Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mieszkanie nr 4 Xfrk63Q
https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/https://magicznarosja.forumpolish.com/

Pon Sie 17 2020, 15:15
Mieszkanie nr 4

Mieszkanie mieści się na pierwszym piętrze obskurnej kamienicy. Składa się z jednej izby, od której odchodzi tylko wyjście do małej łazienki. Ściany pokoju są otynkowane, ale nie pomalowane. Okno na wschodniej ścianie prowadzi na ulicę i zapewnia dużą ilość światła. Jedynymi meblami są: niski stół z drugiej ręki, wersalka z połamanymi nóżkami, szczerbata komoda i kilka krzeseł w różnym stanie rozpadu. Na podłodze w rogu stoi też przenośna mugolska kuchenka jednopalnikowa. Ciężko ustalić, kto jest właścicielem mieszkania oraz kto aktualnie w nim przebywa.

Semyon Aristov
Semyon Aristov
Moskwa, Rosja
27 lat
błękitna
majętny
przedsiębiorca w rodzinnym biznesie, lichwa
https://magicznarosja.forumpolish.com/t696-semyon-aristovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t749-semyon-aristov#1870https://magicznarosja.forumpolish.com/t750-semyon-aristov#1871https://magicznarosja.forumpolish.com/t748-ikarhttps://magicznarosja.forumpolish.com/f131-zloty-palac-moskwa

Pon Sie 17 2020, 23:53
26.02.98

Pożyczanie pieniędzy na procent nie stanowiło większych problemów, jeśli chodziło o nieco wyżej postawioną klientelę – członków rodzin czystej krwi czy choćby drobnych przedsiębiorców. Zawsze można było się z nimi skontaktować, nie uciekali przed terminem i nawet jeżeli nie potrafili go dotrzymać, raczej korzyli głowy niż stawiali się rodowi Aristovów. Wszystko dlatego, że mieli coś do stracenia. Z pożyczkami wśród niższej klasy bywało zdecydowanie gorzej. Takie transakcje zdarzały się dość rzadko, ale nadal na tyle często, żeby regularnie powodować u Semyona stany wściekłości. Oczywiście trafiali się tacy, którzy uczciwie podchodzili do swoich zobowiązań, nie sprawiając większych kłopotów. Zwykle jednak prędzej czy później dochodziło do problemów z kontaktem, niepełnych zwrotów procentu albo ucieczek. Dzisiaj Semyon miał do czynienia z tym ostatnim.
Tym razem wyjątkowo nie był sam. Obecność Darii cały czas zajmowała część jego myśli, nie pozwalając nawet do końca skupić się na drodze ani na celu. Na szczęście wiedział dobrze, które mieszkanie interesowało ich oboje najbardziej – osławione mieszkanie numer cztery. Kto był jego właścicielem? Tego nie wiedział zapewne nikt, ponieważ przechodziło z rąk do rąk, gdy tylko zdarzyło się jakiekolwiek zawirowanie w moskiewskim półświatku. Semyon słyszał kilka nazwisk i informacji z różnych źródeł, ale nawet jeśli nie były koniecznie sprzeczne, były niekompletne i nie pozwalały namalować nawet połowy losów tego mieszkania. To jednak nie było istotne, nie dziś. Dzisiaj liczyło się tylko to, kto właśnie przebywał w mieszkaniu numer cztery.
Semyon otworzył drzwi do klatki schodowej, które pozbawione były działającego zamka od zapewne długiego czasu. Zatrzymał się z dłonią na klamce. Dlaczego zgodził się na to, żeby Daria mogła uczestniczyć w odbieraniu długu? Gdyby odmówił, pewnie zerwałby i tak nadszarpaną więź, która istniała pomiędzy nimi. Podzieliłby ich światy na osobne jeszcze bardziej niż do tamtej pory, a zabraniając jej dostępu do tej części swojego życia, pozbawiłby siebie prawa do wiedzy o jej życiu poza klatką Złotego Pałacu. Chociaż teraz, gdy zgodził się i minęło tyle czasu, czy wiedział więcej o swojej siostrze niż przedtem? Być może wiedział, ale na pewno nie rozumiał. Październik poprzedniego roku wystarczająco mu to uświadomił.
Na pewno chcesz iść ze mną na górę? – zapytał, odwracając się do Darii tylko połową twarzy. Szukał w jej gestach, jej głosie albo minie wahania, którym mógłby uzasadnić swoją niechęć. – Może zrobić się bardzo niebezpiecznie. Sam nie wiem, do czego jest zdolny. – Semyon wiedział, że to nie był prawdziwy powód, dla którego chciał odesłać siostrę do domu. Tylko jaki był ten p r a w d z i w y powód?
Może nadal było w tym coś z obawy o młodszą siostrę? Widmo wybuchu w Domu Towarowym nadal ścigało Semyona, nie dając mu zasnąć w nocy, podrzucając czarne, nieskładne myśli i nie pozwalając zażyć jedynego znanego lekarstwa – alkoholu. Dobrze wiedział, że to wszystko zaczynało wpływać na każdą inną sferę jego życia. Przekonał się o tym z pierwszej ręki, gdy spotkał Genę na początku miesiąca. Ostatecznie nie wyciągnął od niego żadnej wskazówki co do miejsca pobytu Goryi, a przy okazji zdążył prawie spowodować niezamierzony atak jakiejś dziwnej choroby. Nadal nie wiedział, czy postąpił słusznie. Czy znęcanie się nad prawie nieprzytomnym człowiekiem było wciąż częścią niewdzięcznej pracy lichwiarza, czy już dawno przekroczyło granicę znęcania? Całe szczęście, że podał fałszywe nazwisko. Nie żeby zamierzał zapuszczać się w tamte okolice ponownie.
Postąpił krok w przód, wchodząc w zapuszczoną paszczę klatki schodowej. Czuł za sobą obecność Darii, która nie zgodziła się wrócić do domu, chociaż nie pamiętał ani słowa jej odpowiedzi, jeśli w ogóle powiedziała cokolwiek. Nie mógł jednak wycofać się z obietnicy, ponieważ dane słowo znaczyło więcej niż wszystko inne, szczególnie wobec własnej siostry. Nawet jeśli narażał ją tym samym na niebezpieczeństwo; jeśli zamierzał pokazać jej najbardziej surową formę swojej natury oraz plugawe jądro rodowych interesów. Sama się zgodziła. Ale czy mógł ją winić? Tamtego wieczora rok temu nie wyglądał na kogoś, kto radził sobie z wywieraniem nacisku. A czy teraz wyglądał? Szczerze w to wątpił.
Golos – wyszeptał jeszcze u stóp schodów prowadzących na pierwsze piętro. Jego głos zmienił się teraz w cichy szelest. – Zvuko – dodał i dał Darii ręką sygnał, żeby poszła za nim. Ich kroki były teraz niesłyszalne i nie wzbudzały echa w pustej przestrzeni. Nie chcieli przecież spłoszyć dłużnika i dać mu okazji do teleportowania się w jakieś odludne miejsce. Wystarczająco trudno było zasięgnąć języka u dawnych dłużników i innych ludzi związanych z moskiewskim podziemiem.
Choćby z całych sił chciał się skupić na aktualnej misji, Semyon nie umiał przestać rozważać, czy Daria czuła się tak samo po wybuchu. Przecież otarła się o śmierć, była całkiem sama, dopóki nie znalazł jej Artemi. M u s i a ł a myśleć to samo, czuć to samo, przynajmniej w jakimś stopniu. Bo jeśli nie nosiła w głowie tych samych natrętnych myśli, to czy to nie czyniło z Semyona zwykłego tchórza?
Daria Aristova
Daria Aristova
Mieszkanie nr 4 HdKmmiX
Moskwa, Rosja
23 lata
błękitna
majętny
studentka kursu bezpieczeństwa (II rok)
https://magicznarosja.forumpolish.com/t706-daria-aristovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t730-daria-aristovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t731-daria-aristovahttps://magicznarosja.forumpolish.com/t729-selenehttps://magicznarosja.forumpolish.com/t728-daria-aristova

Sob Wrz 19 2020, 18:30
Było coś kuriozalnego w tej sytuacji, a może po prostu — to Darii nic nie wydawało się już normalne i pozbawione aburdu.
Stanowili główną linię Aristovów; byli szanowani, znani i podziwiani. Kiedyś dziewczyna myślała, że tak wysokie urodzenie zapewnia przede wszystkim stabilność i bezpieczeństwo, że mając skarbce pełne pieniędzy i zastawione suto stoły podczas każdego możliwego posiłku, nie można się bać. Ale przecież u nich nic nie wyglądało w ten sposób — był tylko ojciec majaczący jak ten pijacki sen gdzieś z tyłu głowy, była martwa matka i ta garstka dzieciaków, które dorosły tak szybko, jak się dało, ale każde z nich oddzielnie. Była Stasia, królowa lodu, która niosła ich na własnych plecach od lat, boleśnie bezpośrednio przyjmując na siebie całe to brzemię. Aristovie byli rodziną silnych ludzi, którzy nie uciekali przed odpowiedzialnością.
A przecież ci Aristovie mieli też ciemną, brudną część swojej historii. Tę, do której Daria starała się nie zaglądać; może nawet się jej bała, zawsze przejęta jedynie własną brutalnością i własnym złem, tym wpychającym jej do gardła kompot, a potem żądającym jakiejś krwi zamiast tego. Ale teraz zrozumiała, w dziwny sposób, że była przede wszystkim częścią tej rodziny.
Ale teraz był Semyon. Majaczył jej w półmroku jak jedyna rzecz, której mogła być pewna.
Dziwne. To zawsze była ta rodzinna, znajoma gotowość, żeby pobrudzić sobie ręce — niemal charakterystyczna dla Aristovów. Gdy inni popijali szampana w kryształowych kieliszkach, gdy śmiali się głośno i czekali na wieści, rodzina Darii lubiła być, słyszeć i wiedzieć osoboście. Byli zawsze twardo na ziemi, zawsze tak samo mocno zaznaczając swoją obecność.
Może dlatego to wszystko tak bolało; może dlatego nie potrafiła znaleźć sobie miejsca już od bardzo dawna. Gdyby chociaż mogła ucieć w świat myśli albo idei, gdyby istniała jakakolwiek inna sfera, która kiedykolwiek czyniła ją bezpieczną — ale nie, Daria była jedynie siłą tych mięśni i była adrenaliną elektryzującą krew, niczym więcej. Gdy zawiodło ją nawet ciało, nie miała już nic. Wiedziała, że równie dobrze mogła umrzeć w domu towarowym; to nie zrobiłoby jej żadnej różnicy, bo tamten poranek i tak zdawał się odbierać jej niemal wszystko.
Dlatego chciała się sprawdzić. Nie chodziło o Semyona, nie chodziło o dług. Musiała odzyskać tę siłę, musiała coś sobie udowodnić. Gdy nawet rzeczywistośc wydawała się nasiąknięta niepewnością i absurdem, Daria już od dawna myślała o tym, że sama, własną pięścią i własną brutalnością, musiała ustanowić jakieś granice. Musiała się bronić — próbowała już planów i przygotowywania się na niebezpieczeństwo, ale wszystko to ją zawiodło. Teraz zamierzała uderzać na oślep i bić tak długo, aż wszystko wokół zniknie.
Na pewno — stwierdziła głucho, z trudem rejestrując pytanie Semyona. Uniosła wzrok i wbiła go w niego; tam też byli razem. Cokolwiek by się nie stało, ratowali się nawzajem. — Mam doświadczenie z niebezpiecznymi rzeczami — dodała z błyskiem w oku i uśmiechnęła się trochę krzywo.
Ufała Semyonowi. Ufała mu, nawet jeśli nie ufała samej sobie. Dziwna była ta świadomość, ale teraz, gdy i ona wyciągała różdżkę, ruszając za bratem do środka budynku, pulsowała jej w głowie. Chciałaby zapytać, czy on też nie mógł spać. Chciałaby zapytać, czy on też tego dnia przegrał z czymś, czego nie można nawet określić.
Nocami nie mogę spać, a w dzień na niczym się skupić — zagaiła nonszalancko. — Tak przynajmniej się do czegoś przydam.
Semyon Aristov
Semyon Aristov
Moskwa, Rosja
27 lat
błękitna
majętny
przedsiębiorca w rodzinnym biznesie, lichwa
https://magicznarosja.forumpolish.com/t696-semyon-aristovhttps://magicznarosja.forumpolish.com/t749-semyon-aristov#1870https://magicznarosja.forumpolish.com/t750-semyon-aristov#1871https://magicznarosja.forumpolish.com/t748-ikarhttps://magicznarosja.forumpolish.com/f131-zloty-palac-moskwa

Sob Wrz 26 2020, 14:44
Gdyby Semyon skupił się trochę na odpowiedzi Darii, może wyczułby w tym ironię, może nawet zaproszenie do rozmowy – z jakiego innego powodu miałaby mówić coś tak dwuznacznego. Jednak on był zbyt zajęty zadaniem stojącym przed ich obojgiem, w którym wolałby zostać sam, niż ciągnąć ze sobą siostrę, która zajmowała całą resztę jego umysłu. Ciężko było mu racjonalnie podejść do rutynowego, choć niebezpiecznego zadania, jeśli miał w boku kogoś, kogo zawsze starał się chronić. Teraz także musiał uważać na nią i cokolwiek by się nie stało, musiał uchronić ją przed jakąkolwiek krzywdą. Jednak, chociaż nie potrafił znaleźć dobrego uzasadnienia swoich podejrzeń, wydawało mu się, że największa krzywda już ją spotkała, skoro poszła z nim do leża tego węża.
Było za późno, oczywiście, żeby kazać jej wrócić do domu. Semyon złamałby wtedy słowo dane członkowi rodziny, a na to nie mógł sobie pozwolić. Powinien był lepiej przemyśleć swoją decyzję, swoją zgodę na udział Darii w dzisiejszej akcji. Ale jak miał przemyśleć na trzeźwo za i przeciw, kiedy podeszła do niego w jego najniższym stanie władz umysłowych, gdy nie umiał się oprzeć żadnej fizycznej ani psychicznej sile? Może powinien był jakoś sprostować całą sytuację potem, to byłoby pewnie najbardziej rozsądnym wyjściem, ale nie potrafił się wtedy na to zdobyć – sam nie wiedział dlaczego. A teraz było już za późno. Jak zwykle żałował rzeczy zbyt późno.
Za wszystkie pieniądze Aristovów na miejscu Darii nie ufałby sobie; nie ufałby, że będzie potrafił zapewnić jej bezpieczeństwo. Jeśli jednak ona także mu nie ufała, to o czym świadczył ten dziwny spokój w jej postawie – brawura, głupota? Nie przypisałby swojej siostrze żadnej negatywnej cechy, której nie miał on sam, w tym więc byli zabójczo podobni. W takim razie czy to on był zbyt odważny, nie umiejąc uczyć się na błędach, jakie popełnił na przykład w mieszkaniu Geny, czy był po prostu zbyt głupi, żeby zrozumieć swoją lekcję, że nigdy nie wolno lekceważyć przeciwnika, niezależnie od tego, ile razy stawało się naprzeciw niego. Odważny, głupi, czy może oba naraz?
Po wydarzeniach w Domu Towarowym chyba nie musiał już udawać, że chował gdzieś w sobie cząstkę odwagi – jeżeli trzymał ją na specjalną okazję, mógł użyć jej ten jeden raz, kiedy Daria była najbardziej zagrożona. Mógł też wykorzystać ją w szpitalu przed Antonem albo w którykolwiek z następujących dni, ale on wolał czekać, jakby obawiał się, że kiedy zacznie szukać w sobie odwagi, odkryje, że nigdy jej nie było. Zostawała w takim razie głupota, okazał się głupcem. Czy w takim razie mógł posądzać się tak surowo o podejmowanie nierozsądnych decyzji? Tak, odpowiedział sobie w duchu. Nie powinien szukać wymówek dla tchórzostwa, nawet jeśli był zbyt głupi, żeby je w pełni zrozumieć.
Stanął w pół kroku, kiedy usłyszał następne słowa Darii. Powiedziała to tak nonszalancko, jakby byli w restauracji i omawiali sprawy biznesu alkoholowego albo jeszcze lepiej – ostatni bal, na którym ktoś gdzieś popełnił jakąś niewybaczalną społeczną zbrodnię. Czy naprawdę tak łatwo mogli rozmawiać o tematach, o jakich Semyon nie potrafił rozmawiać z samym sobą? Każdego ranka starał się zapomnieć o zmęczeniu płynącym z niewyspania, nie zwracać uwagi na drzwi balkonowe, których zapomniał zamknąć, kiedy bez celu przechadzał się po pogrążonej w ciemności sypialni. Ukrywał przed sobą prawdę nie po raz pierwszy. Musiał zmierzyć się z nią po raz pierwszy w mieszkaniu Geny. Czy nadeszła pora rewanżu?
Odwrócił się do stojącej dwa stopnie niżej siostry i spojrzał na nią. Musiała bardzo mocno starać się ukryć skutki niewyspania, ponieważ nie dostrzegał na niej tego brzemienia, które nosił od kilku tygodni. A czy na nim było to widać? Nie wiedział, może nie powinien nawet pytać.
Ja też – przyznał się magicznie przyciszonym głosem. Może dlatego, że brzmiał tak cicho i niewinnie, prawie obco, postanowił kontynuować. – Nie mogę spać od wybuchu. A jeśli już zasnę, to… – urwał. Powiedz to, rozkazał sobie. Głos wewnątrz niósł się teraz z wielką siłą w tej wszechogarniającej ciszy. – …widzę naszą śmierć.
Tchórz.
Sponsored content


Skocz do: