Ten bal to porażka. Dlaczego nie zostałam w domu?Gienia była zdecydowanie zawiedziona swoim postanowieniem, by pozostać przykładną reprezentantką arystokratycznego rodu i wypełnić obowiązek pojawienia się na balu w Leśnej Cytadeli. Niestety, była pewna, że z każdym rokiem miał być on dla niej coraz gorszy – wiedziała, że im więcej lat spędzi z Artemim, tym bardziej będzie niezadowolona z życia. Chciała więc wyciągnąć z tego wydarzenia wszystko, co się dało, póki nie straciła całej przyjemności z uczestniczenia w nim. Jednak nie było to takie proste, gdyż ewidentnie była nieszczęśliwa, głównie z dwóch powodów: dlatego, że musiała tańczyć z narzeczonym i dlatego, że od niego uciekła.
Zwykle nie mogła się opędzić od osób, które chciały zamienić z nią słowo, jednak dziś było inaczej. Polonez rozpoczynający wieczór może nie należał do najlepszych momentów w jej życiu, ale zdecydowanie był lepszy od ciszy, którą była ogarnięta od momentu, kiedy taniec się skończył. Nie poszła na kolację – z nerwów nie potrafiłaby nic przełknąć – więc ominęły ją kurtuazyjne rozmowy przy stołach, które chociaż dawały iluzję, że miała tu coś do zrobienia. Od razu udała się nad Jezioro Świetlich i usiadła na ławkach, czekających na nią i inne panny, nieśmiało licząc na to, że ktoś równie samotny przyjdzie dotrzymać jej towarzystwa. Niestety, przeliczyła się i spędziła wśród ciętych kwiatów wystarczająco dużo czasu, by uleciały jej wszelkie nadzieje związane z tym balem.
Przybycie innych gości jednocześnie ją rozczarowało i ucieszyło. W końcu nie była sama – mogła chociaż obserwować innych ludzi, jeśli nawet z nimi nie rozmawiała. Jednak wiedziała, co oznacza pojawienie się czarodziejów nad jeziorem. Choć zazwyczaj uznawała łapanie wianków za interesującą rozrywkę, to teraz wiedziała, kto najprawdopodobniej złapałby jej dzieło i bynajmniej nie była z tego powodu szczęśliwa. Po cichu marzyła, że Artemi wpadnie do wody i zabawa się skończy, jednak od razu przypomniała sobie wizytę na przedmieściach Petersburga i niepokojącą przepowiednię. Ciemna ciecz, o której mówiła czarownica… czy to jezioro nie wydawało się lekko czerwone w takim świetle? Od razu wyrzuciła z głowy ten pomysł.
Przecież on się utopi i będę się czuła winna. Już wolę udawać, że cieszy mnie jego towarzystwo.Gdy wszyscy zajęli swoje miejsca, wzięła do ręki pierwszą partię kwiatów i zastanawiała się, jak je zapleść, by efekt końcowy ją usatysfakcjonował. Nie chciała jednak zbytnio się trudzić – wolała mieć za sobą tę marną zabawę, tym bardziej, że wianek i tak zapewne złapałby mężczyzna, z którym nie miała już ochoty tańczyć. Zniechęcona wrzuciła rośliny z powrotem do koszy, nie patrząc na to, czy trafiają na swoje miejsce.
Stworzę wianek reprezentujący moje chęci do małżeństwa. Czy Kuraginowie przewidzieli zwiędłe kwiaty? Jednak, prawdę mówiąc, nie zniosłaby, gdyby jej dzieło nie było idealne. Postanowiła więc postawić na burgundowy kolor (być może po to, by Artemi nie zauważył wianka płynącego po ciemnej tafli wody) z delikatnymi białymi przebłyskami. Wybrała wszystko, czego potrzebowała, łącznie z bluszczem – gdziekolwiek go zdobyła. Zaczęła starannie zakręcać pierwsze kwiaty. Jako artystce z wieloletnim (jak na swoje krótkie życie) doświadczeniem, robótki ręczne szły jej aż za dobrze i wianek już po kilku minutach leżał gotowy na jej kolanach. Przyszło jej do głowy, żeby w oczekiwaniu na inne panny rozplątać węzły i zapleść kwiaty jeszcze raz, jednak czuła lekkie zdrętwienie palców i nie była pewna, czy znów udałoby jej się skończyć w takim tempie. To oznaczało, że znowu została sam na sam z myślami, czego próbowała uniknąć, gdy starannie przekładała łodygi.
Nie wiedziała, czy kiedyś poczuła taką ulgę, jak wtedy, gdy ostatnia panna ogłosiła zakończenie pracy. Wstała z ławki i bez większych chęci rzuciła swój wianek do wody, zaraz się odwracając, by nie zobaczyć, jak wpada on w ręce mężczyzny, na którego nie mogła już patrzeć. Chciała, by ta błazenada się wreszcie skończyła.
Jeden taniec i wracam do domu.-
Niech wygra najlepszy – wymamrotała z niesmakiem.
Może gdyby wiedziała, że jej kwiaty płyną w zupełnie inną stronę, chciałaby obserwować ich drogę.