|
|
|
|
|
Sob Lip 04 2020, 13:02 | | Lecznica Jak wszystkie budynki na terenie rezerwatu białogonów kaukaskich, lecznica jest przestrzenna, zbudowana bez zbędnych ozdobników, ale za to tak, by mogła pomieścić i wytrzymać nawet siłę dorosłego smoka. To tutaj pracują zatrudnieni przez Mitrokhinów wykształceni magizoolodzy, którzy zajmują się dbaniem o zdrowie smoków. Trafiają tutaj młode osobniki, u których wykryje się wadę lub chorobę po urodzeniu, jak również dorosłe i starzejące się smoki, które potrzebują pomocy. Są to stworzenia bardzo wytrzymałe i samodzielne, ale w warunkach rezerwatu Mitrokhinowie mogą sobie pozwolić na roztoczenie nad nimi opieki, jaką wymagają białogony jako gatunek coraz mniej liczny, o statusie graniczącym z groźbą wyginięcia. |
| |
Kaliningrad, Rosja 34 lata poświst błękitna bogaty urzędniczka-badaczka, Prikaz ds. Magicznej Fauny i Flory |
Sob Lip 04 2020, 19:29 | | 16.02.1998 r. Dzień wcześniej, Helena Wrońska wysłała Dimie list wraz z informacją, o której pojawi się w jego rezerwacie. Nie była to godzina sprzyjająca odwiedzinom, bo była wyjątkowo wczesna. Może to była złośliwość ze strony Wrońskiej albo spodziewała się, że musi spędzić trochę czasu ze smokami, aby się zaznajomić i nabrać pewności. Zmartwiło ją to, jak Mitrokhin napisał w liście, że chorującemu zwierzęciu ani trochę się nie polepszyło. A skoro obiecała, że się pojawi i spróbuje coś zdziałać, to w tej chwili nie wypadało odwracać się plecami. Złożyła odpowiednie papiery, zostawiła informację o swoim wybyciu do Kisłowodzka, więc w Ministerstwie zdążyli dowiedzieć się o nieobecności Heleny w ramach delegacji. We wspomnianym rezerwacie, Wrońska pojawiła się około godziny 7:30. Strój miała wygodny; zwężane spodnie, obuwie z wysoką cholewą. Do tego przewiewna bluzka i dłuższy sweter. Na barki miała narzucony płaszcz z wysokim kołnierzem, a o udo kobiety odbijała się co i rusz torba z całą niezbędną zawartością. Nie myślała o tym, żeby paradować w garsonce czy spódnicy, kiedy będzie latać po rezerwacie i jego okolicach. Była może do takich strojów przyzwyczajona, ale mimo wszystko nie były one tak wygodne. Pogoda była całkiem znośna. Nie sypało, nie wiało, śnieg skrzypił pod butami i raził w oczy. Nie miała problemu ze znalezieniem drogi, jak i odpowiedniego budynku, w którym mogłaby zgłosić swoje przybycie. Byłaby naiwna sądząc, że Dima wypatrywałby jej osobę przed wejściem do rezerwatu smoków. Dlatego nawet tego nie zakładała i parła przed siebie. Znalazłszy jednego z pracowników, Helena poprosiła o poinformowanie Mitrokhina o jej obecności. Jeśli pojawiła się taka oferta, chętnie przystała na gorącą herbatę. Rozsiadła się wygodnie w jednym z foteli, które niedługo będą potrzebować wymiany. Założyła nogę na nogę, oparła się o podłokietnik i zaczęła studiować swoje palce. W ostateczności zaczęła obracać pierścionek na palcu, który otrzymała od Piotra, a lada moment powinna schować dla bezpieczeństwa. Zaczęła przyglądać się otoczeniu. |
| |
Kisłowodzk, Rosja 33 lata błękitna bogaty magizoolog, badacz naukowy i zarządca rezerwatu białogonów kaukaskich |
Nie Lip 05 2020, 23:30 | | Ostatnimi czasy Dimitry przebywał głównie w Kisłowodzku – do Petersburga jeździł tylko wtedy, gdy miał coś ważnego i pilnego do załatwienia. W końcu semestr zimowy na uniwersytecie dobiegł wreszcie końca, przez co mógł się skupić wyłącznie na pracy w rodzimym rezerwacie – ta jednak regularnie spędzała mu sen z powiek, lecz wiedział, że tylko on był w stanie zająć się tym całym bałaganem, który mimowolnie wytworzył się po tragicznej śmierci Alexandra. Mógł liczyć na pomoc Vasilisy, lecz to wciąż było zdecydowanie za mało; miał nadzieję, że pomysł, który stopniowo zamierzał wdrożyć dzięki Wrońskiej, w najbliższym czasie przyniesie mu upragnione efekty, jeśli tylko odpowiednio uda mu się przeszkolić chętnych studentów-praktykantów do pracy. Na domiar złego Mitrokhinowie zmagali się w rezerwacie z tajemniczą chorobą jednego ze smoków; Dimitry nie miał pojęcia, co się stało. Żaden z zatrudnionych magizoologów nie potrafił mu pomóc, dlatego wreszcie postanowił poprosić Lenę o przysługę. Jakby nie patrzeć, była przecież bliską mu osobą, na którą zawsze mógł liczyć. Znali się od zarania dziejów i Dimitry wiedział o jej nadzwyczajnych umiejętnościach. Był pełen podziwu dla jej zdolności, chociaż niekiedy budziła się w nim cicha zazdrość – gdyby był poświstem, to wówczas jego codzienna praca ze zwierzętami byłaby o wiele łatwiejsza i nie musiałby wysługiwać się Leną. Dobrze przynajmniej, że była skora do pomocy. Nie był tylko przygotowany na to spotkanie o tak wczesnej godzinie, tym bardziej że wrócił do domu nad ranem. Było jakoś przed ósmą, gdy Gerasim oznajmił mu, że Lena niecierpliwie czeka na niego w lecznicy. - Dzień dobry, Lena – odezwał się zaspanym głosem, kiedy zobaczył ją na fotelu. Nie wyglądał najlepiej, jednak nikogo nie powinno to dziwić, skoro dopiero co wstał. – Myślałem, że będziesz później. – Mitrokhin uśmiechnął się niemrawo w kierunku Wrońskiej, po czym westchnął cicho pod nosem. Musiał czym prędzej napić się porannej kawy, inaczej nie będzie w stanie normalnie funkcjonować. Jak zwykle nadgorliwa, pomyślał sobie Dimitry, choć całe szczęście nie wypowiedział tego na głos, bo inaczej od razu oberwałby rykoszetem i to jego trzeba byłoby przymusowo leczyć, a nie małego smoka. – W każdym razie, cieszę się, że przyjechałaś. Co u ciebie? – zapytał na wszelki wypadek, zabierając się za parzenie kawy i zerkając co jakiś czas na Wrońską. Ostatnio rozmawiali tylko korespondencyjnie, więc w dobrym tonie było się upewnić – zanim przejdą do obowiązków i Gerasim przyprowadzi zwierzę do lecznicy – czy aby na pewno wszystko u niej w porządku. |
| |
Kaliningrad, Rosja 34 lata poświst błękitna bogaty urzędniczka-badaczka, Prikaz ds. Magicznej Fauny i Flory |
Pon Lip 20 2020, 00:05 | | Co do wspomnianej cierpliwości... Helena nie wydawała się poirytowana. Może i faktycznie powinna była szybciej powiadomić Dimitrego o swoim przybyciu, jeszcze o tak wczesnej godzinie. A mimo to nie miała nic sobie do zarzucenia. Nawet nie okazywała swojego zdenerwowania. Zagapiła się na otoczenie - ściany i zawieszone ozdoby, skromne umeblowanie czy starsze gazety, których ruchome fotografie co i rusz zwracały na siebie uwagę. — Dimitry — przywitała się z mężczyzną. Nie od razu podniosła się z fotela. Dopiero po chwili to zrobiła i niemalże odruchowo poprawiła materiał, który mógł się pognieść. Przyjrzała się Mitrokhinowi. Dość szybko spostrzegła, że czarodziej najchętniej jeszcze by się przespał lub zajął się czymś innym. Mogłaby też zacząć zgadywać czy oprócz zmartwień nad młodym smokiem, pojawiły się jakieś jeszcze. Ale - być może - zdążą i o tym porozmawiać, jeśli czas nie będzie gonił. — A jednak — odpowiedziała z nikłym uśmiechem. Zapewne niejedna osoba mogłaby powiedzieć o Wrońskiej, że jest pracoholiczką. Do pracy przychodziła, co prawda, punktualnie, ale dość często zostawała po zmianie, żeby dokończyć swoją pracę lub zrobić coś jeszcze. Czasem wyrywała się jako ochotniczka do poszczególnych działań. Przede wszystkim dlatego, że lubiła swoją pracę, a i spędzenie czasu w towarzystwie niektórych stworzeń było uspakajające. Nie czuła się tak zmęczona opieką, jak uzupełnianiem całej papierologii, z którą miała styczność. Niestety bądź stety. — Najpierw obowiązki, potem przyjemności, a im szybciej się zacznie... I tak dalej — mogłaby zarzucać dalszymi frazesami, ale wierzyła, że Dimitry szybko wyłapał, co miała na myśli. — Całkiem standardowo. Nie dzieje się nic szczególnego — poza faktem, że niedługo wejdzie w nowy etap w swoim życiu, wchodząc w związek małżeński z Piotrem. — Jest praca, świat się nie wali... No, przynajmniej we większości. I rodzina zdrowa, więc jest dobrze — była świadoma wydarzeń w Hotynce, otoczki w związku z Kovalchuk, która zdawała się być jeszcze tajemnicą. Nową figurą. Helena stanęła nieopodal Dimy. Obserwowała jego przygotowywanie kawy. Ze względu na różnicę wzrostu nieznacznie musiała zadzierać głowę. — Poza chorującym smokiem to u ciebie wszystko w porządku? — odbiła piłeczkę. |
| |
Kisłowodzk, Rosja 33 lata błękitna bogaty magizoolog, badacz naukowy i zarządca rezerwatu białogonów kaukaskich |
Czw Lip 23 2020, 17:23 | | - Może to lepiej – skwitował tylko krótko, niemrawo uśmiechając się w kierunku Leny. W dalszym ciągu chciało mu się spać i jeszcze się porządnie nie rozbudził, ale przynajmniej od razu zabiorą się do pracy i będzie mógł przestać zamartwiać się o smoka. Był przekonany, że jego przyjaciółce bez większego problemu uda się rozwikłać tajemniczą zagadkę choroby, która w ostatnich tygodniach spędzała mu sen z powiek. Wrońska potrafiła rozmawiać ze zwierzętami, dzięki czemu mogła spróbować dowiedzieć się, co dolegało małemu smokowi. Rezerwat, choć przez kilka lat znajdował się pod pieczą Alexandra, był jednym z najważniejszych rzeczy w jego życiu, dlatego Dimitry robił wszystko, by prawidłowo prosperował. W końcu była to jedna z niewielu rzeczy, która ostatnio mu wychodziła. Nie chciał więc, by ktokolwiek – a tym bardziej pieprzony Grisha czy Leonid – bezpardonowo zakwestionował jego wkład w rodzinny interes przez chorobę jednego ze stworzeń. – Tak, tak, wiem o co chodzi. Napijesz się kawy? – zapytał na wszelki wypadek, kątem oka i półprzytomnie zerkając na Lenę, która wygodnie rozsiadła się w jego fotelu. W międzyczasie, nie czekając już na odpowiedź ze strony Wrońskiej, zaparzył dwie kawy, po czym wręczył jedną z nich swojej przyjaciółce. Od razu lepiej, pomyślał sobie Dimitry, upijając łyka i siadając na moment naprzeciwko kobiety. Westchnął cicho pod nosem, gdy usłyszał jej słowa. Chciałby teraz powiedzieć to samo. - To chyba dobrze, biorąc pod uwagę, co dzieje się w Rosji – zamyślił się na moment, porozumiewawczo patrząc na Wrońską. Nie musiał jej przecież tłumaczyć, co miał na myśli; dobrze wiedziała, że od kilku miesięcy sytuacja w ich kraju nieustannie się pogarszała. Jedyną nadzieją zdawała się Yelizaveta Kovalchuk, ale Dimitry sam nie wiedział, czy podoła tylu trudnościom, które na nią już czekały. – Coś wiadomo na temat ślubu? – podpytał z zainteresowaniem w głosie. Był w końcu ciekaw, czy jego przyjaciółka w najbliższym czasie stanie na ślubnym kobiercu, czy będzie musiał jeszcze trochę poczekać. W pewnej chwili przypomniał sobie, że rozmawiali o tym w ostatniej korespondencji, jednak nie zmieniało to faktu, że zaczął się zastanawiać, czy coś więcej już się wyklarowało. W przeciwieństwie do Leny, Dimitry miał to szczęście, że przyszło mu wziąć ślub z miłości – tylko co z tego, że z Yekateriną byli ze sobą od czasów szkoły, skoro w obecnej sytuacji nawet to nie gwarantowało stałego związku. – Tak, u mnie nie najgorzej. Chociaż widziałem się z Katyą dwa dni temu. Wyobrażasz to sobie? – Musiał wspomnieć o ostatnim spotkaniu w Carskiej Restauracji. Było w końcu przełomem w ich relacji, choćby pod tym względem, że nie widzieli się od ponad roku, czyli od momentu ich nieszczęsnego rozwodu. Czy teraz cokolwiek miało się zmienić? Dimitry nie miał pojęcia, lecz miał nadzieję, że Katya przestanie mu wreszcie zakazywać kontaktów z Kostą. |
| |
Kaliningrad, Rosja 34 lata poświst błękitna bogaty urzędniczka-badaczka, Prikaz ds. Magicznej Fauny i Flory |
Pon Sie 10 2020, 20:36 | | Chętnie przystała na kawę. Ledwo zdążyła skinąć głową, a Dimitry - najwidoczniej spodziewając się odpowiedzi przyjaciółki - już przygotowywał napój i dla niej. Helena obserwowała jego ospałe ruchy. Przez moment, bardzo krótki, odczuła wyrzuty sumienia, że wyrwała go ze snu. Oczywiście, Mitrokhin mógł zadziałać tak jak należało. Poinformować Ministerstwo, następnie złożyć wniosek z opisem problemu i prośbą o kogoś wyspecjalizowanego, kto mógłby sprawdzić, co się dzieje z jego zwierzęciem. Było to jednak o tyle niewygodne, że zmuszony byłby do oczekiwania i dalszego wyjaśniania. Lena bez problemu mogłaby wskazać, kto z jej współpracowników był na tyle złośliwy, żeby wszystko rozciągnąć w czasie. Była to dość przykra maniera. Zwłaszcza że sprawa dotyczyła żywej istoty. Nic dziwnego, że w przypadku całej biurokracji ludzie często szukają kogoś ze znajomych, którzy są nie tylko obcykani, ale przede wszystkim mogą załatwić coś na wczoraj. A jemu akurat trafiła się pracoholiczka, która swego czasu więcej mieszkała w Prikazie niż w swoim mieszkaniu w Petersburgu. Przytaknęła. Trochę się działo. Jeszcze w pracy słyszała jak wymieniają się uwagami w związku z sytuacją w Hotynce, z wyborami, nadchodzącymi świętami i innymi wydarzeniami. Takie momenty plotkowania były dobre dla Heleny. Wówczas szybko mogła się wyłączyć i skupić na swojej robocie. Wrońska zdążyła założyc nogę na nogę, ponownie poprawić materiał. Przechyliła nieznacznie głowę i uśmiechnęła się lekko do Mitrokhina. Zdziwiło ją pytanie Dimy, mimo że nie powinno. — Mam wrażenie, że zaczynasz niecierpliwić się równo mocno jak moja matka. To z kolei staje się dość niepokojące — zwróciła uwagę w żartobliwy sposób. Nie była rozeźlona czy przytłoczona pytaniem. Prędzej rozbawiona. — W każdym razie, z Piotrem rozmawiałam to choć początkowo była mowa o marcu, to jakoś lato wydaje się przystępniejsze. Nadal się organizujemy i rozważamy, ale pewnie będzie to czerwiec, lipiec czy sierpień — odpowiedziała już dokładniej. — Jak pomyślę o tych wszystkich dodatkach i jak to każdy będzie miał nowy pomysł... — westchnęła z nieco bezradnym uśmieszkiem. Z pewnością i Mitrokhin wiedział o tych przygotowaniach, jakie to może być wykańczające. Mimo że nie mogłaby powiedzieć, aby to był związek z miłości i ślub jest tego przyczyną, to nie czuła się źle z tą myślą. Miała ten przywilej - tak samo jak Romanov - że byli dorośli i gdyby chcieli to by odwołali. A jednak, dali sobie szansę, licząc się z tym, co może mieć miejsce. Napiła się kawy. Wieść o Katyi zdziwiła Helenę, która wyraziła wspomniany szok poprzez uniesienie brwi znad naczynia. — Bardzo słabo — odpowiedziała w temacie wyobrażenia. — Co się stało, że się do ciebie odezwała? — nie była wrogo nastawiona. Prędzej neutralnie, z pewną dozą zlekceważenia. Dimitry zapewne zdążył jej opowiedzieć o okolicznościach, choć - jak zwykle - miała wrażenie, że coś przed nią ukrywał. — Widzę, że przeżyłeś. Jak było? |
| |
| | |
| |
|