|
|
|
|
|
Pią Gru 13 2019, 15:55 | | Zagajnik Niewielki las złożony głównie z drzew liściastych mieści się tuż za Kazaniem, na terenie należącym do rodziny Goncharovów. W samym środku znajduje się jezioro z bagnami, do którego prowadzą jaroszki, wpuszczone specjalnie z okazji Turów na ten ogrodzony teren. Płot jest drewniany i uniemożliwia ucieczkę zwierzynie. Za opłatą można wynająć wierzchowca, a także sprzęt przydatny do złapania zwierzęcia. Niedaleko wejścia Goncharovowie przygotowali niewielki ołtarz do składania ofiar bogom. |
| |
|
Pon Gru 30 2019, 17:28 | | 19.11.1997 Tegoroczne Tury, które wyjątkowo stały się częścią Gonitwy, zaczęły się bardzo wcześnie, co nie powinno nikogo szczególnie dziwić, w końcu często właśnie tak zaczynane były polowania. Część zwierzyny szła spać, część dopiero się budziła, więc należało w tym przypadku korzystać z jej zmęczenia i zaspania. Sprzęt za drobną opłatą również zdążył zostać wypożyczony niemal w całości. Sieci, konie, mapy – mnóstwo rzeczy błąkało się między rękoma grupki ludzi uczestniczącej w polowaniu. Ze względu na Gonitwę i inne atrakcje nie znalazło się ich szczególnie dużo, przez co niektórzy spekulowali, iż bogowie mogą się pogniewać. A ci z kolei bywali kapryśni, choć dzisiaj jeszcze nie można było im tego zarzucić. Wszystkim obecnym nieopodal lasu było dziś trochę chłodno, mimo że wiatr był jeszcze stosunkowo łagodny. Przy wejściu do zagajnika unosiła się lekka, poranna mgła, która przez najbliższą godzinę lub dwie zapewne pogorszy widoczność. Nie było to jednak szczególne utrudnienie, nawet jeśli uwzględnić fakt, że gdzieś w tym gąszczu leśnym kryły się mokradła. Oprócz was, Dezső i Rado, przy głównej ścieżce znajdowała się grupka młokosów ze szlacheckich rodzin chętnych popisać się swoimi umiejętności, zawodowy myśliwy, który w razie potrzeby miał pomagać zagubionym uczestników i wytłumaczyć zasady polowania, a także kilka osób niemających żadnego doświadczenia. Przy ołtarzu za to czuwał guślarz, Arkadziej Tanasevich, który częściowo podjął się organizacji tegorocznych Turów. Już sam początek był niepokojący, gdyż czyjeś psy myśliwskie wystraszyły swoim szczekaniem wypożyczonego wierzchowca, a właściciel czworonogów ani myślał za to przepraszać, czym przy okazji wprowadził nerwową atmosferę wśród uczestników polowania. Rywalizacja była jednak w tym przypadku nieunikniona. Ale najważniejsze, że byliście gotowi na to, co was miało czekać. A może nie? Zaraz wszakże wszystko powinno się oficjalnie rozpocząć.
Ostatnio zmieniony przez Weles dnia Pon Sty 13 2020, 20:44, w całości zmieniany 1 raz |
| |
Budapeszt, Węgry 32 lata czysta bogaty tropicielstwo (oswajanie lub wyłapywanie niebezpiecznych istot magicznych) |
Wto Gru 31 2019, 06:49 | | Powietrze, wilgotne oraz rozgrzane przez subtelnie łaskoczące przestrzeń palce słońca, zawiesza się przyjemnie w ramie młodnika. Tli się białością naturalnego przyrodzie weluru pod postacią lekkiej mgiełki i posuwa wolno tuż nad połacią wystającej ponad kostki zieleni. Nie tylko świadczy to o wolno budzącym się dniu, ale również kryje w sobie słodką tajemnicę. Nieustannie zaprzątający myśli sekret natury zamknięty jest w cyklu życia. Nikt i nic nie jest w stanie go złamać, czy poruszyć. Choć wielu śmiałków próbowało, odkrycie kwintesencji otaczającego ludzi świata zdaje się zgoła nieosiągalne, nawet w środowisku czarodziejskim przy tak sprzyjających warunkach, jak władanie magią, która zresztą właśnie z natury wyrasta. To pozostawia jedną tylko prawdę poza ukryciem żywiołu: wciąż i niezmiennie od wieki wieków, pomimo prób dotarcia do jądra tajemnicy, Matka Ziemia daje swoim dzieciom dokładnie i tylko tyle, ile są w stanie przyjąć (mugole przyjmują znacznie mniej). Nie zapomina jednak o błogosławieństwie dusz, otacza łaską wszystkich, nie tylko wybranych. Niekiedy nawet, raz na jakiś czas, rodzi większe talenty, niż te, które mogą wyśnić się śmiertelnikom. To i jeszcze więcej sprawia, że jeśli Dezso kiedykolwiek miałby wybrać jedną tylko stronę, jego lojalność skierowałaby się ku zielonym płucom Matki Natury. Dziś pokłon składa w nieco przewrotnej formie. Nie kaja się przed zwierzętami, a wręcz przeciwnie, zgodnie z zamierzeniem tur na nie poluje. Od pozostałych uczestników atrakcji wyróżnia go jednak postawa wobec jaroszków. Ta pełna jest szacunku (choć nie uniżenia) i zrozumienia dla futrzanych przeciwników. Traktuje ich niemal jak bracia, bo choć daleko stoją od istoty rozumnej, łączą się z nim w uwielbieniu życia. Prostym jego doświadczaniu. Tu, teraz, pchane przez instynkt, jak często on, gdy ulega raptownym emocjom. Tu, teraz, w oddarciu od społecznych norm. Jest jak one – tu teraz – niekiedy dziki, nie w pełni ukulturalniony, i jak one chciałby umrzeć – na łonie natury. Nie w tym miejskim rezerwacie dla płytko doznających piękna przyrody. Choć niski wzrostem, nadrabia hardym duchem. W zacięciu warg oraz w wyprostowanym dumnie kręgosłupie odznacza się siła lub słabość. Empatia wobec natury lub pycha ludzka. Gdy staje obok swojego wypożyczonego na czas tur wierzchowca, może wydawać się, że myślami stoi dalej i wyżej od innych. Ponad nerwowością tłumu, w oddaleniu od potrzeby wygranej. Jedyne, czego teraz chce, to zdrowej rywalizacji i sprawiedliwego sądu natury. To ona w jego mniemaniu pisze scenariusze w centrum zagajnika. Jej rozmokłe podłoże ma moc usidlenia kogoś, jej łaskoczące trawy otulają kostki. Tylko ona ma władzę absolutną i ostatnie słowo. To ona wyznaczy zwycięzcę. |
| |
Petersburg, Rosja 20 lat tęsknica nieznana przeciętny florystka w Edenie, aktorka dramatyczna w Dziwnym Teatrze, morderczyni szukająca szczęścia |
Sro Sty 01 2020, 21:19 | | Nie była pewna, czemu się zapisała. Może to te pierwotne instynkty siedzące w człowieku, które dają mu satysfakcję ze ścigania i łapania mniejszych od siebie ofiar? A może desperacka chęć znalezienia czegoś, co pewnie i nie da radości, ale chociaż namiastkę satysfakcji. Łowy na ludzi jej nie szły na wydarzeniach przedgonitwowych, więc mogła chociaż spróbować ze zwierzętami. Przy okazji się przekona czy jej aura na nie działa. Nie miała doświadczenia w polowaniach, ale podpytała myśliwego o podstawy. Przede wszystkim wypożyczyła mapę i kompas, a także nóż na wszelki wypadek. Po namyśle wypożyczyła też osiołka, w razie jakby jaroszki okazały się za ciężkie. Nie wiadomo w końcu przez ile kilometrów będzie musiała je nieść. A skoro osiołka do noszenia to też sznur, żeby je związać i przywiązać, jak i małe, niegroźne dla zwierząt wnyki i pułapki. No i przynęty, jakby bez tego wyruszyć w podróż? Sama ubrana była w wysokie, czarne kozaki, takiego samego koloru wygodne spodnie i szarą bluzę i koszulkę, ukryte pod beżowym płaszczem. Podejrzewała, że kanarkowa żółć może jednak odstraszyć wszelaką zwierzynę, bo będzie widoczna z daleka. Patrzyła na uczestników, ukrywając za obojętnym spojrzeniem, że uważa ich za głupców. Żaden nie przyszedł tu obłaskawiać bogów albo dla zaspokojenia swojej zwierzęcej natury. Chcieli się popisać łapaniem słabszych od siebie zwierzątek albo przed kobietami, albo swoimi rodzinami. No, może pojedyncze osoby przyszły tu dla własnej rozrywki, ale jednak ginęły w tłumie, a dla bogów zapewne nie przyszedł nikt. Stała z boku czekając na znak, że mogą ruszyć w las. Miała wypatrzony kierunek, las z tej strony wyglądał nieatrakcyjnie, ale osiołek na pewno z nią da radę pójść. |
| |
|
Pią Sty 03 2020, 21:25 | | Osobą, która w tym roku wyjątkowo zajmowała się organizacją Turów od początku do końca, był Kazar Goncharov z pomocą Tanasevicha. Upewnił się jeszcze raz, czy aby wszyscy na pewno są przygotowani, zaraz potem przejrzał jeszcze dokładnie listę, wyczytując po kolei każdego z uczestników, po czym oficjalnie zatrąbił w wielki róg. Pora wreszcie rozpocząć Tury. Jak jeden mąż zawodnicy polowania rzucili się do biegu – jedni wybierali główną ścieżkę, która rzekomo prowadziła prosto do jeziora, drudzy z kolei woleli nie iść na łatwiznę, obierając tym samym mniej popularne kierunki. Ty, Dezső, doskonale wiesz, jak to jest obcować na co dzień z lasem – jesteś w końcu tropicielem, któremu bez wątpienia nie brak doświadczenia w swoim fachu. Trzeba więc wsłuchać się w głos natury, a wówczas ona w swojej podzięce zaprowadzi do wyznaczonego miejsca. A ty, Rado, wiesz jak postępować? Początkowo zdawać by się mogło, że nie bardzo, choć tęsknice są silnie związane z lasami, niemal jak rusałki. Może więc to ci pomoże w zadaniu? W którym kierunku zdecydujecie się pójść? Każda chwila zwłoki może was słono kosztować, dlatego trzeba podjąć decyzję. Zdecydowałaś się, Rado, zboczyć z głównej drogi, by wybrać tę mniej atrakcyjną część lasu – w przeciwieństwie do Dezső. Ta strona wydawała się być szczególnie zamglona w przeciwieństwie do reszty, ale nawet to nie odstraszyło cię, by tam pójść. Mimo że jesteś zupełnie sama, nie licząc niewielkiego osiołka, to nie ma czego się bać. To w rzeczywistości tylko mało skomplikowany zagajnik, żaden bezkresny las, choć lepiej jest patrzeć pod nogi, coby nie wpaść przypadkiem w tarapaty. W końcu ciężko stwierdzić, w którym momencie tak naprawdę zaczynają się mokradła – najprawdopodobniej największy przeciwnik podczas Turów. Po przeciwnej stronie od Rady jesteś z kolei ty, Dezső. Poruszasz się prostym szlakiem, gdzieniegdzie dostrzegasz jeszcze pozostałych uczestników polowania, ale oto teraz znajduje się przed tobą rozwidlenie dróg, a cała reszta niespodziewanie znika ci z oczu, nieważne jak czujny byś był. Pójdziesz w prawą czy lewą stronę? Każda z nich wygląda tak samo, o tej porze i przy tak mglistych warunkach niezwykle ciężko cokolwiek dostrzec. Ale może jakoś uda ci się coś wykombinować, by choć trochę na tym obszarze zmniejszyć mgłę?
Ostatnio zmieniony przez Weles dnia Pon Sty 13 2020, 20:43, w całości zmieniany 3 razy |
| |
Budapeszt, Węgry 32 lata czysta bogaty tropicielstwo (oswajanie lub wyłapywanie niebezpiecznych istot magicznych) |
Nie Sty 05 2020, 20:05 | | +2 do fauny i flory za kańczug +1 do szczęścia za magiczną, tatarską wstążkę Gromki dźwięk rogu, zwiastujący początek polowania, dudni w uszach, gdy Dezso ostatni raz przed ruszeniem w głąb zagajnika spogląda na zebrany przez siebie ekwipunek. Różni się on nieco od bogatego, kobiecego zestawu z osiołkiem, ale z perspektywy doświadczonego tropiciela wydaje mu się wystarczający. Ma wypożyczonego wierzchowca, by nie nadwyrężać biegiem własnych nóg, linę do przymocowania jaroszków do konia oraz parę przedmiotów z własnego zaplecza tropicielskiego, w tym stale schowany za pas nóż z goblińskiej stali, sieć z almy, kańczug i jako ostatni element układanki, magiczną tasiemkę, przynoszącą szczęście. Ona akurat może mu się przydać, szczególnie, że wsparty na sile własnego ciała, zazwyczaj zapomina o tym, że to przypadek często rządzi ludzkim losem. Gdzie przypadek zaciągnie go dziś, to pytanie, na które tylko czas jest w stanie odpowiedzieć. Wraz z jego upływem zmienia się nie tylko położenie Węgra w młodym mateczniku, ale również poziom skupienia na zadaniu, podwyższony do maksymalnego progu. Koncentracja to coś, czego nie może mu zabraknąć, bowiem biały welur natury zaciągnięty na zagajnik utrudnia widoczność. Jedyne co mu pozostaje to właśnie czujność i zdanie się na instynkt. Trudno powiedzieć, gdzie są pozostali uczestnicy zabawy, jeszcze chwilę temu błąkali się w oddali, jako wolno poruszające się cienie schowane za mgłą, teraz toną w niej po całości, pozostając niewidocznymi dla oczu. – To bez znaczenia – mówi cicho do siebie, bardziej niż na ludziach, skupiając się na sobie i celu polowania. Na razie bezskutecznie przemierza las, nie dostrzegając śladu po jaroszkach. Stąpa z wyraźną rezerwą po zwilgotniałej od powietrza ściółce, bada każdy skrawek ziemi, wiedząc, jak bardzo zwodnicze potrafią być tereny zakute mgłą. To on ma stawiać pułapki, nie chce więc wpaść w jedną wielką zasadzkę stawianą przez mokradła, jednocześnie wsłuchuje się w niosące się od drzew głosy natury. Szelest liści i ciche szumienie wody przy nabrzeżu to jednak jedyne wskazówki, nie zmienia się to nawet w momencie, gdy dociera do rozwidlenia dróg. Nie analizuje swoich możliwości zbyt długo, skręca z wierzchowcem w lewo, skąd wydaje mu się, że dobiega go jeziorna wilgoć powietrza. Jaroszki muszą być gdzieś w okolicy, ale gdzie dokładnie, trudno określić w ogólnopanującym, mlecznym bałaganie. Dawno już rozprawiłby się z mgłą za pomocą zaklęcia transfiguracyjnego, gdyby tylko wykazywał na tym polu jakiekolwiek zdolności. Nie radzi sobie jednak z tym wcale, alternatywą do czaru Riedene jest użycie magii naturalnej/ – Veter – mruczy cicho, w nadziei na to, że trąba powietrzna okaże się skuteczną bronią w starciu z mgłą. Może nieco ją rozgoni. Oczywiście pod warunkiem, iż czar ten okaże się udany. czar nieudany?
Ostatnio zmieniony przez Dezső Gárdonyi dnia Nie Sty 05 2020, 23:23, w całości zmieniany 3 razy |
| |
|
Nie Sty 05 2020, 20:05 | | The member ' Dezső Gárdonyi' has done the following action : Kostki
'k50' : 35 |
| |
Petersburg, Rosja 20 lat tęsknica nieznana przeciętny florystka w Edenie, aktorka dramatyczna w Dziwnym Teatrze, morderczyni szukająca szczęścia |
Pon Sty 06 2020, 11:15 | | Wraz z trąbnięciem rogu Rada pewnie ruszyła mniej wydeptaną ścieżką, jednak taką, która zapewniała możliwość przejścia z osiołkiem. Nie zamierzała go zostawiać w tyle obawiając się, że go zgubi w tej gęstej mgle. Wchodziła w nią jak w masło, ostrożnie stawiała kroki, ale mimo tego słychać było szeleszczące liście pod jej butami i kopytami zwierzęcia. W takich warunkach nie mogła liczyć na element zaskoczenia. Mimo tego przeszła jeszcze spory kawałek w głąb, nim zdecydowała się coś z tym zrobić. Wyjęła różdżkę i postanowiła uciszyć swoje kroki, a także osła, ale jeśli jej nie wyjdzie to najwyżej zostanie jej udawać konnego. Jest szansa, że wtedy nikt nie będzie chciał podejść w jej stronę wyobrażając sobie jakiegoś potężnego, doświadczonego myśliwego a nie tęsknicę bez doświadczenia w łapankach. No i zawsze będzie mogła przywiązać kopytnego do drzewa, a sama pójść i porozstawiać pułapki, których żadne zwierzę się nie spodziewa. - Zvuko! - rzuciła nawet cztery razy nie zamierzając się ograniczać. Mgły nie próbowała się pozbywać uznając, że może okazać się pożyteczna. Jaroszki nie będą jej mamić udawaniem rannych zwierzątek, no bo nie będą jej widzieć, za to ona ma szanse je usłyszeć, jak przemieszczają się po trawie, zeschłych liściach czy gałązkach. Bez względu na to czy jej się zaklęcie udało postanowiła ruszyć kawałek dalej. Wzięła także większy kij znaleziony po drodze, aby badać grunt przed sobą. Własnie dlatego, że tu były mokradła uważała, że ludzie, którzy wypożyczyli konie byli głupcami. Nie znali tych terenów, widoczność była słaba, kto wie czy przypadkiem kopyta ich wierzchowców nie wpadną na grząski grunt? Ona była wolna, ale za to cicha, jej zwierzęcemu towarzyszowi nic nie groziło bo szła przodem, do tego mniej się męczył, bo był zarówno wytrzymalszy jak i mniej na sobie dźwigał. Innymi słowy, mimo mniejszego doświadczenia czuła się wygrywem. |
| |
|
Pon Sty 06 2020, 11:15 | | The member ' Rada Mironova' has done the following action : Kostki
'k50' : 24 |
| |
|
Czw Sty 09 2020, 18:20 | | Czasami z siłami natury nie da się wygrać. Zagajnik pochłonięty w porannej, mlecznej mgle był wyjątkowo oporny na jakiekolwiek zaklęcia, które docelowo miały zmniejszyć czy rozwiać ten naturalny aerozol. A może było to w tym przypadku celowe, by tylko utrudnić zadanie wszystkim uczestnikom polowania? Należało mieć w tym przypadku nadzieję, że coś się zmieni; a tymczasem pozostało przyzwyczaić się do panujących warunków w lesie. Kiedy bez zastanowienia skręciłeś w lewo ze swoim wierzchowcem, krajobraz zmienił się w niewielkim stopniu. Nieprzenikniona mgła wciąż raziła w oczy swoim śnieżystym kolorem, w którym o tej porze dnia nie było zdecydowanie nic przyjemnego, lecz mimo to – wraz z kolejnymi krokami ostrożnie stawianymi wzdłuż wcześniej obranej ścieżki – powoli odkrywała przed tobą coraz więcej. Na twoje nieszczęście, Dezső, nie było jeszcze widać w pobliżu żadnej pożądanej przez ciebie zwierzyny, co najwyżej dało się zauważyć gdzieniegdzie nieznośne owady. Ziemia robiła się za to coraz bardziej grząska i błotnista, a z oddali słychać było intensywniejszy niż wcześniej szum wody, co mogło oznaczać tylko bliskość jeziora. Ale nie myśl, że tak łatwo będzie ci się dostać do serca lasu, zaraz czeka cię kilka przygód, z którymi przyjdzie ci się zmierzyć. Z kolei nieco dalej, w miejscu, w które udałaś się ty, Rado, w pewnym momencie stało się dziwnie głośno. Pewnie myślałaś, że z powodzeniem udało ci się oddalić od innych uczestników; że obrałaś mniej uczęszczaną ścieżkę, ale w tej samej chwili jedna z dziewczyn niespodziewanie wpadła na ciebie i twojego osiołka podczas rzucania zaklęcia, toteż próby czarowania bardzo szybko zakończyły się fiaskiem, a ty sama pechowo skończyłaś po łokcie w błocie. Nieznajoma tylko wystraszyła twoje zwierzę, które zaczęło wydawać z siebie niepokojące dźwięki, więc lepiej podnieś się szybko, bo zaraz osiołek ci ucieknie i zostaniesz sama. Ona za to zaczęła coś historycznie mamrotać pod nosem, niewiele dało się jednak z tego zrozumieć, oprócz faktu, że wcale nie chciała na ciebie wpaść. Było jednak w niej coś dziwnego i podejrzanego, ale ciężko było ci jeszcze ustalić, czy to tylko twoje przeczucia. W końcu nie powinnaś tracić czasu na żadną nieznajomą, jeśli chcesz wygrać to polowanie. Zaklęcie Dezső: nieudane. Zaklęcie Rady: nieudane.
Dezső rzuca kością k6. 1, 2 – obrana przez Ciebie droga okazała się niebezpieczna, gdyż z każdym krokiem podłoże stawało się coraz miększe i bardziej błotniste. Lepiej stąd uciekaj, jeśli nie chcesz, by Twój wierzchowiec zaraz ugrzązł w ziemi. 3, 4 – nieoczekiwanie stajesz się celem małych, ale uciążliwych dziewiątek, które zamieszkiwały ten zagajnik. 5 – w pewnym momencie obrana przez Ciebie ścieżka kończy się ślepym zaułkiem – konary powalonych drzew zasłaniają Wam przejście. 6 – na swojej drodze wreszcie napotykasz jaroszka, a przynajmniej coś, co go przypomina, gdyż oddalony jest od Ciebie o kilka metrów. W pewnym momencie zając zaczyna jednak przed Tobą uciekać.
Rada rzuca kością k6. 1, 2 – dziewczyna prosi Cię o pomoc, gdyż jej wierzchowiec, z którym udała się na polowania, ugrzązł na bagnach. Pomożesz jej? 3, 4 – nie zdążyłaś podnieść się z błota, a Twój przestraszony osiołek niespodziewanie zniknął Ci z oczu. 5 – po tym, jak nieznajoma na Ciebie wpadła, a Ty wylądowałaś w błocie, próbuje zabrać Twojego osiołka i uciec z nim. 6 – na swojej drodze wreszcie napotykasz jaroszka, a przynajmniej coś, co go przypomina, gdyż oddalony jest od Ciebie o kilka metrów. W pewnym momencie zając zaczyna jednak przed Tobą uciekać. Uważaj, by koleżanka nie była pierwsza!
Wszystkich uczestników polowania bardzo proszę o odpis do 12 stycznia do 22:00.
Ostatnio zmieniony przez Weles dnia Pon Sty 13 2020, 20:36, w całości zmieniany 4 razy |
| |
Budapeszt, Węgry 32 lata czysta bogaty tropicielstwo (oswajanie lub wyłapywanie niebezpiecznych istot magicznych) |
Czw Sty 09 2020, 23:07 | | — Gyerünk, a kurva anyád... (węgr. no dalej, kurwa mać) Niecenzuralny szept, osadzony dźwiękiem w zaroślach, to tylko pomruk choleryka. Brak efektu, jaki powinna wywołać formułka czarodziejska, sprawia bowiem, że w pierwszym momencie ogarnia go niekontrolowana, choć na szczęście niezbyt intensywnie doznawana, złość. Balansuje na granicy irytacji, wiedząc jak niewielkie znaczenie ma dla niego w takich sytuacjach samokontrola. Tłumienie emocji to najgorsza z przywar społeczeństwa. Prowadzi zwykle do ukrytych frustracji. A frustracja w wykonaniu Gardonyi bywa niebezpieczna. Nie chce jej doświadczać. Wie doskonale o tym, że nie jest najlepszym kumoterem cierpliwości i tego się trzyma, by przypadkiem z narwańca nie stać się oprawcą. Z dwojga złego lepiej w tę stronę. Tak czy inaczej, zgodnie z powiedzeniem „im dalej w las, tym więcej drzew”, problemy mnożą się jeden za drugim. Pierwszy, jaki go spotyka to wspomniany wcześniej, nieudany czar. Trąby powietrznej jak nie było, tak nie ma, a ręka, wciąż jeszcze zawieszona w próbie magicznej, powoli – wprost proporcjonalnie do malejącego entuzjazmu Dezso – opada. Opuszczona przy ciele w sztywnej formie stanowi końcowy ślad porażki, o której woli zapomnieć. Zapomnienie to jednak niełatwo osiągalny stan umysłu. To mechanizm obronny, który rzadko go spotyka. I to druga przeszkoda. Przeklęta natura „wojownika” nakazuje mu raczej trzymać w pamięci każdy z przeżytych urazów, by w razie czego, w przyszłości, móc zareagować z odpowiednią dozą sceptycyzmu. Trzeci kłopot to niemalejąca wcale toń mleczna, która niewiele odsłania, a jeśli już, to tylko coś, czego akurat w całej tej sytuacji woli uniknąć. Dziewiątki wręcz przeciwnie, nie chcą obchodzić go szerokim łukiem, nadlatują prostą linią wprost na niego. Z początku wokół niego błąkają się tylko pojedyncze osobniki, by w kolejnych sekundach przekształcić się w całkiem uciążliwe stado rozeźlonych owadów. Po części je rozumie, sam też nie byłby zadowolony, gdyby naruszono jego przestrzeń, wkraczając do miejsca, które zamieszkuje. — Kantroltesne. Oddycha głęboko, pozwalając, by pierwsza fala wzburzenia po mało satysfakcjonujących go efektach pracy, przeminęła. Klatka piersiowa, wbrew pierwszej gwałtownej reakcji, porusza się spokojnie i rytmicznie, a krok, mimo braku nałożonego nań czaru, pozostaje cichy.
Ostatnio zmieniony przez Dezső Gárdonyi dnia Nie Sty 12 2020, 19:15, w całości zmieniany 3 razy |
| |
|
Czw Sty 09 2020, 23:07 | | The member ' Dezső Gárdonyi' has done the following action : Kostki
'k6' : 3
'k50' : 29 |
| |
Petersburg, Rosja 20 lat tęsknica nieznana przeciętny florystka w Edenie, aktorka dramatyczna w Dziwnym Teatrze, morderczyni szukająca szczęścia |
Nie Sty 12 2020, 19:54 | | Zaklęcie nie zadziałało, choć bardzo chciała - ale może nie będzie jej potrzebne. Tak podejrzewała, kiedy w okolicy zrobiło się nienaturalnie głośno. Albo za tymi konarami jest spory tłum, albo po prostu mimo drzew dźwięk niósł się daleko, co by było dość uspokajające. Im więcej ludzi w okolicy, tym większa konkurencja. Nieznajoma wpadła na nią nagle wpychając przy okazji w błoto (większa musiała od niej być jak nic w takim razie), na co Mironova aż wewnętrznie się zezłościła. Płaszcz może nie był jakiś szczególnie nowy, ale ciepły i bardzo go lubiła. Powstrzymała się jednak od komentarzy aż się nie dowie o co chodzi. Złapała osiołka, zanim ten zwiał i na chwilę przywiązała go do solidnego drzewa. Nie miała ochoty spłacać kosztów tego spanikowanego futrzaka, który miał ochotę zwiać nie spełniając swojej funkcji. Pomyślałby kto, że ściągnęli go z wesołego miasteczka zamiast wypożyczać takiego, który wie, czego nie robić w lesie. Kobieta aż pożałowała, że wydała na niego jakiekolwiek pieniądze. Ale nie miała zamiaru się cofać, zamiast tego korzystając z faktu, że ma wolne ręce spróbowała się oczyścić zaklęciem Pochvistane, co jej nie wyszło. Przeklęła cicho pod nosem, mimo że nieznajoma mamrotała zestresowana i histeryczna. Dopiero po chwili zaczęła jej słuchać i zrozumiała, że jest w tarapatach. Choć biedaczka pewnie nie wiedziała w jak wielkich, skoro wpadła na tak niepozorną, zapewne niższą i chudszą od niej morderczynię jak Rada. Kiedy nieznajoma płaczliwie mówiła co ją spotkało Mironova myślała co zrobić. Uważnie również rozejrzała się za świadkami. Bez względu na to co zrobi nie chciała by ktoś nabrał podejrzeń albo uznał ją za instytucję charytatywną. Dyskretnie, a zarazem uważnie szukając oznak jakichś szpiegów czy innych osób spytała nieszczęśnicę: - Spokojnie. Co się stało i gdzie? - przy okazji odwiązując mającego czas na uspokojenie osiołka. Nie zostawi go tu przecież bez powodu, a przynajmniej żadnego nie widziała. - I jak możesz wyczyść mi płaszcz, bo mi coś nie idzie.
Ostatnio zmieniony przez Rada Mironova dnia Nie Sty 12 2020, 20:31, w całości zmieniany 1 raz |
| |
|
Nie Sty 12 2020, 19:54 | | The member ' Rada Mironova' has done the following action : Kostki'k6' : 1
'k50' : 38 |
| |
|
Pon Sty 13 2020, 20:29 | | Im dalej w las, tym więcej problemów, Dezső. Choć pierwszy czar ci nie wyszedł, to przecież ostatecznie nie stało się nic wielkiego – każdemu może się zdarzyć, zwłaszcza w tak niesprzyjających warunkach porannych jak te. Niemniej jednak nieoczekiwany problem z dziewiątkami należało jak najszybciej rozwiązać, gdyż w rzeczywistości były niezwykle złośliwymi i uporczywymi stworzonkami magicznymi, które mogły ci zdecydowanie uprzykrzyć twoje dzisiejsze polowanie. Chyba doskonale wiesz, jak przystało na doświadczonego tropiciela dobrze zaznajomionego z fauną i florą, co by się stało, gdyby coś ci teraz zrobiły? Niby takie zupełnie niepozorne owady kryjące się w kazańskich zaroślach, a wystarczyłoby niechcący zatruć się wydzieliną ze szczypiec dziewiątki, by wylądować w Hotynce – całe szczęście, kolejne zaklęcie poszło ci bardzo dobrze. Kantroltesne, które obłaskawia niektóre dzikie stworzenia magiczne, okazało się w tym przypadku bardzo przydatne, gdyż niemal od razu uspokoiło agresywne dziewiątki, które posłusznie udały się w swoim kierunku, nie zwracając na ciebie najmniejszej uwagi. Teraz możesz powrócić do polowania i odetchnąć przy tym z ulgą pod nosem. Wytęż więc swój wzrok i słuch, bo na pewno zaraz natkniesz się na jakąś zwierzynę do złapania. Tobie z kolei, Rado skąpana w błocie, niespodziewanie przyszło ci się użerać z nieznajomą dziewczyną, choć było w niej coś wyjątkowo dziwnego. Może trzeba było być bardziej ostrożnym, skoro tak naprawdę polowanie to była jedna wielka rywalizacja? Kiedy tylko nieudolnie próbowałaś się wyczyścić i poprosić ją o pomoc, to uśpiła twoją czujność swoim płaczem i teatralnym roztargnieniem; co więcej, chciała zniknąć z twoim osiołkiem, gdy ty rozglądałaś się po okolicy w poszukiwaniu jakichkolwiek szpiegów. Mogłaś więc zostać kompletnie sama – brudna i bez wierzchowca, ale jakimś cudem udało ci się wygrać tę małą szarpaninę i zostać ze swoim osiołkiem. Dziewczyna z kolei rozpłynęła się w powietrzu. Biedna, Rado, chyba nie masz szczęścia w życiu. Czy uda ci się znaleźć jakiegoś jaroszka? Na to jeszcze masz jakąś szansę, nie da się ukryć, może też uda ci się spotkać tę jędzę, która chciała wyprowadzić cię na manowce. Nie pozostało ci teraz nic innego w tym momencie, jak doprowadzić się do porządku i ruszyć dalej. Przecież to niemożliwe, by nie było tutaj żadnych jaroszków. Zaklęcie Dezső: udane po zsumowaniu zaklęć i uroków i szczęścia. Zaklęcie Rady: nieudane po zsumowaniu zaklęć i uroków i szczęścia.
Dezső rzuca kością k50. Próg to suma fauny i flory i szczęścia, co w jego przypadku daje 33. Jeżeli rzut zakończy się sukcesem, na swojej drodze wreszcie napotykasz jaroszka, a przynajmniej coś, co go przypomina, gdyż oddalony jest od Ciebie o kilka metrów. W pewnym momencie zając zaczyna jednak przed Tobą uciekać.
Rada rzuca kością k50. Próg to suma fauny i flory i szczęścia, co w jej przypadku daje 25. Jeżeli rzut zakończy się sukcesem, na swojej drodze wreszcie napotykasz jaroszka, a przynajmniej coś, co go przypomina, gdyż oddalony jest od Ciebie o kilka metrów. W pewnym momencie zając zaczyna jednak przed Tobą uciekać.
Wszystkich uczestników polowania bardzo proszę o odpis do 16 stycznia do 22:00.
|
| |
Budapeszt, Węgry 32 lata czysta bogaty tropicielstwo (oswajanie lub wyłapywanie niebezpiecznych istot magicznych) |
Pon Sty 13 2020, 20:41 | | Podczas nużącej przeprawy przez las dźwignią spokoju staje się pamięć o dobrotliwej stronie natury. Trzeba przy tym pamiętać, że choć raz przyjazna przybyszom, innym razem może okazać się zamknięta na gości. A wtedy... lepiej z nią nie zadzierać. Wprawdzie w przyrodzie nic nie ginie, ale też nie staje, dlatego też niektórzy, co mniej elastyczni, czy otwarci na zmianę środowiska, mimo wielkiej chęci zagrzania miejsca w sercu zieleni, nigdy nie będą mieli ku temu odpowiedniego temperamentu. By żyć w harmonii z cyklem życia, trzeba go zrozumieć, ale także, co trudne dla miejscowych, poddać mu się w pełni. Tu dzień zaczyna i kończy się wraz z poranną i wieczorną zorzą. Tu nie człowiek, a natura, wiedzie prym. Kto temu nie zawierza, ten nie ma szans czuć się tutaj dobrze, wciąż jednak, niezależnie od cudzych preferencji co do sposobu życia, las pozostaje dobrym miejscem krótkich podróży. Wprawdzie obraz dziewiątek, atakujących spacerowicza, mógłby się z tym kłócić, ale one najwyraźniej wstały ze swojego legowiska lewym skrzydłem, więc branie ich za model gospodarzy przyrody, to droga na manowce. Zresztą, i na wściekłe okazy w naturze znajdzie się sposób. Tym razem magia nie zawodzi, a po owadach pozostaje jedynie brzęcząca fala, powoli niknąca w cieple matecznika. Co bardziej istotne, obecność magicznych żyjątek świadczy o bliskości do celu. Skoro na swej drodze spotkał już dziewiątki, liczy na to, że poszczęści mu się także z jaroszkami. Nie czeka na nie długo. Tam gdzie nikną jedni, pojawiają się drudzy. W tym przypadku dokładnie Ci, na których czeka. W oddali porusza się puchata nóżka, przemyka przez błonia z lekkością godną stałego bywalca, przez chwilę nawet zdaje się, że biegnie ku niemu i... przystaje. Jaroszek, ta zwodnicza bestyjka wsparta na czterech sprytnych nóżkach, strzyże uchem ostrożnie. Przygląda się dorosłemu w zainteresowaniu, by w kolejnej sekundzie znów ruszyć do przodu. Tym razem inaczej. Utyka w gęstości mgły, zachęcając do pościgu. — Nie ze mną te numery. Dezso zakłada dłoń za pas. Nie wyrywa się w stronę zwierzaka, pozostaje jedynie w stanie gotowości, przytrzymując dłoń na sieci, by w razie czego zarzucić ją na puchatego stworza. Póki ten odgrywa rolę ofiary, mężczyzna decyduje się podejść do niego bliżej. Stawia kroki ostrożnie, wyjątkowo poważnie biorąc sobie do serca każdą z historii o zbyt pysznych myśliwych, którzy dali się złapać w pułapkę zająca. Dopiero, gdy zając przyspiesza, działa gwałtownie i szybko. Bazując na kilku posuwistych krokach zmniejsza odległość między nimi. Nie idzie jednak dalej, nie chce ryzykować. Zatrzymuje się i – poprzedzając rzut szeroko wykonanym rozmachem – zarzuca siecią w kierunku jaroszka. Ostatnie czego chce, to wpaść w grząskie bagno. Tego nauczyła go między innymi przygoda z Enverem. Bezpieczniej jest działać z dystansu. Ale czy skutecznie, Panie Welesie?
Ostatnio zmieniony przez Dezső Gárdonyi dnia Czw Sty 16 2020, 22:26, w całości zmieniany 3 razy |
| |
|
Pon Sty 13 2020, 20:41 | | The member ' Dezső Gárdonyi' has done the following action : Kostki
'k50' : 31 |
| |
Petersburg, Rosja 20 lat tęsknica nieznana przeciętny florystka w Edenie, aktorka dramatyczna w Dziwnym Teatrze, morderczyni szukająca szczęścia |
Nie Sty 19 2020, 19:08 | | Nieznajoma okazała się zwykłą, nieszanującą dobytku innych ladacznicą, co chciała się pozbywać konkurencji, choć Turom daleko było do takiej Gonitwy. Gdyby tylko wiedziała, w którą stronę poszła tamta zaraz by za nią ruszyła zamiast za jaroszkiem i dopilnowała, by utonęła na bagnach. A jak się nie uda może spróbuje ją zgłosić. Jej tendencję do zabijania ludzi są jej tendencjami, ale nawet ona nie kradłaby czyjegoś sprzętu. Co najwyżej przywłaszczyła po śmierci, wtedy właściciela to tak nie boli. Uznała, że na razie nie będzie pozbywać się błota - poszuka pomocy w tej kwestii jak wróci do cywilizacji. Tam ludzie muszą w końcu udawać normalnych a nie bawić się w prześladowanie samotnych panienek i okradanie. Pociągnęła osła za uzdę i już miała iść dalej, może nawet wnyki jakieś zakładać, kiedy zobaczyła jakiś ruch w krzakach. Powoli wyciągnęła różdżkę. Wiedziała, że to nie człowiek, chyba że jakiś krasnoludek, ale wątpiła, by był tu jakikolwiek. Choć w sumie doceniłaby jego obecność, zła na sytuację z tą jędzą wolała nie ryzykować, że zaklęciem zniszczy płaszcz, a to stworzenie zrobiłoby pstryk! i już by była czysta. Zamiast tego jednak zobaczyła jaroszka, który chyba jak każdy przedstawiciel jego gatunku postanowił wyprowadzić ją na manowce. Ale nie z nią te numery. Kiedy zającowaty zaczynał swój szybki bieg niepozwalający go doścignąć Rada szybko rzuciła wedle niej najodpowiedniejsze zaklęcie: - Neviliude - a że jej wyszło zwierzak lada moment miał trafić w jej ręce. I jeśli wreszcie jej pech się skończył kobieta szybko i zarazem dokładnie przywiązała jaroszka tak, by nie mógł się ruszyć ani drażnić osiołka, po czym badając grunt przed sobą kijem zaczęła się kierować tam, gdzie zaczęło się polowanie, aby móc złożyć należny hołd bogom (nie mówiąc o groźbie spotkania jakichś ludzi, którzy mogą pomylić święto z rywalizacją). A jeśli nie to zobaczymy. Ale jakiś łut szczęścia by się przydał czasem, prawda?
Ostatnio zmieniony przez Rada Mironova dnia Pon Sty 20 2020, 21:40, w całości zmieniany 1 raz |
| |
|
Nie Sty 19 2020, 19:08 | | The member ' Rada Mironova' has done the following action : Kostki
'k50' : 11,
'k50' : 9 |
| |
|
Pon Lut 10 2020, 17:45 | | Tury powoli dobiegały ku końcowi. Choć mogłoby się wydawać, że polowanie w lesie może trwać w nieskończoność – w końcu wszystko tak naprawdę zależy od kapryśnej matki natury, to tym razem mieliście dużo szczęścia. Dość już doświadczyliście przygód podczas tego poranka – niektóre z nich już były wystarczająco nieprzyjemne i kto wie, jak mogłoby się to wszystko ostatecznie skończyć. Wreszcie na waszej drodze pojawiły się długo wyczekiwane jaroszki. Każde ze skocznych zwierzątek, gdy tylko wyczuło waszą obecność, zaczęło – jak miały w zwyczaju to robić – udawać rannego tylko po to, by po chwili ruszyć w pościg. Ich starania niewiele mogły się jednak zdać, pomimo tego że były niezwykle sprawne i szybkie. Twoja specjalna sieć, Dezső, z powodzeniem złapała zwierzątko, które jeszcze przed momentem było pełne nadziei, że pobawi się z tobą dłużej, jednak w starciu z takim przedmiotem nie miało żadnych szans. Ty również, droga Rado, odniosłaś sukces, gdyż zaklęcie wyszło ci znakomicie. Zła passa przemieniła się w dobrą, ale czy to wystarczy, by wygrać tegoroczne Tury? W końcu to jeszcze nie koniec zaciętej walki. Co z tego, że udało wam się złapać po jednym jaroszku, jak ostatecznie zwycięzca może być tylko jeden? Teraz należało jak najszybciej ze złapanym zwierzęciem dostać się do punktu startowego, mając przy tym nadzieję, że nikt z pozostałych uczestników polowania nie wróci przed wami. Ale czy tak łatwo uda wam się odnaleźć drogę powrotną? Kazański las, mimo że początkowo wydawał się niepozorny i mały, w rzeczywistości był pełen niespodzianek, przez co drodze wszystko mogło się jeszcze zdarzyć. Bądźcie uważni, moi drodzy. Nie wiadomo, czy ktoś z pozostałych na was nie będzie czyhał po drodze, by zabrać wam zdobycz. Zaklęcie Rady: udane po zsumowaniu zaklęć i uroków i szczęścia.
Dezső rzuca kością k50. Próg to suma fauny i flory i szczęścia, co daje próg 33. Jeżeli rzut zakończy się sukcesem, odnajduje drogę powrotną do miejsca startowego.
Rada rzuca kością k50. Próg to suma fauny i flory i szczęścia, co daje próg 25. Jeżeli rzut zakończy się sukcesem, odnajduje drogę powrotną do miejsca startowego.
|
| |
Budapeszt, Węgry 32 lata czysta bogaty tropicielstwo (oswajanie lub wyłapywanie niebezpiecznych istot magicznych) |
Nie Lut 16 2020, 16:38 | | Tam gdzie jednym doświadczenie przysparza ciężaru, jemu spuszcza balastu. Powtarzając sekwencję ruchów znaną sobie z niejedokrotnie podjętej w przeszłości wędrówki po lesie i działając w zgodzie z duchem Leszego (nie naprzykrzając mu się szumnym głosem bytności), daleko łacniej i mniej brutalnie doznaje ciosów ze strony kapryśnej natury. Działa sprawnie i cicho, jak najmniej ingerując przy tym w przestrzeń matecznika, gdy więc jaroszek daje się złapać w sieć, jasnym jest, iż proces zniewolenia go jest już blisko, a spętana pod nićmi almy ofiara traci wszelką ochotę na figle, co tylko ułatwia dalsze działania. Węgier tymczasem nie ociąga się. Wyciąga kańczug zza pasa, niemal od razu uderzeniem rękojeści ogłuszając zwierzaka i związując go ciasnym splotem liny przy boku wierzchowca. Dotąd ten ciągnął się w ślad za nim, teraz jednak mężczyzna nie musi go prowadzić daleko za sobą w obawie przed spłoszeniem jaroszka. Skraca znacząco uzdę, a następnie w parze z ogierem wycofuje się do miejsca, z którego przyszedł. Droga nie jest długa, ale zdaje się wyjątkowo kręta, zważywszy na to, iż Dezso dokłada wszelkich starań, by uniknąć ponownego spotkania z hordą rozlatanych dziewiątek. Drugi raz mógłby sobie nie poradzić z ich oswojeniem. Nie dlatego, że brak mu umiejętności, a przez wzgląd na to, że jest zwyczajnie zmęczony. Tury okazują się rozrywką przeciągniętą w czasie, a poprzedzone wyścigiem dżokejów i wcześniejszą zabawą na Polanie świętego Gonchara, wypruwają z resztek energii. Choć każdy z uczestników czuje satysfakcję z ujęcia jaroszków, tak naprawdę równie kojący wydaje się powrót do punktu startowego. On również, choć przepada za łonem natury, chce zakończyć tę konkurencję. Ku jego zadowoleniu wkrótce udaje mu się powrócić na leśną ścieżynę. Widoczność wciąż pozostaje ograniczona przez gęsty kontusz mgły, ale wydeptany tor pod stopami jest idealną wskazówką, nakierowującą go w stronę głównej drogi. Wstępuje na nią w kilka minut później, kłaniając się guślarzowi Arkadziejowi Tanasevichowi. Jeszcze nie wie, że dociera do niego jako pierwszy, choć mimo tego uśmiecha się nikle pod nosem. |
| |
|
Nie Lut 16 2020, 16:38 | | The member ' Dezső Gárdonyi' has done the following action : Kostki
'k50' : 10 |
| |
Petersburg, Rosja 20 lat tęsknica nieznana przeciętny florystka w Edenie, aktorka dramatyczna w Dziwnym Teatrze, morderczyni szukająca szczęścia |
Wto Lut 25 2020, 13:16 | | Jaroszek został porządnie przywiązany do osiołka i gotowy do drogi. Przed wyruszeniem w drogę Rada jeszcze się upewniła, że wszystko ma, nic nie spadnie i się nie zgubi, ogólnie że jest gotowa do drogi mimo ubłoconego płaszcza, który postanowiła zwyczajnie oddać do prania. Jej jak widać zaklęcia nie szły. Może miała zły dzień, a może bogowie się z niej naśmiewają i dlatego dali jej złapać zwierzę, ale już nie poruszać się w czystych ubraniach? Nie miała bladego pojęcia. Upewniając się, że wszystko w porządku ruszyła w drogę - jak się jej wydawało w dobrą stronę. Nie zamierzała się z nikim ścigać, przyszła tu z innych powodów niż konkurencja, na którą postawili chyba właściwie wszyscy zawodnicy tego dziwnego i niepoprawnego wobec bogów wyścigu. Dla niej to był totalny upadek obyczajów, ot co. Tym bardziej, że przez to podkładanie świń nie miała okazji nikogo pocałować i ukraść mu chwilę szczęścia. Coś jednak było bardzo nie tak. Choć chciała szybko stąd się wydostać to coś w lesie się zmieniło i nie umiała znaleźć żadnych charakterystycznych znaków pozwalających jej na powrót. Przeklęła w myślach, że nie robiła choćby śladów na korze, aby ułatwić sobie bezpieczny powrót. Czyżby licho mieszało jej w głowie? A może inne stworzenie mieszało ścieżki? Nie miała bladego pojęcia, ale wraz z gniewem wzrastało jej zmęczenie. Kręciła się więc szukając wskazówki, by się odnaleźć. To nie było łatwe, tym bardziej, że z naturą w mieście praktycznie kontaktu nie miała. Chciała się nawet teleportować, ale się bała, że z dwoma zwierzakami zwyczajnie nie da rady. Ach, po co brała ze sobą tego głupiego zwierza! Mogła już sama wziąć ze sobą sprzęt, jakoś by uniosła.
Ostatnio zmieniony przez Rada Mironova dnia Wto Lut 25 2020, 14:46, w całości zmieniany 1 raz |
| |
|
Wto Lut 25 2020, 13:16 | | The member ' Rada Mironova' has done the following action : Kostki
'k50' : 50 |
| |
|
Pon Mar 09 2020, 00:36 | | Dezső miał to szczęście, że udało mu się dotrzeć na metę bardzo szybko. Nie miał większych problemów z odnalezieniem drogi po tym, jak złapał jaroszka, który nie był w stanie wydostać się z jego sideł. Umiejętności łowcy magicznych zwierząt były w tym przypadku niezwykle przydatne, toteż nie należy się dziwić, że bez większych problemów poradził sobie z tym zadaniem. W niemal podobnym położeniu była Rada, gdyż również złapała jaroszka – z tą różnicą, że w pewnym momencie, czyli już w drodze powrotnej, las postanowił się z nią zabawić. Nieoczekiwanie straciła orientację w terenie, choć była już tak blisko i nawet przez moment miała szansę prześcignąć Węgra w Turach. Wylądowała jednak w okolicach bagna, z których ciężko było jej się wydostać. Dlatego też ostatecznie to Gardonyi pojawił się pierwszy przy ołtarzu. To właśnie tam cierpliwie czekał na niego Tanasevich, który osobiście pogratulował mu wygranej, tym samym odbierając od niego złapanego Jaroszka. Guślarz zdradził mu przy tym w tajemnicy, że to właśnie on od samego początku był jego faworytem. Uśmiechnął się lekko, po czym z zadowoleniem poklepał go po plecach. Dobra robota, Dezső. - Jeszcze raz gratuluję! Oficjalnie mogę ogłosić pana zwycięzcą tegorocznych Turów. Tymczasem musimy poczekać na pozostałych czarodziejów – obwieścił z nieskrywaną radością Tanasevich w niskim głosie, wyciągając w jego stronę dłoń. Zaledwie chwilę później w punkcie startowym pojawiła się kolejna uczestniczka polowania, ta, która wcześniej próbowała oszukać Radę, a za nią zupełnie niepozorny młodzieniaszek – kto by się spodziewał, że wraz z pozostałą dwójką stanie na podium. Zwycięzcy otrzymali nie tylko medale, ale także specjalne upominki przygotowane na tę okazję przez dynastię Goncharovów. Nim to się jednak stało, zwycięzcy musieli wykazać się cierpliwością i poczekać na pozostałych uczestników polowania – w tym Radę, która zgubiła się w lesie i nie potrafiła w żaden sposób trafić do wyjścia. Dopiero po interwencji Tanasevicha, Mironova wreszcie dotarła jako ostatnia na metę, otrzymując tym samym tytuł największego przegranego tego poranka. Choć początkowo zapowiadało się zupełnie inaczej, to niewiele brakowało, by utknęła gdzieś na bagnach. Tak to jednak czasami jest, że los płata ludziom figle w najmniej oczekiwanych momentach. Dezső i Rada z tematu |
| |
| | |
| |
|