|
|
|
|
|
Nie Paź 27 2019, 17:05 | | Gabinet Hersilii Podczas rytuałów i wróżenia pogrążony w półmroku z powodu zasłonięcia ciężkich, żakardowych zasłon, delikatnie przesiąknięty zapachem bzu, anyżu, bazylii, chmielu, lukrecji i piołunu, którymi jest regularnie okadzany. To dość przestronny pokój, przez co wydaje się trochę pusty. Pod przeciwległą do drzwi ścianą stoi zawalone szpargałami biurko, a za nim imponująca biblioteka, w której zasobach znajdują się głównie naukowe książki o okultyzmie, w przeważającej części łacińskie. Na środku stoi okrągły stół, zdolny pomieścić przy sobie siedem osób, ale zazwyczaj stoją przy nim tylko dwa krzesła. W rogu znajduje się imponujący model Układu Słonecznego oraz globus astralny. Trudno stwierdzić, jaki kolor mają ściany, bo zasłonięte są ruchomymi mapami nieba. Posadzka jest z białego marmuru. |
| |
Astrachań, Rosja 19 lat wieszczy błękitna bogaty studentka kursu klątwołamaczy (I rok) |
Sob Kwi 04 2020, 01:06 | | 5 lutego 1998 Co trzeci czwartkowy wieczór spędzała w towarzystwie swojej mentorki, Hersilli. Ciocia Hersi, jak zwykła mówić do niej Antonina, uczyła ją szeroko rozumianego życia. Od bycia damą, poprzez bycie kurwą, aż do bycia stateczną ostoją każdego mężczyzny i ogniska domowego. Wszechstronność. Uczyła ją jak być salonową lwicą i pokorną kotką. W sumie to uczyła ją absolutnie wszystkiego, czego rodzice nie mogli jej nauczyć, bo to nie wypadało. Nic nie szkodzi. Pod pozorami nauk okultystycznych, które państwo Bukharinowie bardzo wspierali, albowiem to jedyna rzecz, która łączyła ich z nastoletnią córką, spędzała wieczory w towarzystwie dymu papierosowego i całej mądrości pani Mitrokhiny, którą absolutnie uwielbiała. Ciocia Hersi była najlepsza. Nieco zdenerwowana, siedziała w gabinecie swojej mentorki, czekając na jej przybycie. Prawdę mówiąc, nie widziały się od niezapomnianej imprezy u Oneginów. Nie chciała mówić o tym, co podczas balu zaszło, a czego nie zaszło. Nie było o czym rozmawiać. Dzięki maskom większości gości udało się zachować anonimowość i Antonina żyła w przekonaniu, że ona także zaliczała się do tego niezwykle szlachetnego grona. Nie zmieniało to faktu, że była teraz zdenerwowana. Widziała leżące na okrągłym stole ostatnie wydania Avoski, gdzie w jednym z nich ewidentnie szkalowali, a w drugim podjęła karkołomną próbę ratowania swojego wizerunku. Cóż innego miała robić? Musiała wyjść z tego z twarzą, ażeby nie przynosić nadmiernego wstydu rodzinie i mentorce. Jaką beznadziejną byłaby uczennicą, gdyby nie wyciągnęła niczego z jej nauk! Dlatego się starała. Bardzo. Może nawet zbyt bardzo. Teraz siedziała grzecznie, z włosami starannie wyczesanymi i kolią zakupioną u jej brata, perfekcyjnie łączącą ze sobą perły i różowe złoto. Do tego perłowe kolczyki, które dostała ostatnio od mentorki i sukienka, która eksponowała z wyczuciem dekolt i całe to bogactwo. Ubrana była cała na biało, doskonale wiedząc, że będzie kontrastować z wyglądem Włoszki, która umiłowała sobie czerń ponad wszystkie inne kolory. Wciąż brakowało jej jeszcze trochę do tego, by była synonimem stylu jak Hersi, ale nikt nie zabronił jej próbować, prawda? Kiedy drzwi od gabinetu się otworzyły, automatycznie wstała i lekko skinęła z szacunkiem przed majestatem wielkiej pani Mitrokhiny. - Dobry wieczór, ciociu - przywitała się grzecznie, jak na bardzo grzeczne dziecko przystało. Przynajmniej wciąż usilnie starała się sprawiać takie wrażenie przed całym światem, licząc na to, że świat będzie na tyle ślepy, aby dać się oszukać. Póki co dawał. |
| |
Syrakuzy, Sycylia 31 lat medium błękitna bogaty celebrytka, skandalistka, klątwołamacz, astrolog, mecenas sztuki |
Czw Cze 11 2020, 22:36 | | Tu, na górze, wszyscy żyjemy skandalami. Co mamy lepszego do roboty? Królowie świata żyją od wydania „Avoski” do wydania; na jej stronach jest cały nasz świat, wszystko, co należy wiedzieć. Jeden artykuł może z człowieka zrobić boga, z pomywaczki carewnę, z carycy śmiecia. Taka władza w rękach Terentievy, prostej gosposi, której udało się wybić na poradach dla kur domowych – śmieszne, jak teraz może decydować o naszej reputacji, nie wychodząc nawet z gabinetu. Sandro, gdy żył, mówił mi, że media to może czwarta władza, ale każdą władzę da się kupić. I kupował: plotki, nagłówki, tytuły, zdjęcia. Umiał się tym zająć – gdy żył, w gazetach nie pojawiały się skandale, których nie zaprojektował dla nas, złotej pary. Dawał całej Rosji rozrywkę. Jedynie ostatniego artykułu, który o nim napisano, Alexandr Mitrokhin nie żyje, nie sprawdził. Znając go: wprowadziłby w nim drobne poprawki i przepuścił. Ja nie kłopoczę się kupowaniem Terentievy, Glushenko czy jakiejkolwiek innej plotkary w tym kurwidołku. Mnie, najbardziej rozrzutnej kobiecie wyższych sfer, szkoda na to pieniędzy. Chcą mówić – więc niech mówią; niech patrzą, niech domyślają się, niech wymyślają, że rzuciłam klątwę na mojego męża, że pieprzę Grishę Mitrokhina, że Ilya Kuragin ma na moim punkcie obsesję, że opłacam żigolaków, że jestem alkoholiczką, dziwką i narkomanką. Niech mówią. Nie chciałam jednak, żeby mówili tak o Tosi – nie tak nagle. Dopiero weszła na salony, to już dość stresujące dla młodej dziewczyny, a już wpadła w oko redaktorom „Avoski”. Onegin i Bukharina. Duża sensacja. Rodzice i rodzeństwo będą robić jej wyrzuty, nie ja. Nie moim zadaniem jest ją wychowywać, jest już na to zbyt dorosła – a ja nie jestem dobrym wzorem do naśladowania. Nie mam autorytetu, by mówić jej, że jej romans z profesorem z wrogiej dynastii jest nieprzyzwoity. Tu nie o przyzwoitość chodzi. Martwię się o nią. Po prostu. O jej reputację – z łatką szmaty żyć trudniej. Przede wszystkim jednak: o jej serce. Te dziewczęce tak boleśnie się łamią. Tyle dobrego, że – jak przekonałam się, czytając wydanie „Avoski”, w którym opublikowano jej list – moja Antonina umiała się odgryźć. I to w świetnym stylu. Gdy wyszedł ten pierwszy artykuł o niej, ten, od którego wszystko się zaczęło, rozważałam, czy nie napisać jej, co powinna teraz zrobić, ale zareagowała szybciej. To była naprawdę dobra odpowiedź. Jestem z niej dumna. — Antosia. — Uśmiecham się leniwie i rozkładam szeroko ramiona, by przywitać moją protegowaną. Odrobinę sycylijskiej wylewności: ściskam ją porządnie, a potem łapię za ramiona i odchodzę na krok. Lustruję ją wzrokiem z góry na dół. Kolczyki – ode mnie; kolia, poznaję, styl Caravaggiów. Biel ładnie kontrastuje z jej skórą, wygląda promiennie. — Dobry gust — chwalę ją. Moim ulubieńcom nie szczędzę ani diamentów, ani komplementów. — Usiądź, skarbie. Kawy? |
| |
Astrachań, Rosja 19 lat wieszczy błękitna bogaty studentka kursu klątwołamaczy (I rok) |
Pią Cze 26 2020, 00:32 | | Szeroko rozłożone ręce Hersi były zawsze tak samo obce, a jednocześnie tak doskonale znane. Sycylijska wylewność nakazywała się tak witać z niemalże wszystkimi osobami bliskimi sercu, podczas gdy w mroźniej Rosji nawet z matką nie witała się tak czule. Wdowa po Mitrokhinie była ucieleśnieniem południowego ekstrawertyzmu, podczas gdy mroźna północ wciąż wielbiła introwertyzm i oschłość. Początkowo sama Antonina była zadziwiona, jak bardzo ekspresyjną kobietą jest jej mentorka, jednak po wielu wspólnych spotkaniach wiedziała już, że to jedna z tych cech osobowości, które tak cudownie ją wyróżnia z tej masy nijakości ludu z kraju mrożonki i taniej wódki. Była niczym słońce, które pojawiło się po wielu miesiącach ciemności. Dobrze, że tutaj trafiła. Pomińmy okoliczności i jej aktualny status społeczny, który regularnie jest dyskredytowany przez bandę szkalowników z nowo nabytą umiejętnością pisania, którzy mają czelność prosić, by nazywać ich dziennikarzami. Tak, tak, o szmaciarzach Avoski mowa. Szmaciarze Avoski zdawali się nie doceniać wkładu tej oto kobiety w rozwój kultury rosyjskiej. Za to Tonya doceniała, wręcz wielbiła swoją mentorkę. Doceniała jej czujny wzrok, cięty język i inteligencję. Kiedyś będzie taka jak ona, ale z lepszą (daj Welesie) reputacją. Nie potrzebowała etykietki szmaty, którą ciągle ktoś naklejał na Hersi. I na nią. Dlatego robiła, co mogła, żeby ją zdrapać. Nie wypowiadała się na żaden temat, który mógłby połączyć ją z jakimkolwiek mężczyzną, a tym bardziej z tym mężczyzną, z którym faktycznie sypia. Udało się jej zostać członkinią prestiżowego "Jaroszka", a na uniwersytecie klubu "Uszatka" wypełnionego po brzegi ambitnymi studentkami. Robiła, co mogła. Wiedziała, że Włoszka też chce dla niej jak najlepiej. Dlatego tutaj była. Pomimo tego całego szamba regularnie przerabianego w tym okropnym periodyku. Odwzajemniła uścisk i uśmiechnęła się szeroko, kiedy padł komplement. To nie zdarzało się codziennie, więc warto było podziękować i odpowiedzieć podobną uprzejmością: - To tylko dzięki Tobie - albowiem taka była prawda. Bez niej zapewne nie poznałaby magii, która kryje się za ubiorem i odpowiednią biżuterią. Nie poznałaby, jak wiele można zdziałać samym strojem i jak należy o siebie dbać. Byłaby niczym błądzący w ciemnościach, bezskutecznie walczący z ostrym cieniem mgły. - Tak, poproszę. Dziękuję - magia uprzejmości. Boleśnie konieczna w świecie bogato urodzonych dam, choć w myślach zwykle tytułowały się mianem "kurew" mniejszej lub większej rangi. Oczywiście te z jednego rocznika i te z wrogiego rodu. - Jak się masz? - zagaiła pytaniem, w którym kryło się tak wiele innych pytań. To o zdrowie, o samopoczucie, o status społeczny, oto czy wdowie życie jest dla niej łaskawe... Tak naprawdę chciała usłyszeć, że ma się dobrze i przejść do tej części, w której ustalają strategię na najbliższy czas. Muszą w końcu omówić, gdzie warto się pokazać, a czym absolutnie nie zaprzątać sobie głowy. |
| |
Syrakuzy, Sycylia 31 lat medium błękitna bogaty celebrytka, skandalistka, klątwołamacz, astrolog, mecenas sztuki |
Wto Lip 14 2020, 11:34 | | Grzeczne dziecko. Wzorowo odbija komplement w moją stronę, choć sama nie wiem, czy ja byłam na tyle grzeczna, żeby na niego zasłużyć. Beze mnie może ubierałaby się trochę inaczej – pewnie mniej bieli i błysku. Ale tak jest dobrze, naprawdę dobrze. Nie zastanawiam się, czy ta biel ma stanowić odpowiedź na moją czerń. To oczywiste i sprytne zarazem. Nie mam trzeciego oka, nie widzę przyszłości, a jednak sądzę, że „Avoska” już bardzo niedługo zamieści zdjęcie Tosi na okładce. I może nie będzie chodzić o jej romans z Oneginem. Chociaż to też świetny temat. — Rzeczy dzieją się tylko przeze mnie, nie dzięki mnie — mówię zaczepnie z rozbawionym uśmiechem. Wstawiam wodę na kawę, słuchając jej nadal. Gdyby ktoś inny zapytał mnie, jak się mam, odpowiedziałabym, że wciąż jestem wdową i dmuchnęła dymem z papierosa w przestrzeń, tak po prostu. Ale dla Tosi nie jestem tylko wdową. Jestem ciocią Hersilią, a więc taka odpowiedź nie wystarczy. Sama nie wiem, czy jest źle, czy dobrze. Te słowa straciły na wartości – jak ostatnio złoto, swoją drogą. Żyję z dnia na dzień w ten sam sposób – nawet wypalam tyle samo papierosów, liczyłam. Od czasu, gdy widziałyśmy się po raz ostatni, to jest na balu, straciłam jedną kolię. O tym jednak nie powinnam jej mówić. Kochałam tę kolię i nienawidziłam jej. Drażliwy temat. — Mam się jak zwykle, skarbie. — Wybieram półprawdę. Tego jeszcze Tosi nie uczyłam, ale sama się tego nauczy w swoim czasie. Zalewam kawę i wdycham jej świeży aromat. Kątem oka widzę siebie w czarnej tafli, ale moje ubrania się w niej nie odbijają – tylko twarz. Uśmiecham się, jak przed chwilą, a potem odwracam do Tosi. — Pij ostrożnie. Nie chcesz poplamić tej sukienki — ostrzegam po matczynemu. Siadam naprzeciwko i wkładam do ust papierosa. Odpalam go różdżką i wydycham dym w bok. Może powinnam zapytać ją w ten sam ogólny sposób, jak się ma. Tak by było poprawnie. Ale nie siedzimy w salonie pełnym ludzi, nie – jesteśmy tylko ona i ja, więc mogę przejść do rzeczy. Ten temat gryzie mnie od czasu wzmianki w „Avosce”, a może gryzł mnie od jeszcze dawniej. — Jak sprawy sercowe? — pytam, a potem przytulam papierosa do ust. Nie chcę jej zmuszać do mówienia mi niczego, ale wiem, że powie mi wystarczająco wiele. Matce mówi się o złotym chłopcu, a cioci Hersilii – o tym prawdziwym. W pewnym sensie odbijam jej pytanie, choć ona tego nie wie. Chyba powinnam czuć wyrzuty sumienia. Zamiast tego czuję smak tytoniu. |
| |
| | |
| |
|