Kino Braci Voronin (K)
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Kino Braci Voronin (K) Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Lip 07 2019, 20:46
Kino Braci Voronin



Kino Braci Voronin zostało założone przez dwóch mugolskich braci, którzy są charłakami. Nie potrafili czarować, dlatego w dzieciństwie przez przypadek zainteresowali się kinematografią – nie tylko magiczną, lecz również mugolską. Kilka lat po ukończeniu Akademii Koldovstoretz zdecydowali się otworzyć kino w Pasażu Donskoya, które dziś cieszy się dużą popularnością. Mieści się w modernistycznym budynku, absolutnie niepasującym do najbliższej okolicy, zwłaszcza że jeszcze kilkanaście lat temu ta część miasta formalnie należała do mugoli. Kino zostało podzielone na dwa części – na pierwszym piętrze zazwyczaj grywane są filmy z terenów Słowiańszczyzny, a na drugim – głównie zachodnie i amerykańskie, które w ostatnich latach cieszą się największą popularnością wśród czarodziejów.

W tym temacie nieobowiązkowo możesz rzucić kością k6. 1, 3, 5 – niestety, projektor w kinie się spalił, w związku z czym bracia oferują dzisiaj tylko ciasto i gorące napoje z kinowego barku. 2, 4, 6 – pewien z bohaterów filmowych plakatów oburzył się na Twój widok i srogo nawyzywał. Zignorujesz to czy może zgłosisz się po odszkodowanie w kasie?

Lev Abramov
Lev Abramov
Kino Braci Voronin (K) AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Czw Lip 16 2020, 19:08
1.02.1998

Nie należał do entuzjastów kina, uznając jedną z najmłodszych muz za wyjątkowo niemagiczną. Ze zgoła większym zacięciem prowadził dialogi spojrzeń z płótnami obrazów, na których malarska wizja utrwalona została barwnymi pociągnięciami pędzla; przyglądał się rozmaitym wspomnieniom, zaklętych w ruchomych fotografiach; wsłuchiwał się w nieuchwytność melodii; z szelestem stronic przeprawiał się przez kolejne rozdziały ksiąg; przyglądał się poczynaniom bohaterów, przenikających pod skórę aktorów, wyniesionych na teatralną scenę. Nie należał do entuzjastów - konserwatywny, sceptyczny - lecz równocześnie od zawsze do kina wracał, zawsze, ilekroć usłyszał o nadchodzącej premierze, zdolnej zaskarbić uwagę. Nie chciał być obojętny, nawet, gdy preferował inne gałęzie rozległej, od lat, pnącej się pośród cywilizacji sztuki.
W Moskwie przebywać miał kilka dni; nie tylko, ze względu na czekający koncert - stolica, tym razem mugolskiej Rosji, stanowiła miłą odmianę od znanych mu ulic Petersburga. Musiał odpocząć niekiedy od tych, napawających cudacznym poczuciem przynależności murów - Abramov nie tolerował przynależności, odpowiedzialności i innych wzniosłych terminów, dusząc się w przypisanej odgórnie, metaforycznej celi. Moskwa, mimo wszystko, była mu obcym miastem - nie czuł się, choćby wątłą jej częścią, co napawało go błogim odczuciem ulgi, odpoczynku, jakiego pragnął doświadczać.
Podczas jednej z przechadzek, podjął decyzję, by wybrać się do słynnego miejsca, powstałego dzięki zaradności braci Voronin. Dziś wyjątkowo nie wiedział - nawet - jakie filmy znajdują się w repertuarze zarządzanej przez braci oazy kinematografii. W zamian za to, zmuszony był - podobnie jak wszyscy inni, przekraczający progi budynku goście - przełknąć gorzkie lekarstwo codzienności, w której nieszczęśliwie uległ awarii projektor.
Niech to.
W ramach pocieszenia, obsługa oferowała skorzystanie z oferty przekąsek; Abramov stwierdził, że skoro poświecił czas, aby zawitać w tym miejscu, zostanie w nim choćby przez moment - kto wie? może naprawią projektor, może wydarzy się coś innego, coś, co przebije gęstą kurtynę szarości zsuwającego się na świadomość znużenia. Zanim zamówił kawę, postanowił, bez najmniejszego pośpiechu, przejść się po sali - popatrzeć na rozwieszone, filmowe plakaty.
Nie sądził, że wkrótce natknie się na znajomą twarz.


Ostatnio zmieniony przez Lev Abramov dnia Nie Sie 23 2020, 22:39, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Kino Braci Voronin (K) Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Czw Lip 16 2020, 19:08
The member 'Lev Abramov' has done the following action : Kostki


'k6' : 1
Vanda Chekhova
Vanda Chekhova
Putting out fire with gasoline
Moskwa, Rosja
22 lata
charłak
brudna
zamożny
Dziennikarka gazety "Izvestiya" i dorywczo kelnerka w barze "Lel i Polel"
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1413-vanda-chekhovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1422-vanda-chekhovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1423-vanda-chekhovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1424-kropkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f147-mieszkanie-vandy-chekhovej

Czw Lip 16 2020, 21:30
Kino znajdowało się niedaleko szkoły, która wychowała Vandę na pewno gorzej, niż wychowałby ojciec, ale chociaż skuteczniej. O ile oczywiście urywanie się z połowy lekcji wciąż nie skreślało już możliwości bycia w niej wychowywanym. Co za tym jednak szło – Chekhova czasami wpadała tutaj, oczywiście jeszcze w okresie szkolnym (co oznaczało, że nie tak dawnym, właściwie). Lokal braci Voronin budził więc emocje nie tyle związane z pasją do kina, jak z pasją do miłych wspomnień, jakie mu towarzyszyły.
W życiu Vandy chyba wszystko rozbijało się o te cholerne obyczaje, które były motorem napędowym każdego nieporozumienia, jakie szczerzyło do jej zęby. I tym razem nie było inaczej – może faktycznie, nie ubrała się zbyt obyczajnie. Miała bowiem na sobie krótką spódnicę, sięgającą raptem do połowy uda, ale oczywiście ze względu na porę roku, miała na sobie również należycie grube rajstopy. Jednak widocznie nie przeszkodziło to w skomentowaniu jej wyglądu… Panu z plakatu.
- Patrzcie na nią, jak się ubrała. Niczym szczur na otwarcie kanału – prychnął z plakatu jakiś podstarzały, amerykański aktor. Co sprawiło, że blondynka odwróciła ku niemu gniewne spojrzenie i opierając w obrażonej pozie dłonie na biodrach, stanęła przed plakatem.
- Pardon? – popisała się swoimi skromnymi zdolnościami językowymi.
- Dziewczęta w tych czasach nie mają godności – dorzucił plakat, kręcąc głową z pożałowaniem.
- Proszę się interesować swoim nosem i nie zaglądać mi pod spódnicę, bo ja już dobrze wiem, o kim to źle świadczy – prychnęła Chekhova, a kilka spojrzeń wychodzących z kina, niezadowolonych gości obejrzało się za nią. Dobrze jednak, że wychodzili, bo i dzięki temu Vanda zauważyła, że seans chyba został odwołany… No pięknie.
- Jak się pani tak ubiera, to sama się o to prosi – wyrzekł aktor.
- Rozerwę ten plakat tak, by rozciął panu gębę w pół i zobaczymy czy będzie pan tak wygadany – zaśmiała się dziennikarka, uciszając nieco plakat, który dopiero zbierał słowa, by dofasolić Vandzie należycie. Widocznie już odsuwając się od głośnego wizerunku, wpadła spojrzeniem na znajomą twarz.
I to nieco zmroziło jej krew w żyłach. Nienawidziła przypadków, w których to widzi osobę znaną z innego miejsca, w zupełnie innym miejscu.
- Seansu nie będzie? – zapytała tylko, chwilowo bez przekonania, wybitnie zaskoczona.


Ostatnio zmieniony przez Vanda Chekhova dnia Pią Lip 17 2020, 13:07, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Kino Braci Voronin (K) Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Czw Lip 16 2020, 21:30
The member 'Vanda Chekhova' has done the following action : Kostki


'k6' : 6
Lev Abramov
Lev Abramov
Kino Braci Voronin (K) AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Sob Lip 18 2020, 13:46
Rozczarowanie stawało się wspólnym mianownikiem dzisiejszej wizyty w kinie - dla każdego z odwiedzających, którzy pragnęli odrzucić na krótką chwilę ciężary codziennych trosk. Bezsilność, jak zawsze gorzka, niechętnie spływająca po gardle, wymagająca przełknięcia akceptacji - malowała się na niektórych twarzach. Część zgromadzonych, potencjalnych klientów, bez znamion opieszałości zaczęła opuszczać kino - suchy odgłos zamykających się drzwi, zapadał niczym ponury werbel w otaczającym ich gwarze rozmów, najczęściej korodujących od skarg, nieoszczędzanych przejawów braku zadowolenia. Niektórzy z nich, bez skrupułów zaczęli obwieszczać zamiary wizyty w innym, konkurencyjnym kinie. Inni, przyznali, że nie jest to pierwszy, tego rodzaju incydent - projektor, ich zdaniem, zepsuł się także w zeszłym miesiącu, co uznawali, kiwając zgodnie głowami za karygodne.
Kobietę - o słodka ironio - znał z Petersburga, miasta, z którego sideł, pułapki zarzucanej sieci rozległych ulic, próbował obecnie uciec. Miał dobrą pamięć do twarzy - była kelnerką, z którą miał okazję wymienić nieco okraszonych serdecznością zdań. Bar, w którym obsługiwała klientów, miał podły, komunistyczny wygląd - piło się w nieodłącznym towarzystwie portretów Lenina, Chruszczowa oraz innych przywódców, za których władzy tereny wschodnie płynęły krwistą czerwienią i lśniły obłudnym złotem mającej wyzwolić pracy.
Niestety. Kino zmieniło się dziś w kawiarnię – przyznał, kiedy zadała pytanie. Nie wiedział, czy postanowi pozostać - nie był w nastroju do narzucania jej towarzystwa, z pomocą zdradliwej aury. Nie miała być jedną z kobiet, które próbował zwieść - nawet on chciał czasami odpocząć, w niewymuszonej, pozbawionej cielesności sympatii.
Większą - chwilowo - uwagą, niż samą kobietę, otoczył filmowy plakat. Podobizna głównego bohatera, okazała się wyjątkowo śmiała i natarczywa, niczym niewielki, lecz wołający złowrogo od dyskomfortu odcisk na cielsku rzeczywistego świata. Domyślił się, że Vanda - o ile dobrze pamiętał, tak właśnie miała na imię, nie obarcza tych niewybrednych ocen przejęciem - i całe szczęście - przymocowane lico papieru prezentowało się niczym nieśmieszny żart, w pobliżu którego najlepiej przejść ze wzruszeniem ramion.
Ktoś musiał się dobrze bawić, gdy zaczarował ten plakat – ocenił, wyciągając bez najmniejszego pośpiechu różdżkę. Jeden ruch, jakby od niechcenia nadgarstkiem sprawił, że padło niewerbalne zaklęcie. Uciszające. Nacechowany nieszkodliwą złośliwością uśmiech rozciągnął mężczyźnie wargi - triumfalnie wpatrywał se w postać, usiłującą bez skutku krzyczeć, grożącą im z zawziętością pięściami. – Od razu lepiej, prawda? – dopytał z lekkim rozbawieniem, ponownie chowając różdżkę wśród jednej z kieszeni płaszcza.
Vanda Chekhova
Vanda Chekhova
Putting out fire with gasoline
Moskwa, Rosja
22 lata
charłak
brudna
zamożny
Dziennikarka gazety "Izvestiya" i dorywczo kelnerka w barze "Lel i Polel"
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1413-vanda-chekhovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1422-vanda-chekhovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1423-vanda-chekhovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1424-kropkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f147-mieszkanie-vandy-chekhovej

Sob Lip 18 2020, 17:34
Spojrzenie blondynki posunęło gładko ku plakatowi, któremu widocznie odebrało mowę już na amen. A przynajmniej na takie amen, jakie pozwoli jej odejść z miejsca zdarzenia beż dłuższej konieczności mierzenia się spojrzeniem z kimś, kto nawet nie był realny, a jedynie nabazgrany i zaklęty chyba jakimś niechlujnym zaklęciem.
Chekhova najchętniej poklepałaby Abramova po głowie, niczym zwierzątko, które wykonało skutecznie zalecaną w tym momencie sztuczkę, jednak zachcianki pozostawiła dla siebie. Co innego jednak uszczypliwy komentarz, który to cisnął się jej na usta. No tego nie udało się niestety powstrzymać, a może szkoda:
- Nieprzyjemne plotki na własny temat, również pan tak ucisza? – zapytała, może złośliwie, a może po prostu z dziecinną przekorą. W końcu takie jak ona, dla Abramova mogły uchodzić wciąż za gówniary. Niegodne swojego zdania, ale za razem z trudnością do trzymania języka za zębami. I chociaż Vanda, jak na swój wiek, była już dość dojrzała, bowiem radziła sobie w większości czynności bez żadnej, ale to żadnej pomocy, jej charakter czasami temu przeczył. Albo sprawiał jakieś wrażenie, które mogło gwarantować mylne jej postrzeganie.  – Mnie również umiałby pan tak uciszyć? Jak długo to działa?
Skąd miała to wiedzieć? A że nie wiedziała, to pytała. I nie, nie chciała nawet myśleć o tym, by została uciszona. Chociaż z drugiej strony, może jej się należało? Jak psu buda czy tam psu zupa? W końcu rzucała te słowa, nie bacząc na to, że ktoś może ją z tego powodu zwyczajnie znielubić.
- Przyszłam tu wiedziona sentymentem, a nie ochotą na słodkości, wielka szkoda – wzruszyła ramionami, jednak gotowa była przemknąć do bufetu, jaki umieszczono w pobliżu sali kinowych, by autentycznie coś skosztować. Zje to ciastko z goryczą, licząc na to, że jego słodycz chociaż trochę jej to wynagrodzi. – Ale chyba zje pan ze mną, prawda? Gdy ludzie się znają, siedzą na jednej sali, ale nie jedzą razem, to trochę jak bycie w stanie wojny, panie Abramov.
A mówiąc to, wskazała mężczyźnie miejsce z przeciwka, w tym czasie zajmując swoje. Nie była to może wymarzona kawiarnia, może nie była godna tego, by jadały tu elity, ale Vanda nigdy nie uznawała siebie za Lepszą. Chyba, że lepszą wersję siebie – tym stawała się w końcu każdego dnia.
- A Pana co wywiało z Petersburga? Niech pan nie mówi, że też jest pan rodowitym moskwianinem… Chociaż chwila, wasza mość jest artysta, to na pewno podróżuje nie raz, nie dwa… Albo po dziurki w nosie pan ma Piotrogrodu? – Ona nie miała. Ona miała dość Moskwy, ale wpadała tu czasami z czystej przyzwoitości, przypominając rodzinie, że wciąż żyje. – Zamówię panu kawę, a jeżeli pan chce, może ją zamówić mi. Wtedy obydwoje ucieszymy się z naszej hojności, uspokoimy duszę czy coś innego, równie pompatycznego…
Vanda miała w sobie coś z katarynki, która zaskakiwała nagłym brzmieniem dźwięku. Co prawda nie skakała dookoła niej małpka kataryniarza, ale to może tylko kwestia czasu…?
Niemniej... Po prostu gdy zaczynała gadać, czasami ciężko było jej przestać.
Lev Abramov
Lev Abramov
Kino Braci Voronin (K) AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Nie Lip 19 2020, 00:19
Celny, zapadający przytyk do jego - niezbyt skromnej - osoby, omal nie został podłożem dla salwy śmiechu, przytłumionego do formy ledwie parsknięcia, które prędko zniknęło wśród gęstych, otaczających ich dźwięków.
- Nietrudno znaleźć odpowiedź - oznajmił - nie sprawiając wrażenia urażonego - w przeciągu ponad trzech dekad, zdołał usłyszeć o wiele bardziej szarpiące za newralgiczne punkty uwagi, odnajdujące w pancerzu dystansu miejsca, gdzie atak mógł przybrać drastyczne, niszczące kontrolę skutki. Nie tłumił nigdy pogłosek na własny temat, prędzej rozsiewał kolejne, potęgujące się w nierozwadze, zapadające w powtarzalności romansów. Nie zawsze mógł szczycić się ostrożnością - grzech zdrady, popełniany z przedstawicielką wyższych sfer, był powiązany z ryzykiem i wyniesieniem na wiotkie, papierowe sceny plotkarskich pism - nigdy nie troszczył się jednak o reputację. Dbał tylko o wizerunek gry, o trafność interpretacji, o wykrzesanie emocji w sercach odbiorców. Nic więcej, jak często przed sobą stwierdzał - nie miało tak wielkiej wagi.
- Umiałbym. Ale to nie oznacza, że chciałbym. - Zaklęcia nauczył się jeszcze w Akademii. Było przydatne do kończenia utarczek, mogących niejednokrotnie zaskoczyć na korytarzach. Miał talent do rozmaitych uroków - jak później mógł się dowiedzieć, podobnie jak każdy przyłożnik. - Pół godziny. Godzinę. Zależy, jak bardzo postara się rzucający - przyznał jej szczerze. Magia niezwykle rzadko, mogła zostać zamknięta w sztywnych, przewidywalnych ramach.
Vanda była śmiała i gadatliwa - doceniał jej pewność siebie, znużony od często odgrywających skromność i zawstydzenie kobiet. Przesadna, sztuczna niezależność, również zgrzytała nieprzyjemnie wśród kół zębatych rozgrywającej się spotkań - niezależność Vandy wydawała się jednak lekka i naturalna, niewymuszona żadnym czynnikiem. Autentyczna - to słowo pasowało najlepiej, jak zagubiony element układanki, zwycięsko chwycony w dłoń.
- Nie mam zamiaru zaczynać z panią konfliktu - powiedział, balansując na linii półżartu. Gdyby nie pierwsza, zapadła z jej strony sugestia, sam wysunąłby podobną propozycję. Nie miał złożonych, twardych założeń planów, nie spieszył się - nie musiał nawet rozważać, czy powinien pozostać w kinie, pozbawionym nieszczęśliwie swej podstawowej funkcji.
- Nie jestem. Moja rodzina pochodzi z Petersburga - wyjaśnił, zajmując wskazane przez rozmówczynię miejsce. Dom Abramovów mieścił się na obrzeżach miasta - po części wiązał się z obrazami wspomnień, jakich za wszelką cenę nie chciał roztrząsać w myślach. - Można powiedzieć, że godzę odpoczynek z obowiązkami - dodał. Teraz, bez wątpienia, zawierzał się odpoczynkowi, w innej postaci, niż podejrzewał, lecz nadal absorbującej.
- …albo zwyczajnie zaspokoję ciekawość, czy pani zdaniem piję czarną czy z mlekiem - dokończył, nawiązując do prozaicznej, choć teraz istotnej kwestii.
Vanda Chekhova
Vanda Chekhova
Putting out fire with gasoline
Moskwa, Rosja
22 lata
charłak
brudna
zamożny
Dziennikarka gazety "Izvestiya" i dorywczo kelnerka w barze "Lel i Polel"
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1413-vanda-chekhovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1422-vanda-chekhovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1423-vanda-chekhovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1424-kropkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f147-mieszkanie-vandy-chekhovej

Pon Lip 20 2020, 22:35
- Cóż, szkoda, że sama tak nie potrafię. Może gdybym potrafiła, nie dostawałabym tyle razy linijką po uszach? – zastanowiła się głośno, jednak chyba wyłącznie dla podkręcenia rozrywkowej formy ich rozmowy.
Vanda doszła już nieco do siebie po szoku, jakim wywołało ujrzenie tutaj Lva. A gdy to się stało, dziewczyna mogła w głowie stwierdzić, że lubiła spontanicznie nawiązywane rozmowy, bo i zresztą – znajomość Chekovej i Abramova właśnie od tego się zaczęła. Od nieco zbyt śmiałego rozpoczęcia rozmowy przez blondynkę, później śmiałej odpowiedzi… Bo właśnie tak było, prawda? Dwoje ludzi, którzy nie bali się nawiązywać nowych znajomości, po prostu wyciągnęli po nie swoje chciwe uwagi palce.
- Zobaczymy czy po tym co powiem, będzie pan tego samego zdania – a mówiąc to, już usiadła prościej, zadarła lekko nos, by wypowiedzieć te słowa z dość urzekającym wyrazem twarzy, jakby miała mianować Lva na rycerza, a nie awansować na jakiś kolejny stopień „zażyłości”. - Wiem, że jest między nami pewnie jakaś znaczna różnica wieku, ale możemy przejść na ty? To chyba nic złego, czasami pomówić sobie po imieniu. Oczywiście poza pracą. Znamy się już trochę, nie zażyle, ale no. Wiesz o czym mówię.
W końcu nie był jej nauczycielem, jej wujkiem (chociaż tym mówiła czasami po imieniu) czy tym bardziej jej ojcem. Chyba mogli wyjść z tej strefy powszechnie rzucanych uprzejmości i uderzyć na kolejny poziom? Jeżeli Abramov jednak się nie zgodzi – jego sprawa. Wciąż będą sobie panować.
Może on po prostu lubił panować? – można byłoby się wtedy zastanowić.
- Moje obowiązki nie mają nic wspólnego z odpoczynkiem, bardzo zazdroszczę – wyrzekła, a potem kiwnęła panu za bufetowym kontuarem, by ten spojrzał na nią. – Kawy dla nas, dobrodzieju. Dla mnie czarna, a dla kolegi…? – poczekała aż uzupełni żądania. – I struclę, bo widziałam, że macie.
A kiedy już wykonała zamówienie, powróciła spojrzeniem do Abramova. Próbowała doszukać się jakichś wyraźniejszych oznak starości na jego licu, próbując właściwie ocenić ile lat mogło ich dzielić. Raczej nie mógłby być jej ojcem. Albo dobrze się trzymał?
Nie miała zamiaru pytać.
- Wiesz, moja była szkoła mieściła się kilka ulic dalej, latem karmili tu czasami jagodziankami, które zamawiali z najlepszej piekarni w Moskwie, nazywa się „U Zuharavleva”. Rosyjskie jagody są zimnego chowu, to nie są najsłodsze owoce, ale mam z nimi dobre wspomnienia – poniekąd rozmarzyła się, uśmiechając się subtelnie do mężczyzny. – Tak samo dobrze kojarzy mi się jazz klub na Radishhevskaya. Nie wiem czy przyszło ci kiedyś tam grać, ale pomimo tego, że czasami pijani panowie sięgają po krzesełka, by uspokoić konflikty dusz, nie znam bardziej klimatycznego miejsca w całej Moskwie.
Po pomieszczeniu rozszedł się już zapach palonej kawy, który Vanda chłonęła nozdrzami, ale i włosami, na których pewnie swąd ten się zawiesi, sprawiając, że jeszcze kładąc się dziś do łóżka i opierając głowę na poduszce, Chekhova będzie mogła zaciągnąć się ulotnym zapachem świeżo parzonej kawy.
- A ty co stąd najlepiej wspominasz? – zapytała, jednak szybko się poprawiła: - Jeżeli nie chcesz, nie musisz odpowiadać. Albo możesz po prostu skłamać.
Lev Abramov
Lev Abramov
Kino Braci Voronin (K) AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Sro Lip 29 2020, 14:47
Ostygająca znużeniem powtarzalność pozornie szlachetnych, grzecznościowych zwrotów, zdawała się niepotrzebna - wtłaczanie w sekwencję słów pan, tworzyłoby niepotrzebny, zresztą nieistniejący dystans - dostrzegał, że Vanda nie jest absolutnie speszona jego osobą. Podobne postępowanie, miało również niewiele wspólnego z szeroko pojętym szacunkiem, ponadto, nie ogarniało go przeświadczenie o dojrzałości - ciężar trzydziestu dwóch lat, był ciągle w jego odczuciu zadziwiająco lekki. Prowadzony tryb życia, nie chciał zawzięcie wskazywać na ustaloną powagę oraz stabilizację, właściwą w podobnym wieku - wielu jego znajomych zawarło dawno małżeństwa, wychowywało dzieci. On sam, cieszył się niezłamanym statusem - prawdopodobnie - wiecznego kawalera, dla którego nie istniał żaden ratunek.
Wiem. Nie mam nic przeciwko – potwierdził; usta wygięły się w zwiastującym aprobatę uśmiechu. Wiele osób, nawet dwudziestoletnich, było niezwykle dojrzałych jak na swój wiek. Podobne kobiety nie były dla niego haniebnie zwanymi gówniarami - absorbowały go, zarówno pod względem barwnych osobowości, jak i pod względem płytkiej, lecz nieustannie przewijającej się cielesności.
Niedługo później złożył zamówienie - poprosił o czarną kawę i cytrynowe ciasto. Repertuar napojów oraz przekąsek był niezaprzeczalnie ubogi, jeśli przyrównać kino do jednej z profesjonalnych kawiarni - miał za zadanie wyłącznie złagodzić zawód, spowodowany chwilowym brakiem seansów. Vanda mówiła - on zaś uważnie słuchał jej opowieści, wyłaniając z pamięci obrazy przyjemnych wspomnień, gdy wyróżniła jazzowy pub. Był znacznie lepszym słuchaczem i kłamcą, niż szczerym mówcą - kobieta wskazała w swej wypowiedzi jednak wyraźnie na jego kolej - nie mógł odmówić, ani nie była to kwestia, w której powinien posunąć się do oszustwa. Zwyczajne, proste pytanie. Zwyczajna, prosta odpowiedź.
Doceniam miejsca, w których jest mnóstwo ludzi – powiedział; w pewnym znaczeniu, żadne miejsce nie było mu bliskie, przez wypaczone, cherlawe poczucie przynależności – takie jak Arbat lub metro – dodał. Im barwniej, im głośniej, im więcej - tym łatwiej zapomnieć o sobie, stając się kroplą w rzece stąpających sylwetek, składową nieregularnej melodii kroków i prowadzonych rozmów. Zawsze, kiedy zanurzał się w zgromadzenia, doświadczał spokoju - łatwiej było zapomnieć o przypadkowych spojrzeniach, osaczających go przez wyrwanych, chwilowo, ze swoich spraw ludzi. Jego przekleństwo polegało na bezustannym zaskarbieniu uwagi.
Niektórzy – ośmielił się zauważyć – niepotrzebnie próbują uciec od tłumów. – Czuł się, jakby przenikał do ogromnego teatru, do niezliczonych, jednak urwanych w pewnym momencie aktorskich improwizacji. Preferując niezależność, zarazem nie umiał znieść ciszy, w której skrywały się, niezrażone jego resztki sumienia. Musiał zagłuszać myśli.
Jak rozumiem, Moskwa jest bliższa twojemu sercu od magicznej stolicy? – dopytał, chcąc pozostawić tę kwestię jasną.
Vanda Chekhova
Vanda Chekhova
Putting out fire with gasoline
Moskwa, Rosja
22 lata
charłak
brudna
zamożny
Dziennikarka gazety "Izvestiya" i dorywczo kelnerka w barze "Lel i Polel"
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1413-vanda-chekhovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1422-vanda-chekhovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1423-vanda-chekhovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1424-kropkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f147-mieszkanie-vandy-chekhovej

Czw Lip 30 2020, 12:20
W końcu ile można było tylko mówić?
Nawet dziewczyna, o języku bardzo ruchliwym, o gębie bardzo wygadanej i słownym arsenale, który przyporządkowałby ją do grona osób po prostu wyszczekanych – musiała czasami dać sobie chwilę. Pozwolić śliniankom popracować i zwilżyć gardło, które podczas tej niekończącej się gadaniny aż nadto.
Po chwili pan za bufetowym kontuarem postanowił chrząknięciem zmusić ich dwójkę do zerknięcia w tamtym kierunku, a gdy o się stało, Vanda bezpardonowo wstała, podeszła do wskazanego miejsca i zgarnąwszy zamówienie, z wypracowaną już precyzją, postawiła po chwili talerzyki przed Lvem, a potem przed samą sobą.
- Smacznego – powiedziała, zanim to jeszcze zajęła swoje siedzące miejsce.
Dobrze pamiętała poruszany przed momentem temat, nawet, jeżeli został na krótką chwilkę przerwany. W końcu sama go zaczynała, jej głowa była dość młoda, a ona sama była dziennikarką – ten typ osób nie dawał się tak łatwo rozproszyć.
- Mnóstwo osób, ale nikt nie zwraca na ciebie uwagi – myślała na głos. Nie mogła w końcu wiedzieć kim był Lev, nie mogła nawet domyślić się, że nie dla każdego bycie niezauważalnym jest tak proste, jak dla niewysokiej istotki z jego przeciwka. - No dobrze, nie nikt, ale prawie nikt. W metrze w końcu łatwo o kieszonkowca. Zresztą – moskiewskie metro ma układ godny określenia – aureola. A świętości należy cenić, święcić czy Bóg jeden wie co.
Wypaplała bez sensu, właściwie, mając gdzieś te całe świętości.
- Bredzę, bredzę, bredzę – a mówiąc to, w jakimś rozbawieniu, już sięgnęła po filiżankę, by ustawić ją sobie na kolanie i pozwolić by jej denko ogrzewało zmrożone swego czasu przez zimowy wiatr kolano. I chociaż było to nieeleganckie, to byli przecież w świątyni kultury niskiej, czyż nie? - Zdecydowanie tak. Na ogół wszystko co mniej magiczne... Może nie powinnam tego mówić, ale bardziej mnie cieszy. Żyję spokojniej w miejscu, w którym wiem, że nie spotkam czarodziejów. Może to nieuzasadniony lęk, magia nigdy nie zrobiła mi poważniejszej krzywdy, ale pomimo mugolskiej przewrotności, jaką w sumie bardzo dobrze zaprezentowali na przestrzeni wieków, wydają się... Mniej niebezpieczni? W końcu nie mogą zabić jednym ruchem nadgarstka i kilkoma głoskami, a potem teleportować się w siną dal.
Może nie powinna mówić tego czarodziejowi, jednak sama również chciała, żeby nie miał żadnych wątpliwości.
- Nie boję się ciebie, nie zrozum mnie źle – doprecyzowała również. - Na pewno jednak istnieją tacy, którzy nie mają za grosz moralności, tyle mówi się o tych zbiegach...
Lev Abramov
Lev Abramov
Kino Braci Voronin (K) AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Sob Sie 01 2020, 22:46
W osiadającym spojrzeniu nie kryła się ślepa złość, zdolna zatańczyć w porywczych, ulotnych błyskach na okręgach tęczówek - oczy przenikał spokój, milczące, jednak niepodważalnie obecne porozumienie - albo zwyczajna, szczera próba zrozumienia poglądów rozmówczyni. Przyglądał się jej z domieszką ciekawości, kosztując ciasta, wdychając przyjemną woń gorącego napoju, z którego tafli unosiły się blade, ospale tańczące smużki. Vanda, odkąd pamiętał, była osobą otwartą, z równą otwartością mówiącą o swojej genetycznej odmienności - zdaniem niektórych, genetycznym przekleństwie, niesłusznym piętnie, które pozostawiało anemiczną, niemrawą cząsteczkę magii. Niezależnie od tego, czy wysłano ją na naukę w Koldovstoretz czy do mugolskiej szkoły, miała na zawsze być zawieszona pomiędzy jednym a drugim światem, pozostawiona przed trudnym, niesprawiedliwym wyborem, którego każdy z wariantów wydawał się niewłaściwy. Wbrew pozorom, był ją w stanie zrozumieć bez większych, rzucanych pod nogi przeszkód, dzięki zatajonej naturze - obdarzony zarówno pochodzeniem od demonicznych istot jak od samych czarodziejów, nie umiał odnaleźć jednej, słusznej dla siebie roli. Sztuka była ostoją, pod której czułą opieką mógł zapomnieć o szarych, przyziemnych troskach. Tylko jej pozostawał wierny, czując się śmieciem spętanym w pułapce grzechu, wybrakowanym człowiekiem, który nie umiał, przenigdy dojrzeć do stabilnego życia.  
- Próbuję o nich nie myśleć - stwierdził, kiedy dyskusja zeszła na temat niebezpiecznych przestępców, zbiegów z więzienia, których ucieczka wstrząsnęła magiczną Rosją i pokazała bezsilność służb bezpieczeństwa - ale jakby nie patrzeć, zawsze istnieje ryzyko - ośmielił się przyznać. Kryminaliści, mogli ponadto zaatakować spokojne, mugolskie miejsca. Każdy, czarodziej czy mugol, zmuszony był nieustannie liczyć na odpowiednie, zdolne uchronić go szczęście. Nie sądził jednak, że sami niemagiczni byli zupełnie nieszkodliwi - posługiwali się bronią palną; w ich społeczeństwie, analogicznie istnieli przestępcy, zdolni stać się postrachem dla okolicznych mieszkańców.
- Jestem w stanie zrozumieć twoją większą sympatię do niemagicznej strony. Tutaj wszystko rozwija się znacznie szybciej, czyż nie? Mugole są bardziej… otwarci na zmiany - dodał, postanowił podzielić się z nią przemyśleniem, zaintrygowany jej opinią - albo przynajmniej sprawiają takie wrażenie - zakończył. Świat czarodziejów był silnie oporny na rewolucje - aranżowane małżeństwa, konserwatywne obyczaje i łatwość popadnięcia w niełaskę rządziły czystokrwistymi rodami, nie mówiąc o samej, dumnej arystokracji.
Vanda Chekhova
Vanda Chekhova
Putting out fire with gasoline
Moskwa, Rosja
22 lata
charłak
brudna
zamożny
Dziennikarka gazety "Izvestiya" i dorywczo kelnerka w barze "Lel i Polel"
https://magicznarosja.forumpolish.com/t1413-vanda-chekhovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1422-vanda-chekhovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1423-vanda-chekhovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t1424-kropkahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f147-mieszkanie-vandy-chekhovej

Pon Sie 10 2020, 00:00
Vanda nie afiszowała się ze swoją magiczną ułomnością, jednak też nie próbowała na siłę przekonywać ludzi, że do magicznej społeczności należała całą sobą. Lev mógł wiedzieć, że dziewczyna z własnym charłactwem problemów nie miała żadnych - wciąż bowiem prowadziła barwne życie. Albo miała predyspozycje, by takie życie prowadzić.
W końcu była młodą i zdolną dziewczyną.
- Nie wiem na ile orientujesz się w świecie mugoli, nie wiem na ile śledzisz nowinki, na ile znasz ich historię - ale w przeciwieństwie do twojej rodziny, moja wyrosła z towarzystwa absolutnie niemagicznego i to niegdyś dość biednego – może i brzmiało to odrobinę tak, jakby miała Lvu za złe, że sama nie miała tak dobrego i cieszącego się popularnością w magicznym świecie nazwiska jak on. Było to jednak złudne wrażenie. Nie była zazdrośnicą, a już na pewno nie w takich kwestiach... – To praktycznie jedyne co znam, to trochę zrotowało mi wartości.
Przerwała na moment, by ułamać sobie trochę ciasta i po zamoczeniu jego niechlujnie w kawie, przeżuła je pospiesznie.
- Są tacy sami jak wy. Czy my. Przynajmniej duchowo, jeżeli tak mogę to nazwać - pozwoliła sobie na dygresję. - Boją się tego co nieznane, co nowe, nie lubią rewolucji, chociaż chcą zmian. Może mają nieco krótsze kije w tyłkach, to na pewno, ale to wreszcie dopadnie i magiczną Rosję. W końcu ile można siedzieć wyprostowanym, odbiera to za dużo wygody...
Uśmiechnęła się i jakby na potwierdzenie swoich słów - oparła nonszalancko o oparcie fotela. Była święcie przekonana, że ktoś o nazwisku Abramov, czystokrwisty czarodziej, guzik o świecie zwykłych zjadaczy chleba wiedział.
- Kiedy wracasz do Petersburga? Chcesz pojechać ze mną pociągiem? - pytanie zawisło w powietrzu, a Vanda sięgnąwszy po filiżankę z kawą, zaraz umoczyła w niej usta. - Samotna kobieta w podróży aż prosi się o kłopoty.
Lev Abramov
Lev Abramov
Kino Braci Voronin (K) AWbnbQb
Petersburg, Rosja
32 lata
przyłożnik
półkrwi
zamożny
pianista
https://magicznarosja.forumpolish.com/t654-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t672-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t673-lev-abramovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t674-zrzedahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f90-mieszkanie-lva-abramova

Czw Sie 13 2020, 21:20
Czarodzieje, dumni z miana czystej krwi dochowanej w rodzie, którego szczytne nazwisko z oddaniem nieśli na barkach - tkwili, zakorzenieni w surowej glebie tradycji. Idea, znana od lat, wypalona jak znamię, wyznaczała szczeble hierarchii społeczności magicznej, dzieliła, już z samą chwilą narodzin na lepszych oraz na gorszych, na uwiązanych obowiązkami oraz na bardziej wolnych w swym niepozornym statusie. Wielu arystokratów mogło spoglądać z zazdrością, tkwiąc w hermetycznym świecie wśród echa licznych, obracanych bez najmniejszego skrupułu monet, zamykając się w złotych klatkach - które nadal, pomimo złota i zdobień, pozostawały celami. Wielu z nich mogło patrzeć, na tych, uznanych za szarych i mniejszych, za nieistotnych, lecz w dużej mierze, o wiele silniej będących panami własnego losu. Na tych, którzy nie gnietli się w politycznych małżeństwach, na tych, których profesja wynikła z pasji, nie z ojcowskiego przymusu. Na tych, którzy mogli się zachowywać szeroce nieodpowiednio, na tych, odpowiedzialnych za siebie, nie za całokształt zawiłych stosunków krewnych.
Kompozycja słodkich okruchów ciasta była, w chwili obecnej, jedyną pozostałością wypieku. Dopijał kawę, czując głęboki, wyrazisty aromat, śmiało drażniący szeregi smakowych kubków. Pusta filiżanka zachrobotała, odstawiona znów na talerzyk.
- Skoro darzysz mnie zaufaniem, nie powinienem odmawiać - odrzekł na propozycję, która w perspektywie, jaka - na całe szczęście - nie była dla niej widoczna, brzmiała wręcz kuriozalnie.
Bogowie, gdyby wiedziała.
Gdyby tylko wiedziała.
Niech będzie - udowodni przed sobą, że nawet w jego zepsuciu tkwią szczątki dobrych intencji. Namolni, pozbawieni skrupułów absztyfikanci byli nieszczęsną plagą, zwłaszcza dla młodych kobiet. Z drugiej, nieszczęsnej strony, obecność u jego boku, mogła być źródłem plotek - tego jednak, powinna być oczywiście świadoma. Niedługo później dopytał, kiedy planuje opuścić niemagiczną stolicę - jeśli pora sprzyjała, był skłonny spędzić powrotną podróż w jej towarzystwie.

Lev i Vanda z tematu
Sponsored content


Skocz do: