Latarnia obserwacyjna
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Latarnia obserwacyjna Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Wto Cze 25 2019, 10:58
Latarnia obserwacyjna

Latarnia obserwacyjna mieści się na brzegu wyspy Kronsztadt. Została wybudowana już za czasów Piotra I i to właśnie ona jako pierwsza zapalała światło w celach nawigacyjnych w czasie zawijania statków do pobliskiego portu. Dziś czasy świetności ma za sobą, dlatego też popadła w ruinę i zapomnienie. Prowadzą do niej niezwykle kręte schody, które zdają się nie mieć końca, jednak tę wyczerpująco długą wędrówkę wynagradza malowniczy widok z okien na niemal całą Zatokę Fińską. W środku stoją dwie kamienne ławeczki, a na nich kilka podniszczonych, nieco wysiedzianych poduszek zalegających tutaj już od dobrych paru lat. W kącie za to umieszczone są cztery skrzynie o dużych rozmiarach, których najprawdopodobniej nie idzie otworzyć, gdyż rzucono na nie potężne zaklęcia.

Enver Mihalache
Enver Mihalache
Latarnia obserwacyjna EuIxYAx
Gjirokastra, Albania
32 lata
półkrwi
przeciętny
samozwańczy król Albanii, pan świata, podróżnik, kartograf
https://magicznarosja.forumpolish.com/t698-enver-mihalachehttps://magicznarosja.forumpolish.com/t701-enver-mihalache#1445https://magicznarosja.forumpolish.com/t702-enver-mihalache#1446https://magicznarosja.forumpolish.com/t704-tiranahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f105-mieszkanie-envera-mihalache

Nie Kwi 26 2020, 23:01
10.01.1998

Były w Petersburgu miejsca, które omijał umyślnie, z pełną celowością, z jaką w dzieciństwie unikał przechodzenia obok starego, podupadłego domu, o którym mówiono, że jest nawiedzony; zamiast iść w linii prostej, pokonywał trasę kilka razy dłuższą, latem zmuszony patykiem odginać rosnące wśród traw pokrzywy, mimo to kończąc zawsze z łydkami czerwonymi od poparzeń. Latarnia obserwacyjna, usytuowana na samym brzegu wyspy Kronsztadt, była jednym z takich miejsc - sacrum jego rozdrażnionych emocji i uniesień serca, których fale wzburzały się o kamienisty brzeg bolesnych wspomnień, utwierdzających go jedynie w przekonaniu, że pomimo noszonej w sobie buty i młodzieńczej, bagatelnej swobody, na wielu płaszczyznach wciąż był zwykłym tchórzem, konsekwentnie uciekającym od popełnionych błędów, wad i zobowiązań; negującym lęki i obawy, do których bał przyznać się nawet przed własnym odbiciem.
Powrót do przeszłości zdawał się być niczym więcej jak infantylnym marzeniem dziecka o otwartym umyśle, gotowego odkrywać świat aż po sam skraj pożółkłych, starych map i odległych biegunów magicznego globusa; chłopca, o którym mówiono, że przyjdzie mu w życiu wiele osiągnąć, który zmarnował jednak wszystkie swoje szanse, odkrywając pechowe karty, podstawiając niewłaściwe liczby pod iksy i igreki w równaniach czystego losu. Całym sobą przejawiał tęsknotę za czasami, kiedy legalnym było żyć w idyllicznym świecie wyobrażeń o świetlanej przyszłości, jaśniejszej niż gwiazda polarna na północnym niebie, widocznej jak w zwierciadle we wszystkich jego gestach, słowach i czynach, którym owa wybujała fantazja nie pozwalała zachować trzeźwej powagi, pozostawiając go niezdolnym do rozpatrywania frasunków i nieszczęść minionych reminiscencji.
Schody, pnące się ku górze stromą spiralą, prowadziły ciemnym korytarzem na sam szczyt latarni widokowej, z której okien widać było krajobraz wzburzonych fal Zatoki Fińskiej, gdzie, zza linii odległego horyzontu, co i raz pojawiały się jaśniejące w słońcu, szerokie żagle morskiej floty. Nie był nigdy przedtem na górze sam i teraz dopiero, stojąc u zenitu kamiennych stopni, odczuł przejmujące rozdarcie, jakoby świadomość, którą dotąd umyślnie i z precyzją od siebie odpychał, uderzyła go naraz ze zdwojoną siłą. Kiedy cztery miesiące temu wracał do Petersburga, małodusznie sądził, że Anton odwzajemni wszystkie jego uczucia; nie mieściło mu się ani w głowie, ani w sercu, że spotka się z oschłą niechęcią, żalem i dezaprobatą, bo i jak niby ktoś, kogo kochał niegdyś z przejmująco wielkim oddaniem, mógłby się go tak po prostu wyrzec?
Nim przekroczył próg, pokonując ostatni, betonowy stopień, zadrżał w krótkiej chwili wahania, dłonią odgarniając z czoła włosy, które zafalowały lekko, targane styczniowym wiatrem, ze świstem wdzierającym się do środka przez szerokie otwory w murowanych ścianach latarni. Zwinnym ruchem wskoczył wpierw na jedną ze skrzyń, by następnie przysiąść na chłodnym parapecie, skąd rozciągał się przed nim malowany światłem pejzaż rozległych wód gnanej wichrem zatoki, do uszu docierał natomiast łagodny szum nadmorskiej bryzy, po chwili dopiero przerwany przez głuche echo czyiś odległych, acz znajomych przecież kroków.


Ostatnio zmieniony przez Enver Mihalache dnia Pon Kwi 27 2020, 10:07, w całości zmieniany 1 raz
Anton Gorodecki
Anton Gorodecki
Latarnia obserwacyjna C7EpUIM
Soczi, Rosja
31 lat
czysta
zamożny
magomedyk ogólny na Oddziale Pierwszej Pomocy i niespełniony pisarz
https://magicznarosja.forumpolish.com/t543-anton-gorodeckihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t551-anton-gorodeckihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t552-anton-gorodecki]https://magicznarosja.forumpolish.com/t555-machaczkalahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f98-mieszkanie-antona-i-grushy-gorodeckich

Pon Kwi 27 2020, 10:02
Jeszcze kilka miesięcy temu chodziłeś po Petersburgu niespokojnym krokiem, bacznie rozglądając się wokół siebie, czy przypadkiem gdzieś go nie spotkasz. W drodze do Hotynki. Na dziedzińcu Pasternaka. W Cafe Hylaea. W Kotle Bałkańskim. W twoim – waszym? – mieszkaniu. Ale Enver nigdzie na ciebie nie czekał. Za każdym razem spotykał cię za to ten sam zawód. Jego niespodziewanie zniknięcie miało niekwestionowany wpływ na całe twoje życie – stanowczo podporządkowałeś mu wszystkie swoje myśli, z nieprawdopodobnym uporem wierząc, że to tylko kiepsko wyreżyserowany sen, z którego zaraz się obudzisz. Kiedy już, przynajmniej tak by się mogło początkowo wydawać, pogodziłeś się z jego pełnym niewiadomych zniknięciem, Enver wrócił do Petersburga jak gdyby nigdy nic. Nie potrafiłeś mu wybaczyć. Nie potrafiłeś zrozumieć, dlaczego to zrobił. Nie potrafiłeś wyartykułować żadnego słowa, które nie byłoby bezpardonowym atakiem przesiąkniętym żalem i złością bezpośrednio skierowanym w jego stronę. Nie satysfakcjonowały cię żadne lakoniczne wyjaśnienia ani spóźnione przeprosiny, mimo że tak cholernie chciałeś mu przebaczyć i wrócić do tego, co było. Nie byłeś na to gotowy. Dalej nie jesteś. Czy kiedykolwiek więc będziesz? Czy kiedykolwiek znów spojrzysz na niego z zaufaniem i bez wymownych wyrzutów w oczach? Niestety, nie znasz dalej odpowiedzi na te pytania, mimo że zadajesz je sobie w chwilach słabości.
Dziś Petersburg to miasto-pułapka. Gdziekolwiek byś nie poszedł, tam Enver. Tyle było miejsc na mapie Wenecji Północy, które naznaczone były waszą wspólną historią i wspomnieniami, że nie potrafiłeś ich zliczyć. Już dawno pogubiłeś się w tym wszystkim, co jest twoje, co jego, a co było wasze – bo was przecież nie ma. W dalszym ciągu nie potrafisz przyzwyczaić się do obecności Envera, choć co poniektórzy zdążyli już mu wybaczyć i puścić w zapomnienie to, co zrobił. Kilka spotkań nie zmieniło jednak twojego stanowiska, którego wręcz kurczowo się trzymałeś. To było za mało, byś po tak krótkim czasie przywitał go z otwartymi rękoma, po czym uśmiechnął się zupełnie beztrosko i powiedział: witaj w domu. Witasz go za to za każdym razem z wyraźną niepewnością i skrępowaniem na twarzy, nie potrafiąc w żaden sposób pominąć tego dystansu, który między wami mimowolnie się wytworzył z wielu przyczyn. Zupełnie jak teraz – gdy wreszcie stajesz u szczytu schodów latarnii obserwacyjnej po męczącej wspinaczce z triumfalnym uśmiechem zdobywcy, a twoją nagrodą ma być malowniczy widok na Zatokę Fińską, lecz w zamian otrzymujesz Envera w prezencie.
- Ze wszystkich miejsc, wybrałeś to – odzywasz się mocno zdyszany, gdy dostrzegasz znajomą sylwetkę, która właśnie siedziała na jednej ze skrzyń. Śmiejesz się z zrzędliwości losu, lekko się przy tym dusząc, bo twoja kondycja ostatnio pozostawia wiele do życzenia. Nie spodziewałeś się w końcu, że go tu zastaniesz. Latarnia obserwacyjna na wyspie Kronsztadt była jednym z twoich ulubionych miejsc, do których od czasu do czasu lubiłeś w samotności przychodzić, by z nostalgią spojrzeć na Zatokę Fińską, która o tej porze roku wyglądała zachwycająco. Zbliżasz się w końcu do niego, zajmując ten sam parapet, po czym wyciągasz z kieszeni płaszcza paczkę papierosów. – Dawno cię nie widziałem. Jak się masz? – Nie liczysz przypadkowych spotkań na mieście czy w Cafe Hylaea. Zapalasz papierosa za pomocą różdżki, po chwili częstując jednym Envera. W końcu nie ma to jak fajka po niekończącej się wspinaczce tylko po to, by ujrzeć swojego byłego.
Enver Mihalache
Enver Mihalache
Latarnia obserwacyjna EuIxYAx
Gjirokastra, Albania
32 lata
półkrwi
przeciętny
samozwańczy król Albanii, pan świata, podróżnik, kartograf
https://magicznarosja.forumpolish.com/t698-enver-mihalachehttps://magicznarosja.forumpolish.com/t701-enver-mihalache#1445https://magicznarosja.forumpolish.com/t702-enver-mihalache#1446https://magicznarosja.forumpolish.com/t704-tiranahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f105-mieszkanie-envera-mihalache

Pią Maj 01 2020, 15:03
Miał ogromne upodobanie do próżności świata i nawet gdy ten układał się wbrew wszystkim założeniom, ambicjom i fantazjom, Enver czcił życie z rozrzutną idolatrią, przywiązany do wspomnień odległych i nietrwałych jak efemeryda; niegdyś byli sobie przecież znacznie bliżsi, zdolni - jak naiwnie sądził, oddany swoim dziecięcym ideałom - spędzić resztę czasu na niekończącej się podróży, pośród łagodnych fal szmaragdowego morza, albańskich wzniesień rozciągniętych nad samym brzegiem dzikich plaż i macedońskich krajobrazów, przecinanych przez wąskie, brukowane ulice; gdzieś w tym pokalanym absurdem ambarasie, wewnętrznej zgryzocie rozemocjonowanej duszy, tkwiło w nim wciąż owo idylliczne wyobrażenie pięknego losu, który z tantalską kpiną kołysał się filuternie, całkiem bliski, lecz niemożliwy do pochwycenia.
Enver uniósł wzrok, kiedy Anton przekroczył próg niewielkiego pomieszczenia na szczycie latarni obserwacyjnej; pozwolił by wargi rozsunęły się w przyjacielskim uśmiechu, zaskakująco spokojnym przejawie zuchwałej beztroski, jakoby wraz z tym uśmiechem miały zniknąć wszystkie ich minione problemy, scysje i niepowodzenia, a świat - chaotyczny i roztrzęsiony - powrócić do normalności. Kiedy jednak nic takiego się nie wydarzyło, wzruszył nieznacznie ramionami, opierając skroń o chłodną fakturę murowanej wieży i odpalając papierosa, którego siwy, nikotynowy obłok zawisnął na moment w powietrzu, prędko rozmyty przez jeden silniejszy podmuch styczniowego wiatru.
- Lepiej. - wiedział poniekąd, że z ważnymi rzeczami nie powinno się zwlekać, niemniej wszystkie swoje wyznania skutecznie rozdrabniał, potykając się, gubiąc po drodze sens i zapominając o genezie prawdziwych intencji, pozwalając by wiele niewypowiedzianych słów przepadło na zawsze, choćby były wśród nich i takie dużo ważniejsze od wszystkich tych wypowiedzianych. - Posłuchaj, jeśli chodzi o naszą ostatnią rozmowę... Wiem, że masz do mnie pretensję, że wyjechałem, ale... moglibyśmy zacząć wszystko od początku. - ze zmartwieniem nie było mu do twarzy, więc uśmiechnął się niezręcznie; od zawsze chciał biec przed siebie, śmiać się i żyć, czerpać z tego życia garściami, nie zwracając uwagi, które jego elementy przelatują mu przez palce, przepadają w otchłani egoistycznej nieuwagi jak w odmęcie rozległej plaży, ginąc pomiędzy drobinami złotego piasku. - Albo chociaż spróbować. - nie zasługiwał na przebaczenie, uczucia i wszystkie te dotknięte subtelnością świata atrybuty, a jednak, mimo to, nie potrafił się wycofać, wyjechać, skinąć pokornie głową i zostawić wszystkiego tak, jak zrobił to kilkanaście miesięcy temu, znikając bez zapowiedzi czy choćby krzty skromnego wyjaśnienia. Wbrew wszystkiemu, co usilnie sobie wmawiał i co cierpliwie inkorporował w świadomość przyjaciół, nie potrafił znaleźć sobie na ziemi miejsca równie prozaicznego i jednocześnie tak po brzegi przepełnionego sentymentem, co Petersburg.
- Popełniłem błąd. Nie możesz winić mnie za to do końca życia. - końcówka papierosa roziskrzyła się pomarańczowym ślepiem żaru, Enver przesunął się natomiast na wąskim parapecie, siadając tak, by móc spojrzeć bezpośrednio na Antona - trochę z nadzieją, trochę z żalem, choć bez porywczej egzaltacji. Jak zawsze, z wesołą swobodą, gotów był oddać się w ręce rozjuszonych emocji, jakkolwiek silnych i teatralnych, tak zazwyczaj, niestety, krótkotrwałych, istniejących w postaci słów wypowiadanych zbyt patetycznie i gestów przesadnie rozrzutnych, jakoby miłość, którą nosił w sercu, odnosiła się do każdego skrawka owej groteskowej egzystencji. Jego emocje były całkiem kazualne, uczucia natomiast - kapryśne, niestałe, lotne jak mgła, a jednak kochał - świat, żywioł, ludzi - całkiem na przekór swojemu życiu.
Anton Gorodecki
Anton Gorodecki
Latarnia obserwacyjna C7EpUIM
Soczi, Rosja
31 lat
czysta
zamożny
magomedyk ogólny na Oddziale Pierwszej Pomocy i niespełniony pisarz
https://magicznarosja.forumpolish.com/t543-anton-gorodeckihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t551-anton-gorodeckihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t552-anton-gorodecki]https://magicznarosja.forumpolish.com/t555-machaczkalahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f98-mieszkanie-antona-i-grushy-gorodeckich

Sro Maj 06 2020, 02:26
- Myślisz, że się da? – odzywasz się po chwili milczenia, wciągając i wydychając dym nikotynowy w kierunku Envera. Patrzysz na niego z niemałym zdziwieniem, zastanawiając się nad tym, co powinieneś mu odpowiedzieć. Był moment, w którym już prawie się złamałeś i chciałeś z nim porozmawiać, by oficjalnie zacząć wszystko od nowa, ale stanowczo powstrzymałeś się w ostatniej chwili. Teraz sam już nie wiedziałeś, czego chciałeś od życia i Enevera. Czy byłeś w stanie mu wybaczyć jego pochopnie podjęte decyzje? Czy zaraz przypadkiem znowu nie postanowi niespodziewanie zniknąć bez wyjaśnień? Czy to, co mówił, miało jeszcze dla ciebie jakiekolwiek znaczenie? W głowie nieustannie kłębiły ci się pytania, na które nie znałeś odpowiedzi, a Enver prawdopodobnie nie zamierzał ci ich dać – a nawet jeśli by to zrobił, to pewnie nie potrafiłbyś mu uwierzyć. Każde wyartykułowane przez niego słowo było jak ziarno wątpliwości, które nie pozwalało ci podjąć ostatecznej decyzji i ruszyć dalej. Obiecałeś sobie, że to koniec; że nie chcesz mieć z nim już nic wspólnego; że nie ma dla was przyszłości, ale nie potrafiłeś się od niego odciąć. Był przecież wszędzie. Wciąż w końcu był tym Enverem, który z łatwością zjednywał sobie ludzi i brylował w towarzystwie. Teraz jednak znacznie rzadziej bywał w Cafe Hylaea. A może tylko ci się tak z jakichś powodów wydawało? Nie zaprzeczysz wszak, że ostatnie tygodnie spędziłeś na obsesyjnym unikaniu Envera.
- Powiedz mi, Enver, jak to sobie wyobrażasz? – Ciche westchnięcie nieoczekiwanie wyrwa ci się z ust. W twoim lekko zachrypniętym głosie nie ma jednak żadnych pretensji. Jesteś zadziwiająco spokojny, mimo że nie masz teraz ochoty o tym rozmawiać. W końcu kto by się spodziewał, że przypadkiem natkniesz się na niego w jednym z ulubionych miejsc w Petersburgu. Może jesteś już na niego skazany? – Bo ja tego nie widzę. – Wzruszasz bezradnie ramionami. Nie kłamiesz. Nie zamierzasz tego robić, bo dawno zmęczyłeś się tą cholerną dziecinadą w waszym wydaniu. Najzwyczajniej w świecie nie potrafiłeś sobie wyobrazić waszej wspólnej przyszłości. Czy byłbyś w stanie więcej o tym nie wspominać? Nie wiesz. Ale odruchowo i zupełnie nieplanowanie chwytasz jego zmarzniętą dłoń, niedbale w ustach trzymając papierosa. Dotykasz ją niewinnie i ściskasz coraz mocniej, nie spoglądając w ogóle na Mihalache. Czujesz coś jeszcze, Anton? Czy może nic między wami nie ma? Nie możesz winić mnie do końca życia. Czy aby na pewno? Nagle odsuwasz się od Envera nerwowo, jakbyś uświadomił sobie coś, czego wolałbyś raczej nie wiedzieć, a twój mur obronny runął z impetem. Nie masz pojęcia, co mu teraz odpowiedzieć, lecz w końcu musisz coś zrobić, by przerwać tę niezręczną ciszę. Jeszcze raz zaciągasz się dymem, po czym spoglądasz na niego uważnie. Twój wzrok jest jednak łagodny, niemal jak ta Zatoka Fińska, która była dziś wyjątkowo spokojna.
- Nie wiem. Myślisz, że potrafimy być tacy, jak dawniej? Że coś między nami jeszcze jest? – zastanawiasz się na głos, ukradkiem zerkając w kierunku morza. Byłoby o wiele łatwiej, gdybyś z premedytacją roztrzaskał się o te ostre skały; wówczas nie musiałbyś podejmować żadnej finalnej decyzji. Ale Enver miał w tym przypadku rację, choć wyjątkowo ciężko było ci to w tym momencie przyznać. Nie mogłeś go winić do końca życia, tym bardziej że teraz mieliście o wiele ważniejsze sprawy na głowie związane z waszym przyjacielem, o czym Enver najprawdopodobniej nie wiedział. – Stanislav zniknął. Nie wrócił z Ukrainy, albo nawet w ogóle tam nie pojechał. Coś musiało się stać. – A może już wiedział? Był w końcu nieodłączną częścią Cafe Hylaea. Niektórzy, w przeciwieństwie do ciebie, potrafili mu wybaczyć. Pójdziesz w ich ślady czy dalej będziesz tkwił w miejscu?
Enver Mihalache
Enver Mihalache
Latarnia obserwacyjna EuIxYAx
Gjirokastra, Albania
32 lata
półkrwi
przeciętny
samozwańczy król Albanii, pan świata, podróżnik, kartograf
https://magicznarosja.forumpolish.com/t698-enver-mihalachehttps://magicznarosja.forumpolish.com/t701-enver-mihalache#1445https://magicznarosja.forumpolish.com/t702-enver-mihalache#1446https://magicznarosja.forumpolish.com/t704-tiranahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f105-mieszkanie-envera-mihalache

Sob Maj 09 2020, 22:56
Czasami zdawało mu się, że Anton wolałby żyć myślą, nadzieją i przekonaniem, że jego przyjaciel roztrzaskał się gdzieś na skalnych wybrzeżach wzburzonego morza, pechem Odyseusza naraził się na gniew bogów, przypłacając życiem wszystkie swoje występki, błędy i lekceważenia - że łatwiej byłoby pogodzić się z jego zniknięciem niż przewartościować dotychczasowe przekonania, rozdrapywać ranę, która już prawie zdążyła się zagoić. Był jednak zbyt butny i na domiar utrapień głęboko przekonany o wysokim statusie swoich ideałów, by zrozumieć dogłębnie, że Cafe Hylaea zdążyło dawno przyzwyczaić się do jego śmierci. Całe życie brnął przed siebie, usilnie ignorując wszystko, co mogło zakończyć się smutkiem i rozczarowaniem, zakrywając uszy dłońmi, zwinnie uchylając się przed rzucanymi w jego stronę skrawkami obelg i ochłapami zajadłej krytyki; był człowiekiem niezdrowo optymistycznym, gotowym w zbiorowym chórze świata, wykrzykiwanym głośno: nie chcę, nie dbam, żartuję, jak mantrę słyszeć wciąż jedynie kocha, lubi, szanuje, lądując zawsze w punkcie wyjścia, z bałaganem w sercu i nieporządkiem w głowie.
- Myślę, że moglibyśmy... spróbować. - powtórzył, tym razem trochę dobitniej, unosząc wzrok na Antona, jakoby próbował dostrzec na jego twarzy objawy wahania, zderzając się jednak tylko z konsternacją, zmęczeniem i wątłą obawą. - Więc co? Będziesz mnie teraz unikał? - łagodne, poważne dotąd lico przeciął cień filuternego uśmiechu, który zakołysał się niedbale w kącikach ust po czym zniknął całkowicie, porażony zaskoczeniem, a następnie - gdy zimne palce Antona zacisnęły się mocniej na jego dłoni - przejmującym poczuciem niepokoju, jakoby stało się właśnie coś ważnego, lecz jednocześnie, w ogólnym rozrachunku świata, zupełnie nic się nie wydarzyło. Nim zdążył się zastanowić, powiedzieć coś, co wpłynęłoby jakkolwiek na ciąg kolejnych wydarzeń, uścisk zelżał, a mężczyzna odsunął się do tyłu, znów opierając plecy o chłodną fakturę murowanej wieży.
Obserwował go z uwagą i egzaltowanym napięciem, nieudolnie ukrytym za pozorami spokojnego milczenia. Posiadał głęboko odciśnięte w pamięci rysy jego twarzy, sposób, w jaki pojedyncze kosmyki ciemnych włosów luźno opadały na czoło, brwi marszczyły się w charakterystyczny, nie pozbawiony urokliwości sposób; znał dobrze wszystkie jego odruchy, a mimo to przyglądał się tak, jakby widział go po raz pierwszy, dopiero w ostatniej chwili, przed skrzyżowaniem linii spojrzenia, przenosząc wzrok na wodę, falującą spokojnie i rozciągającą się niebieskim woalem przestworzy aż po sam horyzont. Papieros rozbłysł pomarańczowym oczkiem żaru, Enver zaciągnął się natomiast szorstkim dymem, rozpływającym się w powietrzu intensywnym zapachem tytoniu.
- To zależy. - odpowiedź, brzmiąca bardziej jak westchnięcie, rozbiła się o urastającą do rangi abstrakcji rzeczywistość, równie subtelną i ulotną, co nikotynowe opary. Palce, poczerwieniałe od chłodu, natrafiły z powrotem na zmarzniętą dłoń Antona, zdrętwiały jednak w pół uścisku, wiedzione zagorzałym afektem, przeszywającym umysł na wydźwięk kolejnej wypowiedzi.
- Co? - pytanie, wypowiedziane odruchowo i bez zastanowienia, nie wymagało w istocie odpowiedzi, choć rozogniło się w nim nagłym zdumieniem, niepokojącym uczuciem narastającej konfuzji. - Byłeś u niego w domu? Skąd wiesz, że po prostu nie... - zaczął, lecz zawahał się niespodziewanie; wiedział dobrze, że Stanislav nigdy nie wyjechałby bez zapowiedzi, nie zniknął ot tak, ciągnięty raptownym porywem serca. - Myślisz, że mogli mu coś zrobić?
Anton Gorodecki
Anton Gorodecki
Latarnia obserwacyjna C7EpUIM
Soczi, Rosja
31 lat
czysta
zamożny
magomedyk ogólny na Oddziale Pierwszej Pomocy i niespełniony pisarz
https://magicznarosja.forumpolish.com/t543-anton-gorodeckihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t551-anton-gorodeckihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t552-anton-gorodecki]https://magicznarosja.forumpolish.com/t555-machaczkalahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f98-mieszkanie-antona-i-grushy-gorodeckich

Nie Maj 17 2020, 15:12
- Zawsze zastanawiałem się, jak to będzie, gdy wrócisz. – Podejrzewałeś, że bez opamiętania rzucisz mu się w ramiona i nie będziesz chciał go puścić, a tymczasem przywitałeś go pełen złości i żalu. Pomimo upływu czasu od jego niespodziewanego powrotu, wciąż nie byłeś w stanie mu całkowicie wybaczyć, choć wielokrotnie próbowałeś zrozumieć jego intencje. – Nie chcę cię unikać. To niemożliwe. – Nie możesz. Nieważne, jak bardzo starałbyś się go unikać, to Enver był przecież wszędzie. Znał wszystkie twoje miejsca, w których bywałeś, mieliście też tych samych znajomych, co doprowadzało cię do szewskiej pasji. Musiałeś jednak wreszcie się z tym pogodzić, skoro Enver najwyraźniej nie zamierzał nigdzie wyjechać – choć ciekawe, na jak długo – i pragnął wszystko naprawić. Nie będzie już tak, jak kiedyś, ale przynajmniej możesz spróbować zaakceptować rzeczywistość. – Było mi ciężko. I nadal jest. Wiesz, Enver, nie sądziłem, że to będzie takie trudne. Myślałem, że mogę cię wyrzucić z mojego życia, ale nie potrafię tego zrobić. Dlaczego? Czyżby jeszcze ci na nim zależało? Nie chcesz się do tego przyznać, bo dalej masz nieprawdopodobny mętlik w głowie. Z jednej strony coś cię do niego ciągnie, a z drugiej – wciąż odpycha.
- Jaką mogę mieć pewność, że tym razem mnie nie zostawisz? – Wraz z tym pytaniem kierujesz na niego swój pełen wątpliwości wzrok. Czy był w stanie zapewnić cię, że tym razem to się nie powtórzy? Chciałbyś móc z łatwością wyczytać to z jego twarzy, lecz nie potrafiłeś tego zrobić. Wydawało ci się, że dobrze go znasz, spędziliście ze sobą tyle długich lat, wspólnie kreując niezapomniane wspomnienia, a jednak nie przewidziałeś żadnej z jego decyzji, które wcześniej lekkomyślnie podjął. Stan permanentnej niepewności doprowadzał cię do niekontrolowanego szaleństwa, podobnie jak każde słowo Envera, które zasiewało w tobie kolejne ziarnko wątpliwości. Mogłoby się wydawać, że im bardziej się starał, tym bardziej próbowałeś się od niego oddalić, choć teraz nie byłeś już w stanie dłużej tego robić. Nie mogę mieć żadnej pewności, odpowiadasz sam sobie, czekając na ruch z jego strony. Czy powie cokolwiek? Czy jednak dalej nie będzie w stanie ci niczego zagwarantować? Byłeś już śmiertelnie zmęczony jego brakiem stanowczości i trybem przypuszczającym, który wciąż uparcie stosował, jakby bał się powiedzieć wprost, że chce do ciebie wrócić. A może chciał tylko egoistycznie uciszyć swoje sumienie? Tego też nie mogłeś przecież wykluczyć.
- Byliśmy u niego z Grushą – zaczynasz dość spokojnie, a przynajmniej starasz się mieć nerwy ze stali, co w tym przypadku wcale nie było proste. Niewiele brakowało, by twój głos nagle zaczął niebezpiecznie drżeć. Nie przyzwyczaiłeś się do tego, by tracić ludzi. Źle zniosłeś niespodziewane zniknięcie Envera, a co dopiero Stanislava, któremu najprawdopodobniej coś musiało się stać. Nie ulotniłby się bez powodu. Nie on. Nie miałby przecież po co robić. Nie był takim człowiekiem jak Mihalache. – Ktoś ewidentnie czegoś szukał, bo całe mieszkanie było przewrócone do góry nogami. Na podłodze w łazience znaleźliśmy zaschniętą krew, jakby ktoś nieudolnie próbował pozbyć się śladów – opowiadasz mu o tym, co odkryliście zaledwie kilka dni temu, zaciągając się dymem papierosowym. Nie od dziś powszechnie wiadomo, że Stanislav miał wielu wrogów w Sabacie – w końcu to właśnie ich najczęściej krytykował w swoich artykułach publikowanych na łamach rozmaitych rosyjskich czy to zagranicznych gazet. Wszystko wskazywało na to, że ktoś próbował się go pozbyć, choć dalej nie mieliście na to żadnych dowodów, a Biała Gwardia niewiele mogła – chciała? – coś z tym zrobić. Nie pozostawało wam już nic innego, jak wziąć sprawy w swoje ręce.
Enver Mihalache
Enver Mihalache
Latarnia obserwacyjna EuIxYAx
Gjirokastra, Albania
32 lata
półkrwi
przeciętny
samozwańczy król Albanii, pan świata, podróżnik, kartograf
https://magicznarosja.forumpolish.com/t698-enver-mihalachehttps://magicznarosja.forumpolish.com/t701-enver-mihalache#1445https://magicznarosja.forumpolish.com/t702-enver-mihalache#1446https://magicznarosja.forumpolish.com/t704-tiranahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f105-mieszkanie-envera-mihalache

Wto Maj 19 2020, 02:19
Od czasów wczesnego dzieciństwa pragnął wierzyć, że życie przygotowało dla niego rozległy pas startowy, pełen sukcesów i fortunnych radości, idyllicznej beztroski, która zdawała się wygrywać skoczną melodię jego pogodnej osobowości, teatralnie nasyconej epikurejskim poczuciem szczęścia, którego intensywne, pstrokate odcienie skutecznie przysłaniały mu prozaiczność świata, nabrzmiałego poszarzałymi skrawkami nieszczęśliwości, jakie z niechęcią regularnie od siebie odpychał. Żył egzaltowaną tromtadracją, między przeszłością a przyszłością, jutrem a wczoraj, zakochany w ludziach i całkiem niezdolny by przedstawić im te uczucia na złotej tacy realnych czynów, poświęcić podkoloryzowaną wolnością rzeczywistość na rzecz spokojnej doczesności, gdzie, zamiast ikarowym gestem oddać się w pełni swoim wyidealizowanym marzeniom, niczym głupia ćma spali się pod byle jaką żarówką. Mimo to, słuchał z przejęciem tego, co Anton miał mu do powiedzenia, gotowy zgodzić się na wszystko, byle powrócić do przeszłości, jednocześnie siłą woli tłumiąc te odruchy, pozwalając sobie, choć raz w życiu, na chwilę szczerego zamyślenia.
- Ja też. Myślałem, że będzie... inaczej. Łatwiej. Że będę mógł po prostu wrócić do dawnego życia, równie szybko co je opuściłem. - był w końcu, w gruncie rzeczy, dziecinnie naiwny, w swojej niedojrzałości co prawda oryginalny, lecz żyjący w głównej mierze mirażami, rozwlekłą fantazją swojej barwnej wyobraźni. - Narobiłem nam w życiu nieporządku, wiem. Nie będę prawdopodobnie w stanie wytłumaczyć się z tego nigdy, w każdym razie nie tak, jak chciałbyś żebym potrafił, ale potrzebuję żebyś zrozumiał, że żałuję. Żałuję, że wyjechałem, że nie wysłałem listu, że miałem czelność pojawić się tak po prostu, bez zapowiedzi i sądzić, że bez wahania przyjmiesz mnie z powrotem. - uniósł wzrok wyżej, przecinając chybotliwą linię spojrzenia, zatrzymując się w nagłym wahaniu, znów, nieuchronnie, gubiąc się pomiędzy tym co właściwe, a tym, co oscylowało butnie na moralnym kompasie jego potrzeb i aspiracji.
- Nie możesz. - odparł nareszcie, mimowolnie zaciskając palce na krawędzi kieszeni. - Ale chciałbym myśleć, że się zmieniłem, że mogę stanąć przed tobą i powiedzieć, że kocham cię nadal, może nawet lepiej teraz niż przedtem. - musiał nadejść dzień, w którym finalnie dowiedziałby się wszystkiego, co dotąd z takim uporem odpychał od złotych bram swojej nienaznaczonej smutkiem świadomości. Obnosząc się zazwyczaj ze swoimi uczuciami z zaskakującą lekkością, nie brał nigdy pod uwagę, że Anton mógł już dawno ułożyć sobie życie od nowa - bez niego. Rozpędzony wóz rozmowy niósł ich jednak tam, gdzie Enver wcale nie chciał się znaleźć, skąd nie mogli go już zawrócić, więc musieli w końcu na coś najechać i na czymś się rozbić, zakończyć tę rozciągniętą w czasie farsę i stanąć, po raz pierwszy od dawna, na stabilnym gruncie.
Spojrzał na niego uważnie kiedy temat Stanislava wybrzmiał pośród chłodnych ścian wieży zaskakującą grozą, uczuciem rozjątrzonym w umyśle coraz to intensywniejszym płomieniem niepokoju - ryzykował wiele, wszyscy dobrze zdawali sobie sprawę z narastającej nieprzychylności Sabatu ilekroć w Izvestiyi pojawiał się kolejny artykuł, wbity klinem zajadłej krytyki w samo serce rosyjskich polityków, mimo to wieść o zaginięciu - o pustym mieszkaniu, krwi i alarmującym bałaganie w pokoju człowieka, który ponad wszystko cenił sobie porządek - stanęła mu w gardle gulą chwilowej paniki.
- Kto jeszcze o tym wie? - wątpił co prawda w potencjał działań Białej Gwardii, sytuacja zdawała się być jednak nad wyraz poważna, drażniąca niepokojem wrażliwe struny nadwyrężonej jaźni. Oczy, otwarte szerzej, błyszczały w jasnym świetle dnia, zawieszone bezpośrednio na pobladłej twarzy przyjaciela w wyrazie wiedzionej obawą refleksji. - Może udało mu się uciec. - odparł ciszej, ostrożniej i trochę bez przekonania. - Tak czy inaczej powinniśmy chyba zacząć się martwić... Stanislav nie zniknąłby bez słowa, powiedziałby nam przecież gdyby cokolwiek się wydarzyło. - dodał na koniec, chociaż nie był już pewien czy pociesza siebie czy Antona, czy wierzy jeszcze w którekolwiek swoje błahe zapewnienia.
Anton Gorodecki
Anton Gorodecki
Latarnia obserwacyjna C7EpUIM
Soczi, Rosja
31 lat
czysta
zamożny
magomedyk ogólny na Oddziale Pierwszej Pomocy i niespełniony pisarz
https://magicznarosja.forumpolish.com/t543-anton-gorodeckihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t551-anton-gorodeckihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t552-anton-gorodecki]https://magicznarosja.forumpolish.com/t555-machaczkalahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f98-mieszkanie-antona-i-grushy-gorodeckich

Sob Maj 30 2020, 15:43
- Myślałem, że będzie łatwiej. – Wzdychasz cicho pod nosem, gasząc wreszcie papierosa o ścianę. Głowę mimowiednie kładziesz na jego ramieniu, a na drugim – swoją zmarzniętą dłoń. Sam już nie masz pojęcia, co powiedzieć, gdyż brakuje ci słów, by wyrazić to, co w tym momencie czujesz. Próbujesz wsłuchiwać się w jego słowa, ale nie potrafisz się skupić – są dziwnie nieuchwytne i jakby nierealne, choć przecież tak długo czekałeś na to, aż Enver wreszcie przed tobą się otworzy i powie coś od serca. Myślałeś, że jego ewentualny powrót do Rosji sprawi, że wszystko znów będzie normalnie, podczas gdy tylko skomplikował po raz kolejny całe twoje życie. Nie byłeś w stanie odpowiedzieć sobie na żadne z nurtujących cię pytań. Czy to będzie właściwa decyzja? Czy za jakiś czas przypadkiem tego pożałujesz? – Może moglibyśmy spróbować. – Niespodziewanie znajdujesz w sobie siłę, by wypowiedzieć te słowa, mimo że nie było ci łatwo tego dokonać. Bałeś się w końcu, że po raz kolejny zostaniesz zraniony; dalej nie byłeś pewien, czy twoje uczucia są wystarczająco silne, by do niego wrócić, ale nie byłbyś sobą, gdybyś nie spróbował. Nie wiesz, co powie na to Grusha czy inni znajomi, mimo że pamiętasz, jak radzili ci, byś trzymał się od niego z dala, nawet jeśli wybaczyli mu jego zniknięcie. Teraz twoja kolej, Anton. Teraz twoja kolej mu wybaczyć.
- Chcę… – Głos niebezpiecznie zaczyna ci wibrować, ale musisz to wreszcie wyartykułować, jeśli oficjalnie zamierzasz ruszyć do przodu. Zbyt długo stoisz w miejscu, a obietnice, które czasami w chwilach kryzysu sobie składasz, są w rzeczywistości bez większego pokrycia. Co z tego, że na Balu Zimowym u Oneginów obiecałeś sobie, że w tym roku całkowicie zapomnisz o istnieniu Envera, skoro teraz robisz zupełnie co innego? Nie jesteś w stanie go już dłużej od siebie odpychać. – Chcę ci wybaczyć, ale nie mogę zagwarantować, że zaraz będzie jak najdawniej. Potrzebuję do tego trochę czasu, rozumiesz, Enver? Mam nadzieję, że zdajesz sobie z tego sprawę, przechodzi ci przez myśl, gdy w końcu leniwie podnosisz swoją głowę z ramienia Mihalache i z wyjątkowym spokojem spoglądasz w jego zielone oczy. Nie jesteś w stanie mu zapewnić, że na pstryknięcie palcami uda ci się zapomnieć o niewygodnej przeszłości, jednak możesz postarać się to zrobić. Domyślasz się, że nie będzie łatwo; że czeka was sporo pracy. Kiedy powracacie już do tematu Stanislava, wreszcie odwracasz swój wzrok i mimowolnie odsuwasz się od niego, chociaż byłeś już tak blisko tego, by go pocałować. Powstrzymałeś się w ostatnim momencie. Rozpaczliwie pragnąłeś teraz jego dotyku, jednak najpierw musiałeś opowiedzieć mu o całej sytuacji związanym z waszym przyjacielem.
- Nie zniknąłby – potwierdzasz jego słowa, ledwo powstrzymując się od tego, by przypadkiem nie powiedzieć mu czegoś złośliwego. Nie jest przecież tobą, powtarzasz tylko w myślach z cichym westchnięciem pod nosem, zerkając przez moment na lekko wzburzoną Zatokę Fińską. – Wiesz, Enver, chciałbym wierzyć, że jakimś cudem udało mu się uciec, ale dlaczego dalej nie ma od niego żadnych wieści? Wysłałem już list do jego rodziny, do której miał pojechać na święta. Wiedzą wszyscy. – Chcieliście coś z tym zrobić, zgłosić to Białej Gwardii, ale postanowiliście na razie działać na własną rękę. Tak było bezpieczniej, tym bardziej że nie mieliście stuprocentowej pewności co do tego, kto mógłby być w to zamieszany, a brak zaufania do gwardzistów był w tym przypadku usprawiedliwiony. Chciałbyś się mylić, lecz wszystko wskazywało na to, że to wyjątkowo poważna sprawa.
Enver Mihalache
Enver Mihalache
Latarnia obserwacyjna EuIxYAx
Gjirokastra, Albania
32 lata
półkrwi
przeciętny
samozwańczy król Albanii, pan świata, podróżnik, kartograf
https://magicznarosja.forumpolish.com/t698-enver-mihalachehttps://magicznarosja.forumpolish.com/t701-enver-mihalache#1445https://magicznarosja.forumpolish.com/t702-enver-mihalache#1446https://magicznarosja.forumpolish.com/t704-tiranahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f105-mieszkanie-envera-mihalache

Wto Cze 02 2020, 22:49
Niepewność Antona nie była zaskoczeniem, spodziewał się jej z pełną świadomością swojego położenia, a jednak, mimo to, wybrzmiała w jego umyśle wątłą nutą rozczarowania, kroplą dziegciu pośród morza myśli beztroskich i niefrasobliwych. Kalejdoskop jego odczuć tętnił całą gamą najróżniejszych emocji, Enver tymczasem, choć pełen niezdrowych skłonności, nie posiadał ani rozsądku, ani siły woli, żeby w dostatecznym stopniu kierować się swoimi pragnieniami; ulegał pierwszym, roziskrzonym w głowie afektom, z rozgorączkowaniem chwytając się pomysłów płochych i bezładnych, rzucając się na głęboką wodę, nim zdążyłby upewnić się, że potrafi pływać. Głupia nadzieja, wedle której nauczył się żyć i która stała się punktem honoru jego rozwichrzonej egzystencji, ujawniła się ponownie w łagodnym, lecz trochę dufnym spojrzeniu - chociaż ponad wszystko kochał przekraczać granice, zanurzać się w nowe światy, kultury i pepiniery, odkrywać prowizoryczność tego, co ludzie zwykli uważać za definitywne, śmiał nagle sądzić, że byłby w stanie trwać w jednym miejscu, w Petersburgu, który, chociaż pachnący nostalgią, był pełen ludzi przewrażliwionych, ponurych i zaniepokojonych, ludzi, którzy snuli się niechętnie po chodnikach, posępni i apatyczni, jakby przeżyli jakąś niewypowiedzianą wojnę, z oczami spuchniętymi od tajemnic, dłońmi czerwonymi od mrozu i umięśnionymi od ciągłego zaciskania; śmiał sądzić, że byłby w stanie czekać.
Przez krótką chwilę było tak, jak dawniej - z szumiącym w tle odgłosem wzburzonej wody, głową opartą o kościste ramię, pośród słów, które wybrzmiały co prawda głuchym echem niepewności, które przyprawiały go jednak o niedojrzały optymizm człowieka całkiem zielonego w sprawach podobnej wagi. Znów siedzieli obok siebie, w milczącym poczuciu umownego pojednania i choć atmosferze daleko było to aury ciepłych krajów bałkańskich, gdzie wieczorami podnosił się dźwięk melodii granej przez cykady, a w powietrzu krążył zapach ziół, letnia bezsenność i złote promienie słońca, choć sam Enver nie lgnął nigdy do kordialności miejsca, które mógłby nazwać domem, rozkoszy matczynego uśmiechu i krzepiącego uścisku troskliwego ojca, choć już od samego początku przeznaczona była mu nużąca tułaczka, w której obcości świat zatracał swoje pierwotne znaczenie, a wschody słońca rozbłyskiwały soczystością barw ulotności całego życia, choć nie potrafił wyjaśnić sobie własnych pragnień, zachcianek i intencji - usilnie milczał, rozciągając ową krótką, nieobiecującą chwilę do rangi abstrakcyjnej groteski.
- Rozumiem. - odparł w końcu, dając równie lakoniczne świadectwo swojego zrozumienia; zdawał sobie sprawę, że przepaść, która powstała pomiędzy nimi była zbyt szeroka by bez przeszkód ją przekroczyć, pomachać, wypisać w popiele wszystkie te spóźnione wyznania i wyjaśnienia, że na to i na wszystko inne było już stanowczo za późno. Ich uwagę skutecznie rozpraszało z resztą widmo niespodziewanego zniknięcia Stanislava, który, choć od zawsze butny, kontrowersyjny i ponad miarę pewny siebie, wydawał się teraz równie mglisty, co dzisiejsze spotkanie.
Enver wyprostował się nieznacznie kiedy Anton odwrócił wzrok, wycofując się z powrotem na przeciwną stronę chłodnego, kamiennego podwyższenia, z którego rozciągał się widok na iskrzącą w styczniowych promieniach słońca Zatokę Fińską. Zdawałoby się - wyczuł uszczypliwą gorycz w wypowiedzi przyjaciela, nie skupiał się na niej jednak zbyt długo, podobnie jak wszystkie wcześniejsze uwagi, przytyki i docinki, puszczając w niepamięć cierpką małostkowość, którą przejawiano w jego obecności odkąd postanowił na nowo postawić stopę w Petersburgu.
- Masz rację. - westchnął cicho, zeskakując z parapetu, nerwowym gestem przechodząc w tę i z powrotem po brudnej, betonowej podłodze, by ostatecznie zatrzymać się przy drzwiach po przeciwnej stronie, skrzyżować dłonie na piersi i przenieść spokojne, choć widocznie rozstrojone spojrzenie bezpośrednio na Antona. - Rodzina z pewnością już go szuka, musieli się zaniepokoić jeżeli nie przyjechał na święta, ale prawdę mówiąc nie wiem od czego powinniśmy zacząć... zakładając, że to sprawka Sabatu, zapewne zdążyli zrobić wszystko, żeby odeprzeć od siebie wszelkie podejrzenia. - odparł ostrożnie, pomimo że w zieleni jego tęczówek rozgorzał płomyk bezkrytycznej nadziei - ponad wszystko pragnął sądzić, że, choć sytuacja jawiła się w wyjątkowo morowych barwach, Stanislav wciąż żył, a oni mieli szansę go odnaleźć.
Anton Gorodecki
Anton Gorodecki
Latarnia obserwacyjna C7EpUIM
Soczi, Rosja
31 lat
czysta
zamożny
magomedyk ogólny na Oddziale Pierwszej Pomocy i niespełniony pisarz
https://magicznarosja.forumpolish.com/t543-anton-gorodeckihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t551-anton-gorodeckihttps://magicznarosja.forumpolish.com/t552-anton-gorodecki]https://magicznarosja.forumpolish.com/t555-machaczkalahttps://magicznarosja.forumpolish.com/f98-mieszkanie-antona-i-grushy-gorodeckich

Czw Cze 04 2020, 23:16
Jeszcze będzie dobrze. Chciałbyś w to wierzyć, że to nie tylko puste frazesy; że staną się rzeczywistością. W końcu był moment w twym życiu, w którym Enver stał się dla ciebie najważniejszą osobą w twoim życiu, choć nie wierzyłeś, że ktokolwiek mógłby zrzucić z piedestału Grushę. Gorzko jednak tego pożałowałeś, gdy z dnia na dzień zostawił cię bez słowa – nic dziwnego, że teraz twoje decyzje pełne były niepewności i niezdecydowania, a słowa ostre jak brzytwa. Nie potrafiłeś mu całkowicie wybaczyć, jeszcze nie teraz, to nie jest odpowiedni czas – powtarzasz to z niezwykłym uporem, choć czy kiedykolwiek będzie odpowiedni? Tego nie potrafisz akurat przewidzieć. Obiecaliście sobie, że spróbujecie, nawet jeśli nie masz najmniejszego pojęcia, czy cokolwiek z tego jeszcze wyjdzie. Nie potrafisz jednak w tym momencie odmówić mu starań; coś się w nim zmieniło, mimo że dalej nie wiesz co. A może tylko kolejna gierka, na którą właśnie się nabierasz? W dalszym ciągu jest w twoim spojrzeniu coś, co nie pozwala ci na niego patrzeć tak samo jak kiedyś, mimo że dalej kochasz tego idiotę. Nie chcesz przyznać się do swoich uczuć na głos, bo to, co zostanie wypowiedziane, ma ogromną wielką moc. Dopóki nie będziesz miał pewności, że możesz mu ponownie zaufać, nie zrobisz tego. Czas był w tym przypadku lekarstwem na twoje rany. Przynajmniej tak ci się teraz wydawało. Bałeś się, że to nigdy nie nastanie, ale musiałeś mieć nadzieję, że znowu będzie normalnie.
- Pocałuj mnie – odzywasz się znienacka, po dłuższej chwili milczenia, po raz kolejny się do niego przybliżając i ujmując twarz Envera w swoje lekko zmarznięte dłonie. Jesteś już blisko, na tyle blisko, by wreszcie go pocałować; coś, na co w rzeczywistości czekałeś od wielu miesięcy. Wasze usta złączyły się w jedno, a całość, mimo że nie trwała ostatecznie zbyt długo, zdawała się dla ciebie wiecznością. W końcu mimowolnie odrywasz się od niego, a na twojej twarzy pojawia się lekki, niewymuszony uśmiech. Zaraz jednak znika, gdy uświadamiasz sobie, że dalej nie dokończyliście tematu zaginięcia Melnyuka, o którym Mihalache wcześniej nie miał pojęcia. To, w przeciwieństwie do całej reszty, nie mogło zaczekać. Od waszego tragicznego odkrycia minęły zaledwie dwa dni, ale wszystko wskazywało na to, że zaginął już wcześniej. Pozostawały tylko dwa pytania: kto i kiedy? W twojej głowie pojawiało się coraz więcej niebezpiecznych teorii spiskowych, na które brakowało konkretnych dowodów. Musieliście je jak najszybciej znaleźć, mimo że nawet nie wiedzieliście od czego zacząć. Czy za jego zniknięciem stał Sabat? A może nadepnął na odcisk Separatystom? Opcji było zbyt dużo, by to wszystko wreszcie złożyło się w całość. Wciąż było zbyt wiele niewiadomych czynników.
- Ja też nie wiem – wzdychasz cicho pod nosem, wpatrując się w jego zielone oczy. W tej chwili czujesz się kompletnie bezradny. Cała sytuacja ze Stanisławem była przecież na swój sposób przytłaczająca, nie wspominając już o wcześniejszej, którą przeprowadziłeś z Mihalache. Każda próba wyjaśnienia tego, co wtedy zaszło, nie należała do najłatwiejszych i zwykle kończyła się fiaskiem. Dzisiaj było inaczej, bo Doszliście wreszcie do konsensusu. Tylko czy to miało jeszcze jakikolwiek sens? Czy nie było już za późno? – Mam nadzieję, że uda nam się to wszystko rozwiązać. Ale potrzebujemy twojej pomocy. – Początkowo wydawało wam się, że to tylko zwyczajny przypadek; że Melnyk zdążył nie wrócić, a do jego mieszkania ktoś się po prostu włamał, ale gdy tylko odkryliście z Grushą kolejne niepokojące ślady, problem stał się poważniejszy. Skoro nie Biała Gwardia, to przynajmniej Cafe Hylaea musi się teraz zjednoczyć. – Chodźmy stąd – proponujesz wreszcie nieco śmielszym głosem, gdy zimny wiatr coraz bardziej wkrada się do latarni obserwacyjnej. Uśmiechasz się do niego i łapiesz go za rękę, po czym teleportujecie się do twojego mieszkania na Niedźwiedzim Ryku.

Anton i Enver z tematu
Sponsored content


Skocz do: