|
|
|
|
|
Sro Kwi 29 2020, 01:36 | | Salon Przestronne pomieszczenie otrzymane tonacji w czerwieni przełamanej ciepłym brązem. Jako najbardziej nasłonecznione w całym mieszkaniu cieszy się największą uwagą gości, przez co organizowana jest tu większość spotkań i towarzyskich pogawędek. Każdą z ścian zdobi obraz namalowany przez panią domu o wyjątkowo ponurej tematyce, ponieważ przedstawiają one różne wyobrażenia Nyji. Do wyposażenia pokoju należy zaliczyć również kanapy obite aksamitnym materiałem, fotele na solidnych nóżkach z zdobieniami w kształcie roślin, hebanowy stolik z brzegami ozdobionymi ornamentem w postaci łabędzi o rozpostartych skrzydłach, solidny regał wypełniony mniej lub bardziej podejrzanie wyglądającymi książkami, kominek obudowany czarnym marmurem, a przede wszystkim wspaniały fortepian stanowiący kwintesencją artystycznego uniesienia Bukhariny. |
| |
Astrachań, Rosja 46 lat błękitna bogaty mecenas sztuki |
Nie Maj 03 2020, 23:37 | | 21.01.1998 Fortepian kpił sobie z talentu mruczącego tuż pod opuszkami palców. Od ranka próbowała znaleźć z nim nić porozumienia. Nadchodził ciemny, oprószony śniegiem wieczór, dlatego każda z fałszowanych melodii nabierała coraz głębszej tonacji. Próbowała delektować się chłodem klawiszy, jednak zgrzyt nieznanego pochodzenia uporczywie dźwięczał z tyłu głowy, jakby uporczywie starała się o czymś zapomnieć. Wczoraj skończyła układać plan dotyczący spotkania urodzinowego w wąskim gronie najbliższych, zleciła wpłacenie odpowiednich kwot na konta bankowe podopiecznych, poplamiła śnieżnobiałe płótna krwistymi plamami farby... To wszystko. Uporządkowana równowaga dnia nie została naruszona. Czuła harmonię, ale jedynie poprzez koniuszki jestestwa, bowiem była brutalnie odpychana przez gwałtowne porywy wiatru wciskającego łzy do oczu. Dość. Nie miała zamiaru pomiatać sobą wedle idiotycznych wytworów wyobraźni. Uchyliła jedno z okien. Mroźny podmuch zatrzepotał firanami, następnie owinął się wokół ciepła bijącego z foteli, aby na sam koniec wrócić do miejsca narodzenia. Oddychając świeżym powietrzem poczuła się niebywale lepiej. W rytm muzyki słyszanej tylko przez siebie pląsała po pomieszczeniu, lawirując zgrabnie pomiędzy meblami, przy jednym z obrotów pewnym ruchem chwytając kieliszek aż po brzegi wypełniony winem. Kilkoma potężnymi haustami nacieszyła rozradowane ciało cierpkim smakiem alkoholu. Rzuciła go w kąt, zaraz po tym słysząc donośny brzęk kruszącego się szkła, ale kłamstwem byłoby powiedzenie, że bardzo się tym przejęła. Mogła kupić milion podobnych i poucinać im głowy. Żałowała, że są zrobione z tak kruchego materiału, inaczej narobiłyby o wiele więcej hałasu jak przeciętny człowiek witający się ze śmiercią. Kochała czuć ten pęd żywota przemykający pod palcami. Nyja któregoś pięknego dnia powiedziała jej o tym, jak wyglądają zaświaty, jak bardzo ludzie kochają być martwi. Jednocześnie chciała i nie chciała tego doświadczać, ponieważ miała w Petersburgu jeszcze wiele rzeczy do załatwienia. Z cichym westchnięciem opadła bezsilnie na jedną z kanap. Gęste, długie włosy koloru dojrzałego zboża rozsypały się na aksamitnym materiale w barwie przypominającym świeżą krew niczym złoto spajające wątłe pałąki istnień. |
| |
Petersburg, Rosja 20 lat cień czysta bogaty Królowa Avoski; córa ojca, fotografka |
Pon Maj 04 2020, 19:33 | | (To był nasz wybór, który nie ma wpływu na ciebie, Svetlano.) Słowa te huczały w młodocianym umyśle jasnowłosej, kiedy pojęła, że Irina i Vasil nie będą dłużej pracować. Lubiła tę kobietą za mądrość i charakter, który jak na ironię - nigdy nie miał być zamknięty w ścianach czaszki córki mecenasa sztuki. Uchodziła za niewinną i delikatną, choć jej usposobienie wydawało się być nieokiełznaną zagadką; dualność odbijała się echem w przenikliwym spojrzeniu i tylko ci, których poznała dość dobrze, byli gotowi stwierdzić pewne zależności, jakie wynikały z burzliwego oceanu duszy. Czerń sukienki otulała wątłe ciało. Płaszcz ukrywał kruchość sylwetki, zaś pukle schowane były pod kapturem. Nierealna wydawała się w swym wydaniu, które przyciągało spojrzenia mijanych ludzi. Niektórzy odważyli się zapytać o godzinę, natomiast inni o drogę, co wiązało się z jawną kpiną niewiedzy, jaka określała Lebedevę. Znała się na świecie magicznym, inkantacjach czy dziełach artystycznych, ale Moskwa i Petersburg pozostawały odległe. Ufała jedynie ojcu, który nie opuszczał jej niemal na krok, gdy poznawała labirynt rosyjskich uliczek. Serce zakołowało w piersi, a uśmiech osiadł na wargach w niemym zwątpieniu. Wprosiła się bez uprzedzenia do mieszkania Bukhariny, łudząc się, że ta nieodtrąci obecności młodocianej fotografki. Chciała porozmawiać, zamienić kilka frazesów, którymi mogłaby podsumować ostatnie wydarzenia, wszak kobieta była nader dojrzała i doświadczana. Czy była w stanie oczekiwać czegokolwiek? (Zawróć. Nie bądź głupia.) Dźwięk pukania rozległ się echem po klatce schodowej. Czekała cierpliwie, mając wrażenie, że cały świat wiruje. Nie pamiętała dnia, gdy widziały się po raz ostatni. Emocje zalewały meandry sił, zaś nieświadomość czynów coraz mocniej przytłaczala. Narastające kroki sparaliżowały Svetlanę, której spojrzenie uciekło w bok, jak gdyby czekała na sąd ostateczny. - Pamięta mnie pani? - spytała, a ton opływał w przyjemność dla ucha. Wzrok skierowała wreszcie na blondynkę, by ukazać jej swe lico i nabrać świadomości, że ta nie żywi względem młodej czarownicy żadnej urazy. Nie miała bowiem powodu, czyż nie? |
| |
Astrachań, Rosja 46 lat błękitna bogaty mecenas sztuki |
Wto Maj 05 2020, 17:08 | | Jakże słodka potrafiła być nieświadomość. Przymykając powieki ociężałe od kamieni osadzających się od lat na barkach otuliła się ciepłym złudzeniem lekkości, którego z dnia na dzień potrzebowała coraz więcej. Apetyt rósł i rósł, niespodziewanie urastając do gigantycznego rozmiaru. Czasami postrzegała go jako kłopot, czasami traktowała go jako dar, ale nigdy nie odważyła się od niego oderwać. Przepływając swobodnie pośród doczesnych dóbr nie widziała potrzeby ingerowania w coś tak naturalnego. Każdy nosił ciężar codziennych trosk, zmartwień lub cierpienia, dlatego nie chciała pozbawiać się ostatniego znacznika człowieczeństwa. Czuła się żywa i umierająca jednocześnie. Ciekawy półśrodek. Respektowała jedynie miłość lub nienawiść, nie dawała się karmić czymś pośrednim, ale w tym przypadku oznaczało to spróbowanie czegoś zupełnie nowego. Pierwotnie rytmiczne pukanie do drzwi wzięła za odgłos buntowniczego serca chcącego znaleźć miejsce z dala od kruchości żeber. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że pewne nieznajome stworzenie chce dostać się do mieszkania. Nieznajome? Czy ktoś nieznajomy zdecydowałby się zakłócić jej spokój? W Petersburgu była znana z posiadania dwóch twarzy - jedna bardziej nieobliczalna od drugiej. Zdecydowała się otworzyć. Nie ulegało wątpliwości, że obecność tego konkretnego dziewczęcia jest dla niej sporym zaskoczeniem. Zanim wydusiła z siebie słowo rozejrzała się wokół, jakby za niewinnością spojrzenia sarnich oczu chciała dostrzec obły kształt Vasila. — Oczywiście, że pamiętam — szepnęła rozchmurzona, rozpogadzając twarz przy pomocy serdecznego uśmiechu i pociągnięcia niespodziewanego gościa wgłąb mieszkania. Szept lejącego się burgundowego materiału długiej spódnicy Bukhariny zaprowadził je aż do salonu, gdzie razem spoczęły na jednej z kanap. Nawet jak na ówczesną modę ubierała się dość... niecodziennie. Swoboda dolnej części ubioru kontrastowała z przylegającą do ciała czarnym topem. Nie chcąc siać zgorszenia, dla spokoju ducha jeszcze wczesnym rankiem narzuciła na ramiona smoliście ciemną marynarkę. — Co Cię do mnie sprowadza, Svetlano?Ciekawość kobiety zawisła w napiętym oczekiwaniu. |
| |
Petersburg, Rosja 20 lat cień czysta bogaty Królowa Avoski; córa ojca, fotografka |
Pią Maj 08 2020, 22:39 | | Nie wiedziała, czy robi słusznie. Miała wątpliwą nadzieję, że Irina nie okaże względem niej niechęci, wszak Svetlana od lat przyjaźniła się z Antoniną, a przez to kobieta miała szansę dostrzec, że dziewczęta są ze sobą bardzo blisko. (Plotki mogły odbić się szerokim echem, lecz i na nie obecnie nie zwracała żadnej uwagi, mimo iż przeszłość nieustępliwie pukała do drzwi.) Uniosła jasne tęczówki na znajomą ojca, a która również dla niej była w pewien sposób istotna. Oczywistym był fakt, że towarzystwo artystów i osób przesiąkniętych talentem do sztuki, napawało młodziutką Lebedevą pewnego rodzaju pasją. Szukała w nich inspiracji do kolejnych zdjęć, a przecież nikt nie musiał wiedzieć, że w podniszczonej, skórzanej torbie znajdują się aparat fotograficzny z niekończącą się kliszą. Obserwując ludzi, ujawniając ich życie na papierze, czuła możliwość odnalezienia samej siebie. Pamiętała.Dziewczę odetchnęło z nieznaczną ulgą, by zaraz potem wraz z panią Bukhariną przejść do salonu. Obserwowała ją z dozą niefrasobliwej ciekawości, która kryła się za tarczą jasnych tęczówek. Próbowała przeanalizować kobietę, odszukać w niej dozę sekretów, choć szczerze – nie zamierzała być w tym w żaden sposób nachalna. Płaszcz znalazł się na oparciu, zaś czarna sukienka opinała tułów, rozkloszowując się dopiero na biodrach i kończąc na linii kolan. - Mam do pani nietypową prośbę – powiedziała spokojnie, a uśmiech osiadł na zaróżowionych wargach czarownicy. Przyglądała się z zaintrygowaniem licu swej rozmówczyni, zaś upstrzone piegami oblicze Svetlany coraz bardziej okraszały karmazynowe wypieki. Wstydziła się bowiem za swą zuchwałość, która niewątpliwie nie odpowiadała naturalnemu kształtu jaki przyjęła – nieśmiałość. Winna stać w cieniu ojca i matki, byle tylko nie wychylać się z własnymi upodobaniami, jednakże to było silniejsze od niej. - Czy… Czy mogłabym prosić o herbatę? Na dworze jest straszny ziąb… – poprosiła ledwie słyszalnie, mając obawy przed tym, że jest to niezwykle karygodne i nieodpowiednie. Serce uderzyło gwałtownie, zaś oddech spłycił się, bo czy nie była to zbyt śmiała prośba? Pozostawiła wszystko perspektywie spontaniczności. |
| |
Astrachań, Rosja 46 lat błękitna bogaty mecenas sztuki |
Nie Maj 10 2020, 18:43 | | Goszcząc w domu Vasila miała przyjemność nie raz ujrzeć rumianką twarzyczkę Svetlany. Dziewczynka zazwyczaj nieśmiało obserwowała ich podczas pracy, jakby nie miała na tyle dużo śmiałości, żeby odezwać się głośniej niż przykazano. Później kilkukrotnie widziała ją w towarzystwie Antoniny, ale nigdy nie miały czasu zamienić nic prócz zdawkowych uprzejmości. Słyszała pogłoski o talencie pozwalającym zakląć wspomnienia w rozpalające serca fotografie. Muzyka była ulotna, podrywała się pierwszym podmuchu letniego wiatru, a zdjęcia były namacalnym dowodem istnienia chwil. Nie przepływały niczym piasek przez palce, stawały się prawdziwe, obsypane słodyczą lub goryczą, błądziły z rąk do rąk przez pokolenia. Nie pragnęła takiej pamięci - może przez to nie potrafiła docenić istot parających się tą sztuką. Stanęła naprzeciw iskrzącemu się od emocji spojrzeniu dziewczyny. A może już kobiety? Nadszedł czas to sprawdzić. Przysiadając się tuż obok miała okazję przyjrzeć się gościowi z należytą uwagą. Odkąd widziały się po raz ostatni nabrała dozy wdzięcznego uroku, sylwetka nabrała nietypowej - w dobrym tego słowa znaczeniu - gracji dla kogoś wchodzącego w dorosłość, włosy wypełniły zdrowy blask oraz ze względu na porę ręku wpadający w delikatnie ciemniejszą tonację, przy czym ciągle nosiła w sercu znamię nieuchwytnego czaru. Im dłużej starała się wychwycić właściwego owego czaru, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że nie wymyślono słowa mogące streścić ogromu emocji i tajemnic zasnutych dymem tkwiących w trzewiach Lebedevy. Sama nie potrafiłaby odpowiedzieć, dlaczego tak bardzo chciała się tego dowiedzieć. Być może nie potrafiła wykrzesać z uśmiechu podobnego ciepła, więc zaciekawiona tym zjawiskiem starała się dowiedzieć, w jaki sposób tworzy tę wyjątkowość. Drgnęła nieznacznie pod wpływem nikłego szeptu. — Tak, tak, oczywiście. Wybacz, powinnam od razu zaproponować coś do picia. Zaraz wracam — chyżo podrywając się z kanapy skierowała lekkie kroki w stronę kuchni. Moment samotności został wypełniony przez odgłosy krzątania się między szafkami. Okazało się, że najłatwiejszym punktem było samo nastawienie wody, a z kolei odnalezienie reszty potrzebnych rzeczy stanowiło nie lada wyzwanie. Przez wzgląd na spożywanie posiłków w restauracjach skazała to miejsce na śmierć z tęsknoty. Wkrótce na stoliku pojawiła się srebrna taca z dwoma głębokimi filiżankami, dzbanek pełen gorącej herbaty, miseczka z cukrem w kostkach oraz dwie drobne łyżeczki. Czyniąc honory napełniła oba naczynia parującym napojem, jeden z nich podając w ręce spragnionej Svetlany. — Muszę przyznać, że sprawiłaś mi swoim przybyciem miłą niespodziankę — uśmiechnęła się serdecznie, ciepło, chcąc ogrzać również jej zziębnięte serce. — Dawno nie miałyśmy okazji porozmawiać.Tym razem spoglądała na nią z spokojem. |
| |
Petersburg, Rosja 20 lat cień czysta bogaty Królowa Avoski; córa ojca, fotografka |
Sro Maj 13 2020, 22:18 | | Pamiętała Irynę z okresu, gdy była jeszcze dzieckiem. Wielokrotnie spotykały się w domu ojcu, który stawał się azylem dla uzdolnionych artystów i wschodzących na wyżyny kunsztu – młodocianych mecenasów. Wiedziała, że nie powinna angażować się w zawiłości życia ojca, lecz każde takie spotkanie było dla niej niebywałym doświadczeniem. Piękno pani Bukhariny zawstydzało Svetlanę, przez co doszukiwała się jej w każdym zakamarku domu, gdy wreszcie zniknęła i nikt nie wiedział, co się z nią dzieje. Nikt, bowiem tą osobą była młodziutka Lebedeva. Szczerość dorosłych bywała zatrważająca. Siedziała na sofie z wypiekami na twarzy, zaś jej serce uderzało gwałtownie, nieco w przestrachu, kiedy prosiła o herbatę. Nie chciała być poufała i natrętna, jednakże chłód objął ją dostatecznie, by w trzeźwości postanowiła wysiedzieć przez kilka minut i prowadzić żywą dyskusję z blondwłosą arystokratką. - Nie, to ja przepraszam, ale… Pogoda jest nieznośna – powiedziała, dodatkowo siląc się na subtelny uśmiech, łudząc się, że ten zniweluje pozór złości, którą Irina mogłaby wymierzyć w córkę Vasila. Wtargnęła wszak na jej teren, burząc spokój i zagarniając cenny czas, który zapewne spożytkowałaby na intensywniejsze aspekty niż rozmową z młodocianą czarownicą. - Dziękuję – odezwała się ponownie, kiedy ciotka Antoniny powróciła do salonu. Spoglądała na nią z ukosa, odczuwając nieznaczne zawstydzenie, gdy ta krzątała się i zapewniała im wszystko, co miało umilić dysputę. Oddech nieznacznie spłycił się, a w momencie padania stwierdzenia o niespodziance, zareagowała większą śmiałością. Wargi uniosły się nieznacznie, a jasne spojrzenie pokryło się iluzją ulgi, której potrzebowała właśnie teraz, kiedy to należało wyłożyć wszelkie karty sekretów i wyjaśnić powód faktycznie zjawienia się w mieszkaniu kobiety. - Chciałam napisać list, jednak byłam w okolicy i postanowiłam do pani zajrzeć – głos zabrzmiał delikatnością, a słowa okraszone były naturalnym spokojem. Próbowała odnaleźć w meandrach myśli odpowiednie słowa, lecz nic nie docierało do strudzonego umysłu Svetlany. Nie chciała nawijać nitek niedomówień czy wzniosłych frazesów na szpulę, stąd zdecydowała odezwać się nagle, niespodziewanie, by ciężar prośby nie ciążył na niej dłużej. - Czy pozwoli mi, pani, zrobić sobie zdjęcie? – spytała. Propozycja nietypowa, ale jakże ważna dla dziewczęcia. |
| |
Astrachań, Rosja 46 lat błękitna bogaty mecenas sztuki |
Sob Maj 23 2020, 23:05 | | Eteryczna sylwetka drobnej Svetlany przysłoniła gruba tafla zapomnienia. Na wiele lat, dopóki ukochana Antonina nie przypomniała o istnieniu tego niepozornego dziewczęcia, ukryła wspomnienia dotyczące córki dawnego przyjaciela. Nie okryła się winą, bowiem rzeczą zwyczajną było usunięcie cieni bladych smugach na brzegach świadomości, ale w mrocznym blasku nadchodzącego wieczoru przywitała je z otwartymi ramionami. Czy ojciec uraczył ją prawdą względem powodu, dla którego zdecydowała się ostatecznie zerwać z nim współpracę? Oczywiście, że nie. — Nie masz za co przepraszać — szepnęła na odchodne. Nie słynęła z gościnności, jednak nie potrafiła zrozumieć, dlaczego miałaby skierować ku niej płomienną złość. Prośba o herbatę również nie była wyzwaniem nie do pokonania, choć odnalezienie się w nieużywanej od wielu dni kuchni nastręczyło nieco rabanu, czego wynikiem stał się czas spędzony w poszukiwaniu odpowiednich składników do owocnego spędzenia czasu. Salon już dawno nie miał przyjemności gościć kogoś dłużej niż kwadrans, ponieważ tyle chwil zwykła poświęcać kapryśnym podopiecznym. Sveta była kimś z goła innym, bardziej... egzotycznym okazem, skoro nadal siedziała na miejscu. Identyfikacja każdej zmiany na ciele i duszy dziewczyny okazała się ciekawą przygodą. Wyrosła, młodzieńcze rumieńce nabrały kobiecego wdzięku, a spojrzenie przestraszonej łani nabrało głębi i barwy lodu skrzącego się w porannym brzasku. Nie chciała wystraszyć ją poprzez - być może - nachalną obserwację, ale nie mogła nasycić się obecnością tak młodziutkiej istoty, ponieważ stale łaknęła rozmowy polegającej na czymś zgoła innym niż nieustanne przytakiwanie. Niezwykle irytujące uczucie. — Dobrze, że tak zrobiłaś. Zdarza mi się nie zwracać uwagi na zalegające listy — odparła tuż po łyku parującej ciepłem herbaty. Wyzbywając się manier potrzebnych do zaistnienia wśród boleśnie poprawnych artystów objęła opiekuńczo filiżankę nieco chłodnymi dłońmi. Stale nie potrafiła się zdecydować, czy powinna pozwolić zimnu wyszarpać ochłap serca, czy też dopuścić ogień w przygasające iskry tęczówek. Zastygła w bezruchu. Nie spodziewała się po Svetlanie śmiałej prośby o użyczenie swego ciała na rzecz fotografii. Zapominając o grzeczności pozwoliła zaskoczeniu już po raz drugi tego dnia wpłynąć na emocje kłębiące się w oczach i pociągnięte nimi usta. — Pozwolę, tylko... — powiedziała cicho, nadal będąc nieco zmieszaną takim obrotem spraw — powiedz mi, dlaczego chcesz uwiecznić mnie? Ojciec z pewnością jest w stanie załatwić Ci profesjonalne studio i modelki, a ja nie jestem w stanie zaoferować nic poza grą na fortepianie.Próbując odnaleźć komfort w sytuacji strącającej codzienność z piedestału oparła plecy o puchowe poduszki. Wyraźnie zaintrygowana oczekiwała odpowiedzi Svety, będąc ciekawą powodu, dla którego została pchnięta w próg mieszkania. |
| |
Petersburg, Rosja 20 lat cień czysta bogaty Królowa Avoski; córa ojca, fotografka |
Pon Maj 25 2020, 20:14 | | Przyjście tutaj, do domu jakim był azyl Iryny Bukhariny, sprawiło niemało trudu młodziutkiej dziewczynie, która nieustannie błądziła w odmętach własnych wyobrażeń o normalności. Wielokrotnie bowiem spędzała dni w ciasnych ścianach własnej sypialni, która podzielona była na niewielki pokoik, obok którego znajdowało się studio służące za doskonałą przestrzeń do popełniania swej sztuki. Salon artystki był więc przestronnością, w której jasnowłosa nie dusiła się, tak jak w domostwie należącym do jej rodziny. Serce zatrzepotało w piersi, a wzrok błądził po wnętrzu. Chciała ukoić nerwy, wszakże stresowały ją wypowiadane słowa, gdyż nie zamierzała urazić kobiety swoją nachalnością. Wiedziała bowiem, że relacja arystokratki z Vasilem jest dość obszerna i nieznacznie skomplikowana, w co nigdy nie planowała ingerować, jakoby obawiała się natarczywości charakterystycznej dla zbyt ciekawskich ludzi. Ona taka nie była. - W takim razie cieszę się, że nie traciłyśmy obie czasu na niepotrzebną wymianę pergaminów – dodała z nutą rozbawienia. Wspomnienia pozwoliły powrócić do listów, które pisywała do Riel czy Gavrila, wszakże to z nimi spisywała najwięcej frazesów przyobleczonych we wzniosłe emocje – dalekie od świata realnego, którym była otoczona Svetlana. Uciekała w odmęty fantazji, które nie odbijały się tafli egzystencjonalnego zwierciadła, nadając temu wszystkiemu inny kształt. Deformowana pod fakturą dni – przypominała iluzję dojrzewającej damy, która w przyszłości brylować winna na salonach. - Ja nie fotografuję modelek, a tata nie musi załatwiać mi studia, bo… Ja mam już prowizoryczne studio – wyjaśniła z trudem, czując jak jej głos łamał się nad każdą kolejną myślą. To matka przecież zabraniała, by córka potęgowała talent do wykonywanych zdjęć, które pewnego dnia zawisną w galerii sztuki, ujawniając niebywałe zdolności artystyczne. Papier, na którym również szkicowała pozostawała skryty na dnie dwóch szuflad, byle nie odnalazła obrazów, które bez trudu zniszczyłaby z egoistycznych pobudek. - Chciałabym uwiecznić pani twarz, tak jak zrobiłam to z kilkoma innymi osobami… Wystawa wymaga czasu, a ja nie mogę zaprezentować ledwie czterech fotografii, prawda? – spytała z lekkim uśmiechem, zaś rumieniec przyozdobił blade lico, kiedy analizowała ich rozmowę. Otwierała się, była szczera, nie mamiła pięknymi kłamstwami, łaknąc jedynie realizacji swoich marzeń, które zdawały się być na wyciągnięcie dłoni. - Obiecuję oddać je najpierw do wglądu, by zdecydowała pani sama, czy chce być częścią tego projektu – powiedziała zgodnie z prawdą i tym, co miało posłużyć jako zwycięski argument. Nie chciała przecież mataczyć. |
| |
Astrachań, Rosja 46 lat błękitna bogaty mecenas sztuki |
Sob Maj 30 2020, 17:31 | | Łączenie osobistych uprzedzeń z pracą było dalece nieprofesjonalne. Z tego samego względu skomplikowana relacja z Vasilem nie rzutowała na odczucia wobec niewinności Svetlany, która jako ostatnia powinna nosić na barkach brzemię błędów popełnionych przez rodzica. Gdyby nie miała ochoty na rozmowę najpewniej nie otworzyłaby drzwi - odczekałaby, aż odejdzie, aby bez wyrzutów sumienia zająć się karceniem niesfornego fortepianu. — Zapamiętaj to na przyszłość. O ile będziesz chciała jeszcze mnie odwiedzić, możesz przychodzić bez zapowiedzi. Zdarza się, że jestem zajęta sprawami zawodowymi, ale najczęściej i tak przesiaduję tutaj — powiedziała w ramach wyjaśnienia, ponieważ mecenat nad nie wiązał się jedynie z nieustannym przeczesywaniem Petersburga w poszukiwaniu umierających z głodu artystów, ale również przyjmowaniem ich pod dach na konwersacje wymagające zachowania zimnej krwi. Niektórzy potrafili być naprawdę nieznośni, o czym najlepiej świadczyła długość każdego spotkania - każda minuta wychodząca poza kwadrans zostawała okupiona straszliwym bólem głowy pulsującym w skroniach. — Zaskakujesz mnie, Svetlano — odparła tuż po nietuzinkowym wyznaniu. Nie spodziewała się ujrzeć w niej ślad aż takiego zaangażowania. Studio, choć prowizoryczne, świadczyło o chęci przetarcia wyboistej ścieżki. — Mogę Cię w nim odwiedzić, jeśli nie masz nic przeciwko. Jestem ciekawa, jakie skarby w nim kryjesz, zwłaszcza, że wcześniej nie słyszałam o twojej pasji.Przecież Vasil szczyciłby się tym dumny niczym paw. Czyżby powstanie studia to tajemnica równie głęboka co Bajkał? Za słowami dziewczyny ewidentnie kryło się coś, czego nie chciała bądź nie mogła powiedzieć, przy czym nie mogła żądać wyjawienia prawdy po zaledwie chwili rozmowy. Mówiąc o tym głośno przecież i tak zdobyła się na nie lada odwagę, dlatego rozsądniej było pozwolić drżącemu sercu odpowiadać za siebie. Szczytem głupoty byłoby zerwanie pączka wiary zaklętej w nieruchomej fotografii. — Istotnie wystawa wymaga większego nakładu pracy. Gdybym w związku z tym mogła coś dla Ciebie zrobić, proś śmiało — zaproponowała bez śladu wahania. Poczucie odpowiedzialności za działania Svety spadło na nią równie niespodziewanie co sama wizyta. Rozbijając powód pojawienia się tych nieznanych myśli na czynniki pierwsze sączyła herbatę, pozwalając egzotycznemu ciepłu rozlać się po ciele. — Nie musisz. Wiem, że nie zrobiłabyś z nimi nic złego, ponadto chętnie wezmę w tym udział. Potrzebujesz czegoś specjalnego czy wystarczy to, jak wyglądam teraz?Czekała na instrukcje. Nigdy nie miała okazji uczestniczyć w sesji zdjęciowej, dlatego nie mogła mieć pewności, czy nawet przy portretach nie należało się odpowiednio przygotować. |
| |
Petersburg, Rosja 20 lat cień czysta bogaty Królowa Avoski; córa ojca, fotografka |
Pon Cze 01 2020, 21:56 | | Czy mogło mieć znaczenie cokolwiek, skoro Svetlana trwała poza obszarem wszelkich – istotniejszych relacji ojca? Jedynie udało jej się przebić, a może wcale nie?, przez mur ograniczeń, jakie narzucono na nią i artystów, którymi się otaczał. Była bowiem wobec nich enigmą utkaną w sekrecie, którego nie byli w stanie określić jako realny lub fałszywy. Zatem… Które prawo przysługiwało jasnowłosej, by podejmować się analizy przeszłości? Przeszłości, w którą nigdy nie została wplątana z własnych powodów. - Nie chciałabym niepotrzebnie sprawiać kłopotu – powiedziała ledwie słyszalnym szeptem, wypuszczając powietrze ze świstem. Wolała tonąć we własnych przemyśleniach, które nie były zgodne z obyczajem i podważały propozycje kobiety, lecz cóż innego mogła zrobić, skoro dystans wobec świata malował się w szaroburych odcieniach? Cisza i dystans były jedynym co znała, dlatego tak skrupulatnie podążała po obszarach tylko sobie znanych. Zaskakujesz mnie, Svetlano.Słowa te odbiły się echem od ścian czaszki, kiedy to serce kołowało szybciej w piersi. Dudnienie odbijało się od pierścieni żebrowych, wywołując ból, wszakże nie było w niej nic intrygującego. Listy wymieniane z Riel jedynie utwierdzały ją w tym przeświadczeniu, wszakże dla wieli ludzi – to właśnie tacy jak ona – byli najmniej atrakcyjni, jawiąc się jak najgorsza mrzonka o obłudnym zepsuciu magicznej krwi. - Zdjęcia robię od dawna, lecz rysunkiem zajmuję się od kilku tygodni… Jeszcze nie ma co oglądać – wyjaśniła pospiesznie, łapiąc się na kolejnym zwątpieniu we własny talent, który od zawsze doceniany był przez Vasilya. Nigdy nie podważył niebywałego daru płynącego w meandrach żył córki, po wielokroć zachęcając ją do dalszego rozwoju, lecz to właśnie ona lękała się tego najmocniej, powątpiewając w doskonałość wytworzonych obrazów. - Jednakże, tak, jak najbardziej tak, proszę mnie odwiedzić, kiedy tylko znajdzie pani czas – słodki głosik Lebedevy otoczył ich postaci. Nigdy nie przenikał złością czy kpiną, co czyniła nieustannie matka. Chełpiła się bólem młodej dziewczyny, kiedy ta zalewała się łzami bezsensu, błagając o zaprzestanie wypowiadania kolejnych, jakże okrutnych sentencji. - Pomyślałam, że to zdjęcie, na którym będzie pani przy fortepianie… Chciałabym, żeby ludzi bardziej mi znanych, charakteryzowało coś, z czym ich kojarzę – wyjaśniła pospiesznie, licząc się z tym, że nie każdy będzie tego chciał. Sięgnęła mimo to do torby, wyciągając z niej aparat, na którym zacisnęła smukłe palce, oczekując na decyzję pani Bukhariny. |
| |
Astrachań, Rosja 46 lat błękitna bogaty mecenas sztuki |
Czw Cze 04 2020, 18:52 | | Chmurne oczy Svetlany kryły się za gęstą paletą rzęs. Kruche ciało dziewczyny okrywała naiwność przyobleczona pąsowymi rumieńcami, jakby przez marmurową ścianę zbudowaną wokół siebie nie poznała straszliwej prawdy o świecie. Nie mogła jej za to winić. Każdy miał prawo do kreacji wymarzonej rzeczywistości. Istniało prawdopodobieństwo, że za taką sposobnością patrzenia na ludzi stoi coś, o czym nie wiedziała, dlatego powstrzymała się przed pochopną oceną. — Uwierz mi, złotko, twoje odwiedziny to żaden kłopot. Powiedziałabym prędzej... wybawienie? Wybawienie od nużących konwersacji z moimi podopiecznymi — mrugnęła szelmowsko, ponieważ tylko nieliczne zetknięcia się z artystami nie przyprawiały o ból głowy. Przybycie Svety oznaczałoby znalezienie chwili ukojenia podczas bolesnych wędrówek pośród zawiłości wyobrażeń. Odkąd ujrzała ją przed drzwiami nie potrafiła pozbyć się delikatnego uśmiechu. Przecież nie była kimś wyjątkowym, nie przejawiała typowej dla tak młodych kobiet iskry dominacji, nie szukała poklasku... Bardzo różniła się od tych, z którymi stykała się niemal codziennie. Zazwyczaj zamiast rozumu nie miały nic prócz wątłych wiechci siana. Ostatni łyk ciepłej herbaty pozostawił po sobie niedosyt, ale ostatecznie nie skusiła się na napełnienie filiżanki z powrotem. Po odstawieniu jej na stolik znowu oparła się wygodnie o puchowe poduszki, nieco nonszalancko wpatrując się w siedzącą obok istotę. To osobliwe, egzotyczne zjawisko wymuszało na niej dotąd nieznane odruchy sympatii, dlatego pozwoliła sobie śmiało stąpać po nieznanej ścieżce. — Nonsens. Do tej pory na pewno stworzyłaś coś, co nie wypali mi oczu. Nie możesz być taka skromna — symboliczne upomnienie nie miało na celu zdusić tlącej się pewności siebie, ale przypomnieć, że przy pomocy talentu mogła stworzyć piękne dzieło nawet jako początkująca. Reakcja Lebedevy znów kazała się zastanowić, czy Vasil w odpowiedni sposób potrafi pokierować kiełkującym skarbem. Nie wątpiła w jego umiejętności, przecież nie bez powodu był jednym z bardziej znanych mecenasów na terenie Europy, jednak czasami najłatwiej jest przegapić to, co najbliżej nas. — Musisz zostawić mi adres studia. Na pewno nie dam rady odwiedzić Cię w tym miesiącu, ale na przyszły nie mam żadnych planów, więc możesz się mnie spodziewać.Wizja ujrzenia prac Svetlany wzbudziła uśpioną ekscytację. Biorąc głęboki wdech obejrzała się na wspomniany instrument. Zmarszczyła brwi, bowiem od rana próby ujarzmienia klawiszy spełzały na niczym. Przez wzgląd na nią niemal zapomniała o szepcie porażki. Dostrzegając aparat wyciągnięty z czeluści torby skinęła głową - nadszedł czas na wejście w nową rolę. Płynnym ruchem wstała z kanapy, żeby chwilę później znowu usiąść, tym razem przed fortepianem. Melodia była słodka niczym miód. |
| |
Petersburg, Rosja 20 lat cień czysta bogaty Królowa Avoski; córa ojca, fotografka |
Sob Cze 06 2020, 09:26 | | Rzeczywistość, w której żyła Svetlana różniła się od tej, którą znali normalni ludzie. Ludzie pełni nadziei i beztroski, z pozornymi problemami, choć i zdarzały się te bardziej złożone. Serce wielokrotnie napędzało do działania, lecz ostatecznie zaprzestawała snucia mrzonek, które nigdy nie odnajdą realizacji. Spoglądała z ciekawością na Irinę. Była piękna, niebywale atrakcyjna, a uwiecznienie jej na zdjęciach mogło być czymś wybitnym. Współpracowała z wieloma osobami, lecz niewielu potrafiło zaintrygować, by każdy pragnął postrzegać modela w ten sam sposób. - W takim razie, wydaje mi się, że obie sobie pomogłyśmy, prawda? – powiedziała spokojnie, a uśmiech powoli zaczął się plątać na bladym licu, które ozdobione było nieustannie przez karmazyn wstydu. Krępowała ją otwartość, podobnie jak wyjawianie własnych sekretów Bukharinie. Nic nie było bowiem na tyle ważne, jak utkanie w bezkresie najwięcej niedopowiedzeń. Upiła łyk herbaty, która rozlała się po wnętrzu Lebedevy. Czuła się dzięki temu lepiej, swobodniej. Wypuściła powietrze ze świstem, które osiadło na spierzchniętych wargach fotografki. Nie potrafiła okiełznać feerii emocji, jakie zalewały ją od samego początku. Vasily wszakże nie wiedział, że córka odważyła się przyjść do jego dawnej znajomej, z którą nie był już w równie dobrych relacjach. Zachowanie więc może i nie było zgodne z obyczajem czy też zuchwałością, ale nie miała większego wyobrażenia o słuszności podejmowanych decyzji. Nie powinien wiedzieć. Nie miał prawa. A może właśnie należało wyjawić wszelkie tajemnice, by to on dołożył wszelkich starań, by wreszcie przełamała swą nieśmiałość? - Nie jestem skromna, po prostu tworzyłam dla siebie… Teraz wymagają ode mnie więcej – wyjaśniła, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że to właśnie mecenas sztuki przyczynił się wypromowania jej sztuki; wątpliwej, ale wciąż sztuki, która obejmowała wiele aspektów uwieczniania wspomnień, będących jedynym powrotem do przeszłości. - Moje studio jest w domu taty, obok sypialni, w której mieszkam. Wiem, że to może nie są najlepsze warunki, lecz na razie nie mam innych – wzruszyła lekko ramionami, nadal sącząc herbatę. Napływający bezsens rozleniwił dostatecznie Svetlanę, która obecnie spoglądała przed siebie, na malującą się w tle scenerię. Irinę, jej mieszkanie, a także najbliższą przyszłość, która malowała się w dwojakich barwach niezrozumienia. /zt x2 |
| |
| | |
| |
|