Bulwar Moskiewski
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Bulwar Moskiewski Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Nie Lip 07 2019, 20:16
Bulwar Moskiewski

Miejsce najbardziej lubiane przez młodych ludzi, a latem budzące się wraz z zachodem słońca. Zielony bulwar nad rzeką Moskwą tętni życiem stanowiąc zarówno cel wielu spacerowiczów oraz jedynie drogę do celu, jaki stanowią liczne lokale z widokiem na wodę i malowniczy krajobraz. Późnymi wieczorami, kiedy droga oświetlona jest latarniami gazowymi, uchodzi za niezwykle romantyczną lokalizację obleganą przez zajęte sobą pary.

Valentina Chekhova
Valentina Chekhova
I wanna watch the world burn, I got the gasoline
Moskwa, Rosja
26 lat
półkrwi
bogaty
plotkara (ps. Tina Glushenko)
https://magicznarosja.forumpolish.com/t799-valentina-chekhova#2307https://magicznarosja.forumpolish.com/t910-v-j-chekhova#2944https://magicznarosja.forumpolish.com/t911-valentina-chekhova#2945https://magicznarosja.forumpolish.com/t912-wrona#2946https://magicznarosja.forumpolish.com/t909-you-know-you-love-me#2943

Wto Mar 17 2020, 23:46
21.12.1997

Jeżeli chcesz zaliczyć Lottę, podrywasz Lottę, nie jej matkę. Tak samo powinno być z dziennikarzami: zawsze muszą być w centrum wydarzeń. „Avoska”, co prawda, jest o tyle wyjątkowa, że może sobie pozwolić na poleganie na donosach nadsyłanych przez czytelników – ale nie oszukujmy się, najsoczystsze plotki zdobywa się z samego źródła.
Dlatego „Avoska”, można by rzec, zalicza i Lottę, i jej mamę.
W tym kraju nie może stać się rzecz, o której byśmy nie wiedzieli. Oku Terentievy nie może umknąć żaden skandalik, żadne ukradkowe spojrzenie między Kuraginem a Mitrokhiną, żadna koperta przekazana pod stołem, dlatego ona, spasła królowa pszczół ze spartaczonym liftingiem pośladków, wysyła swoje pszczółki na zwiad.
Na przyjęciu u Vaso Romaniuka jestem więc biznesowo. Wtapiam się w tło, a to trudne zadanie: wszyscy tutaj wydają mi się tak mdli i bezpłciowi, że przyćmić mogłabym ich kreacją z wiosennej kolekcji 1992 Natashy Sokolovej. Bogowie, co za nieurodzajna wiosna dla mody. F u.
Krążę pomiędzy grupkami celebrytów czujna, patrzę im na ręce, oceniam kreacje, podsłuchuję rozmowy. Jestem tylko kolejną, niewartą zapamiętania, młodą dziewczyną w boleśnie przeciętnej, prostej sukience w nijakim odcieniu écru, sączącą szampana. Nie mają nawet drinków. Od rozwodu Romaniuk zupełnie nie radzi sobie z organizacją przyjęć. Pewnie Bianka się tym zajmowała. Może pisała też jego piosenki? Nie, oboje są zbyt zajęci próbą pokonania rekordu Ilyi Kuragina w płakaniu, by mieć czas na pisanie jakiejkolwiek muzyki. Nie oczekujemy, że dobrej – to nakładanie na nich zbyt dużej presji. Od niej mogą się jeszcze załamać.
Prawie nikt nie zauważa mojej obecności.
Prawie. I w tym tkwi problem.
Gdy odchodzę nieco dalej, na Bulwar Moskiewski (dziś zamknięty dla przeciętnych mieszkańców Moskwy), no wiecie, na dymka – bo to przy papierosie, na uboczu, rozgrywają się największe dramaty pięknych i bogatych, dostrzega mnie sokole oko Sokolova. Gdy spostrzegam, że się na mnie patrzy, uporczywie patrzy, postanawiam zupełnie naturalnie, z gracją, wycofać się. Scenariusz: och, rozglądam się, hm, chyba kogoś szukam, nie widzę, lepiej sprawdzić, czy tego kogoś nie ma gdzie indziej. Głowa w lewo, głowa w prawo. Zakłopotany wyraz twarzy. I obrót. Wdzięcznie. Jak baletnica.
Idzie tu. Czuję, że idzie. Słyszę, jak mówi osobie, z którą stoi, że zaraz wróci i słyszę, słyszę jego ciężkie kroki na bruku. Przyśpieszam lekko, ale wciąż nic się nie dzieje. Uśmiech, Valya, uśmiech. Pozytywne wibracje.
— Ty! Avoska! Stój!
Nic. Cisza. Chyba jestem głucha. Nie słyszę nic. Oj, zupełnie nic. Problemy ze słuchem. Mam tak od urodzenia. To genetyczne.
Przyśpiesza. Ja też przyśpieszam kroku.
— Stój! — powtarza, głośniej. Na tyle głośno, że goście zaczynają obracać się w naszą stronę i oglądać to widowisko. Na pewno jest pijany, zachlany w trupa. Nikt nie jest zaskoczony. Ścinam pośpiesznie zakręt.
— Szmato! Wracaj tu! — Teraz się wydziera.
Unoszę rąbki sukienki i spierdalam.


Ostatnio zmieniony przez Valentina Chekhova dnia Sob Mar 28 2020, 15:04, w całości zmieniany 1 raz
Vasily Kozhukhov
Vasily Kozhukhov
Bulwar Moskiewski XIUwd20
Kruzhylivka, Ukraina
26 lat
wilkołak
brudna
biedny
pies stróżujący
https://magicznarosja.forumpolish.com/t596-vasily-kozhukhovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t623-vasily-kozhukhov#980https://magicznarosja.forumpolish.com/t622-vasily-kozhukhov#978https://magicznarosja.forumpolish.com/t621-ural#977https://magicznarosja.forumpolish.com/f106-mieszkanie-vasilyego-kozhukova

Pią Mar 20 2020, 22:33
Nie lubił tłumów. Nie potrafił odnaleźć się wśród ludzi, ich szerokich uśmiechów, długich sukienek, podbródków i nosów zadartych wysoko ku górze, całe życie próbujących dostrzec to, co ukryte za horyzontem. Jego naczelną, podstawową męką było cierpienie zrodzone z ograniczenia drugim człowiekiem, wrodzona, instynktowna niechęć do wszelkich interakcji, w których odnajdywał się zawsze, jak zwierzę w potrzasku, oceniany zbyt szybko i nadto pochopnie. Z torbą zarzuconą niedbale na lewe ramię szedł przez ulice Moksy, w stronę Bulwaru. Stolica, którą jeszcze niedawno oglądał zza okien samochodu Juraja, jawiła mu się dzisiaj zaskakująco przystępna, skostniała chłodem grudniowego dnia, owinięta w grube futra z norek, z policzkami zaczerwienionymi od chłodu. Słońce chyliło się powoli ku zachodowi, na kopułach migotał lodowaty blask zimy, a z nieba - powoli, choć z zaskakującym uporem - opadały na ziemię pojedyncze płatki śniegu. Vasily, niewzruszenie, szedł przed siebie, z kapturem przetartej bluzy zaciągniętym głęboko aż po samo czoło. Miał proste zadanie, niewymagające: znaleźć wyznaczone miejsce, zostawić torbę, opuścić bankiet. Rozum, opanowanie, jasno wyznaczony cel. Żadnych skrupułów.
Kiedy przekroczył próg lokalu nad bulwarem, uderzył go gwar i zgiełk moskiewskiej śmietanki towarzyskiej. Zwierzęcą manierą, przemknął się bokiem, unikając podejrzliwych, zgorszonych spojrzeń, nie zatrzymując uwagi na eleganckich żakietach mężczyzn ani na odsłoniętych piersiach kobiet, przeciskając się pomiędzy ludźmi, dopóki dłońmi znowu nie dopadł ściany po przeciwnej stronie pomieszczenia. Torbę zsunął niedbale z ramienia, pozwalając jej uderzyć o podłogę tam, gdzie powinna, w rogu pokoju, za ogromną, porcelanową donicą. Westchnął cicho, ze zgrozą odwracając się plecami do ściany i przez krótką chwilę obserwując rozbawione towarzystwo, beztrosko kiwające się na boki w złotym świetle krańca dnia. Dawno już, zdawałoby się, zatracił ludzki pierwiastek zrozumienia i chociaż pośród czterech ścian swojego starego, obdrapanego mieszkania zapijał nudę tanim, wysokoprocentowym alkoholem, podobne radości były mu obce.
Zniechęcony wizją ponownego przeciskania się przez rój wystawnej klienteli, czmychnął w stronę drzwi ku bliższej mu stronie budynku, wychodząc bezpośrednio na wyłożony brukiem bulwar, gdzie powitany został nie tylko przez zapach brudnej, miejskiej rzeki, ale także donośny krzyk któregoś z nazbyt podchmielonych mężczyzn. Nim zdążył zorientować się w sytuacji, uderzył go także silny smród przetrawionego alkoholu i, zaraz za nim, czyjeś tęgie ciało. Zdezorientowany, zareagował machinalnie i bez rozmysłu, jak sądził, we własnej tylko obronie, prężącej się od barku, poprzez łokieć, aż do zaciśniętej pięści, wymierzonej z impetem prosto w twarz nieznajomego. Mężczyzna zatoczył się do tyłu i upadł na chodnik, zakląwszy, wymachiwał jeszcze bezładnie ręką, był jednak, pomimo zaskoczenia, zdecydowanie zbyt pijany, by mieć szansę na odwet.
Reflektując, Vasily cofnął się o krok do tyłu, rozglądając się dookoła, kolekcjonując wszystkie strwożone i ciekawskie spojrzenia, które naraz, wiedzione nurtem wydarzeń, zatrzymały się na nim z uporczywym wyczekiwaniem. Niezdolny by się odezwać, wytłumaczyć lub przeprosić, podjął natychmiastowy odwrót; trzy kroki do tyłu, zanim plecy zderzyły się ze szklanymi drzwiami lokalu, jeden, szybki ruch dłonią, świst przesuwanej wajchy, wystarczy zaledwie chwila, kilka sekund, nim całkowicie zniknie wśród zgromadzonego wewnątrz motłochu.
Valentina Chekhova
Valentina Chekhova
I wanna watch the world burn, I got the gasoline
Moskwa, Rosja
26 lat
półkrwi
bogaty
plotkara (ps. Tina Glushenko)
https://magicznarosja.forumpolish.com/t799-valentina-chekhova#2307https://magicznarosja.forumpolish.com/t910-v-j-chekhova#2944https://magicznarosja.forumpolish.com/t911-valentina-chekhova#2945https://magicznarosja.forumpolish.com/t912-wrona#2946https://magicznarosja.forumpolish.com/t909-you-know-you-love-me#2943

Sob Mar 28 2020, 14:58
Minusem bycia chowanym pod szklanym kloszem jest to, że nie jesteś przyzwyczajona do biegania. Bawiłam się w berka w ogrodzie, ale to dawno, zanim słowo zmorzyca nie zamknęło mnie w pokoju z miękkimi poduszkami i drogimi, porcelanowymi lalkami – od tego czasu moje płuca przyzwyczaiły się do pracy w miarowym tempie. Prostymi słowy: moja kondycja daje dupy jak Hersilia Mitrokhina. Sytuacja, w jakiej się znalazłam, nie jest zatem idealna, nie planuję jednak biec długo. Tyle tylko, żeby zgubić Sokolova nawalonego jak Dima Mitrokhin na balu urodzinowym Anyi Kuraginy (nie powinno być trudne) i teleportować się na drugą stronę bulwaru. Prosty plan. Rozum, opanowanie, wyznaczony cel, żadnych skrupułów.
Bogowie, zawód dziennikarza jest niebezpieczny!
Odwracam głowę na chwilkę, by zobaczyć, czy Sokolov już poległ w starciu z grawitacją – i akurat w tej chwili dostrzegam, jak ktoś widowiskowo, z impetem rozkwasza nos mężczyzny. Zatrzymuję się, zaskoczona, zupełnie nie spodziewając się, że ktokolwiek mógłby zareagować (i to tak dosadnie) na rzucane w moim kierunku obelgi. Patrzę więc na mojego wybawiciela, zbyt daleko, żeby go rozpoznać – zdążam zapamiętać tylko jego smukłą, postawną sylwetkę i naciągnięty na czoło kaptur, zanim mój rycerz w dresowej bluzie wpada do środka lokalu.
Znam twarze przypisane do wszystkich nazwisk na liście gości. Znam też wszystkie stylizacje – i jestem pewna, że żaden mężczyzna dzisiejszego wieczoru nie założył czegoś innego niż garnitur lub smoking. Biorąc pod uwagę, że pościg to może najciekawsze, co wydarzy się na tym przyjęciu, wiem, że muszę rozwikłać tę zagadkę i dogonić tego pieprzonego nieśmiałka, i dopisać do owego krótkiego incydentu sensacyjną historię; to moja jedyna szansa, żeby wyciągnąć coś ciekawego z tej katastrofalnej imprezy.
Przecinam szybko dystans dzielący mnie od oszklonych drzwi lokalu, przeskakuję nad trupem Sokolova (być może wbijam mu, przypadkiem, cienki, ostry obcas buta w brzuch – p r z e p r a s z a m) i przeciskam się między celebrytami, próbując namierzyć naszego dzielnego obrońcę kobiet, który jakimś cudem wkradł się na bankiet. Co za intrygująca tajemnica: szkoda tylko, że kosztować mnie będzie moje płuca.
W końcu dostrzegam go, jak, niby cień, zmierza w stronę bocznego wyjścia. Teleportuję się.
Znowu stoję na zewnątrz, ale tym razem jest cicho. Odgłosy przyjęcia są dalekie, wyciszone zaklęciami wygłuszającymi. Ciemno i zimno. Sięgam po paczkę. I czekam.
Rycerz wypada na zewnątrz, a ja, w tym samym momencie, zagradzam mu drogę (w stosownym oddaleniu, modląc się, żeby i mi nie przyłożył… a może by mi się spodobało?) i wyciągam w jego stronę przygotowanego papierosa.
Hej! Chcesz? — pytam głupio, lekko zdyszana. Uśmiecham się serdecznie, szczerze rozbawiona, i próbuję w półmroku rozpoznać rysy twarzy mężczyzny. Chyba jest młody. I chyba przystojny. — Bogowie, dostanę przez ciebie kurzego płucka — oskarżam go wesoło, niefrasobliwie, jakbyśmy się znali. — Chciałam podziękować.
Vasily Kozhukhov
Vasily Kozhukhov
Bulwar Moskiewski XIUwd20
Kruzhylivka, Ukraina
26 lat
wilkołak
brudna
biedny
pies stróżujący
https://magicznarosja.forumpolish.com/t596-vasily-kozhukhovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t623-vasily-kozhukhov#980https://magicznarosja.forumpolish.com/t622-vasily-kozhukhov#978https://magicznarosja.forumpolish.com/t621-ural#977https://magicznarosja.forumpolish.com/f106-mieszkanie-vasilyego-kozhukova

Nie Kwi 05 2020, 01:16
Postąpił głupio i lekkomyślnie, pozwalając by nad ostrożnością i zdrowym rozsądkiem wygrała porywczość, zakorzeniona w naturze mechaniczność odruchów, które nakazywały reagować agresją na wszystko, co potencjalnie bolesne lub nieprzyjemne. Karcąc się w głowie za własny kretynizm, Vasily przedzierał się przez tłum, już nie brzegiem pomieszczenia, przy samej ścianie, a przez sam środek, pomiędzy groźnymi spojrzeniami mężczyzn i eleganckimi, rozłożystymi sukniami kobiecymi, które nieumyślnie przydeptywał, potykając się o ozdoby i falbanki, by w końcu wydostać się na zewnątrz, po drugiej stronie bulwaru, odetchnąć ciężko i skręcić w jedną z głównych, choć niemal całkowicie zacienionych uliczek, prowadzących z powrotem do barwnego centrum owianej chłodem Moskwy.
Ożywiony sytuacją, która wydarzyła się na tarasie, szedł żwirową alejką z neurotyczną rzutkością, rozglądając się ukradkiem na boki, przez ramię, wszędzie tylko nie przed siebie, stąd, zaskoczony nagłym pytaniem, uniósł gwałtownie głowę, pozwalając by kaptur swobodnie zsunął się z czoła, odsłaniając rozwichrzone pukle, nierówno przyciętych, brązowych włosów. Wzrok, powoli, nabierając ogłady zsunął się z bladej, rozweselonej twarzy nieznajomej na wyciągniętą w jego stronę cygaretkę. Nie palił. Nie miał okazji ani pieniędzy na papierosy, te nie ciągnęły go z resztą szczególnie odkąd w wieku lat ledwie dwunastu, w ramach zabawy, ukradł z ojcowskiego płaszcza srebrną cygarnicę, przypłacając ów niewielki występek blizną po metalowej klamrze skórzanego paska i mdłym posmakiem tytoniu, który cały wieczór niestrudzenie wypłukiwał z ust, nachylając się nad umywalką.
- Za co? - odparł pośpiesznie, nie ukrywając zdziwienia, które natychmiast wymalowało się na jego licu, widoczne w ściągniętych brwiach i zmarszczonym czole, dłoni, która zawisła na moment w powietrzu, po czym, ostrożnie, znów skłoniła się ku głębokim kieszeniom wyliniałej bluzy. Zignorował podstawioną mu pod nos ofertę zapalenia, wahając się przez moment, ukradkiem spoglądając przez ramię nieznajomej na ciągnącą się wzdłuż rzeki ścieżkę, oświetloną przez pojedyncze, migocące niemrawo latarnie, rzucające pomarańczową poświatę na wyłożoną kostką powierzchnię bulwaru.
- Nie zamierzałem... - zaczął, zaciskając dłoń na brzegu kieszeni, naraz zdając sobie sprawę z czego mogło wynikać nagłe zainteresowanie kobiety i jak, w istocie, katastrofalnie mógł skończyć się dla niego dzisiejszy wieczór. Dopiero dostrzegłszy kolejny, rozbawiony uśmiech na szczupłej twarzy Rosjanki, gwałtownie zmienił podejście, prostując się i przybierając ponury, oschły ton głosu, w którym wciąż wybrzmiewało jednak zdekoncentrowanie, narastające rozgoryczenie wynikające z niezrozumienia i zakłopotania, urastającego do miary nadrzędnego problemu dzisiejszej nocy. - Bawi cię to? - stał, nieprzekonany, bez zrozumienia dla nachalnej wesołości nieznajomej, głuchy na wrzawę, której dźwięki - zdziwione krzyki, gromki śmiech, rytmiczny pobrzęk dudniącej pośród ścian lokalu muzyki - tonęły w mroku wieczoru, zagłuszone przez skłębione myśli i głośny szum zawodzącego wiatru.


Ostatnio zmieniony przez Vasily Kozhukhov dnia Nie Kwi 05 2020, 10:12, w całości zmieniany 1 raz
Valentina Chekhova
Valentina Chekhova
I wanna watch the world burn, I got the gasoline
Moskwa, Rosja
26 lat
półkrwi
bogaty
plotkara (ps. Tina Glushenko)
https://magicznarosja.forumpolish.com/t799-valentina-chekhova#2307https://magicznarosja.forumpolish.com/t910-v-j-chekhova#2944https://magicznarosja.forumpolish.com/t911-valentina-chekhova#2945https://magicznarosja.forumpolish.com/t912-wrona#2946https://magicznarosja.forumpolish.com/t909-you-know-you-love-me#2943

Nie Kwi 05 2020, 02:15
Gdy opada jego kaptur, a moje oczy przyzwyczajają mi się do ciemności, zauważam coraz więcej szczegółów. Chłopak nie może mieć wiele więcej lat niż ja: ma młodą, ładną twarz, zarumienioną lekko od mrozu. Powiedziałabym, że jest nawet czarujący, przystojny, może troszkę uroczy, choć coś w nim, w całej jego postawie, w nerwowo krążącym wzroku nie daje mi spokoju. Wydaje się odrobinę… dziki, to może poprawne słowo. Dziki. Trudno mi to wyjaśnić. Możliwe, że to z powodu tego, co widziałam parę chwil temu, ciosu, który powalił Sokolova (pijanego, ale jednak słusznej postury), bezpardonowej ucieczki, możliwe, że to jego ubiór albo rozczochrane loki. Nie wiem.
Ciekawe.
Jest też lekko zdezorientowany, czemu się nie dziwię. Wyskoczyłam przecież znikąd z ofertą papierosa – też bym była zagubiona. Zauważam, że chłopak zerka na niego, ale, choć oferuję go na wyciągniętej dłoni już od paru chwil, nie bierze podarunku. Trudno. Wzruszam lekko ramionami i chowam cygaretkę z powrotem.
Za… nokaut — mówię wreszcie, nie znalazłszy lepszych słów. Cel swojego pościgu wyjaśniam powoli, nie śpiesząc się. Chcę ukraść chłopcu jak najwięcej minut, chcę wyciągnąć z niego jak najwięcej – choć, szczerze powiedziawszy, jeszcze nie wiem, co dokładnie. Może to po prostu pretekst, żeby uciec z nudnej imprezy. Ostatecznie przecież, cokolwiek napiszę, i tak będzie rozpięte gdzieś pomiędzy bzdurą a piękniejszą prawdą. Nawet jeżeli chłopak nie powie mi nic interesującego, to wszystko do wieczoru sobie dopiszę – nie musiałam go nawet gonić. A jednak to zrobiłam. Trochę dla sensacji, trochę po prostu. I trochę z zaciekawienia.
Bo stojący przede mną człowiek jest ciekawy. Nie wiem, czy zawsze, ale dzisiejszego wieczora, w tym miejscu, o tym czasie jest. Ja lubię ciekawych ludzi.
Nie zamierzał, zdążam zanotować w myślach, uważnie obserwując jego twarz, gdy zaraz dostrzegam, jak coś się zmienia. Nagle rycerz prostuje się, coś w jego mimice przeskakuje z rozbrojonego zaskoczenia, pewnej bezbronności, w podejrzliwość. Jakby podnosił gardę. Jeżeli podejrzewa, to co dokładnie? Nie wygląda na typowego czytelnika „Avoski”.
W tej sytuacji i mój uśmiech musi zmienić formę. Gaśnie lekko, ale nie całkiem, przybiera bardziej nieśmiały, zakłopotany wyraz. Niezręcznie bawię się palcami, nie mając co z nimi zrobić, gdy już nie trzymam papierosa. Spuszczam na nie spojrzenie.
Nie, nie do końca — odpowiadam cicho, łagodnie. — Po prostu cieszę się, że przeżyłam. Mam na myśli… Cóż, nie wiem, jak dzisiejszy wieczór by się skończył, gdybyś mi nie pomógł. Wiesz, ten typ był — pokazuję zabawnie jego wysokość (wcale nie jest taki wysoki), wyciągając ramię wysoko, wysoko nad siebie — więc nawet jeżeli nie zamierzałeś, to i tak chciałam podziękować.
Patrzę na chłopaka uważnie.
Ach, i przeze mnie wyszło niezręcznie. No widzisz. Ale mi głupio! — Uśmiecham się znowu, tym razem zażenowana, i chowam na chwilę twarz w dłoniach. — Słuchaj, pomyślałam po prostu… Nie chcesz… Mogę ci się jakoś odwdzięczyć? Zaprosić cię na… kolację, nie wiem? — O łał, spontaniczne. Nawet nie wiem, kiedy pojawia się we mnie ten pomysł, ale w myślach go sobie gratuluję. — To przyjęcie… i tak już lepiej, żebym na nie nie wracała.
Zgódź się, proszę. Zgódźsięzgódźsięzgódźsię.
Vasily Kozhukhov
Vasily Kozhukhov
Bulwar Moskiewski XIUwd20
Kruzhylivka, Ukraina
26 lat
wilkołak
brudna
biedny
pies stróżujący
https://magicznarosja.forumpolish.com/t596-vasily-kozhukhovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t623-vasily-kozhukhov#980https://magicznarosja.forumpolish.com/t622-vasily-kozhukhov#978https://magicznarosja.forumpolish.com/t621-ural#977https://magicznarosja.forumpolish.com/f106-mieszkanie-vasilyego-kozhukova

Nie Kwi 12 2020, 14:57
Nie pasował do wielkomiejskiego blichtru, przepychu i wystawnej elegancji. Niewielkie, ukraińskie wioski, w których spędził większość życia, odzwyczaiły go od towarzystwa, nauczyły natomiast ostrożności, dystansu i chłodnej powściągliwości, która ujawniała się podczas dyskusji i zanikała całkowicie, gdy umysł zajmowała agresja i przesadna impulsywność odruchów. Zarówno Moskwa, jak i Petersburg, napełniały go niewypowiedzianą grozą, niemą potrzebą ucieczki i moralnej rejterady, tymczasem on wciąż, uparcie, z zajadłą determinacją, kroczył przez swój własny świat popiołów, bez obawy, że się zgubi - nie raz przetrwał już wzniosłe obietnice i zapowiedzi bohaterskich czynów, rozczarowanie, żal i tęsknotę, które miałyby dzisiaj zapewne większe znacznie, gdyby miał stąd choćby dokąd wracać.
Drgnął nieznacznie, przyglądając się kobiecie z uwagą, lecz jakby bardziej przychylną, spokojną, pełną oczekiwania. Otwartość i wesołość nieznajomej onieśmielała go, wyzwalając jednocześnie poczucie zaskakującej swobody i tchórzliwą, skrytą ciekawość.
- No tak. - zmarszczył czoło, patrząc, jak brunetka staje na palcach i wyciąga rękę wysoko ponad jego głowę. Sokolov, choć barczysty, nie był wcale aż taki wysoki, z impetem uderzył go natomiast w bark, skąd wciąż rezonował tępy, słabnący już ból. - Zrobiłem to w samoobronie. Nie zamierzałem cię ratować. - odparł, tym razem pewniej, z nieukrywaną butą, niezachwianą, pozbawioną taktu szczerością. Pomyślał, że powinien był powiedzieć coś jeszcze, nie potrafił jednak przywołać odpowiednich myśli, szorstkość charakteru nie pozwalała mu mówić głośno o tym, co czuł: że był zmęczony i samotny, że nie był w natury dobry, że świat dawno wyrzucił go ze swoich łask. Uparcie nie pozwalał sobie na folgę nawet w obecności kobiety, która - niezaprzeczalnie - nie miała wobec niego złych zamiarów.
- Nie, nie... nie potrzebuję twojej wdzięczności. - żołądek zdążył już skręcić się w supeł, lecz nawet dla niego kolacja wydawała się nazbyt emfatyczną propozycją, wychodzącą z resztą daleko poza możliwości cienkiego portfela. - Co to za przyjęcie? - Juraj powiedział mu w gruncie rzeczy bardzo niewiele, Vaska natomiast, wciąż niechętny wobec ich ostatniego spotkania, nie pytał, bez skrzyżowania szpad oddając w ręce losu resztki swojej sfatygowanej godności. Ukradkiem obejrzał się przez ramię, spoglądając na elegancki lokal, napęczniały od gwaru i głośnej muzyki, której echo ciągnęło się wzdłuż bulwaru, sunąc okolicą wraz z silnym nurtem moskiewskiej rzeki. Śnieg, który powoli, z chłodną, grudniową opieszałością, zaczął opadać na chodnik, mienił się łagodnie w świetle zapalonych latarni i ustawionych przed restauracją, barwnych lamp, osiadał na brązowych włosach i wyliniałym materiale czarnej bluzy, ledwo widoczny na gładkiej osnowie eleganckiej sukni nieznajomej. Kozhukhov uniósł wzrok, spoglądając bezpośrednio na kobietę, jej brązowe oczy, które w mroku wieczoru wydawały się jeszcze ciemniejsze. W tle zawył stary pies. Kiedy i ty zawyjesz, Vasily?
Valentina Chekhova
Valentina Chekhova
I wanna watch the world burn, I got the gasoline
Moskwa, Rosja
26 lat
półkrwi
bogaty
plotkara (ps. Tina Glushenko)
https://magicznarosja.forumpolish.com/t799-valentina-chekhova#2307https://magicznarosja.forumpolish.com/t910-v-j-chekhova#2944https://magicznarosja.forumpolish.com/t911-valentina-chekhova#2945https://magicznarosja.forumpolish.com/t912-wrona#2946https://magicznarosja.forumpolish.com/t909-you-know-you-love-me#2943

Pon Kwi 27 2020, 19:13
Powiem wam coś, jeżeli nie powiecie nikomu. Umowa stoi?
Jestem zmęczona.
Udawanie idiotki, chociaż bardzo wygodne, najlepsza, najbezpieczniejsza przykrywka, jaką mogłam sama sobie wymyślić, jest męczące. Produkowanie dzień w dzień tych samych, nudnych myśli według szablonu, wbijanie szpil w celebrytów, śledzenie ich, wysyłanie im podchwytliwych listów, zastawianie pułapek, godziny bezproduktywnych rozmów o różach i brązach z tymi pustogłowymi żmijami jest wyjątkowo jałowym, niestymulującym zajęciem. Prawda jest taka, że aby zaatakować tak, jak chcę zaatakować, żeby wydobyć najciekawsze, najsoczystsze informacje, najbardziej skandaliczne zdjęcia, żeby sprowadzić subtelnie działania ofiary na inne tory albo ją z r u j n o w a ć jednym artykułem: przebrnąć najpierw muszę przez sto przewidywalnych skandali i głupich afer, muszę przetrawić tysiąc niezbyt elokwentnych odpowiedzi Goshy Dumy, muszę w znudzeniu oczekiwać tej jednej, acz kluczowej chwili słabości w bezproduktywnym ciągu dni sławnych i bogatych.
Nie twierdzę, że nie daje mi to pewnej satysfakcji. Zadaniem „Avoski” jest ubranie najnudniejszych imprez, takie jak ta, w najostrzejsze, najzabawniejsze, najdosadniejsze słowa. Bawi mnie mówienie o sukienkach, szminkach, ciąży Antoniny Bukhariny tonem, jakby naprawdę to było jedyne, o czym myślę całe dnie, bawi mnie, jak paroma słowami opublikowanymi w tym śmiesznym pisemku można kogoś p o d e p t a ć, zmiażdżyć, zmieszać z błotem. Nie mogę powiedzieć, że nie lubię swojej pracy: zdarza jej się dostarczać mi rozrywki, gdy muszę, jak aktorka bez scenariusza, przywoływać odpowiednie miny, uśmiechy, podstawiać nogę w odpowiednim momencie.
Przede wszystkim jednak, moja praca dostarcza mi cennych informacji. Naucz się odróżniać złoto od tombaku, a odkryjesz, że żmije w „Avosce” wiedzą o w s z y s t k i m. Zawsze chodzi tylko o informacje. Obok trucizny, to moja najgroźniejsza broń.
Oni wszyscy toczą swoje nudne życia, a ja razem z nimi, mały pajączek w kącie pokoju. Wiję spokojnie sieć, nieśpiesznie. Bawi mnie ich nieświadomość, ich rażąca ignorancja i nudzi jednocześnie – większość nawet w skandalach jest przewidywalna.
Dziś mam ich wszystkich dosyć. Ten chłopak jest moją wymówką, by zrobić sobie wolne. Jest interesujący – teraz; za parę godzin pewnie będzie mi obojętny. Ale dziś, gdy spędziłam wieczór w towarzystwie nudziarzy, którzy przebierają się za ludzi ciekawych i światowych, ten nieokrzesany mężczyzna w bluzie jest… odświeżający.
Zaplatam dłonie za plecami i opieram się o węgieł budynku za mną. Przyglądam się nieznajomemu spokojnie, z przyjaznym uśmiechem.
Nie zamierzałem cię ratować.
Bogowie! Bezwiednie odrzucam głowę do tyłu, z gardła wyrywa mi się śmiech, czysty, rozbawiony, pobrzmiewający nutami zaskoczenia, bo rzeczywiście jestem zszokowana taką bezpośredniością. Nie spotyka się jej w moim świecie, w którym każda obelga jest owinięta różowym papierem prezentowym, każda przysługa z dobrej woli jest niedźwiedzia. Ktoś inny z tamtej sali zgrywałby teraz bohatera, dałby się zaprosić na kolację bez szemrania, trułby mi teraz dupę bajkami o szlachetności swojego charakteru. Tego się spodziewałam, to pasowałoby do mojego artykuliku. Mój rycerz nie chciał, n i e z a m i e r z a ł.
Przyjebał Sokolovowi ot, tak sobie.
Nie wiem, kim on jest, ale rozbraja mnie natychmiast. Szanuję jego podejście. Tak jest w przyrodzie: nie ma aktów altruizmu. Dbasz tylko o siebie. Nie udajesz, że natura dała ci coś więcej poza instynktem.
Lubię go.
To mądre podejście — przyznaję wreszcie, zupełnie szczerze, ani trochę nieurażona. Gdyby mi powiedział, że zrobił to z dobroci serca, byłabym zażenowana. Nie ma nic za darmo. Nie ma wybawców ratujących księżniczki przed złym smokiem dla ideałów: zawsze chodzi o jej ładne cycki, sławę albo połowę królestwa. Zawsze jest jakiś motyw. Pytanie, czy masz jaja albo powód, by się do niego przyznać.
Samoobrona – najczystsza przyczyna działań. Samoobroną nie możesz skłamać.
Tak jak on, zerkam na lokal, który opuściliśmy, lśniący i elegancki nawet w ciemności.
Wyprawił je Vaso Romaniuk. Próbuje jakoś utrzymać się na powierzchni, kiedy sprawa jego rozwodu zaczęła już wszystkich nudzić — mówię niezbyt zainteresowana. Możliwe, że właśnie Romaniuk precyzyjnie rzyga na stół na oczach starannie wykalkulowanej liczby osób ze śmietanki towarzyskiej. Skandal! Zapłaci „Avosce” za to, żebyśmy wydrukowali go na pierwszej stronie, upadła gwiazda, popada w alkoholizm z powodu tęsknoty za żoną, tragiczna historia miłości. Rosjanie łykną to jak pelikany.
Szepnę wam coś, tylko wam. Te afery nie są prawdziwe.
Nic tam nie jest prawdziwe. Nudzi mnie to dziś. Jeden wieczór słabości, na więcej sobie nie pozwolę.
Pożresz mnie za to?
Przez chwilę, w ciszy, przyglądam się zafascynowana temu chłopakowi. Wyczuwam okazję, sekundy, zanim coś powie, zrobi, odejdzie. Wyciągam z uśmiechem dłoń.
Jestem Tina. A ty?
Nie zjesz ze mną kolacji, więc może mi się chociaż przedstawisz?
Vasily Kozhukhov
Vasily Kozhukhov
Bulwar Moskiewski XIUwd20
Kruzhylivka, Ukraina
26 lat
wilkołak
brudna
biedny
pies stróżujący
https://magicznarosja.forumpolish.com/t596-vasily-kozhukhovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t623-vasily-kozhukhov#980https://magicznarosja.forumpolish.com/t622-vasily-kozhukhov#978https://magicznarosja.forumpolish.com/t621-ural#977https://magicznarosja.forumpolish.com/f106-mieszkanie-vasilyego-kozhukova

Pią Maj 08 2020, 22:17
W swojej surowej prymitywności popadł w zaskakujący weredyzm, mało szlachetny, nie przynoszący satysfakcji ani poczucia moralnej wyższości, ordynarny i, jakoby ze zmęczenia, pozbawiony zbędnych ozdób, falban i deseni. W porównaniu do kobiety, Vasily był zaskakująco jednobarwny, szorstki i powściągliwy, stateczny nawet w swoich afektach i chociaż w półmroku, oświetlony ledwie słabym stropem żółtej latarni, zdawał się być człowiekiem szemranym i tajemniczym, był to ledwie blady miraż jego rachitycznej sylwetki, zadrapań i siniaków, krzywych zębów i rozległej blizny, choć ukrytej w cieniu, wciąż przecinającej lewy policzek brzydką, niezdrowo zagojoną koleiną, wyrazistą pozostałością po przeszłości, wspomnieniem nakazującym sądzić, że nigdy - jakkolwiek by się nie starał - nie pozbędzie się owej wilczej skazy, grzechów, które stale i regularnie mu o sobie przypominały.
- Nie śmiej się ze mnie. - odparł nagle kiedy głośny, perlisty śmiech nieznajomej ustał, lecz ton jego głosu nie brzmiał już ani zbyt gniewnie, ani szczególnie karcąco, wybrzmiewając co prawda powagą, choć nie taką, jakiej można by się spodziewać. W pewnym sensie naprawdę chciał ją zrozumieć - dlaczego wciąż z nim rozmawiała, stała w miejscu, próbowała z równym entuzjazmem i niezrozumiałą ochoczością podtrzymać tok tej wyjątkowo niezręcznej wymiany zdań. Podejrzewał ją początkowo wprawdzie o kłamstwo i manipulację, lecz nawet on potrafił dostrzec, że mając nad nim tę przewagę, iż znajdowała się w środowisku na wskroś jej znajomym i pozbawionym zawiłości, kobieta nie zabawiła się w zwycięzce jeszcze ani razu, zrównując ich obojga do wspólnego poziomu, neutralnej płaszczyzny ulotnej, całkiem przypadkowej znajomości.
Słysząc odpowiedź na swoje pytanie, uniósł nieznacznie głowę, ukradkiem znów spoglądając w stronę rozświetlonego neonami lokalu, czując jak głośna, rozrywkowa muzyka rezonuje w jego głowie powtarzalnym rytmem tandetnego riffu.
- Aha. - mruknął lakonicznie, zdając sobie poniekąd sprawę, że pytanie, zadane bodaj z ciekawości, nie miało w ich rozmowie przyszłości i nie mogło skończyć się inaczej, jak fiaskiem. - Dlaczego on cię gonił? - błękit spojrzenia rozbłysł chwilowo, kiedy Vasily odchylił głowę, ponownie spoglądając na kobietę i jej beżową suknię, na której ledwo widać było płatki śniegu, opadające z nieba wyjątkowo opieszale, jakoby nawet moskiewskiej pogodzie nie zależało dzisiaj na przepędzeniu zziębniętych ludzi z powrotem do mieszkań, gdzie mogliby przyglądać się zza szyby jak miasto pokrywa cienki obrus zimowej sadzi. Gdzieś z tyłu głowy rozogniła się myśl, że być może nie powinien rozmawiać z nią wcale - miał w końcu dzisiaj konkretny cel, schemat, którego należałoby się trzymać lub, skoro nie, chociaż udawać, że wszystko poszło zgodnie z planem, a jeśli po drodze ucierpiał człowiek, to, nie prezentując się nieznajomym w świetle latarni, łatwiej byłoby uniknąć możliwych konsekwencji.
- Vaska. - wyrwany z zamyślenia, stracił refleks i jak na przesłuchaniu podał swoje imię, skracając je odruchowo i z gnanej sercem potrzeby odcięcia się od rzeczywistości, w której ktoś zwracałby się do niego inaczej. Słowo przecięło ciszę, on natomiast, nieporuszony, wciąż stał w miejscu, wpatrując się z uwagą w blade lico Tiny. Brakowało mu owej naturalnej dla ludzi ekspresji, taktu i responsywności; jeśli nawet jako mały chłopiec był bogaty w uczucia, to teraz, nie ujawniając ich latami, pozwolił by te zwiędły i obumarły. Kobieta tymczasem, nieumyślnie, choć może z pewną triumfalną świadomością, uzupełniała go znakomicie, nadrabiając chorobliwą ostrożność i ponuractwo swoim rzutkim wigorem, animuszem i frenezją, które Vasily winien stawiać pod znakiem zagorzałej podejrzliwości, które zdołały jednak przemknąć koło jego przewrażliwionej świadomości całkiem niezauważone.
Valentina Chekhova
Valentina Chekhova
I wanna watch the world burn, I got the gasoline
Moskwa, Rosja
26 lat
półkrwi
bogaty
plotkara (ps. Tina Glushenko)
https://magicznarosja.forumpolish.com/t799-valentina-chekhova#2307https://magicznarosja.forumpolish.com/t910-v-j-chekhova#2944https://magicznarosja.forumpolish.com/t911-valentina-chekhova#2945https://magicznarosja.forumpolish.com/t912-wrona#2946https://magicznarosja.forumpolish.com/t909-you-know-you-love-me#2943

Czw Cze 25 2020, 11:29
Chce mi się znów śmiać, kiedy tym swoim niby poważnym tonem rozkazuje mi przestać. Tym razem to nie byłoby już takie piękne, więc nie robię tego. O jeden śmiech za dużo i na pewno weźmie mnie za księżniczkę z pustym łbem. I chociaż udawanie idiotki posiada swoje zalety, nie jestem nią n a p r a w d ę, chyba że sama tego o sobie nie wiem.
Ale wiem. Wiem to, ponieważ muszę wiedzieć wszystko o celebrytach, a właśnie tym jestem. Chociaż pracuję w cieniu, jestem sławna, bo przez słowa „Avoski” mówię ja i tylko ja mam prawo do jej sławy.
Nagle ta rozmowa robi się poważna, a ja, chociaż jestem zmęczona udawaniem idiotki, nie jestem też gotowa na powagę tego chłopaka. Lubię go, ale skoro nie ocalił mnie celowo, nie muszę mówić mu niczego. Jeszcze nie opuściłam gardy, Sokolov też nie umiał się zamknąć. Wiedzą dzielę się tylko na łamach „Avoski”, a nie twarzą w twarz. Nie jestem zresztą plotką i nie opowiem mu siebie w trzech kolumnach tekstu na jednej stronie.
Ze zdjęciem, oczywiście, najlepiej Antoniny Bukhariny zaraz obok.
Może pomylił mnie z kotem, którego zgubił? Wołał kotku — rzucam lekko, ale jego to nie bawi. Mnie właściwie też. Nie jest to nawet prawda: wołał szmato, ale nie powiem przecież, że można pomylić mnie ze szmatą.
Och, w tej sukience może troszkę.
To koniec spotkania. Zajebiście, było miło, jeśli mogę tak powiedzieć, ale nie mogę przyznać nic więcej. Przyjęcie już spalone, na kolację nie dał się namówić.
Czas znikać – jak plotka, która zbyt długo otrzymuje się na językach czarodziejów. Przechodzę w stan spoczynku aż do następnego numeru. Może spotkamy się jeszcze, ale dziś jego imię jest jedynym, co pozwolę mu sobie zostawić.
Słodkie — komentuję krótko to, jak przedstawił się zdrobnieniem. Może to odczytać, jak chce, nie zamierzam interpretować tego za niego. — Do zobaczenia — rzucam tajemniczo, chociaż wcale nie wiem, czy się spotkamy. Mogę się jednak o to postarać, jeśli zechcę. Teleportuję się, zanim padną kolejne słowa. Nie zatrzyma mnie w tym miejscu. Pora skończyć ten chujowy dzień w pościeli.
Satynowej. Kupiłam ostatnio.

Valentina z tematu.
Vasily Kozhukhov
Vasily Kozhukhov
Bulwar Moskiewski XIUwd20
Kruzhylivka, Ukraina
26 lat
wilkołak
brudna
biedny
pies stróżujący
https://magicznarosja.forumpolish.com/t596-vasily-kozhukhovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t623-vasily-kozhukhov#980https://magicznarosja.forumpolish.com/t622-vasily-kozhukhov#978https://magicznarosja.forumpolish.com/t621-ural#977https://magicznarosja.forumpolish.com/f106-mieszkanie-vasilyego-kozhukova

Sro Lip 08 2020, 12:56
Wiatr zawiał mocniej, uderzając w niego silnym, chłodnym podmuchem, mierzwiąc mu włosy i falując materiałem kobiecej sukni. Tina też najwyraźniej straciła rezon, bo chociaż jej kolejna wypowiedź brzmiała równie swobodnie, lekko i bezmyślnie co poprzednie, pomiędzy tabulaturą jej słów wybrzmiał pewien dysonans. Czuł, że powinien się zaśmiać, uniósł więc kącik ust nieznacznie ku górze, apatycznie i wyjątkowo nieprzekonująco. Wiedział dobrze, że nie należał do świata, w którym obracano się w zwiewnych, kolorowych kreacjach, pito drogi alkohol, snuto intrygi pośród których nawet rzeczy równie niewielkiej wagi urastały do rangi tragedii. Wiedział, że prawdopodobnie nigdy nie będzie do niego należał, że ów przypadkowe spotkanie z nieznajomą było klarownym i dobitnym dowodem na to jak wielu rzeczy nie rozumiał, jak odmienna była rzeczywistość poza sztywnymi ramami jego umysłu.
Chociaż pozwolił by podczas rozmowy w błękitnych tęczówkach błysnęły iskry nieposkromionej ciekawości, naraz zdał sobie sprawę, jak absurdalne były rozważania, którym pozwolił przetoczyć się przez zmęczoną świadomość. W odpowiedzi na komentarz kobiety zmarszczył nieznacznie czoło, nim zdążył jednak odpowiedzieć, ta pożegnała się raptownie, za sprawą sprawnego ruchu różdżki rozpływając się w powietrzu, ginąc całkowicie pośród półmroku pochmurnego wieczoru, zupełnie tak, jakby w gruncie rzeczy nigdy jej tu nie było, jakby przez ostatnie kilkanaście minut stał na bulwarze całkiem sam, wpatrując się tępo w gasnące światła żółtych latarni i sunącą powoli, ciemną wodę moskiewskiej rzeki.
Odetchnął cicho, pocierając dłońmi przedramiona i szybkim krokiem ruszając przed siebie, bokiem brukowanej ulicy, z dala od jasnych poświat gazowych lamp. Dom był daleko stąd, chociaż zapewniający niewiele więcej ciepła i ledwie namiastkę pozornego bezpieczeństwa pośród opuszczonych, zimowych ulic miasta, pokrytych śniegiem dachów i pojedynczych przechodniów idących wzdłuż ciemnych ulic z kołnierzem płaszcza podniesionym na sztorc. Późnym wieczorem, z dala od eleganckiego bankietu na moskiewskim bulwarze, wśród nich - szemranych oprychów i przemykających się bokiem sylwetek podejrzanych grandziarzy - Vasily nie wyróżniał się jednak niczym szczególnym.

Vasily z tematu
Sponsored content


Skocz do: