg, Rosja 33 lata błękitna bogaty magomedyk, psychiatra i terapeuta |
Pią Paź 11 2019, 23:37 | | Szopka była dobrym określeniem na ten wieczór. Tak jak bardzo szanował swoich rodziców to miał im za złe, że nie dali mu samodzielnie skontaktować się z Heleną. Inaczej to sobie wyobrażał. Bardziej prywatnie i swobodniej, o ironio. Szczerze odpowiadałby na pytania, jeśli takowe miałaby Wrońska (na pewno, ha!), sam by je zadawał chcąc rozeznać się w sytuacji. Łatwo było wszystko planować siedząc w rodowej siedzibie i popijać skrzacie wino. O żonie myślał jako o dalekiej perspektywie, po prostu kogoś pozna, zakochają się i założą rodzinę. Nie był szalonym romantykiem, który usychał z tęsknoty za czymś czego nigdy osobiście nie doświadczył. Dobrze żyło mu się w pojedynkę z okazjonalnymi spotkaniami z rodzeństwem i dalszą rodziną. Na brak znajomości nie narzekał, miał z kim wyjść na kolację lub kielonek wódki. Postać Heleny niczym intruz wtargnęła do jego myśli burząc ład i porządek. Nie znał jej na tyle, aby mieć wyrobione zdanie i opierać się na obserwacjach. Jawiła mu się jako kobieta o ciekawej aparycji i zainteresowaniach, szanował niezależność oraz dobór zajęć. Pozornie nudne stanowisko w Ministerstwie Magii nabierało szczególnego znaczenia dla Piotra. Przyglądał się uważnie twarzy młodej Wrońskiej, kiedy jego ojciec poruszył dosyć wrażliwy temat. Był ciekaw, czy Helena zachowa zimną krew. Może po tylu anegdotach i plotek, spodziewał się wybuchu porównywalnego do rozrywania skorupy ziemskiej przez wulkan? Krzyków, wulgaryzmów, obelg i pogróżek z tupaniem nóżki w tle. Męskie wargi zadrżały w uśmiechu, skubnął swoje danie odprowadzając ojca i przyszłego teścia wzrokiem. Papieros za papierosem i dobijanie targu w tle, nie zdziwiłby się. — Matko — zagadnął, przechylając się w stronę Jekateriny, która zaraz okazała mu swoją uwagę. Nie szeptał, lecz zarówno Jolana i Lena miały problem z rozróżnieniem słów. Pani Romanov zerknęła na swoją kreację i dosłownie pobladła na widok karmazynowej plamy. Zaczęła przepraszać, wymawiać się przypudrowaniem noska i potrzebą w której miała jej pomóc Pani Wrońska. — Już jesteśmy zmęczeni, a to nawet nie jest początek — zwrócił się do Heleny, kiedy zostali sami. Odsunął talerz, upijając niewielki łyk wina. Na jego prawej dłoni można było dostrzec rodowy sygnet. — Co powiesz na spacer, po kolacji? |
| |
Kaliningrad, Rosja 34 lata poświst błękitna bogaty urzędniczka-badaczka, Prikaz ds. Magicznej Fauny i Flory |
Sob Paź 12 2019, 00:29 | | Lena, w milczeniu, wróciła do posiłku. Bardziej bawienia się nim, choć to mogli zauważyć co bardziej spostrzegawczy. Dla innych mogła wyglądać na nieprzekonaną do tego czy jej smakuje lub uparcie próbującą wmusić w siebie coś więcej. Uniosła spojrzenie, gdy Piotr zwrócił się do swojej matki. Zaraz też skinęła głową, gdy Jolana zdawkowo poinformowała o to, gdzie idzie w towarzystwie przyszłej teściowej. Odłożyła sztućce na bok i uśmiechnęła się - już swobodniej - do Piotra. Zwłaszcza na jego komentarz, z którym chcąc nie chcąc, musiała się zgodzić. Wrońska sięgnęła do swoich włosów i poprawiła je. — Czy zmęczenie to nie wiem... Nie, nie powiedziałabym — zaczęła, mrużąc delikatnie oczy. — Po prostu jest to na tyle, z braku lepszego określenia, wymuszone, że chyba nikt nie wie jak ma się zachować. Albo inaczej, żadne z nas — zakręciła dłonią, jakby chciała nadać temu lżejszy ton. Niespecjalnie to wyszło, a i co wrażliwsi mogliby się obruszyć na jej słowa. O ile nie czuli się podobnie jak sama zainteresowana. Też swobodniej przyjrzała się samemu Romanovowi. Nie musiała się obawiać, że któraś matka lub ojciec zauważą spojrzenie, przez które zaczęliby snuć niestworzone domysły i historie, w jakie chcieliby wierzyć. Przez myśl z kolei przeszło jej to czy rodzice zachowywali się podobnie, będąc w takiej sytuacji jak oni - na spotkaniu zapoznawczym. Nie dopytywała się o wszelakie szczegóły. Wiadomym było, że poprzednie pokolenia miały bardziej usłużne podejście do tego typu spraw. Helena rozluźniła się. Odniosła wrażenie, że tak samo Piotr mógł pozwolić sobie na to, by choć trochę się uspokoić, a raczej - zrelaksować. Nie byli pod ciągłą obserwacją. — Z miłą chęcią — przystała na propozycję. Wyciągnęła rękę po kielich z alkoholem. — Tylko nie powinniśmy namawiać ich na deser, bo skończy się tak, że wyjdziemy trzy godziny później — próbowała popisać się poczuciem humoru; możliwe, że nie chciała uchodzić za zbyt poważną osobę. Nie wiedziała czy sam Romanov na to zareaguje, bo był podobny do ojca. Tylko czy aż tak spokojny i wyciszony, przez co odnosiła wrażenie, że bez jakiegokolwiek humoru? Oboje mogli zobaczyć jak ich ojcowie dalej rozmawiają za witryną. Parę kroków wykonali w stronę wejścia do restauracji, żeby znowu się zatrzymać i wymienić jakimiś uwagami. |
| |
Petersburg, Rosja 33 lata błękitna bogaty magomedyk, psychiatra i terapeuta |
Sob Paź 12 2019, 01:03 | | Najwyraźniej oboje nie byli wyrachowani i nastawieni na korzyści jakie miał przynieść mariaż. Dawniej były one o wiele korzystniejsze i efektowniejsze niż obecnie. Piotr nie wyglądał na oburzonego lub poruszonego szczerymi słowami. Tylko i wyłącznie pozbawiona empatii osoba mogłaby się upierać, że to spotkanie jest udane i wspaniałe. Szczerość stawała się towarem deficytowym i Romanov doceniał brak zagrywek. Poruszył się na krześle, odetchnął zerkając przelotnie w stronę okien za którymi mogli dostrzec swoich ojców. O czym tak zawzięcie dyskutowali? O posagu i ile ubędzie ze skrytek Wrońskich? O obietnicach i interesach, za które sprzedają swoje dzieci? Powrócił do Heleny, która jeśli nie była przewrażliwiona to nie musiała się obawiać, że Romanov jest znużony jej towarzystwem. Uśmiechnął się w ten swój typowy sposób (o czym Lena jeszcze nie wiedziała, ale przywyknie!), który niezaznajomionej osobie mógł się wydawać sardoniczny. Nie naigrawał się z niej. — Albo się zbuntujemy i uciekniemy, póki nas nie widzą — powiedział, pochylając do przodu łącząc dłonie. Mieli okazję na wymknięcie się. Rodzice na pewno nie pochwaliliby takiego występku, mając im za złe wystawienie do wiatru. Tyleż w końcu wysiłku i nadziei włożyli w ten wieczór, dlatego pusty stolik wywołałby skandal i emocje na miarę najgorszej tragedii. Najprostsze pytania i stwierdzenia nie chciały mu przejść przez gardło, jakby wypowiedzenie ich na głos oznaczało coś złego. A Piotr miał wiele pytań. Chcesz tego, Heleno? Ślubu, dzieci? Bez miłości? Chcesz mnie? Jak sobie to wyobrażasz? Powinien przewodzić rozmowie, nadawać jej tor. Był zakichanym psychiatrą. Na co mu tytuły i wiedza, skoro nie potrafił rozmawiać z kobietą z którą przyjdzie mu dzielić łoże, troski i radości, o ile te ostatnie nie ugną się pod ciężarem porażek. Mięśnie policzków drgnęły, tak napiął z przejęcia! |
| |
Kaliningrad, Rosja 34 lata poświst błękitna bogaty urzędniczka-badaczka, Prikaz ds. Magicznej Fauny i Flory |
Sob Paź 12 2019, 01:38 | | Helena aż tak nie zastanawiała się nad dyskusją, jaka mogła rozwinąć się między Iwanem a Siemowitem. Nie zdziwiłaby się, gdyby mężczyźni dyskutowali o mariażu. Jednak również nie byłaby zaskoczona tym, że postanowili porozmawiać o czymś, co nie dotyczyło tego spotkania, knucia ich partnerek. Być może Romanov próbował wybadać opinię Wrońskiego w związku z ostatnimi wydarzeniami, a może i dopytywał z grzeczności czy ciekawości w innych sprawach. W przypadku zaręczyn zdecydowanie szybciej podejrzewałaby ich matki, które teraz w łazience - podczas przypudrowania - mogły już roztaczać wizje, jakie młodsze pokolenie nie chciałoby słyszeć. W końcu skoro tak chętnie wtrącali się w życie osobiste, to niewykluczone, że zaraz już będą ustalać najprzystępniejsze terminy i wystroje, nie zważając na to, że niektórzy też chcieliby choć trochę zdecydować. Lekko oparła brodę o wierzch dłoni. Na nadgarstku nosiła lekką, drobną ozdobę w postaci bransoletki; nie miała żadnych wisiorków czy szczególnego wzoru, który zapadłby w pamięć. Zaśmiała się. — Sądzę, że już za późno na bunt i ucieczkę — odpowiedziała, gasząc zapał mężczyzny. Można by uznać Helenę za niesamowitą imprezowiczkę. — Choć nie ukrywam, jest to kuszące. Ciekawe, co bardziej by ich obruszyło — zastanowiła się na głos, jakby w ten sposób zapraszała Piotra do wspólnego dysputy pod tytułem Co by było gdyby... Teraz przecież i tak mogli sobie gdybać! Co miało się stać, to zaraz się stanie! Zauważyła zmianę wyrazu twarzy u Romanova. Nachyliła się w jego stronę. — Jak ich poinformujemy, że przejdziemy się po kolacji to pewnie będą nie tyle zadowoleni, co uradowani, że coś wychodzi. Już pomijając to, łatwiej będzie po prostu porozmawiać — napomknęła Helena. Wyprostowała się i posłała uśmiech wracającym ojcom. Matek jeszcze nie było. |
| |
Petersburg, Rosja 33 lata błękitna bogaty magomedyk, psychiatra i terapeuta |
Nie Paź 13 2019, 14:10 | | Czy pluł sobie w brodę, że wcześniej nie poświęcał pannom większej uwagi by teraz móc przejrzeć prawdziwe zamiary Wrońskiej? Trochę. Ucieczka wydawała mu się zabawnym pomysłem i nie tak nierealnym, jakim uczyniła go Lena. Piotrowe brwi drgnęły w zdziwieniu na zmarnowanie takiej szansy. Wiedział jak zareagowałaby matka i ojciec. Jekaterina wpadłaby w popłoch i byłaby oburzona, a Iwan załagodziłby wszystko zabawnym stwierdzeniem. Sięgnął po kieliszek z winem, aby upić z niego większy łyczek. Spojrzał na siedzącą przed nim kobietę. Jak Weles da, to żonę. Ciężko to było w tej chwili przełknąć. Zupełnie jakby Wrońska była solidnym okruchem tkwiącym w gardle. Ani to przełknąć, ani wypluć. — ... Mając za sobą ich cienie — wszedł jej w słowo, również się pochylając. Nie wątpił w tak niegodne arystokratki zachowanie swojej matki, która miała dobre serce i takie same zamiary. Dla swoich pociech zrobiłaby wszystko. — Dobrze — zgodził się, nie spuszczając oczu z zielonych tęczówek Leny w których odbijał się blask świec. — Na twoją odpowiedzialność — dodał, puszczając perskie oczko. Wyprostował się za jej przykładem. — No, moi mili. Ustaliliście już termin ślubu? — zagadnął Iwan, zajmując miejsce przy stoliku — Wasze matki wspominały coś o końcu października.Ciężko było stwierdzić czy Iwan mówi poważnie, czy może się naigrywa z młodych. Piotr poruszył się niespokojnie, zerkając w stronę damskich toalet. — Połączymy to z Halloween — stwierdził z przekąsem. |
| |
Kaliningrad, Rosja 34 lata poświst błękitna bogaty urzędniczka-badaczka, Prikaz ds. Magicznej Fauny i Flory |
Nie Paź 13 2019, 15:24 | | — To się dopiero nazywa optymizm — odparła zmyślnie Lena na te piotrkowe wtrącenie. Uśmiechnęła się i nie odwróciła zawstydzona spojrzenia, odpowiadając tym samym. Wiedziała, że jeszcze się napatrzą na siebie. Może do porzygu, może do uradowania - tego już nie wiedziała. Na ten moment nie wyglądała na taką, co miałaby dość widzenia oblicza Romanova. — Biorę wszystko na siebie. Nie odezwała się od razu, gdy zagadnął ich Iwan. Siemowit parsknął na jego pytanie, już poprawiając się przy stole. Helena krótko zerknęła w stronę swojego ojca, mając na uwadze pytania Iwana, na które odpowiedział Piotr. Ona z kolei liczyła na to, że Wroński zdradzi się z tym czy to była żartobliwość, czy ich matki już na poważnie zaczęły przygotowania, mimo że pierwsza wspólna kolacja dopiero była w trakcie! Lena uniosła brew i zaraz z parsknięciem dodała: — Zmyślnie. Połączyć z dziadami, by i nasi przodkowie byli świadkami złączenia rodzin. Myślisz, że zyskamy ich przychylność? — odezwała się do przyszłego małżonka. O ile wszystko pójdzie po myśli ich rodziców, a oni sami się dogadają. Helena spojrzała przyjaźnie na Piotra, a potem w stronę matek, które - znowu żywo dyskutując - powróciły do stołu. Naprawdę, nie byłaby zdziwiona, gdyby okazało się, że ich matki już knuły całe przyjęcie weselne za ich plecami. Jakby nie wystarczyło im, że już dzieciom wybierają partnerów. Napiła się alkoholu. — Ale wspólnie uznaliśmy z Piotrem — zaczęła, patrząc po zebranych przy stole czy już się zainteresowali. — Że urwiemy się szybciej, abyśmy we dwoje mogli przejść się, poznać i może omówić wystrój przyjęcia — napomknęła Wrońska. Spojrzała w stronę ojca, który skinął głową dla przyjęcia wiadomości. Prawdę mówiąc to bardziej obawiała się reakcji przyszłych teściów. Czy Jekaterina uprze się, żeby siedzieli z nimi i wspólnie wszystko omawiali? Czy może jednak da im tej swobody, licząc na to, że jak już zainicjowała to dalej dzieci o to zadbają same? A jak zareaguje Iwan, którego pytania nie potrafiła rozszyfrować? Uzna, że Wrońska już zaczyna upodabniać się do swojej rodziny, że jest bezczelna czy przejdzie to bez echa? |
| |
Petersburg, Rosja 33 lata błękitna bogaty magomedyk, psychiatra i terapeuta |
Pon Paź 14 2019, 15:08 | | Nienaturalność spotkania odbijała się na zachowaniu Piotra. Już bez randki w ciemno miał trudności z nawiązywaniem śmielszych kontaktów z płcią piękną, a co dopiero z kobietą, która notabene miała zostać jego żoną; powierniczką trosk i tajemnic. Śmiałość Heleny działała na niego dwojako - onieśmielała i ośmielała zarazem. Ponownie odwzajemnił uśmiech, wesoło było przy ich stoliku, nie sposób zaprzeczyć. — Zdecydowanie. Oby tylko nie przesadzili z tym błogosławieństwem — sarknął, powstrzymując się przed tym, aby wywrócić oczami. Iwan spojrzał na syna ostrzegawczo. Potępiał brak wiary u swojego syna i liczył wraz z małżonką na jego nawrócenie. — Ślub się odbędzie zgodnie z ceremoniałem naszej tradycji — wolał to oznajmić na głos, aby rozwiać wątpliwości syna. Nie zareagował na zaczepkę, nie chcąc wdawać się w niepotrzebne dyskusje. Zresztą kłócący się panowie Romanov to tak rzadki widok i rzecz niebywale niewydarzona, że Helena wraz z rodzicami byliby świadkami cudu. Szczęśliwie całą uwagę ściągnęła na siebie ponownie Lena. — Och! To wspaniale, na pewno dojdziecie do porozumienia — zachwyciła się Jekaterina, która zdążyła poprawić róż na policzkach. — Wypadałoby jednak pewne szczegóły ustalić tu i teraz — napomknął Iwan, zerkając na syna, a następnie na Siemowita jakby to mężczyźni mieli tu więcej do powiedzenia od trzepotek. — Złota rosyjska jesień to taka piękna pora na ślub — westchnęła pani Romanova, szukając poparcia u Joleny. Piotr wyłapał kelnera i poprosił o nową butelkę wina. Zapowiadało się na długi wieczór. Co takiego powinni omówić? Datę i miejsce? Kwestię posagu jaki wniesie Helena? Iwan z pewnością postara się o to, aby był wysoki. Chrząknął. — Zaręczyny dają nam rok czasu do ślubu, prawda? — zapytał spokojnie, patrząc jak kelner nalewa szkarłatną ambrozję do kryształowego kieliszka. Spojrzał na przyszłą teściową i teścia. |
| |
Kaliningrad, Rosja 34 lata poświst błękitna bogaty urzędniczka-badaczka, Prikaz ds. Magicznej Fauny i Flory |
Pon Paź 14 2019, 22:04 | | Trudno orzec, co bardziej ją rozbawiło: odpowiedź Piotra, czy niezadowolone, pełne groźby spojrzenie Iwana na syna. Niemniej, jej twarz rozjaśniła się przez lekki uśmiech, zanim spojrzała na moment w innym kierunku. To zajęło tylko chwilę, jako że temat - i rozmówcy, którzy w nim uczestniczyli - zaczął się rozkręcać. Cóż, też chciała mieć jakiś udział w tym wszystkim. Zwłaszcza że chcąc nie chcąc, ona i Piotr będą główną atrakcją albo jej uczestnikami. Jak zwał, tak zwał. Niemniej, zależało jej również na tym, żeby czuć się swobodnie. Mimo wszystko. Posłała krótki uśmiech Jekaterinie i zwróciła uwagę na Iwana, który nadal obstawał przy swoim. Niespecjalnie spodobało jej się takie zignorowanie, ale ani nic nie powiedziała, ani nie dała po sobie poznać czy coś było nie tak. — Zapewne tak — mruknęła Lena. — Jakieś konkretne? — wtrąciła się, choć pewnie dalej by nie przygadywała. Głównie dlatego, że nie chciała też i ojcu wstydu robić, a i Romanova odezwała się. — Zdecydowanie piękna. A jaka barwna! — zachwyciła się Jolana, choć nie z potrzeby poparcia Jekateriny, ale faktu, że razem z Siemowitem sami mieli ślub o tej porze roku. — Gorzej jedynie z pogodą. Raz deszcz, raz słońce, raz wietrzysko — ponownie mruknęła. Liczyła na to, że w jakimś stopniu zniechęci. Mogła się przeliczyć! — A są jeszcze inne pory roku...— Ach, Heleno. Myślisz, że człowiek tak mało czarował, aby nie wiedzieć jak zapewnić suchy teren? Że deszcz czy wiatr nam straszny? — Jolana machnęła lekceważąco dłonią i zaniosła się cichym, acz szczerym, śmiechem. — O to obawiać się nie musicie. Szkoda czasu, żeby tak zwlekać i zwlekać. Chyba wystarczająco minęło... Młoda Wrońska w odpowiedzi zamilkła. Jedynie sięgnęła po kielich, który na nowo został zapełniony winem. — Goście z cukru nie są — wtrącił Siemowit. — A tych w końcu będzie niemało. Najmłodsza z obecnych para nie mogła spodziewać się kameralnej zabawy, bo Wrońscy nie dość, że byli liczni i huczni, to lubili się bawić. Sądząc też po Jekaterinie i jej zawzięciu - można było się domyślić, że kobieta nie pozwoliłaby swojemu synowi na małe przyjęcie. — Na ogół tak... W naszym przypadku to chyba nie. — Heleno. |
| |
Petersburg, Rosja 33 lata błękitna bogaty magomedyk, psychiatra i terapeuta |
Czw Paź 17 2019, 00:34 | | Atmosfera panująca w Dostoyevsky Restaurant zaczęła gęstnieć. Piotr i Helena mogli podchodzić do tego swobodnie, wierząc, że tak naprawdę od nich zależy bieg dalszych wydarzeń. Mieli prawo wyrazić sprzeciw, naraziliby się tym na gniew oraz niezadowolenie, lecz nie było to nic czego im by nie wybaczono. Obie rodziny wykazywały zrozumienie. Sięgnął po szkło z winem, upijając sporą ilość. Zachowanie rodziców wprawiało go powoli w irytacje. Entuzjazm zaskakiwał, szczególnie iż oboje nie byli pierworodnymi. — Nie wiem, gdzie ich pomieścić. Tradycja jest za domem panny młodej ale... — Jekaterina wyraźnie się zawahała, ale było w tym więcej aktorstwa niż prawdziwej obawy. Spojrzała na Jolanę. W głowie wyobrażała sobie huczne przyjęcie w rodowym pałacu Romanovów w którym nadal, po tylu latach panował carski przepych. Polski styl nie był w jej guście, o czym zapewne Wrońscy wkrótce się dowiedzą. — Nasza posiadłość byłaby idealnym miejscem — wtrącił Iwan, wyręczając żonę. — W końcu Helena przejdzie na prawosławie, a tu w Petersburgu jest jedna z najpiękniejszych cerkwi. Grywam z obecnym popem w szachy...Piotr spojrzał na Helenę, która starała się robić dobrą minę do złej gry. Współczuł jej i sobie tego przedstawienia. W tle przygrywała przyjemna muzyka z nutką późnego klasycyzmu. — Ślubu nie będzie. Zabrzmiało to z jego ust wysoce melodramatycznie. Przy stole zapadła cisza, a Piotr ciągnął dalej prostując się na krześle. — Ślubu nie będzie — powtórzył ze spokojem — Jeśli tak to ma w ten sposób wyglądać. Chcę dobrze poznać kobietę z którą mam dzielić życie, zanim zwiąże nas przysięga. To my zdecydujemy, gdzie będzie ślub i czy podamy na nich owoce morza lub zwyczajne pierogi z kapustą. A teraz wybaczcie, ale idziemy z Heleną na umówiony spacer. Powstał z krzesła, przenosząc wzrok z rodziców i państwa Wrońskich na Helenę. Zabrali swoje okrycia i skierowali ku wyjściu, gdzie oboje mogli odetchnąć i zacząć swobodniejszą rozmowę. zt x 2 |
| |
Moskwa, Rosja 27 lat błękitna majętny przedsiębiorca w rodzinnym biznesie, lichwa |
Pon Mar 30 2020, 18:45 | | 19.01.98 Semyon nie umiał czytać szybko, ale w tym przypadku działało to na jego korzyść – mógł w swoim spokojnym tempie przewijać strony „Łagodnej” w oczekiwaniu na siostry. Czasem zerkał ponad książką ku wejściu, ale zaraz wracał do lektury. Nie bardzo interesowała go fabuła, a bohaterowie byli dość irytujący w swojej nieporadności, jednak nie zamierzał wstać i odłożyć opowiadania do szafki. Dlaczego po prostu nie powie mu, o co jej chodzi?, pomyślał w pewnym momencie i wtedy już wiedział, że choćby z czystej ciekawości musiał wiedzieć, czy między mężem i żoną dojdzie do porozumienia. Oczywiście całe nieporozumienie wynikało bezsprzecznie z winy kobiety. Zarezerwował stolik w tej restauracji z kilku powodów. Po pierwsze, lokal prezentował się kunsztownie i wielu wyżej postawionych ludzi jadało tutaj regularnie, więc Semyon nie mógł nie słyszeć ich pochlebnych opinii. Po drugie i najważniejsze, w przeciwieństwie do paru innych równie wysoko (o ile nie wyżej) cenionych petersburskich restauracji nastawionych na socjalizację, tutaj stoliki ustawione były w taktownej odległości tak, że jeżeli ktoś chciałby nieproszenie włączyć w konwersację, nie mógłby tego zrobić niepostrzeżenie, na przykład tylko odwracając się przez ramię. W końcu nie przyszli tutaj na bezpłciowe pogaduchy, tylko świętować sukces Stasi. Kelner podszedł wreszcie do Semyona i zaraz odszedł, aby przynieść do stolika całą butelkę czerwonego cabernet sauvignon. Wino było bardzo kobiece, więc naturalnie rozmijało się z aromatami, które lubił Semyon, ale jeżeli już miał celebrować sukces swojej siostry (a więc konieczne także opijać), wybrał alkohol, jakiego smak znał. Nie wątpił, że słodkie nuty porzeczki i wiśni będą smakować Stasi i Darii, a dla niego przynajmniej nie były obrzydliwe. Nigdy nie przyznałby się do tego, że tak naprawdę bogaty owocowy trunek stanowił dla jego wypalonego whisky podniebienia prawdziwą rozkosz. Kiedy następny raz podniósł głowę, usłyszawszy dźwięk otwieranych drzwi, maître d'hôtel zdejmował żakiet Stasi i witał obie kobiety – Semyon był pewien, ponieważ sam rozmawiał z nim niecały kwadrans temu – ciepłymi słowami okraszonymi autentycznym francuskim akcentem. Zanim jeszcze wskazał im oddalony od centrum sali stolik, Daria złapała spojrzenie brata. Uśmiechnął się na moment, ale na szczęście okładka książki zakryła ten gest. Zanim odłożył ją na brzeg blatu, upewnił się, że przywołał na twarz właściwy temu miejscu arystokratyczny spokój. Zdawał się zapomnieć, że miało być to przede wszystkim szczęśliwe spotkanie. Poprawiając muchę zapiętą pod szyją, odsunął krzesło dla obu sióstr. – Zamówiłem dla nas wino – oznajmił, po czym oświecił go ponownie cel tego rodzinnego spotkania. Zwrócił się do Stasi. – Gratuluję zamknięcia sprawy. Opowiedz, jak ci się to udało?
Ostatnio zmieniony przez Semyon Aristov dnia Wto Kwi 21 2020, 22:49, w całości zmieniany 1 raz |
| |
Moskwa, Rosja 23 lata błękitna majętny studentka kursu bezpieczeństwa (II rok) |
Sro Kwi 01 2020, 14:29 | | Daria trafiła pod drzwi restauracji niemal zdyszana. Zajęcia w terenie zostawiły jej mięśnie ciężkie od zmęczenia, brudne od potu i ziemi (całe szczęście chociaż to udało jej się rozwiązać poprzez prysznic i trochę magii). Nie była pewna, czy miała ochotę cokolwiek świętować, szczególnie teraz, gdy oczy niemal jej się zamykały. A może inaczej – nie wiedziała, dlaczego mieliby świętować znowu. Stasia przecież zawsze wygrywała, a nawet jeśli nie, to wciąż było w jej porażkach jakieś niewielkie zwycięstwo – nawet to, jak z godnością do nich podchodziła. Daria nie była zmęczona idealnością swojej siostry, ale ta szybko jej spowszechniała, dziewczyna z trudem więc reagowała na to wszystko. Nocami, gdy znikały wszystkie bariery, marzyła, żeby chociaż raz zobaczyć Stasię, która się łamie; tylko po to, żeby nie czuć się tak samotna w tym, jak boleśnie nieporadna sama była. Ale teraz, stojąc w progu restauracji i dostrzegając zmierzającą w jej stronę siostrę, Daria wcale nie myślała o tym, jaka była słaba. Wiedziała, że nie mogła martwić się tym przy rodzinie – tutaj powinna być idealna. Czasami, w takie dni jak ten, gdy naprawdę dawała z siebie wszystko na treningach, była nawet zdolna uwierzyć, że mogła kiedyś zostać Stasią. To przecież nie mogło być aż tak trudne, prawda? Gdzieś na dnie umysłu miała jeszcze wspomnienia czasów mniej trwałych, chwiejnych jak łódź podczas sztormu, kiedy Stasia nie równało się bezpieczeństwo, bo ich siostra uczyła się dopiero wstawać, żeby podtrzymać tę rodzinę przed upadkiem. Ale to były czasy tak odległe, wspomnienia tak niewyraźne, że nie musiały wcale być prawdziwe. Może Daria powinna zapytać o to Semyona. Uśmiechnęła się teraz do niego na drodze między drzwiami, oddawaniem płaszcza a stolikiem, pozwalając, by to Stasia poszła pierwsza. Na twarzy miał spokój arystokraty, który przypomniał Darii, że nie spotkali się tu tak do końca w rodzinnych sprawach. Nie było z nimi nawet Zhenyi, prawda? Ród Aristov nie był zbyt dobry w przebywaniu ze sobą jak rodzina, zawsze przeszkadzały im w tym interesy, które wymagały omówienia o każdej porze dnia i nocy. Daria chciałaby przed tym uciec – dlatego zamierzała zostać gwardzistką, a nie przedsiębiorczynią. To zabawne. Uciekała przed Aristovami, jednocześnie będąc tak głęboko zanurzona w tej rodzinie, że nie dałaby rady przed tym uciec. Mogła być Aristovą albo mogło nie być jej wcale. Zajęła miejsce i spojrzała na swoje rodzeństwo. Przynajmniej teraz była bezpieczna. |
| |
Moskwa, Rosja 31 lat błękitna majętny sędzia Magicznego Sądu ws. karnych, teoretyk i filozof prawa, przedsiębiorca |
Czw Kwi 02 2020, 02:53 | | Świętowanie to był tylko pretekst. Jak zawsze. Stanislava czuła, że nie warto marnować czasu i energii jej rodziny na zwykłe spotkania, takie, jakie miewają wszyscy normalni ludzie: na obiady, które jada się tylko dlatego, że chce się cieszyć swoim towarzystwem, na kolacje, na których pomiędzy krewetkami a białym winem nie omawia się sytuacji na giełdzie i najnowszej polityki, ale plany na urlop i wspomnienia młodości. Nie, Aristovowie byli zbyt ważną, zbyt zapracowaną rodziną, by fatygować jej rodzeństwo, bo tak. Fakt: spotykali się, oficjalnie, bo zamknęła długą i skomplikowaną sprawę. Ciągnęła się ona prawie od początku jej kariery w sądzie, cztery długie, męczące lata, podczas których każda rozprawa była równie produktywna, co ganianie własnego ogona. Dreptali po własnych śladach, a każdy dowód, każde zeznanie zdawały się prowadzić w ślepy zaułek. A jednak nastąpił przełom, cud, jeżeli wola: w sprawie pojawił się nowy dowód. Wreszcie. Nieoficjalnie jednak: Stanislava Aristova chciała sprawdzić, jak działa ten skomplikowany mechanizm magicznej dynastii. Chciała raportu, czarno na białym. Jak radzi sobie Dasha na studiach? Czy nie potrzebuje pomocy z teorią? Czy Semyon nie napotyka problemów w interesach? Jakie ma plany na przyszłość? Mieszkali razem, owszem, ale Złoty Pałac był monumentalnym kompleksem, a oni wszyscy: zapracowani. Zdarzało im się nie widywać całe dnie, dania jadali oddzielnie. Stęskniła się, można powiedzieć. Na swój sposób. Przyjechała do restauracji od razu po pracy, w swoim eleganckim, kremowym garniturze. Przy drzwiach zastała Darię. Stana powitała ją oszczędnie, zanim obie weszły do środka i pozwoliły francuskiemu maître d'hôtel odebrać sobie płaszcze. Krótkie dziękuję później już lawirowała pewnie i szybko między stolikami, by zająć odsunięte dla niej przez Semyona krzesło. Feldmarszałek rzuciła okiem na butelkę wina (zaskakujące, że nie była jeszcze napoczęta), szybko oceniając, czy brat trafił w jej gust. Udało mu się. — Świetnie — skomentowała spokojnie (prawie pochwała). — Pojawił się nowy dowód. Po latach marazmu to prawdziwe wybawienie dla sprawy. Wykorzystałam okazję, aby ją domknąć. — Gdyby pozwolić prawnikowi i prokuratorowi dalej wykłócać się o niuanse, proces ciągnąłby się przez kolejne pięć, a może i piętnaście lat, ością stając w gardle systemu sprawiedliwości. Do tego Stasia dopuścić nie chciała. Był w jej głosie pośpiech, pośpiech człowieka, który zawsze pędzi, nigdy nie spaceruje – i w dodatku tak naprawdę nie przyszedł tutaj opowiadać o sobie, ale skierować światło uwagi na swoje rodzeństwo. Może jednak powiedziałaby coś więcej (wątpliwe), lecz wtedy jej spojrzenie padło na książkę, która leżała na stole. — Ciekawa? — zapytała po prostu. Od czegoś trzeba zacząć. |
| |
Moskwa, Rosja 27 lat błękitna majętny przedsiębiorca w rodzinnym biznesie, lichwa |
Czw Kwi 09 2020, 12:33 | | – Wspaniale – odparł krótko. To nie była odpowiedź, na jaką liczył. Stanislava skomentowała całą sprawę tak sucho i chłodno, jak tylko możliwe – zupełnie jakby obwieszczała wyrok skazujący w jednej ze swoich spraw. Semyon podejrzewał, że powinna być zadowolona. Nawet jeśli nadal była jego siostrą i nie widywał jej nigdy w prawdziwie ekstatycznym nastroju, ona potrafiła się cieszyć, chociaż dla nieuważnego obserwatora byłaby to nieodczuwalna zmiana w ułożeniu ust, dobieranych słowach, tonie wypowiedzi. Trzeba było ją poznać i Semyonowi wydawało się, że znał ją na tyle dobrze. Ale jeśli tak, to dlaczego wydawała się tak obojętna na przełom, który wedle jej słów oznaczał zbawienie dla sprawy? Było coś jeszcze. Mimo że skończyła pracę na dziś, spieszyła się. Gdzie może się spieszyć? Jeżeli nie do pracy i nie na ich wspólne spotkanie, to może spieszyła się do domu? Może chciała, żeby każde z nich rozeszło się do swojego zakątka posiadłości, nie wchodząc sobie nawzajem w drogę. Ale jeśli taki miała zamiar od początku, dlaczego przystała na to spotkanie? Semyon nie zarezerwowałby stolika w tej ani żadnej innej restauracji, gdyby nie jednogłośna zgoda obu sióstr. Daria też nie wydawała się do końca obecna, chociaż jej uśmiech uspokoił go na tyle, że przynajmniej wydawało mu się, że chciała tu być. Nie odezwała się jednak ani słowem, pozwalając siostrze odpowiedzieć za nie obie. Semyon myślał, że zżyli się ze sobą trochę mocniej, od kiedy zabrał ją ze sobą tego pamiętnego razu na odebranie długu. Czcze życzenia, skwitował cynicznie. Dlaczego liczył na jakąś namiastkę takiego rodzinnego obiadu, jaki widział swego czasu w telenoweli? Nie byli normalną rodziną – nazywali się Aristov. Usłyszał jej pytanie z opóźnieniem. Na początku nie zrozumiał, o co jej chodziło, gdyż zdążył zapomnieć o tej cienkiej książeczce leżącej na brzegu stolika. – Całkiem – odpowiedział zdawkowo, ale zaraz zreflektował się. Jeżeli on też zamierzał odpowiadać lakonicznie, rozmowa mogła zaraz umrzeć. Zmusił się, żeby znaleźć w sobie jakieś refleksje na temat treści tej książki. Nie było ich zbyt wiele, ponieważ, jak odkrył, nie zdążył skończyć lektury, więc nie mógł wiedzieć, jaki los spotkał ostatecznie fikcyjne małżeństwo. – Chociaż główna bohaterka jest dość irytująca, jeśli mam być szczery. – To miał być komentarz?, zganił się w duchu. Nie potrafił wyłuskać ze swoich myśli jeszcze jednego zdania i uformować go w jakieś ładne słowa. Prawie jakby nie był w ogóle obecny we własnym ciele: po prostu zajmowało niepotrzebnie przestrzeń. Nie pozostało zatem nic innego jak zmiana tematu. Podniósł się i nalewając wina do kieliszków ich trojga, zwrócił się do Darii: – Jak zajęcia? |
| |
| | |
| |
|